Suna otrzymała kilka równoległych misji, gdzie sensor był niezbędny. Gaara, zgodnie z obietnicą, udał się do Sayuri. Po dłuższej dyskusji zdecydował się przydzielić dziewczynie misję.
Wrócił do gabinetu i zaczął głęboko rozmyślać nad pewną kwestią. Skoro ostatnim razem był tak niespokojny nie tylko z powodu lekkiego opóźnienia, ale też z powodu towarzyszy Sayuri, zdecydował się zaradzić temu od początku. Znalazł drużynę, która składała się z samych kobiet i przydzielił dwóch wolnych chuuninów, żeby nie wyglądało to podejrzanie. Miał nadzieję, że tym razem będzie spokojny. Nie dość, że pod względem umiejętności grupa była mocna, to i Sayuri nie zostanie posłana jedynie z mężczyznami.
Nie przewidział jednego. Tygodnie wcześniej powinien spisać nazwisko tego blondyna i nigdy więcej nie pozwolić, by był w tej samej drużynie, co Sayuri. Ale przez swoją nieuwagę już drugi raz wysyłał ich razem na misję. Kiedy zrozumiał swój błąd, było już za późno. Dostrzegł to dopiero wtedy, gdy wszyscy zebrali się w jego gabinecie i czekali na odprawę. Nie był w stanie wydusić słowa na widok tego mężczyzny, ale starał się nad sobą panować. Zważywszy na mordercze scenariusze tworzące się w jego głowie, było to trudne. W końcu pozbierał się, przedłożył wszystko, co musieli wiedzieć i pozwolił odejść.
Długo siedział w fotelu i próbował się uspokoić. Nie rozumiał, co się wydarzyło, że ogarniały go tak wyniszczające emocje. Kiedy tylko myślał o tym blondynie, miał wrażenie, że w napadzie szału zniszczy wszystko dookoła. Ale dlaczego, do cholery?! Dlaczego tak na niego wpływał? Nie wiedział dlaczego jego umysł był tak okrutny, ale właśnie wyobraził sobie tę dwójkę siedzącą obok siebie, obejmującą się i... Dość! Nawet nie dostrzegł, że przewrócił biurko.
Zdecydowanie musiał się uspokoić.
Dlaczego nachodziły go takie myśli? Dlaczego wyobrażał sobie, że Sayuri chciałaby być z tym... I już zrozumiał. Może nie wszystko, może nie całkiem, ale po części zrozumiał. Był zazdrosny. Najzwyczajniej w świecie zazdrosny o nią. Ale nawet zazdrość powodowała u niego niebezpieczny nastrój. Bardzo niebezpieczny.
Ale dlaczego tak było? Przecież nie sądził, by Sayuri wolała z tym blondynem spędzać czas a nie z nim. Byli ze sobą zbyt blisko, ale... czy to właściwie coś znaczyło? I przede wszystkim, co powinien zrobić, by móc ją przy sobie zatrzymać? Ale... czy miał do tego prawo? Nawet jeśli nie, to nie mógł znieść myśli, że mógłby ją stracić. Co miał zrobić?!
***
Temari dostrzegła, że coś wyprowadziło Gaarę z równowagi. Z początku myślała, że to znowu brak obecności Sayuri tak na niego wpłynął, ale chyba było w tym coś jeszcze. Niestety nie miała czasu na przeprowadzenie małego śledztwa. Była odpowiedzialna za Akademię Ninja i jak co miesiąc nadzorowała pierwsze patrole niepełnoprawnych, przyszłych shinobi i ich opiekunów. Pozostał więc Kankuro.
Kankuro nie był szczególnie przejęty zadaniem, jakie dostał od siostry. Uznał, że Gaara źle znosił fakt, że znowu musiał wysłać Sayuri na misję, miał wyrzuty sumienia, ot i cała filozofia. Ale kiedy wczesnym rankiem wpadł na młodszego brata, a ten warknął coś do niego w ten sam sposób, co kilka lat wcześniej, musiał przyznać rację Temari. Coś było nie tak. Tylko co? I przede wszystkim, czym on sobie zasłużył na taką rolę, jaką miał odegrać?
Od jakiegoś czasu dostrzegł uroki obcowania z płcią piękną, a fakt, że zasiadał w Radzie i był bratem Kazekage, raczej ułatwiały mu wszystko, niż przeszkadzały. Myślał, że wszystko dookoła układało się dobrze i mógł robić dokładnie to, na co miał ochotę. A rozmowa z na powrót szalonym bratem nie mieściła się w tych kryteriach.
Z duszą na ramieniu wszedł do gabinetu. Ich spojrzenia na moment się spotkały, ale nie odezwali się do siebie. Kankuro doskonale wiedział, że nie powinien naciskać i rozpoczynać jakiejkolwiek dyskusji, więc po prostu opadł na kanapę i wpatrywał się w sufit, czekając, aż to młody zacznie rozmowę. Jednak i Gaara potrafił być uparty i ignorował brata.
Minęło dość sporo czasu. Kankuro nadal leżał rozwalony wygodnie na kanapie.
W końcu Gaara nie wytrzymał.
— Czego chcesz? — warknął, patrząc świdrującym wzrokiem na Kankuro.
Lalkarz niezbyt się przejął jego zachowaniem. Tak naprawdę nie był już w stanie go przerazić, bo uwierzył w jego wewnętrzną przemianę, więc nic mu nie groziło.
— Siedzę — odparł spokojnie. — Chyba ci nie przeszkadzam.
— Nie — burknął Gaara i wrócił do pisania dokumentów.
— Ale w sumie jak już tak miło spytałeś, to chciałbym o czymś z tobą porozmawiać.
Gaara niechętnie odłożył pióro i patrzył na brata w oczekiwaniu.
— Co się stało?
— Nic.
— Nie jesteśmy już dziećmi i skoro widzę, że coś jest nie tak, to tak jest i nie masz po co udawać. — Kankuro westchnął cicho.
— Powtórzę: nic się nie stało.
— Dobrze... to dlaczego jesteś zły? I zanim zaprzeczysz – tak, jesteś zły.
— Tak, ale nie na ciebie — odparował Gaara. Nie do końca wiedział, jak się zachować. Takie rzeczy nie zdarzały się w jego rodzinie. Nikt się nim na tyle nie przejmował, by rozmawiać o jego samopoczuciu. A może odkąd poznał Sayuri, był w dobrym humorze i właściwie nie było o czym mówić? A skoro tak... to właściwie i Temari i Kankuro zachowali się wobec niego w porządku.
— Więc jesteś na coś zły. — Kankuro zastanowił się. — A może raczej na kogoś? Wykluczam tych idiotów z Rady, nie jesteś na tyle głupi, by się nimi przejmować. Więc na kogo?
Gaara poddał się. Może nie całkiem, ale odrobinę, bo odpowiedział na to pytanie.
— Na siebie.
— Dlaczego?
— Zrobiłem coś głupiego — odpowiedział Gaara po dłuższej chwili wahania.
— Musiałeś przecież w końcu znowu wysłać Sayuri na misję.
— Wiem, ale to nie o to chodzi.
— Cóż... nie chcesz o tym rozmawiać?
Gaara zaprzeczył ruchem głowy.
— Rozumiem... — Kankuro wstał. — W takim razie nie będę cię do niczego zmuszał. Ale jak będziesz miał ochotę, to możesz ze mną porozmawiać.
— Kankuro...
Starszy z braci obrócił się w już otwartych drzwiach i spojrzał na młodszego.
— Dziękuję, że przyszedłeś.
— Irytujący obowiązek starszego rodzeństwa.
***
Po wizycie Kankuro, Gaara nieco uspokoił się. Nie rozumiał tego, bo właściwie ich rozmowa nic nie wniosła, ale lepiej się po niej czuł. Może sam fakt, że ktoś się o niego zatroszczył, załagodził nieco te straszne emocje, które nim targały? Co prawda nadal miotał się, nie potrafił znaleźć odpowiedzi, choć miał wrażenie, że była ona na wyciągnięcie ręki. Ale co mógł przeoczyć w swoich relacjach z Sayuri? Jaki fakt mu umykał? Cóż... na te pytania nie był w stanie znaleźć odpowiedzi.
W końcu drużyna Sayuri powróciła do Suny. Jak wszystkie drużyny, kiedy wracały z misji tego kalibru, przyszła do niego złożyć raport. Musiał choćby zachować pozory spokoju, nie mógł przecież w jednej chwili zniszczyć wszystkiego, na co tak ciężko pracował.
Miał nadzieje, że po raporcie Sayuri znajdzie jakiś pretekst, by zostać z nim i wszystko jakoś samo się ułoży, ale ona wyszła wraz z drużyną. Gaara stał chwilę, patrząc na zamknięte drzwi. Nie mógł przecież pójść za nimi. Zresztą po co? Podszedł do okna w nadziei, że jeszcze będzie ich widział i nie pomylił się. W cieniu budynku stali tam wszyscy. Ale dlaczego? Przecież Sayuri nigdy o żadnym nic mu nie opowiadała. A może nie chciała? Dlaczego, do cholery, wszystko się tak szybko zmieniało?!
Zamiast skończyć wypełniać kilka ostatnich formularzy, stał przy oknie i obserwował, co robiła Sayuri. Na razie nic dziwnego. Po prostu rozmawiała z kolegami z drużyny. I kiedy już chciał odejść, i skończyć pracę, zauważył coś bardzo niepokojącego. Wszyscy odeszli, a została tylko Sayuri z tym przeklętym blondynem. Katował się, patrząc na nich. Rozmawiali ze sobą, żartowali, bo choć nie słyszał ich, doskonale widział jak się zachowywali. Tak... swobodnie, naturalnie. Dlaczego?! Czy przez ostatnie tygodnie zrobił coś nie tak? Dlaczego szukała towarzystwa w tym... O nie, miarka się przebrała!
Gaara w jednej chwili zmaterializował się przed Sayuri, czym wywołał niemały popłoch u jej towarzysza. Zareagował tak, widząc, jak ten cholerny... dotknął ją. Może nie w jakiś nieodpowiedni sposób, ale dotknął jej ramienia i opowiadał coś.
Wszyscy milczeli, ale Gaara na chwilę obecną nie przejmował się tym, co zrobił. Patrzył naprawdę przerażającym wzrokiem na tego blondyna i po chwili ten wymknął się, mamrocząc pod nosem jakieś przeprosiny. Najwidoczniej nie zapomniał, jak wpływać na otoczenie, by ludzie drżeli na jego widok. Odwrócił się w stronę Sayuri.
— Musimy porozmawiać — warknął chłodno. Nie panował nad sobą. To wszystko nie tylko go złościło, doprowadzało do szaleństwa, ale też przerażało. Przerażało, bo mógł ją stracić.
Sayuri jak w transie podążyła za nim bez słowa sprzeciwu. Serce waliło jej jak oszalałe. Nigdy, naprawdę nigdy nie widziała go takiego. Tak... chłodnego, dominującego nad wszystkim... przerażającego. Kiedy zamknął drzwi od swojego gabinetu, zadrżała. Bała się.
— Dlaczego? — Patrzył na nią i zignorował wyraz jej twarzy, zignorował fakt, że bała się. Musiał już teraz uzyskać odpowiedzi.
— A-le co dlaczego? — wyjąkała, nie rozumiejąc, co miał na myśli. Jego postawa była... naprawdę straszna. Stał wyprostowany, z rękoma skrzyżowanymi na piersi, w jego oczach nie było nic z ciepła, które tak dobrze znała. Jego wzrok był opanowany, ale i przerażająco zimny.
— Dlaczego byłaś z nim?
— Z nim... z Isao? — Sayuri była całkiem skołowana.
— Tak, z Isao— warknął. — Nie powinnaś.
— Nie powinnam? — Sayuri zrobiła coś, czego ani ona, ani tym bardziej Gaara się nie spodziewał. — A kim ty, do cholery, jesteś, żeby mówić mi co powinnam a czego nie, co?!
— Ponoć twoim przyjacielem i nie chcę, żebyś się z nim widywała. — I on podniósł głos, ale prawdę powiedziawszy zbiła go nieco z tropu.
— Czy ja jestem twoim przedmiotem?! Kim dla ciebie jestem, że masz prawo decydować za mnie?! Co ci się nagle stało?! Wpadłeś, niemal zabiłeś wzrokiem Isao, mnie przestraszyłeś, o co ci chodzi?!
— Nie możesz się z nim spotykać — powtórzył już trochę spokojniej.
— Dlaczego?! Dlaczego nie?!
— Nie chcę tego. — Gaara powoli wracał do siebie i zaczynał rozumieć, że mocno przesadził. On... przestraszył ją.
— Nie chcesz?! Gaara! A czy ty choć raz... Czekaj. — Nieoczekiwanie uspokoiła się i patrzyła na niego podejrzliwie. — Czy ty... Gaara, czy ty jesteś o mnie zazdrosny? — Zapomniała o strachu, który dopiero co przeżyła. Wpatrywała się w chłopaka stojącego przed nią i nie mogła w to uwierzyć. Bo... skoro był zazdrosny, to musiał coś do niej czuć, nie było innej opcji.
— Nie chcę, żebyś się z nim widywała — powiedział już spokojnym, normalnym tonem. — Nie jestem w stanie znieść tego, że jesteś z nim sama.
— Więc jesteś zazdrosny. — Patrzyła na niego uważnie.
— Sayuri, co mam ci odpowiedzieć?
Widziała, że chociaż Gaara wiele rzeczy zrozumiał, nadal miotał się, nie rozumiejąc swoich uczuć.
— Nie wiem, ale sądzę, że tak. Kiedy patrzyłem na was, nie mogłem się opanować, nie mogę myśleć o tym, że przywiążesz się do niego, że cię stracę. Nie wiem... nie wiem co bym wtedy zrobił. Zależy mi na tobie.
— Gaara... nie zauważyłeś, że od dłuższego czasu to mi nie wystarcza?
Patrzył na nią i nie rozumiał, co do niego mówiła. Nie wystarczało jej to?
— Co to znaczy? — spytał w końcu.
Sayuri milczała i przeklinała się w duchu, że wyrwało jej się to zdanie. Teraz już nie wiedziała, co zrobić. Chyba nie mogła tak po prostu udawać, że nic się nie działo. Przecież od dłuższego czasu nie była w stanie całkiem normalnie funkcjonować, bo tak bardzo chciała być jeszcze bliżej niego, móc czuć się przez niego kochana. Ale co jeśli to nie było możliwe? Co wtedy miałaby zrobić?
— Sayuri... proszę, błagam, powiedz mi co to znaczy. — Podszedł bliżej niej i był przerażony. Nie wiedział, co zrobić, żeby nie uciekła, żeby została przy nim. Nie zniósłby jej straty. To jedno wiedział na pewno.
Sayuri nie potrafiła się przełamać. Choć wiedziała, że właśnie nadeszła ta chwila, w której powinna przyznać się do uczuć, które żywiła do niego, nie była w stanie. Zresztą... czy ktokolwiek byłby w tej sytuacji? Nie miała pojęcia, jak Gaara zareaguje i czy kiedykolwiek je odwzajemni. Niby dużo wskazywało na to, że i on nie darzył ją jedynie sympatią, ale czy był w stanie ją pokochać? Czy kiedykolwiek będzie?
— Powiedz mi... Jesteś w stanie mnie pokochać?
Gaara zamarł. To pytanie dawało więcej odpowiedzi, niż godziny jego przemyśleń. Dało w końcu odpowiedź. To... nie była sympatia czy lubienie. Ten wszechogarniający go, wspaniały ból, szybsze bicie serca, stąd właśnie się to wszystko brało. Tłumaczyło to nawet zazdrość. W zasadzie tłumaczyło to wszystko. Ale jak mógł tego nie zrozumieć? Jak mógł tak długi czas nie dostrzegać tego? Jak mógł żyć obok niej bez zrozumienia swoich uczuć? Ale... ona... czy to naprawdę możliwe? Czy może choć przez chwilę zakładać, że i ona... Otrząsnął się z rozmyślań, dostrzegłszy, że Sayuri z trudem powstrzymywała łzy.
— Przepraszam, nie powinnam cię stawiać w takiej sytuacji. Nie musisz odpowiadać.
Zanim zdążył powiedzieć choćby słowo, zniknęła w kłębach gęstego dymu, a Gaara wpatrywał się w miejsce, w którym jeszcze przed ułamkiem sekundy stała. Nadal był oszołomiony swoim odkryciem i potrzebował jeszcze kilku minut, aby ochłonąć. Co innego odczuwać coś, a co innego nazwać to uczucie. Bo teraz wiedział.
Ten rozdział był tak dobry, o jejuniu! Wszystko mi się podobało. Od zdenerwowanego Gaary, który wyżywał się na każdym, kto mu się napatoczyło. Do ostatniej rozmowy. Ale po kolei. Przez Ciebie ciągle zmieniam zdanie, Sayu-chan! Co chwilę pokazujesz nowe oblicza Gaary (nie wazne czy w Gosposi, czy w nowych opowiadaniach), ktorego ubóstwiam jeszcze bardziej. Czytałam jak zahipnotyzowana, że tak łatwo może wrócić do tego dawnego siebie; ten chłód sprawił, że pomyślałam "o tak, jedziesz z tematem" xD
OdpowiedzUsuńPodobała mi się jego impulsywność, kiedy pojwił sie przed Sayuri i blondaskiem z mordem w oczach. Wiem, że ta cała postawa badass była sytuacyjna i później wszytko się uspokoi, ale przypominał mi tego starego Gaare, kiedy lata temu shippuuden nie był nawet na półmetku i powstawało wiele opowiadań o nim z charakterem z pierwszej części serii.
Nasz rudzielec wpadł po same uszy. Ucieczka jest częstym zabiegiem, niekiedy trochę oklepanym, ale tu szybki odwrót Sayuri był potrzebny. Musiała zostawic go samego. Ciekawe jak Gaara sobie poradzi z nowymi przeżyciami.
Buziam~
O tak, pamiętam te czasy, kiedy ff o Gaarze były tylko z perspektywy młodocianego mordercy ;) Trochę tęsknię za tym. Wiem, że do romansu raczej jego charakter z shippuudena jest łatwiejszy, ale znalazło się kilka cudnych opowiadań o szalonym Szanownym.
UsuńGdyby Gaara "pojechał z tematem", Sayuri raczej spieprzałaby od niego xD Z drugiej strony ciekawie byłoby pisać o tym, jak Gaara próbuje znowu do niej dotrzeć :P
Nie, nie nie! Wyczuwam co się święci! To już koniec?! :< Przecież pisałaś, że po wyznaniu uczuć najczęściej kończyłaś pisać, a tu tylko patrzeć jak Gaara się zorientuje. A rozdział świetny! :D Gaara wraca trochę do starego oblicza, ale najważniejsze że Sayuri się przeełamała! Na szczęście wyrobiłam się przed następną sobotą, ale teraz to trochę smutno, jeśli okaże się, że miałam rację :(
OdpowiedzUsuńAlba Longa
Noo... Przebudzenie mocy:D
OdpowiedzUsuń