— Bogowie… Sayuri — wyszeptał Gaara, tuląc ją do siebie. — Ale się stęskniłem…
— Zeszło mi trochę u Hirojiego — przyznała. — Słyszałeś wszystko? — Obiecała mu, że otworzy ten czerwony wisiorek.
— Słyszałem, słyszałem i uwierzyć nie mogę. — Pocałował ją w czoło. — To może być potencjalna broń, zmuszać cały świat do pokochania cię.
— Jak zniósłbyś tylu adoratorów? — zażartowała.
— Wtedy byłbym na te chwile grozy potworem.
— Młody powtarzał słowa rodziców. — Sayuri w lot pojęła, do czego Gaara pił. — Nie wydaje mi się, żeby był przestraszony. Jak spytał mnie, czy jestem żoną potwora nie wyglądał na przerażonego, tylko niezwykle skrupulatnie chciał uporządkować sobie fakty.
— Chciałbym widzieć minę Fujiego — przyznał ze śmiechem Gaara. — Zwłaszcza, jak powiedziałaś, że nie wyszłaś za Shukaku. — Zachichotał. — Bogowie… chyba tylko ja wiem, że ty jesteś dostatecznie empatyczna i szalona, że potencjalnie mogłabyś to zrobić.
— Gdyby ciebie nie było, wtedy byłoby mi bez różnicy za kogo wyjdę. — Wzruszyła ramionami. — Nie ma zbyt wielkiej różnicy między Shukaku, a takim… nie wiem, Konohamaru. Żadnego nie kocham, jak ciebie.
— Nie wylatuj z takimi stwierdzeniami u nich — prosił Gaara, choć w duchu miał nadzieję, że właśnie to zrobi. Wyborna rozrywka. — Mogą oskarżyć nas o skrytobójstwo, jeśli padną na zawał.
— Myślisz, że ten jego brat będzie milszy?
Opowiedział jej wcześniej, że to nie sam Fujio, a jego brat zasiadał w Radzie.
— Jestem pewny, że tak — powiedział ostrożnie. — Choć wolałbym, żeby tak nie było.
Patrzyła na niego zdziwiona. Dopiero po chwili zrozumiała.
— Chyba widzę dwa powody.
— Zdradź mi je. Powiem, czy są prawidłowe.
— Pierwszy jest taki, że nie chcesz, żeby inni członkowie rodów dowiedzieli się o tej niezwykłej zmianie stosunków zbyt wcześnie. Chciałbyś, żeby to wyszło na przykład przy jakimś głosowaniu, kiedy nie będą przygotowani na taki obrót spraw.
Uśmiechnął się, co Sayuri wzięła za dobrą monetę i ze złośliwym uśmiechem kontynuowała:
— A drugi powód, to twoja zaborczość. Nie chcesz, żeby wszyscy się dowiedzieli, że za uzdrowieniem nieuleczalnie chorego, stała twoja żona. Jeszcze ktoś inny będzie potrzebował pomocy.
— Bardzo mądra żona — wymruczał, a po chwili bawił się jej obojczykami.
Sayuri zadrżała. Tak szybko? Ale chyba Gaara chciał jedynie nagrodzić ją za spostrzegawczość.
— Bardzo piękna, mądra i dobra.
— To się niesłychanie dobrze dobrałam z moim mężem, słyszałeś o nim?
Parsknął śmiechem i pokręcił głową.
— Jest tak przystojny, że widząc go z innymi kobietami dosłownie czuję, jak wpatrują się w niego i na pewno myślą o jakiś dwuznacznych sytuacjach. Na szczęście — powiedziała trochę ciszej, jakby bała się, że ktoś usłyszy — motywuje go, żeby chodził w tej białej szacie. Wtedy nie widać, jak wspaniałe ma ciało.
Gaara patrzył na nią z uśmiechem i nie miał najmniejszej ochoty, by przerywała swojego wywodu.
— Poza tym jest na tyle mądry, że to mnie sobie wybrał za żonę. Naprawdę trzeba mu oddać prawdziwy geniusz. I oczywiście… nie jest do końca dobry, bo właśnie zauważył, że nie chcę czegoś powiedzieć, ale zmusi mnie do tego, więc zrobię to szybko… Pomyślałam kiedyś, że ten Gaara z przeszłości i ten mój obecny nie mogą być tą samą osobą, bo ten mój wygląda na takiego, co nie zrobił nigdy niczego wychodzącego poza sferę dobra absolutnego. Mam teorię, że to zły brat bliźniak.
Gaara śmiał się i przytulał do piersi swoją żonę. Bogowie… jak wytrzymał tyle lat bez niej?
— Wiesz… polubiłam tego Hirojiego.
— Zdążyłem zauważyć — powiedział i przewrócił oczami. — Jest całkiem wesoły. Zwłaszcza, jak na osobę stojącą nad grobem.
— Miły dzieciak. — Sayuri kluczyła dookoła tematu, choć wiedziała, że to bez sensu. Gaara doskonale wiedział o jej obietnicy. — Mogę to zrobić?
— Ależ o czym ty mówisz, kochanie?
Jego ironiczny ton sprawił, że się zaśmiała i spojrzała na niego. Wyglądał na rozbawionego.
— Obiecałam, jak zapewne słyszałeś, że będę się nim zajmować.
— Skoro to taki miły dzieciak… — Wyglądał, jakby się wahał, ale zaraz spoważniał. — Ale Sayuri, jeśli Kankuro powie ci, że wracacie, to to robisz. Jeśli coś ci zagro…
— Nie wydaje mi się, żeby od teraz mieli spiskować za twoimi plecami — przerwała mu. — Dostosuję się do środków bezpieczeństwa i Kankuro będzie tam ze mną chodził. Zapewne Fujio też się dostosuje i strażników nie będzie, ale wydaje mi się, że to małżeństwo olało już twoją kwestię, widząc, że ich syn ma szansę na normalną przyszłość.
— Też mi się tak wydaje — przyznał. — Ale już ci mówiłem, że jestem paranoikiem, a kwestię bezpieczeństwa twojej osoby traktuję z całą powagą i absurdem paranoika.
— Przyzwyczajam się — powiedziała wesoło i postanowiła zaskoczyć go pytaniem. — Jest w Sunie huta szkła?
— Słucham?
Zachichotała na widok jego miny.
— Czy jest w Sunie huta szkła? — powtórzyła grzecznie.
— Jedna, niedziałająca od jakiś pięciu lat — powiedział całkiem zbity z tropu. — Co ci chodzi po głowie?
— Wiesz… Fujio wygląda na takiego, co bardzo chciałby się odwdzięczyć. Mógłby otworzyć gorzelnię i wykorzystać hutę do stworzenia butelek. Nazwaliby sake na moją cześć.
Gaara parsknął śmiechem.
— Nie wiem, czy podoba mi się koncepcja, aby każdy człowiek mógł pić z Sayuri.
— To muszę zmienić sposób podziękowania. — Udawała smutek, choć w duchu świętowała zwycięstwo. Jest i huta szkła. Wszystko bardzo ładnie się układało. Jeszcze jeden element i pójdzie do gabinetu męża jako petent.
— Wiesz skarbie, może ja spróbuję to za niego zrobić.
***
— A dzisiaj, jak się czujesz, Hiroji? — spytała chłopaka, który samodzielnie siedział na łóżku.
Powoli jego twarz nabierała rumieńców. Nie był już skrajnie wyczerpany jak tydzień wcześniej. Przez to, że stosował się do jej zaleceń i jadł tylko to, co mu nie szkodziło, powoli nabierał też ciała. Nie mogła wszystkiego przy nim robić, więc zaproponowała jego rodzicom, by wynajęli kogoś ze szpitala, żeby prowadził rehabilitację.
Mięśnie, nieprzyzwyczajone do ruchu mogły nieco boleć przy każdym kroku czy geście, ale Hiroji był zdeterminowany, by w końcu opuścić łóżko. Od dwóch dni przychodził do niego rehabilitant i już siedział sam. Powoli zaczął wierzyć, że kiedyś samodzielnie wyjdzie z tego pokoju.
— Bardzo dobrze. Ale proszę, spełnij moje marzenie.
— Myślałam, że jestem w trakcie spełniania jednego — droczyła się z nim.
— To jest ważniejsze. — Wyglądał, jakby miał powiedzieć jedną z tych swoich uroczych, flirciarskich rzeczy. — Muszę cię w końcu zobaczyć, a nie mogę założyć okularów. Jak mam wzdychać za kimś, o kim nie wiem, jak wygląda?
— Hiroji… — Kankuro zaczął i musiał się opanować, by opanować wybuch śmiechu. — Obiecuję, jeśli tylko uciekniesz spod opieki ojca przeprowadzę z tobą dwa najważniejsze treningi.
— Jakie?
Sayuri najchętniej by wyszła, widząc, jak ta dwójka świetnie się dogaduje w tych nieodpowiednich sprawach.
— Trochę cię podszkolę na shinobi, ale co ważniejsze. — Rozejrzał się, czy nikogo nie było. — Pomogę ci przebierać w kobietach.
— Naprawdę? — Chłopak wyglądał na zachwyconego.
— Naprawdę, ale jak zapewne słyszałeś taki sposób życia jest obarczony ograniczeniami. Rodzice mogą cię wydziedziczyć, a elity wykląć i nie znajdziesz sobie dobrej żony. Czy jesteś gotów na takie poświęcenie?
— Hai, Kankuro-sama. — Hiroji sparodiował salutowanie.
— Postanowiłem właśnie, że nawet jak rodzice cię wydziedziczą, ja cię adoptuję…
— Bogowie… Kankuro, my nie mamy demoralizować przyszłego małego księcia, tylko wyleczyć…
— Mam wrażenie, że oboje bardzo… jesteście bardzo spięci przy moich rodzicach — wyznał nieoczekiwanie Hiroji i patrzył w ich kierunku. — Co takiego zrobili?
Zamarli. Co niby mieliby odpowiedzieć?
— Hiroji… to nie jest nic niezwykłego, że niektórzy się nie lubią. — Sayuri próbowała wybrnąć z tej sytuacji. — Twoi rodzice nie wyglądają na takich, co lubią pożartować, a my wręcz przeciwnie. Nasze charaktery bardzo się różnią, więc mogłeś odnieść wrażenie, że jest jakieś napięcie.
— Lubią pożartować — upierał się. — Ale to jak jesteśmy sami. Zauważyłem… nie wiem, ale chyba elity są dość… specyficzne. Ja się nie czuję jak ich część, całe życie leżałem tu przykuty, ale…
— Naprawdę uważasz, że powinniśmy buntować cię przeciwko rodzicom? — Sayuri była poważna, bo i temat był poważny. — Jesteś ich dzieckiem i niezależnie od innych czynników kochają cię ponad życie. Jestem pewna, że…
— Ojciec mówił, że Gaara to zagrożenie. Ponoć zabijał wszystkich, jak popadnie.
Sayuri zbladła.
— Ale potem się zmienił, tylko mój ojciec chyba w to nie wierzył. To dlatego tak go nie lubicie? Mojego ojca? Bo nie lubił Gaary?
— To nie do końca prawda. — Kankuro, w przeciwieństwie do Sayuri uznał, że należy mu się szczerość za szczerość. — Gdyby tylko to, zapewne Gaara nie miałby oporów, żeby nas tu przysyłać. Problem leży w tym, że jak Sayuri została żoną Gaary, twój ojciec chciał, żeby odstąpił stanowiska.
— Dlaczego? — Hiroji wyglądał na zszokowanego.
— Ponieważ Sayuri nie należała do członków elit. Ale to tylko powierzchowny powód — odparł Kankuro. — Większość możnych rodów i klanów po prostu nie chce, żeby mój brat miał z górki.
— To… niesprawiedliwe — powiedział cicho chłopak. — Dlaczego tu przyszłaś? Przecież…
— Nie uważam, że za grzechy przeszłości albo rodziców należy karać osoby z teraźniejszości — powiedziała Sayuri z ciepłym uśmiechem. — Poza tym… skradłeś moje serce tymi wszystkimi tekstami.
Hiroji wyglądał na zamyślonego.
— Ojciec już chyba wpłynął na wujka, żeby się poprawił, prawda?
— Nie przejmuj się tym. — Sayuri była stanowcza. — Ta sprawa cię nie dotyczy…
— Ale ja polubiłem was i nawet tego Gaarę, którego znam z waszych opowieści — wyznał. — Nie chcę, żeby moja rodzina…
— Hiroji… takich rzeczy nie załatwia się jednym Przepraszam — wszedł mu w słowo Kankuro. — To jest sprawa, która ciągnie się za Gaarą od kilkunastu lat. On jest świadom tego, co zrobił, wierz mi, do teraz ma wyrzuty sumienia. Twój ojciec z kolei ma wyrzuty sumienia, że pomimo poprawy u Gaary, postanowił dalej spiskować na jego życie. Nie spodziewaj się, że od teraz wszyscy będziemy siedzieć przy jednym stole i wesoło komentować sprawy bieżące. Zwłaszcza że raczej nie dorastamy… nie tylko Gaara, ale cała moja rodzina… do pięt oczekiwaniom elit.
— Nie chciałbym stracić z wami kontaktu, kiedy tylko wyzdrowieję — wyznał chłopak drżącym głosem.
— A czy my wyglądamy na złych na ciebie? — Sayuri potargała go po włosach. — Zapewniam, że będziesz miał wstęp do naszego domu, ale decyzja będzie należeć do ciebie. Twoi rodzice na pewno nie wyrażą zgody, żebyś przyszedł bez strażników, a z kolei dla nas nie będzie to do zaakceptowania. Prawdziwa poprawa stosunków nie jest niemożliwa, ale wymaga czasu.
— Sayuri, proszę. — Hiroji spojrzał na nią błagalnie. — Zrób coś z tym nosem dzisiaj, a będę miała więcej czasu, żeby zapamiętać, jak wyglądacie.
No to ją złamał.
— Będziemy udawać przed twoimi rodzicami, że to była niespodzianka — zaśmiała się. Mieli najpierw odczekać, aż operacja nie wiązałaby się z najmniejszym ryzykiem, ale bardzo łatwo ulegała tego typu prośbom kierowanym ze strony swoich pacjentów.
— Tak możemy zrobić — przyznał uradowany Hiroji.
Kolejne półtorej godziny Sayuri zajmowała się usuwaniem tkanki martwej, zmian grzybicznych i tych narośli z ciała chłopaka. Kankuro wyraził nawet zdumienie, jakim cudem tyle różnego gówna znajdowało się w tak małym nosie. Odparła, że to siedziało również w zatokach.
Była skupiona bardziej niż zwykle, bo nie mogła pozwolić sobie na błąd. Życie tego chłopaka znaczyło dla niej wiele, ale też wiele dla Suny. Jeżeli jedyny spadkobierca jednego z ważnych rodów byłby tak sympatyczny, inteligentny i zdolny do współczucia, jak nic mieszkańcy mogliby na tym zyskać. A ona zyskałaby kolejną ważną osobę do kolekcji. Polubiła tego gnojka, Kankuro również. Nawet Gaara wyraził się o Hiroji podobnie, jak on o nim. Że może nie znał go osobiście, ale na podstawie słyszanych rozmów całkiem go polubił.
— To teraz, mój młodzieńcze, sprawdź czy prawda dorasta do twoich oczekiwań.
Chłopak chwycił za okulary i spojrzał w ich kierunku.
— Nie wiem, czy dla Gaary to był taki dobry pomysł, żeby cię tu puszczać. Jak nic oszalałem na twoim punkcie — powiedział z łobuzerskim uśmiechem.
— Z przykrością stwierdzam, że jestem stała w uczuciach.
— Z przykrością potwierdzam jej słowa — przyznał z udawaną boleścią Kankuro.
— Z przykrością oznajmiam, że nie będę zdrów, jeśli będę miał złamane serce. — Hiroji podchwycił ton ich wypowiedzi i wspólnie wybuchli śmiechem.
— A teraz przepraszam, ale musimy zacząć wykluczać kolejne składniki twojej diety. — Sayuri chwyciła przygotowaną wcześniej mieszankę niektórych produktów. — Dzisiaj zboża.
— Świetnie — mruknął Hiroji. — Wiesz… przyjdę do was, jak tylko będę już mógł chodzić.
— Bardzo mnie to cieszy. — Sayuri i podała mu pierwszą kromkę chleba. — Na wszelki wypadek wezmę kopię listy produktów zdatnych dla ciebie do jedzenia i postaram się o tym pamiętać, żeby przypadkiem nie zabić cię… żytem.
Szybko zareagowała i już leczyła tego uroczego chłopaka. Naprawdę, w pewien sposób skradł jej serce. Był całkiem inny niż można było spodziewać się po dziecku Fujio.
***
— Wiesz braciszku, ten cały Hiroji naprawdę patrzy na Sayuri z takim uwielbieniem, że na twoim miejscu bałbym się.
Minęły już trzy tygodnie. Hiroji był coraz zdrowszy. Nie miał ani jednego, niekontrolowanego nawrotu choroby, jego mięśnie były coraz bardziej sprawne i nawet pochwalił się, że matka pozwoliła mu się samemu umyć. Zrobił to z parodią i nutą autoironii, ale w gruncie rzeczy cieszył się z takiego obrotu spraw. Nie pozostało już zbyt wiele do sprawdzenia i najpewniej niedługo nie będzie potrzebował opieki.
Zioła, które Sayuri wymieniła, zaczęły spływać do Suny w bardzo szybkim tempie. Fujio zadysponował, że otworzy nowy sklep z ziołami, by móc zrobić coś z niewykorzystanymi materiałami. Dla syna chciał tylko najświeższych, ale wioska, z której je sprowadzał, nie zgodziła się na sprzedaż detaliczną, więc uznał, że pieniądze nie powinny się zmarnować. Mężczyzna nieustannie pytał, jak może się odwdzięczyć, ale Sayuri nadal brała go na przeczekanie. Brakowało tak niewiele…
— Ciężko uznać mi go za szkodliwego, za bardzo przypomina mi ciebie — odparł Gaara.
— Mnie? — zdumiał się Kankuro. — Choć… w sumie, naprawdę całkiem trafne spostrzeżenie.
— Bo już wbiłeś mu do głowy, że małżeństwo to tragedia, a kobiece tyłki są lepsze od piersi? — Sayuri spojrzała na szwagra z udawanym zniesmaczeniem.
— Jeśli kiedyś będziesz mężczyzną, może wytłumaczę ci tę tajemnicę, ale na razie to sprawa między mną a Hirojim. — Kankuro z uśmiechem przyjął Łatkę, która wskoczyła mu na kolana.
— Jaka zaborcza — zaśmiał się Gaara. — Nie da ci mówić o obcych tyłkach.
— Pies ogrodnika… może bardziej kot — przyznał Kankuro i pogładził kotkę, która mruczała z zadowolenia. — Nie wiem, jakim cudem wasz prezent ślubny stał się moim, ale to bardzo miłe być Sayuri prawie-mężem i już-szwagrem.
— Jeszcze znajdę kota, który będzie tylko mój.
— Jaka egoistka! Ten jest całej rodziny, tylko klei się do mnie. Ona chyba nie rozumie, że ze mną zdechłaby z głodu, a kuweta zarosłaby brudem.
— Właśnie, Temari powinna wrócić w przyszłym miesiącu, prawda? — Sayuri zamarła, gdy zrozumiała z czym najwidoczniej kojarzy jej się szwagierka.
— Prawda — przyznał Kankuro i uspakajał kotkę, która nie była przyzwyczajona do tak ruchomego podłoża, gdy się śmiał. Zamiast obrazić się, wyglądała na udobruchaną.
— Bardzo by mi się przydała — oznajmił nieoczekiwanie Gaara.
Spojrzeli na niego zdumieni.
— Będą jutro obrady nad propozycją neutralnego kraju na północ od kraju Wiatru.
— Czego będą dotyczyć? — spytał zdumiony Kankuro.
— Proponują, żebyśmy odkupili część ziem po bardzo korzystnej cenie. — Gaara westchnął cicho. — Problemem jest to, że to prawdopodobnie zagrywka, żeby sprawdzić naszą reakcję. Są bardzo zdeterminowani, żeby to zrobić. Poza tym, to dość spora odległość od Suny i mimo to Lord kraju Wiatru dał nam wolną rękę.
— Kupno ziemi? — powtórzyła Sayuri, a trybiki w jej głowie przeskoczyły na właściwe miejsce. — Zdatne do uprawy?
— To jest właśnie problem — powiedział Gaara. — Nawet bardzo. Dookoła lasy, nawet rzeka. To zbyt dobra propozycja.
— Dlaczego mieliby to nam proponować?
Najwidoczniej Kankuro też był podejrzliwy. Sayuri jeszcze czekała z zabraniem głosu. Zanim rozpali w sobie nadzieję, musiała usłyszeć trochę więcej konkretów.
— Ten kraj graniczy też z krajem Ziemi.
Gaara wyglądał na niezadowolonego, Kankuro również oklapł trochę.
— Są dwie możliwości. Albo Tsuchikage i jego Lord chcą sprawdzić naszą reakcję, albo to ten kraj ma problem z shinobi z kraju Ziemi i będą chcieli ochrony.
— W sumie oznacza to choć trochę więcej misji — powiedział powoli lalkarz. — Masz rację, Temari lepiej by ci doradziła. O jakich konkretnie wielkościach mówimy?
— Ponad sześć tysięcy hektarów.
Zarówno Kankuro, jak i Sayuri zamarli.
— Właśnie, to sporo, jak na tak mały kraj.
— I mówisz, że cena jest korzystna? — dopytał lalkarz.
Gaara skinął głową.
— Bogowie… nic, tylko brać. Ale właśnie dlatego chyba nie powinniśmy. Jak nastroje w Radzie?
— Nic mi nie mów. — Gaara potarł skronie. — Podzielili się na dwa obozy. Jedni chcą już, natychmiast podpisać zgodę. Drudzy chcą tych pierwszych podciągnąć pod Komisję Dyscyplinarną za zdradę stanu. Uważają, że to będzie oznaczało wojnę z krajem Ziemi. Nigdy w życiu nie uważałem się za kogoś zrównoważonego, ale dzisiaj…
— Była już debata, do czego to wykorzystać? — spytała ostrożnie Sayuri.
— Nie, nawet nie znamy dokładnej jakości ziemi, ale mamy stare mapy. To może być naprawdę dobra klasa, choć nie znam się za bardzo na rolnictwie — przyznał Gaara.
— Do kogo konkretnie należą ziemie kraju Wiatru przy granicy?
Bracia spojrzeli na Sayuri zdumieni, słysząc tak precyzyjne pytanie.
— W kraju Ognia za granice była odpowiedzialna Konoha, więc to do wioski należały ziemie. Piętnaście kilometrów w głąb kraju — wyjaśniła.
— Podobnie jest u nas — powiedział powoli Kankuro patrząc na nią zaintrygowany — Tylko tu jest to dziesięć kilometrów. Co ci…
— Potrafisz rozpoznawać piasek kwarcowy, od innego?
Tu ich zastrzeliła. Gaara patrzył na nią będąc w szoku.
— Potrafię… — odpowiedział z wahaniem. — Pytałaś mnie ostatnio o hutę szkła…
— Nie mogę nic powiedzieć. — Szybko wstała. — Mieszkańcy mogą przyjść na obrady, prawda?
No to oboje byli zdumieni, ale potwierdzili. Zresztą ona z racji pozycji mogła robić to nawet bez upewniania się.
— Nie wrócę raczej dzisiaj na noc. — Uśmiechnęła się łobuzersko, widząc zdziwiony wzrok Gaary. — Idę do archiwum i mam nadzieję, że wydadzą mi do rana odpowiednie dokumenty.
— Co ci chodzi po głowie? — Gaara wyglądał na nieco zaniepokojonego.
— Nie mogę powiedzieć, bo to niesprawiedliwe, jeżeli byłbyś uprzedzony, a oni nie. Dlatego proszę, daj mi to zrobić i nie idź dzisiaj za mną ani nie kontroluj mnie.
Kankuro patrzył z uśmiechem na brata, który wyglądał doprawdy komicznie.
— Przypilnuję braciszka, a ty leć do tych pasjonujących dokumentów. — Lalkarz mrugnął do niej. Miał nieodparte wrażenie, że myślała o tym od dawna, choć nigdy nie rozmawiał z nią na ten temat. Biegała, jak obłąkana razem z Temari do archiwów, pytała o dostawę ziół spoza Konohy tego całego Fujio, hutą szkła zaskoczyła Gaarę, a teraz… to. Cóż też jego szwagierka wymyśliła?
— Ty wiesz, co chce zrobić? — Gaara patrzył na brata, nadal nie pozbywszy się tej zabawnej miny.
— Nie, ale wydaje mi się, że musiała rozmawiać o tyn z Temari. Nie zauważyłeś, że chodziła do archiwum?
— Wiem o tym — przyznał Gaara i zastanowił się. — Ale po co jej ta huta szkła? I tereny graniczne?
— Nie mam pojęcia. Ale wydaje mi się, że powinieneś się cieszyć. Mam wrażenie, że poczuła się jak mieszkanka Suny.
No ba. Sayu poczuła się nie tylko mieszkanką,niedługo będzie władczynią. Uważam, że w Sunagakure brakowało rządów kobiecej ręki. Nie jest za dobrze kiedy przywódca nie zna się za bardzo ani na rolnictwie ani na przemyśle, tylko na zabijaniu :D
OdpowiedzUsuńWiesz, po czasie przyznam się do czegoś - trochę mi ulżyło, kiedy zaczęłaś pisać komentarze w tym tonie :) Mam wrażenie, że zrozumiemy się bez słów. Zapewniam, że te ff, które teraz piszę nie są tak idealne ;) Tylko cóż z tego, że w przypadku "Gosposi" to widzę, skoro nie mam serca zmienić? ;)
UsuńW zakresie jakim Gaara byłby władcą chyba faktycznie się rozumiemy :D Co do drugiej części, o jakich ff piszesz? Najnowszych rozdziałach Gosposi? Czy też czymś kolejnym :D Mam nadzieję, że Gosposia powoli się tworzy, bo przy tej terminowości zapasy starczą... hm, do marca przyszłego roku? A potem co? Nie pozwól fankom GaaSayu paść z głodu :D
UsuńOch, chodziło mi o to, że w "Gosposi" wszystko jest idealne lub zmierzające do ostatecznej stabilizacji. Nie mam nawet do czego porównać tego ff, bo w większości opowiadania zmierzają do czegoś - kulminacyjna scena, akcja, wyznanie miłości, cokolwiek.
Usuń"Gosposia" to raczej okruchy życia, małe wyzwania dnia codziennego, a nie epickość. Ale chcę mieć takiego tasiemca, w którym wyżyję się i otoczę wszystkich bohaterów wyjątkową opieką z małymi wyzwaniami. Bez dramatyzmu :P Od lat mam przygotowaną ostatnią scenę, ale coraz bardziej lubię koncepcję nowego pokolenia w Sunie. Przez tę sympatię bohaterowie unikają śmierci i skrócenia "Gosposi" :P
I tak - "Gosposia" się tworzy. Wolno, w męczarniach, ale jest progres ;) Teraz ogarnęło mnie jakieś szaleństwo od środy - napisałam prolog i sześć rozdziałów nowego opowiadania :D Od lat chodził za mną pewien pomysł - mało Gaary, dużo Temari i Sayuri. Jak na razie jestem zadowolona z postępów i mam nadzieję, że przyszły tydzień w pracy będzie wyjątkowo luźny, bo aż mnie palce świerzbią, żeby pisać ;)
No no, skoro tak ciężko pracujesz czuję się zmobilizowana. I kiedy planujesz upublicznić nowe opko, zaraz po Opiekunie?
UsuńPlanuję w listopadzie trochę zmian, bo muszę przyznać, że takie tempo publikacji trochę mnie dobijało. W wakacje luz - tylko do pracy chodzę, ale w roku akademickim to był zły pomysł. Nawet jeśli mam tekst, to i tak muszę go sprawdzać zdanie po zdaniu, a błędy nadal się pojawiają. No po prostu ich nie widzę, kiedy klikam "opublikuj" ;)
UsuńPlanuję na rocznicę założenia bloga opublikować pierwszy rozdział tego nowego opowiadania, a później naprzemiennie co tydzień albo "Gosposia", albo jedno z nowych (trzy mam rozgrzebane :P). Liczę, że dopadnie mnie jakieś szaleństwo pisania, bo rozdziały mam rozpisane, ale teraz to wszystko trzeba przelać na klawiaturę ;)
To trzymam kciuki, żebyś i Ty dała radę zmobilizować się, bo naprawdę jestem ciekawa tego ff z Ten-ten.
Jak wspominałam zainspirowałaś mnie, napisałam nowy fragment, więc no... Zadecyduję co do kolejności (bo tam są dwie linie czasowe) i zacznę publikować.
UsuńWoooww #__# będzie tyle nowych opowiadań? To bloga Sayuri znam i nie będzie problemu, ale dla Kareeny to będę musiała przeglądać jakieś katalogi, żeby znaleść ^^ Próbowałam zabrać się do Nakamy, ale jakoś nie podchodzą mi postaci z realnego świata. A tym razem jak będzie? W uniwersum, czy w realu?
UsuńA rozdział super! Czuje się, że szykują się zmiany w Sunie, ale kto będzie pociagał za sznurki?? Sayuri? A może ktoś z rodzeństwa? Rada w sumie też nie odda władzy x) To dobrze wrócić do Gosposi X)
Alba Longa
Myślę, że mogę podać adres, jako że blog istnieje od dawna, tylko nic na nim nie było, ale w weekend będzie https://piasek-i-stal.blogspot.com/
UsuńGeneralnie chcę to opowiadanie zamieścić na Wattpadzie, ale mogę równolegle wstawiać na blogspot. Na spisach fanfiction ostatnio jest jakoś martwo. Czy tylko mam takie wrażenie^^
Za chwilę sprawdzę bloga! Mam konto na Wattpadzie i w sumie widzę równie dużo plusów co minusów tej platformy. Jedno jest pewne - jest tam bardziej żywo ;) Na Wattpadzie zaczęłam publikować przez paranoję i strach przed stratą bloga; nigdzie tego nie reklamowałam, tak sobie wisiało, a i tak ludzie znaleźli te opowiadania. Jakaś magia ;)
UsuńJeśli chodzi o spisy, to najprawdopodobniej masz rację, osoby odpowiedzialne za to chyba mają dosyć. Jedynym nadal "żywym" miejscem, które funkcjonuje i w którym czasem się udzielam, to: https://katalogowo.blogspot.com/ i regularnie aktualizowany: https://nasz-spis-opowiadan.blogspot.com/ Do reszty spisów zgłaszam się tylko z przyzwyczajenia. Nie chcę nic zmienić z mojej sobotniej rutyny, bo jeszcze zniszczyłabym dyscyplinę ;)