Sayuri miała zamiar nie opuszczać tego budynku, za nic nie chciała się zdradzić z niczym. Nie mogła… po prostu nie mogła zawieść ani Konohy, ani Gaary i jego rodzeństwa. Dopiero kiedy wyczuła, że zebranie się skończyło, ożywiła się nieco. Ale jedynie wewnętrznie. Nie mogła niczego okazać, bo shinobi z klanu Hyuuga nadal obserwował to miejsce.
Zdumiała się, gdy Kankuro i Gaara weszli do odpowiedniego budynku, a Temari udała się gdzieś z Shikamaru. Uśmiechnęła się złośliwie. Usłyszała kroki w korytarzu i spojrzała na braci. Gaara wyglądał, jakby tym razem to on miał zamiar rzucić się na nią. Cholera…
— Stój! — wykrzyknęła.
Nawet nie drgnęła nerwowo, tylko pochyliła głowę w geście szacunku. Obaj patrzyli na nią zdziwieni.
— Zachowujcie się naturalnie. Sprawdziłam mieszkanie i nie ma żadnych podsłuchów, ale ktoś z klanu Hyuuga… z Byakuganem obserwuje to miejsce.
Patrzyli na nią w szoku. Pierwszy zareagował Kankuro, zaśmiał się w głos.
— Lepiej, żeby te obrady szybko się skończyły, bo jak nic umrzecie z przegrzania.
Gaara zrozumiał w lot, że nie będzie mógł przez najbliższe dni choćby dotknąć Sayuri.
— Usiądźcie przede mną — poinstruowała ich. — Możecie szybko ze mną porozmawiać, ale… chyba powinnam pójść później do mojej sypialni i sprawiać pozory, że wcale nie omawiacie ze mną wszystkiego.
— Dlaczego nas obserwują? — spytał Kankuro podejrzliwym tonem.
— W Sunie raczej też dalibyście nieoficjalną ochronę głowie innej wioski.
Lalkarz wyglądał na przekonanego, ale nie zachwyconego.
Spojrzała na Gaarę. Patrzył na nią z taką mocą, że zrobiło jej się gorąco.
— Gaara… — jęknęła. — Ja nawet nie mogę zabrać nas techniką teleportacji, bo nikt tutaj nie wie, że ją znam… A nawet gdyby wiedzieli, to ty nie mógłbyś wiedzieć.
— Może to powinnaś powiedzieć Kakashiemu? Że włamałaś się do mojego życia i jesteś jego ważnym elementem. Jak nic pochwaliliby cię za oddanie sprawie.
Sayuri zarumieniła się.
— Zanim przejdziemy do omawiania sytuacji, to błagam Sayuri… Co to było za przywitanie? — Widać było, że Kankuro nie mógł puścić w zapomnienie zachowania Konohamaru. — Tutaj to taki zwyczaj? A może tylko ciebie mężczyźni witają nago?
Gaara zaśmiał się i obaj patrzyli na zarumienioną Sayuri.
— Nie, to efekt przebywania w towarzystwie Naruto — wymamrotała. — Kiedyś wymyślił sobie, że tak będzie radził sobie z przeciwnikami. Próbowałam wybić mu to z głowy, ale kiedy powalił nią jounina, nie dałam rady wyperswadować mu tego pomysłu.
— Zapamiętam sobie ukrytą broń shinobi z Konohy. — Kankuro próbował zachować poważny wyraz twarzy. — Sexy no jutsu i Harem no jutsu. Zaiste potężne techniki.
Cała trójka zaśmiała się wesoło.
— A co na zebraniu?
Atmosfera zmieniła się diametralnie. Kankuro spojrzał na brata z wyrzutem, a Gaara uciekał wzrokiem.
— A tak trochę więcej szczegółów?
— Mój wspaniały brat doszedł do wniosku, że fantastycznym pomysłem będzie zorganizować egzamin w Sunie.
Sayuri zamarła. W tej sytuacji? Po chwili zrozumiała i patrzyła na Gaarę, jakby zobaczyła ducha.
— Bez dodatkowych pochwał nad wyjątkowo sprawnym umysłem braciszka… Chce on się wystawić jako przynęta na Akatsuki i na spiskowców za jednym razem. Cóż może nie wypalić, prawda?
— Nie… — wyszeptała i patrzyła na Gaarę.
W końcu spojrzał na nią, a widząc jej zmartwiony wzrok, szybko odwrócił głowę.
— Bogowie, nie! Jak chcesz to zrobić, żeby przeżyć?!
— Muszę po prostu wyeliminować zagrożenie — oznajmił pozornie spokojnym tonem. — Nie mogę wiecznie siedzieć w apartamencie. Każde z was jest w permanentnym niebezpieczeństwie. Wątpię, żeby Akatsuki wykonało ruch, ale spisek…
— Wątpię, żeby Akatsuki wykonało ruch — przedrzeźniła go Sayuri. — Wspaniale. Nie powiem, uspokoiłeś mnie.
— Sayuri… — Gaara westchnął. — Ja i tak jestem na ich celowniku. Teraz to najdogodniejsza okazja, gdyby przyszli, bo jestem przygotowany. To niemal jak pułapka na nich. Co innego, gdyby przyszli w nieoczekiwanym momencie.
Miał rację, ale… Spojrzała na Kankuro. Wzruszył bezradnie ramionami. Sayuri poczuła, jak łzy pojawiają się w jej oczach.
— Czy ty chcesz popełnić samobójstwo? — wymamrotała. — Jeżeli tak, daj mi trochę czasu, a wymyślę jakiś mniej efektowny sposób…
— Błagam, Sayuri. — Gaara spojrzał na nią z trudnym do zidentyfikowania wyrazem twarzy. — Nie mogę cię teraz dotknąć, nie rób mi tego i uspokój się. Zmieńmy temat, bo jastrząb do Suny już i tak został wysłany, nic na to nie poradzisz… Da się jakoś ominąć Byakugana?
Posłał jej łobuzerski uśmiech. Nie opanowała się i zaśmiała cicho. Skoro i tak nie mogła zareagować w żaden sposób, powinna odłożyć tę trudną rozmowę do czasu, kiedy będą bardziej sprzyjające warunki. Bo gdyby teraz zaczęła awanturę, mogłoby to zaalarmować Konohę, że coś nie grało w jej stosunkach z Kazekage.
— Też to analizowałam. — Zawahała się. — To trudne. Nie niemożliwe, ale trudne. Nie wiem tylko, jak dałoby się wytłumaczyć ten fakt, bo raczej nie wiedzielibyście, że to akurat ta osoba was obserwuje, a ja mam sprawiać wrażenie osoby, która jest wierna Konoha, więc raczej bym was o tym nie poinformowała, że jestem sensorem. Ale… co miałeś na myśli z tym jastrzębiem?
— Rada musi wyrazić zgodę na egzamin w Sunie — wyjaśnił Kankuro. — Jest tutaj jakiś szczególnie popularny bar?
— Kankuro… serio?
— Temari już sobie mnie odpuściła. — Nawiązał do ich dawnej rozmowy. — Nie sądzę, żeby robiła problemy. Poza tym będziecie mogli na swobodnie przeżyć jakieś wspaniałe momenty. Wiecie, siedzicie sobie i mówicie nawzajem, co byście zrobili…
— A ty zapewne chciałbyś posłuchać — zażartował Gaara, który cieszył się, że odpuścili sobie wcześniejszy temat.
Kankuro już otwierał usta, ale przerwało mu pukanie do drzwi. Spojrzeli na Sayuri.
— To… Ino? — Zdziwiła się.
— Powinnaś otworzyć, jesteś tu służbą — mruknął Kankuro, a widząc wzrok brata szybko dodał: — Oficjalnie jest, więc nie zabijaj mnie spojrzeniem.
Sayuri wstała od stołu i z duchem na ramieniu otworzyła drzwi.
— Tak myślałam, że tu się ukrywasz. — Ino przytuliła ją i zaśmiała się w głos. — Ile miesięcy cię nie widziałam?! Wiesz… tak sobie pomyśleliśmy, że w jakimś małym gronie wypadałoby się spotkać. Będziemy w tym barze, gdzie zawsze. Jak wrócą z obrad, to może wzięłabyś kogoś z nich. Chociaż oni raczej nie są zbyt towarzyscy. A Kazekage to już w ogóle nie wypada czegoś takiego proponować. Ale Temari na pewno przyjdzie. — Zaśmiała się złośliwie.
Sayuri nie miała szans wtrącić choćby słowa.
— Ta twarda baba już całkiem zawładnęła naszym biednym Shika! Czuję ból serca matki, która patrzy jak jedno z piskląt wylatuje z gniazda. Co prawda… Nie wiem, co, poza ładną buzią w niej widzi, ale może jest miła? — Zastanowiła się. — Nie, to nie to. Wiesz, że Tsunade nauczyła mnie nowej techniki? A Sakura była tak zazdrosna, jak wtedy, gdy to Sasuke mnie wybrał na partnerkę do ćwiczeń. — Westchnęła rozanielona. — A poza tym Ten-ten zaczyna kręcić się na poważnie koło Nejiego, a raz widziałam, jak Lee odpuścił sobie przemarsz na rękach po wiosce. Zapewne jest załamany, że Ten-ten tak zainteresowała się jego największym rywalem. Ostatnio…
— INO! — Sayuri potrząsnęła koleżanką. — Dziękuję za zaproszenie, nie sko…
— Już cię tu uwiązali? No dalej Sayuri, gdzie twoja buta? — szydziła Yamanaka.
— Ino, zamknij się w końcu! — Biedna Sayuri nie wiedziała, jak zahamować jej szczebiot.
— Daj spokój! Ale ty się wredna zrobiłaś… Nigdy nie znajdziesz sobie faceta — oznajmiła i znaczącą spojrzała na jej ubiór. — Nadal ubierasz się, jak chłopczyca. Nie wiem, co Kiba w tobie widział. Ale wiesz… On chyba całkiem sobie nie odpuścił. Wyjątkowo mocno nalegał, żebym to ja po ciebie przyszła. Wie, że mam dar przekonywania ludzi. Weź ze sobą tego z tymi lalkami, mam wrażenie, że jak się otworzy, to jest całkiem sensowny.
— Ino… — Przerażona Sayuri próbowała jej przerwać, ale nie dała rady.
— Musisz zobaczyć, jaką tragedię zrobiła z siebie Sakura. Ubiera się teraz na niebiesko. — Zaśmiała się. — Jak Sasuke, ale ja ją łatwo przejrzałam. Poza tym musisz też zobaczyć, jaką seksbombą staje się Hinata. No mówię ci, jak raz zdjęła tę swoją bluzę, mogę przysiąc, że nawet Shino wyglądał na poruszonego. Cholera… brakuje mi ciebie. Mam ci już kupić kota? W Sunie w ogóle przeżyje to biedne zwierzę, czy będziesz musiała pocieszać się na starość skorpionami?
— Ino! — Tym razem udało jej się przerwać słowotok. — Dziękuję za zaproszenie, jak uda mi się wyrwać to przyjdę i obiecuję, że przekażę zaproszenie Kankuro.
— To w sumie wszystko. Do zobaczenia!
Sayuri powróciła do salonu. Nie patrzyła na braci, którzy musieli usłyszeć słowo w słowo z tej rozmowy. Oparła się o framugę drzwi i zamknęła oczy.
— Jak zapewne słyszałeś, masz zaproszenie na spotkanie — mruknęła i odważyła się spojrzeć na nich. Byli rozbawieni, choć Sayuri miała wrażenie, że Gaara nie opanował się całkiem po słowach o Kibie.
— Ale ty idziesz ze mną. — Kankuro patrzył na nią złośliwie. — Słyszałem, że będziesz mogła spotkać się z twoim byłym. — Spojrzał na Gaarę, który sprawiał wrażenie spokojnego. — To byłby niesamowity widok, widzieć waszą trójkę razem. Ale powiedz mi… tak się zachowują tutejsze kunoichi?
— Ino i Sakura to beznadziejne przypadki.
— Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, ale w przeciągu… — Spojrzał na zegarek. — Dwóch minut dowiedziałem się o tobie więcej, niż przez pierwsze dwa miesiące twojego pobytu w Sunie. Niezły wynik.
— Błagam, daj mi spokój...
— I o co chodzi ze skorpionami? — Nie dawał za wygraną lalkarz. — Jak rozumiem, koty to w Konoha symbol staropanieństwa, tak?
Sayuri skinęła głową.
— Nie mamy czegoś podobnego w Sunie, ale możesz przecierać szlaki ze skorpionami. To o której idziemy?
— Ja nie idę — powiedziała stanowczo.
— Idź — wtrącił się Gaara. — To będzie podejrzane, jeżeli Kankuro i Temari pójdą, a ty zostaniesz tu ze mną.
— Ale...
— Kiby masz nie dotykać — powiedział cicho. — A jak będziemy wracać, to oddzielimy się od nich. — Ruchem głowy wskazał na nadal rozbawionego Kankuro. — I nie dam ci chwili na odpoczynek.
— Nie powinieneś zostawać sam, bez ochroniarzy — wydukała czerwona na twarzy Sayuri.
— Bez ochroniarzy może i tak, ale... — Uśmiechnął się do niej łagodnie. — Nie wiem, kiedy następnym razem spotkasz swoich znajomych. Może już nigdy. Chcesz stracić taką okazję?
Przerażające było to, że gdyby tylko mogła się do niego zbliżyć, to pytanie nie byłoby retoryczne, a raczej stałoby się kwestią trudną do rozstrzygnięcia.
***
Sayuri nie pamiętała, kiedy ostatnio widziała tyle znajomych twarzy na raz. Bawiła się dobrze i nawet jeśli wszyscy musieli udawać, że wcale nie była shinobi (Temari była jedynym wyjątkiem), to zachowywali się całkiem naturalnie.
Z każdym starała się zmienić choć jedno zdanie. Ze smutkiem zauważyła, że Hinaty nie było. Wyparował też Neji i Ten-ten. Zostało całkiem małe grono uzupełnione nieco przez Temari i Kankuro.
Ten to czuł się jak ryba w wodzie. Już gdzieś tak koło północy zauważyła ze śmiechem, że okręcił Ino wokół palca i zbierali się do wyjścia. To było dość zastanawiające, bo z tego, co wiedziała, Yamanaka nie była aż tak... Chociaż? Może po prostu nie znała jej od tej strony. A może też to Kankuro krył w sobie tony uroku osobistego, którego albo nie zauważyła, albo nie wypróbował go na niej? Kto go tam wie.
Temari siedziała trochę sztywna. Dopiero alkohol rozwiązał jej język. Choć... może to był błąd, bo wdała się w awanturę z Shikamaru. Wyszła gdzieś, a on poleciał za nią. Cóż... takie rzeczy się zdarzają. Skupiła się więc na swoich znajomych. Oni zauważywszy, że rodzeństwo opuściło budynek, zasypali ją gradem pytań.
— Jak jest w Sunie? — To najmniej kłopotliwe pytanie zadał Lee.
— Szczerze? Piasek i silny wiatr to nie moje klimaty.
— Myślisz, że Lee miał na myśli klimat? — Zaśmiał się Kiba. — Mów co u tego Przerażającego Trio.
— Są trochę bardziej cywilizowani niż ty — odparowała Sayuri.
— Czyli i tak jest tragicznie — skwitowała Sakura. — Ale Sayuri... my naprawdę się o ciebie martwimy. Pamiętamy przecież...
— Ja chyba miałbym najwięcej do powiedzenia o Gaarze. — Lee zawahał się. — Kazekage... A jakoś nie mam do niego żalu. To wielka siła młodości, móc z miłością patrzeć na każdego.
— Zawsze wiedziałam, że coś jest z tobą nie tak.
Wszyscy spojrzeli na Sayuri.
— Patrzysz z miłością na Kazekage-sama? Mam mu jakoś dyskretnie przekazać głębię twojego uczucia?
Biedny Rock spąsowiał, a towarzystwo wybuchło śmiechem.
— Brakowało w Konoha twojej obecności. — Nieoczekiwanie głos zabrał Shino. — Jest zdecydowanie mniej śmiechu, odkąd Naruto wyruszył na trening, a ty na misje.
— Na służbę. — Sayuri rozejrzała się dyskretnie, a wszyscy zrozumieli gafę Shino. — A tak zmieniając temat... Czy mi się wydaje, czy Kankuro naprawdę zarwał Ino, a Temari poszła z Shikamaru?
— To zostaje tylko sprawić, żeby Gaara spędził wesoło noc u nas. — Zaśmiał się Kiba. — Która chętna? — Spojrzał wymownie na jedyne kobiety w towarzystwie, czyli Sakurę i Sayuri.
— Nie tknęłabym go — oświadczyła stanowczo Haruno.
— Według wszelkich norm społecznych, służba nie może mieć relacji seksualnych ze swoimi przełożonymi — zażartowała Sayuri. — To zostaje Lee i jego siła młodości.
Spośród całego towarzystwa tylko Kiba tym razem nie wybuchł śmiechem i patrzył na nią dziwnym wzrokiem.
— A ty co, zazdrościsz mu?
— Nie wierzę, że to powiem... — wyjąkał bezradnie właściciel Akamaru. — Ty lecisz na Gaarę.
Sayuri odpowiednio szybko zareagowała i przybrała oburzoną minę.
— Mojego nosa nie oszukasz.
— To powinieneś pójść się przebadać, bo jeszcze nie upadłam na głowę, żeby mieszać się w jakiś kryzys dyplomatyczny. — Cholera… że też Kiba musiał przyjść.
— Więc to tylko o kryzys chodzi, nie o jego wspaniałą osobowość? — Sakura poczuła się w obowiązku pognębić Sayuri.
— Nie znasz ich, to nie oceniaj. — Sayuri wzruszyła ramionami. — Konoha i Suna to zupełnie inne światy. Ja mam jakieś porównanie i nadal nie czuję się na siłach, by oceniać którąś ze stron.
— Ciężko jest nie oceniać mordercy — mruknął milczący do tej pory Chouji.
Że też musieli wpaść na ten temat.
— Rozumiem, że to nie zasługa twojego klanu, że masz taką budowę ciała, tylko jesteś zwyczajnie tłusty, tak?
Chouji wyglądał na dotkniętego do żywego.
— Wiesz dobrze, że...
— Wiem — przerwała mu. — I wierz mi, nie oceniam cię. Każde z was mogłoby trochę inaczej spojrzeć na niektóre sprawy.
— Tak bardzo się do nich przywiązałaś? — zdumiała się Sakura.
Kiba nadal patrzył na nią podejrzliwie.
— Spędziłam tam długie miesiące, a raczej spędzę nawet całe lata. To oczywiste, że musiałam się do kogoś zbliżyć, bo raczej nie pójdę na ploteczki do znajomych, bo ich tam nie mam. A oni byli naprawdę mili, wszyscy. Ja też pojechałam tam pełna uprzedzeń, ale pierwszy przełamał je Kankuro. Wiecie... — Parsknęła śmiechem. — Rozmawiał ze mną przez pół godziny o wyższości lukru nad cukrem pudrem. Nie wyglądał mi wtedy na żądnego krwi psychopatę. To samo Temari, z którą poznałam kompromitujące sekrety połowy wioski. I nawet Gaara, chociaż nie musiał, był dla mnie nadzwyczaj uprzejmy i nie wymagał całego protokołu, który przewiduje, jak powinno się zachowywać przy Kage. Nie wiem, jak wyobrażacie sobie mieszkanie z nimi, ale jest całkiem miło. Tak, jak tutaj, teraz, z wami, tam spędziłam mnóstwo wieczorów w dobrym humorze i litrach sake na stole.
Wyglądali na skołowanych jej słowami. Może nawet dla niektórych obraz okrutnego shinobi Suny nieco się zatarł.
— Muszę się jeszcze napić — wymamrotał Kiba.
***
Sayuri wyszła o przyzwoitej godzinie i nie piła jak zazwyczaj. Brakowało jej wielu osób na tym, być może, ostatnim spotkaniu ze znajomymi. Gdzie się podziała Hinata? Shikamaru też wybył razem z Temari i zbyt krótko dane jej było nacieszyć się jego towarzystwem. O Naruto starała się nie myśleć, bo od lat brakowało jej tego roześmianego blondyna.
W dość podłym nastroju mijała swoje dawne miejsce zamieszkania i po chwili znalazła się w pobliżu apartamentu, gdzie zostali ulokowani. Miała wrażenie, że bez większych problemów dotarła na odpowiednie piętro i weszła cicho. O ile cichym można nazwać dosłowne wpadnięcie i wywalenie się jak długa na podłodze korytarza. Usłyszała kroki i Gaara stanął kilka metrów od niej.
— Nie dotykaj mnie — jęknęła. — Nie mogą nas zobaczyć. — Na tyle zachowała trzeźwości umysłu. Jakimś cudem powróciła do pionu i patrzyła na swojego mężczyznę. Bogowie… ile jeszcze dni minie, nim go dotknie? — Gaara… ja chcę, żebyś mnie przeleciał.
— Na pewno nie jesteś trzeźwa. — Zaśmiał się, ale patrzył na nią z bezpiecznej odległości. — Może usiądziemy przy stole?
— Odległość tych kilkudziesięciu centymetrów mnie zabije. — Szła za nim do salonu ze zwieszoną głową. Usiadł na fotelu, ona opadła na kanapę. — Dlaczego nie mogę być z tobą?
— O ile mi wiadomo, nadal jesteśmy ze sobą.
Doskonale wiedziała, że lubił na nią patrzeć i prowokować do nieprzemyślanych wypowiedzi, gdy była pijana, ale nie przeszkadzało jej to.
— Tylko w Sunie, tylko w twojej albo mojej sypialni, ewentualnie na pustyni. — Nadal nie mogła tego przeboleć. — Teraz patrzę na ciebie i nie mogę cię dotknąć… To niesprawiedliwe.
— Myślisz, że mi z tym łatwo?
Również nie wyglądał, jakby sprawiało mu to przyjemność. Poczuła się lepiej, że nie tylko ona to przeżywała.
— Jak zapewne się domyślasz, słuchałem, co się tam działo.
Sayuri skinęła głową.
— Co miał na myśli… Kiba… — widać było, że wymówił to imię z oporami — że jego nosa nie oszukasz?
— Ma doskonały węch. Zapewne musiał wyczuć, że kiedy mówiłam o tobie, coś się zmieniło w moim zapachu… Nie wiem… może to te feromony, ale on ma pewność, że nawet jeśli ze sobą nie śpimy, to pociągasz mnie.
Gaara parsknął śmiechem.
— Że też dzięki niemu uzyskałem pewność.
— A mi nie wierzyłeś? Przecież tyle razy mówiłam ci…
— Sayuri… to nie tak — przerwał jej. — Dla mnie to nie jest coś… normalnego, by ktoś czuł się przy mnie dobrze, komfortowo, by był tak rozluźniony albo żeby darzył mnie tak ciepłymi uczuciami. Ja wierzę ci. Naprawdę, tylko… — Zawahał się. — Czasami ciężko mi to przyjąć do wiadomości. Ale skoro on coś dostrzegł i to z zapachu, którego raczej nie jesteś w stanie sfałszować, chyba czas dać sobie spokój z myśleniem o racjonalności, czy też raczej prawdopodobności tego, że ktoś taki jak ty, pokochał kogoś takiego jak ja.
— Jak miałabym cię nie pokochać? — Sayuri miała łzy w oczach. Zawsze po pijaku rozwiązywał jej się język i jak słusznie Kankuro zauważył, była w stanie tworzyć prawdziwe dzieła literackie na cześć Gaary. — Naprawdę, nie spotkałam w swoim życiu nikogo lepszego, niż ty. Ja nie mam na myśli twojej przeszłości. — Widziała, że chciał jej przerwać. — Chodzi o to, co jest między nami. W jaki sposób mnie traktujesz, jak na mnie patrzysz i jak obchodzisz się ze mną. Jesteś niesamowity. Nie myślałam, że tacy ludzie, jak ty istnieją. Bardziej miałam wrażenie, że to są jakieś bajki dla dziewczynek, że spotkają ideały, ale ja mam to szczęście, że mój istnieje.
Uśmiechnęła się do niego. Widziała, że trudno mu uwierzyć w jej słowa, ale się nie kłócił.
— Jastrząb… może wrócić już jutro. — Gaara nie mógł oderwać wzroku od niej. — Jeżeli tak, niezależnie od decyzji, jutro wieczorem, albo w nocy... Błagam, zmień temat.
— Wiesz, że twoje rodzeństwo, w przeciwieństwie do nas, ma wesołą noc? — spytała złośliwie, posłusznie zmieniając temat.
— Jak rozumiem, doskonale wiesz z kim.
— Temari nietrudno zgadnąć. — Sayuri zaśmiała się. — Zgadzam się z Ino, biedny Shika…
— Shika? — powtórzył. — Wbrew temu, co jakiś czas temu mówiłaś, jesteś wylewna.
— Przyjaźnię się z nim od lat. — Wzruszyła ramionami. — Od zawsze się z nim przekomarzałam, nie znosi tego zdrobnienia — dodała, śmiejąc się. — Nie znosi też, jak ktoś dotyka jego misternie ułożonej kiteczki.
Gaara spojrzał na nią rozbawiony.
— Wiesz… zawsze mówił, że taka fryzura jest najwygodniejsza, że jest najmniej upierdliwa… Jak to on. Ale poznałam jego sekret... To bardzo dobrze zrobiona kiteczka, ma nawet wsuwki, żeby jej nie zepsuć.
— Powiedz to Kankuro, a Temari nie będzie miała życia. — Nagle spoważniał. — Co… co czułaś, kiedy tak… mówili o nas? O mnie?
Pomimo oczywistego upojenia, Sayuri zrozumiała, że to pytanie go prześladowało.
— O shinobi z Suny chyba dałam jasną odpowiedź, co czułam… że nie uważam, aby byli w mocy, by oceniać was. A o tobie… Gaara. — Uśmiechnęła się ciepło. — Tyle razy dałam ci już odpowiedź… To, co inni o tobie myślą, mnie nie obchodzi. To, co się wydarzyło w przeszłości jest ważne, ale nie dotyczy relacji między nami. Nie wiem, jak lepiej mogę to przekazać, żebyś w końcu zrozumiał. Może spytaj mnie, jak będę w pełni trzeźwa, to lepiej to sformułuję.
— Nie ma takiej potrzeby — wyszeptał i patrzył na nią z czułością. — Ja wiem, wydaje mi się, że naprawdę wiem, że nie odwrócisz się ode mnie. To są przebłyski. Mam wrażenie, że naprawdę zwariowałbym, gdyby cię zabrakło, gdybyś przestraszyła się mnie. I… pomimo wiedzy, ten strach, paranoja, nadal dyktuje mi tego typu pytania. Kocham cię zbyt mocno, żeby być w pełni pewnym twoich reakcji. Nawet jeśli na racjonalnym gruncie nie mam tych lęków, tak…
— Rozumiem… Ja… muszę już pójść do sypialni, bo rzucę się na ciebie — powiedziała niechętnie.
Chciała zostać i dalej z nim rozmawiać, ale nie ufała sobie.
Gaara widział jej niechęć i nie zaprotestował.
Jej ruchy nie były pełne gracji ani wdzięku, gdy udała się do swojej tymczasowej sypialni. Szybko rozebrała się, myśląc o prysznicu, na który nie miała sił i rzuciła się na łóżko. Zdjęła łańcuszek i położyła na pustą poduszkę obok swojej głowy. Spojrzała na to oko, które nadal tkwiło wewnątrz czerwonej bańki. Szybko zmieniło swoją pozycję i skierowane było na nią. Uśmiechnęła się czule.
— Kocham cię — wyszeptała.
Od dłuższego czasu zastanawiała się, jak powinna się do niego zwracać, gdy udawała się na spoczynek. Dobranoc było niezbyt trafionym zwrotem grzecznościowym, ale Kocham cię chyba lepiej do niego pasowało.
***
— Nie patrz tak na mnie — warknęła Temari.
Rodzeństwo siedziało przy stole, a Sayuri gotowała obiad. Gaara z nikłym uśmiechem obserwował niezwykłe zjawisko, kiedy to Kankuro wiercił spojrzeniem dziurę w brzuchu siostry.
— Należą mi się wyjaśnienia. — Lalkarz miał poważny ton. Wracając nad ranem do apartamentu natknął się na siostrzyczkę. Oboje byli zmordowani i nie miał nawet sił, by to skomentować. Ale teraz, kiedy już się porządnie wyspał, był odpowiedni moment.
— Względem czego?
— Nie udawaj, że nie wiesz. — Świetnie naśladował jej ton. — Nie zachowuj się tak, jakby połowa tego świata tylko czekała na nockę z tobą. — Bezwiednie powtarzał jej słowa, które kiedyś wypowiedziała w jego kierunku. — Myślisz, że jak nie będziesz się szanowała, to ktoś w ogóle pomyśli o poważnym związku z tobą?
— Kankuro, ostrzegam cię — warknęła Temari.
— Ty mi tu nie pyskuj, tylko zastanów się nad sobą! — Rozhisteryzowany ton także nieźle mu wyszedł. — W ogóle znasz imię tego konohańskiego chłoptasia?
— Shikamaru — podpowiedział dobrodusznie Gaara. Wtrącił się specjalnie. Widział, że Temari była już u kresu wytrzymałości, a na niego nie odważy się rzucić.
— Właśnie, dziękuję, Gaara. — Kankuro patrzył na niego rozbawiony, choć nadal udawało mu się zachować pełen powagi ton. — Nie widzisz, że nie dajesz dobrego przykładu swojemu najmłodszemu braciszkowi? To on musi podpowiadać ci imiona twoich amantów? Nie wstyd ci?
— Poddaję się — mruknęła Temari. — Już nigdy więcej nie skomentuję twojego zachowania. Zadowolony?
— Nawet bardzo. To mów siostrzyczko, jaka jest różnica między chłopczykami z Konohy i mężczyznami z Suny?
— Miałeś tyle czasu… nie uwierzę, że nie spytałeś o to Sayuri — powiedziała złośliwie Temari. Doskonale to przekalkulowała. Za swoje wtrącenie się, Gaara powinien zostać ukarany.
— Mów, co chcesz. Ja tam nadal wierzę w czystość ich związku. Spójrz tylko na nich.
Zerknął na Sayuri grzecznie roznoszącą talerze i Gaarę siedzącego z nikłym uśmiechem.
Nie odważyli się nawet zerkać na siebie, bo zdawali sobie sprawę, że są w takim stanie, że najmniejsza iskra może wzniecić prawdziwy pożar.
— Nie dotykają się nawet. Jestem przekonany, że jeszcze nie wyszli ponad stadium trzymania się za rączki. — Posłał bratu rozbawione spojrzenie, gdy Temari zastanowiła się nad tym. Tak… siostrzyczka nadal miała pewne opory, by traktować Gaarę jak normalnego człowieka. Nadal była ślepa na tony dowodów go obciążających.
— To skoro jesteś tak chętny, by pakować się ludziom do łóżka… mój ty wirtuozie seksu… — wtrąciła się Sayuri, siadając do stołu. — Jak tam moja droga przyjaciółka?
— Trzymaliśmy się za rączki. A potem za inne części ciała, ale nie wiem, czy jesteś gotowa słuchać o takich rzeczach. — Wyglądał, jakby poważnie zastanawiał się nad tą kwestią. — Bo widzisz, moja mała Sayuri-chan, kobiety i mężczyźni różnią się…
— Kankuro, zamknij się i jedz w końcu. — Temari nie opanowała się. Miała ochotę wybuchnąć śmiechem, ale nadal musiała sprawiać pozory, że przeszkadza jej styl bycia brata. Choć wiedziała, że od teraz będzie musiała nieco powściągnąć języka, nadal martwiła się o niego.
— O której spodziewacie się jastrzębia z Suny? — spytała Sayuri po kilku minutach ciszy, kiedy to jedli z zadowoleniem obiad przygotowany przez nią.
— Mnie by martwiła tak szybka odpowiedź. — Temari zarumieniła się gdy zauważyła, że Kankuro spojrzał na nią w wyjątkowo złośliwy sposób. Udawała, że nie dostrzegła tego spojrzenia. — To by oznaczało, że Rada na poważnie nie zastanowiła się nad tym. Jeżeli od razu odrzuciliby propozycję, to znaczy, że nie traktują Gaary poważnie. Jeżeli zgodzą się… cóż… To znaczy, że chcą się go pozbyć. A przynajmniej, że część naprawdę należy do spisku i udaje im się manipulować pozostałymi członkami.
— Ja tam mam nadzieję, że jastrząb będzie dzisiaj. — Kankuro wzdrygnął się. — Nie chcę znowu trafić do tej… — Spojrzał na Sayuri z niemą prośbą o pomoc.
— Yamanaka Ino — podpowiedziała.
— No właśnie…
— Lepiej się módl, żeby nie zauważyła twojej niechęci. — Sayuri patrzyła na niego bez litości. — Wygląda jedynie na kokietkę, ale nie chcesz jej poznać, kiedy postanawia się zemścić. Chociaż spróbuj spotkać się z nią i udawać żal, że wyruszamy z powrotem. Dobrze radzę — dodała, widząc, że Kankuro się wahał.
— Co mogłaby mi zrobić?
— Nie pamiętasz jej zdolności?
Nagle całe rodzeństwo spojrzało na nią w oczekiwaniu.
— Wy naprawdę nie pamiętacie takich rzeczy? Chyba jednak buta shinobi z Suny nie jest jedynie wymysłem Konohy. — Zaśmiała się. — Technika Przeniesienia Umysłu… Mówi ci to coś?
Kankuro zastanowił się.
— Ale nadal nie rozumiem…
— Jak obraziła się na taką jedną kwiaciarkę, która była jej konkurentką, bo jej matka też prowadzi kwiaciarnię… Wkradła się do jej umysłu i zgoliła jej głowę na łyso — powiedziała złowieszczo. — Kto wie, czego ciebie pozbawi, jeśli jej nie zadowolisz.
Kankuro zbladł, ignorując wybuch śmiechu, który nastał po słowach Sayuri.
— Wcześniej nie raczyłaś mi powiedzieć o takim szczególe — mruknął nieco urażony.
— Pewnie, już to widzę. Siedzimy sobie w tym barze i nagle wylatuję z tekstem Drogi Kankuro, radzę ci z szacunkiem traktować tę uroczą niewiastę, bo niedługo dane będzie ci nacieszyć się swoją sprawnością — szydziła Sayuri. — Poza tym wątpię, żebyś słuchał mnie w tamtej chwili.
— Masz rację. — Westchnął. — Zapowiada się ciekawy dzień.
Spojrzeli na niego zdumieni.
— Właśnie widzę jastrzębia…
Wszyscy zerknęli przez okno. Nie pomylił się. Ptak właśnie kierował się do punktu pocztowego w Konoha. Nawet z daleka mogli dostrzec symbol Suny.
I znowu tyle się działo, że nie wiem co skomentować najpierw! Jestem za Sayuri, że Gaara wymyślił sobie jakąś misję samobójczą. Wiem, że tak było w fillerach, ale tutaj przyzwyczaiłam się do trochę innego Gaary. Wątek Kiby i jego niezwykle wrazliwego nosa mnie rozbawił - skubany wywęszył romans x) No i to oko Gaary, które spojrzało na Sayuri było takie urocze <333 Współczuję im, że nie mogą się dotknąć x) Ale końcówka wygrywa. Ta kłótnia Temari z Kankuro i uwagi Gaary i Sayuri - mistrzostwo x)
OdpowiedzUsuńAlba Longa
Wiesz, mi się wydaje, że samobójcza misja dla Gaary i kanonicznego, i tego "mojego" pasuje ;)
UsuńAhaha. Nie sądziłam że będzie tutaj tyle smaczków z Konohy. Szalenie podoba mi się Ino ;) oraz Lee, nawet mimo że dostał mało czasu antenowego. Biedny Kiba... Właśnie sobie uświadomiłam że nie przypominam sobie ff, w którym dostaje dziewczynę. Jeśli już ma jakąś rolę, jest tym drugim ;) I tak bohaterem odcinka jest Shikamaru i jego kitka. Nawet nie sądziłam że tak się stęskniłam za bohaterami z Liścia ;) ale, z innej beczki, plan Gaary jest niepokojący. Chciałoby się powiedzieć że najwyższy czas by przejął inicjatywę, ale jak pomyślę jak było w mandze jest mi smutno. Czekam na next ;)
OdpowiedzUsuńZ Kibą czytałam tylko oneshoty, gdzie był obdarzony jakimś partnerem/partnerką. Chyba najdziwniejszy z nim w roli głównej to paring z Gaarą. Nie zapomnę tytułu "Zwierzęcy magnetyzm". A nawet link znalazłam: http://naruto-opowiadania-yaoi-yuri.blogspot.com/2012/12/oneshot-zwierzecy-magnetyzm-gaarakiba.html
UsuńMi też jest czasem smutno, kiedy przypominam sobie jego prawdziwą historię, ale od czego są fanfiki? ;)