sobota, 10 sierpnia 2019

Opiekun – Rozdział 6

Gaara skończył już dwanaście lat i Kazekage w końcu uznał, że należy postawić przed nim zadania. W tym celu została stworzona drużyna z dzieci Czwartego.
Kiedy Gaara usłyszał o tym, przeraził się. Jakoś nigdy nie wybiegał za bardzo myślami poza Sunę. A teraz… Teraz Sayuri zostanie bez niego. Nie mógł sprzeciwić się woli ojca, więc po usłyszeniu, że wraz z Bakim, który miał odgrywać rolę senseia, wyruszają następnego dnia na misję, udał się czym prędzej do domu dziewczynki.
Próbował otworzyć drzwi, ale nie dał rady. Przez chwilę był zdziwiony tym zjawiskiem, ale zaraz uśmiechnął się pod nosem. Sayuri słuchała się go i nauczyła zamykać drzwi na zamek. Mógł wykreślić jeden z powodów do zmartwień.
Otworzył drzwi kluczem i przekroczył próg. Z czasem wspólnie wybierali jakieś małe ozdoby i pomieszczenia były choć odrobinę przyjemniejsze.
— Sayuri! — zawołał, zdejmując buty.
— Jestem w kuchni!
Usłyszał jej radosny głos. Po chwili stanął przy kuchennych drzwiach i parsknął śmiechem na widok Sayuri umazanej w mące. Chyba próbowała zrobić jakieś ciasto. Miała otwartą książkę z przepisami i tworząc dookoła siebie chaos, przygotowywała przekąskę. Odwróciła się w jego kierunku, a ogromna kitka na czubku jej głowy przez chwilę przysłoniła jej twarz. Kiedy zgarnęła włosy ręką ubrudzoną mąką, na twarzy powstało kilka białych śladów.
— Myślisz, że jajka są bardzo potrzebne?
— Do ciasta raczej bardzo — odparł i podszedł do niej. Zabrał chusteczkę i starł z jej twarzy mąkę. Zachichotała i nie oponowała przed jego troską. — Jak chciałaś zrobić ciasto bez jajek?
— No bo to daje się tylko po to, żeby było mokre, nie?
A więc tak to sobie wytłumaczyła...
— Jak dam wodę, to wyjdzie na to samo.
— Nie wyjdzie na to samo. — Gaara patrzył na nią rozbawiony. — Jeżeli jakimś cudem nie spali się na wiór, to raczej nie będzie nadawało się do jedzenia.
— Naprawdę? — Wyglądała na zasmuconą, ale zaraz odzyskała humor. — To poszukam jakiegoś przepisu bez jajek! — Z wielkim entuzjazmem dopadła do książki przy okazji brudząc wszystko dookoła.
Bogowie… jak ona sobie poradzi? Zamarł, kiedy dotarło do niego, że to nie był zwykły wieczór. To czas na pożegnanie. Z ciężkim sercem usiadł przy malutkim stoliczku, przy którym zazwyczaj jedli.
— Sayuri… chodź tutaj.
Dziewczynka odwróciła się do niego z uśmiechem, ale widząc jego minę, spoważniała. Powoli podeszła do stołu i posłusznie usiadła naprzeciw niego.
— Wiesz co to znaczy bycie shinobi?
— Oczywiście!
— Jak shinobi zarabia?
— Musi chodzić na misje dla dobra wioski.
— Ja stałem się dzisiaj shinobi, Sayuri.
Początkowo skinęła głową i wyraźnie się rozpogodziła, ale dość szybko połączyła fakty.
— Musisz iść na misję — wyszeptała drżącym tonem.
— Nie wiem, jak długo mnie nie bę… — Nie dała mu dokończyć. Szybko wdrapała się na jego kolana i wtuliła w niego, wybuchając szlochem. Gaara uspokajająco przejeżdżał dłonią po jej plecach. — Sayuri… Postaram się wrócić tak szybko, jak tylko będzie to możliwe.
— Ale wrócisz? — Oderwała się od niego i patrzyła mu w oczy. Była zapłakana, trochę zasmarkana i cała od mąki. Z lekkim rozbawieniem przyjął, że jego czarny strój był ozdobiony białymi plamami.
— Oczywiście, że wrócę.
— I nic ci się nie stanie?
— Na pewno nic mi nie będzie. — Tego był pewien. Jeszcze nie znalazł się nikt, kto byłby w stanie przebić się przez jego obronę. Sayuri nie wyglądała na do końca przekonaną, że da sobie radę na misji. Parsknął śmiechem, widząc tę minę. — Obiecuję, że wszystko będzie dobrze. Ale ty też mi musisz parę rzeczy obiecać.
— Co?
— Bardzo dobrze, że zaczęłaś zamykać drzwi — pochwalił ją i potargał po włosach. — Od jutra ten dom będzie pod twoją opieką, aż do mojego powrotu. Musisz zamykać drzwi za każdym razem, kiedy będziesz wychodzić i wchodzić. Zapamiętasz?
Sayuri skinęła głową.
— Gdzie masz klucz?
Wyciągnęła spod płaszcza przeciwko piaskowi sznurek, na końcu którego przymocowany był ten przedmiot.
— Bardzo dobrze. Potrafisz już robić sobie śniadania, prawda?
— Pewnie!
— Obiadów sama sobie nie gotuj — upomniał ją. — Nie próbuj piec. Nie dotykaj kuchenki, rozumiesz?
Dziewczynka znowu skinęła głową.
— Na obiady możesz chodzić codziennie do jakiejś restauracji. — Przytrzymał ją pod ramionami i przeniósł na podłogę. Sam zszedł z krzesła. Sayuri automatycznie chwyciła jego rękę i razem poszli do salonu. Gaara odsunął trochę kanapę. Pod nią zrobił sprytną skrytkę, gdzie chował pieniądze dziewczynki. Wyciągnął kasetkę i dość sporą część środków wyjął. Potem odstawił kanapę na miejsce i razem z Sayuri zasiedli na niej. Pieniądze położył na stole. — Nie wiem, ile mnie nie będzie. Może tylko kilka dni, a może miesiąc... Raczej krócej — szybko ją uspokoił, dostrzegłszy jej minę. — Ale na wszelki wypadek zostawię więcej. Gdyby ci zabrakło, zabierz stamtąd. To Sayuri… ile może kosztować…
I wspólnie odkładali określone kwoty na codzienne obiady. Poukładali wszystko na trzydzieści stosików. Na każdy dzień miała określoną ilość na jedzenie, obiad w restauracji i małą część na jakieś drobiazgi. Mimo to pouczał ją, że powinna raczej wydać wszystko na jedzenie, a resztę odkładać. Pieniądze schowali do szafki.
— Będziesz pamiętać?
— Będę.
— To zobacz… — Wyciągnął z kieszeni prawie wszystkie pieniądze, jakie trzymał w posiadłości. Było tego sporo, a Sayuri aż otworzyła usta. — To schowamy do tej szuflady. — Kluczem przekręcił zamek i wrzucił tam pieniądze. Zamknął i podał dziewczynce klucz. — Schowaj go gdzieś indziej.
— Ale skoro wrócisz… — Smutek przedarł się przez jej zdumienie i patrzyła na niego ze łzami w oczach.
— To jest na wszelki wypadek, Sayuri. — Gaara uśmiechnął się uspokajająco. — Musisz być teraz dzielna. Na pewno dasz sobie radę, prawda?

***

Misja Gaary nie wymagała na szczęście jakiś specjalnie długich przygotowań. Wykonanie było banalnie proste, tylko odległość mu przeszkadzała. Przez tę irytującą potrzebę snu jego rodzeństwa i Bakiego, spędzili w drodze w jedną stronę całe trzy dni. Codziennie zamartwiał się w duchu jak też Sayuri sobie radziła, ale nie mógł w kółko wałkować, czy wszystko jej przekazał.
Na pewno wszystko powiedział? A co jeśli… Odpychał od siebie najmroczniejsze myśli na bok. Na pewno żyła. Chyba ojciec nie byłby tak okrutny, by zabić dziewięcioletnią dziewczynkę tylko po to, by go dręczyć. Gdyby jednak to zrobił… Z Suny nie zostałby kamień na kamieniu.
Jego wewnętrzne rozterki zostały zagłuszone, gdy dostali się do celu. Obecność Sayuri przez te lata odcisnęła na nim piętno i potrzeba, konieczność złożenia kolejnych ludzi w ofierze swoim instynktom, matce i Shukaku, została nieco zatarta. Teraz w jego życiu była osoba, o którą mógł dbać i to ona powoli stawała się filarem jego życia. Ale najwidoczniej nadal zbyt kruchym, by utrzymać w ryzach jego szaleństwo.
Z momentem, w którym wpadli i zostali otoczeni przez przeciwników… Ryknął ogłuszającym śmiechem. Kankuro, Temari i Baki przerazili się, a kiedy dopadł pierwszego przeciwnika, mężczyzna zabrał jego rodzeństwo w bezpieczne miejsce, co w sumie miało sens. Nie rozpoznawał nikogo. Zapewne przeciwnicy dziwili się, czemu jego drużyna uciekła, ale chyba dość szybko zrozumieli co było tego przyczyną.
Gaara pławił się we własnej potędze i dominacji nad tymi żałosnymi wojownikami. Oni mieli chronić jakąkolwiek placówkę dyplomatyczną? Nie obchodziło go już, czego dotyczyła misja. Teraz liczyli się jedynie ludzie, którzy dostarczą mu rozrywki.
Pierwszy trzask miażdżonego ciała, z którego zostawała jedynie czerwona mgła… To obudziło w nim potrzebę, której nie mógł dłużej hamować. Dla własnego poczucia estetyki pochwycił kolejnych kilku i zamienił tę w gruncie rzeczy uroczą polankę na płótno malowane jednym kolorem. Cała okolica zabarwiona została w czerwieni, a poszczególne części ciała, które nie zostały dostatecznie mocno rozszarpane, stanowiły miłą dla oka oprawę.
Z szaleństwem w oczach rozejrzał się po pozostałych. Minęło zaledwie kilka sekund i nie zdążyli jeszcze zareagować ani zmusić się do działania. Uniósł dłonie, by do pięknej, czerwonej barwy dodać nową. Piasek ślicznie wyglądał w takim otoczeniu, ale ci ludzie go zawiedli. Nie podjęli wyzwania, tylko próbowali uciec. Ucieczka przed nim?
Mrożący krew w żyłach śmiech potoczył się echem po okolicy. Wszystkich ich wyłapał, a było tego żałosnego ścierwa może z dziesięć sztuk. Wszyscy wisieli w powietrzu, utrzymywani przez jego technikę i mogli obserwować śmierć swoich towarzyszy. Początkowo krzyczeli, ale im mniej ich było, wrzaski stawały się mniej słyszalne. Napawał się ich strachem. Karmili jego instynkty. Ich ciała były darem dla matki. Piękny dzień.
Po ostatnim ruchu pędzla, kiedy całe otoczenie spływało we krwi i wnętrznościach, był zadowolony ze swojej pracy. Może jednak polubi chodzić na misje?

***

Gaara powrócił do Suny. Misja zajęła osiem dni, w czasie których przestał panować nad sobą. Nie zostało prawie nic z pracy, którą poczynił nad zmianą swojego życia. Jakby te ostatnie lata z Sayuri nie istniały. Czy ona w ogóle istniała?
Jego drużyna ruszyła zdać raport, ale on nie miał takiego zamiaru. Dopadło go poczucie odrealnienia i nie potrafił racjonalnie wyjaśnić sobie faktu, że dziewczynka istniała. Może dla niej samej lepiej byłoby, gdyby nie istniała. Co miała zrobić z takim opiekunem?
Ale ona… ona nigdy się go nie bała. Czy jeżeli wyznałby wszystkie swoje grzechy, nadal z taką ufnością podchodziłaby do niego? A może powinien opuścić ją? Wzdrygnął się na samą myśl. Tu już nie chodziło jedynie o odpowiedzialność, którą poczuł. Myśl, że nigdy więcej nie zobaczy jej…
Choć z oporami, poszedł do odpowiedniego domu. Była noc, więc wszystkie światła były pogaszone, ale i tak widok tego miejsca, które sprawiało wrażenie opuszczonego, przestraszył go. Tak… Teraz wystarczyło tylko otworzyć drzwi.
Sayuri na szczęście słuchała go i zamykała je na klucz. Zanim zrobi małą inspekcję we wszystkich pomieszczeniach, musiał ją zobaczyć. Bezgłośnie zamknął wejściowe drzwi i cichym krokiem udał się w stronę jej pokoju. Ulga, którą poczuł nie mogła równać się z żadnym uczuciem, które wcześniej przeżywał. Mała była prawdziwa. Istniała i spała w swoim łóżku.
Przymknął drzwi do jej sypialni. Zazwyczaj to u niej przesiedziałby całą noc, ale nie miał do siebie zaufania. Po tych dniach, w których o równowadze nie mogło być mowy, powinien dać sobie jeszcze trochę czasu na wpadnięcie w odpowiedni rytm, by móc na powrót stać się opiekunem Sayuri. Poszedł do łazienki i zaśmiał się cicho. Sayuri chyba na poważnie wzięła sobie do serca jego słowa. Miała być panią domu i pilnować porządku. To powiedział, ale jak u licha wpadła na pomysł prania wszystkich ubrań?! Swoje oczywiście też tam znalazł. Szalony dzieciak. Wszedł do kuchni, która wyglądała całkiem normalnie. Możliwe, że jej obłęd objawił się tylko w przypadku prania.
Wrócił do salonu i odłożył swoją gurdę w najbardziej oddalonym miejscu. Sayuri wiedziała, że nie mogła tego dotykać. Gaara czuł niemal paniczny strach na myśl, że dotknie przedmiotu, który był pamiątką po wszystkich jego wyskokach, z którego unosił się zapach śmierci i krwi. Ona chyba tego nie czuła, ale zgodnie z jego wolą nie dotykała jej.
Opadł na kanapę i próbował się pozbierać. Jak połączyć te dwie części jego osobowości? Skoro będzie posyłany na misje, na pewno nie da rady wyeliminować tej bardziej destrukcyjnej strony. Ale nie potrafił opuścić tego domu, jego domu, ich domu. Nie był w stanie zniszczyć więzi z Sayuri. Zresztą… czy powinien? Stał się zbyt ważnym elementem jej życia, by tak po prostu, z dnia na dzień odciąć się od niej. Ale dla jej własnego bezpieczeństwa…
Zamarł kiedy dostrzegł jakieś przedmioty walające się po stole. Zapalił lampkę. Jego serce umierało z powodu zbyt wielu bodźców. Sayuri tęskniła za nim tak bardzo, że tworzyła setki prezentów dla niego. Kilkanaście rysunków, mnóstwo materiałowych ozdób, ale też chyba znalazła sobie nowe zajęcie. Najwidoczniej kupiła sobie książkę o origami i próbowała wykonać te papierowe ozdoby. Nie miał wątpliwości, że to dla niego, bo na każdym napisała Gaara.
Pękł. Schował twarz w dłoniach i nie był w stanie powstrzymać łez. Pamiętał kiedy ostatni raz płakał, ale teraz jego uczucia były bardziej skomplikowane niż lata temu, kiedy Yashamaru zniszczył go. Wtedy po prostu nienawidził świata. Teraz nienawidził i kochał. Czuł odrazę do siebie i swojego sposobu bycia, ale równocześnie czuł sympatię do Sayuri. Chciał zabijać i zapanować nad tymi instynktami. To było zbyt dużo. Jak miałby…
Jego serce na moment zamarło, kiedy usłyszał tupot bosych stóp, a po chwili pełen radości wrzask Sayuri.
— Gaara! Gaara!
Podbiegła do niego i pociągnęła za rękę. Oczekiwała bliskości, ale jak taki potwór jak on, mógł obdarować kogoś tak niewinnymi i pełnymi czułości gestami?
— Gaara!
Nie mógł jej zawieść. Nie mógł jej skrzywdzić. A skrzywdziłby ją bardzo, gdyby nie dał jej tego, czego w tej chwili potrzebowała. Załzawionym wzrokiem spojrzał na nią i jęknął. Tęsknił za nią.
Bez chwili namysłu zamknął ją w swoim uścisku i nadal szlochając, wtulał się w nią. Sayuri odwzajemniła ten gest i z ufnością przytulała mordercę, który nawet dla niej nie potrafił się zmienić. Wyrzuty sumienia dobijały się do niego coraz bardziej, spotęgowane jeszcze przez szczere, dziecięce uczucia, na które nie zasługiwał.
Sayuri zapewne nie mogła zrozumieć, czemu jej przyjaciel tak bardzo płakał, ale była niezwykle empatyczna, więc i ona wybuchła płaczem. Siedzieli tak – opiekun i jego podopieczna cali zapłakani, a każdy z innego powodu. Gaara próbował opanować ten wybuch emocji. Z trudem wyciągnął Sayuri z bezpiecznej kryjówki, którą znalazła w jego ramionach. Patrzył na jej twarz i oboje powoli uspakajali się. Musiał zadać to pytanie.
— Nie boisz się mnie, Sayuri?
Wyglądała na zaskoczoną jego pytaniem.
— Nie.
Nie dostrzegł żadnych oznak kłamstwa. Była szczera. Ale jak mogła być szczera?
— Wiesz przecież kim jestem, co robię — wyszeptał. Nie chciał tej rozmowy, ale jak miał dłużej zajmować się nią, skoro zaufała mu i mogła się na tej ufności przeliczyć?
— Jesteś mój, Gaara. — Uśmiechnęła się wesoło. — Jak nie ma cię obok mnie, to nie jesteś mój. Ale jak przychodzisz, jesteś najlepszy.
Zrozumiał. Ona też poznała te dwie jego osobowości. Tamtej nie lubiła, ale nie bała się. Kiedy był przy niej, był jej. Parsknął śmiechem na widok miny, w której czaiło się niedowierzanie, że sam tego nie rozumiał.
W końcu zaczął myśleć trzeźwo i dostrzegł coś, co powinno zaalarmować go od pierwszej sekundy, w której na nią spojrzał. Chwycił ją za podbródek i uniósł trochę do góry. Miała siniaka. Nie wyglądało to na…
— Uderzyłam się o szafkę.
Znowu zrozumiał. Szukała wymówek, żeby nie skrzywdził osób, które ją zraniły. Była dzieckiem, ale wiedziała, jakie mogą być konsekwencje działań.
— Dobrze — wyszeptał cicho. Skoro nie chciała, by jej oprawcy stracili życie, uszanuje jej potrzebę. Choć instynkty podpowiadały mu działania zmierzające ku zagładzie tych osób, musiał słuchać się jej. Na pewno nie była gotowa na to, by za jej sprawą zginęli ludzie.
— Gaaraaaa…
Z cichym westchnieniem przyjął jej głos, który przeciągnął jego imię.
— Poczytasz mi?
Nie mógł jej odmówić. Chwycił drobną dłoń w stanowczy uścisk. Razem poszli do jej sypialni i zabrał jakąś książkę. Sayuri wgramoliła się do łóżka, on również położył się na jego skraju. Wtuliła się w niego.
Minęło kilka minut, a już zapadła w sen, ale Gaara nie przerywał czytania. Jego też to uspokajało, a w najbliższych dniach potrzebował jak najwięcej spokoju, by zmierzyć się ze światem.

3 komentarze:

  1. No nie... Po poprzednim rozdziale myślałam, że Gaara teraz będzie pracowicie walczyć ze swoją gorszą połową (oczywiście z nie najlepszym skutkiem,jeśli chcemy zachować zgodność z linią czasową mangi). A tutaj proszę. Zabójca w natarciu. Zaskoczył mnie, bo już pomyślałam, że postanowił sobie nie zawracać głowy wcześniejszym postanowieniem. Ale widzimy, że ma dylemat moralny. Zakładam, że do akcji wejdzie wkrótce Naruto i coś mu w główce przestawi... Gaara w szale to coś, co nigdy mi się nie znudzi, jednak końcówka i tak była najlepsza. Sayuri jest jak Danuśka. Powinna mu zawiązać jakąś apaszkę na szyi i wykrzyknąć "Mój ci on jest", co by nie było wątpliwości (swoją drogą takie coś powinna zrobić, gdy przyjdą po niego Sasori z Deidarą. Przemawia do mnie dramatyzm tej sceny :D)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz aż mi szkoda, że w każdym ff poza "Gosposią" zrobię przeskok czasowy przy śmierci Gaary. To byłoby piękne xD A Sasori i Deidara, poruszeni dramatyzmem całej sytuacji, na pewno odpuściliby sobie, ocierając z oczu pojedyncze, kryształowe łzy wzruszenia...

      Usuń
  2. Przepraszam, przepraszam! Całe dwa tygodnie sobie pofolgowałam, ale jestem. Nieoczekiwany urlop mnie zaskozcył i teraz musze wrócić do normalnego rytmu x) No to nieźle się podziało. Strasznie współczuję Gaarze, że tak walczy ze sobą, miota się i nie potrafi określić, ale Sayurka mu to wynagradza. Jestem prawie pewna, że jest prawdziwa x)

    Alba Longa

    OdpowiedzUsuń