wtorek, 26 stycznia 2021

Między snem a koszmarem — Prolog pierwszy

— Chodź, Gaara! Zobacz, tam jest ławka!
Temari wymieniła zaniepokojone spojrzenie ze starszym z braci.
Wcześniej kasjerka prawie nie zgodziła się sprzedać im lodów. Patrzyła na Gaarę z obrzydzeniem i dopiero kiedy rodzeństwo stanęło w jego obronie, rozkręcając awanturę, złamała się.
Zarówno Temari jak i Kankurō dbali o to, żeby ich młodszy braciszek jak najmniej zauważał z tego typu sytuacji, więc jak najszybciej odciągali jego myśli.
W końcu usiedli na ławce.
— Jak lody, mały? Smakują?
Gaara spojrzał na brata z szerokim uśmiechem. Zanim odpowiedział, przetarł brudną od topniejących resztek lodów twarz.
— Bardzo! A jaki ty masz smak?
— Cytrynowy — chcesz?
Gaara z błyszczącymi oczami skinął głową i z wielką chęcią wgryzł się w porcję brata.
— Eee… — Skrzywił się lekko. — Mój jest chyba lepszy. Chcesz, Kankurō?
— Dam sobie radę z tym niedobrym cytrusem. — Chłopak potargał Gaarę po włosach, doszczętnie niszcząc mu fryzurę.
— No nie! A ja tak się starałam! Głupek! — Temari trąciła Kankurō łokciem. — Włosy mu na wszystkie strony sterczą, a ty jeszcze to pogarszasz!
— Ale zrzędzisz… — burknął starszy z braci. — To nie twoja mała siostrzyczka, tylko facet! Jak będzie taki ulizany chodzić, to co najwyżej kunoichi z niego wyrośnie.
— Głupi jesteś, wiesz? — Temari przewróciła oczami. — To przez twoje…
— Temari, Kankurō…
Przerwali kłótnię i spojrzeli na Gaarę, który bez entuzjazmu patrzył przed siebie. Stopniały lód spływał mu po dłoni, ale on zdawał się tego nie dostrzegać.
Kiedy zauważył, że przykuł ich uwagę, uśmiechnął się smutno.
— Dlaczego tamta pani nie chciała sprzedać mi loda?
— Bo jest idiotką!
Temari z wielkim zaangażowaniem pokiwała głową na słowa Kankurō.
— A skoro jest głupia, to nie musisz się nią przejmować!
— Właśnie, więc powinieneś… — Kankurō przerwał i nienaturalnie pobladł. — O nie… Spóźnimy się na obiad, a ojciec dzisiaj obiecał, że przyjdzie.
— O bogowie…
Temari jak oparzona wstała z ławki i wyrzuciła niedojedzonego loda do kosza. Gaarze też wyrwała smakołyk z ręki i pociągnęła obu braci za sobą.

***

— Myślicie, że już jest? — spytał szeptem Kankurō.
Stali w trójkę w salonie, schowani za szafą, nasłuchując odgłosów dobiegających z kuchni. Poza bulgotaniem, jakimś skwierczeniem i znajomym nuceniem nie słyszeli niczego, co mogłoby wskazywać na obecność ich ojca.
— Nie dowiemy się, jeśli tam nie pójdziemy — mruknęła Temari, ale nie ruszyła się z miejsca.
— To na trzy, cztery.
— Trzy…
Każdy z nich wziął głęboki wdech.
— Czte…
Temari przezornie chwyciła braci za plecy, w razie gdyby postanowili ją wykiwać.
—… RY!
Kankurō i Gaara zostali dość brutalnie popchnięci. Cała trójka wystrzeliła jak z procy i w mgnieniu oka wpadła do kuchni.
Temari jako pierwsza zauważyła, że tylko Yashamaru siedział przy stole. Odetchnęła z ulgą, kiedy zrozumiała, że ojca jeszcze nie było.
— Przepraszamy za spóźnienie, mamo — wymamrotał Kankurō.
Karura odwróciła się w kierunku dzieci. Ciepły uśmiech gościł na jej twarzy, kiedy patrzyła na nich.
— To szybko, szybko, umyjcie ręce i wracajcie.
— Dob… — Kankurō cofnął się o krok, ale został zamknięty w uścisku. — Mamo!
— Im bardziej będziesz się wzbraniał, tym dłużej będę cię trzymać! — ostrzegła Karura, śmiejąc się przy tym wesoło. — Grzeczny chłopiec.
— Mamo…
Karura kucnęła przy Gaarze, który nieśmiało chwycił skraj jej spódnicy.
— I co ja z wami mam? — wyszeptała, przytulając najmłodszego syna. — Jeden już nawet nie przyznaje się do mnie, a drugi nie chce puścić? A ty? — Znad ramienia Gaary spojrzała na Temari, która próbowała chyłkiem wycofać się z kuchni. — Myślisz, że uciekniesz?
 
********************************
 
Koniec stycznia, więc czas mnie naglił, żebym coś opublikowała. ;) Początkowo myślałam, żeby to (być może) ostatni rozdział Sachiko czy Sayuri? ujrzał światło dzienne, ale postanowiłam zaryzykować i zacząć publikować nowe opowiadanie.

Dlaczego zaryzykować? Ponieważ zazwyczaj publikuję opeczka po napisaniu całości, a tym razem będę to robiła na bieżąco. Nie mam pojęcia, jak to wyjdzie z regularnością, ale dołożę wszelkich starań, żeby nie były to absurdalnie długie przerwy. ;)

A teraz czas na małe szczegóły techniczne! 

Powstały cztery prologi, które teoretycznie mogłabym opublikować jako jeden, ale to dość istotne fabularnie, żeby były oddzielone od siebie w wyraźny sposób. W ramach rekompensaty wstawię wszystkie dzisiaj, jednego dnia.

Nie jestem pewna, czy niektórzy po długim czasie, kiedy w końcu zostanie to wyjaśnione, będą pamiętali, jak zostały napisane prologi, dlatego z góry wyjaśnię, że dwa pierwsze celowo mają wyglądać na sztuczne. Wiem, że nie powinnam tego tłumaczyć, ale chyba nie mam wielkiego zaufania odnośnie co do swojego warsztatu. :P

Mam nadzieję, że mimo wszystko dacie szansę nowemu opowiadaniu. ^^

3 komentarze:

  1. Aa, no tak. Czytam scenę z lodami i mam takie - wtf. Potem czytam scenę w kuchni i już kompletnie szczęka mi opadła. Uwielbiam ten pomysł na piaskowe rodzeństwo - co by było, gdyby. Gaara jako dzieciaczek z potarganymi włosami jest absolutnie słodki. To za piękne, by było prawdziwe :(

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurde nie spodziewałam się tego
    Mama gaary żyje to coś nowego

    Ide czytać dalej ❤️

    OdpowiedzUsuń
  3. Co? Kareena jest zaskoczona? To mi teraz coś nie pasuje... Czy tylko mnie kopnął zaszczyt poznania całej fabuły jeszcze przed publikacją?!

    Swoją drogą - ja się dalej zastanawiam, jak oni w tamtym czasie mogli w Sunie mieć lody... Ja rozumiem, że istnieją tam na pewno jakieś lodówki, ale skoro domy są z piasku, to jak tam jest prąd podłączony? :c

    Ja czytałam ten prolog już dwa razy, moje myśli autorka zna, więc powiem tylko, że cieszę się z publikacji! W końcu! :D

    OdpowiedzUsuń