sobota, 4 maja 2019

Tylko przyjaciel – Rozdział 9

W ich życiu zmieniło się i wiele, i równocześnie praktycznie nic. Jedyną różnicą była pokonana bariera, po której runął na Sayuri potok zwierzeń, co właściwie oznacza bycie jinchuuriki. A z tego co zrozumiała zwłaszcza jinchuuriki Shukaku. Bo z obserwacji Gaary wynikało, że inny chłopak, który także posiadał demona zapieczętowanego w swoim ciele, mógł spać i Kyuubi nie odbierał mu osobowości, kiedy tylko próbował przysnąć.
Dla Sayuri to było ogromne wyzwanie – zrozumieć jego wynurzenia i przemyślenia. Starała się ze wszystkich sił, a jej wybujała wyobraźnia była wielką pomocą. Z czasem lepiej rozumiała jego nastroje i stosunek do ludzi, rodzeństwa, wioski, ojca... Przy tym ostatnim przeżyła szok, choć zdawała sobie sprawę, że nie opowiedział jej wszystkiego. Sam to zaznaczył, że nie był jeszcze w stanie o tym mówić, ale zdradził jej jak z grubsza wyglądało jego dzieciństwo. Ile prób podjął ojciec, żeby go zabić. Nie potrafiła tego pojąć. Gdyby ona miała takie dziecko jak Gaara, była pewna, że robiłaby wszystko, żeby tylko mogło prowadzić jak najnormalniejsze i w miarę szczęśliwe życie. Poza tym... nawet ignorując swoją sympatię do chłopaka... dla niej każde dziecko było czystą kartą i to od dorosłych zależało czym się je wypełni. To przecież nie dziecko samo się wychowywało, uczyło wszystkiego, a rodzice i opiekunowie. Oczywiście, istniały cechy, które niezależnie od wychowania wypłynęłyby prędzej czy później, ale tak ogólnie rzecz biorąc dziecko jest świadectwem wychowania przez dorosłych. W takim razie, w przypadku Gaary, to musiała być wręcz rażąca nieodpowiedzialność i okrucieństwo.
Gaara wstydził się przed sobą, że wcześniej nie chciał nic powiedzieć Sayuri. Ona... tak po prostu, jakby to było naturalne dla każdego, normalnego człowieka rozumiała go i współczuła mu. Tylko dwie rzeczy pozostały dla niej niejasne. Nie potrafił znaleźć odpowiednich słów, by opisać, jak wyglądała ta jego conocna walka z Shukaku, tego pojąć nie miała wręcz prawa, bo niby jak? Jak osoba, która nigdy nie miała w sobie demona, mogłaby to zrozumieć? Natomiast o tej drugiej rzeczy nie potrafił mówić i uprzedził ją o tym. Nie potrafił przytoczyć jej przebiegu tego dnia, w którym zmienił się z dziecka w potwora. Nie potrafił, bo to wspomnienie było nadal bolesne, żywe, jak tylko zbyt długo o nim myślał musiał przeżywać je od nowa, a nie chciał tego.
Jak zazwyczaj spędzali czas w domu dziewczyny albo w posiadłości Kazekage czy w miejscu treningu chłopaka. Były to trzy miejsca, w których czuli się najbardziej swobodnie. I właśnie w tych miejscach Gaara miał przyjemność doświadczyć najcudowniejszych chwil swojego życia.
Teraz Sayuri nie krępowała się i kiedy nachodziła ją ochota, potrafiła potargać go po włosach, chwycić jego dłoń, przytulić... Nie potrafił opisać jej jak wielką wagę przykładał do tych drobnych gestów. Jak czekał, kiedy podczas rozstania już zawsze go przytulała. Miał wrażenie, że gdyby teraz miało się to skończyć, nie dałby rady i chyba sam dążyłby do bliskości.
Oczywiście nigdy pierwszy nie tknął dziewczyny. Nie wiedział, nie rozumiał, jak powinno się to odbywać. Ona tak po prostu... robiła to w taki sposób, jakby przychodziło jej to z łatwością. Jakby uznawała za całkowicie naturalne spoufalanie się z takim potworem jak on. Coraz częściej nachodziły go niezbyt przyjemne myśli.
Doskonale wiedział, że nie zasługiwał na kogoś takiego w swoim życiu, że nie miał prawa być do tego stopnia szczęśliwy. Przecież... ilu ludzi zamordował dla rozrywki albo tylko dlatego, że weszli mu w drogę? Ile razy świadomie wywoływał strach u ludzi? Kiedy raz, jakiś czas wcześniej, zwierzył się z tych myśli Sayuri (widziała, że tego dnia był wyjątkowo przybity i nie dała się tak łatwo spławić), wyglądała na oburzoną jego postawą. Z nikłym uśmiechem przypomniał sobie jak wtedy go skrzyczała, jak żarliwie zaprzeczała, by miała większą wartość niż on.
Nie wiedział jakim cudem potrafiła zapomnieć o wszystkim, co robił, czym był, ale najwidoczniej nie miała z tym problemów. Poza tym... Ne, tej myśli bardzo nie lubił. Pamiętał jak kiedyś zapytał jej, dlaczego już nie odwiedzała żadnego ze swoich znajomych.
— Jak to sobie wyobrażasz? — spytała i cicho westchnęła — Myślisz, że mam jeszcze prawo podchodzić do nich i łaskawie zostać przyjętą?
Cóż... on wiedział jedynie, że ten cały Koharu urwał z nią kontakt, ale nie spodziewał się, że wszyscy się od niej odwrócili. A był już tego całkiem pewien, kiedy pewnego dnia szli razem na zakupy i spotkali niemal całą tamtą grupkę, którą widział tego wieczoru, gdy Sayuri broniła go.
Stali przy stoisku z jakimiś daniami na wynos i wesoło dyskutowali. Na ich widok zamarli i z gniewnym, nienawistnym spojrzeniem spoglądali na nich, dopóki nie zeszli im z pola widzenia.
— Nie przejmuj się. — Wzruszyła ramionami. — Gdyby naprawdę byli moimi przyjaciółmi, nie odwróciliby się ode mnie, tylko z niechęcią patrzyli na mój ekscentryzm i próbowaliby mi wyperswadować wszystko, ale tak? Po prostu widać jacy są to ludzie. I wiesz co? — Uśmiechnęła się wesoło. — Ale będzie im głupio za kilka lat, nie?
Ona była tak pewna tego, że kiedyś cała wioska będzie stała za nim murem, a on sam zostanie Kazekage... Czasem miał wrażenie, że teraz to Sayuri mobilizowała go do wszystkiego i zmuszała do wysiłku. On właściwie... aż wstyd się przyznać... ale z momentem, w którym bardziej się do siebie zbliżyli, odczuwał coraz mniejszą potrzebę bycia zaakceptowanym przez wszystkich, a funkcja Kazekage jawiła się w jego głowie jako nieco nudna. Jemu wystarczyłoby w zupełności takie życie, jakie obecnie prowadził. Czasem jakaś misja, ale zazwyczaj prawie całe dnie spędzane z nią. To wszystko czego sam chciał, ale Sayuri się nie poddawała i ciągle namawiała go do dalszych starań i wysiłków. Z uśmiechem patrzył na jej całkowicie pewną przyszłości twarz, ona nie domyślała się tego, ona to wiedziała. I jak tu niby miał walczyć z kimś, kto wiedział więcej od niego?
Z czasem nadarzyła się okazja, by nieco załagodzić swój wizerunek. Sayuri często przychodziła do posiadłości Kazekage na obiad czy kolację i cała czwórka miło spędzała czas. I to właśnie podczas jednego z takich wieczorów Temari oświadczyła wszystkim, dlaczego tak często wymieniała korespondencje z Konohą. Kiedy już wyjawiła swój mały sekret, zarówno Gaara, jak i Kankuro, patrzyli na siostrę, jakby zobaczyli ją pierwszy raz.
— Instruktorzy? — powtórzył głucho Gaara.
— Mam uczyć jakieś przeklęte bachory jak się trzyma kunaia?! — wykrzyknął gniewnie lalkarz. — O nie, Temari! Jesteś w stanie zmusić mnie do prawie wszystkiego, ale...
— Żałuję, że nie stoję na trochę wyższym poziomie. — Sayuri zwróciła się do Temari, ignorując oburzonych, niezwykle zgodnych braci. — Raczej wątpię, żebyś w ogóle brała mnie pod uwagę, ale to rozumiem i nie mam żalu, ale wiesz... zawsze chciałam uczyć młodsze pokolenie.
— Prawda? — Ożywiła się Temari. — To właściwie dobry trening dla nas samych...
— Mi nie o to chodziło — zaprzeczyła Sayuri. — No bo... takie dzieci są całkiem nieukształtowane, nie tylko technicznie, ale też ich umysły są jeszcze puste. Zawsze chciałam mieć wpływ na grupy maluchów, patrzeć jakie wyciągają sami z tego wnioski i jak dalej sami się rozwijają. Bo przecież w świecie, w którym żyjemy nie ma za bardzo miejsca na piękne idee czy uczucia, nie? Shinobi jest tylko narzędziem, które nie powinno zbyt wiele odczuwać i jedyną w miarę akceptowalną więzią jest ta sensei-uczeń. Wydaje mi się, że to musi być fantastyczne, mieć kogoś pod skrzydłami, pokazywać mu drogę, którą powinien obrać i być dla niego oparciem... Znaczy... — Nagle wróciła do rzeczywistości i miała przed sobą zdumione twarze dzieci Czwartego Kazekage. — Tak mi się przynajmniej wydaje...
— Chciałabyś być na poważnie instruktorem? — spytała Temari, od której to właściwie zależało. Nie miała teraz serca odmówić tej dziewczynie, która tak poważnie podeszłaby do tego zadania. Sayuri spojrzała na nią zdziwiona i wybuchła śmiechem.
— A czego niby mogę ich nauczyć? — Uśmiechnęła się wesoło. — Jeśli w waszych grupach znajdzie się jakiś sensor albo osoba z perfekcyjną kontrolą chakry, to chętnie. Ale tak od podstaw? Raczej bym im przeszkodziła, niż pomogła.
I to właśnie jej słowa, te powiedziane w chwili zadumy i oderwania od rzeczywistości, sprawiły, że obaj bracia inaczej spojrzeli na to zadanie, które zostało im postawione i w końcu zdecydowali się na nie.
Gaarę gryzły wątpliwości, ale trochę inne. Czy choćby jedna osoba ośmieli się zgodzić na to, by został jej senseiem? Wątpił, ale zrozumiał, że nie mógł się wycofać, tylko próbować podążać drogą, którą dawno temu sobie wyznaczył. Co prawda teraz wydawała mu się ona nieistotna, odkąd spotkał Sayuri, ale przecież wiedział, że dziewczynie zależało na tym, żeby udało mu się zajść jak najdalej. Nie chciał więc jej zawieść i postawił kolejny krok na drodze ku akceptacji i stworzeniu więzi między nim, a wszystkimi mieszkańcami.
Kiedy już Akademia Ninja w Sunie była gotowa, wszystkie rzeczy przygotowane i rozplanowane, nie pozostało nic innego jak czekać na pierwszy dzień. Sayuri była wściekła, że mogła się spóźnić na jej otwarcie. Dostała misję, która rozpoczynała się cztery dni przed pierwszym treningiem i była świadoma, że prawdopodobnie nie zdąży na czas.

***

Sayuri dziwiła swoich kompanów podczas misji. W ogóle w ostatnim czasie stała się dość rozpoznawalną i tajemniczą osobą, odkąd zaczęła przyjaźnić się z tym potworem. Mimo plotek, wiele osób, z którymi wykonywała misję, nie potrafiło powiedzieć o niej złego słowa. Nie była ani niebezpieczna, ani złośliwa, ani choćby obojętna na życie swoich towarzyszy. Wszyscy, którzy spędzali z nią czas dziwili się, że mogła zadawać się z takim potworem. Jednak teraz zdziwiła ich czymś innym. Biegła w stronę wioski, jakby miało od tego zależeć jej życie. Dlaczego się spieszyła? Tego nie wiedział nikt.
Sayuri, kiedy weszła do wioski, ze złością zrozumiała, że spóźniła się o kilka dobrych godzin, więc nic nie zobaczy, ale przecież mogła znaleźć rodzeństwo i wysłuchać ich z pewnością ciekawego sprawozdania. Stanęła pośrodku wioski i skupiła się, by odnaleźć ich chakrę. Zdumiała się, gdy nie odnalazła żadnego, mocnego śladu. Co to mogło oznaczać? Kogo się pytać? A może poszli na misję?
Z niezbyt zadowoloną miną ruszyła w stronę szpitala. Tuż przed misją dostała dość ciężki przypadek i czuła się w obowiązku sprawdzić stan zdrowia tego niezbyt młodego jegomościa. Oczywiście, gdyby tylko miała taką możliwość, najpierw porozmawiałaby z Gaarą, czy Temari i Kankuro, ale teraz jedynie gryzłyby ją wyrzuty sumienia, że niedostatecznie zainteresowała się swoim pacjentem. Niby mogła się wymigać tym, że właśnie wróciła z misji, ale kiedy ich nie było, co innego miała ze sobą zrobić?
Powoli szła do odpowiedniej sali, zastanawiając się czy pielęgniarki i inni medycy znowu nie podważyli jej zaleceń. Kiedyś wszyscy uznawali ją za medic-ninja z ogromnym potencjałem, ale teraz? Odkąd zaczęła zadawać się z Gaarą nagle jej metody były zbyt niebezpieczne i eksperymentalne. Cóż z tego, że wcześniej wielokrotnie je stosowała? Najwidoczniej coś się radykalnie zmieniło w medycynie przez te kilka miesięcy... Właściwie coraz częściej miała ochotę rzucić tę robotę w diabły, ale wiedziała, że nie mogłaby zostawić kilku swoich podopiecznych.
Szła w stronę odpowiedniej sali, ale nagle, na dźwięk dobrze jej znanego imienia zamarła.
— To wszystko co przekazałeś Gaarze?
Czyżby znała ten głos? Ukrywszy jakąkolwiek aktywność chakry, zbliżyła się do drzwi i zajrzała do sali. Pośrodku stał jounin, sensei dzieci Kazekage. Jak on miał... Baki?
— To wszystko, co sam od nich usłyszałem — wyjaśnił jakiś shinobi, który leżał obandażowany na szpitalnym łóżku. — Powiedzieli, że każdego dnia będzie ginąć jakaś bliska mu osoba, jeśli nie podejmie wyzwania i nie zawalczy z nimi.
— Nie podali kierunku, ani zamiarów? — dopytywał wyższy rangą.
— Mówiłem już, że nie.
— Rozumiem...
Sayuri usłyszała odgłos przesuwającego się krzesła i szybko zniknęła w jednym z pomieszczeń gospodarczych. Co to mogło oznaczać? Ktoś groził Gaarze? Ale co chcieli tym osiągnąć? Wstrzymała oddech, słysząc kroki na korytarzu, a kiedy Baki opuścił szpitalny korytarz, podjęła decyzję. Nie mogła bezczynnie czekać na szczegóły, którymi nikt się z nią nie podzieli. Musiała działać.
Miała wiele zaległych dni urlopu w szpitalu, więc z tym nie powinno być problemu. Gorzej, jeśli będzie przewidziana jakaś misja dla niej, ale starała się odepchnąć od siebie czarny scenariusz. Wymknięcie się z Suny, bez wiedzy przełożonych, będzie dziecinnie proste, znała przecież technikę teleportacji.

***

Sayuri skupiła się z całych sił, choć nie było to konieczne. Przez to, że Gaara miał w sobie Shukaku odnalezienie nawet najsłabszego śladu jego chakry, okazywało się proste.
Szła przez pustynię drogą, którą wskazywała jej chakra demona. Po godzinie zrozumiała pewną rzecz. Przecież w tym tempie nie dogoni ich na czas. Stanęła przed ciężką decyzją. Poruszać się nadal w tym tempie i zaryzykować możliwość spóźnienia czy użyć techniki teleportacji i wykorzystać tę resztkę chakry, która jeszcze jej pozostała. Przez dłuższą chwilę wahała się i nie mogła podjąć decyzji, choć w tej sytuacji liczyła się każda sekunda.
Kiedy tak stała niezdecydowana nagle poczuła coś, co zmusiło ją do podjęcia spontanicznej decyzji. Teraz... teraz nie czuła już stłumionej chakry Shukaku, teraz ona dominowała nad chakrą Gaary, a to mogło oznaczać tylko jedno... Pospiesznie wykonała pieczęci.
Znalazła się na jakiejś skale, która otaczała małą dolinkę poniżej. W oddali spostrzegła grupę młodych shinobi, spośród których rozpoznawała jedynie Kankuro i Temari, ale gdzie był Gaara, do cholery?!
Zamarła, kiedy w końcu zauważyła swojego przyjaciela. To dziwne, ale jeszcze nigdy go nie widziała, kiedy przemieniał się w Shukaku, choć robił to w Sunie wielokrotnie. Więc teraz... z cichym świstem wciągnęła powietrze i patrzyła na tak ważną dla niej osobę w tym niebezpiecznym stanie. Jej pierwszym, naturalnym odruchem była chęć ucieczki, ale stłumiła to w sobie. Uważnie przyjrzała się Gaarze.
Połowa jego twarzy, oraz ramię upodobniło się do demona, ale... przecież cała reszta... cała reszta to był przecież chłopak, z którym była tak blisko. Poza tym, chyba nie stracił jeszcze świadomości. Nie rzucał się na pierwsze—lepsze, przypadkowe osoby.
Szybko oceniwszy sytuację, Sayuri zrozumiała z jakim typem shinobi grupa z Konohy i z Suny się mierzy. To przecież tylko bronie stanowiły o jego sile, czy nikt tego nie widział?
Bez chwili namysłu pojawiła się tuż za przeciwnikiem i jednym, szybkim ciosem w splot nerwowy znajdujący się na karku przerwała jego przepływ chakry i nerwy. Nie był w stanie się poruszyć czy wykonać techniki, a jej błyskawiczne ruchy uniemożliwiły mu możliwość zablokowania ciosu czy ucieczki.
Spojrzała na Gaarę, który jeszcze nie dostrzegł jej obecności. Miał zamknięte oczy i najwidoczniej staczał w swoim umyślę prawdziwą bitwę z Shukaku o przejęcie kontroli. Choć Sayuri była impulsywna i czasem lekkomyślna, chyba nikt nie posądzałby jej o tak nieobliczalne zachowanie. Ponownie, nie namyślając się zbyt wiele, znalazła się obok Gaary i ignorując jego na wpół przemienione ciało, rzuciła mu się na szyję. Tak po prostu. Tak powinno być.
— Kim ona jest? — wyszeptał blondyn, patrząc z naciskiem na rodzeństwo chłopaka.
Wszyscy shinobi z Konohy, którzy poznali wcześniej Gaarę, patrzyli na nich w oczekiwaniu. No bo... jak ktoś mógł poważyć się na coś takiego?
— S-sayuri — wyjąkała Temari, która była niemniej zaskoczona niż cała reszta.
To prawda, Sayuri darzyła jej brata sympatią, ale... chyba są pewne granice sympatii i szaleństwa, prawda? A jej zachowanie w najlepszym przypadku sprawiało wrażenie osoby obłąkanej. O ile nie dążącej do samozniszczenia... Cała grupa patrzyła w jakimś dziwnym skupieniu na dwójkę ludzi przed nimi i nie ośmielili się poruszyć w obawie, że ich reakcja mogłaby doprowadzić do prawdziwej katastrofy.
Dla Gaary czas przestał odgrywać jakąkolwiek rolę. Nagle poczuł na sobie doskonale mu znany, przyjemny ciężar i z przerażeniem zrozumiał, w jakim stanie zastała go Sayuri. Ale... poczuł po raz kolejny ten niezwykle przyjemny ból rozchodzący się po jego ciele...
Ona nie uciekła, ona... ona po raz kolejny dała mu dowód, że akceptowała go w pełni, nie bała się go nawet w najniebezpieczniejszej sytuacji. Bo... czy właściwie nie było to dla niej niebezpieczne? Tak po prostu przytulić go, kiedy nadal był w trakcie przemiany?
Nie otwierał oczu, tylko pozwolił, by dziewczyna delikatnie wodziła dłońmi po jego plecach, by z czułością zacieśniała uścisk. Nie wiedział jak, ale piasek sam opadł z jego ciała z cichym szmerem.
— Wiedziałam, że dasz radę — wyszeptała cicho nie przerywając uścisku. A i on, kiedy tylko jego ciało było już naprawdę jedynie jego, pozwolił sobie na taki sam gest.
— Dziękuję, Sayuri...
Prawdopodobnie chciał coś jeszcze dodać, ale jego nogi odmówiły mu posłuszeństwa, a on sam poczuł, jakby świat przestawał istnieć, jakby był pochłaniany przez ciemność, nie tylko jego ciało, ale co gorsza i umysł. Chociaż... czy to było takie złe? Był teraz całkiem bezwolny, a i dziewczyna była przy nim. Czy to takie złe...?
— Gaara! — wykrzyknęła rudowłosa i z przerażeniem zrozumiała, że chłopak zemdlał w jej ramionach.
Delikatnie ułożyła go na ziemi. Chyba tylko niepotrzebnie sama siebie przestraszyła. Może jego omdlenie w żaden sposób nie wpłynie na demona. Cieszyła się tą myślą jedynie przez chwilę, już dosłownie kilka ułamków sekundy później poczuła, jak chakra Shukaku dosłownie wypływa z czerwonowłosego.
— Nie podchodźcie! — wrzasnęła w kierunku grupy widząc ich poruszenie.
Ale co miała zrobić?! Zawahała się. Czy starczy jej chakry, czy zdąży, czy da radę wykrzesać w sobie siłę, chociaż... przecież dookoła siebie miała chakry pod dostatkiem. Wzięła uspakajający oddech i w chwilę później zaczęła w niesamowitym tempie układać pieczęci. Kiedy uwalniała technikę była niesamowicie wręcz skupiona, każdy nerw jej ciała był zaangażowany w tę czynność. W końcu stworzenie bariery dookoła umysłu Gaary, tak, aby Shukaku się tam nie przedostał to nie byle co. Właściwie bez chakry demona nie mogłaby tego dokonać, nie posiadała tak wielkich zasobów chakry, by móc wykonać tę technikę, ale w tej sytuacji... Stawiając wszystko na jedną kartę uwolniła w końcu technikę i zanim zemdlała, modliła się, by jej plan się powiódł.


5 komentarzy:

  1. Wydawało mi się, że to będzie ttaki spokojny rozdział (rozbroił mnie Gaara z tą chęcią do przytulasów *__*). Potem ta akcja w szpitalu coś mi podpowiedziała, ale nie pamiętałam dokładnie, a na koniec już skojarzyłam! To te fillery, gdzie porwali Matsuri, nie? Chociaż u Ciebie się nie pojawiła. Ciekawe dlaczego? x) No i co będzie dalej? Gaara zamianił się w Shukaku?! W anime chyba tak nie było to i teraz trzymam kciuki, bo chyba by sobie nie darował x)

    Alba Longa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to nawiązanie do fillerów z końcówki pierwszej serii :) A Matsuri... Matsuri musi się pojawić, niestety :(

      Usuń
  2. Rozbroiły mnie te fragmenty o pustych umysłach dzieci :D Sayuri nauczycielką? Ciekawe jak jej się powiedzie. Z komentarza wnioskuję że Matsuri trochę się tutaj oberwie, skoro je nie lubisz. Czyżby szykowała się rywalizacja? Dziewczyna jest na wstępie przegrana skoro Sayuri ma już na Gaarę taki wpływ. Jest coś romantycznego we wspólnym pokonywaniu Shukaku. Nie kojarzę tych dilerów, chociaż oglądałam porwanie Matsuri. Ciekawa więc jestem, czy Shukaku się ujawni, wydaje mi się jednak że wobec siły przekonywania Sayurki demonek jest bez szans.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sadystyczne zapędy wobec Matsuri zachowuję sobie na opowiadania, które są na razie w sferze koncepcyjnej. Przynajmniej w jednym będę musiała coś takiego wykorzystać :D

      Usuń
  3. Uhu, nieźle poleciałaś. Sayuri jako wybawiciel, czegoś takiego się nie spodziewałam :D

    OdpowiedzUsuń