Gaara nie miał już żadnych wątpliwości co do tego, że jego życie oderwane było od jakichkolwiek zasad logiki. Nie widział żadnego rozwiązania, które pomogłoby mu zachować równowagę. Nie był w stanie wyrzec się swojej drogi, którą obrał, będąc jeszcze małym dzieckiem. Nie potrafił znaleźć dostatecznie dobrych argumentów, by zaprzestać destruktywnego działania. Nie był w stanie od tego odejść. Nie mógł też zniknąć z życia Sayuri. Nie tylko z jego własnej wygody. Tak przynajmniej to sobie tłumaczył i chyba miał rację.
Wiedział, że stał się dla niej kimś zbyt ważnym, by tak po prostu zniknąć z jej życia. Poza tym stał się jej opiekunem i wywiązywał się z tego zadania lepiej niż jej rodzony ojciec. Po tych kilku, wspólnie spędzonych miesiącach, dziewczynka w końcu przestała być tak niesamowicie chuda. Jej zapadnięte policzki nieco się zapełniły, a ubrania nie przypominały już zużytych szmat.
Nie miał wątpliwości, że Sayuri nie posiadała prócz niego żadnej bliskiej osoby. W innym przypadku już dawno by mu o tym powiedziała i, poza tym, nie spędzałaby z nim wówczas każdej chwili. Nie mógł więc zniknąć, dopóki ona sama sobie tego nie zażyczy. Miał nadzieję, że to nigdy nie nastąpi, bo wówczas odeszłoby wraz z nią całe szczęście, cała radość i spokój, który przyniosła ze sobą do jego świata.
Ten wieczór nie różnił się zbytnio od wszystkich innych. Po popołudniowej zabawie i nauce pisania, przeszli do treningu. Gaara w dalszym ciągu uważał to za satysfakcjonującą rozrywkę. Lubił obserwować jej zmaganie ze swoimi słabościami.
Na razie nie było mowy, by ktokolwiek potraktował ją na poważnie jako shinobi. Nie miał pomysłu, w jaki sposób pogłębiać jej zdolności tropiciela, więc każdego dnia powtarzali stare ćwiczenia, ale ze wszystkimi innymi umiejętnościami musiał jej dużo bardziej pomagać. Bez zniecierpliwienia każdego dnia ponawiał próby, by nauczyć ją posługiwania się podstawowymi broniami i technikami. Widział, że sprawiało jej to trudność, ale nie poddawała się i każdego dnia z zaangażowaniem podchodziła do treningów.
— Udało mi się! — wykrzyknęła zachwycona Sayuri, patrząc na wbitego w piaskową tarczę, którą wcześniej Gaara stworzył, shurikena. — Widzisz, Gaara?!
Jej entuzjazm był zaraźliwy. Uśmiechnął się pod nosem.
— Bardzo dobrze. — Obserwował Sayuri, która z radości podskakiwała w miejscu. — Pamiętasz jak to zrobiłaś?
— Chyba tak. — Dziewczynka uśmiechnęła się wesoło i zachęcona wcześniejszym sukcesem, wyrzuciła kolejnego shurikena. Ten jednak nie wbił się w piaskową tarczę, tylko opadł, nim doleciał do celu. Wyraźnie zmartwiła się, ale tylko na chwilę. — Raz mi się udało, to potem też będzie, nie?
— Jak tylko będziesz ćwiczyć — odparł Gaara.
Westchnął cicho i zerknął w stronę nieba. Znowu zagapił się. Nie kontrolował jak ten czas szybko zleciał. Nie lubił się z nią rozstawać, ale wiedział, że powinien. Noce spędzała w domu, a on albo próbował powstrzymać swoje zapędy w pokoju w posiadłości Kazekage, albo poddawał się pokusie i ruszał na uliczki Suny w poszukiwaniu ofiar. Ranki także nie były wspólne, ale wynikało to bardziej z tego, że nie chciał spóźniać się na lekcje, które pobierał z rodzeństwem. Co drugi dzień pobierał treningi u swojego ojca. Nie były to zbyt miłe chwile. A właściwe pełne strachu, bo nigdy nie był w stanie pojąć, po co poświęcał mu czas, skoro został wydany na niego wyrok śmierci. To nielogiczne działanie Kazekage działało mu na nerwy, ale doceniał wiedzę zdobytą podczas treningów.
Dlatego też albo wczesnymi popołudniami, albo nieco późniejszymi spotykali się. Teraz nie jadał już obiadów i kolacji w domu, pojawiał się jedynie na śniadaniach, co z pewnością było na rękę Temari i Kankuro. Czasem wspólnie trenowali, ale były to nieliczne sytuacje, a podczas zajęć z prywatnym nauczycielem był jedynie obserwatorem. Nigdy nie odezwał się, wiedząc, że nikt sobie tego nie życzył.
Uśmiechnął się, patrząc na kolejne próby, które Sayuri podejmowała, by shuriken wbił się w tarcze.
— Sayuri…
— Niee... — Spojrzała na niego błagalnie. — Za chwilę!
— Sayuri, powinniśmy już iść.
Gaara z rozbawieniem, które próbował ukryć, obserwował jej skupioną minę. Czasem szacowała, czy powinna pozwolić sobie na dalsze sprzeciwy, ale tego dnia chyba nie będzie się upierała. Westchnęła cicho i przewróciwszy oczami, skinęła posłusznie głową.
— Zabierz swoje rzeczy.
Parsknął cichym śmiechem, gdy dostrzegł zawód w jej oczach, kiedy zauważyła, jak tarczowa tarcza, na której trenowała, znikła. Szła trochę zgarbiona, ale nagle wyprostowała się i rzuciła mu pełne złośliwości spojrzenie. Z miną, jakby właśnie miała zamiar sprawić jakąś psotę, szła w spowolnionym tempie.
Nie zamierzał zwracać jej uwagi, tylko obserwował, co dalej wymyśli. Kiedy zbierała swoje rzeczy, ziewnęła i przetarła oczy. Oto była dla niego chwila tryumfu. Lepiej niż ona ocenił jej stopień zmęczenia. Coraz sprawniej mu to wychodziło i dostrzegał małe symptomy, które alarmowały go, że dziewczynka już, natychmiast, potrzebowała snu.
Podeszła do niego wolno, już nie z powodu chęci sprzeciwienia się. Powłóczyła nogami, ciągnąc swój plecaczek po ziemi. Przewrócił oczami i pomógł jej założyć go na plecy. Z uśmiechem przyjął uścisk jej dłoni i ruszyli ku półce skalnej.
— Gaaraaa…
Uśmiechnął się pod nosem. Czy to możliwe, by Sayuri kiedykolwiek wyczerpała pytania?
— A co ty robisz, jak nie śpisz?
Tego dnia powiedział jej o tym i zastanawiał się, jak dziewczynka zareaguje na takie rewelacje. Jak zawsze go zaskoczyła, bo powiedziała, że w takim razie żałuje, że sama śpi, bo mogłaby się z nim bawić. Rozbrajała go tak jawnym okazywaniem przywiązania. Ale jej pytanie nie należało do najłatwiejszych. Nie mógł odpowiedzieć szczerze, że albo zabijał przypadkowych ludzi albo powstrzymywał się przed tym.
— Staram się odpocząć. — W pewnym stopniu nie kłamał. Jeżeli nie zdecydował się na wyjście na uliczki, to próbował leżeć lub siedzieć w jednym miejscu i regenerować swoje zmęczone ciągłym czuwaniem ciało.
— A ty lubisz nie spać?
Kolejne naiwne pytanie.
— Chyba wolałbym spać — odpowiedział szczerze, ale nie wyjaśnił dlaczego. Nie wiedział, jak miałby wyjaśnić Sayuri tę ciągłą walkę wewnątrz niego. Nie wiedział, jakich słów użyć, by w odpowiedni sposób opisać to nieustające zmęczenie spowodowane ciągłym czuwaniem.
— Naprawdę?
Skinął głową.
Sayuri jak zawsze, gdy myślała nad jego słowami przekrzywiała głowę i patrzyła na niego w skupieniu.
— Jest ci smutno, kiedy inni śpią?
Z uśmiechem pomyślał, że tego dnia chyba postanowiła wykorzystać większość trudnych pytań.
— Nie, bo wiem, że jest to potrzebne. — Tym razem był i nie był szczery. Nie było mu smutno. Odczuwał ogromną frustrację na myśl, że wszyscy poza nim mieli odpoczynek od swojego życia. Że mieli te godziny nieświadomości. Jedynie w przypadku Sayuri zamiast irytacji, czuł zadowolenie, że pomimo faktu, iż sam nie spał, pamiętał, by zapewniać jej odpowiednio dużo czasu na odpoczynek. — To wszystkie pytania na dziś, czy jeszcze mnie pomęczysz?
— Męczę cię?
Gaara szybko próbował naprawić swój błąd, dostrzegłszy, że posmutniała.
— Nie. Lubię kiedy zadajesz mi pytania, ale dzisiaj zadawałaś trudne.
Sayuri patrzyła na niego i chyba nie zrozumiała go dobrze.
— To może tak… — Zastanowił się. Co powinien powiedzieć, by nie zniechęcić jej do dalszych rozmów? — Na dzisiaj koniec, ale jutro możesz znowu zacząć, dobrze?
— Dobrze!
Już nie wyglądała na smutną. Uśmiechnęła się do niego wesoło i w ciszy zmierzali w stronę jej domu.
Po chwili dotarli na miejsce. Zazwyczaj rozstawali się bez słów, tak było i tym razem. Sayuri pomachała mu i zniknęła za drzwiami.
Gaara nadal odczuwał głębokie zmiany w swojej świadomości, gdy opuszczała go. W takich chwilach stał jakiś czas przed jej domem i oswajał się z sytuacją. Już miał ruszać na przechadzkę w stronę posiadłości, gdy nocną ciszę przerwał krzyk. Zdecydowanie była to Sayuri. Serce mu zamarło. Powoli odwrócił się w stronę domu dziewczynki i już miał tam wtargnąć, nie licząc się z tym, że jej ojciec skończy martwy.
Przeszkodziła mu w tym sama Sayuri, bo wybiegła z mieszkania i szlochając, po raz pierwszy zarzuciła mu ręce na szyję i wtuliła się w niego, szukając ukojenia. Gaara stał tak i dopiero po chwili zreflektował się, że powinien ją objąć.
— Co się stało, Sayuri? — Wolnym ruchem wodził ręką po jej plecach, mając nadzieję, że to sprawi, że dziewczynka się uspokoi i będzie w stanie odpowiedzieć mu na pytanie. Zdziwił się, nie widząc nigdzie jej ojca. Dom był mały, a kiedy drzwi były otwarte na oścież, widział salon, ale mężczyzna nie siedział na swoim zwykłym miejscu, w fotelu.
— M-mój tatuś…
To jedyne słowa, które udało mu się zrozumieć pośród spazmatycznych szlochów. Zawahał się, ale chyba powinien sprawdzić, co Sayuri miała na myśli.
Bez trudu utrzymywał ją w ramionach i wolnym krokiem wszedł do domu. Nie pachniało zbyt ciekawie, a kiedy spojrzał w kąt salonu, zrozumiał. Mężczyzna był martwy, a przez ciepły klimat ciało szybciej uległo rozkładowi.
Nie chcąc narażać Sayuri na takie widoki, przykrył ciało kokonem stworzonym z piasku. Zastanawiał się, co należy zrobić w takiej sytuacji. Nie był pewien, czy rozsądnym rozwiązaniem będzie zgłoszenie to odpowiednim osobom. Zresztą nie znał tych osób, a ponadto nie wiedział, jaki los spotka dziewczynkę, gdy dowiedzą się, że jej teoretyczny opiekun zmarł.
Nie przestawał jej uspakajać i dopiero po kilku długich minutach przestała płakać.
— On nie żyje!
Pomimo wszystkich złych wspomnień, pomimo tego, że człowiek ten ją zaniedbywał, Sayuri rozpaczała po jego stracie.
Gaara mocniej ją do siebie przytulił. Poniekąd rozumiał jej ból. Śmierć bliskiej osoby na pewno pozostawi na niej piętno. Dla niego ten śmieć leżący w kącie nie zasługiwał na choćby jedną łzę, która spływała po jej policzkach.
— Tak — powiedział po prostu. Nie miał co do tego najmniejszych wątpliwości, że powinien być szczery. Sayuri prędzej czy później oswoi się z tą sytuacją, a im szybciej do tego dojdzie, tym lepiej dla niej.
— C-co teraz? — Odsunęła się od niego i rzuciła mu zrozpaczone spojrzenie.
— Wydaje mi się, że powinniśmy go… — szukał odpowiedniego słowa, by jej nie wystraszyć — pochować.
— Ale j-jak?
Gaara kucnął przed nią i z powagą patrzył w jej oczy.
— Sayuri, czy kiedykolwiek cię zawiodłem?
Pokręciła głową.
— Czy jeżeli poproszę cię, żebyś została w swoim pokoju i poczekała na mnie, zrobisz to?
Sayuri przez chwilę patrzyła na niego oszołomiona, ale w końcu skinęła głową i powoli ruszyła w stronę swojego pokoju. Nim weszła, odwróciła się w jego stronę.
— Przyjdziesz tu potem, tak?
— Obiecuję, Sayuri.
Gaara z zadowoleniem dostrzegł zamykające się za dziewczynką drzwi. Spojrzał na piaskowy kokon. Nie miał wątpliwości, że ten człowiek zasłużył na śmierć, ale ta była dla niego zbyt łagodna. Zdechł, bo za dużo wypił.
Prychnął gniewnie.
Po chwili zmusił ciało, by posłusznie wyruszyło za nim. Wiedział, że tym razem nie mógł zniszczyć go na powierzchni, musiał więc sprawić, by piaskowy kokon ze znajdującymi się wewnątrz zwłokami trafił pod ziemię.
Kiedy wyczuł, że ciało było na odpowiedniej głębokości, mruknął z tryumfem:
— Sabaku Sousou.
Wiedział, co stało się poniżej i myślał z satysfakcją, że nawet jeśli nie on zabił tego gnoja, to przynajmniej dostarczył mu odrobinę rozrywki. Żałował, że nie zrobił tego na powierzchni, ale Sayuri za nic nie powinna oglądać takich widoków.
Chwilę stał przed domem, próbując się pozbierać. Wiedział, że tę noc spędzi w tym miejscu. Chyba jakieś bóstwa były ostatnio dla niego łaskawe, bo śmierć tego człowieka oznaczała, że będzie mógł częściej widzieć się z dziewczynką. Nie chciał co prawda, by była smutna, ale wiedział, że prędzej czy później upora się z żałobą.
Powoli wszedł do mieszkania i z bliska miał szansę rozejrzeć się w środku. Widok bardzo mu się nie spodobał. Wszystko było zniszczone w większym, lub mniejszym stopniu. Sayuri zasługiwała na dużo lepsze warunki. Westchnął cicho, nie wymyśliwszy niczego, co mogłoby to zmienić.
Wszedł do pokoju Sayuri i zastał ją siedzącą na łóżku. Miała podkurczone kolana, obejmowała je, a głowę schowała za nimi. Nim podszedł do niej rozejrzał się po pokoju. Z uśmiechem zauważył, że wszystkie rzeczy, które dostała od niego, leżały na małym stole. W ogóle, w porównaniu z resztą domu, jej pokój był najbardziej zadbany, choć i tak pozostawiał wiele do życzenia.
Ostrożnie usiadł obok dziewczynki. Nie był przekonany, jak powinien się zachować.
— Sayuri…
Uniosła głowę. Bardzo nie lubił jej łez, ale nim zdążył po raz kolejny przekląć jej ojca, mała wtuliła się w niego. Ten gest całkowitego zaufania go rozbrajał. Nie miał w sobie już nic z potwora, kiedy dziewczynka wtulała się w niego, szukając pocieszenia.
— Nie będzie go już?
Nie miał pojęcia, czy pytała o ciało w salonie, czy o obecność tego człowieka w jej życiu, ale w obu przypadkach odpowiedź była taka sama.
— Nie.
— Co ja teraz zrobię?
Nigdy nie widział twarzy, która tak doskonale odzwierciedlała stan ducha danej osoby. Teraz Sayuri była uosobieniem smutku i strachu.
— Nadal będziesz tu mieszkać. — Co do tego nie miał wątpliwości. Nie pozwoli jej ruszyć z tego miejsca, skoro wyraźnie chciała w nim pozostać.
— Ale ja sobie nie poradzę — jęknęła.
Gaara w naturalnym odruchu uspokoił ją, delikatnie gładząc po plecach.
— Przecież cię nie zostawię. Opowiedz mi, jak to wszystko wyglądało?
Chciał mieć jakiekolwiek informacje, co robili, by utrzymać ten dom. Sam nie musiał się takimi rzeczami zajmować. Pod względem ekonomicznym miał zagwarantowane wszystko i zapewne żył w o wiele lepszych warunkach niż większość mieszkańców Suny.
— Ale co?
— Jak opłacaliście ten dom?
— No… — Po raz pierwszy tego wieczoru jej twarz nie była wykrzywiona w bólu i strachu. Wyglądała na zdziwioną jego pytaniem. — Moja mama była shinobi.
— Ale przecież twoja mama nie żyje — zauważył ostrożnie.
— Tak… ale chodziłam co miesiąc do takiej pani. Ona mówiła, że przez to, że moja mama była shinobi, mam bez pieniędzy ten dom i dawała mi dużo pieniędzy. Oddawałam je tatusiowi.
Gaara powstrzymał się, by nie warknąć Więc Sayuri przysługiwały pieniądze, które matka zaoszczędziła i przytomnie nie zapisała na swojego męża, tylko na córkę. A ten ostatni śmieć odbierał je dziecku i wydawał na alkohol. Gdyby mógł, wskrzesiłby go i ponownie zabił. Ale nie swoimi technikami a w jakiś wyjątkowo bolesny sposób.
— Myślisz, że dalej mogę je zabierać?
— Tak, na pewno. Mama zostawiła je tobie. — Gaara próbował się opanować. Wściekłość na zmarłego niemal przyćmiewała troskę, którą odczuwał w stosunku do dziewczynki. Wiedział, że nie mógł sobie na to pozwolić. — Trafisz do tej pani?
— Tak. Sama do niej chodziłam.
— Wszystko będzie dobrze — zapewnił ją Gaara.
Zrozumiał, że być może dzięki temu, że teraz on będzie zarządzał tymi pieniędzmi, Sayuri zamieszka w lepszych warunkach. Wymieni te niszczejące meble, uzupełni garderobę i zapewni jej jedzenie, a pozostałą kwotę będzie w jej imieniu oszczędzał, by miała jakieś zaskórniaki na przyszłość.
Nie był pewien jaką konkretnie kwotę zostawiła jej matka, więc lepiej przygotować się na przyszłość. Poza tym, on sam nie był pewien, czy kiedyś w przyszłości Kazekage nie postanowi ukrócić mu tych darowizn, które zostawiał mu od czasu do czasu. Nie wiedział też, czy jego przyszłość była rzeczą pewną. Nadal wisiało nad nim widmo śmierci, więc dziewczynka powinna mieć oszczędności i na taką ewentualność, gdy może go zabraknąć.
— Ale Gaara… — Sayuri przytuliła się do niego i płacząc w jego koszulkę, wyszlochała: — Ja jestem teraz całkiem sama.
— Będę z tobą. — Nie były to puste słowa. Taki obrót sprawy mu odpowiadał. Wiedział, że był egoistyczny, ale i dla Sayuri śmierć ojca ostatecznie okaże się czymś dobrym. Ten śmieć jedynie ją okradał i poniżał. Dostrzegłszy jej zdumiony wzrok, uśmiechnął się uspakajająco. — Raczej nikt nie zauważy, że nie ma mnie w domu. Nikt nie będzie za mną tęsknił. Tylko… Sayuri, moja prośba co do tych dwóch dni w miesiącu się nie zmieniła. Ale dwa dni dasz sobie radę, prawda?
— I będziesz ze mną mieszkać?
Uśmiechnął się pod nosem, na widok jej zdumionej miny.
— A myślisz, że pozwoliłbym ci samej tu mieszkać?
Gaara długi czas spędził na uspokajaniu Sayuri. Choć była bardzo zmęczona, nie mogła zasnąć.
Na początku całkiem nie wiedział jak się nią zająć, nie wiedział jakie istniały sposoby na łatwe zaśnięcie, bo całe życie skupiał się na tym, by tego nie zrobić. Po jakiejś godzinie, podczas której głównie milczeli, a Sayuri co jakiś czas popłakiwała w jego ramię, zauważył kilka zniszczonych książek, które leżały na półce. Poszedł po nie.
Nie były to specjalnie porywające lektury, ale postanowił je poczytać Sayuri. Choć nadal była roztrzęsiona, w końcu zapadła w sen. Gaara patrzył na nią z niemałą satysfakcją. Bardzo dobrze się nią zajmował. I nie wymagało to specjalnie dużego wysiłku.
Próbując nie zrobić hałasu, wstał z łóżka, troskliwie opatulił Sayuri kocem i poszedł rozejrzeć się po domu. Zdecydowanie musiał zmienić umeblowanie i chyba kupić jakąś farbę. Pomieszczenia były po prostu zapuszczone. Łazienka stanowiła zdecydowanie najgorszy fragment mieszkania, ale po kilku dniach szorowania powinna nadawać się do użytku.
Nigdy nie wykonywał tego typu czynności, w posiadłości była służba, która w określonych dniach o stałych godzinach sprzątała tak, by domownicy nie czuli się skrępowani. Byli niezwykle szybcy i skuteczni. Teraz to on, przy pomocy Sayuri, będzie musiał doprowadzić tę ruderę do normalnych warunków. Kuchnia na szczęście prezentowała się lepiej, ale i tak większość sprzętów nadawała się do wymiany. Ale wszystko zrobią, w końcu to miejsce zacznie być prawdziwym domem.
Ze zdziwieniem zrozumiał, że to będzie pierwsze miejsce, które tak nazwie. Ostatecznie mieszkała tu jedyna bliska mu osoba, więc fakt ten nie powinien go zdumiewać.
Postanowił samodzielnie rozpocząć sprzątanie w salonie. Musiał pozbyć się tych śladów, które pozostawiło po sobie ciało mężczyzny. Sayuri nie powinna tego widzieć. Z zawzięciem szorował podłogę i choć nie znał się na tym, efekt był zadowalający. Postanowił nie robić nic więcej. Z czasem zobaczy ile konkretnie pieniędzy otrzymywała Sayuri i zdecyduje na jakieś konkretne działania na podstawie odpowiednich wyliczeń.
Poszedł do kuchni, by sprawdzić, czy było tam coś, co nadawało się na śniadanie. Ze zgrozą zrozumiał, dlaczego to pomieszczenie wydawało się najbardziej zadbane. Tam, prócz naczyń i sprzętów, nie było absolutnie nic. Nic do jedzenia. Przeklął cicho i spojrzał w stronę nieba. Od jakiegoś czasu świeciło słońce. Postanowił odwiedzić sklep, by móc przygotować posiłek. Tego też nigdy nie robił, ale postanowił, że uda mu się wszystko zrobić samodzielnie.
Po zakupach powrócił do kuchni, odłożył sprawunki na blacie i próbował przypomnieć sobie w jaki sposób wyglądały śniadania w posiadłości. Nie zdecydował się na nic wyszukanego. Nie oszukiwał się i wiedział, że nie potrafił przygotować zbyt wiele. A właściwie, to nigdy nie przygotowywał nic poza herbatą.
Uśmiechnął się pod nosem. To będzie wyzwanie, ale coś tak czuł, że jak tylko Sayuri oswoi się z tą sytuacją, nie będzie mógł się od niej odpędzić i wspólnie nauczą się jak prowadzić dom.
Kiedy jajka smażyły się na patelni, zrozumiał, że nie przewidział jednego. Czy powinien już przygotowywać? Ile godzin minęło? Czy wyspała się? Ale zanim miał szansę naprawić swój błąd, woda na herbatę zaczęła się gotować, a jajka lekko przypalać. Przeklął cicho i próbował opanować ten mały kryzys w kuchni.
Kiedy równocześnie mieszał herbatę i przekładał jajka na drugą stronę, usłyszał ciche kroki. Odwrócił się w kierunku dźwięku. Sayuri z nadal zaczerwienionymi oczami patrzyła na niego zdumiona, a widząc w jak dziwnej pozie go zastała, nie opanowała się i wybuchła śmiechem.
— Co robisz? — Stanęła obok niego i z ciekawością przyglądała się jego walce z przeciwnościami losu.
Gaara był zadowolony widząc, że nie była już tak przeraźliwie smutna, jak poprzedniego wieczoru. Uśmiechnął się do niej i wskazał, by usiadła przy malutkim stoliczku pod oknem.
— Robię śniadanie — oświadczył i położył jajka na dwóch talerzach. Wyciągnął też jakieś pieczywo, które kupił w piekarni i rozłożył na większym półmisku wraz z jakimiś dodatkami. Herbata już się zaciągnęła, więc śniadanie było właściwie gotowe. Był dumny ze swojej pracy i przy pomocy Sayuri rozłożył wszystko na stole. Spojrzał na dziewczynkę i zrozumiał, że to miejsce naprawdę miało szansę stać się jego domem. — Smacznego.
— Smacznego. — Sayuri zabrała za jedzenie. Nie wyglądała, jakby jej smakowało.
Sam spróbował jajka i zdziwił się. Zazwyczaj inaczej smakowało.
— Pierwszy raz robiłem — wytłumaczył się.
Sayuri wzruszyła ramionami i dalej jadła. Najwidoczniej nie chciała sprawić mu przykrości.
— Chyba trzeba coś dodać do tego — oceniła, patrząc na jajko.
— Tak myślisz? — Będzie musiał popatrzeć w kuchni, w posiadłości, co takiego kryło się w tych wszystkich pojemniczkach i może zainwestuje w jakąś książkę kucharską. — Dasz radę zjeść?
Sayuri z przekonaniem pokiwała głową i na dowód tego włożyła pozostałą część jajka do buzi, a widząc jej wypchane policzki, Gaara zaśmiał się pod nosem.
Uważam, że Gaara radzi sobie nadzwyczaj sprawnie w roli opiekuna :D wręcz zaskakująco sprawnie, ale ma z kogo czerpać przykład - w końcu wujcio do pewnego momentu był dobry. ciekawa jestem jednak, co przytrafiło się tatkowi... pS: zgadzam się z komentarzem pod poprzednim rozdziałem, w tym ff zwracają uwagę brutalne opisy. Ciekawie kontrastują z tym jak Gaara zachowuje się wobec Sayuri. Inspirujące
OdpowiedzUsuńWywaliłam opis, w którym, z perspektywy Gaary, był komentarz, że w ustach tatulka były rzygi. Gaaruś wydedukował, że był tak pijany, że udusił się własnymi rzygami. Skróciłam ten opis do krótkiego "zapił się na śmierć". Nie wiem... jakoś po latach odrzucił mnie szczegółowy opis zwłok, który też początkowo był :P
UsuńOjj, cieszę się że nie było takiego opisu. Więc teraz Gaara będzie... Wujkiem? Czy wychowa sobie żonę? Jest na co czekać :D
UsuńAle się podziało! Biedna Sayurka :( Nawet jeśli ojciec był jaki był, mocno to przeżyła. Ale spokojnie, jest i Gaaruś, który nie pozwoli żeby stała jej się krzywda ^^ Trudno mi za Tobą nadążyć, ale jeszcze gorzej mi z tym, że nie mogę "na raz" zjeść tego ff. I jeśli mogę mieć prośbę,, to uprzedź przed ostatnim rozdziałem, że to już koniec. Będę miała więcej czasu żeby się pozbierać, bo lubisz nieoczekiwanie zakończyć historie x)
OdpowiedzUsuńAlba Longa
Postaram się pamiętać, choć tym razem ostatni przed epilogiem rozdział będzie dość czytelny ;)
UsuńMam wrażenie, że będzie coś bardzo złego z powodu tego cichego pogrzebu. Faktem, Sayuri trafiłaby do sierocińca i to byłoby źle, ale... Ktoś się w końcu zainteresuje zniknięciem jego albo Gwary z rezydencji Kate. Niby wszyscy schodzą mu z drogi, ale myślę, że go obserwują z bezpiecznej odległości.
OdpowiedzUsuń