sobota, 27 kwietnia 2019

Gosposia – Rozdział 27

Temari przez kilka tygodni była całkiem nieświadoma, co do tajemnicy kryjącej się wewnątrz jej własnego domu, była zbyt zajęta innymi sprawami. Codziennie omawiali kroki w związku ze spiskiem. Miała dziwne wrażenie, że choć wszyscy uczestniczyli w tych małych naradach, nikogo to tak naprawdę nie obchodziło.
Pilnowała też Kankuro i nie miała okazji bliżej przyjrzeć się innym obserwacjom, ale pewnego dnia zaczęła łączyć fakty. Gaara zmienił się tak bardzo, że aż nie mogła w to uwierzyć. Rozmawiał zdecydowanie swobodniej niż wcześniej, a jego niegdyś doskonała maska obojętności miała coraz więcej rys. Trochę się tego bała. Kto wie, co się pod nią kryło? Ale ostatecznie zaczynała rozumieć. Wystarczyła wzmianka o Sayuri, a maska miała więcej rys.
Początkowo była zbyt zdumiona swoim odkryciem, by jakkolwiek zareagować, ale coraz więcej elementów układanki zaczęło pasować. Znikali w podobnych porach, w podobnych porach pojawiali się. Sayuri brała też raz w tygodniu dzień częściowego wolnego i to w ten sam dzień, gdy Gaara miał wolne.
Temari intensywnie nad tym myślała i powoli dochodziła do dość pogodnych wniosków. Wcześniej obawiała się, że z Gaarą było coś nie tak, że miał jakąś awersję do kobiet, ale teraz przynajmniej miała pewność, że pod tym względem wszystko było z nim w porządku. Nie wiedziała czy to coś naprawdę poważnego, czy tylko przelotny romans, ale i tak była szczęśliwa.
Jeżeli to romans, miała przynajmniej pewność, że Gaara był w stanie stworzyć coś na kształt długofalowych relacji. Jeśli to coś poważnego, to… cóż… Naprawdę nie miałaby nic przeciwko takiej bratowej. Nie patrzyła na pochodzenie, ale to sprawiłoby tylko kłopotów Gaarze. Z drugiej strony, to Sayuri przełamała w nim opory. Miała ciężki orzech do zgryzienia.
Gdyby to Kankuro był na miejscu Gaary, byłaby zachwycona i już ustalałaby termin ślubu, byle tylko się nie rozmyślił, ale Gaara… Czy naprawdę nie powinna więcej komentować Sayuri kim kiedyś był? Dobrze życzyła bratu, ale bardzo przywiązała się do Sayuri i nie chciała jej krzywdy.
Cholera... i co miała zrobić? Sayuri wyglądała na osobę bardzo spragnionej czułości, zażyłości, czego więc szukała u Gaary? To już nie chodziło tylko o jego przeszłość, której sama nadal się bała, ale o… wszystko inne. Jak miałoby wyglądać zbliżenie w jego wykonaniu, skoro piasek nieustannie go chronił? A jeżeli to powstrzymywał, to jak Sayuri znosiła jego piaskową zbroję? Czy Gaara był zdolny do okazywania choć części uczuć, na które zapewne Sayuri liczyła? Jak to wszystko miało wyglądać w ich ewentualnej przyszłości? Czy małżeństwo w ogóle wchodziło w grę? Gaara był przecież Kazekage i pochodził z najwyższych elit Suny. Jak Rada by zareagowała, gdyby szarpnęli się na tak szalony krok, jak oficjalny związek?
Doskonale rozumiała, że utrzymywali wszystko w tajemnicy, chciała dla nich jak najlepiej, akceptowała nawet szalone wybory ich obojga, ale… Jak elity to przyjmą? Mimo wszystko… chyba nadal powinni się ukrywać, przynajmniej na razie, aż nie znajdą jakiegoś rozwiązania.
Miała ochotę porozmawiać z kimś na ten temat, ale nie wiedziała czy życzyliby sobie, gdyby zdradziła ich tajemnicę Kankuro. Z drugiej strony… Musiała go opieprzyć, że to na jego warcie zdarzyła się tak istotna rzecz, a on niczego nie zauważył.
W dniu, w którym Temari postanowiła podjąć jakieś kroki, Sayuri zajęta była sprzątaniem w kuchni i wyglądało na to, że większość przedpołudnia jej na tym zejdzie. Wbrew pozorom takie momenty, w których Sayuri pozostawała w jednym miejscu przez dłuższy czas zdarzały się rzadko, więc musiała to wykorzystać.
Poszła do Kankuro i z duszą na ramieniu postanowiła porozmawiać na ten dziwny i nowy dla niej temat. Raz się żyje. Zapukała do drzwi jego pokoju. Po chwili otworzył jej. Od stóp do głów umazany był w jakiejś dziwnej substancji. Najpewniej szykował kolejną truciznę do tych swoich lalek.
— Zapewniam, że nikt się u mnie nie ukrywa. Przynajmniej nie teraz.
— Wtedy bym nie pukała — odparowała. — Mogę wejść? Chcę z tobą porozmawiać.
Kankuro patrzył na nią uważnie, ale zaraz uśmiechnął się.
— Zapraszam.
Temari powstrzymała się od komentarzy na temat syfu i usiadła na w miarę normalnie wyglądającym fotelu.
— Co cię tu sprowadza?
— Może ty mi powiesz?
— Kochana siostrzyczko… Jeżeli liczysz, że przyznam się do czegokolwiek, to chyba nadal jesteś bardzo naiwna — zaśmiał się i usiadł wygodnie na łóżku. Był ciekaw, ile zajmie Temari poukładanie sobie wszystkiego w głowie, ale nie spodziewał się aż tak długiego czasu.
— Mam… Tym razem to nie chodzi o ciebie.
Przybrał zdumioną minę.
— Nie patrz tak na mnie. Mam dwóch braci.
— A co takiego Gaara zrobił?
— Ja… Wiem, że uznasz mnie za wariatkę. — Zarumieniła się. Nigdy nie spodziewała się przyjść do Kankuro, by omówić problemy sercowe Gaary. To była… abstrakcja. — Mam… mam pewne podejrzenia z nim związane... Nie smuć się, to raczej coś dobrego.
Kankuro tryumfował w duchu. Najwidoczniej nie miała nic przeciwko. Może więc to napięcie seksualne wyczuwalne między Gaarą i Sayuri spadnie choć odrobinę. Kiedy siedzieli obok siebie przy stole, tylko Temari niczego nie wyczuwała. Oni dosłownie pochłaniali się. Takie miał wrażenie, bo choć nie był sensorem, niemal widział, jak ta sonda wchłania Gaarę, a z kolei Gaara… raz zauważył, gdy podnosił widelec, jak piasek delikatnie oplatał nogi Sayuri. Bogowie… dopiero wtedy zrozumiał z jak ogromnym napięciem musieli się mierzyć.
— Myślę… myślę, że nasz najmłodszy braciszek dorasta.
— Nadal jest dość chuderlawy, dobrze mu to zrobi.
— Ty naprawdę nie wiedz o czym ja mówię? — Temari patrzyła na niego podejrzliwie. — Myślałam, że akurat ty takie sprawy wyczuwasz z kilometra.
— Przespał się z kimś? — Spojrzał na nią zdumiony, choć w duchu gotował się ze śmiechu. Jaka naiwna, starsza siostrzyczka… — Ale skąd ty…
— Mam oczy — przerwała mu zawstydzona. — Chyba tylko ślepiec nic by nie zauważył.
— Ja jestem wyczulony na ukrywanie niektórych aspektów, a ty na ich odkrywanie.
— Tak też może być… — przyznała mu rację. — Myślę, że to Sayuri. Nie… jestem pewna. Nie wiem tak do końca, co o tym myśleć — wyznała. — Bardzo polubiłam Sayuri, a Gaara to mój brat, ale…
— Co? — Myślał, że pochwalała ten pomysł. Przestraszył się trochę. Być może była jedynie zadowolona, że Gaara okazał się być normalny w relacjach z kobietami, ale Sayuri nie zaakceptowała? Przeszedł go zimny dreszcz. Gaara nie będzie zachwycony.
— Przecież to zły wybór i dla niego, i dla niej.
Kankuro dostrzegł szansę. Decyzja jeszcze nie zapadła w jej umyśle, więc miał szansę przekonać ją do tego.
— Dlaczego?
— Bo… Najpierw Gaara. Tu mam trochę mniej obaw, ale to naprawdę okropne, gdyby to było na poważnie, a Sayuri stałaby się obiektem kpin najlepszych rodów, nie uważasz? — Oboje zdawali sobie sprawę, jacy to są ludzie. Wychowywali się pośród nich.
— Myślisz, że Gaara przejąłby się opinią elit?
Temari spojrzała na niego niepewnie. Wahanie oznaczało w jej przypadku sukces.
— Temari… od lat o tym nie rozmawialiśmy, ale… Jeżeli to miałoby być na poważnie, to chyba… też na poważnie musimy go traktować.
Spojrzenie Temari nadal dawało możliwość manewru.
— Nie możemy brać z nas albo z idealnego Kazekage miary. On nigdy nie był przez elity zaakceptowany i nigdy nie będzie do tego dążył. Tu się chyba zgadzamy? Nie sądzę też, by Sayuri miała kiedykolwiek spotkać się z atakowaniem jej wprost, kto by się ośmielił? A na plotki oboje są chyba zbyt mądrzy, by reagować jakoś przesadnie.
— I ja tak myślę — wyznała. — Ja też nigdy nie chciałam dać się zapuścić w tę pułapkę klaczy rozpłodowej.
Kankuro zaśmiał się na to sformułowanie. Od lat nie słyszał go w jej ustach.
— Po prostu… to mógłby być kolejny pretekst dla Rady, żeby jeszcze bardziej przejąć kontrolę nad nim.
— Tym się nie musisz martwić. — Kankuro miał wrażenie, że pójdzie mu lepiej, niż się spodziewał. — Myślę, że to akurat Gaara przemyślał, skoro zdecydował się na romans z Sayuri. Najwidoczniej wie coś, o czym my nie wiemy. Jak choćby to, że Rada może nigdy nie popuścić jego smyczy.
— Tak… — Temari spojrzała na niego z obawą. — Ty też tak myślisz? Że nigdy nie dadzą mu nic zrobić?
— Nie ufają mu — odrzekł szczerze. — Nie znoszą go i zapewne woleliby, żeby zginął. Jak mieliby mu samodzielnie dać choćby kiwnąć palcem? Wydaje mi się, że… Ale to zostaje między nami.
Temari skinęła głową.
— Gaara rozumie to chyba lepiej niż my i poddał się już. Wie, że nic nie wskóra, ale nie ma już możliwości powrotu do bycia po prostu jouninem, więc ciągnie te farsę, żeby choćby odrobinę mieć rękę na pulsie. — Tego był niemal pewien. Nie rozmawiał wprost o tym z bratem, ale dało się wyczuć między wierszami, że odpuścił sobie polityczną działalność.
— Bogowie… A on naprawdę nie może się już wycofać. Kankuro… co my zrobiliśmy? Mogliśmy mu to lepiej wyperswadować lata temu…
— Nic byśmy nie wskórali — przerwał jej. — Jest równie uparty, co my.
— Też prawda. — Parsknęła śmiechem. — To w sumie tyle, jeżeli chodzi o moje obawy co do niego.
Kankuro kamień spadł z serca. Połowa sukcesu za nim. Jeszcze chwila, a być może to Temari zacznie snuć intrygi na temat ślubu. Nieco obawiał się przegranej w zakładzie. Minęło półtorej miesiąca, a Gaara jeszcze nie zaproponował niczego… Cóż, ma jeszcze trochę ponad dziesięć miesięcy.
— To myślisz, że dla Sayuri to gorsza sytuacja?
— A ty nie? Ona… chyba naprawdę jest do niego przywiązana. Myślę… myślę, że dla niej to coś naprawdę poważnego.
Kankuro powoli skinął głową.
— Wydaje mi się, że jest z nim bardzo silnie, emocjonalnie związana. A to przecież… Gaara.
— Nie wydaje mi się, że… — jak miał opisać to, co wiedział i równocześnie nie wydać się? — że Sayuri mogła związać się z kimś… całkiem pozbawionym uczuć.
— Nie o to oskarżam Gaarę. — Temari przewróciła oczami. — Tu chodzi o skalę. Kiedy dla Gaary płomień świecy to maksimum, nie wiem czy dla Sayuri ognisko nie byłoby lepsze.
— Nie do końca rozumiem tej metafory… Ale to chyba nie tak, że Gaara ją zmusza do czegokolwiek. Jest już dorosła.
— Zgadzam się, ale ja ją naprawdę bardzo polubiłam. — Temari zarumieniła się. — Jak… Boję się, że ją skrzywdzi — wyznała i opuściła wzrok. — Jak potężny jest Gaara? A ona taka słaba. Nie wiem, jakim cudem jeszcze nie złamał jej w pół, samym dotykiem.
— Wybacz, ale dla mnie wyobrażenie brata podczas seksu to dość odpychający widok. — Żartem próbował zatuszować szok po słowach Temari. Nie spodziewał się, że jej obawy były tak głęboko w niej zakorzenione. Z tej rozmowy wnioskował, że równie mocno, co martwiła się o Gaarę, obawiała się go. On wyzbył się tego uczucia i był w stanie dostrzec więcej z pozycji obserwatora. Gaara chyba nigdy nie dotknął Sayuri naprawdę, z choćby częścią swojej siły. Był tak delikatny, że jego samego to zastanawiało, ile miał w sobie samokontroli. Co miał odpowiedzieć na zarzut Temari? — Ale… wydaje mi się, że coś dawno byśmy dostrzegli, byłyby jakieś ślady na jej ciele… — To wydukał z niemałym trudem.
— Jest medic-ninja i może ukrywać wszystko — odparowała bez chwili wahania.
— Temari, powiedz mi… naprawdę nie wierzę, że mówię to do ciebie… czy ty myślisz, że podczas seksu ludzie w pełni się kontrolują? Że nie mają jakiś śladów? Ja tam sądzę… jeżeli mówimy o Gaarze… że jest dokładnie odwrotnie, niż myślisz.
Spojrzała na niego i zrozumiał, że bardzo chciała, aby odebrał jej część zmartwień.
— On… chyba bardzo się kontroluje, bardziej niż przeciętny człowiek. Gdyby było inaczej, Sayuri raczej nie byłaby dłużej naszą gosposią.
Temari wzdrygnęła się, gdy zrozumiała z iloma rzeczami wiązała się u Gaary samokontrola.
— Kiedy o tym wspomniałeś… — Zawahała się. — Ale chyba powinnam o tym z nią porozmawiać. Nawet jeśli Gaara naprawdę się kontroluje, to Sayuri chyba nie w pełni rozumie zagrożenia.
Kankuro miał ochotę zakląć, ale nie mógł wyglądać na wyprowadzonego z równowagi. Ta cholerna chęć kontrolowania wszystkiego… Szybko wykonał pieczęci i stworzył swojego klona za drzwiami sypialni. Temari niczego nie dostrzegła.
Klon musiał zaalarmować Sayuri, że Temari chciała przeprowadzić z nią rozmowę, a sam, jak tylko siostrzyczka opuści jego sypialnię, pójdzie do gabinetu Gaary. Bogowie… miał nadzieję, że wszystko się dobrze skończy.
— Myślę, że Sayuri naprawdę wszystko rozumie.
— Może być zaślepiona uczuciem… Cieszę się, że Gaara jest szczęśliwy i życzę mu jak najlepiej, ale nie wyobrażam sobie, żeby dziewczyna, którą bardzo polubiłam, miałaby tak ryzykować nieświadomie. Jeżeli Sayuri jest świadoma, to po prostu to zaakceptuję, ale „musi” być świadoma wszystkiego.
Kankuro wiedział, że sprzeciw nic nie da. Trzymał kciuki za swoją jedyną nie-bratową.

***

Sayuri próbowała skupić się na równomiernym oddychaniu. Jej myśli pędziły jak oszalałe, odkąd wpadł tu klon Kankuro. Wiedziała, że to prędzej, czy później musiało się wydarzyć, ale… Dlaczego tak szybko? Jakby Temari nie mogła być ślepa przez jeszcze parę dekad. Z drugiej strony…
Dzięki Temari odkryli z Gaarą naprawdę pasjonujące gry. Choćby ta przy stole. Nie wiedziała, czy jej ciało w ogóle wiedziało jeszcze, w jaki sposób jeść, gdy nie czuje tego delikatnego poruszania się piasku po swoich nogach. Raz Gaara zawędrował nieco zbyt wysoko. Musiała stłumić swój jęk i zamaskować go kaszlem. Wyglądała, jakby miała się udusić. Ale to nie wszystkie fascynujące rozrywki.
Czujnie skanowała okolice jego gabinetu i odkryła, że zazwyczaj między jedenastą a trzynastą nie było tam prawie nikogo. Każdego dnia ściany jego gabinetu stawały się powiernikami ich tajemnic.
Kolejną grą okazywało się być szukanie nowych wyzwań, na ile mogą sobie pozwolić podczas swoich szaleństw. Kiedy tylko z Kankuro mieszkali, ich… zwłaszcza jej… głos zapewne trząsł fundamentami tego budynku. Teraz trochę się hamowała, ale Gaara cały czas z zawadiackim uśmiechem zmuszał ją do braku kontroli. Bogowie…
— Co ci ta szklanka zrobiła, co?
Usłyszawszy głos Temari, miała ochotę przekląć. Powinna jej pilnować i przygotować się do rozmowy, ale jak zawsze odleciała.
— Jest wyjątkowo odporna na brud — zaśmiała się i odwróciła do rozmówczyni. Ta w swoich dłoniach trzymała buteleczkę z sake i dwa kieliszki. — Widzę, że czeka mnie jakieś przesłuchanie. — Usiadła przy stole tuż po tym, jak Temari to zrobiła. — A metody przesłuchania bardzo mi odpowiadają. — Próbowała wyglądać i brzmieć jak zazwyczaj, choć wewnątrz dosłownie kuliła się w sobie. Czego się spodziewać? Jakich słów używać?
— Wiesz, że bardzo się do ciebie przywiązałam?
Patrzyła na Temari nieco skołowana. Z wdzięcznością wypiła nalany przez nią odstresowywacz.
— Chyba mogę odpowiedzieć, że z wzajemnością. — Była to po części prawda. Gdyby nie fakt, że nie mogli jej zaufać z tajemnicą, naprawdę uważałaby, że nigdy nie miała lepszej przyjaciółki.
— To będzie ciężka rozmowa. — Temari westchnęła. — Dlaczego demoralizujesz mojego braciszka?
Sayuri zamarła i zarumieniła się. Wcale nie był to udawany odruch. Właśnie padły słowa Kankuro, którymi ją dręczył.
— Myślę, że oboje zanim jeszcze tu trafiłam byli całkiem zdemoralizowani…
— Kankuro zapewne. Ale pod niektórymi względami Gaara był moim światełkiem w ciemnościach. A teraz znalazła się kobieta, która podstępem odebrała mu niewinność.
Takie żarty były do tego stopnia nietrafione, że Sayuri odnotowała sobie je w pamięci, by przekazać braciom. Jak nic będą mieli ubaw.
— To chyba ta kobieta powinna się bać, bo chyba zapomniała, że Gaara ma starszą siostrę. Zapewne gdyby tu była, kajałaby się i przekonywała, że to nie jest wielka zbrodnia.
— Sayuri… Ja mówiłam szczerze, że taka bratowa bardzo by mi odpowiadała. — Nalała sake do pustych już kieliszków. — Nie przejmuj się też jakimikolwiek kwestiami pochodzenia, czy innych bzdur.
Tak, Temari łatwo było tak mówić. W oczach elit Gaara był rasowym czempionem, a ona kundlem. Nadal nie wyzbyła się tego przekonania i nigdy nie rozmawiała z nim na ten temat.
— Naprawdę — dodała widząc minę Sayuri. — To jest… Dobrze, powiedz mi… To coś na poważnie, czy po prostu postanowiliście, skoro mieszkacie ze sobą, zabawić się?
To pytanie było tak absurdalne po wszystkich ich niemal metafizycznych wyznaniach, że Sayuri zapomniała języka w gębie. Nawet Kankuro z tymi sprośnymi żartami, nie sprowadził więzi ich łączącej do… tego.
— Mam wrażenie, że Gaara, jak i ja traktuje to raczej na poważnie — odpowiedziała i poczuła się niepewnie. Zdecydowanie mocniej chwyciła chakrę ukochanego swoją sondą. Wyczuła w jego pobliżu Kankuro. Cóż… zapewne i Gaarę chciał przygotować.
— Takie można odnieść wrażenie, skoro tak długo to trwa
— Wystarczy zapytać — mruknęła Sayuri.
— Mimo wszystko to mój brat i pewnych rzeczy lepiej, żebym nie wiedziała — zaśmiała się Temari. — Ale o jednej sprawie, chociaż nie chcę, mam wrażenie, że muszę z tobą porozmawiać. — Patrzyła na nią zmartwiona. — To chyba będzie dość krępująca rozmowa.
— To może ją odpuścimy? — Skoro akceptowała ją jako potencjalną bratową, to co jeszcze mogła wymyślić?
— Sayuri… spytam wprost. — Temari wypiła duszkiem alkohol i spojrzała na nią z żelazną stanowczością. — Czy Gaara cię krzywdzi?
To… czy ona naprawdę tak bardzo bała się brata? Sayuri poczuła równocześnie wściekłość i rozbawienie. Wściekłość, bo nie mogła zaakceptować tego, że ktoś mógł mieć o Gaarze złe zdanie, a rozbawienie, bo to był chyba najbardziej absurdalny, przynajmniej z jej punktu widzenia, zarzut.
— Temari… jeżeli chcesz… nie wiem, jak mam cię zapewnić, że ja jestem naprawdę… świadoma wszystkiego. Rozumiem… wiem o jego przeszłości. Wiem, w jaki sposób ludzie mogą go postrzegać, ale… to nijak ma się do relacji między nami. — Zawahała się, co mogła dodać? — Gdybyś nie była jego siostrą, zapewne z czasem przyszłabym do ciebie po radę, jak… jak zmusić go do choćby mniejszej samokontroli.
Temari patrzyła na nią zdumionym wzrokiem.
— To… ciężkie do przyjęcia, że ja… nie mam żadnych hamulców, a on… nie wiem, czy muśnięcia wiatru nie napierają na mnie mocniej, niż jego dotyk. — Po tym wyznaniu wbiła wzrok w stół.
— Naprawdę? — Oblana rumieńcem Sayuri skinęła głową, nie uniósłszy wzroku. — To cieszę się, że jesteście ze sobą. Jeżeli jesteś szczęśliwa, to chyba wszystko w porządku. Mam teraz o połowę mniej zmartwień. — Westchnęła. — Teraz raczej nie będę cię nigdzie ciągała, a tak na to liczyłam…
— Na co?
— Muszę zrobić w końcu porządek wśród swoich znajomych. Chciałam cię mieć, żebyś mogła mi pomóc, ale w obecnej sytuacji wątpię, by to w ogóle wchodziło w grę.
Sayuri uśmiechnęła się na myśl, jak daleka od prawdy była Temari. To było absolutnie i niepodważalnie niemożliwe. Nie wątpliwe, nie potencjalnie, choćby teoretycznie do wykonania. To było niemożliwe. Gaara nigdy by się na to nie zgodził i to z wielu powodów. Choć… chyba to zazdrość mogłaby ostatecznie przeważyć nad troską o nią.
Cały czas czekała na rozmowę o Kibie. Raz nawet wspomniała jego imię, a widząc wzrok Gaara, nim ten go odwrócił, nie miała wątpliwości – był zazdrosny o nią chyba bardziej niż ona o niego.
Nie chciała prowadzić żadnych gierek, aby sprawdzić jego reakcje z kilku powodów. Po pierwsze… to dość niedojrzałe. Po drugie, jego reakcja mogła być naprawdę nieprzewidywalna. Po trzecie, jeśli zareagowałby… z przesadą, wyrzuty sumienia nigdy by go nie opuściły. Po czwarte, wiązałoby się to z tym, że opuszcza go, na co jej organizm i umysł… niezwykle zgodne w tym wypadku siły… nie mogły dopuścić.
— Mi też się wydaje, że w mojej sytuacji to dość trudne — przyznała.
— Ale może, jakbyśmy tak…
— Temari — przerwała jej. — Przez trudne, mam na myśli niemożliwe.
— Będziesz mu ustępować we wszystkim?
— Nie ma takiej potrzeby, bo ja sama nie chciałam nigdzie wychodzić — odparła. — A jego troska jest jedynie kolejnym argumentem.
— Przepraszam za te ostatnie tygodnie — powiedziała nieoczekiwanie Temari.
— Nie rozumiem.
— Bo teraz coś zrozumiałam. — Westchnęła. — Nazywałam cię gosposią, choć tak naprawdę jesteś członkiem tej rodziny.
Sayuri poczuła się nieswojo. Temari nie wiedziała jeszcze, i prawdopodobnie nigdy się nie dowie, o jej misji.
— Nie dlatego, że sypiasz z Gaarą, ale dlatego, co dla nas zrobiłaś. Tylko chyba nie ma na coś takiego określenia — zaśmiała się. — Przyjaciel rodziny to też za mało. Jesteś jej częścią.
— Dziękuję.
— Daj spokój. — Temari uśmiechnęła się, a w jej oczach zabłysły wesołe ogniki. — Daj mi go podręczyć. Kankuro tyle razy opieprzałam, ale najmłodszego braciszka jeszcze nigdy. Chcę zobaczyć go zmieszanego.
— Jeżeli naprawdę chcesz… — To pierwszy krok do uzdrowienia ich relacji. Jeżeli Temari nie bała się go na tyle, by spróbować złajać, to dobry znak.
— To dzisiaj, jak przyjdzie na obiad. A ty nie masz teraz… jak to nazwałaś? Trochę czasu na swój rozwój?
Sayuri tak to jej przedstawiła, kiedy zorientowała się, że może skraść dwie dodatkowe godziny dziennie na zabawę z Gaarą.
— Tak, ale dzisiaj chyba słabo mi pójdzie. — Miała na myśli drugiego brata siedzącego w gabinecie Gaary.
— Zawołajcie mnie na obiad. — Temari wstawała od stołu. — I nie daj sobie wmówić Kankuro, że to on zauważył, co się dzieje między wami. Będzie chciał zgarnąć pochwały dla siebie.
— Nie odważyłabym się mu uwierzyć.
Patrzyła, jak Temari odchodzi. Dobrze… to teraz… za chwilę zobaczy Gaarę. W błyskawicznym tempie umyła pozostałe naczynia i niemal pobiegła do swojego pokoju. Zamknęła go na klucz i wykonała pieczęci.
Już po ułamku sekundy stała jakieś pół metra od Gaary. Przerwała ich rozmowę, ale nie dbała o to. Rzuciła się na Gaarę, jakby Kankuro wcale nie było w pomieszczeniu. Ta chwila opóźnienia sprawiła, że nie mogła nad sobą panować.
— Bogowie… za chwilę moje marzenie się spełni — śmiał się Kankuro, ale ledwo to zarejestrowała. — Gazetki z gołymi panienkami ożywają i rzucają się na mężczyzn. Taki erotyk na żywo.
Sayuri z trudem oderwała się od zachwyconego Gaary.
— Temari zabrała mi cenne chwile dnia — powiedziała. Zdawała sobie sprawę, że akurat Kankuro wiedział co kryło się za pojęciem czas na swój rozwój i nie było sensu tego ukrywać. Gaara wygodniej ułożył ją sobie na kolanach i zaczął przejeżdżać ręką po jej ciele.
— Jak zareagowała? — spytał ją.
— Chyba w pełni zaakceptowała. — Uśmiechnęła się promiennie. — Mam kilka dobrych tekstów Temari, jak to szło…? Pod niektórymi względami Gaara był moim światełkiem w ciemnościach. A teraz znalazła się kobieta, która podstępem odebrała mu niewinność.
Zgodnie z jej założeniami bracia wybuchli śmiechem. Gaara pocałował ją w czoło i patrzył na nią wyjątkowo sugestywnie.
— Jak mogłaś mnie tak zdemoralizować?
— To był impuls. Nie mogłam znieść twojego dziewictwa. — Chwyciła jego dłoń, wiedząc, że nie mogła jeszcze nic zrobić. Ale nawet ten dotyk złagodził nieco jej nerwy. — Jesteś tak atrakcyjny, że to byłaby zbrodnia przeciw gatunkowi ludzkiemu, gdybym nie spróbowała.
Kankuro obserwował ich z uśmiechem, ale zrozumiał, że jest zbędnym dodatkiem w tym momencie.
— Lepiej ucieknę, zanim znajdę się w sytuacji, gdy będę miał jeszcze lepszy wgląd na wdzięki mojej jedynej nie-bratowej.
Sayuri posłała mu rozbawione spojrzenie.
— Co takiego Temari ci powiedziała, że przyszedłeś nas ostrzec?
— Że według niej jesteś nieświadoma potęgi i przeszłości Gaary. — Uśmiechnął się pod nosem. — Wspomniała też coś o złamaniu cię w pół, ale jak tak teraz się wam przyglądałem, to chyba jednak mojemu braciszkowi przyda się zbroja. Jesteś niemal szalona, gdy jest blisko ciebie.
Gaara patrzył na niego rozbawiony, a Sayuri wyglądała na równocześnie zmieszaną i powstrzymującą się od śmiechu.
— Mi też Temari zarzuciła, że nic nie wiem o Gaarze.
— Co jej odpowiedziałaś? — Lalkarz trzymał jedną rękę na klamce, to była bardzo intrygująca informacja.
— Że coś jej się pomieszało, bo mężczyzna, z którym tak się spoufaliłam i któremu zabrałam niewinność — z uśmiechem spojrzała na Gaarę, on również wyglądał na zadowolonego jej bliskością — jest tak delikatny, że czasami jest to nieznośne.
— To wszystko?
— Nie. — Sayuri spojrzała rozbawiona na Gaarę. — Temari powiedziała jeszcze, że dzisiaj, podczas obiadu, skrzyczy cię, jak Kankuro.
— Jakie to szczęście, że nie postanowiła mnie opieprzyć. — Kankuro przybrał udawany żal. — Tyle lat sam jeden obrywałem, ale teraz i ty zrozumiesz co to znaczy być bratem Temari.
— Akurat tego aspektu rodzinnego życia wolałbym nie poznawać.
— Jak to mówią, bierzesz wszystko, albo nic. — Patrzył bratu w oczy i nadal miał pewne problemy, by rozpoznać w nim osobę, którą był przez wiele lat. Szybko się otrząsnął i uśmiechnął przebiegle. — Ale teraz bierz lepiej kogoś innego, bo za chwilę ten pokój stanie w płomieniach.

***

Sayuri kończyła przygotowywać obiad. Jak zazwyczaj towarzyszył jej Kankuro, który wyjątkowo mocno komentował jej reakcję na swojego braciszka. Próbowała mu kontrować, ale miał wyjątkowo dużo racji. Sama zastanawiała się, jakim cudem nadal mogła reagować z takim entuzjazmem na Gaarę. Myślała, że po jakimś czasie ta potrzeba stanie się choćby znośna… Najwidoczniej nie miała racji.
Zaczęła rozkładać posiłek i właśnie w tym momencie weszła Temari, niezwykle z siebie zadowolona. Prawdopodobnie nadal w duchu świętowała swoją spostrzegawczość. Przypomniała jej jeszcze o tym, że miała nie zdradzać się niczym Gaarze, że ona wie. Sayuri przystała na ten pomysł i zastanawiała się jak też jej ukochany zareaguje. Mogło to być dość ciekawe doświadczenie.
Gdy tylko zaczęli jeść, wyczuła poruszenie się Gaary. Zmierzał ku apartamentowi. Sayuri jak zawsze nie mogła się doczekać jego przybycia. Uwielbiała jego towarzystwo z tak wielu powodów, że kiedy byli oddzielnie czuła się naprawdę strasznie. Gdyby nie obecność Kankuro już dawno dostałaby na głowę z powodu tęsknoty. Kiedy schodził ze schodów, wszyscy usłyszeli jego kroki. To był taki zwyczaj między nimi, że nie skradali się jak na shinobi przystało, tylko dawali znać pozostałym domownikom o swoim przybyciu.
Gaara ponad głowami Kankuro i Temari uśmiechnął się do Sayuri, która próbowała, na życzenie Temari, zachować pokerowy wyraz twarzy. Mijał swoje rodzeństwo i już miał usiąść przy stole.
— Może mi się wytłumaczysz, z łaski swojej? — Gaara przystanął i spojrzał na Temari w lekkim zdziwieniu. Nadal nie całkiem odrzucił swoją maskę obojętności, ale rysy się na niej pojawiające były już bardzo łatwo dostrzegalne.
— Z czego?
— Ja mam ci mówić z czego?! — wykrzyknęła Temari niezadowolonym tonem, choć jej twarz nie była aż tak zdecydowana. Widać było, że śmiała się w duchu. — Po Kankuro ja się tego spodziewałam, ale ty?!
— Temari, dopóki nie określisz powodu swojego zdenerwowania, nie sądzę, żebym miał możliwość wytłumaczenia się… z łaski mojej — dodał nie mogąc się powstrzymać. Patrzył na siostrę i zrozumiał, że to pierwsza ich tak żywa i pełna naturalności, choć udawana, wymiana zdań.
— To taka poza tak?! Przełożony posuwa gosposie! Gazetek Kankuro się naczytałeś?!
Gdyby Gaara nie wiedział, że Temari udaje swój wybuch, właśnie teraz wściekłby się naprawdę. Najwidoczniej naprawdę próbowała wyprowadzić go z równowagi.
— Sam do tego doszedłem — odparł spokojnie. — Jeżeli traktujesz ten związek jedynie na stopie gosposi-Kazekage, to zapraszam do omówienia szczegółów w moim gabinecie jutro, między dziewiątą a szesnastą.
Nastała grobowa cisza, którą przerwał ryk śmiechu Kankuro, do którego dołączyła Sayuri. Temari i Gaara przez chwilę patrzyli sobie z powagą w oczy, ale i oni nie wytrzymali i dołączyli do reszty. Każdy próbował się uspokoić, ale dość ciężko to wychodziło.
— P-poddaje się — wyjąkała Temari niemal płacząc ze śmiechu. Jeszcze nie słyszała, aby wypowiedź Gaary była tak… ironiczna, ale też zmuszająca do wybuchu śmiechu. — A posuwaj tę swoją Sayuri, jak chcesz.
— Tak łatwo się poddałaś. — Gaara patrzył na Temari z politowaniem, a potem wyglądał, jakby dobrze połączył fakty. Sayuri musiała dodać jeszcze jedną jego zaletę. Miał nieodkryte pokłady zdolności aktorskich. — To było ukartowane.
— Chciałam zobaczyć, jak to jest pokrzyczeć sobie na ciebie. A z Sayuri już wszystko, co ważne sobie omówiłyśmy. Nie musisz się krępować — dodała złośliwym tonem.
Gaara wyglądał, jakby się zastanawiał, ale przyjął wyzwanie. Wykonał te ostatnie kroki dzielące go od Sayuri i pocałował jak zawsze. Delikatnie, ale i zachłannie. Z sobie jedynie znaną mieszanką niewinności i nieustającej potrzeby. Kiedy skończył, patrzył na nią z uśmiechem jedynie dla niej przeznaczonym. Dostrzegła jego zawadiacki uśmiech gdy zwracał twarz ku siostrze. Temari wyglądała na trochę zmieszaną, ale nie odezwała się.
— Widzę, że braciszek nieźle sobie dokazuje. — Kankuro śmiał się bezczelnie. — Lepiej usiądź, bo jeszcze zemdlejesz od nadmiaru wrażeń.
— Jak to dobrze, że nie możesz nas obserwować, skoro to uznajesz za nadmiar wrażeń. Naprawdę nie chciałbym być winny śmierci brata — odparował Gaara siadając obok Sayuri i obejmując ją ramieniem.
— Sądzę, że gdybym zobaczył cię w pozycji horyzontalnej, sam popełniłbym samobójstwo. To trauma na całe życie.
Sayuri dopiero po chwili zorientowała się, że jest świadkiem ich od dawna nie kontynuowanych bitew słownych. Już chciała się śmiać, jednak dostrzegłszy wzrok Temari powstrzymała się.
— Musze przyznać ci rację. — Gaara uśmiechnął się złośliwie. — Gdyby nie fakt, że nie mogę się zabić, już dawno byś się mnie pozbył. Widok twojego nagiego ciała i tej całej Akiko prześladuje mnie od lat.
— Muszę przyznać, że Akiko to nie był szczyt moich możliwości. Sam się ledwo pozbierałem po tej nocy.
— Tak to teraz będzie wyglądać? — wyjąkała Temari. — Mam już dwóch, nie jednego, niewyżytych seksualnie braci. A ty się jeszcze z tego śmiejesz. — Patrzyła na powstrzymującą śmiech Sayuri. — Zwariuję.
— Powinnaś się cieszyć, że odnalazłem z młodszym braciszkiem wspólny język. — Kankuro jeszcze bardziej gnębił Temari. — Jesteś, kochana, na przegranej pozycji.
— Chyba sobie śnisz, że będę to… — Już miała ze złością kontynuować, ale nie dała rady. Parsknęła śmiechem. — Kankuro… naprawdę? Ty i Akiko?
— Myślę o przyszłości naszej rodziny — powiedział Kankuro patetycznym tonem. — Wysoko postawiony ród to nie przelewki.
Temari powstrzymywała śmiech.
— Byłem pijany tak bardzo, że ktoś musiał mnie doprowadzić do domu — wyznał z oporami. — Ona się mną zajęła, a miała posturę niedźwiedzia, więc na pewno się nie przemęczyła. Ty byłaś na misji, a Gaara jak zwykle gdzieś wyparował… To było jakieś dwa lata temu — dodał widząc zdumiony wzrok Sayuri na wzmiankę o znikającym bracie. — I jakoś tak… zaczęła się do mnie zalecać z subtelnością słonia. Byłem pijany, ale przyjąłem wyzwanie. A ty jak zawsze patrzysz, jak dzieje się coś odbiegającego od normy — oskarżył Gaarę, który wyglądał, jakby powstrzymywał się od dalszych komentarzy. — Wiem też, że raz widziałeś mnie umazanego w sosie i nie dałeś szans się wytłumaczyć.
— Kankuro… jeżeli będziesz kiedyś chciał się zwierzyć ze swoich fantazji, zrób to gdy nie ma w naszym towarzystwie kobiet — szydził Gaara.
— To był wypadek. Właśnie robiliśmy…
— Ja nadal widzę Temari i Sayuri. — Nie dał dokończyć bratu. Doskonale znał tajemnicę kryjącą się za tą historią i nie chciał go wkopać przed siostrą.
Kankuro najwidoczniej nie przemyślał swojej wylewności, bo kopał sobie grób u Temari, która patrzyła na niego z żądzą mordu.
— To wtedy, kiedy zapraszałam Masaru. — Jej głos dygotał z wściekłości.
Kankuro zbladł zrozumiawszy swój błąd. Że też Gaara mocniej go nie powstrzymywał.
— Mówiłeś, że kuchenka wybuchła i nie wiesz jak to się stało!
— Ja naprawdę nie wiem, jak…
Uciekł od ciosu Temari, która najwidoczniej także skrywała w sobie równie mordercze instynkty, co jej bracia. Kankuro szybko opuścił kuchnię i ewakuował się do swojego pokoju. Rozwścieczona Temari goniła go wrzeszcząc coś o małych chujkach, debilach, degeneratach i tak dalej i tak dalej… Gaara spojrzał na Sayuri wyraźnie rozbawiony.
— Dziękuję ci za ten pięknie wyglądający obiad. — Chwycił sztućce. — Jestem pewien, że jest równie dobry w smaku.
Zrobił to celowo. Tak uprzejme zwroty w akompaniamencie wrzasków i dobijania się do drzwi pokoju lalkarza przez Temari brzmiały surrealistycznie. Sayuri zaśmiała się i przybrała równie poważny wyraz twarzy.
— Jestem wdzięczna za te słowa pochwały, Kazekage-sama. — Nieco pochyliła głowę, oddając mu szacunek. — Ale zapomniałeś, wielce Szanowny, że twój piasek nie dotyka mych nóg i nie jestem w stanie już nic przełknąć bez jego dotyku.
Gaara szybko naprawił to niedopatrzenie.
— Mam nadzieję, że wybaczysz mi to uchybienie. — Nie mógł dłużej ciągnąć tej poważnej atmosfery i pocałował ją w te roześmiane usta. — Jeżeli pozwolisz… po obiedzie postaram się ci to zrekompensować — powiedział niskim, zmysłowym tonem.
— Sądzę, że będzie to bardzo owocna rekompensata.
Sayuri miała z nim jeszcze do pogadania. Tego popołudnia wydarzyło się coś odbiegającego od normy i nie chciała pytać go o nic przy rodzeństwie. Nie wiedziała, czy jest to ważne, ale… mimo wszystko najpierw chciała mieć go tylko dla siebie, a dopiero później przesłuchiwać.

13 komentarzy:

  1. Myślałam że Temari dłużej zajmie zorientowanie się w sytuacji ;) ale z drugiej strony dlaczego miałaby ustępować spostrzegawczością bratu. Ciekawe jestem, co też zaniepokoiło Sayuri. I jak teraz będą wyglądać relacje w wiosce. Gaara póki co nie próbuje wyjść spod obcasa rady, ale w końcu trzeba sięgnąć po władzę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak z ciekawości dopytam. Dłużej w sensie, że kilka miesięcy miałaby się nie orientować? Bo zastanawia mnie (ktoś zwrócił mi na to uwagę) czy niedostatecznie mocno akcentuję upływ czasu w tym ff. Na początku zaznaczyłam, że kilka tygodni zajęło Temari rozgryzienie tej małej tajemnicy. I teraz mam dylemat - zbyt krótko jej to zajęło czy zbyt słabo zaznaczyłam upływ czasu? A może obie te odpowiedzi ;)

      Usuń
    2. raczej to pierwsze. Choć raczej spodziewałam się w międzyczasie jakiejś dramatycznej sytuacji, dlatego uznałam, że zaskakująco szybko. Czy słabo zaznaczasz - może wcześniej, tutaj było napisane, że kilka tygodni, więc dla mnie to info jest jasne.

      Usuń
    3. Dzięki! Bo w sumie ciężko mi stwierdzić obiektywnie, jak to wygląda, skoro całą akcję mam wrytą w pamięć ;) Ale przyznaję Ci rację, znając Temari, mogłam pokusić się o trochę dramaturgii :P

      Usuń
  2. Wiesz co, napiszę Ci o moich pretensjach, a co! Jak wspomniałaś kiedyś w komentarzu do Kareeny, że wywalasz przemyślenia Kankuro, bo coś tam Ci spojlerował, ale dajesz małe podpowiedzi w jego zachowaniu, to teraz bawię się w detektywa. Po kilka razy szukam drugiego dna w jego wypowiedziach i myśle, że zaczynam wariować xd Można sobie heheszkować z mojego stanu, ale serio, chyba dostaję świra. Możesz dać jakąś podpowiedź? Ale tak bez dużych spojlerów? No i należy wspomnieć o tekście Gaary, którym zgasił Temari x) Jestem ciekawa, czy przyjdzie do jego gabinetu żeby omówić szczegóły relacji "gosposia-Kazekage" xD

    Alba Longa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz, ale rozbawiła mnie Twoja uwaga xD Zapewniam, że nie miałam zamiaru wymuszać na Tobie pracy detektywistycznej ;)

      Cholera, dałaś mi zagwozdkę. Jak mam pisać o czymś, co wywaliłam, bo było spojlerem, tak, żeby nie było spojlerem. To może w ten sposób - Kankuro ukrywa od początku pewien motyw, który wypłynie w zdecydowanie późniejszych rozdziałach (w pełni się wyjaśni koło 80). Teraz musiałam choćby jego mimiką, drobnymi sugestiami to podsunąć (i będę to robić później). Po prostu... jego osobowość i uzasadnienie sposobu postępowania będzie odkrywana bardzo powoli. Trudno mi w "Gosposi" przestawić się na pisanie dla kogoś, a nie do szuflady :P

      Usuń
    2. Śmiej się, śmiej, a ja nadal nic nie wiem :< To moźe napisz chociaż tak ogólnie, jaki motyw ukrywa Kankuro, bo nie będę mogła spać po nocach x)

      Alba Longa

      Usuń
    3. Napisać tak ogólnie, ale czego dotyczy. Napisać bez spojlerowania, ale ze spojlerem. Nie wiem czy sprostam takim wymaganiom :P

      Najbardziej ogólnie chodzi o sposób postępowania Kankuro wobec Gaary i Sayuri, a także decyzje Kankuro są podyktowane czymś innym niż na pierwszy rzut oka może się wydawać. No przykro mi, choćbym chciała nic więcej nie napiszę w tym miejscu. Jeśli jesteś wielkim miłośnikiem spojlerów, to zapraszam na maila: sayurishirai01@gmail.com

      Usuń
    4. Ee... Już wiem. Kankuro będzie ich swatać, ponieważ tak naprawdę jest gejem niezdolnym do ten-tego z kobietą, ma partnera i chce żeby Gaara i Sayuri zostali rodzicami jego dziecka (trafiłam, prawda?)

      Usuń
    5. O matko! Jebłam srogim śmiechem xD

      Jeszcze inna, alternatywna wersja: Kankuro wie, że to Rasa jest ojcem Sayuri, ale trzyma to w sekrecie przed wszystkimi. Kiedy Gaara jest już po ślubie, upublicznia tę informację, a Gaara musi wraz z Sayuri opuścić Sunę. Są zdruzgotani swoim kazirodczym związkiem i oboje popełniają samobójswo. Kankuro zostaje Kazekage i tworzy swoje imperium, zbudowane z burdeli.

      Nie?

      Kurcze, Twoja wersja bardziej prawdopodobna xD

      Usuń
    6. I wtedy cała suna tonie w seksie, a Kankuro zapisuje się na kartach podręczników wioski jako legendarna burdel mama? :o

      Sayu-chaaaan, plis, ja potrzebuję takiego opowiadania do życia xD

      Usuń
    7. Przepraszam, ale chyba nie podołam xD

      Usuń
  3. Ogólnie to nie spodziewałam się, że Temari przyjmie to tak łagodnie. Serio byłam pewna, ze zrobi jakąś dramę. No ale jeszcze nie wie najważniejszego.

    A co do motywów Kankuro, to kurde, strasznie mnie zaciekawiłaś *-*

    OdpowiedzUsuń