sobota, 6 lipca 2019

Opiekun – Rozdział 1

Świat, w którym żył, nie pozostawiał miejsca na złudzenia. Był potworem, stworzonym tylko w jednym celu – by zabijać. Dla własnego dobra musiał dopasować się do tej roli. Musiał zapomnieć, że kiedykolwiek posiadał skrupuły, wyrzuty sumienia. Inni ludzie istnieli jedynie po to, by mógł udowodnić sens swojego istnienia. Manifestacją jego egzystencji miało stać się zabijanie, a dopóki robił to, dopóki zabijał i niszczył wszystko, co wchodziło mu w drogę, jego istnienie było podtrzymywane.
Czy pamiętał jeszcze, kim był, zanim Yashamaru zniszczył go? Nie potrafił odpowiedzieć sobie na to pytanie. Trzy lata trwał już w nienawiści do wszystkiego, choć w głębi duszy zdawał sobie sprawę, że nienawiść to złe określenie, nieprawidłowe. Tkwił on w odbierającym możliwość racjonalnego myślenia strachu.
Żądza mordu i zemsty na wszystkich nie wynikała z jego złej natury, była wyrazem obezwładniającego uczucia samotności i nienawiści, którą ludzie go darzyli. Jaki był? Czym był? Na te pytania było już za późno. Nie miał szans odnaleźć odpowiedzi. Ludzie wykreowali obraz potwora, maszynki zdolnej jedynie gładzić – jaki miał więc wybór? Obraz małego, zagubionego, niestabilnego, choć w gruncie rzeczy dobrego dziecka coraz bardziej się zacierał. Aby przeżyć i przestać odczuwać ten przeklęty ból w klatce piersiowej, musiał zniszczyć tamto zagubione dziecko, które poszukiwało jedynie odrobiny akceptacji i sympatii. Musiał całym sobą uwierzyć, że był pozbawionym uczuć mordercą, którego ludzie stworzyli. Tym był, nie bez miejsca na wspomnienia. Zresztą… czy kiedykolwiek istniał w inny sposób?
Miał wrażenie, że wszystko wymykało mu się spod kontroli. Wspomnienia sprzed ataku Yashamaru uciekały i były zastępowane nowymi. Nie było już miejsca na rodzeństwo, na matkę i ojca, na Yashamaru. Istniał jedynie on i jego chęć przeżycia.
Gaara siedział na skale otaczającej Sunę. Znał wiele dogodnych miejsc, by nie zostać zauważonym, ale do tego wracał najczęściej.
Wiedział, że zrobił coś złego. Złego? Sam już nie wiedział. Zabicie kilku osób mogło być złe, ale nie dla niego. Dlaczego więc używał takiego określenia? Czy to, co robił, było złe? Chyba lepiej nie zagłębiać się w taką analizę. Zrobił to, co musiał, by nie przerwać swojego istnienia. Cóż z tego, że ludzie jeszcze bardziej się go bali?. Czy kiedy próbował zachowywać się odpowiednio, dawało to jakieś rezultaty? Zastanowił się, ale zrozumiał, że naprawdę coraz mniej pamiętał. Zatracał się w szaleństwie albo przez brak snu jego osobowość rzeczywiście się zacierała. Jak zresztą obiecał Shukaku…
Usłyszał niepokojący dźwięk i natychmiast odwrócił się w jego kierunku. Nie było to jednak nic, co mogło mu zagrozić. Mała dziewczynka wyłoniła się spomiędzy skał. Powinien ją zabijać? Chyba dla niej samej byłoby lepiej, gdyby sobie poszła. Dla niego zresztą również. Ojciec na pewno nie będzie zadowolony, jeżeli kolejna osoba zginie.
Przypatrywał się jej i zrozumiał, że jeszcze go nie zauważyła. Stała między skałami i patrzyła na zachodzące słońce. Wykonała kilka nieśmiałych kroków w stronę urwiska, jakby się wahała i dopiero wtedy go zauważyła.
Mierzyli się spojrzeniami. Gaara oszacował, że była kilka lat młodsza od niego, więc była naprawdę mała. Zamiast dostrzec zwykłą minę, którą obdarowywali go otaczający go ludzie, ta uśmiechnęła się promiennie, jakby była szczęśliwa, widząc go, jakby oczekiwała, że i on się do niej uśmiechnie. Przypatrywał się jej zdziwiony. Na pewno nie chciał jej zabijać, ale co było z nią nie tak, że się do niego uśmiechała? Musiała przecież wiedzieć, kim był.
Nie odezwał się, tylko obserwował ją uważnie.
Nie zrobiła w sumie nic, czego mógłby się spodziewać. Nie uciekła, nie przestraszyła się, nie odezwała się do niego. Zamiast tego zajęła się zabawą. Przeskakiwała z jednej nogi na drugą, w jakimś dziwnym skupieniu. Co jakiś czas zerkała na niego i uśmiechając się szeroko, wykonywała kolejny skok, w tylko sobie znanym celu.
Gaara nie rozumiał ani jej zachowania, ani jej koncepcji zabawy. Co robiła? Co chciała tym osiągnąć? Jednak zamiast irytacji i zwykłej dla niego złości, odczuwał zdziwienie i ciekawość. Po co się tak zachowywała?
Dziewczynka z dziwnym skupieniem wykonywała coraz dalsze skoki i zaczęła cicho chichotać, jakby dawało jej to niemałą satysfakcję. Po kilku minutach takiej osobliwej zabawy potknęła się i upadła na piasek. Gaara dostrzegł w jej oczach ból. Chyba zraniła się, upadając. Zdziwił się sam sobie, bo odczuł coś na kształt współczucia. Zdziwienie zmieniło się w szok, kiedy wstała, otrzepała się z piasku i podeszła do niego bliżej. Zauważył wtedy, że miała zniszczone, lekko brudne ubranie. Wyglądała też na bardzo szczupłą.
— Szukałam czegoś, tutaj tego dużo — oznajmiła, uśmiechając się promiennie.
Nie odpowiedział. Co miał odpowiedzieć? Nie zrozumiał, o czym mówiła. Już miał się odezwać, chcąc uzyskać odpowiedzi, ale ona była szybsza.
— A może to ty? — Zmrużyła oczy, patrząc na niego podejrzliwie. Szybko odrzuciła tę poważną minę i znowu uśmiechała się poufale, jakby znali się od dawna. — Jestem Sayuri.
Zanim zdążył zareagować, chwyciła jego dłoń w geście powitania. Gaara rozszerzył oczy ze zdumienia. Dlaczego go dotykała? Dlaczego nie uciekła?
— Powiesz jak ty masz?
— Jestem Gaara. — Zdziwił się, słysząc swój głos. Nie pamiętał, kiedy ostatnio był tak rozluźniony.
— Dlaczego się do mnie nie uśmiechasz? — spytała, przekręcając głowę. Długą chwilę obserwowała go uważnie. — Jesteś smutny? Chyba, że mnie nie lubisz.
Patrzył na nią w osłupieniu. O czym ona w ogóle mówiła?!
— Ja tam cię lubię!
Pociągnęła go za rękę, zmuszając tym samym do tego, by wstał. Chyba był zbyt zszokowany, żeby zaprotestować. To zdarzyło się po raz pierwszy – ktoś zbliżył się do niego i nie miał pojęcia, jak zareagować na sympatię. Kim ona była i dlaczego powiedziała, że go lubi?
— Nie znasz mnie — zauważył przytomnie, ignorując fakt, że właśnie na jego wizerunku powstały pewne rysy. Nie skrzywdził jej, chociaż na to zasługiwała. Ale… czy na pewno? Ludzie istnieli po to, by mógł zabijać, ale jaki miałby mieć cel w zabiciu jej?
Patrzyła na niego w zniecierpliwieniu, choć uśmiech nadal błąkał się po jej twarzy. Ciągnęła go za rękę i w ten dziwny sposób podeszli do skraju półki skalnej. Dopiero tam go puściła, ale wcale nie wyglądała, jakby chciała pozbyć się jego towarzystwa.
— Musimy to znaleźć — oznajmiła i rozejrzała się dookoła.
Gaara był coraz bardziej zdziwiony.
— Co mamy znaleźć?
— Coś, na czym zjedziemy. — Patrzyła na niego z niedowierzaniem w oczach. Jakby w jej pojęciu to było oczywiste, czego szukali.
— Dlaczego chcesz zjechać? — Spojrzał na dół. W jego ocenie nie było po co. Na dole był tylko piasek, być może jeszcze jakieś skały. Czego tam szukała?
— No przecież wiesz! — Przewróciła oczami i znalazła w końcu fragment dawno nieużywanej balisty, która najwidoczniej czekając na wymianę, rozpadała się ze starości. Sayuri klasnęła w dłonie i zabrała cienki fragment drewna. Podeszła do samej krawędzi i położyła. — Chodź!
Uśmiechnęła się radośnie. Wyraźnie zapraszała go do zabawy. Gaara nie rozumiał tego, ale po chwili wahania stanął przed dziewczynką.
— Co chcesz zrobić?
Sayuri zaśmiała się cicho i usiadła na znalezionym wcześniej fragmencie drewna. Poklepała miejsce za sobą.
— Usiądź.
Wbrew zdrowemu rozsądkowi, Gaara usiadł we wskazanym miejscu.
— Trzymaj mnie.
Zdziwił się, słysząc to żądanie, ale niepewnie chwycił jej drobne ciało. Nie mylił się, była bardzo szczupła, przeraźliwie.
— Boisz się? — Odwróciła się i musiała nieco zadrzeć głowę, by dostrzec jego oczy. Potrząsnęła lekko głową, bo rude włosy zasłaniały jej widok.
— Nie — odrzekł zgodnie z prawdą. Nie rozumiał co prawda, po co to robili, ale czego miał się bać? Jemu nic nie groziło.
— To dobrze! — Zaśmiała się. — Będzie super!
To mówiąc, nieoczekiwanie odepchnęła ich prowizoryczny pojazd i ułamek sekundy później mknęli w dół. Sayuri krzyczała, ale wcale nie brzmiała jakby się bała, wręcz przeciwnie, był to ryk radości.
Gaara pod wpływem beztroski dziewczynki także na chwilę zapomniał kim był i wraz z nią wykrzyknął coś, co mogło wskazywać, że i jemu się ten pomysł spodobał. Ten pęd, poczucie wolności… nie czuł tego nigdy. Uśmiechał się radośnie, nie wierząc równocześnie w to, co robił. Bawił się.
Szybko musiał otrząsnąć się z beztroski. Niebezpiecznie szybko opadali. Jemu nic się nie stanie, piasek go ochroni, ale co z dziewczynką? Musiał szybko zdecydować – chciał jej śmierci, czy wolał, by żyła?
Piasek uformował bezpieczną, miękką ochronę przed licznymi w tym miejscu skałami. Gaara z wyczuciem opadł na piasek, lecz Sayuri jako ta mniejsza i najprawdopodobniej w ogóle nie szkolona na shinobi, spadła bezwładnie. Choć Gaara zrobił wszystko, by zamortyzować upadek, musiała liczyć się z kilkoma siniakami. Poza tym… spiął się. Może wcześniej nie skojarzyła jego imienia z potworem, koszmarem Suny. Być może nie wiedziała, kim był, ale teraz musiała zrozumieć z kim miała do czynienia.
Z większym, niż chwilę wcześniej dystansem patrzył na dziewczynkę. Ta powoli usiadła i w zdziwieniu patrzyła na niego. Lekko zdezorientowana spojrzała w górę i znowu na niego. Zamiast uciec, przestraszyć się, czy zrobić jakąkolwiek naturalną w oczach Gaary rzecz, ta zdecydowała się wybuchnąć śmiechem.
Nie śmiała się zwyczajnie. Echo jej śmiechu niosło się po skale, a stojąc tak blisko, był pewien, że coś sobie nim uszkodziła. Chyba nie powinna tak piszczeć.
Dłuższy czas patrzył na nią zdezorientowany. Teraz już musiała wiedzieć, kim był i mimo wszystko nie uciekła, tylko nadal zanosiła się śmiechem. Widział, że próbowała się opanować, ale chyba nie była w stanie tego dokonać. Zresztą i on, nie wiedząc jak i kiedy, dołączył do niej. Może nie całkiem. Nie śmiał się jak ona. Co jakiś czas chichotał cicho, obserwując ją, ale i tak nie spodziewał się, że kiedykolwiek spotka go coś podobnego.
Sayuri po długiej chwili, wycierając łzy, które wypłynęły jej z oczu pod wpływem śmiechu, przysiadła się niego chłopca i patrzyła na niego z ogromną poufałością i sympatią.
— Będziesz się jeszcze ze mną bawił, Gaara?
Teraz jej spojrzenie było błagalne, jakby odmowa z jego strony była czymś strasznym w jej oczach. Jak to możliwe, że ktoś uznał jego towarzystwo za pożądane?
Nie dostrzegł w jej oczach  podstępu, groźby. Patrzyła na niego jakby bardzo chciała, by jej towarzyszył przy zabawie.
— Tak — powiedział zbyt szybko. Dlaczego choćby przez chwilę nie zastanowił się nad odpowiedzią? Ale z momentem, w którym dostrzegł jej pełen radości wzrok, zaprzestał myśleć o wahaniu. Jak miał odmówić?
— Naprawdę? — wykrzyknęła radośnie.
Skinął głową, a ona szybko wstała i podała mu rękę, by pomóc mu podnieść się z ziemi. To było niepotrzebne, był przecież potężnym shinobi, eksperymentem, który przerósł zamysł twórcy, a ktoś mu proponował pomóc przy wstaniu?
Najwidoczniej Sayuri o tym nie wiedziała i stwierdziła, że potrzebował pomocy przy tak prostej czynności. Z wahaniem chwycił dłoń, którą zaoferowała i podniósł się z piasku.
W końcu zniknął z jej twarzy uśmiech, kiedy spojrzała w górę.
— Jak tam wrócimy?
Gaara zrozumiał, że nie była uczona choćby podstaw. Wpatrywał się w nią, zastanawiając się, co zaproponować. Bez większych problemów mógłby wnieść ją na skałę, ale… Może ocenić, czy rzeczywiście się go nie bała?
— Nie ruszaj się — rozkazał.
Sayuri posłusznie skinęła głową.
Po chwili piasek nieco zadrżał i mała jego część oderwała się od pozostałej. Gaara uważnie patrzył na twarz dziewczynki, ale nie dostrzegł tam strachu czy paniki. Z coraz większym uśmiechem rozglądała się dookoła, jakby nie mogła zrozumieć, co się właściwie działo wokół niej. Kiedy znaleźli się na odpowiedniej wysokości, Sayuri wyskoczyła z tej małej, piaskowej platformy i patrzyła na niego w oczekiwaniu, jakby i on miał to zrobić. Nie rozumiał sensu takiego zachowania, ale z jakiegoś powodu chciał dopasować się do jej oczekiwań. Z większą niż u Sayuri wprawą, wylądował tuż obok niej.
— Ale jesteś fajny — powiedziała z przejęciem.
Gaara nigdy nie słyszał tym podobnych słów skierowanych pod jego adresem. Co miał powiedzieć?
— Pójdziemy kawałek razem? Ja już muszę do domu, jest ciemno i niebezpiecznie.
Słowa te przypomniały mu o tym, że on nie miał czegoś takiego jak dom. Owszem, miał miejsce, w którym znajdowały się jego ubrania, gdzie były przechowywane oszczędności, gdzie mógł się umyć i zjeść posiłek. Ale to nie był dom.
— Gaara… nie chcesz iść ze mną?
Zdziwił się, patrząc na nią. W jednej sekundzie posmutniała. Dopiero po chwili zreflektował się, że lekko przymrużone oczy, niewielka zmarszczka, która pojawiła się na czole i absolutnie poważna mina, świadczyły o trosce. Trosce o niego.
— Kawałek możemy pójść razem — oznajmił, nie chcąc sprawić Sayuri przykrości.
Przez moment wpatrywała się w niego. Miał wrażenie, że oceniała na ile szczerze to zabrzmiało, ale chyba zdał test, bo na jej twarzy na powrót zagościł uśmiech. Bez chwili namysłu podeszła do niego i chwyciła jego dłoń. Zadarła głowę, by na niego spojrzeć.
— To idziemy?
To było dla niego co najmniej dziwne doświadczenie. Sayuri trzymała go za rękę i w milczeniu schodzili z półki skalnej. Dlaczego to zrobiła? Co takiego w nim dostrzegła, że postanowiła spędzić z nim czas?
Kiedy zeszli już w pobliże wioski, Sayuri spojrzała na niego smutno.
— Nie chcę iść do domu, ale muszę.
Gaara wahał się, co odpowiedzieć. Nie powinien raczej traktować jej jak równej sobie, była przecież zdecydowanie młodsza. Choć i on nie był chyba, obiektywnie patrząc, specjalnie dojrzały. Miał zaledwie dziewięć lat, ale nagromadzone przerażające doświadczenia sprawiły, że musiał szybko dorosnąć. Kolejna rzecz, do której zmusił go ten okrutny świat. Nie wyobrażał sobie jednak, by ta sympatyczna, wiecznie roześmiana dziewczynka zasługiwała na cokolwiek innego poza wesołym, beztroskim dzieciństwem.
Kucnął, by zrównać się z jej twarzą.
— Wydaje mi się, że każdy, kiedyś wraca do domu.
Patrzyła na niego, już otwierała usta, ale w ostatniej chwili je zamknęła. Zamiast tego obdarzyła go promiennym uśmiechem i dopiero wówczas się odezwała.
— Wiem, masz rację.
Był pewien, że czegoś mu nie powiedziała. A może to tylko kolejny objaw jego paranoi?
— Wszystko będzie dobrze, ale musisz mi obiecać, że będziesz się ze mną bawił.
Czekała na jego deklarację. Choć w normalnych okolicznościach Gaara nie pozwoliłby nikomu na taką zuchwałość, to teraz… ciężko nawet wyjaśnić absurdalność zarówno jej oczekiwań, jak i jego zachowania. Ona chciała, by towarzyszył jej morderca, a on zamiast swojej wygody pragnął, by ta dziewczynka była zadowolona.
To rzeczywistość, czy jednak miał rację, że wszystko zaczynało wymykać mu się spod kontroli?
— Powiedziałem ci już.
Była wyraźnie niezadowolona, chyba oczekiwała obietnicy. Uśmiechnął się łagodnie.
— Sayuri, obiecuję ci, że będę się z tobą bawić.
Skinęła głową i z zarumienionymi policzkami zaczęła się oddalać. Odwróciła się w jego stronę, zanim zniknęła w jakiejś bocznej uliczce. Pomachała mu na pożegnanie i obdarowała ostatnim tego wieczoru uśmiechem.
Gaara obserwował miejsce, w którym zniknęła. W jego głowie kłębiło się mnóstwo myśli. Z momentem, w którym odeszła, przerażające demony powróciły ze zwiększoną siłą. Nie mowa tutaj o Shukaku, ten jedynie w krótkich przebłyskach był prawdziwym problemem. Teraz znowu… jakby beztroska, którą czuł jeszcze przed chwilą, nie istniała…
Znowu był sam, jego życie nie zmieniło się ani odrobinę. Znowu był zarówno katem otaczających go ludzi, jak i ofiarą okrutnego świata. Znowu nie czuł, by jego egzystencja miała jakikolwiek sens, a na potwierdzenie jej nie miał szans, bo ojciec w końcu spełni niewypowiedzianą groźbę.
Czy to możliwe, by jeszcze chwilę wcześniej czuł się… szczęśliwy? Ale tak naprawdę, nie jak zazwyczaj, gdy zabijał człowieka i odczuwał ponurą satysfakcję. Jeszcze przed chwilą… Mógłby przysiąc, że uśmiechał się, że obiecywał komuś swoje towarzystwo. Czy to możliwe, żeby tak absurdalna rzecz miała miejsce? A może rzeczywiście oszalał? Czyżby był tak bardzo spragniony czyjegoś towarzystwa, że najzwyczajniej zwariował i wykreował sobie jakiś obraz? Ale przecież dziewczynka stojąca chwilę wcześniej przed nim była tak… rzeczywista, żywa.
Chwycił się za głowę, gdy poczuł jak Shukaku, który przez całe spotkanie z Sayuri był nadzwyczaj cichy, ponownie dobijał się do jego świadomości. Może to on, by go pognębić stworzył obraz człowieka, który był skłonny spędzić z nim czas?
Niezależnie od tego kim lub czym była stojąca przed chwilą obok niego dziewczynka, obiecał jej przecież, że będzie jej towarzyszyć. Nie miało to znaczenia, czy istniała, on jej to obiecał, prawda? Nie mógł nie spełnić jej oczekiwań i jeżeli kiedykolwiek się pojawi, choćby była jedynie wytworem jego wyobraźni, nie zawiedzie jej.
A może robił to tylko dla swojej wygody? Bardzo łatwo było nie poszukiwać prawdy, bo gdyby jednak Sayuri okazała się prawdziwa, jego decyzje miałyby wówczas prawdziwe znaczenie.


6 komentarzy:

  1. To było słodkie i mroczne :3 Niby Gaara jest zły, ale Sayuri dała radę tto przeskoczyć. Boję się, że skoro Gaara myśli, że Sayuri może być nieprawdziwa, to czy Ty nie wyskoczysz z czymś takim, a ten rozdział to wstęp. Wiesz, że Gaara całkiem oszalał x) Bardzo bym tego nie chciała! Sayuri jest urocza <3

    Alba Longa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazwyczaj uspakajam w takich sytuacjach i czasami nawet trochę spojleruje, ale tym razem nie mogę się powstrzymać i potrzymam Cię w niepewności ;)

      Usuń
  2. Sayuri rzeczywiście jest urocza, nic dziwnego że spodobała się Gaarze. Niewinna - i naiwna - jak on kilka latw Dziecięce postaci zwykle mnie irytują, może w tym przypadku tak nie będzie. Gaara w tym rozdziale wpadł w swój typowy abomination mode ;) Ciekawa jestem jak na dłuższą metę ta znajomość na niego wpłynie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście tutaj abominacja jeszcze nie wypływa w pełni ;)

      Usuń
  3. Alba ma rację. Mimo sielskiej atmosfery dziecięcej zabawy było tam dużo mroku. Ahhh, marzy mi się opowiadanie o mrocznym Gaarze - od początku do końca :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już prędzej podjęłabym się tego wyzwania z Kankuro, który miał podbić świat burdelami xD Widzę w Gaarze zbyt dużo dobra, żeby zostawić go w mroku ;)

      Usuń