sobota, 6 kwietnia 2019

Tylko przyjaciel – Rozdział 5

Gaara niepewnym krokiem wszedł do kuchni. Wczesnym porankiem zdał sobie sprawę, że zwykły rytm życia w posiadłości został nieco zakłócony przez późny powrót Temari i Kankuro. Kiedy przekroczył próg, zdał sobie sprawę, że przerwał im pospieszną wymianę zdań.
— Witam.
Odpowiedzieli mu tą samą uprzejmością. Zrozumiał wówczas, że oni zawsze starali się go tak traktować, tylko on nigdy nie zwracał na to uwagi i każdą formę grzeczności uważał za głupotę. Zasiedli przy stole i przez wiele długich chwil jedynym odgłosem był szczęk sztućców.
— Gaara... — zaczęła niepewnie Temari.
Dostrzegł, że Kankuro uniósł wzrok znad talerza i spoglądał na niego.
— Tak?
— Chyba widzieliśmy cię, jak wracaliśmy od Kido.
Wiedział, jak wiele Temari wkładała wysiłku, by jej głos brzmiał swobodnie. Jakby miało być to zwykłe pytanie, w zwykłej rodzinie, do zwykłego brata.
— Też was widziałem. — On z kolei silił się na choćby nieco bardziej ożywiony ton. Zazwyczaj kiedy z nimi rozmawiał, jego ton był niezwykle spokojny i... jakby oschły. Skoro oni się starali, on chyba też powinien.
— Kim była ta dziewczyna? — Wyraz twarzy Kankuro wskazywał na najwyższe zainteresowanie.
Gaara powstrzymał się, by nie spojrzeć na niego zdziwionym wzrokiem. To pierwszy raz, kiedy z ust któregokolwiek z nich cokolwiek zabrzmiało naturalnie.
— Sayuri.
Tym razem wyglądało na to, że oboje nie byli zadowoleni z niedostatecznie obszernej odpowiedzi. No a czy można im się dziwić? Tyle lat ich najmłodszy brat nie przejawiał choćby cienia ludzkich odruchów, a tu nagle, ni stąd, ni zowąd siedział o piątej nad ranem pod domem i niezwykle żywo dyskutował z jakąś dziewczyną.
— Ale kto to? — drążył lalkarz, zapominając o tym, do kogo kierował te bezczelnie naruszające prywatność pytanie.
— Z tego co zrozumiałem medic-ninja i sensor z rangą chuunina.
Gaara dość opacznie zrozumiał pytanie brata, czym wywołał nikły uśmiech na zarówno jego, jak i siostry twarzy. Spojrzał na nich zdumiony, jeszcze nigdy ich zachowanie przy nim nie było tak naturalne, jak właśnie w tej chwili.
— Chyba Kankuro chodziło o to jak ją spotkałeś — wyjaśniła Temari, z trudem powstrzymując śmiech.
— Spotkałem ją kilka miesięcy wcześniej — zaczął niepewnie. Rodzeństwo skinęło głowami i wszyscy zapomnieli o jedzeniu. Gaara czuł się nieswojo. Jeszcze nigdy nie był w centrum tego typu zainteresowania. To było... niezwykłe. — Wpadliśmy na siebie — kontynuował nadal niepewnym tonem. — Miała dużo rzeczy w rękach, które wypadły — Jakie to trudne! Nigdy nie zdawał sobie sprawy, że to wszystko na co czekał, o czym marzył, mogło być tak niesamowicie ciężkie. Bo przecież pragnął również z nimi nawiązać jakiś głębszy kontakt. I choć właśnie teraz się to odbywało, był na to całkiem nieprzygotowany. — Pomogłem jej pozbierać i zanieść do domu. Kilka tygodni wcześniej, jak wracałem z treningu, znowu na siebie wpadliśmy, a ona szukała kota. A dzisiaj... — Zawahał się. Co miał powiedzieć? Przecież nie streści im całego wieczoru. — Rozmawialiśmy.
— A-aha... — wyjąkała Temari i zakryła usta dłonią, zresztą lalkarz bezwiednie powtórzył jej gest.
— Badała mnie przed egzaminem — dodał jeszcze, przypominając sobie tę informację.
Temari wówczas wręcz wypadła z krzesła i pospiesznie ruszyła do dzbanka z wodą, całą siłą woli powstrzymując śmiech. Lalkarz był w gorszej sytuacji i nie zdążył się opanować. Ryknął śmiechem, opierając się o krzesło. Gaara patrzył na ich reakcję, będąc w stanie absolutnego szoku. Nie spodziewał się, by byli w stanie do tego stopnia się przy nim rozluźnić. Temari odwróciła się w stronę braci i otarła łzy.
— T-to całkiem wiele wyjaśnia — wydusiła w końcu i parsknęła śmiechem.
Gaara patrzył uważnie to na jedno, to na drugie i nie rozumiał ich zachowania. Co prawda napięcie, jakie między nimi od zawsze się wyczuwało, opadło gwałtownie, ale on nie rozumiał dlaczego jego słowa wprawiły ich w taką wesołość.
— Przestań, Temari — poprosił Kankuro, próbując doprowadzić się do porządku.
— Więc ta... Sayuri, tak? — Temari podjęła kolejną próbę dowiedzenia się czegoś.
Gaara skinął głową na znak, że nie przekręciła imienia dziewczyny.
— Więc ona... nie wiem... jest w twoim wieku?
— Nie wiem.
— Ma kota? — Kankuro z nieco rozbawionym wyrazem twarzy próbował potwierdzić choćby jedną rzecz, której się dowiedzieli na jej temat.
Gaara skinął głową.
— No a... co niosła wtedy, jak ją pierwszy raz spotkałeś?
Gaara już miał skwitować wypowiedź Temari wzruszeniem ramion, kiedy przypomniał sobie.
— Zioła.
— Zioła? — Temari siliła się na powagę — A po co jej zioła? Stosuje je do leczenia?
— Nie wiem. — Nie rozumiejąc niczego, obserwował, jak jego rodzeństwo po raz kolejny wybuchło zgodnym śmiechem.
— Koniec przesłuchania — stwierdziła Temari, zrozumiawszy, że niczego więcej się nie dowiedzą. — Przepraszam, że byliśmy tak wścibscy.
Gaara wzruszył ramionami i z niedowierzaniem spostrzegł, że uśmiechali się do niego przyjaźnie. Spróbował odwzajemnić gest i powrócił do jedzenia. Kiedy skończył, jak zwykle podziękował Temari i ruszył do swojego pokoju, rozkoszując się świadomością, że był to pierwszy posiłek podczas którego nie towarzyszyła im cisza i żadne z nich nie było tak spięte jak zazwyczaj. Cóż z tego, że nie rozumiał absolutnie nic. Najważniejsze, że powstała cieniutka nić porozumienia między nimi.

***

Gwiazdy świeciły wyjątkowo jasno na niebie, jednak czerwonowłosy shinobi tej nocy ich nie dostrzegał. Z nikłym uśmiechem na ustach patrzył niewidzącym wzrokiem w nieistniejący punkt. Tej nocy nie walczył. Tej nocy wygrał, nawet nie podejmując walki. Był przyjemnie rozbudzony, gdy jego myśli krążyły wokół Sayuri. Nigdy by nie przypuszczał, że relacja z drugim człowiekiem mogła dać tak błogi spokój. Że mogła tak ciepło rozgrzewać człowieka.
Nieświadomie przejechał dłonią po włosach i rozłożył się wygodniej na ramie okiennej. Z nieco mniejszym niepokojem myślał o swojej przyszłości. Już nie rozmyślał przez całą noc o poddaniu się woli Shukaku. Nie, już nie. Bo w końcu, po wielu miesiącach wysiłku, zyskał tę pierwszą, niezwykle cenną więź. Tę najtrudniejszą do zdobycia. Nie był oczywiście niepoprawnym marzycielem i nie sądził, by nagle wszystko miało ulec diametralnej poprawie, ale... widział w końcu rezultaty swoich starań.
Sayuri... jak wiele dla niego zrobiła i chyba nie była tego świadoma. Bo po prostu nie była w stanie go zrozumieć. Nie potrafiła wyobrazić sobie, ile dla niego znaczyła choćby minuta krótkiej rozmowy z kimkolwiek.
Uśmiechnął się pod nosem i przez całą noc rozkoszował się pierwszym w jego życiu sukcesem.

***

Sayuri nie sądziła, że wieści w Sunie tak szybko się rozchodzą. Minęło zaledwie parę godzin od kiedy odważyła się bronić Gaary, a już czekała ją niezbyt miła niespodzianka. Gdy doszła do ludzi, z którymi zmuszona była wykonać misję, wszyscy patrzyli na nią z wyraźną rezerwą. Na początku nie skojarzyła tych dwóch faktów. Dopiero po kilku godzinach wspólnej wędrówki zrozumiała. Pozostali szeptali między sobą i patrzyli na nią z wyczuwalnym napięciem i strachem. O co może im chodzić? myślała z początku naiwnie. Dopiero kiedy, przez czysty przypadek, usłyszała fragment rozmowy, zrozumiała.
— ... pewien?
— A czego tu nie być pewnym? Najpierw jak wariatka go broniła, a później ten potwór zaatakował Masaru i jego znajomych.
— Ale przecież słyszałem o niej. Nic jej z nim nigdy nie łączyło. Poza tym... po co miałaby w ogóle z nim rozmawiać?
— Nie wiem... Może po prostu chce wykorzystać jego moc do własnych celów.
Sayuri odeszła stamtąd szybkim krokiem. Była zszokowana. Dlaczego oni...? Znaczy... czy mogła się spodziewać czegoś innego? Ale... ich zarzuty powinny być przynajmniej logiczne! Do czego niby miałaby wykorzystać jego moc?! I nagle spłynęła na nią gorzka prawda. To strach nie pozwalał mieszkańcom otworzyć oczu. Przez strach wobec Gaary nawet największy dowód jego zmiany potraktują (w najlepszym wypadku) podejrzliwie. Poza tym... skoro już teraz traktują ją z takim dystansem, to co będzie później? Ale na co ona w ogóle narzekała? Kiedy uświadomiła sobie, że słysząc tylko jedną i to w dodatku niezbyt gniewną czy nasączoną nienawiścią wypowiedź, czuła się tragicznie, to jak Gaara musiał się czuć przez te wszystkie lata?
Kiedy misja dobiegła końca, odczuwała niesamowite zmęczenie. Te kilka nieprzespanych nocy dały jej się mocno we znaki i jedyne o czym marzyła, to zwalić się bezwładnie na łóżku i przespać kilka następnych tygodni.
Kierowała się w stronę domu, gdy wyczuła chakrę Gaary dobiegającą z miejsca jego treningu. Stanęła pośrodku pustej o tej porze uliczce niezdecydowana. Z jednej strony marzyła o śnie, ale z drugiej... te kilka dni niemal jawnej wrogości wytworzyło u niej silną potrzebę bycia akceptowaną. Ze zdumieniem zrozumiała o czym właśnie pomyślała. Bogowie... jak on zdołał przeżyć te wszystkie lata?
Powoli szła w stronę chłopaka. Chociaż mogło się wydawać, że żałowała swojej decyzji, wcale tak nie było. Doskonale wiedziała, że gdyby nie zareagowała, jak zareagowała, wyrzuty sumienia już chyba nigdy by jej nie opuściły. A to, że prawdopodobnie straci swoich znajomych? Zatrzymała się w półkroku. Dotarło do niej, że zawsze mówiła o nich właśnie znajomi nie koledzy czy przyjaciele. Nie wiedziała dlaczego ta myśl nagle tak ją uderzyła. Jej mózg nie był w stanie pracować na zwykłych obrotach i miała jedynie niejasne poczucie, że ten niuans coś znaczył, ale postanowiła roztrząsnąć tę sprawę kiedy indziej, gdy w końcu pozwoli sobie na taki luksus, jak odpoczynek.
Ledwo powłócząc nogami stanęła niemal u celu i znieruchomiała. Jej ciało zareagowało instynktownie. Wycofała się w miejsce, skąd nikt nie mógłby jej dostrzec i z mocno bijącym sercem czuła jak adrenalina pomieszana ze strachem toczyła się w jej żyłach. Trening Gaary z całą pewnością mógł odebrać mowę najodważniejszym shinobi, a co dopiero niepewnej swych zdolności dziewczynie. Po dłuższej chwili jej oddech powrócił do normalnego rytmu i była w stanie opanować drżenie ciała. Wychyliła się z bezpiecznej kryjówki i już z zimną krwią przyglądała się poczynaniom Gaary.
Ogromne ilości piasku przetaczały się, mieniąc w blasku gwiazd, raz wznosząc, raz opadając dookoła chłopaka. Raz po raz dostrzegała jak ogromne bloki skalne zmieniają się w sypki piasek, tylko po to, by po chwili ponownie stać się zwartą skałą. Jak zahipnotyzowana patrzyła na jego przytłaczającą potęgę. Jeśli tak wyglądał jego zwykły trening, to co był w stanie zrobić, gdyby walczył na poważnie? Sayuri nagle poczuła się całkiem mała i bezbronna. Dojmujące poczucie niższości nie chciało jej opuścić. Przecież w porównaniu z nim ona jest zerem, nic nie znaczącym ziarenkiem piasku w jego władaniu. I... jak ktoś taki jak on mógł przegrać? Nie wliczała w swoje kalkulacje oczywiście mocy Shukaku, której również mógł użyć. Taka potęga po prostu ją przytłoczyła. I on... on z nią rozmawiał, jak równy z równym? Zwierzał?
Próbowała się opanować. Dotarło do niej w końcu, że to strach przed jego mocą podsuwał tego typu myśli. Przecież już dawno (zanim jeszcze go poznała) doszła do wniosku, że należy rozróżnić shinobi, jako człowieka i shinobi, jako narzędzie służące do walki. Tylko ludzie o tym zapominają i nie potrafią rozgraniczyć. Ale czy w obecnej sytuacji ona potrafiła?
Jeszcze raz na niego zerknęła i ten widok nieco uspokoił jej oszalałe myśli. Gaara dysząc ciężko, uklęknął na jedno kolano, a piasek opadł z cichym szelestem. Choć to nieco śmieszne, Sayuri dopiero wówczas była w stanie określić go jako człowieka. Ale... czy po takiej dawce jego potęgi ktokolwiek nie miałby wątpliwości? Uspokoiła się całkiem i gdy chłopak już się podnosił, prawdopodobnie chcąc kontynuować trening, podeszła do niego.
— Widzę, że nieźle sobie dokazujesz.
Gaara odwrócił się w stronę Sayuri i nieco zaniepokoił. Zdawał sobie sprawę, że nigdy nie widziała choćby części jego mocy, a co dopiero teraz, kiedy tak obrósł w siłę (tego typu myśli nie wynikały z samouwielbienia, po prostu widział już widoczne rezultaty morderczych treningów), więc jego obawy miały dość mocne podstawy. Jednak jedno spojrzenie w jej błyszczące, roześmiane oczy wystarczyło, by przestał się zadręczać. Odwzajemnił uśmiech i z radością pomyślał, że skoro przyszła tu tak późno, oznaczało to, że pierwsze kroki, jakie postawiła po skończonej misji, skierowała ku niemu.
— Przynajmniej próbuję. — Z niezwykłą jak na niego łatwością wpadł w jej wesoły ton rozmowy.
— Znajdziesz czas na przerwę czy raczej nie chcesz, żebym ci przeszkadzała?
— Już i tak za chwilę miałem kończyć.
Wzruszył ramionami i usiadł na najbliższej skale, Sayuri podążyła w ślad za nim. Jak łatwo przychodzą takie drobne kłamstwa pomyślał w duchu. Dawniej coś takiego nawet nie przyszłoby mu do głowy. Ale teraz zdał sobie sprawę, że bez takich właśnie nieistotnych kłamstewek życie byłoby o wiele cięższe. Powrócił myślami do ich drugiego spotkania, wtedy to ona go okłamała i chyba z podobnego powodu. Po prostu tak było łatwiej utrzymać relacje.
— Zauważyłeś, że zawsze spotykamy się w nocy?
— Tak... Ale chyba nie ma potrzeby szukać w tym jakiegoś ukrytego przekazu.
— Czy ja wiem? — Sayuri oparła się łokciami o skałę i w pozycji półleżącej spojrzała starym zwyczajem na gwiazdy. — Gdzieś, kiedyś słyszałam, że noc sprzyja zwierzeniom i większej otwartości ludzi. Jakby ciemność wyzwalała w ludziach śmiałość.
— Może to i racja? — Przeszło mu przez myśl, że wiele mądrości zostało zawartej w tych z pozoru nierozsądnych słowach. Czy w biały dzień zdobyłby się na odwagę i zwierzył dziewczynie jak kilka dni wcześniej? I czy ona z taką łatwością dzieliłaby się z nim swoimi przemyśleniami? Nie był tego taki pewien. — Jak misja? — Spojrzał na nią uważnie i dostrzegł wyraźne ślady zmęczenia, ale czy to tylko to? Wyglądała na zniechęconą. Ale dlaczego?
— Nie wiem. — Wzruszyła ramionami. — Po prostu tego nie lubię. Ale jeśli masz na myśli czy została wykonana, to tak — dodała z uśmiechem.
Ale czy nie był on nieco wymuszony? Tak i Gaara natychmiast to dostrzegł. Przez ułamek sekundy rozważał kwestię roztrząsania tego, ale zrezygnował. Najwidoczniej miała swoje powody, by ukrywać przed nim swoje złe samopoczucie. Zdecydował się zareagować w sposób neutralny, dający jej możliwość wyboru. Zapewne jeśli będzie chciała coś dodać, zrobi to.
— Chyba nie jesteś nią zachwycona.
— Tak, raczej tak. — Sayuri westchnęła cicho — Poza tym... mam już trochę dosyć swoich słabości
Spojrzał na nią pytająco, a ona dodała:
— Jak już ci narzekałam, mam mały zasób chakry, a i dalekie wędrówki męczą mnie fizycznie.
— Chyba każdy ma jakąś słabość.
— I ty ośmielasz się to mówić? — Sayuri posłała mu rozbawione spojrzenie.
— Jestem beznadziejny w taijutsu — odparł.
— I jeszcze może powiesz mi, że kiedykolwiek byłeś zmuszony go użyć? — Uniosła brwi z karcącą miną.
Uśmiechnął się pod nosem na ten widok.
— Nie. Ale jeśli ktoś zapieczętuje mój piasek, jestem bezbronny — dodał po chwili zastanowienia.
Sayuri zrozumiała jego zawahanie. Nie powinien nikomu ufać w kwestii wyjawiania swoich gorszych stron. Ilu żądnych jego krwi ludzi kryło się w Sunie, tego chyba nikt nie potrafiłby zliczyć.
— To chyba powinieneś trenować właśnie to — stwierdziła, ale zaraz potem zreflektowała się. — Tylko... nie możesz zniwelować tej obrony, nie?
— Nie wiem... — powiedział i zastanowił się. Czy teraz, po wielu miesiącach ciężkich treningów nie opanował o wiele lepiej kontroli nad piaskiem? Prawdopodobnie istniał cień szansy, że byłby w stanie zablokować ingerencję jego obrony do minimum. — Może jest to możliwe.
— To teraz znajdziemy ci nauczyciela i z głowy.
— I problem rozwiązany.
— Pokaż.
Nie zrozumiał, co mogła mieć na myśli, więc patrzył na nią zdumiony.
— Jeśli jesteś tak beznadziejny, jak dajesz mi do zrozumienia, to może nie padnę po pierwszym ciosie.
Gaara zrozumiał jej niepewny ton. To oczywiste, że nikt o zdrowych zmysłach nie zaproponowałby mu sparingu. Patrzył na nią osłupiały.
— Nawet jeśli nic z tego nie wyjdzie będziesz przynajmniej wiedział, czy możesz powstrzymać obronę.
— Jesteś pewna? — Jego głos nagle zabrzmiał niezwykle poważnie. — Ufasz mi na tyle?
— Ja... — Sayuri zawahała się, rozumiejąc nagle powagę sytuacji. — Tak — odpowiedziała stanowczym głosem, a po chwili Gaara dostrzegł w jej oczach wesołe ogniki. — W ostateczności zniknę stąd jak rasowy tchórz.
Gaara powoli wstał z głazu i patrzył na nią w oczekiwaniu.
— Jeśli czekasz na jakieś wskazówki, to jesteś naprawdę naiwny. No ale sprawdźmy.
Sparing nie był może ostry, a z pewnością ze strony chłopaka i to z dwóch powodów. Przede wszystkim przez pierwsze kilka chwil nie mógł zdobyć się na próbę ataku. Oczami wyobraźni już widział, jak przez przypadek trafia ją zdecydowanie zbyt mocno, lecz nagle zrozumiał, że nawet gdyby chciał, nie potrafiłby jej dosięgnąć. Cóż... mając w pamięci chwile walki z Rockiem Lee, doskonale wiedział, że nie miał przed sobą mistrza taijutsu, ale też zdawał sobie sprawę, że dziewczyna jest na zwykłym poziomie przeciętnego shinobi, który na chwilę obecną był dla niego nieosiągalny. Poza tym... jej ruchy były niezwykle szybkie i zwinne. Ciosy absolutnie nie zwalały z nóg, były najzwyczajniej w świecie słabe, ale prędkość i płynność mogły wprawić wielu w osłupienie.
Wiele razy w jej oczach dostrzegał niedowierzanie. Chyba w końcu uwierzyła w jego słowa i zrozumiała, że naprawdę w tym polu nie miał się absolutnie czym popisać. Przez ułamek sekundy poczuł niesamowity wstyd, że właśnie odsłonił przed nią swą słabość, którą skrzętnie ukrywał przed światem, ale potem zmienił zdanie. Był jej naprawdę wdzięczny, że przełamała swój strach przed walką z nim i swoją postawą dała mu do zrozumienia, że była w stanie mu zaufać.
Sayuri z kolei dość nieudolnie maskowała swoje zdumienie. Po kilku chwilach zrozumiała, że jego słowa wcale nie były powiedziane na wyrost. I choć nieco się tego wstydziła, poczuła niesamowitą ulgę. Nagle dostrzegła rysę na jego potędze i strach przed jego mocą nieco zmalał. Oczywiście wcześniej miała rację, że raczej niewiele osób byłoby w stanie zmusić go do tego typu walki, ale sama świadomość, że ktoś taki jak on miał słabe strony, była pocieszająca. Z nieco mniejszym przerażeniem pomyślała o tym, że kiedyś znowu przyjdzie odwiedzić go podczas treningu. I być może za którymś razem na widok jego mocy nie poczuje nawet najlżejszego ukłucia niepokoju. Tak, to chyba możliwe. W końcu... czy z każdym ich spotkaniem nie udowadniał jej, że już nikomu nie zagraża?
I właściwie, gdyby nie ostatnie chwile ich sparingu, można byłoby uznać go za całkowity sukces obu stron, lecz w ostatnich sekundach zdarzyło się coś nieoczekiwanego. Oboje byli równie zaskoczeni. Gaara, który ani przez chwilę nie był bliski dosięgnięcia jej, w końcu ją trafił. Jego ciosy, choć oczywiście nieprecyzyjne, wolne i raczej pozbawione jakiegokolwiek stylu i wyczucia były dość mocne. Trafił ją w brzuch, czego nie mógł zrozumieć. Sayuriz cichym jękiem wylądowała na ziemi, a z jej ust ciekła strużka krwi. Gaara przestraszył się nie na żarty. Był pewny, że teraz dziewczyna już nie będzie tak chętna, by mu zaufać. Z niepokojem patrzył na jej reakcję i zdumiał się.
Sayuri na początku była równie zdumiona, lecz otarłszy krew, zachichotała cicho. W końcu spojrzała na niego, a widząc jego niezwykle zatroskaną i speszoną minę, zaśmiała się jeszcze głośniej.
— I widzisz co ja mam ze swoim ciałem? — Podniosła się i otrzepała z piasku. — Nie wiem czy ty to w ogóle jeszcze wyczuwasz, ale przy każdym trochę dalszym uniku, uskoku zużywa się chakrę, nie?
Gaara skinął niepewnie głową i patrzył na nią w oczekiwaniu.
— A moja się właśnie całkiem skończyła, zanim zdążyłam uciec przed twoim ciosem.
— Słucham? — wyjąkał mocno zdumiony. Wiedział, że pokłady chakry różniły się między ludźmi, że różne było również tempo jej zużywania, ale chyba nigdy nie słyszał, by tak nagle i raptownie komuś się skończyła.
— I ty się dziwisz, że powątpiewam w swoje umiejętności — zaśmiała się i w zasadzie już nie wstydziła. Skoro odsłonił swoją słabość przed nią, to tym bardziej ją zrozumie. — Widzisz... po każdej misji przez jakiś czas powinnam się regenerować. Tylko nie przypuszczałam, że taijutsu może zużywać tyle chakry... I poza tym od ostatniego spotkania raczej nie zdążyłam się wyspać, a wbrew pozorom zmęczenie fizyczne również wpływa na stopień zużycia chakry. — Ziewnęła potężnie. — Chyba nie ma co ukrywać, że rozpaczliwie wręcz potrzebuję snu.
— Odprowadzę cię — zaproponował Gaara, a Sayuri chętnie na to przystała.
— Jak to dobrze, że wiesz gdzie mieszkam. — Jak zwykle w jej tonie kryła się wesoła nuta. — Jak gdzieś po drodze padnę, położysz mnie na progu i będzie spokój.
— Zamarzłabyś — zauważył z uśmiechem.
— Ale bym się wyspała. — Wzruszyła beztrosko ramionami.
Przez całą wędrówkę z obrzeży wioski do domu dziewczyny prowadzili luźną, swobodną rozmowę. Dla obojga była to całkiem miła odskocznia od rzeczywistości. W końcu doszli do jej mieszkania.
— Mam wrażenie, że jutro nie będę się do niczego nadawała, ale nie licz na to, że tak szybko się mnie pozbędziesz — powiedziała ze śmiechem.
Gaara posłał jej wyjątkowo ciepłe spojrzenie. Jak długo czekał na tego typu relację? Jak długo czekał, by usłyszeć z ust kogokolwiek podobne słowa?
— Albo może i jutro już dojdę do siebie? Niczego nie obiecuję, ale wiedz, że wszędzie cię znajdę. — Uśmiechnęła się, otwierając drzwi.
— Możesz być pewna, że będę czekał — powiedział i ze zdziwieniem zauważył, że zawahała się w progu domu.
— Wiesz, chyba w końcu powinnam cię zaprosić, ale...
— Widzę, że jesteś wykończona — przerwał jej. Ale... Bogowie! Jakie to było wspaniałe uczucie. Napawał się świadomością, że była skłonna wpuścić go do domu.
— Świetnie. — Odetchnęła z ulgą — To chyba byłoby niestosowne zasnąć w połowie rozmowy. Coś tak czuję, że nie byłby to najlepszy przykład dobrego gospodarza. — Wymienili wesołe uśmiechy. — Do zobaczenia!
Gaara odszedł stamtąd niezwykle z siebie zadowolony. Rozmowa z Sayuri nie sprawiała mu już żadnych problemów. Wesoły ton i drobne żarty również potrafiły wyjść z jego ust i ponadto umocnił jej przekonanie, że mogła mu zaufać. Gdyby tylko wiedział jakimi sposobami można pozbyć się nadmiaru energii, poza treningiem, z pewnością uczyniłby to teraz. Ale skoro nigdy nie nauczył się tych sposobów w dobrym nastroju i z niezwykle optymistycznymi myślami, wrócił w stałe miejsce ćwiczeń.

4 komentarze:

  1. Znowu spóźnienie, ale tym razem mniejsze! Poprawiam sie x) Rozbawiła mnie ta scena rozmowy rodzeństwa. Będzie mi trochę brakowało tego poczucia humoru Kankuro z 'Gosposi', ale rozumiem że w tym ff to takie postaci drugo, a może i trzecioplanowe. Chyba nigdy nie będę miała dość Twoich scen z Sayuri i Gaarą #__# Są takie urocze :3

    Alba Longa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety pisałam już, że poza "Gosposią", postaci oboczne nie istnieją :(

      Usuń
  2. Rozbroiła mnie scena z rodzeństwem Gaary. Uświadomili sobie, że chłopak dojrzewa i nawet jego zaczyna interesować przeciwna płeć, choć jeszcze sam nie jest do końca tego świadom. Te przedstawienie Gaary wydaję się mi bliższe, bardziej ludzkie, kiedy zwracasz uwagę na jego wady, niedoskonałości. Ogromny plusik.

    Lecę dalej. Buziaki~

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawy kontrast - Gaara w rozmowie z rodzeństwem jest lakoniczny jak gdyby mówienie go męczyło (albo raczej nie wiedział co powiedzieć). Z Sayuri się trochę zagalopował, podpowiada jak można go pokonać. "Możesz być pewna, że będę czekał" - Kawaii :D

    OdpowiedzUsuń