sobota, 6 kwietnia 2019

Gosposia – Rozdział 24

Sayuri otworzyła oczy i natychmiast je zamknęła. Kac jak nic. Było dość wcześnie, bo promienie słońca nie padały jeszcze na ścianę, tylko było widno. Kiedy pomyślała sobie, ile poprzedniego wieczoru wypiła… o czym rozmawiała z Kankuro… Przeszedł ją dreszcz, gdy przypomniała sobie ten głupi zakład. Już nigdy nie upije się z nim sam na sam.
Poruszyła nieco ręką i zrozumiała, że nie była jeszcze na kacu, raczej nadal była pijana. Nawet się nie umyła ani nie rozebrała do snu, tylko walnęła jak kłoda na łóżku. Próbowała poruszyć głową i sprawdzić, czy rzeczywiście nie miała jeszcze kaca. Na szczęście nie…
— Obudziłem cię?
Usłyszała głos Gaary i jej serce oszalało. Odwróciła się do niego. Nie leżał jak zazwyczaj pod ścianą, tylko na skraju łóżka. Wyglądał na wykończonego, ale też rozbawionego. Przysunęła się bliżej i pocałowała w policzek.
— Rozumiem, że twoja wstrzemięźliwość ma coś wspólnego z otwartą w kuchni gorzelnią?
— Co miesiąc będziesz miał takie przyjemne zapachy. — Kiedy poczuła jego ramiona ją obejmujące, poddała się i postanowiła już więcej nie zarzucać absurdalności swojemu uczuciu. Kochała go jak szalona. Przez cały wieczór była tak niespokojna, w nocy też nie mogła spać jak zazwyczaj. Chciała powiedzieć kolejną żartobliwą uwagę, ale dostrzegła, że Gaara trzymał coś w ręce. Miała niezbyt jasne spojrzenie, więc nie widziała co konkretnie. — Co tam masz?
— Pewien bardzo pasjonujący przedmiot.
Sayuri zrobiła rachunek sumienia i nie zrozumiała, czemu Gaara mógłby mieć aż tak rozbawiony wyraz twarzy. Ślady zmęczenia prawie go opuściły.
— Co to? — Chciała chwycić jego rękę, ale nie miała szans. Była tak pijana, że chyba nawet niezbyt dobrze celowała w jego dłoń.
Gaara widząc te problemy psychoruchowe, zaśmiał się w głos.
— Ileż to się wypiło, co? — Pocałował ją w czoło.
— Tyle, żeby nie czuć się samotnie — odburknęła nadal bardzo zainteresowana tym przedmiotem. — Co trzymasz? — Nie zrażała się i nawet nieco uniosła na ramionach, żeby spróbować to przejąć.
Gaara miał niezły ubaw, ale przytrzymał ją przy sobie.
— Może rozwiejesz moje wątpliwości, bo nie mam pojęcia skąd mogło się tu wziąć. Leżało na ziemi, obok łóżka.
Sayuri ponownie przemyślała cały wieczór i nie przypominała sobie, żeby jakieś dziwne przedmioty walały się po jej sypialni.
— Nie wiem… Nie wiem, co tam masz.
Gaara zbliżył dłoń i rozwinął małe zawiniątko. Okazało się, że to rysunek, który stworzyła i szybko skryła przed Kankuro za paskiem sukienki. Próbowała zachować pokerową twarz, ale wybuchła szaleńczym śmiechem.
— Może powinienem opieprzyć Kankuro, że miał spędzić z tobą wieczór, a zamiast tego spędziłaś go samotnie z moim rysunkiem i butelką alkoholu?
Sayuri oblała się rumieńcem.
— To był odruch — powiedziała. — Ale… ja naprawdę nie jestem… szalona… Tak po prostu… no ten… tęskniłam — bełkotała, co jeszcze bardziej rozbawiło Gaarę. — Chciałam to spalić, żeby nie wyjść na desperatkę, ale zasnęłam. — Schowała się przed jego wzrokiem. — Naprawdę nie jestem wariatką.
— Nawet jeśli — Gaara szybko schował rysunek, żeby przypadkiem go nie zniszczyła — to bardzo uzdolnioną. Prawie, jakbym patrzył w lustro. Chociaż… — Zastanowił się. — Ja tak wyglądam, jak się uśmiecham?
— Nie widziałeś nigdy, jak się uśmiechasz? W lustrze chociaż? Albo… nie wiem… w rzece?
Bawiły go komentarze pijanej Sayuri. Zaśmiał się cicho i pocałował ją. Tym razem naprawdę.
Z cichym jękiem odwzajemniła pocałunek, całkiem oddając się tej czynności aż nie uświadomiła sobie, jak też może walić jej z tej zapijaczonej gęby. Oderwała się od niego.
Patrzył rozbawiony na jej nieprzewidywalne w tym stanie reakcje.
— Śmierdzę — wyjaśniła, ale zaraz przypomniała sobie, że chciała go o coś spytać. Miała dziwnie pusty umysł, ale po chwili przypomniała sobie. — Nie widziałeś uśmiechu? Nawet ostatnio?
— Ostatnio dość rzadko zaglądam do lustra — wyznał i zaczął bawić się jej włosami. — Nie mam czasu, bo spieszę się do ciebie.
— Ojej… Gaara. — Wtuliła się w niego. — To takie urocze…
Pijana Sayuri była chyba jeszcze bardziej do niego przywiązana, niż ta trzeźwa.
— Ja tam znajduję trochę czasu, bo ostatnio chcę ładnie wyglądać dla ciebie. Wiesz… zawsze Ino i Sakura się ze mnie śmiały, że nigdy nikogo sobie nie znajdę, bo wyglądam jak chłopczyca. Dwa lata temu po raz pierwszy założyłam sukienkę i okazało się, że to dość wygodne.
— Powiedziałbym, że nawet bardzo. — Zaczął przejeżdżać dłonią po jej ciele. Uśmiechnął się, gdy usłyszał jej pełne wdzięczności westchnienie. — Policzę się z nimi, że tak ci się naprzykrzały.
— O tak! — podchwyciła. — Za te wszystkie lata należy im się coś… Straszyły mnie, że nawet Chouji na mnie nie spojrzy.
Wybuchnął śmiechem na jej przestraszony ton.
— Trochę się zdziwiły, jak Kiba za mną latał.
Gaara ledwo się opanował. Zapewne, gdyby Sayuri była trzeźwa, zauważyłaby jego reakcję. Może powinien teraz…? Nie, to byłoby wykorzystywanie jej stanu.
— Ale jak już odpuścił, chciały kupić mi kota… Wiesz stara panna z kotem. Chociaż… — Wyglądała, jakby intensywnie nad czymś myślała. — Lubię koty, chciałabym mieć kota.
Gaara nie wiedział, czy powinien próbować ją uśpić, bo najwidoczniej rozgadała się za bardzo, ale to było naprawdę urocze. Te wszystkie niezwiązane ze sobą uwagi, niepewny ton.
— Takiego małego, szarego. Chociaż… kolor jest bez znaczenia, ale chciałabym mieć kota, wiesz?
— Tak? — spytał grzecznie. — To dlaczego nigdy nie miałaś?
— Bo jestem shinobi — powiedziała z wyrzutem, jakby to była jego wina. — Gdybym go miała, właśnie zdychałby sobie z głodu w Konoha. Nie mogę być nieodpowiedzialna. Ale zajmowałam się kotkami… A teraz mieszkam na pustyni, tu raczej ludzie nie trzymają zwierzątek domowych.
— Słyszałem coś o hodowli węży, jeśli masz ochotę — droczył się z nią. Kiedy usłyszał jak prychnęła z niezadowoleniem, nie opanował się i ponownie zaśmiał w głos.
— Jakbym chciała coś takiego dotykać, to przemów mi do rozsądku i przypomnij, że nie znoszę węży. W ogóle gadów i płazów nie znoszę. Jak Naruto pokazywał mi te wielkie ropuchy ledwo trzymałam się na nogach, miałam ochotę uciec.
Nie… jednak nie potrafił jej przerwać.
— Pustynia ma jedną zaletę.
To już postęp, bo z tego co zauważył do tej pory nie dostrzegła żadnej. Ależ się rozgadała, jeszcze nigdy wprost nie powiedziała, że nie lubi tego miejsca.
— Mniej tu robaków. W Konoha spałam przy zamkniętym oknie. — Wzdrygnęła się. — W ogóle myślę, że jestem bardzo złą osobą.
— Bo boisz się robaków? — Nie nadążał za jej pijanymi przeskokami z tematu na temat.
— Nie, bo zawsze trzymałam Shino na dystans jakiegoś kilometra… To ten, co był chodzącym ulem.
Gaara znowu nie opanował śmiechu. Bogowie… będzie musiał częściej upijać Sayuri.
— Wiesz nad czym zawsze myślałam?
— Nie — odparł zgodnie z prawdą i powstrzymywał się, żeby przez całą rozmowę się nie śmiać. W końcu nawet Sayuri zauważy, że nieustannie się śmieje i może przerwie te swoje przemyślenia. Jeszcze nigdy nie przeszedł procesu regeneracji po pełni tak szybko. Jego umysł był już całkiem wolny od wpływu Shukaku.
— Bo wiesz… on miał tam samce i samiczki. One się w nim rozmnażały?
Nie wytrzymał. Śmiał się w głos i prawie spadł z łóżka. Sayuri mu wtórowała.
— No bo powiedz… to trochę chore… jak burdel dla robaków albo coś takiego. Nie mogłam znieść jego widoku i uciekałam od niego. A jak już staliśmy obok siebie byłam tak spięta… On o tym wiedział. Przeprosiłam go nawet kiedyś, ale on nie miał mi tego za złe. Rozumiał mój strach i zawsze przy mnie powstrzymywał te latające zawały serca. Ale chyba naprawdę jestem złą osobą.
— Nie wiem czy czułbym się komfortowo koło robaczego burdelu. — Gaara odnotował sobie w myślach, że powinien przekazać to spostrzeżenie Kankuro, który wyjątkowo przeżywał, że przegrał kiedyś z tym Shino. Może to poprawi mu samoocenę.
— Ja na pewno nie… Ej! — Wstała raptownie i próbował przejść nad nim.
Prawie się przewróciła, ale Gaara czujnie zapobiegł temu. Patrzył jak bardzo czymś podekscytowana szuka czegoś. Czyżby kolejny rysunek? Naprawdę będzie musiał przemyśleć conocne upijanie Sayuri. Niezapomniane wrażenia.
— Mam niespodziankę, tylko gdzieś zapodziałam. — Patrzyła na niego z takim smutkiem, jakby miała się za chwilę rozpłakać, że go zawiodła. Ale zaraz rozpromieniła się gdy wyciągnęła coś z kieszeni torebki. — Proszę.
Dała mu naszyjnik. Nie do końca rozumiał co miał z tym zrobić. Nawet gdyby uznał, że powinien nosić damską biżuterię, wybrałby chyba coś ładniejszego.
— Dziękuję?
— No przecież włóż tam piasek i zrób to oko.
Gaara ponownie śmiał się w głos. Taki sprytny miała plan. Jednocześnie wiedziałby, co się z nią działo, ale nie słyszał i widział zbyt dokładnie. Kompromis. Posłusznie stworzył w środku tego czerwonego czegoś piaskowe oko połączone z nim i jego zmysłami. Nie pomylił się. Widział coś, ale niedokładnie. Zapewne dobiegały tam dźwięki, ale przytłumione. Gdyby rozmawiała z kimś, nie miał szans jej usłyszeć, ale gdyby dobiegły go odgłosy walki, mógł zareagować. Niezwykle przemyślane.
— Co o tym myślisz? Nie będziesz już mnie podsłuchiwał?
— To mi wystarczy. — Z uśmiechem przyciągnął ją do siebie i pocałował. Widząc, że nadal jest zaspana zaciągnął ją do łóżka. Nie protestowała.
— Gaara… jesteś tak… wspaniały. Kocham cię tak mocno, że czasami nie mogę przestać o tym myśleć.
Lgnęła do niego, jakby chciała całą długością ciała dotykać go. Wiedział, że już jakiś czas temu powinien przerwać jej, bo następnego dnia mogła żałować niektórych swoich komentarzy, ale i tym razem nie mógł się zmusić.
— Tak bardzo cię kocham, że to czasem mnie aż boli, wiesz? Nie mogę wyobrazić sobie, co by się ze mną stało, gdybym cię nie spotkała. Byłabym taka smutna i samotna, jak jeszcze pół roku temu. Czasem sobie myślę, że to moje największe błogosławieństwo. Ale też boję się, bo tak szczęśliwa nie powinnam się czuć. Ty już przeżyłeś swoją tragedię, ja jeszcze żadnej prawdziwej, ale mam wrażenie, że takie szczęście musi być okupione czymś strasznym. Czekam teraz na cios od losu.
— Nie pozwolę cię nikomu skrzywdzić..
— Ja też nie dam cię nikomu tknąć. — Drgnęła i uniosła się na rękach, żeby na niego spojrzeć. Miała przerażony wyraz twarzy. — Jestem okropna, nie zapytałam nawet… Jak było? Boli cię coś? Nie powinnam na tobie…
— Powinnaś być dokładnie w tym miejscu, w którym jesteś. — Położył ją na swojej piersi i zaczął kreślić koliste ruchy na jej plecach. — Już zawsze.
— To brzmi bardzo dobrze. — Była przyjemnie rozbudzona, nie miała jeszcze ochoty na sen. — A ty? —Dopiero po chwili zorientowała się, że nie powiedziała swoich przemyśleń na głos. — Masz jakieś marzenie?
— Aktualnie chyba nie… Nie wiedziałem, że mogę cię pragnąć, a to ty wydajesz się być moim marzeniem.
— Jak ładnie powiedziane — pochwaliła go ze śmiechem. — A jakiś cel?
— Sayuri… dzisiaj rano wytknęłaś mi, że kluczę dookoła jakiegoś tematu… Może teraz ty zdradź mi wprost, co się dzieje w tej ślicznej główce?
— Bo ja mam małe marzenie… A właściwie na trzeźwo to marzenie, a teraz cel — powiedziała.
Zrozumiał, że nie miała śmiałości o tym mówić na trzeźwo.
— Wydaje mi się, że teraz co najwyżej się zarumienię, a zazwyczaj pewnie nie wyjąkałabym tego na głos.
Patrzył na nią w oczekiwaniu. Jeżeli chciała czegokolwiek, da jej to. Nie widział innej możliwości, chciał spełnić każdą jej prośbę.
— Wiem z jakich powodów nie możemy za bardzo zmieniać pozycji.
Nawiązywała do tego, że to była najbezpieczniejsza pozycja, by piasek nie miał szans jej skrzywdzić. Cóż takiego mogło aż tak bardzo nie dawać jej spokoju, że o tym wspomniała? Na co dzień czuła się winna tamtemu zdarzeniu i nie pisnęła ani słówka. Czego mogła pragnąć?
— Ale chciałabym coś zrobić.
— Co?
— Żeby się dowiedzieć, musisz się rozebrać.
Usiadła i patrzyła na niego w oczekiwaniu. Gaara doszedł do wniosku, że sam doprowadził do tego stanu, że całkiem pozbyła się hamulców, więc był jej winny odrobiny szaleństwa. Co prawda dziwnie się czuł w tej sytuacji, gdy Sayuri obserwowała go tak uważnie, ale po chwili stał całkiem nagi przed nią. Sayuri patrzyła na niego z zachwytem i satysfakcją. Chyba miał bardzo podobne spojrzenie, gdy obserwował ją nagą.
— Jakieś jeszcze życzenia? — Pochylił się i pocałował ją, ale zaraz go odepchnęła.
— Teraz się połóż.
Posłusznie wykonał jej polecenie.
— A teraz nie myśl o mojej przyjemności, tylko o swojej.
— Jakby to było możliwe. — Zaśmiał się i patrzył na tę niezwykłą kobietę. Aktualnie może pijaną, ale prawdopodobnie to dało jej możliwość powiedzenia na głos, czego pragnęła.
— Zawsze zastanawiałam się… jakie to uczucie, wiesz? — Patrzyła wygłodniała na jego ciało. — Kiedy czujesz, że twój dotyk sprawia, że twój partner jest doprowadzony zaledwie muśnięciami do orgazmu.
Jeżeli miałby jakiekolwiek wątpliwości, co do jej stanu trzeźwości, teraz pozbyłby się ich. Nadal nie potrafiła mówić z taką swobodą o tym temacie. Uśmiechnął się i wiedział, że pozwoli jej na to. Jak mógłby nie pozwolić?
— Co cię powstrzymuje? — zachęcił ją. Spojrzała na niego zachwycona, że dostała pozwolenie. Zaśmiał się, ale szybko śmiech zmienił się w głośne westchnienie, gdy Sayuri przyssała się do jego piersi i wolnym, zmysłowym ruchem drażniła jego skórę.
Bogowie… ile jeszcze twarzy kryŁA przed nim? Poznał już ją w wielu sytuacjach. Poznał wiele jej stanów emocjonalnych. Poznał jej reakcję na wiele bodźców. Ale teraz… oto była przed nim, z miną, na której nie było choćby śladu niewinności i zawstydzenia swoimi potrzebami. Kolejna jej twarz. Ile jeszcze uda mu się poznać? Czy życie będzie dostatecznie długie, by pozwoliło mu zapoznać się z całą gamą jej bogatej osobowości?
Jego nerwy szalały, a niekontrolowane dreszcze wstrząsały nim z niesamowitą siłą. Oddziaływała na niego w sposób przez niego niepojęty. Kiedy językiem zataczała zmysłowe okręgi na jego brzuchu, siłą woli powstrzymywał się od natychmiastowego spuszczenia.
Spojrzała na niego z uśmiechem zwycięzcy. Zjechała ustami jeszcze niżej, by zadać ostateczny cios. Wyczuła napięcie, które powodował jej dotyk, ale nie była całkiem przygotowana na zadanie. Nigdy tego nie robiła. Może raz, ręką. Ale zaledwie kilka sekund było jej dane czuć się panią sytuacji. Co teraz zrobić? Nie chciała by doszedł jej na ręce. Niezbyt pewnie przejechała językiem wzdłuż członka, a dłońmi lekko ścisnęła jego jądra. Wyczuła wyraźne poruszenie zarówno wewnątrz penisa, jak i na całym ciele Gaary.
Podniosła nieco wzrok i widziała jego grymas. Zacisnął pięści na poduszce, które podarły się od jego dotyku. Szukał wzrokiem jej twarzy. Na widok jego miny poczuła niesamowitą dumę, że to ona go do tego doprowadziła, zaledwie dotykiem. Kilkoma muśnięciami zmusiła go do zachowania resztek kontroli. Z nieco mniejszym strachem wróciła do zadania. Wyczuła, że polubił, jak dotyka jego jąder, więc nie przerwała tego.
Zbliżyła swoje usta do główki i niezbyt pewnie przejechała po niej językiem. Usłyszała coś na kształt równoczesnego warknięcia i westchnienia, wydobywającego się z ust Gaary. Nie miała już zahamowań, włożyła go sobie do ust i… co dalej? Spróbowała nieco zassać, ale nie miała szans zrobić tego poprawnie, bo spuścił się w niej natychmiast. Była nieco zaskoczona, ale wszystko sprawnie przyjęła, choć grawitacja nie była jej sprzymierzeńcem w tej chwili i podniosła głowę. Patrzyła mu w oczy i z nieco zadziorną miną połknęła spermę. Miał tak zmieszany wzrok, jakby była doświadczoną, zbereźną kurtyzaną, a on jej klientem. Zbliżyła się do niego i wyszeptała:
— Wiele razy pytałeś mnie, czy chcę wiedzieć, jak smakuję.
Jego wzrok zrobił się dziwnie zaborczy, jakby w tej chwili zorientował się, że była jego. Przyciągnął ją do siebie i wpił się w jej usta z niesamowitą siłą, jakby chcąc dopełnić jakiejś pieczęci na jej wargach. Jakby właśnie zapewniał sobie akt własności na nią, jakby już nigdy nie miał wypuścić jej z rąk. A ona mu uległa, bo była tak szczęśliwa, że to zrobił. W końcu pocałunek musiał dobiec końca, nie mogli złapać oddechu. Sayuri nadal patrzyła na niego z tryumfem wypisanym na twarzy.
— Sayuri… jeżeli kiedykolwiek pomyślę sobie, że znam cię całkiem, proszę, z łaski swojej, spróbuj zdzielić mnie czymś w łeb.
Śmiała się w jego ramionach. Nagle poczuła się niesamowicie senna i ułożyła wygodniej na jego piersi. Zaczął wodzić ręką po jej plecach.
— Nigdy się tobą dostatecznie nie nacieszę. — Pocałował ją w czoło. — Nie myślałem nawet, jak intensywna może być miłość. Bogowie… mam wrażenie, jakbym miał ponownie wybuchnąć, ale tym z duszy.
— Całkiem przyjemne wrażenie, prawda? — Jej głos brzmiał niewyraźnie.
— Nawet bardzo — przyznał i już więcej się jej nie naprzykrzał, wiedząc, że Sayuri potrzebowała snu. Od zawsze traktował to jak przekleństwo, a od jakiegoś czasu też i błogosławieństwo. Przekleństwo, bo nie mogła razem z nim przeżywać nocy, a błogosławieństwo, bo dość szybko nauczył się pożytkować ten czas.

5 komentarzy:

  1. Co chwile włączam twojego bloga (już chyba mam go w najczęściej odwiedzanych), ale skomentuję dopiero jutro. Za późna godzina (tak nie śpię od soboty xD). Tak tylko piszę, żebyś wiedziała, że ja tu jestem zawsze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Omg! Jakie to było gorące. Już kiedyś to pisałam, ale powtórzę: w ff'kach, które czytam brakuję mi właśnie takich scen. Niby dziewczyny starają się przedstawiać relację dorosłych ludzi, ale nadal traktują sceny łóżkowe jako tabu. Chcą tego, czy nie, ale seks jest ważnym elementem każdego związku, kiedy jest się już aktywnym seksualnie. Wyczynem jest przedstawienie relacji w opowiadaniach nie jako rutyny, ale tego napięcia, które ciągle między nimi jest i wybucha na nowo. Jest kolejnym sposobem na przedstawienie ich miłości nie tylko tej duchowej, czystej, ale i cielesnej, zwierzęcej.

      Brawa, chylę czoło ^^

      Usuń
    2. To widzę, że nieźle sobie pofolgowałaś, skoro godzina szósta to dla Ciebie "późno", a nie "wcześnie" xD

      Z jednej strony miło mi, że jesteś "zawsze" ze mną, z drugiej to trochę niepokojące ;) Ale odrzucam racjonalność i jest mi tylko miło :P

      Może kiedyś zdecyduję się stworzyć jakiegoś bloga, gdzie wrzucę nieocenzurowaną przeze mnie wersję "Gosposi". Początkowo taki miałam plan, ale, pozwól że posłużę się Twoimi określeniami, wtedy miłości duchowej i czystej nie byłoby zbyt wiele, a ta cielesna i zwierzęca pojawiałaby się w każdym rozdziale, tak gdzieś do 40 xD Oceniłam, że to już byłoby zdecydowane wyczerpanie materiału, a każda kolejna scena tylko by irytowała, więc niczym cenzor rodem z PRL-u, wywalam i wywalam coraz więcej ;)

      Usuń
  2. Pod 'Przyjacielem' napisałam, że brakuje mi poczucia humoru Kankuro. Chyba kłamałam xD Nie tylko tego mi brakuje. Uwielbiam Twój sposób pisania, zwłaszcza w 'Gosposi'. Jest taki lekki, humorystyczny i nawet Gaara ma takie ludzkie oblicze, ale nadal wierze, że to Gaara. Ta scena jest bezbłędna! Rzadko czytam tak fajnie opisane pijackie dialogi x) Zazwyczaj idzie się na łatwizne i postaci czkają czy coś, a u Ciebie wierzę, że Sayuri jest pijana. No i oczywiście cieszy mnie zbereźna kurtyzana xD Nie waż mi się przerywać publikowania! :*

    Alba Longa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym czkaniem, to masz rację. Wydaje mi się, że są lepsze sposoby pokazania, że ktoś jest pijany. Nie wiem, czy sama temu podołałam (choć chciałabym wierzyć w Twoje słowa), ale to na pewno lepsze rozwiązanie niż "Gaara... hik!... Jak ja Cię... hik!... kocham!"

      Zbereźna kurtyzana musiała się w końcu pojawić ;)

      Na razie nie zamierzam przerywać wrzucania rozdziałów, więc spokojnie :)

      Usuń