sobota, 22 czerwca 2019

Gosposia – Rozdział 35

Przez ostatnie dwadzieścia cztery godziny Sayuri przeżywała katusze. Wiedziała, gdzie był Gaara, ale nie mogła do niego dotrzeć. Tylko dwa razy wpadł, dotrzymując danego słowa i spędził z nią łącznie trzy godziny. Kankuro zażartował, że przychodził po daninę z jej ciała, ale nie roześmiała się na jego żart.
Czuła się tak stęskniona, że nie mogła zasnąć w nocy i ratowała się sondowaniem jego chakry.
W tych krótkich chwilach, kiedy spędzał z nią czas, szybko opowiadał o postępach jej znajomych. Wspomniał nawet o Kibie i nie omieszkał opowiedzieć, że jego pies oblał całą drużynę moczem. Śmiała się do rozpuku, widząc jego pełną psychopatycznej satysfakcji minę, gdy dostrzegł jej obrzydzenie.
Sceny zazdrości najwidoczniej miały już zawsze im towarzyszyć.
Opowiedział jej też o najnowszym odkryciu odnośnie jinchuuriki znajdującego się na egzaminie. Miała na imię Fuu, pochodziła z wioski Wodospadu. Kolejną istotną informacją miało być to, że choć ona sama była geninem, shinobi z Suny przynieśli raporty świadczące o tym, że jej towarzysze z drużyny byli jouninami. Poza tym Gaara wyznał, że kiedy ją obserwował, ta z łatwością odnalazła jego piaskowe oko i musiał zrezygnować ze zbyt oczywistej inwigilacji. Tajemnicą na razie było to, w jaki sposób to zrobiła.
Rodzeństwo Gaary podzieliło się obowiązkami. Temari obserwowała brata i pilnowała, by nie naraził się na zbytnie niebezpieczeństwo, a Kankuro wypełniał swoje zwykłe powinności i droczył się z Sayuri. Zgodnie z obietnicą, nie opuszczał jej na krok. Nawet noc spędzili w tym samym pomieszczeniu. Oczywiście nie w jednym łóżku, ale przyniósł sobie rozkładane posłanie i jak to shinobi mieli podczas misji w zwyczaju, na wpół spał, mając rękę na pulsie. Nie musiał nawet zastanawiać się nad swoim zachowaniem. To było naturalne. Nie dość, że naprawdę polubił tę uroczą, aktualnie umierającą z tęsknoty, kobietkę, to w dodatku była ona gwarantem spokoju ducha jego brata, więc nie narzekał.
Nic nie wskazywało, by coś złego miało się stać. Uczestnicy powoli zbliżali się do celu i wszystko wychodziło wręcz wyśmienicie.
Do czasu.
Nieoczekiwanie rozpętała się ogromna burza piaskowa. Czegoś takiego przybysze z innych wiosek nie mieli prawa przeżyć, a nawet mieszkańcy Suny mogli mieć problem, by dotrwać do końca nawałnicy. Padła szybka decyzja. Wszyscy dostępni w kwaterze shinobi udali się na pustynię ratować uczestników egzaminu.
Gaara przekazał Temari instrukcję, by nawet Kankuro opuścił budynek. Sam miotał się, bo obiecał dbać o siebie i wiedział, że musiał z czegoś zrezygnować. Wybrał więc pozostanie na miejscu, ale tak dokładnie zabezpieczył wejścia do apartamentu prywatnego, że jedynie Sayuri mogła wydostać się z tej pułapki swoją techniką teleportacji. Chyba rozumiała, że nie powinna się do niego udawać. Musiał mieć rękę na pulsie i nie chciał dać się rozkojarzyć jej obecnością.
Sayuri siedziała więc skulona na łóżku i rozpaczliwie badała chakrą wszystkich swoich przyjaciół. Chyba żadne z nich nie było zagrożone. Przesiedziała tak kilka godzin, badając wszystko, aż w końcu sprawdziły się jej najgorsze obawy. Gaara opuścił budynek.
Ledwo mogąc znieść ten stres, zaczęła oddychać głęboko, chcąc przeczekać napad paniki. Zignorowała już sondowanie kogokolwiek innego i skupiła się na nim. Poruszał się w zdumiewającym tempie. To… zrozumiała. Właściwie nie przemieszczał się, tylko jako dosłowna personifikacja pustyni, mógł niemal się z nią zjednoczyć. Było to dość dziwne odkrycie, ale przynajmniej na chwilę zagłuszyło jej obawy. Dokąd zmierzał?
Zadrżała, gdy zrozumiała. Matsuri była w tragicznym położeniu. Czuła gwałtowny spadek jej chakry. Co się tam, u diabła wydarzyło?! Ta analiza ją pochłonęła. A już całkiem wpadła, gdy poczuła chakrę drugiego jinchuuriki znajdującego się na Demonicznej Pustyni. Dzięki swojemu sondowaniu, mogła nieco połapać się w sytuacji. Ta cała Fuu uratowała Matsuri. Gaara szybko dotarł na miejsce i zapewne zmienił z nią kilka zdań. Dość szybko odszedł na niewielką odległość. W tym czasie Sayuri wyczuła, jak Matsuri i jej drużyna budzi się. Po chwili poczuła chakrę jakiś dwóch ludzi, od których Fuu… uciekała?
Nie mogła zbyt dokładnie zorientować się w sytuacji, bo czuła jedynie chakrę.
Wyczuła kolejne źródło energii. Ale co tam robił samotny człowiek? Nie miała czasu na analizę, bo Gaara zabrał Matsuri i jej drużynę gdzieś dalej… najpewniej poza obszar burzy piaskowej. Oddzielili się od Gaary. Biegli w stronę wieży.
Sayuri już miała sobie ich odpuścić, ale wpadli na tego samotnego człowieka. Nie miała pojęcia, czy w ogóle było to możliwe, ale charakter jego chakry podpowiadał jej, że ta osoba miała podobną umiejętność do tej Shikamaru – kontrola nad cieniem. Pamiętała chakrę wszystkich uczestników i jego na pewno nie było wśród nich.
Zamarła, gdy Gaara się w to wmieszał. To na pewno nie wróżyło nic dobrego.
Sayuri przytrzymała się kanapy. Bogowie… jak miała nie reagować, kiedy on walczył? Chyba dość sprawnie udało mu się wyswobodzić Matsuri i jej drużynę.
Czemu nie uciekali?! Miała złe przeczucia. Bardzo złe. Zadrżała, gdy poczuła kolejną technikę nieznajomego. To było… Wstała na równe nogi, a łzy spłynęły jej po policzkach. Technika Pieczętująca dosięgnęła Gaary. Czuła spadek jego chakry.
— Nie! — wrzasnęła.
Co miała zrobić?! Obiecała, że się nie wtrąci, ale jak miała…? Rozgorączkowana myślała i ledwo zarejestrowała fakt, że Matsuri uciekła. Co?! Dopiero po chwili połączyła fakty. Jak ta mała szmata mogła uciec?!
Chodziła w kółko. Co miała zrobić? Obiecała poprawę. Obiecała, że się nie wtrąci. Ale jak miała nie ruszać?! Machnęłaby ręką, że ktoś wyciąga z niego Shukaku, ale z tego co wiedziała, jinchuuriki zawsze ginął podczas tego procesu. Musiała… co mogłaby zrobić?
Miała silne postanowienie. Nauczy się walczyć. Robiła zakłady z losem, bogami i innymi siłami. Jeżeli tylko pozwolą mu przeżyć, nauczy się, jak być wojownikiem, zignoruje wszystkie swoje hamulce, byle tylko w przyszłości mogła mu pomóc. Bo teraz… Jeżeli tam pójdzie, zginie.
Ale na nic się dały racjonalne przemyślenia, kiedy chakra Shukaku zaczęła się dosłownie wylewać z Gaary. Zaczęła składać ręce do techniki, ale nieoczekiwane pojawienie się Fuu, sprawiło, że przerwała. Błogosławiła tę dziewczynę, być może ona jako jinchuuriki była potężna i da radę pomóc Gaarze?
Łzy wartkim strumieniem spływały jej po twarzy. Modliła się, choć sama nie wiedziała do kogo. Zamarła, gdy poczuła, jak ten człowiek i drugiego jinchuuriki złapał w swoją technikę, i z niej również wyciągał demona. Cholera…
Drżała ze strachu o ich życie.
Zrozumiała, że Fuu wykonała jakąś technikę. Stworzyła jakąś barierę, przez którą Sayuri nie mogła dotrzeć do nich swoją sondą. Tym sposobem uwięziła ich wewnątrz tej bariery, ale równocześnie zdecydowanie zahamowała proces wyciągania demonów.
Sayuri nie odetchnęła z ulgą. Nie wiedziała, jak miała zareagować, co zrobić.
Gaara wykonał swoją Technikę Trzeciego Oka i najwidoczniej również zastanawiał się nad sytuacją.
Co zrobić?!
Dłużej nie mogła siedzieć w miejscu. Szybko wykonała pieczęci… Cholera! Była na pustyni i ostry podmuch wiatru zwalił ją na kolana. Patrzyła z nieskrywaną furią na tego mężczyznę gnębiącego Gaarę.
Był łysy, miał rany na całym ciele, zwłaszcza widoczna była ta na twarzy i… grał na mandolinie?
Zawahała się. Gdyby tak… Może udałoby jej się dotrzeć tam i zabrać ten instrument? To zapewne dzięki niemu kontrolował łańcuchy, którymi, jak zauważyła, wyciągał bijuu.
Wykonywała pieczęci, patrząc na niego ze skupieniem, ale…
Piasek szybko skrępował jej ruchy i wciągnął pod ziemię. Gaara ukrył ją najlepiej, jak umiał i unieruchomił ręce, nie dając jej możliwości zrobienia jakiejś głupoty. Nie była zbyt głęboko. Widziała słońce przez tę cieniutką osłonę piaskową. Próbowała wyrwać się z uchwytu piasku.
— Błagam, Gaara. — Zaczęła płakać. — Ja tylko zabiorę mu tę głupią mandolinę, nie będę ryzykować, od razu ucieknę!
Ale piasek nie posłuchał jej próśb. Po chwili dostrzegła piaskowe oko tworzące się tuż nad jej twarzą. Patrzyła wprost na nie.
— Błagam, Gaara. Wytrzymałam długo, ale nie możesz umrzeć — szeptała. — Nie ryzykuję, zabiorę mu tylko to cholerstwo i ucieknę. Naprawdę!
Bardzo dziwne to było wrażenie, kiedy ręce wytworzone z piasku przytuliły ją. Dopiero po chwili zrozumiała, że to kolejna próba unieruchomienia jej. Najwidoczniej był bardzo zdeterminowany, by ją tu zatrzymać.
— Nie przeżyję twojej śmierci. — Wykonała najmocniejszy cios. — Nie chcę żyć bez ciebie. Nie bądź takim egoistą i daj mi spróbować coś dla ciebie zrobić.
Zamarła, gdy wyczuła jakieś zbliżające się osoby. Była tak wyprowadzona z równowagi, że dopiero po chwili rozpoznała chakrę. A jednak uściska Matsuri, bo to chyba ona sprowadziła pomoc.
Gaara chyba nie widział ich przybycia, bo w żaden sposób nie dał jej znać, że coś się zmieniło, więc może tym swoim okiem jeszcze nikogo nie dostrzegł. Nie chciała dawać mu złudnej nadziei. Skoro nie mogła nic zrobić, poczeka w tym piaskowym uścisku na dalszy rozwój sytuacji.
Czy drużyna Nejiego była dostatecznie silna, by pokonać tego mężczyznę?
Ręka wytworzona z piasku dotknęła ją, tym razem jedynie po to, by dać jej ukojenie. Czuła, jakby to był dotyk Gaary. Jej łzy wsiąkały w piasek i próbowała zachować nerwy na wodzy. Musiała przecież skupić się na…
Ktoś doszedł. To ta dwójka jouninów z wioski Wodospadu. Po chwili rozdzielili się na dwie grupy. Neji i Ten-ten podeszli do miejsca ukrycia dwóch jinchuuriki.
Neji dość szybko pokonał barierę i po chwili był już w środku tego kokonu, który Sayuri wcześniej zauważyła.
Następne zwroty akcji były tak szybkie, że ledwo je zarejestrowała. Gaara i Fuu zostali uwolnieni dzięki Nejiemu. Agresor został skrępowany przez łańcuchy, którymi wcześniej więził dwójkę jinchuuriki. Ale jak to się wydarzyło?!
Nagle poczuła poruszenie obok siebie. Piaskowy klon wytworzył się obok niej.
— Kochanie, obiecaj mi, że jak tylko puszczę twoje ręce, wrócisz prosto do apartamentu — wyszeptał jej do ucha.
Mimo że wiedziała, że to tylko replika, zadrżała na dźwięk tak kochanego przez nią głosu.
— Nie mogą cię tutaj zobaczyć, a Neji może w każdej chwili użyć Byakugana. — Klon parsknął śmiechem. — Ciężko będzie mi wytłumaczyć, czemu gosposia jest zapieczętowana na środku pustyni.
Sayuri próbowała pocałować go, ale szybko zaniechała tego pomysłu i wypluwała piasek z ust.
— Obiecuję. Ale jeżeli obiecasz, że wrócisz do mnie najszybciej.
— Muszę jeszcze porozmawiać z przywódcą tego ruchu.
Zamarła.
— Bez obaw, to dość słaby wojownik. Zrozumiałem, kto stoi za tym Houichim.
Sayuri znienawidziła to imię od razu.
— Ale teraz muszę tylko z nim porozmawiać. Jest bezbronny bez tego grajka.
— Obiecaj, że nic ci się już dzisiaj nie stanie — wyszeptała. Poczuła, jak piasek przestaje ją krępować. Klon przytulił ją do siebie. Nie było to najprzyjemniejsze, ale nie narzekała. Przynajmniej miała jakiś substytut Gaary.
— Obiecuję, że nic złego mi się nie przytrafi. Ty też obiecujesz?
— Wracam z powrotem.


4 komentarze:

  1. Zawód za zawodem :< Najpierw koniec 'Tylko przyjaciela', a teraz tak krótki rozdizał :< Niby ciekawy, bo dla mnie skoro oglądałam fillery, to trochę rozszerzenie tego co było w anime. Mogłam przeżywać to, co Sayuri, ale dlaczego tak mało?! Dlaczego skończone w takim momencie?! To trochę ponarzekałam, ale teraz powiem coś zabawnego. Ostatnio miałam chyba zawiechę w mózgu, bo zastanawiałam się, jak to było w kanonie, z jakiej wioski pochodziła Sayuri, bo albo w 'Gosposi' albo 'Tylko przyjaciel' musiałaś namieszać, a dopiero po chwili zczaiłam się, że to OC XD Boże! Tak się przyzwyczaiłam do Twojego bloga, że uznaję Sayuri za kanoniczną x) To chyba komplement :3

    Alba Longa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sayuri w pewien sposób, na tym blogu, można uznać za kanoniczną ;)

      Ten rozdział jest trochę przejściowy. Nie pasował mi do poprzedniego i do następnego, a gdzieś trzeba było to wpleść, więc oto mamy chyba najkrótszy rozdział "Gosposi" ;)

      Usuń
  2. Mnie się rozdział bardzo podoba. Jako że nie obejrzałam jeszcze fillerów - całkowite zaskoczenie. Stresowałam się chyba razem z Sayuri tą sytuacją:/
    Ale, wracając do początku rozdziału i do daniny z jej ciała - skąd Ty bierzesz te tekstyy, które wkładasz w usta Kankuro czyniąc z niego najbardziej elokwentnego chłopca bawiącego się lalkami ever :P On w Gosposi jest tak wyszczekany, że mógłby mieć własną linię memów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, skąd się biorą te teksty xD W życiu codziennym raczej rzadko używam takich określeń, więc może to zboczony duch Kankuro szepce mi do ucha, kiedy akurat piszę sceny z nim ;)

      Twoje spostrzeżenie o memach przywiodło mi na myśl widok Kankuro ze smartfonem w ręku, który wysyła rodzince niesmaczne obrazki i cieszy się do ekranu jak głupi do sera, a potem z satysfakcją patrzy na ich reakcje. Gdyby żył w świecie rzeczywistym, w naszych czasach, zapewne byłby takim trochę creepem :P

      Usuń