sobota, 4 maja 2019

Gosposia – Rozdział 28

Czy to teraz? Sayuri nie mogła zebrać myśli. Czy już teraz Gaara uzna, że to ostatni jej orgazm na chwilę obecną i zajmie się sobą? Po ich nocnej pogadance kiedy to udawała, że śpi, a Gaara szeptał jej do ucha, często się nad tym zastanawiała. Nie wiedziała po czym konkretnie dostrzegał, że jej ciało było już na skraju wyczerpania, ale zgodnie z obietnicą najpierw sprawiał jej tyle rozkoszy, że jej zmysły ledwo były w stanie udźwignąć taki jej napływ, a pod koniec, skromnie, sam dla siebie, wyrywał choć część przyjemności. Nie wiedziała, jak miałaby to zmienić tak, aby nie zorientował się, że słyszała jego wyznanie.
Chociaż nie urozmaicali za bardzo swoich zbliżeń, nie nudzili się sobą. Sayuri nadal nie mogła opanować swojego ciała, które nieustannie dążyło do bliskości Gaary. On też, z tego co zauważyła, nie mógł się opanować. Poznała już tajemnicę jego zamkniętych oczu, więc nigdy go o to nie spytała. A teraz zawisł nad jej głową z uśmiechem tryumfatora, który był w stanie doprowadzić ją do prawdziwej ekstazy.
Wiedziała, że rzadko będzie miała okazję obserwować go z takiej perspektywy, z jakiej on najczęściej na nią spoglądał, ale nie narzekała. Miała w pamięci ten jeden raz, kiedy egoistycznie chciała coś zmienić i prawie doszło do tragedii. Przez tragedię nie miała na myśli swojej krzywdy, a raczej to, że Gaara był do tego stopnia wyprowadzony z równowagi, że prawie kazał jej odejść. Dlatego też leżała zawsze pod nim i z zachwytem obserwowała działania swojego mężczyzny. Był tak piękny… jak w ogóle mógł o sobie myśleć inaczej?
Wyciągnęła rękę i dotknęła tych czarnych obwódek dookoła oczu. Naprawdę… nie zmieniłaby żadnego szczegółu. Zadrżał pod wpływem jej dotyku, ale nie przerywał. Czuła, jak przez jej ciało przechodzi kolejna fala rozkoszy. Wystarczyło jedno jego pchnięcie, a była na skraju orgazmu. Jak on to robi? Z tego, co słyszała kobiety mają problemy, by je przeżywać, czasem muszą nawet je udawać. Czy to problem partnera? A może to one nie chcą pozwolić sobie na przeżywanie rozkoszy? Nie wiedziała, bo dla niej wystarczyło naprawdę niewiele, by Gaara robił z jej ciałem, co tylko zechciał.
Po od nowa przeżytej ekstazie z trudem łapała oddech. Patrzyła na Gaarę, który poruszał się w niej z mieszaniną delikatności, nieprzejednania i ogromnej potrzeby. Jego dotyk, nawet jego ruchy wewnątrz niej były skierowane na nią. Na jej bezpieczeństwo, na jej przyjemność, w ogóle… cały Gaara był całkiem skupiony na niej. Wiedziała, że prawdopodobnie nigdy nie uda jej się tego zmienić, ale z czasem postara się nad tym popracować. Zanim to zrealizuje, musiała pozbyć się resztek nieśmiałości, by i Gaara był zaspokojony. Może nie całkiem… Z tego, co zrozumiała nie było to możliwe, ale może kiedyś uda jej się go przekonać do bycia mniejszym altruistą względem niej.
Patrzyła na niego i jak zwykle była zachwycona widokiem. Gaara miał zamknięte oczy i ze skupieniem godnym pochwały nie pozwalał sobie na spojrzenie na nią, ale jak zawsze w końcu przegrywał. Otworzył oczy, a ich spojrzenia się spotkały. Sayuri wyczuła, jak Gaarę przechodzi dreszcz, jakaś tajemna siła nim targnęła i najwidoczniej docierała aż do penisa, bo niemal natychmiast spuścił się w jej wnętrze.
Długą chwilę Sayuri przejeżdżała dłonią po jego plecach, aż w końcu z rytmu wybił ją Gaara, który pocałował ją tuż pod piersią. Zadrżała. Choć była wykończona, wiedziała, że wystarczyłoby kilka ruchów jego dłoni, albo języka, a byłaby chętna jak zawsze. Magiczny dotyk.
— Jesteś zadowolona ze swojego skromnego sługi?
Zaśmiała się na jego uniżony ton.
— W to się nie bawmy — oznajmiła. — Nie chcę zastanawiać się kto tutaj pełni rolę słabszego elementu w związku. — Najwidoczniej coś w jej tonie sprawiło, że Gaara zaniepokoił się, a może to jej słowa tak na niego zadziałały? Nie wiedziała, ale ku jej niezadowoleniu wyszedł z niej i ułożył tuż obok, patrząc jej w oczy.
— Słabszy element? — Patrzył z naciskiem.
Najwidoczniej lepiej od niej odkrył, że o czymś myślała. Nawet jeśli dla niej to było nieświadome, on wyczuł, że coś się za tym kryło. Musiała dać sobie chwilę, by samodzielnie przeanalizować swoje słowa i zrozumiała. Kiedy dostrzegł błysk zrozumienia w jej wzroku, zaczął swoją grę. Jak zawsze gładził jej ciało, ale… Z uśmiechem uświadomiła sobie, że nadal był w stanie w ten sposób wydobywać z niej wszystko, mimo tylu miesięcy praktyk.
— Chyba mi o czymś nie powiedziałaś. — To było jedynie ostrzeżenie. Jeżeli nie będzie chciała mówić użyje całego swojego uroku, który działał na nią aż za dobrze.
— Wierz mi, to nie jest raczej nic ważnego. — Sama się pogubiła w swojej obronie. Patrzył na nią z coraz większą mocą.
Raczej nic ważnego dla mnie brzmi, jak coś alarmująco ważnego. A fakt, że nie chcesz mówić, zmusza mnie do przemyśleń, że nie chcesz podzielić się ze mną jakąś trapiącą cię rzeczą. — Pocałował ją z czułością w policzek i powrócił do swojej pozycji. — Jeśli nie chcesz, żebym był bardziej przekonujący, mów. — Uśmiechnął się do niej i jednym, subtelnym ruchem zmusił do złamania oporu.
— Bo będziesz zły na Temari — powiedziała w końcu.
Oczy Gaary błysnęły niebezpiecznie.
— Czyżby moja siostra dała ci znać, że jesteś słabszym elementem? I co gorsza była w stanie to zrobić w zaledwie… ile? Cztery godziny, odkąd się dowiedziała? I co jeszcze gorsze, ty w to uwierzyłaś?
Próbował pozostać spokojnym, ale Sayuri widziała prawdziwą złość w jego oczach. Nie wiedziała, że wyglądał tak cholernie seksownie, gdy się wściekał. Może mieszkańcy Suny mylili piasek z feromonami i od tego padali? Bogowie… Zarumieniła się i zbeształa w myślach za swoje spostrzeżenie. Nie myślała, że dojdzie w swoim szaleństwie do tego, że będzie tak lekko podchodzić do śmierci. Wyrzuciła tę myśl z głowy i postanowiła nigdy do niej nie powracać.
— To nie tak, że Temari powiedziała coś złego. — Chciała opisać wszystko z jak największą doza obiektywizmu. Widząc jego nieprzekonany wzrok, dodała: — Naprawdę. Wtedy… raczej wtedy bym się tym nie przejęła. — Patrzył na nią spokojniejszy, ale wiedziała, że daleko mu do normalnego stanu ducha. — Właśnie… ona była miła, ale powiedziała na głos moje obawy i je odrzuciła.
— Więc uspokoiła cię, ale ty czujesz się po tym jeszcze bardziej niepewnie… Co takiego ci powiedziała?
— Że… Po tym, jak wymusiła na mnie odpowiedź, czy to co jest między nami to przygoda, czy coś poważniejszego…
— Co odpowiedziałaś? — Dla własnej satysfakcji chciał usłyszeć to z jej ust.
— Że to raczej coś poważniejszego.
— Raczej?
Sayuri zrozumiała swój błąd, gdy zaczął całować ją. Chyba w ramach kary. Mieli rozmawiać, na pewno dostrzegł, że chciała poruszyć pewien temat, ale teraz… Jęknęła i przyciągnęła go bliżej. Jej ciało za każdym razem ją zdradzało. Kiedy napierał na nią, była bezbronna. Kiedy jego język zataczał okręgi na jej szyi i jak zawsze skończył na obojczyku, nie wiedziała, gdzie jest, jak ma na imię ani który mają rok. Istniał tylko on i jego ciało. Dopiero po kilku minutach, gdy Sayuri zaczęła czuć pierwsze symptomy żądzy, przerwał. Powrócił do swojej pozycji przy ścianie i zaczął wolnym ruchem kreślić kręgi na jej plecach. Jak zawsze rozluźniało ją to i uspokajało.
— Raczej? — ponowił pytanie.
— Na pewno… To śmiertelnie poważny związek — wymruczała, uśmiechając się do niego. Wszystkie wątki poprzedniej rozmowy wyleciały jej z głowy. Został tylko on i jego piękna twarz. Uśmiechał się z satysfakcją.
— Co ci powiedziała, jak już zapewniłaś ją jak bardzo poważny jest nasz związek?
Pomimo tego, że chwile wcześniej całował ją i widziała jego wzrok, który był tak ciepły, pełen miłości, to teraz na powrót widziała w nim tłumioną złość na siostrę.
— Powiedziała, że nie mam przejmować się elitami Suny — rzekła udręczona Sayuri.
— Nie widzę nic złego w tym stwierdzeniu — powiedział ostrożnie Gaara.
— Ja też nie — przyznała.
— To co skłania cię do czucia się niekomfortowo. — Gaara uśmiechnął się i pocałował jej dłoń. — Dla mnie twój komfort to priorytet.
— Bo… to prawda i nieprawda… Nie przejmuję się z dwóch powodów – bo najwidoczniej twoje rodzeństwo się nimi nie przejmuje i dlatego, że… nie rozmawialiśmy jeszcze o tym.
— Przyznam, że niezbyt dobrze cię rozumiem. — Jak interpretować jej słowa? Dlaczego nie przejmowała się czymś tylko dlatego, że nie podjęła tego wątku w rozmowach z nim? Czym były w oczach Sayuri elity Suny? On miał z nimi tyle wspólnego, co ogień z wodą. Oni go zwalczali, a on próbował przeżyć. Kiedy z czasem musiał podejmować jakąś głowę rodu albo potężnego klanu, widział jak na niego patrzą. Nie były to zbyt miłe spojrzenia, ale on nie miał nawet czasu się tym przejmować. Cały jego wolny czas spędzał w ramionach tej uroczej kobietki, która najwidoczniej czymś się zadręczała.
— A czego tu nie rozumieć? — wyrzuciła z siebie. — W ich oczach… — Zawahała się, ale ostatecznie pozwoliła, by jej przemyślenia wybrzmiały z całą mocą — Ty jesteś rasowym czempionem, a ja kundlem z obcej hodowli. — No to się doigrała. Wściekłość to zbyt mało, by opisać, jakie emocje nagle nim targnęły. Jego delikatny dotyk był wręcz groteskowy gdy porównywało się go z furią w jego oczach.
— Nie słyszałem większej bzdury płynącej z twoich ust — wycedził przez zęby.
Wiedziała, że próbował się opanować, ale nie mógł. Nie miała pojęcia, jak się zachować. W przypadku Gaary jej instynkt zawodził. Chciała go pocieszyć, dotknąć, zbliżyć się do niego, ale nie wiedziała, czy nie popełni jakiegoś błędu. To nie tak, że bała się go. Bała się jego reakcji, gdyby uznał, że popełniła błąd i nie zadbała o swoje bezpieczeństwo. Choć… on ją dotykał. Również pogłaskała go po policzku. Nadal patrzył na nią, ledwo panując nad swoim gniewem.
— To nie jest bzdura i ty dobrze o tym wiesz — powiedziała w końcu. — Mam na myśli… — Chciała dodać wszystkie brakujące elementy w jej wypowiedzi, by nie miał wątpliwości, co jej chodziło po głowie. — Elity na pewno w ten sposób postrzegałyby nasz związek, gdyby się o nim dowiedziały. — Czy był spokojniejszy? Nie wiedziała. Czy lepiej ukrył swoją złość? Na pewno.
— Sayuri… czy którekolwiek z nas – ja, Kankuro, albo Temari, zachowujemy się jak członkowie elit?
Najwidoczniej chciał racjonalnymi argumentami przebić się przez jej emocje. Czasem dawało to dobry efekt, czasem nie. Tym razem wiedziała, że jej obawy nie miały racji bytu, bo po prostu nie było miejsca na obawy. Oni… pomimo deklaracji… nigdy nie stworzą oficjalnego, poważnego związku. Co najwyżej poważnego pod względem emocjonalnym. Była trochę na siebie zła, że podjęła ten wątek, ale nie potrafiła wygrać z nim w tej walce na zdradzanie swoich myśli.
— Nie — przyznała, choć robiła to tylko dla formalności. Chouji formalnie należał do ważniejszego klanu i był brany pod uwagę jako elita Konohy, nie zachowywał się jak członek tegoż elitarnego kręgu, ale nadal nim był. Gdyby na poważnie chciała zająć się nim nie mogła, bo rodziny raczej by nie pozwoliły. Niektóre klany były brane pod uwagę jako te z najwyższych kręgów, inne nie. Ona była córką kucharki i przeciętnego shinobi. Choć wszyscy zawsze traktowali ją z uprzejmością, to wiedziała, że nie miała szans na poważne relacje z niektórymi osobami.
— Mam wrażenie, że nie przekonałem cię do tego.
Stało się, przybrał na siebie maskę obojętności. Najwidoczniej był tak wyprowadzony z równowagi, że nie będzie potrafił przez dłuższy czas opanować złości. Przynajmniej do momentu, aż nie przekona ją do swojego zdania.
— Bo chyba wszędzie działa to tak samo. — Próbowała przekazać mu swoje myśli. — W Konoha, gdybym chciała zbliżyć się do niektórych moich rówieśników z potężnych klanów, zostałabym wysłana z kwitkiem. Na przykład Hinata, Shikamaru, Ino, czy Chouji należą do elit. Są też szanowane klany, ale do których wejście dla zwykłego człowieka stoi otworem, na przykład ten Shino, czy Kiby… — Błąd tylko tyle zdążyła pomyśleć. Gaara szybko odrzucił swoją maskę obojętności, a jego furia doprowadziła do poruszenia w jego chakrze. Miała zaledwie ułamek sekundy na zdziwienie.
— Kim jest Kiba?! — wrzasnął i przerwał w końcu wędrówkę dłoni po jej ciele. Był wściekły i to na poważnie. Odsunął się od niej najdalej jak pozwalała mu na to ściana za jego plecami i próbował się uspokoić.
Tym razem wiedziała, że nie za nic mogła go dotknąć. Co zrobić?
— Mogłeś… mogłeś mnie o niego spytać — wyjąkała. W odpowiedzi usłyszała coś na kształt słów, ale zostały one zniekształcone przez jego warknięcie i ostatecznie nic nie zrozumiała. — On… latał za mną jakieś dwa lata temu.
— Dwa lata? — Gaara uspokoił się na tyle, że dał radę normalnie mówić, ale chyba nie ufał sobie jeszcze, bo ani nie otworzył oczu, ani nie poruszył się.
— Tak, całe dwa lata temu — zaśmiała się Sayuri. — Szmat czasu, stare dzieje, przeszłość. — Nie wiedziała, co sprawiło, że Gaara rozluźnił się, ale parsknął cicho i spojrzał na nią. Na pewno było lepiej niż chwilę temu. Udając, że niczego nie zauważyła, spojrzała z naciskiem na swoje ciało, dając mu do zrozumienia, że o czymś zapomniał. Przez chwilę patrzył na nią z uśmiechem, a potem posłusznie przysunął się bliżej i ponownie wodził ręką po jej ciele. Kryzys zażegnany. Przynajmniej tym razem obyło się bez przerażających wstawek o opuszczaniu jej.
— Który to?
Teraz było zbyt wiele emocji w jego oczach, by była w stanie rozpoznać tą przeważającą, ale na pewno opanował się.
— Inuzuka Kiba… Ten z psem.
— Z psem? — Gaara próbował przypomnieć sobie kogoś z psem. Ale raczej w tamtym czasie nie zwracał uwagi na to, czy któryś shinobi z Konohy miał psa albo co robią w czasie wolnym. Teraz to był priorytet i nie był w stanie sobie przypomnieć. Dziękował bogom, że opanował się, ale co ważniejsze, że nie wystraszył Sayuri. Spojrzał jej w oczy i nie dostrzegł tam żadnych objawów niepokoju. Patrzyła na niego z uśmiechem i tym niesamowitym uczuciem, które żywiła do niego. Nie opanował się. Musiał znowu ją poczuć. Pocałował ją, mocniej niż zazwyczaj, nie dając jej możliwości na myślenie o tym cholernym Kibie. — Trochę więcej wskazówek — zażądał i patrzył z mocą w jej oczy z odległości zaledwie kilku centymetrów od jej twarzy.
— To ten… — Zawahała się i zaśmiała. — To raczej pamiętasz.
Spiął się. W końcu rozstrzygnie się zagadka, która nie dawała mu spokoju od długiego czas.
— Podczas drugiego etapu egzaminu było zbyt wiele uczestników i były walki eliminacyjne, nie? — Skinął głową i wyrzucił z głowy obraz poturbowanego Rocka Lee. — Kiba to ten, co przegrał, bo Naruto puścił mu bąka prosto w nos.
Zamarł i przypomniał sobie tego chłopaka. Później też go widział. Wiecznie potargany, ale też zawsze skory do żartów i na pewno był bliskim przyjacielem Sayuri. Dopiero po chwili zrozumiał w jakim świetle go przedstawiła. Nie odwoływała się do jego pozytywnych cech, tylko do żenującej wpadki. Uśmiechnął się pod nosem.
— Jesteś bardzo mądrą kobietą.
— Sugerujesz, że odpuszczenie sobie miłego, całkiem przystojnego chłopaka z własnej wioski było mądrym posunięciem?
— Nie mieszkasz już w Konoha — wytknął jej. — Poza tym, masz rację. — Patrzył na nią z niezwykłą intensywnością. — To jest miły chłopak, ale to ja jestem twoim mężczyzną.
Sayuri uniosła się na ramionach i pocałowała.
— Nie sądzę, żebym miała się z tobą kłócić.
— Co się między wami wydarzyło? — To było kolejne, męczące go pytanie.
— Czyżbyś był zazdrosny?
— A na co ci to wygląda? — Uśmiechnął się. — Już nigdy nie będę żartował sobie z twojej zazdrości. To bardzo silne uczucie.
— A żebyś wiedział. — Zaśmiała się i zmusiła go, by zmienił pozycję. Ułożyła się wygodnie na jego piersi. — Nie wiem, co sobie wyobrażasz na nasz temat, ale… Kilka razy zaprosił mnie gdzieś. Ja byłam wiecznie zawalona misjami i nie miałam za bardzo czasu. Kiedy próbowaliśmy… — Zawahała się nie wiedząc, jak sformułować ich szczeniackie zagrywki.
— Tak? — Gaara był wyraźnie niecierpliwy.
— Ciężko to opisać — wyznała i poczuła, jak Gaara się spiął. — To nie było nic niezwykłego. Kilka razy siedzieliśmy obok siebie, przytulił mnie albo chwycił za rękę. Nie chciałam sprawić mu przykrości, ale jego dotyk… nie odpowiadał mi… ale o tym ci już mówiłam.
— Prawda…
Usłyszała jego zadowolony głos.
— I tak… definitywnie zerwałam z romantycznym aspektem naszej znajomości po naszym… pocałunku. — Teraz na pewno Gaara się poruszył, słysząc jej wyznanie. Uniosła się i spojrzała na niego. Wyglądał… na złego, ale i zasmuconego. — Naprawdę? Ty będziesz mi fochy stroił za jeden pocałunek? Czy ja ci się w ogóle spytałam, ile kobiet było…
— Szesnaście — odparł, nim zdążyła w pełni sformułować pytanie.
— I… czy ja ci robiłam prawdziwe sceny za… szesnaście kobiet?
— Nie. — Pocałował ją w czoło. — Ja też nie robię scen — wytknął jej.
Parsknęła śmiechem. Jego cicha furia chyba jednak mogła uchodzić za robienie scen, ale wolała się nie kłócić.
— Czy temat Kiby możemy uznać za zamknięty?
— Tak. A teraz powiesz mi, dlaczego elity i ich zdanie tak ci przeszkadzają.
— Bo… to nie tak, że będziemy kiedykolwiek na równej stopie — powiedziała powoli. — To, co mamy teraz… Nie wiem, jak to określić. To dużo, ale też górna granica.
— Górna granica?
— Gaara… ja nigdy nie będę mogła choćby wyjść z tobą na spacer albo dotknąć cię poza naszymi sypialniami, albo ustronnymi miejscami.
— Mnie nie obchodzi…
— Kankuro już mnie uświadomił, gdzie masz elity — przerwała mu. — Tu… nie chodzi o nic. Naprawdę. To, co teraz mamy jest piękne, nie chcę, żeby to się skończyło, ale to wszystko, rozumiesz o co mi chodzi? To wspaniałe, rewelacyjne, niczego mi nie brakuje, ale też równocześnie jest to koniec możliwości.
— Nie wiem, czy tylko tym się martwisz — wyznał. To, o czym mówiła mógł zrozumieć, nie miał nawet ochoty wyśmiewać jej zastrzeżeń, bo w pewnym stopniu miała rację. — Jeżeli chodzi ci po głowie jakiś szalony pomysł, że może będę chciał zadowolić elity…
— Na tyle tobie ufam — przerwała mu, nie chcąc nawet słuchać o czymś tak strasznym. — Naprawdę… to nie jest tak, że oszalałam i myślałam, że czeka nas kiedyś przyszłość poza naszą strefą komfortu. Po prostu… to wszystko.
Rozumiał do pewnego stopnia jej zawód. Cóż… on naprawdę nie miał potrzeby, by wychodzić stąd, skoro ANBU nieustannie dyszało mu na karku, ale rozumiał chęć posiadania jakiejś alternatywy. Nie mógł wymyślić niczego mądrego, więc nadal przejeżdżał dłonią po jej ciele i zastanawiał się jak zadać kolejne pytanie. Podczas obiadu widział wyraźnie, że chciała porozmawiać z nim na jakiś temat.
— Dzisiaj sprawiałaś wrażenie, że chcesz o czymś ze mną porozmawiać. — Poczuł, jak Sayuri wtula się w niego. Ten dotyk… jej gesty naprawdę sprawiały, że czuł się, jak ktoś normalny, jak ktoś, kto zasługiwał na szczęście.
— Nie domyślasz się? — Sayuri zaśmiała się cicho. — Zawsze sprawdzam co się dzieje z tobą, twoją chakrą. Dzisiaj byleś w podziemnym placu treningowym i z kimś walczyłeś. Gdyby nie fakt, że było to taijutsu, jak nic poleciałabym tam za tobą.
Gaara uśmiechnął się pod nosem.
— Ale raczej to jest twoje największe ograniczenie i z nikim na poważnie nie walczyłbyś w ten sposób. Ale… co to było?
— Raczej kto — uściślił. — Shira. Widziałem dzisiaj, jak rozwalił ten wielki głaz, który chroni Sunę przed korozją skały ciągnącej się dookoła wioski.
— I wpadłeś na pomysł, żeby cię uczył? — zdziwiła się.
— Tak — przyznał. — Właściwie podjąłem dzisiaj pierwszą decyzję bez omawiania jej z Radą i mianowałem go na shinobi.
— A wcześniej nim nie był?
— W Sunie ninja nie potrafiący korzystać z chakry nie mają racji bytu — odpowiedział jej. — Shira nigdy nie byłby shinobi, ale mianowałem go.
— Gdybyś miał więcej niezależności, byłbyś dobrym Kage. — Uśmiechnęła się do niego i pocałowała w brodę, nie mając siły wyżej sięgnąć. — Teraz będziesz z nim trenował?
— Tak właśnie sobie wymyśliłem. — Mocniej ją przytulił. — Chcę spróbować zniwelować ochronę mojej obrony, tej intuicyjnej, ale dzisiaj nie było zbyt wiele efektów — przyznał.
— Bo jesteś niecierpliwy — zaśmiała się. — Myślałeś, że co? Po jednym treningu staniesz się mistrzem samokontroli i taijutsu?
— Tak byłoby zdecydowanie prościej. Ale będę z nim trenował. Zresztą… takie ćwiczenia przydadzą mi się, bo ja już naprawdę nie wiem, co robić w tym pieprzonym gabinecie. Rada daje mi coraz mniej dokumentów, a mi jakoś tak głupio wychodzić o czternastej, więc przynajmniej będę miał wymówkę, że coś robię.
— Lepiej, żeby Naruto nie słyszał podobnych słów. Na pewno inaczej wyobrażał sobie stanowisko Hokage.
— Skąd ten pomysł u niego, żeby zostać Hokage?
— Bo wyobraził sobie, że jak już będzie Hokage i obroni przed jakimś niebezpieczeństwem wioskę, wszyscy go pokochają i zaakceptują — odpowiedziała i chciała dalej ciągnąć, ale zamilkła.
Gaara i tym razem nie chciał jej odpuścić. Jego ruch przed chwilą spokojny i ułatwiający zasypianie, teraz pełen był podtekstu, który Sayuri aż zbyt dobrze zrozumiała.
— Dobra, dobra! — powiedziała, szybko się poddając. — Jest jeszcze taki żart, który ciągniemy od niepamiętnych czasów.
— Żart?
— No tak… raczej żadne z nas nie traktowało tego na poważnie. Kiedyś, jak byliśmy naprawdę mali, Naruto koniecznie chciał się dowiedzieć, jak to jest całować dziewczynę.
Gaara zaśmiał się cicho. Choć na razie nie widział związku między tymi dwoma faktami, samo słuchanie historii z życia Sayuri było dla niego bardzo przyjemnym przeżyciem.
— Ja uważałam, że pocałowanie go jest obrzydliwe, był dla mnie jak brat. Szybko wymyśliłam odpowiedź, że nie dam się pocałować nikomu, kto nie jest Kage.
Gaara parsknął śmiechem rozumiejąc, czemu nie chciała tego opowiedzieć.
— Jestem szczęściarzem. — Spojrzał na nieco ukrytą za własnymi włosami twarz Sayuri, była zarumieniona. Pocałował ją w czubek głowy. — A co Naruto na taką rewelacje?
— Wtedy zawsze, jak byliśmy sami i na głos opowiadał o swoim marzeniu o zostaniu Hokage, dodawał zawsze A wtedy pocałuję moją słodką Sayuri-chan — naśladowała jego ton głosu i oboje zaśmiali się. — Może w ten sposób ściągnęłam na siebie klątwę, że tylko z Kage jest mi dobrze. — Wtuliła się w niego jeszcze mocniej. — Przetestuję to. Z tego co słyszałam Raikage jest jeszcze całkiem młodym kawalerem, choć i Tsuchikage i jego poważny wiek to niewątpliwe atuty. Którego mam wybrać?
Gaara zmrużył oczy i pociągnął ją do góry. Tak, aby móc widzieć jej oczy. Żartowała, ale to wiedział wcześniej. Chciał, by widziała jego twarz, gdy to mówił:
— Żadnego, Sayuri. — Patrzył jej w oczy i po chwili rozbłysły one wesoło.
— Masz racje — przyznała z uśmiechem. — Sprawdzone rozwiązania są najlepsze. — Pocałowała go, ale szybko się od niego odsunęła. — Nie mam pewności, czy ich pokocham tak mocno, jak ciebie. — Puścił ją w końcu, a ona odruchowo wtuliła się w niego. — Nie wiem, czy z którymkolwiek moje serce waliłoby jak oszalałe, jak tylko go zobaczę albo czy moje ciało reagowałoby z takim entuzjazmem. Ty jesteś sprawdzony. — Pocałowała go w pierś.
— Czuję się spokojniejszy — wyznał poważnym tonem. — Sayuri… dlaczego nie mówisz mi o twoich przemyśleniach? Obawach?
— Przypomnę ci – Kiba.
— To nie jest to samo — zaprzeczył. — To była zazdrość. Nie wiedziałem, jak zareaguję, dlatego odwlekałem moment rozmowy o nim, ale naprawdę chciałem z tobą o nim porozmawiać. Ale ty… nie mówisz wszystkiego.
— Mam zakładać, że ty wszystko już mi opowiedziałeś? — spytała przebiegle.
— Nie, na pewno nawet części ci nie zdradziłem. Ale to nie jest taka sama sytuacja. — Westchnął. — Gdybym miał mówić ci o każdej nieprzyjemnej rzeczy wątpię, byśmy robili cokolwiek innego. Dla ciebie to było coś ważnego, ale mi o tym nie powiedziałaś. Dla mnie zdecydowanie ważniejszą rzeczą, jaką mam tobie do przekazania, jest coś innego. — Przyciągnął ją wyżej i przytulił z czułością. — Cały czas próbuję znaleźć odpowiednie słowa, by przekazać ci, jak bardzo cię kocham, jak bardzo cię cenię i jak bardzo cieszę się, że pojawiłaś się w moim życiu, ale nadal ich nie odnajduję — wyszeptał.
Sayuri zastanawiała się, czy to nie jego nocne wyznania sprawiły, że za każdym razem, kiedy mówił o swoich uczuciach szeptał.
— Ty potrafisz z taką naturalnością opowiadać o swoich odczuciach, wrażeniach, że za każdym razem, jak coś próbujesz ukryć, jestem trochę zdenerwowany. Ja często nie mówię o czymś, bo nie potrafię. Ale staram się. A co ty masz na swoją obronę?
— Nie lubię mówić ci o rzeczach nieprzyjemnych, bo masz już ich chyba dostatecznie dużo na głowie. Poza tym są rzeczy, których się wstydzę, ale te wymuszasz na mnie, żebym ci opowiedziała.
— Zazwyczaj są one bardzo miłe do wysłuchania.
— Dla ciebie — odparła. — To dość krępujące, kiedy wchodzisz do mojej głowy, a ja nie mam szans na obronę.
— Bardzo ci to przeszkadza?
Wiedziała, że teraz wystarczyło powiedzieć Tak, a zakończyłyby się jej przesłuchania.
— Gdybyś robił to w jakikolwiek inny sposób, albo gdybyś miał złe intencje, na pewno zauważyłbyś, że jestem niezadowolona. Czuję się głupio jedynie w momencie wyciągania ze mnie informacji. Potem… bardzo często bywało tak, że cieszyłam się, że coś wyciągnąłeś.
— Skoro tak stawiasz sprawę… Mam jeszcze jedno pytanie, ale sądzę, że będzie ono nieprzyjemne.
— Co to za pytanie?
— Jak zareagujesz, gdy spotkasz kogoś z Konohy? Co zrobisz zwłaszcza z Naruto? Jeżeli Tsunade da im informację o twojej sytuacji i nie będą mogli dowiedzieć się prawdy. Ani o tym, że ja i Kankuro wszystko wiemy. Ani o tym, że prawdopodobnie został spisany na ciebie wyrok śmierci. — Poczuł jak Sayuri zadrżała i domyślił się, że musiała nad tym wcześniej myśleć.
— To więcej niż jedno pytanie — zauważyła żartobliwie, ale jej ton wcale nie wskazywał na wesołość. — Jeżeli zdradziłabym się, że doskonale wiecie o moim położeniu, oznacza to… chyba nawet zerwanie sojuszu. Bo wtedy zapewne Konoha chciałaby, żeby Suna mnie wydała, ty byś się nie zgodził i mamy poważny problem dyplomatyczny. Jeżeli im nic nie powiem okaże się, że to oni są przeze mnie okłamywani. Cały czas mam ten sam dylemat – Suna czy Konoha? I nadal… gdzieś wewnątrz… czuję się mieszkanką Konohy. Jak mogłabym się nie czuć? Prawie dwadzieścia lat tam spędziłam. Potem przypominam sobie o tych wszystkich ciemnych gierkach i czuję jedynie żal. Suna z kolei… nie ma tu nic poza twoją rodziną, co by mi odpowiadało.
Wiedział o tym, ale i tak poczuł się trochę nieswojo na te słowa.
— Ale też nie mam z tym miejscem żadnych wspomnień. Ani dobrych, ani złych. Jest dla mnie czystą kartą. Poza tym nie muszę chodzić na misje, ani trenować i to… gdybyś spotkał mnie choćby pół roku temu, to właśnie dałabym ci jako moje marzenie.
— Dlaczego nigdy nie zrezygnowałaś ze stopnia? — To również chodziło mu po głowie od dłuższego czasu. Była co prawda skarbem dla przełożonych. Takie umiejętności to unikat. Ale za nic nie widział jej jako shinobi. Nie zachowywała się jak wojownik, nie miała nawet odruchów przeciętnego shinobi. Nie rozumiał też, co ci wszyscy w Konoha mieli w głowie, że nie nauczyli jej walczyć. Była całkowicie bezbronna.
— Nie widziałam dla siebie innej opcji — powiedziała smutnym tonem. — Poza tym… jak mówiłam, wioski dbają o rozwój młodych, przyszłych shinobi w sposób dla nich wygodny. Kiedy już prawie podejmowałam decyzję, że idę do Tsunade i składam rezygnację, miałam wrażenie, że chwilę później moje wyrzuty sumienia wypalą mi na czole wielki znak zdrajca. Czułam się zobowiązana, by dalej pełnić swoją rolę.
— Mówiłaś… mówiłaś, że nigdy nie zdawałabyś na egzamin, bo nie masz ku temu możliwości…
— Jeżeli jesteś tak ciekaw, to przyjdę kiedyś na twój trening z Shirą i pośmiejesz się — burknęła. — Ja nawet dobrze kunaia nie potrafię chwycić, a jedyne techniki, które opanowałam to klonowanie i zmiana wyglądu. Nawet zwykłej podmianki nie znam — zaśmiała się, ale Gaarze nie było do śmiechu. Jeszcze bardziej utwierdziła go w przekonaniu, że była bezbronna.
— Dlaczego nigdy nie próbowałaś się uczyć? — To była kolejna zagadka. Była zdolna. Na jego oczach poprawiła swoją technikę teleportacji. To nie tak, że była beztalenciem. W pewnym sensie była potężna. Sensor, medyk i ta technika to nie słabe strony.
— Zmuszali mnie — wyjąkała, wiedząc do czego prowadzi ta rozmowa. — Ale ja nigdy nie dałam rady.
— Co cię hamuje?
— Odkąd… odkąd zostałam geninem… — Sama nie wierzyła, że zwierzy mu się. Było to tym bardziej absurdalne, że był osobą, która spośród wszystkich jej znanych, zabiła najwięcej ludzi. — Miałam… cel. Chciałam być shinobi, chciałam być potrzebna wiosce, ale nie chciałam pozostawić za sobą żadnego ciała.
Gaara spiął się. Najwidoczniej również zrozumiał absurdalność jej wyboru życiowego, jeśli chodzi o partnera.
— Przez wiele lat udawało mi się. Pokazywałam miejsce, którego grupa uderzeniowa szukała, a sama stałam z boku. Byłam naiwna, bo sądziłam, że w ten sposób nie będę czuła poczucia winy — zaśmiała się ponuro. Dość niedawno uświadomiła sobie, że miała chyba więcej krwi na rękach, niż Gaara. Tylko ona nie miała odwagi zrobić tego samodzielnie. — Minęło wiele czasu zanim zrozumiałam, że to tak naprawdę niczego nie zmienia. Z chwilą, w której pokazywałam miejsce, skazywałam ich na śmierć. Ale prawdziwy szok przeżyłam, kiedy musiałam wybierać. Wiesz… wysyłali mnie czasem do szpiegowania. Jakiegoś mało istotnego Lorda albo małą wioskę. Pewnego razu wykrył mnie jeden ze strażników. Nie znałam jeszcze wtedy techniki teleportacji, więc stanęłam przed wyborem – moje naiwne ideały albo Konoha. Wybrałam Konohę i stanęłam do walki. Byłam kompletnie nieprzygotowana, nie wiedziałam nawet jaką postawę powinnam przyjąć. Właściwie… Stałam skulona, w dłoniach trzymałam kunaia i patrzyłam przerażona na tego mężczyznę. Ruszył na mnie, ja uskoczyłam i… poderżnęłam mu gardło. Bez zastanowienia, czysty instynkt. Nie wiedziałam co zrobić potem. Wiedziałam, że muszę uciekać, wykryli mnie przecież, ale… miałam go zostawić? — Łzy spadały na nagą pierś Gaary. Przytulił ją mocniej i znanym jej ruchem przejeżdżał dłonią po plecach. — Wykopałam mu grób, wiedziałam jak ma na imię. Byłam jak w transie, wyryłam mu nawet tabliczkę z imieniem na kawałku drewna. I od tamtej chwili paraliżuje mnie, jak myślę, że mam walczyć. Tsunade suszyła mi nieustannie głowę, że będzie tragedia, jak ktoś mnie wykryje i miała rację. Ale nie chciałam ponownie czegoś takiego przeżywać, więc postanowiłam, że choćbym miała umrzeć, nauczę się tej przeklętej techniki teleportacji i od tamtego czasu uciekałam jak rasowy tchórz z każdego miejsca, które uznałam za niebezpieczne — zakończyła i pozwoliła, by wyrzuty sumienia znowu ją pochłonęły. Ile osób zniszczyła? Ten mężczyzna miał rodzinę? Dzieci? Przyjaciół?
— Sayuri…
Głos Gaary nie był normalny, ale nie miała siły się nad tym zastanawiać.
— Skoro tak podchodzisz do kwestii morderstw, to dlaczego nadal jesteś tu, ze mną?
— Bo… — Zawahała się. — To nie tak, że to moja moralność nakazuje mi tak reagować. To był mój cel, ideał. Coś do czego dążyłam i nie sprostałam zadaniu. Gdybym miała szczerze nie znosić każdej osoby, która kiedykolwiek zabiła, okazałoby się, że nie mam w ogóle znajomych.
— Jest jednak pewna różnica między mną, a przeciętnym shinobi.
Zrozumiała już co jest nie tak z jego tonem. Bał się.
— Ja robi…
— Tak, jest różnica — przerwała mu. — Oni mieli wybór, tobie on został zabrany z chwilą, w której los obdarował cię takim ojcem. Nie usprawiedliwiam tego, co zrobiłeś, bo nie mam do tego prawa. — Uniosła się na ramionach i patrzyła mu w oczy. — Natomiast mam prawo, by samodzielnie podejmować decyzję, z kim chcę spędzać czas. Gdybym uznała, że to twój podły charakter, zła natura albo świadomy wybór, wtedy na pewno nie leżałabym tutaj z tobą. W twojej historii jest zbyt wiele czynników, bym mogła wskazać co ostatecznie przeważyło. Nie chcę też rozmyślać o twoim ojcu, bo oboje uznaliśmy, że to tylko zatruje nam życie, ale nie potrafię wskazać twojej winy w całej tej sytuacji.
Patrzył jej w oczy i powoli uspakajał się. Zaczął też ścierać łzy, które wcześniej spłynęły jej z oczu.
— Co sądzisz o pomyśle, żebyś też nauczyła się taijutsu?
— Tsunade próbowała nauczyć mnie natychmiastowej regeneracji ciała i tej jej nadludzkiej siły. Sprzeciwiłam się. Potem wyznaczyła mi na nauczyciela Maito Gaia. Szybko zrozumiał, że nie da rady przełamać mojego oporu, ale postawił na treningi wytrzymałościowe i zwiększyłam zasób swojej chakry. Nie potrafię walczyć.
— Gdybyś nauczyła się taijutsu, dałbym ci spokój z czymkolwiek innym. — Nie mógł znieść myśli, że była całkiem bezbronna, podatna na ataki. — Bardziej nawet niż o umiejętności walki, chodzi mi o twoją postawę. Nie zachowujesz się jak shinobi. Nie wiem, jakim cudem przeżyłaś tyle lat.
— Nie rozumiesz? — Odwróciła wzrok. — Nie zrozumiałeś, że nie jestem już bezradna?
— Nie wiem o czym…
— Pamiętasz, jak po raz pierwszy wzięłam cię techniką teleportacji?
Zastanowił się, pobrała wtedy jego chakrę.
— Jak myślisz, co stanie się z organizmem, jeśli natychmiast pobiorę całość chakry?
Zamarł, zrozumiawszy. U niego zabrała ogromne ilości, zwłaszcza tej należącej do Shukaku, ale on nawet tego nie zauważył, bo miał ogromne zasoby energii. Ale gdyby tak wydrążyła zwykłego shinobi?
— Nigdy czegoś takiego nie widziałam, ale sądzę, że śpiączka jest najlepszym dla niego rozwiązaniem. Zapewne umrze.
— Czyli nadal jesteś bezbronna — zaśmiał się i przytulił ją. — Nie zrobisz czegoś takiego. Ja chciałbym mieć pewność, że zdążysz chociaż uciec i mieć czas na wykonanie pieczęci potrzebnych do twojej teleportacji.
— Jeszcze nigdy…
— Sayuri, ja nie robię tego, bo chcę cię posłać na pole walki — przerwał jej. — Nadal jestem w patowej sytuacji w związku ze spiskiem. Wiem, że Kankuro albo Temari cały czas kręcą się dookoła ciebie, ale jak ich nie ma, panikuję. Kiedy dzisiaj widziałem, że przez blisko pół godziny nie było ich przy tobie, nie mogłem się na niczym skupić. Nie możesz spróbować mnie uspokoić?
— Zagranie poniżej pasa — wymamrotała. — Ale jak chcesz tego dokonać, skoro ja niemal mdleję, jak mam wykonać cios? — Złamał jej opór, bo myślała już jak to zrealizować. Kwestie techniczne, nie światopoglądowe.
— Zawsze trenowałaś z drugim człowiekiem. — Wzruszył ramionami. — Moje piaskowe klony nie mają raczej nerwów i są pozbawione obrony. Całkiem miłe worki treningowe.
— Jesteś uparty — zaśmiała się. — A nie będzie to dziwne? Shira miał tylko ciebie trenować.
— I w głównej mierze tak właśnie będzie. — Uśmiechnął się przebiegle. — Nie dam cię dotknąć innemu mężczyźnie — wyszeptał jej do ucha. — Ale… to może być dobra nauka podstaw dla mnie, nie uważasz? Byłabyś przykładem, czego nie należy robić.
— Masz rację. Jak pójdziesz kiedyś do Akademii w Sunie, zabierz mnie i wygłoś wykład. Drogie dzieci, mamy tutaj przykład, jak shinobi nie wygląda – doskonały materiał poglądowy.
— Chyba, że znajdziemy sensora, albo medyka, wtedy byłabyś świetną nauczycielką.
— Czy ja wiem? Chociaż… — Zaśmiała się do wspomnień. — Raz, mój pierwszy sensei, Iruka, poprosił mnie, żebym za niego poprowadziła zajęcia. Nie wiem, czy były dobrze poprowadzone, ale mówił, że dzieciaki mnie polubiły.
— Dziwisz się temu? Nie spodziewam się znaleźć osoby, u której nie wzbudziłabyś sympatii. Nie mówiąc już o tym, że zmusiłaś do wyznania uczuć byłego mordercę, na wpół-oszalałego demona. To coś świadczy o twoim darze zjednywania ludzi.
— Mogłeś zatrzymać się na komentarzu, że ciebie zmusiłam do wyznania uczuć. — Nadal nie potrafiła uzmysłowić sobie, że jest to ta sama osoba. — Masz wiele twarzy. Ja wszystkie zaakceptowałam, ale Gaarę… — miała nadzieję, że jej uścisk nie spowoduje aktywacji jego obrony — mojego Gaarę pokochałam tak bardzo, że nie potrafię wyobrazić sobie choćby jednego dnia rozłąki.
— Widzę w tobie coraz więcej niezwykłych zdolności — zaśmiał się. — Mam wrażenie, że wydobywasz z ludzi dobro. Wiesz… Kiedy po raz pierwszy opowiedziałaś mi o Naruto zrozumiałem coś.
— Co takiego?
— Że gdyby nie spotkał cię na swojej drodze, mógłby być zupełnie innym człowiekiem — wyznał. — Że bez twojej obecności w jego życiu, ja także nie podjąłbym takich zmian w swoim. Może się mylę, może Naruto miałby w sobie tyle samozaparcia, by nie skazać się na taki sam los, jak każdy inny jinchuuriki, ale na pewno miał dzięki tobie łatwiej.
— Przeznaczenie albo kobieca mądrość — zaśmiała się. — Od chwili narodzin najwidoczniej wiedziałam, że kiedyś chcę być z tobą, ale byłeś daleko, więc przygotowywałam grunt pod nasz związek już od pierwszych lat swojego życia i tresowałam Naruto.
Również zaśmiał się na te słowa. Chciał dalej ciągnąć rozmowę, nigdy nie miał dość jej towarzystwa, ale zrozumiał, że kolejnej nocy przegiął. Było już zdecydowanie późno.
— Sayuri… ja kiedyś całkiem stracę zmysły — powiedział cicho. — Dlaczego nie zwróciłaś mi uwagi, że jest już tak późno?
— Lubię z tobą rozmawiać — westchnęła. — Wiesz… nigdy się nad tym nie zastanawiałam, ale chyba też wolałabym nie spać i spędzać z tobą więcej czasu.
Zaczął dłonią kreślić okręgi na jej plecach.
— Magiczne dłonie…
Gaara uśmiechnął się i nie przerwał usypiania.

8 komentarzy:

  1. Już nie wiem jakimi słowami wyrażać emocje x) Bardzo podoba mi się relację Gaary i Sayuri. Kilka momentów skradło mi serce - kiedy Gaara chciał dowiedzieć się, czy Sayuri traktuje ich związek na poważnie, zazdrość o Kibę, wstawka o Naruto, wyznanie przeszłości, no sama widzisz, że musiałabym przekopiować cały rozdział x) To wszystko jest urocze ("To jest miły chłopak, ale to ja jestem twoim mężczyzną." #__#), ale i poważne, dojrzałe. No brak mi słów. Tak trzymaj :*

    Alba Longa

    PS: Skąd Ty bierzesz niektóre teksty?! x)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nadal trochę mi głupio, kiedy ktoś pisze coś tak miłego ;)

      Nie wiem, skąd się biorą te teksty. Wolę nie zagłębiać się w ten temat, bo jeszcze pożałuję wycieczek po własnym umyśle :P

      Usuń
  2. Haha... Zazdrość Gaary o Kibę jest urocza i przerażająca jednocześnie. Gaara ma zadatki na tyrana. Poniekąd nie jest to oczywiste, bo poza łóżkiem (i polem walki) nie buzuje testosteronem. Zaintrygowało mnie stwierdzenie: byłbyś dobrym kage... No właśnie. Mógłby chłopak to dostrzec i sięgnąć po władzę. Gosposia w ciekawy sposób koresponduje z równoległym opowiadaniem. Przynajmniej czytając dzisiejszy rozdział nie mogłam wyrzucić z głowy drugiego. Cieszę się więc, że zostawiłaś Przyjaciela na koniec. Rozmowa o ekipie z Konohy uświadomiła mi to, o czym łatwo zapomnieć- że Sayurka miała inne życie, które może się o nią upomnieć. Ciekawe, czy zobaczymy w tym opowiadaniu Naruto. Coś mi się wydaje, że chłopcy by się nie dogadali... Gaara chyba zapomniał już o uwielbieniu dla blondyna xP

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No w "Gosposi" to na pewno nie ma odchyłów homoseksualnych xD Ale kanon... w kanonie nadal widzę jedynie Naruto ;)

      Tak tylko mimochodem dodam, że jednak będzie krótkie opowiadanie po "Tylko przyjaciel". Dzisiaj usiadłam i nieoczekiwanie coś ruszyło w związku z tym utraconym ff. Ale nie zapeszam, bo mogę się przeliczyć :P

      Usuń
    2. Pracuj, liczymy na efekty :D

      Usuń
  3. To chyba moja ostatnia próba wywalczenia czegoś. Może chociaż dzeń wcześniej?

    Alba Longa

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak się zastanawiałam czy w jakimś opowiadaniu będzie wzmianka o Shira (Shirze? xD). Wątek z nim skradł moje serducho w anime. Nieliczny z filerów, które naprawdę lubię. Wystarczy mi nawet taki ochłap. Dōmo arigatō gozaimasu! Q.Q

    Scena zazdrości w wykonaniu Gaary? Brakowało mi tylko popcornu do tego. Cały rozdział czytałam z głupkowatym zaciszem. Taka scena z życia pary, bardzo przyjemna :)

    Buźka~

    OdpowiedzUsuń