sobota, 22 czerwca 2019

Tylko przyjaciel – Rozdział 16

Gaara całkiem zignorował obowiązki i pospiesznie opuścił gabinet. Musiał ją jak najszybciej znaleźć. Z pewnością wiele ją kosztowało zadanie tego pytania, a on jak ostatni idiota nie odezwał się. Jak to musiało z jej perspektywy wyglądać?
Kilka chwil zajęło mu dotarcie do domu Sayuri. Przed progiem zawahał się. Czy miał jeszcze prawo wchodzić do niej bez uprzedniego pukania? Chociaż z drugiej strony... był przekonany, że nie otworzyłaby mu, gdyby zapukał, a przecież musiał z nią porozmawiać.
Z duszą na ramieniu otworzył drzwi i bezszelestnie wszedł do środka. Nie musiał szukać. Usłyszał jej cichy szloch. Wolno ruszył w stronę salonu i stanął przy wejściu.
Siedziała na kanapie, w ramionach trzymała Szaraka i wtulając się w niego, płakała. Co miał zrobić? Co powiedzieć, żeby była skłonna z nim porozmawiać?
— Sayuri...
Dziewczyna zesztywniała i zerknęła załzawionymi oczami w jego kierunku. Coś go mocno ścisnęło za gardło. Jak mógł pozwolić, żeby tak cierpiała? Ale to nie najgorsze... Ona musiała od dłuższego czasu to przeżywać. Przecież nie zadałaby mu tego pytania, gdyby od dawna o tym nie myślała. A on był ślepy.
Szarak doskonale wykorzystał ten moment nieuwagi i uciekł w stronę otwartego okna.
— Gaara... — Wzięła uspakajający oddech. — Rozumiesz chyba, że chciałabym być teraz sama.
Skinął głową, ale nie ruszył się choćby o milimetr. Nie mógł przecież teraz zniknąć bez słowa. Wykonał kilka nieśmiałych kroków w jej stronę.
— Zadałaś mi pytanie — powiedział w końcu i ze zdumieniem dostrzegł, że Sayuri zaśmiała się ze łzami w oczach.
— Tak, dałeś mi odpowiedź, nie musisz mnie dręczyć. Sama wiem, że zachowałam się jak idiotka. — Odwróciła wzrok.
Gaara zawahał się, ale ostatecznie usiadł obok niej i delikatnie, jak to miał w zwyczaju, przytulił ją.
— Po co to robisz? — Już dłużej nie mogła się powstrzymywać. Czuła się tragicznie, wyznała co do niego czuła, a on... W gruncie rzeczy zachował się dobrze. Po prostu nie czuł tego samego. Ale powinien zrozumieć, że już dłużej nie potrafiła tylko się z nim przyjaźnić.
— Zadałaś mi pytanie, a ja nie odpowiedziałem — wyszeptał cicho, bojąc się tego co nastąpi. Nigdy nie dopuszczał do siebie myśli, że jeszcze kiedyś zbliży się do kogoś na tyle blisko. Będąc dzieckiem, kochał. Szczerze kochał zarówno matkę jak i Yashamaru. Nie miało dla niego znaczenia, że ta kobieta nie żyła. Uwielbiał słuchać, jak wujek opowiadał mu o niej. Każdego dnia podchodził do jej zdjęcia i godzinami potrafił się w nie wpatrywać. Kochał ją mocno, szczerze, jak to dzieci. Ale potem musiał zapomnieć o tym wszystkim, bo było to zbyt bolesne. Musiał wyprzeć to wszystko, bo nie byłby w stanie znieść ponownego bólu, jaki mogło nieść za sobą strata kogoś kochanego. Ale teraz było inaczej... Musiał znaleźć w sobie odwagę i ponownie zaufać komuś do tego stopnia. Ale przecież jej ufał. — Tak.
— A-ale co tak? — wyjąkała zdumiona Sayuri, odwracając się i spoglądając mu w oczy.
— Tak, sądzę, że jestem w stanie cię pokochać. — Parsknął cichym śmiechem. — Nie rozumiałem tego, ale chyba otworzyłaś mi oczy.
Patrzył na nią i czekał na jej reakcję. Przecież tym razem zrobił wszystko dobrze. Dlaczego więc nie odzywała się? Dlaczego nie zapewniała, że teraz już wszystko się ułoży i nie powinien się martwić? I kiedy już chciał coś jeszcze dodać, żeby zapewnić ją, że mówił szczerze, powiedzieć cokolwiek, żeby przerwać to milczenie, Sayuri rzuciła się na niego. Mocno go objęła, chowając głowę w zagłębienie na jego szyi i wybuchła strasznym szlochem. Przez chwilę nie wiedział, co się właściwie stało, ale w końcu otrząsnął się.
Im dłużej Sayuri płakała, Gaara tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że był ostatnim debilem. Jak wcześniej mógł tego nie dostrzec?
Delikatnie wodził dłońmi po jej plecach i zanurzył twarz w jej włosach... Kochał ten zapach, kochał czuć jej ciężar na sobie, kochał sposób w jaki wtulała się w niego. Tak... kochał wszystko, co miało z nią najmniejszy związek. Teraz to wiedział i już nigdy nie pozwoli, by o tym zapomniała, by zamartwiała się.
— Naprawdę?
Nienawidził tego uczucia pustki, kiedy Sayuri odrywała się od niego. Chciał już zawsze trzymać ją w swoich ramionach, chciał już zawsze troszczyć się o nią, zapewniać jej wszystko, sprawiać, by każdego dnia była szczęśliwa.
— Tak, Sayuri — wyszeptał, patrząc jej prosto w oczy. Tak, by mogła wyczytać z nich wszystko. I po chwili został obdarowany najpiękniejszym uśmiechem, jaki był w stanie sobie wyobrazić. I, co najważniejsze, wyglądała na szczęśliwą.
— Wiesz... — opuszkiem palca przejechała po jego twarzy i zbliżyła się — takiego obrotu spraw chyba się nie spodziewałam.
Przysunęła się jeszcze bliżej i złożyła na jego ustach nieśmiały, delikatny pocałunek.
Gaara zamknął oczy i rozkoszował się tą chwilą. Zanim zdążył choćby pomyśleć, kiedy odsuwała się od niego, przygarnął ją zaborczo do siebie i wpił się w jej usta, chcąc utorować sobie drogę do jej wnętrza.
Nie miał pojęcia skąd wzięły się u niego te wszystkie odruchy. Nigdy w życiu nie przeżywał niczego podobnego, ale najwidoczniej tego typu rzeczy były dla człowieka naturalne.
Nie był agresywny, ale też nie odpuścił do momentu, kiedy Sayuri poddała się i rozchyliła wargi, jakby zapraszając go do lepszego jej poznania. Bogowie... smakowała po prostu doskonale.
Kiedy w końcu zadowolił się swoimi odkryciami oderwał się od niej, patrząc na nią tak, jak od tak dawna chciała, by na nią patrzył. Na pewno nie był to już pełen uwielbienia wzrok najlepszego przyjaciela. Nagle nie rozumiejąc samej siebie kompletnie zachichotała cicho. Widząc jego speszony wzrok, spróbowała się wytłumaczyć.
— Nie... chyba nie sądziłam, że potrafisz taki być.
— Jaki? — spytał zachrypniętym szeptem, gładząc ją po policzku.
— Właśnie... taki. Ale chyba będę w stanie to polubić.
Zamiast jej odpowiedzieć, ponownie złożył na jej ustach pocałunek. Położył ją na kanapie i ułożył się pomiędzy jej udami tak, by nie była w stanie poczuć jego stale rosnącej męskości. Doskonale wiedział, że to nie był czas na jakieś śmielsze gesty.
Powoli zanurzyła dłoń w jego włosach, a Gaara zachęcony tym gestem, oderwał się od jej ust i przeniósł odrobinę niżej. Wolnymi, zmysłowymi pocałunkami kierował się w stronę jej szyi i kiedy już znalazł sobie dogodną pozycję na chwilę oderwał się od niej i zerknął w jej oczy.
— Nie przerywaj — jęknęła.
Nie trzeba mu było dwa razy tego powtarzać. Z pasją zaczął całować Sayuri, a kiedy raz podgryzł ją z jej ust wydobył się dziwny jęk. Natychmiast się oderwał, patrząc na nią z niepokojem. Chociaż większość rzeczy robił intuicyjnie i najwidoczniej podobało jej się to, przecież tak naprawdę działał na oślep. Od kogo niby miał się tego nauczyć?
Ale Sayuri nie wyglądała na niezadowoloną czy przestraszoną, wręcz przeciwnie.
— Podobało mi się — wyszeptała i wyciągnęła ku niemu rękę. Delikatnymi, wolnymi ruchami zarysowała tatuaż na jego czole. Po chwili usiadła i zaczęła przejeżdżać po nim wargami, jakby za wszelką cenę chciała nauczyć się każdego szczegółu na pamięć.
Gaara, który nigdy nie doświadczył tego typu bliskości, zamarł. Czymś innym jest obdarowywać, a czymś innym przyjmować bliskość drugiej osoby. Zamknął oczy i z coraz większym spokojem reagował na jej dotyk.
Jej wargi... nie znał słów, by opisać jak miękkie i delikatne one były. I chociaż cała ta sytuacja sprawiała mu przyjemność, nie chciał, by Sayuri tak dużo uwagi poświęcała temu tatuażowi. To była zbyt okrutna pamiątka po tym najgorszym dniu jego życia i nie chciał, by cokolwiek wytrąciło go z równowagi w tej chwili.
Stanowczym ruchem chwycił jej dłonie i naporem swojego ciała zmusił, by ponownie się położyła. Chciał się nią zająć dokładnie tak, jak czuł, że powinien. I po raz kolejny dotarł do niego jej cichy chichot.
— Żyłka do dominacji, co?
Patrząc w jej oczy, które błyszczały z radości, uzyskał pewność, że nie miała nic przeciwko temu.
— Chyba nie spodziewałaś się czegoś innego?
Kiedy z uśmiechem pokręciła głową, dłońmi chwycił jej twarz i ze skupieniem pochylił się nad nią.
Delikatnie, ledwo muskając jej usta, pocałował ją. Czuł, że nie była zadowolona, chciała go lepiej poczuć. Drocząc się z nią, obdarowywał ją delikatnymi pocałunkami, by w końcu wpić się w jej usta tak, jak najwidoczniej oboje tego pragnęli.
Musiał nauczyć się kontrolować. Nie miał doświadczenia z kobietami (skąd miałby je mieć?), ale podświadomie czuł, że zbytnim pośpiechem mógłby jedynie zepsuć tę wspaniałą chwilę. Leniwym ruchem odsunął się od niej i położył tuż obok, próbując doprowadzić swoje ciało do względnego spokoju, a Sayuri ufnie przylgnęła do niego, wtulając się w jego pierś.
Czym zasłużył sobie na takie szczęście? Przez ten czas kiedy milczeli patrzył nieco zmąconym wzrokiem w nieokreślony punkt. Czy naprawdę miał prawo, by to przeżywać?
— Wiesz... Gaara...
Czy już zawsze będzie się tak czuł, kiedy wypowiadała jego imię? Z nieco przymrużonymi oczami złożył na jej głowie pełen czułości pocałunek.
— Zastanawiam się jak to będzie wyglądać.
— Nie wiem. — Nieco zawiedziony poczuł, że Sayuri oderwała się od niego, by spojrzeć mu w oczy. Nie było już tam ani cienia smutku. — Ale nie pozwolę, żeby cokolwiek odebrało nam to.
— Wiem... — Oparła brodę o jego pierś i zaczęła bawić się jego skórzanym paskiem, na którym zazwyczaj mocował swoją piaskową gurdę. — Ale... wiesz... nie wiem, czy wytrzymam codziennie czekać na ciebie do wieczora.
Uśmiechnął się pod nosem. Cholernie przyjemnie było słuchać takich rzeczy.
— Ale to chyba lepsze, niż to, co było choćby tydzień temu, nie?
— Zdecydowanie.
— A co będzie, jak szanowny Kazekage-sama znudzi się mną? — Uśmiechnęła się nieco złośliwie i wpatrywała w niego, prowokując do droczenia.
— Wtedy Kazekage-sama trzeba będzie oddać pod specjalistyczną opiekę, bo to by oznaczało, że szanowny Kazekage-sama oszalał.
— Jesteś pewny?
Nie wiedział, dlaczego Sayuri zadręczała się tym. Przecież pokazywał jej, że była dla niego najważniejszą osobą, ale chyba nadal nie była w stanie mu uwierzyć.
— Sayuri... Nigdy się tobą nie znudzę. Musisz mi uwierzyć, rozumiesz?
Przez chwilę wpatrywała się w niego, jakby chciała znaleźć najmniejszą oznakę, że nie mówił szczerze, ale chyba nic nie odnalazła, bo zaśmiała się cicho.
— Hai, Kazekage-sama. — Uniosła się na ramionach i pocałowała go w czoło, celowo zahaczając o tatuaż.
— Podoba ci się? — spytał ją, kiedy ponownie opadła na jego pierś.
— Tak... — Uśmiechnęła się. — Mam wrażenie, że za nim kryje się jakaś historia. Wiesz... nie wyobrażam sobie, że ktokolwiek był w stanie przebić się przez twoją obronę, by go wykonać. Poza tym uważam, że znaczenie jest doskonale dobrane. — Zaśmiała się i już chciała dłońmi obrysować jego kształt, ale chwycił jej rękę. Spojrzała na niego zdziwiona. Zdumiała się jeszcze bardziej, kiedy dostrzegła jego poważny wzrok.
— To... nie jest dobra historia — wyszeptał.
— Gaara... jest wiele rzeczy, które mogłyby mi się w tobie nie podobać.
Patrzył na nią w napięciu, czekając aż w końcu usłyszy to, czego tak się obawiał.
— Ale usłyszałam kiedyś coś, wiesz... Lubi się kogoś za zalety, a kocha pomimo wad. — Uśmiechnęła się łobuzersko, wyrwała dłoń z delikatnego uścisku i kontynuowała obrysowywanie konturów jego tatuażu. — Przecież gdybyśmy byli idealni to byłoby niesamowicie nudne. Nie jestem idealna, ty też nie. Ale przez to, że czujemy coś do siebie te wszystkie wady, niedoskonałości stają się w naszych oczach czymś dobrym. — Pocałowała go w czoło i patrzyła na niego z łagodnym, ciepłym uśmiechem.
— Nie widzę twoich wad, Sayuri.  A ja... bogowie, przecież zabiłem tyle ludzi, tak bardzo krzywdziłem....
— Przestań — przerwała mu stanowczo. — Przestań się tak obwiniać. To nie ma sensu. Gaara ja... słyszałam przecież twoją historię, może nie całą, ale... Wydaje mi się, że ten brakujący element tłumaczy wszystko. Wydaje mi się, że gdybym go usłyszała, nie miałabym nawet najmniejszych wątpliwości. A nawet teraz... Nie wiem, jak ktokolwiek może obarczać cię całą winą za wszystko, co się wydarzyło. Gaara. — Ujęła dłońmi jego twarz i zmusiła, by na nią spojrzał — Byłeś dzieckiem, małym dzieckiem, które chciało dokładnie tego samego, co wszystkie inne dzieci. Jedyną różnicą między tobą, a wszystkimi innymi nielubianymi dziećmi jest Shukaku.
Nie mógł oderwać od niej wzroku. Tak bardzo potrzebował, by ktoś w końcu wziął od niego odpowiedzialność za tamte czyny. Żeby ktoś zapewnił tego małego chłopca, który nadal gdzieś był w jego duszy, że to nie jego wina, że nie powinien się tym zadręczać, że wcale nie był niebezpiecznym potworem.
— Gdyby nie on, nigdy by do tego nie doszło. A ty przecież się o niego nie prosiłeś! Urodziłeś się taki i nie miałeś na to wpływu. Gaara... Nawet nie chcę sobie wyobrażać, jakie to było ciężkie, jakie trudne, jak bardzo to bolało, ale... Zmieniło się to przecież, prawda?
Skinął głową, czując jak po raz pierwszy od tylu lat demony jego przeszłości powoli go opuszczają.
— Jeżeli kiedykolwiek będziesz miał wątpliwości... Gaara, ja... po prostu cię kocham. — Zarumieniła się, bo po raz pierwszy powiedziała to wprost. Już otwierała usta, żeby coś jeszcze dodać, ale... co właściwie miała dodawać? Spojrzała na niego z wahaniem.
— Sayuri... jesteś w stanie mi uwierzyć, że ja ciebie też kocham? — Zaśmiał się i przyciągnął ją do siebie, jakby już nigdy nie miał jej puścić. — Szaleję za tobą, nie mogę znieść kiedy jesteś na misji, spytaj Temari albo Kankuro jak wariowałem, kiedy cię nie było. — Chociaż nie miał szans widzieć jej twarzy w tej chwili był pewien, że się uśmiechnęła. — Trochę się boje, że naprawdę zwariowałem na twoim punkcie.
— Słodkie szaleństwo. — Zachichotała i jeszcze mocniej się w niego wtuliła. — Uda nam się jakoś, prawda?
— Musi — wyszeptał.

***************************************

I kolejne opowiadanie dobiegło końca (Alba, miałaś rację!). Przy następnym – Opiekun – będę miała możliwość zaprezentowania w pełnej krasie mojego roztrzepania, bo proces tworzenia tego ff jest jakimś absurdem. Ale o tym napiszę szerzej w przyszłym tygodniu.

Jak zawsze – miłego weekendu!

5 komentarzy:

  1. Myślisz, że napisanie 'Alba, miałaś rację!' cokolwiek zmieni?! Dlaczego to koniec?! To nie może być koniec :< To było... za mało :<< Uwielbiam tą Twoją pisaninę i nie mogę pogodzić się z tak strasznie krótkimi opowiadaniami :< Jedno 11 rozdziałów, drugie 8, teraz to?! Masz szczęście, że 'gosposia' jest tasiemcem x) Czekam na 'Opiekuna' ciekawy tytuł i nie mam pojęcia czego się spodzieewać. A ten rozdizał trudno mi skomentować. Gdyby była kontynuacja, to super, ale skoro to koniec, to trochę mi za mało. Czuję niedosyt.

    Alba Longa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi, że zawiodłam :( Mam nadzieję, że zrozumiesz, że dalsze pisanie nie miałoby zbyt wiele sensu. Oczywiście mogłabym napisać różne wątki, wpleść jakąś akcję, ale równocześnie mam z tyłu głowy to, że kontynuacja "Tylko przyjaciel" stałaby się kalką "Gosposi". Trudno mi w tej sytuacji pisać, skoro wiem, że "przyszłość" można zobaczyć w innym ff ;)

      Usuń
  2. No i cóż... Wszystko, co dobre, kiedyś się kończy. Uważam, że to opko jest bardzo trafionym uzupełnieniem Gosposi. Nawet znalazło się miejsce na zauważenie że Kankuro wdraża się w świat miłosnych podbojów xD I w Gaarze ujawnił się kochanek - dominator. Jedyne, do czego się można przyczepić, to że Temari ma mało miejsca antenowego. Cieszy mnie, że Gosposi do końca roku wystarczy, w przeciwnym wypadku zakończenie tego opowiadania byłoby przykre. A jest satysfakcjonujące ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba pisałam o tym kiedyś, ale Temari w prawie wszystkich ff będzie miała najmniej czasu antenowego. Trudno mi przywiązywać się do jej postaci, skoro ostatecznie musiałabym ją pożegnać i puścić do Konohy (Shikadai jakoś musi się narodzić :P). Każde z tych opek powstało z myślą, że będzie to tasiemiec i Temari za każdym razem obrywała :(

      Usuń
  3. Woo, też nie spodziewałam się, że to opowiadanie tak szybko się skończy. Kulminacyjny moment ich relacji był słodki i pełen miłości, ale zostawił u mnie pewnie niedosyt. Myślałam, że historia będzie dłuższa. Mam wrażenie, że nie wykorzystałaś jej potencjału na 100%.
    Buziaki~

    OdpowiedzUsuń