sobota, 13 lipca 2019

Opiekun – Rozdział 2

Gaara z umiarkowanym zainteresowaniem przypatrywał się dziewczynce bawiącej się z piaskowym kotem. Stworzył go i poruszał nim, bo Sayuri go o to poprosiła. Czasem uciekała przed kotem, czasem podchodziła do niego i głaskała, przytulała. Nie miało to najwidoczniej dla niej znaczenia, że był to jedynie substytut prawdziwego zwierzęcia.
Gaara już któryś raz spotkał się z rudowłosym malcem. Miało dla niego pozostać zagadką, jakim cudem go odnajdowała. Niezależnie od pory dnia, Sayuri pojawiała się przed nim i przypominała o danej przez niego obietnicy, ale tak naprawdę wcale się nie narzucała. Z dziwną ostrożnością podchodziła do niego i czekała na jego ruch.
Za pierwszym razem nie wierzył, że dziewczynka stojąca przed nim była prawdziwa. Dopiero kiedy się odezwała i chwyciła jego dłoń, był w stanie rozważyć tę kwestię. Nie pojawiła się jak poprzednim razem w nocy. Był dzień, środek wioski, a ona jak za pierwszym razem, beztrosko zmuszała go do swobody.
Nie walczył już z tym. Mógł się zachowywać jak mu się żywnie podobało – nie obowiązywały go przecież normy społeczne. Jeżeli ma ochotę zabić, robił to, jeżeli miał ochotę bawić się z dziewczynką, tym bardziej chciał skorzystać z tej możliwości.
Przez te kilka spotkań Gaara dowiedział się o niej niewiele. Była o trzy lata młodsza, a jej rodzina niekompletna – nie miała rodzeństwa, a matka zginęła, gdy była jeszcze niemowlęciem. Jedynym opiekunem został ojciec, o którym nie mówiła zbyt chętnie. W ogóle opowiadała o sobie zdecydowanie mało. Nie opowiadała o swoich przyjaciołach, marzeniach ani choćby o sprawach codziennych. W zamian zasypywała go potokiem skojarzeń na temat otaczającego ich świata i bardzo często prosiła go o wyjaśnienie niektórych spraw. Czasem nie wiedział, co miał odpowiedzieć, lecz mimo to najwidoczniej nie stracił pozycji autorytetu w oczach sześciolatki i dalej zasypywała go gradem pytań. Tego wieczoru nie miało być inaczej.
— Gaaraaa…
Przyzwyczaił się już do sposobu, w jaki przeciągała jego imię, gdy po raz kolejny chciała zadać jakieś nurtujące ją pytanie. Uśmiechnął się pod nosem. Najwidoczniej był bardziej cierpliwy, niż sam się po sobie spodziewał. To już które… dwudzieste? pytanie, a on nadal nie tracił chęci, by odpowiadać.
— A dlaczego na pustyni nie ma roślin?
— Bo nie ma wody — odpowiedział spokojnie.
Sayuri straciła już zainteresowanie piaskowym kotkiem i całą uwagę skupiła na swoim towarzyszu.
— A dlaczego tu nie ma wody?
— Bo taki mamy tutaj klimat.
— A co to klimat? — Jeszcze bardziej rozszerzyła oczy i w naturalnym dla niej geście chwyciła jego dłoń.
— Pogoda. — Widząc, że już nasuwały jej się kolejne pytania, szybko uzupełnił wypowiedź — Wszystko zależy od tego, gdzie mieszkasz. Tutaj mamy bardzo ciepły i suchy klimat…
— Ale przecież nocą jest chłodno! — zaprzeczyła.
Gaara parsknął cichym śmiechem. Najwidoczniej Sayuri nie ominie żadnej okazji, by go podręczyć. Ale bardzo polubił ten sposób dręczenia.
— Ale tylko nocami, prawda?
Dziewczynka powoli skinęła głową.
— A w dzień jest w Sunie bardzo ciepło.
— No tak… — Zastanowiła się. — To nie wszędzie tak jest?
— Na pewno nie. — Choć sam jeszcze nie opuszczał wioski, uczył się wraz z Temari i Kankuro o wszystkim, co mogło im się w przyszłości przydać na misjach. Nie lubił ich towarzystwa, nauczyciela zresztą też, ale naukę uważał za potrzebną. — W każdym kraju jest trochę inaczej. W większości jest bardzo dużo roślin, pada deszcz, a zamiast piasku znajduje się tam ziemia.
— To przez ziemię rosną tam rośliny?
— Pewnie też — przyznał. — Ale wydaje mi się, że to dzięki deszczowi mogą tam rosnąć jakieś rośliny.
Jeżeli myślał, że to koniec przesłuchania, pomylił się.
— Gaaraaa…
Polubił jej zachowanie. Było zdecydowanie swobodne i na nim samym wymuszało odpowiednie postępowanie. Poza tym ona ani jednym gestem nie okazała niepewności. Dalej, bez oznak najmniejszych ukłuć strachu, trzymała jego dłoń i co jakiś czas mocniej ściskała.
— A jak ty robisz takie fajne rzeczy z piaskiem?
Fajne rzeczy? No tak… w jej oczach ta umiejętność mogła wyglądać niegroźnie. Przy niej jedynie tworzył jakieś określone figury i zmuszał, by wyglądały jak żywe. Nie widziała jego możliwości i nie odczuwała strachu wobec potęgi, która w nim drzemała. Zresztą… co miał odpowiedzieć na jej pytanie? Wspominać o Shukaku? Zerknął na jej ufną twarz. Nie, nie powinien wprowadzać w jej życie niczego, co mogło zniszczyć jej beztroski świat.
— Kumuluję chakrę i piasek postępuje jak zechcę.
Sayuri najwidoczniej nie satysfakcjonowała taka ogólnikowa odpowiedź.
— Ale nie każdy może to zrobić, nie?
— Nie każdy — przyznał, ale nie spieszył z wyjaśnieniami.
Dziewczynka patrzyła na niego przenikliwie. Czyżby wiedziała, że coś ukrywał? Ale skąd miałaby czerpać taką wiedzę? Ostatecznie postanowiła odpuścić mu te niedopowiedzenia.
— A jak kumutujesz chakrę?
Uśmiechnął się, słysząc jej przejęzyczenie.
— Zbieram ją w ręce.
Wyciągnął dłoń, której Sayuri nie trzymała i po chwili piasek posłusznie poruszył się przed nimi.
Mała zaśmiała się wesoło, a gdy spojrzała na niego, w jej oczach można było dostrzec niemą prośbę. Po chwili ją wyartykułowała.
— Nauczysz mnie tego?
Gaara nawet przez chwilę nie zakładał, by się nie zgodzić. Ale zamierzał się podroczyć, jak to wielokrotnie ona robiła.
— A po co ci to?
Jej twarz była zdecydowanie ciekawym polem do obserwacji. Doskonale wyrażała stan ducha. Teraz była strasznie niezadowolona, a jej usta ułożyły się w podkówkę.
— Gaara! — powiedziała stanowczo, krzyżując ręce na piersiach, jakby nieświadomie powtarzała jego odruch. — Jesteś niemiły! — To było jak dotąd najpoważniejsze oskarżenie, jakie usłyszał z jej ust.
— Chcesz, żebym cię uczył?
Pomimo chwilowej obrazy entuzjastycznie pokiwała głową. Zapomniała o złości, a na jej usta znowu wkradł się wesoły uśmiech.
— Bardzo!
— No dobrze…
Zerknął w stronę nieba, robiło się już zdecydowanie późno. Sayuri najwidoczniej zapominała o tym, by wrócić do domu przed zmierzchem. Zdawało mu się, że powinien zachowywać się bardziej odpowiedzialnie. Tak małe dziecko nie powinno chodzić samotnie po wiosce, jeszcze coś jej się stanie.
— Odprowadzę cię, robi się późno.
Jak zawsze, kiedy się rozstawali, Sayuri robiła się cicha i smutniała. Czym było to spowodowane? Nie chciała go opuścić? A może nie chciała wracać do domu? Poza tym musiał w końcu dowiedzieć się, gdzie mieszkała i powinien ocenić jeszcze kilka rzeczy, które już zdążył zauważyć, ale nie do końca wiedział jak je interpretować.
Była zdecydowanie zbyt chuda. Nie zmieniła też ubrań; nadal nosiła na sobie te same, które miała podczas pierwszego spotkania. Zmieniał się tylko stopień zabrudzenia. Raz były czyste, raz nieco zanieczyszczone. Nie wyglądała na zadbaną. Zanim jednak oceni cokolwiek, musiał dowiedzieć się czegoś o jej najbliższym otoczeniu.
Dziewczynka nie wyglądała na zachwyconą jego propozycją.
— Sama trafię. — To mówiąc, wstała. — Dużo razy już chodziłam do domu, jak było ciemno.
Gaara również wstał i łagodnie uśmiechnął się do niej.
— Wiem, ale nie powinnaś sama chodzić w nocy.
— Wszystko będzie dobrze. — Uśmiechnęła się, próbując uśpić jego czujność. — To pójdę już…
Miała zaskoczoną minę, kiedy pewnie chwycił jej dłoń. Zrobił to pierwszy raz.
— Powiedziałem już — oznajmił spokojnym, stanowczym tonem. — Odprowadzę cię.
— No dobrze…
Widział, że szukała sposobu, by uniknąć tego. Ale dlaczego? Nie potrafił odpowiedzieć sobie na to pytanie. Nie wyglądała na zmieszaną, gdy w ciągu dnia przechadzali się uliczkami Suny, nie chciała więc celowo unikać jego towarzystwa w otoczeniu mieszkańców. Chciała jedynie uniknąć sytuacji, w której dowiedziałby się, gdzie mieszkała.
— Ale po co?
— A jak ja będę chciał cię znaleźć? — spytał przebiegle.
Powoli kierowali się w stronę wioski. Zazwyczaj spędzali czas na półce skalnej i tak było też tym razem. Wolnym krokiem schodzili i coraz bardziej zbliżali się ku miejscu, gdzie zazwyczaj ich drogi się rozchodziły.
— Nie martw się!  Ja zawsze cię znajdę, nie będziesz musiał mnie szukać.
— A co jeżeli ktoś cię zaczepi?
Na to chyba nie miała odpowiedzi, bo zamilkła.
— Zrobiło się ciemno, nie powinnaś sama chodzić po wiosce.
— Wiem… — powiedziała cichutko i więcej nie sprzeciwiła się. Milczała i wyglądała na smutną.
Gaara wiedział, że zadziałał wbrew jej woli, ale powinien w końcu dowiedzieć się, gdzie Sayuri mieszkała.
Powoli, w milczeniu doszli do pierwszych zabudowań. Sayuri prowadziła go poprzez gąszcz uliczek. Byli w tej zdecydowanie biedniejszej części wioski. Tutaj małe, piaskowe domki były wielkości salonu w posiadłości Kazekage.
Gaara czuł się nieswojo, jakby ktoś go obserwował. Nie był przestraszony, to raczej ci ludzie, którzy ukradkiem wyglądali przez okna powinni odczuwać strach. I chyba tak było, bo na swojej drodze nie spotkali żywego ducha. W końcu dziewczynka stanęła przed niczym się niewyróżniającym domkiem.
— Tutaj mieszkam — powiedziała cicho, patrząc na piasek.
— Zawsze będę cię odprowadzał — oznajmił Gaara, nie dając miejsca na sprzeciw. Nie podobała mu się ta okolica.
Sayuri spojrzała na niego niepewnie, ale w końcu uśmiechnęła się wesoło.
— Dobrze. — Mocniej uścisnęła jego dłoń. — To jutro będziesz mnie uczył?
— Przecież ci obiecałem.
Przez chwilę Gaara stał i wpatrywał się w drzwi, za którymi zniknęła. Jak zawsze, kiedy się rozstawali, oczekiwał, że i tym razem poczucie oderwania od rzeczywistości pochłonie go i nie pomylił się. Ponownie najgorsze myśli zjawiły się w jego głowie, jak na zawołanie.
Z ulgą zauważył, że albo przyzwyczaił się do takich szybkich zmian w swojej świadomości, albo były one coraz łagodniejsze. Bez większych trudów odzyskał kontrolę nad sobą i gdyby nie podniesiony głos dobiegający z domu Sayuri, udałoby mu się od razu ruszyć w stronę posiadłości Kazekage.
Zamarł, usłyszawszy, jak wielką agresją przepełniony był głos mężczyzny i kierował to chyba w stronę Sayuri.
Gaara zmrużył oczy. Był w bardzo niebezpiecznym nastroju, jak zawsze zresztą kiedy nie był w towarzystwie dziewczynki. Ale nim podjął próbę ukarania tego człowieka, postanowił się opanować. Nie może tak po prostu wparować do domu Sayuri i na jej oczach zamordować jej ojca. To byłoby złe. Ona nie powinna widzieć nieprzyjemnych rzeczy, a widok zmiażdżonego, lub wręcz porozrywanego na kawałeczki człowieka, mógł źle wpłynąć na nią.
Szybko zniknął w chmurze piasku i stanął na dachu najbliżej stojącego budynku. Dzięki temu, bez możliwości bycia wykrytym, obserwował scenę rozgrywającą się w domu Sayuri.
Dziewczynka klęczała z głową pochyloną przed ojcem. Ten siedział rozwalony na mocno zniszczonym fotelu. W ręku trzymał butelkę, z której co jakiś czas sączył łyczki i nieprzerwanie krzyczał na nią. A słysząc te pełne niechęci wyzwiska, niesłuszne oskarżenia o najbardziej absurdalne rzeczy, Gaara musiał wykorzystać całą swoją siłę woli, by nie zniszczyć tego osobnika.
Wiedział, że nie mógł postąpić w tak lekkomyślny sposób. Sayuri na pewno nie chciałaby tego. Przekonanie to uderzyło go z całą mocą. Był pewien, że wolała wysłuchiwać swojego… ojca… pozwalać mu się traktować w ten sposób, niż widzieć go martwym. Zacisnął pięści w geście bezsilności.
Dysponował ogromną mocą, nie powstrzymywały go normy społeczne, a mimo to nie mógł zapewnić Sayuri bezpieczeństwa i beztroski, na jaką zasługiwała. Nie mógł tego zrobić, bo wtedy zniszczyłby jej świat wprowadzając do swojego – pełnego przemocy i śmierci. Tego nie mógł jej zrobić. Nie powinien odbierać jej dzieciństwa, choćby nie było do końca szczęśliwe.
Warknął wściekle i zniknął jak najszybciej, by nie sprowokować żadnej sytuacji mogącej doprowadzić do tragedii. Znał tylko jeden sposób, by rozładować negatywne emocje. W sumie… od jakiegoś czasu był grzeczny. Nic nie wskazywało na to, by Kazekage miał samodzielnie ukarać niesfornego syna za kolejną, śmiertelną psotę.

***

Pomimo tego, że Gaara niedługo zabawił w pobliżu domu Sayuri i skupił się raczej na kontrolowaniu swojego zachowania niż obserwacji, udało mu się dostrzec kilka rzeczy. Mieszkanie było w tragicznym stanie, więc z dużą dozą prawdopodobieństwa mógł zakładać, że nie mieli pieniędzy. Jej chuda sylwetka wynikała z powodu skrajnej biedy i ciągoty jej… ojca… do alkoholu. Założył więc, że nie odżywiała się prawidłowo. Zniszczone ubranie także pozostawiało wiele do życzenia.
Gdy poprzedniego wieczoru dał upust swojej wściekłości, znalazł w sobie dostatecznie dużo spokoju, by na chłodno przemyśleć swoje dalsze postępowanie. Podstawową rzeczą było jedzenie. Bez najmniejszych skrupułów zabrał z domu przygotowany przez jakąś obcą osobę posiłek. Był w końcu synem Kazekage. Nie łączyło ich nic poza więzami krwi i wzajemną nienawiścią, ale patrząc obiektywnie, dorastał w luksusie. Nie rozumiał powodów, dla których ojciec w dalszym ciągu dawał mu pieniądze. Zresztą nie robił tego osobiście, po prostu w wyznaczonym miejscu w jego pokoju co jakiś czas znajdował znaczące sumy pieniędzy. Nie obchodziły go takie rzeczy, nie wydawał ich, bo nie miał żadnego zajęcia, żadnego zainteresowania, na które mógłby je wydać. Jedzenie otrzymywał o stałych porach w kuchni, posiłki jadał w głuchej ciszy wraz ze swoim rodzeństwem, które tylko czekało aż opuści ich towarzystwo. Kiedyś takie zachowanie mogło go zaboleć, ale już dawno zacierały się obrazy Temari i Kankuro, którzy nie nienawidzili go. Teraz pozostała jedynie obojętność i niechęć z jego strony, oraz nieskrywany strach i nienawiść ze strony tamtej dwójki.
Dla Gaary nie miało znaczenia, czy wywoływał w ludziach strach. Musiał się przyzwyczaić do tego, że zawsze, kiedy przebywał wśród mieszkańców, ci drżeli z niepokoju, jąkali się i próbowali być nad wyraz uprzejmymi. To tylko poza, bo gdy opuszczał ich towarzystwo, doskonale słyszał jakimi epitetami go nazywali Nie mógł się tym przejmować, bo wówczas ponownie stałby się narażony na ból, a tego nie tylko nie chciał, ale też nie mógł ponownie dopuścić do sytuacji, w której miałby skrupuły i wyrzuty sumienia. Ile bólu mogło mu to przynieść? To wiedział jedynie on i unikał sytuacji, w których przebywał wśród ludzi. Ale tym razem nie chodziło o jakąś mało istotną rzecz – chciał kupić Sayuri ubranie, które nie byłoby tak zniszczone jak te noszone przez nią obecnie.
Kiedy wszedł do odpowiedniego sklepu, przywitał go dźwięk dzwoneczka uwieszonego przy drzwiach i przywitanie sprzedawcy. Kiedy mężczyzna dostrzegł, kto zawitał w jego progi, zamarł i w przerażeniu obserwował potwora. Gaara musiał się opanować, przecież samodzielnie nie stworzy dla dziewczynki ubrania. Spokojnym tonem oznajmił, czego oczekiwał, a po chwili mężczyzna wił się jak w ukropie, byle tylko jak najszybciej obsłużyć go i nie sprawdzać jego cierpliwości. Sprzedawca naniósł poprawki na najmniejszy strój, jaki miał w ofercie, więc Gaara zapłacił nie tylko za strój, ale i za fatygę.
Wyszedł z dwoma kompletami ubrań przeznaczonymi dla Sayuri. Mając przy sobie zarówno strój, jak i jedzenie, kierował się w stronę półki skalnej, gdzie zazwyczaj widywał się z nią. Teraz pozostało jedynie czekać aż się zjawi.

***

Gaara nie czekał specjalnie długo na dziewczynkę. Spędził dość spokojnie godzinę na półce skalnej i choć wiedział, że nie mieli ustalonych pór odwiedzin, niecierpliwił się, chcąc dać coś Sayuri. Nie zawiodła go i znalazła jak zawsze – obiecywała przecież, że nigdy go nie zgubi.
— Cześć, Gaara!
Uśmiechnął się, słysząc jej wesoły szczebiot. Spojrzał na nią i dostrzegł nieliczne otarcia na jej twarzy i ramionach. Zmrużył oczy. Sayuri chyba zrozumiała co zobaczył i zaśmiała się radośnie.
— Chcę być jak ty i już więcej nie upadnę!
Czy mógł ufać jej zapewnieniom? Nie wiedział, ale postanowił nie drążyć niemiłego tematu. Wskazał jej, by usiadła przed nim. Zrobiła to, choć widział, że nie była do końca zadowolona. Po chwili rozwiała jego wątpliwości.
— Mieliśmy dzisiaj ćwiczyć.
— I będziemy — zapewnił Gaara.
Ale zamiast rozpocząć trening, zabrał najmniejszy pakunek. Sayuri dopiero wówczas dostrzegła kilka paczek leżących obok niego i obserwowała go z zaciekawieniem.
— Zanim to zrobimy, musisz coś zjeść. Nie możesz być taka chuda, jak będziemy trenować. Musisz mieć dużo siły.
Miał nadzieję, że dość zręcznie wybrnął z tej sytuacji. Nigdy wcześniej nie był w jej domu i nie widział, w jakich warunkach mieszkała, ale teraz miał jakiś obraz i postanowił to zmienić. Zerknął na Sayuri, ta wyglądała na zdziwioną, a kiedy podał jej posiłek, jej dłonie drżały, a głowę opuściła.
Zastanawiał się, czy powinien coś powiedzieć, ale dziewczynka zaczęła jeść. Z początku spokojnie, później łapczywie, jakby jej bardzo smakowało. Uśmiechnął się, widząc, że choć odrobinę poprawił jej samopoczucie. Nie znał co prawda uczucia głodu, ale wątpił, by było to coś przyjemnego.
— Dobre?
Skinęła głową, nadal na niego nie patrząc. Odłożyła puste już naczynie przed sobą i dalej patrzyła na piasek. Gaara nie rozumiał jej zachowania, ale wyjął jeszcze jedną rzecz. Tym razem były dwie porcje, bo i on miał ochotę na ciasto.
— Masz ochotę na deser?
Sayuri powoli uniosła głowę i spojrzała na niego. Widział w jej oczach wstyd, jakby przyjmowanie od niego rzeczy było dla niej kłopotliwe. Zdziwił się. Nie sądził, by sześciolatka mogła dostrzec coś uwłaczającego w takim postępowaniu.
— Dlaczego to robisz?
Jeszcze nigdy nie uraczyła go tak… powściągliwym tonem.
— Spytałaś mnie za pierwszym razem, czy cię lubię. Lubię i postanowiłem ci coś dać.
— Ale… — Znowu opuściła wzrok. — Ja nie będę mogła ci nic dać.
— Sayuri... — Uśmiechnął się łagodnie. — Co miałabyś mi dać? Niczego mi nie brakuje, moim ojcem jest Kazekage, wiesz to, tak?
Skinęła głową i odważyła się na niego spojrzeć. Zastanawiające. Wiedziała kto był jego ojcem, musiała też więc wiedzieć już za pierwszym razem kim, a raczej czym on był.
— Co mogłabyś mi dać? — ponowił retoryczne pytanie. — Nie potrzebuję niczego. Bawisz się ze mną. — Dość niefortunnie dobrane słowa. To raczej on bawił się z nią. Gdyby nie spotkał jej, już prawdopodobnie nigdy nie pomyślałby o zabawie. Jego młody wiek nic nie znaczył, wobec wrogiego świata, przez który musiał dorosnąć zdecydowanie zbyt szybko. To dziewczynka siedząca przed nim ofiarowała mu coś, czego nigdy nie zdobył – szczęście, poczucie beztroski towarzyszącej dzieciństwu, akceptację. — To znaczy dla mnie dużo więcej niż cokolwiek, co mogłabyś mi kupić, rozumiesz to?
Nie wiedział, do jakich konkretnie wniosków doszła, ale chwyciła kawałek ciasta leżący przed nimi. Gaara też zajął się jedzeniem drugiego.
— Dziękuję — powiedziała po skończeniu jedzenia. — Było bardzo smaczne. — Uśmiechnęła się. Ale był to inny uśmiech niż zazwyczaj, poważny i pełen wdzięczności. Gaara zdecydowanie polubił uczucie, które towarzyszyło mu, gdy robił coś dobrego dla niej.
— Za chwilę zaczniemy ćwiczyć.
Z jej twarzy powoli znikało zażenowanie i wyglądała na coraz bardziej podekscytowaną możliwością trenowania z nim.
— Ale najpierw, musisz ubrać odpowiedni strój.
Spojrzała podejrzliwie na pozostałe pakunki leżące obok chłopaka. Gaara podążył jej wzrokiem i parsknął śmiechem. Wyciągnął odpowiednią paczkę i podał jej. Niepewnie trzymała ją w rękach i spojrzała na niego pytająco.
— To będzie twój strój treningowy.
Sayuri otworzyła paczkę i wyciągnęła zwykły strój treningowy, w barwach jednostek podstawowych Suny. Dostrzegła dołączone do zestawu buty i małą torbę, którą można było wypełnić potrzebnymi przedmiotami, zazwyczaj shinobi zawieszali ją sobie przy udzie, by nie przeszkadzała podczas misji.
Do oczu Sayuri napłynęły łzy.
— Coś się stało? — Gaara był zaniepokojony. Nie rozumiał, dlaczego dziewczynka miała łzy w oczach. Czy znowu zrobił coś źle?
Sayuri potrząsnęła głową i przytuliła do siebie strój.
— Dziękuję!  Jest bardzo ładny.
Gaara rozluźnił się. Nie była na niego zła. Kucnął, zrównując się z nią.
— Sayuri, pamiętaj, ja jestem… po prostu szczęśliwy, kiedy spędzam z tobą czas.
Dziewczynka patrzyła na niego niepewnie.
— Skoro chcesz trenować, musisz mieć odpowiednie rzeczy...
— Ja też bardzo cię lubię!
Początkowo nie połączył wątków, ale zrozumiał, że nawiązywała do jego wcześniejszych słów.
— Bardzo lubię ten strój! Jest bardzo ładny!
Patrzyła na niego, jakby w jej oczach był kimś dobrym. Zdecydowanie zbyt dobrym, jak na stan faktyczny wszystkich zachowań, które zanikały jedynie wtedy, gdy był w jej pobliżu. Postanowił tego nie roztrząsać. Dla niej chciał pozostać kimś wystarczająco dobrym, by nie uciekła przed nim.
Wiedział, że nigdy o nic nie dbał tak, jak o nią w tej chwili i miał nadzieję, że to się nigdy nie zmieni. Ani jej dziwna potrzeba, by był blisko niej, ani jego niezrozumiałe postępowanie, by przy niej dopasować się do wizerunku, który najwidoczniej wyobraziła sobie na jego temat.
— To dobrze, że ci się podoba. — Uśmiechnął się i wyciągnął ostatnią paczkę.
Sayuri samodzielnie wzięła się za rozpakowywanie. Było to zwykłe, ciemnoniebieskie ubranie, które mogło być użyte jako strój do ćwiczeń, ale jeżeli będzie chodziła w tym po wiosce, na pewno nie spojrzą na nią ze zdziwieniem.
Patrzyła na niego z wdzięcznością wypisaną na twarzy.
— Przebierzesz się? Będziemy mogli zacząć trening.
To dobrze, że była tak mała. Szybko zapomniała o swoim skrępowaniu i z radością pobiegła za najbliższą skałę, by się przebrać. Gaara przez chwilę widział jedynie jej głowę, kiedy próbowała ubrać się w nowe ubrania. Nie wiedział, czy powinien jej pomóc, ale doszedł do wniosku, że chyba nie byłoby to odpowiednie. Jeżeli będzie miała jakiś problem, zawoła go.
Po krótkim czasie oczekiwania Sayuri wyszła zza skał. Rozśmieszył go jej widok. Mimo wysiłków sprzedawcy, strój nadal był odrobinę zbyt duży, ale dziewczynka najwidoczniej nie przejmowała się tym, bo podwinęła nogawki i rękawy, a zbyt duże połacie materiału mocniej ścisnęła pasem, by jej drobne ciałko nie utonęło. Uśmiechała się zadowolona.
— Zaczynamy? — Radośnie, w podskokach dotarła do niego i patrzyła w oczekiwaniu.
— Nie jest zbyt duże?
Wyglądała na niepewną jego zamiarów, jakby bała się, że za chwilę odbierze jej ten strój.
— Jest bardzo dobrze!
— To możemy zaczynać?
Sayuri nazbyt entuzjastycznie pokiwała głową. Rude kosmyki przez chwilę zasłoniły jej twarz, ale szybko je zgarnęła.

***

Podczas ćwiczeń Gaara zdumiał się nad swoją podopieczną. Myślał, że spędzą dużo czasu, aż będzie potrafiła poczuć przepływ swojej chakry, ale okazało się, że były to przemyślenia na wyrost. Doskonale wyczuwała chakrę i to nie tylko swoją. Wyjawiła mu w końcu, jak go znajdowała.
Wcześniej nie potrafiła tego opisać, bo nigdy nie zajmowała się rzeczami związanymi z zawodem shinobi, ale teraz w końcu powiedziała, że od zawsze czuła dużo chakry dookoła, ale jeden punkt zawsze był nią mocniej przepełniony i bardzo często się poruszał. To o nim mówiła, a konkretniej o Shukaku. Nie okazywała strachu, tylko opowiadała, że to właśnie tak go znalazła za pierwszym razem. Chciała się dowiedzieć co to za punkt, który miał w sobie tyle tego. A kiedy go spotkała i zrozumiała, że to Gaara, postanowiła się do niego dołączyć i jakoś tak już została. Gdy go szukała, odnajdywała go właśnie po chakrze.
Zdumiał się na te rewelacje. Mała dziewczynka z taką łatwością wyczuwa energię, co rzadko udawało się najlepiej wyszkolonym tropicielom. Nie musiał już zgadywać, w jakim kierunku będzie się rozwijać, to było dla niej naturalne. Poza tym podobała mu się taka kolej rzeczy, bo było to bardzo mało prawdopodobne, by kiedykolwiek miała być zmuszona do ofensywy. Będzie jedynie wyszukiwać odpowiednich osób i informować o ich położeniu. Zresztą… jeszcze wiele lat minie, nim ktokolwiek choćby pomyśli o zaangażowaniu jej jako ninja. Nawet on, pomimo swoich przerażających zdolności, nie był jeszcze wykorzystywany, więc na razie Sayuri mogła o tym co najwyżej pomarzyć, ale nie przeszkadzał jej w tym. Jeżeli miała ochotę, zrobi wszystko, by była jak najlepiej przygotowana na to, co ją czekało.
Sayuri ze skupieniem wykonywała ćwiczenia, które jej wyznaczył. Dość szybko potrafiła ocenić, w którym miejscu magazynował na piasku chakrę. Dzięki swoim zdolnościom, mógł w dość prosty sposób pomóc jej rozwijać umiejętności. Z uśmiechem wskazywała, albo podchodziła do odpowiednich miejsc.
Gaara postanowił, że to będzie codzienne ćwiczenie – nie było zbyt ciężkie, a pomagało się skoncentrować na wyszukiwaniu chakry. Nie spodziewał się, że dziewczynka będzie miała tak sprecyzowane umiejętności, ale to dobrze. Wiedział na czym się skupić, a naukę pozostałych, podstawowych umiejętności shinobi będzie musiał rozplanować.
Spodobało mu się przekazywanie wiedzy, którą zdobywał u ojca. To były jedyne chwile, gdy Kazekage poświęcał mu czas. Żaden nie ukrywał jakie miał zdanie o drugim, ale oboje zachowywali się poprawnie. Gaara sumiennie robił to, co ojciec mu kazał i dzięki temu zdobywał coraz większą moc. Nie rozumiał postępowania Kazekage. Po co go trenował, skoro pragnął jego śmierci? Otrząsnął się z nieprzyjemnych myśli.
Nie... Przy Sayuri nie powinien myśleć o takich rzeczach. Uśmiechnął się pod nosem, widząc jej radość, gdy po raz kolejny bezbłędnie określiła zogniskowanie jego chakry.
— Chyba na dzisiaj koniec — powiedział po dwugodzinnym treningu.
Sayuri nie wyglądała na zmęczoną.
— Ale jutro też się pobawimy, tak? — Podbiegła i chwyciła jego dłoń. — Tak?
— Tak. — Bardzo polubił jej towarzystwo i tak swobodny sposób zachowania. W chwilach, w których z nią przebywał, miał wrażenie, że naprawdę był dzieckiem, a nie pozbawionym emocji potworem, maszynką zdolną jedynie zabijać. — Zabierz rzeczy, odprowadzę cię.
Sayuri tylko przez chwilę wyglądała na zmieszaną. Wypuściła jego dłoń z uścisku i pobiegła do miejsca, w którym wcześniej jedli. Kucnęła przy drugim stroju, który od niego otrzymała i z uwagą złożyła go, a potem spakowała z powrotem do paczki. Ledwo zmieściła pakunek tak, by schował się pod jej pachą. Kiedy tylko podeszła do niego, uścisnęła jego dłoń.
— Gaaraaa…
Chyba nigdy nie wyczerpią się jej pytania, ale już dawno zauważył, że wcale go nie męczyły.
— A jak myślisz, zawsze będziesz mógł się ze mną spotykać?
To pytanie zabrzmiało dla niego poważne. Zerknął na dziewczynkę kroczącą obok niego. Dla niej temat ten najwidoczniej także był ważny, bo patrzyła na niego w napięciu.
— Tak długo, jak będziesz chciała — odpowiedział zgodnie z prawdą. Doskonale wiedział, że nie powinien się do niej zbliżać – był kimś niebezpiecznym. Nie potrafił jednak jej opuścić. Miał nadzieję, że jeśli  kiedykolwiek zdecydowałaby się na zerwanie znajomości, sam znajdzie w sobie dostatecznie dużo siły, by się nie załamać. Ostatnie tygodnie, kiedy się z nią spotykał, były najwspanialszymi jakie przeżył. I pomyśleć, że to wszystko za sprawą tak małego dziecka...
— Czyli zawsze? — naciskała.
— Jeżeli będziesz tego chciała, tak.
Nie męczyła go już pytaniami. Albo nie znajdowała kolejnych (w co wątpił), albo na to najważniejsze odpowiedział.
Powoli, nie spiesząc się, szli w stronę domu Sayuri. Okolica ta nadal nie podobała się Gaarze. Gdyby miał na to wpływ, zmieniłby miejsce jej zamieszkania, ale tego zrobić nie mógł. Nie miał żadnego pomysłu jak to zmienić.
Na szczęście Sayuri to najwidoczniej nie przeszkadzało i chyba przywykła do tej części Suny.
Wędrówka po krętych w tym miejscu uliczkach skończyła się dla Gaary zbyt szybko. Nie lubił opuszczać jej towarzystwa, ale zdawał sobie sprawę, że musiał zachowywać się odpowiedzialnie. Dziewczynka nie powinna nocami wałęsać się po wiosce, tylko spać.
Kiedy podeszli do jej domu, Sayuri przytuliła paczkę, którą przez cały ten czas trzymała pod pachą.
— Dziękuję Gaara.
— Nie musisz mi za nic dziękować.
Sayuri pomachała mu na pożegnanie i zniknęła za drzwiami, pozostawiając go samego.
Tym razem nie miał szans na łagodną zmianę w swojej świadomości. Gdy tylko zamknęły się za dziewczynką drzwi, usłyszał pijacki bełkot jej ojca.
I gdzie się włóczyłaś, ty niewdzięczny bachorze?
Bawiłam się.
Jej ton wcale nie wskazywał na to, że jej ojciec robił coś niewłaściwego, jakby przywykła do jego zachowania.
Bawiłaś? — powtórzył złośliwie. — Tak, z tego co słyszałem możesz być z siebie dumna. Dziwka jak matka, ale ona przynajmniej nie pierdoliła się po kątach z tym przeklętym potworem. Chociaż kto ją tam wie, może i na niego miałaby ochotę.
Gaara zacisnął pięści i zamknął oczy, próbując opanować przepełniającą go wściekłość. Poprzedniego dnia ten człowiek go zdenerwował, ale nie był aż tak agresywny jak teraz. Poza tym, dlaczego tak do niej mówi? Miał nadzieję, że Sayuri nie rozumiała jego słów. Przynajmniej to próbował sobie wmówić.
Dumna jesteś, co? Przynosisz mi wstyd! — wydarł się.
Gaara usłyszał, że Sayuri zamknęła szybko drzwi, najpewniej do swojego pokoju. Ojciec załomotał.
Co ty sobie, mała szmato wyobrażasz?! Włóczysz się z tym śmieciem!
To mój przyjaciel, tatusiu.
Jej cichy głos dotarł nawet do uszu Gaary, który nie wiedział, jak się opanować. Na tę chwilę był zbyt wściekły, by racjonalnie myśleć. Cały czas powtarzał sobie w myślach: Nie możesz go zabić, nie możesz go zabić, nie możesz
Przyjaciel?! — Mężczyzna wybuchnął ochrypłym śmiechem. — Jak tylko stamtąd wyjdziesz, wybiję ci z głowy
Gaara uciekł. To było najrozsądniejsze, co mu przyszło do głowy. Gdyby został chociaż ułamek sekundy dłużej, ten człowiek byłby martwy. Sam już nie wiedział, czy dla Sayuri lepiej byłoby, aby jej… ojciec… przeżył, czy zginął. Wiedział tylko, że on nie powinien tego robić. Nie mógł go zabić, bo dziewczynka zmieni do niego stosunek. Nie będzie już jej przyjacielem.
Co miał w takim razie zrobić? Chciał znaleźć jakieś zajęcie, które pomogłoby mu się opanować. Wiedział, że tej nocy nie mógł pozwolić sobie na kolejny wyskok. Bezradny ruszył w stronę miejsca, w którym trenował z Sayuri, mając nadzieję nie tylko na to, że uda mu się uspokoić, ale też, co ważniejsze, że uda mu się odnaleźć odpowiedź na pytanie – co zrobić, żeby Sayuri była bezpieczna?

4 komentarze:

  1. Rzuciły mi się w oczy dwie ważne rzeczy. Po pierwsze - to pierwszy ff, w którym mamy jakieś bliższe informacje o rodzinie Sayuri. Słabo to wygląda, bo co za menel zwraca się tak do kilkuletniego dziecka? Ciekawa jestem, kim była jej matka. Druga rzecz, Gaara naprawdę jest zdolny do empatii. Zapewne pamięta jak on sam czuł się jako dzieciak, gdy stracił wujka, bez względu na okoliczności i to, co Jasiu miał na sumieniu (a menda była z niego straszna, nie wiem czy nie gorszy od Rasy xD). Ciekawam jak to się rozwinie... W sumie wystarczyłoby żeby Gaara pokazał się i postraszył tatusia, domyślam się jednak że obawia się że straci panowanie nad sobą. Może mu wysłać list pocztą dyplomatyczną ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tą historią rodzinną wydaje mi się, że naśladowałam trochę Kishimoto. Brak rodziny (albo tylko wybrani członkowie), oznacza łatwiejsze domykanie historii. Z drugiej strony to dość prawdopodobne, że w świecie shinobi połowa dzieciaków, które odziedziczyły zdolności po rodzicach, to sieroty. Żyli w świecie mocno zmilitaryzowanym, gdzie nawet jeżeli nie było poważnych konfliktów, każdy dzień dla shinobi mógł oznaczać śmierć.

      Yashamaru... Za bardzo nienawidzę Rasy, żeby czuć jakoś specjalnie negatywne uczucia. Ot, posłuszny konformista. Ewentualnie wyjątkowo lojalny shinobi, który wybrał Sunę ponad dobro kochanego siostrzeńca.

      Wyobraziłam sobie ten list napisany dziecięcym charakterem pisma.

      "Tato Sayuri!

      Jako przyjaciel Sayuri grzecznie informuję, że jeżeli nie zmieni Pan swojego postępowania, zostanie Pan zabity w trybie natychmiastowym, bez możliwości odwołania się od decyzji.

      Bez szacunku,
      Postrach Suny,
      Gaara."

      Usuń
  2. Rzucił mi się w oczy ten list z komentarza x) Wyobrażasm sobie jak musiałby wyglądać ojciec Sayuri, gdyby go przeczytał xD Ogólnie nadal uważam,, że Sayuri jest urocza i w ogóle kawaii :D Zwróciłaś mi w sumie uwagę, że dzieci faktycznie czesto tak przeciągają imiona, no i oczywiście zadają setki pytań. Ale ojciec Sayuri... szkoda słów, zwykły śmieć. Jak ja jej współczuję! Niech go Gaara pogoni! Wakacje niestety rządzą się swoimi prawami, ale mam nadzieję, że w następną sobotę będę na posterunku ^^

    Alba Longa

    OdpowiedzUsuń
  3. Mimo że jest tutaj ukazany stary, przed "narutowski" Gaara to widać w nim ogromną zmianę za sprawą Sayuri. Bo kiedy Gaara powstrzymywał się przed zabiciem kogoś?
    Lecę dalej.

    OdpowiedzUsuń