Powoli mijały przyjemne dni życia w posiadłości Kazekage. Nie działo się nic godnego uwagi. Raz Rada posłała Kankuro na misję, ale była ona krótka. Sprawnie udało się złapać kolejnego niewiernego wiosce shinobi, więc szybko wrócił, zdając raport.
Sytuacja na linii spiskowcy-Gaara była normalna. To znaczy, że wszyscy wiedzieli o tym, ale nic się nie działo.
Shira nadal trenował ze swoim Kage i jego towarzyszką.
Nawet Rada poluźniła nieco smycz, bo pozwolili Gaarze aż raz samodzielnie przydzielić misje.
Wszystko wyglądało tak, jak chcieli, by wyglądało. Nawet Temari nie miała się do czego przyczepić. Sytuacja w taki właśnie sposób wyglądała do dnia, kiedy pojawił się w Sunie jastrząb. Był on bezpośrednio adresowany do Gaary, więc Rada nie mogła rozwiązać pieczęci. Jakiś shinobi wpadł do jego gabinetu i oznajmił, że otrzymał wiadomość od Hokage. Gaara dał mu znać, że może wyjść i przeczytał, co też Tsunade do niego napisała. To był pierwszy raz, kiedy otrzymał od niej wiadomość. Uspokoił się, zrozumiawszy, że to nic dotyczącego Sayuri, ale nie był całkiem spokojny.
Wiedział, że Sayuri była z Kankuro, a Temari poszła na trening. Jeszcze nigdy nie cieszył się tak z faktu, że siostra poprawiała swoje umiejętności.
Przywołał do siebie shinobi czającego się pod jego gabinetem. Zapewne jakiś członek Rady wysłał go do szpiegowania. Przekazał mu, że Kankuro ma pilnie się u niego stawić. Była to zamaskowana wiadomość. Słowo pilnie oznaczało, że i Sayuri miała przyjść, ale powinna odczekać, aż Kankuro wejdzie. Usiadł przy biurku i czekał.
Kilka minut później zjawił się Kankuro, a tuż za nim teleportowała się Sayuri. Oboje wyglądali na lekko zdenerwowanych. Gestem pokazał, że mają milczeć i po chwili piaskiem umocnił szpary w drzwiach, by żaden hałas nie przedostał się na zewnątrz.
— Poprosiłem, żebyście przyszli, bo to sprawa bardzo nagła i właściwie już powinienem iść z tym do Rady. — Westchnął cicho i rzucił do nich zwój z wiadomością od Tsunade. — Przeczytajcie.
Chwilę wspólnie wertowali tekst.
— Zaczynam jej nie znosić — mruknęła Sayuri. — Gdybym nie rozumiała twojej sytuacji, powiedziałabym: Olej to, nie ma prawa traktować cię z góry.
Kankuro zaśmiał się, a Gaara uśmiechnął pod nosem.
— Ale… Musisz ruszyć, prawda?
— Tak — przyznał. — Musimy szybko ustalić parę rzeczy, zanim udam się do tych starych idiotów. — Zastanowił się. — Po pierwsze… Kankuro, zapewne poproszę ciebie i Temari, żebyście mi towarzyszyli.
— Nie musisz nawet prosić.
— Ale to oznacza, że Sayuri rusza z nami, co prowadzi… do pewnych utrudnień.
Wszyscy nagle zrozumieli tę patową sytuację. Mógł pójść z niezaufanymi ochroniarzami, żeby rodzeństwo mogło ją chronić. Mógł pójść z nimi, ale wtedy Sayuri zostałaby bezbronna. Albo ostatnia opcja, ruszają wszyscy.
— Wydaje mi się, że Rada nie będzie robiła w tym wypadku wielkich problemów, ale nie wiem jak to ma wyglądać w Konoha. — Patrzył na Sayuri. — Odpiszę, że zabieramy cię ze sobą, więc pewnie Tsunade przyszykuje jakoś twoich znajomych, ale…
— Dam radę — powiedziała stanowczo. — Mną nie musisz się martwić.
— Mnie bardziej zastanawia ta enigmatyczność Tsunade — powiedział nieoczekiwanie Kankuro. — Niemal wysyłają po ciebie, bo chcą omówić kwestie zwykłego egzaminu na chuunina? Coś mi tu śmierdzi.
— Nie tobie jednemu — mruknął Gaara. — W innym wypadku po prostu rozesłaliby zaproszenia, jak zazwyczaj.
— Bogowie… — Sayuri zadrżała. — Ja bardziej Sunę traktuję jak mój dom, a nie Konohę.
— Bogowie… — Sayuri zadrżała. — Ja bardziej Sunę traktuję jak mój dom, a nie Konohę.
Bracia uśmiechnęli się do niej wesoło. Po raz pierwszy słyszeli takie słowa padające z jej ust.
— To naprawdę… dziwne, bo też czuję, że coś jest nie tak.
— Gdyby Suna spisała na mnie wyrok śmierci, też miałbym ambiwalentne uczucia — zażartował Kankuro. — Ale mówiłeś, że coś jeszcze ci nie odpowiada.
— Jak Sayuri ma przejść przez pustynię?
Zamarła na to pytanie. No właśnie… jak?
— Ty ostatnio teleportowałaś się tutaj, tak? — Kankuro wyglądał niewyraźnie, kiedy skinęła głową. — Temari nic nie wie o twoich zdolnościach… Cholera, to będzie podejrzane, jeśli nie będziesz w stanie wędrować.
— Dam radę — powiedziała automatycznie, choć wiedziała, że to ponad jej możliwości.
— Co ci najbardziej przeszkadzało? — spytał ją Gaara.
— Wiatr unoszący piasek. Niebo bez choćby najmniejszej chmurki. Sam piasek, w którym pomimo użycia chakry się zatapiałam. Upał, który…
— Rozumiemy, że nie lubisz pustyni. Nie musisz tak się z tym obnosić.
Kankuro puścił jej oczko. No tak… właściwie wybrała sobie na partnera personifikację pustyni. Zarumieniła się.
— Z podłożem ci pomogę — oznajmił Gaara, patrząc na nią z troską. — Ale jeżeli powstrzymałbym piasek, Temari zauważy różnicę. Nigdy tego nie robiłem.
— Bo nie zależało ci na twoim drogim rodzeństwie — powiedział z przesadnym żalem Kankuro. — A tu zjawiła się takie chucherko i nagle stajesz na głowie.
— To na pewno ułatwienie, jeżeli piasek byłby stabilny — zastanowiła się na głos Sayuri. — Jak będę miała odpowiedni płaszcz, to raczej dam radę. — Nie była tego taka pewna. — Problemem będzie to, że ja tutaj przybyłam bez większych zapasów. Nie wiem jak miałabym wytłumaczyć Temari, że teraz nagle potrzebuję ton wody.
— W drodze do Konohy jest jedna oaza, którą zazwyczaj mijamy — powiedział powoli Kankuro. — Ale nie ma szans, żebyśmy jakoś specjalnie się wlekli. Temari zrozumie, że musimy iść nieco wolniej i mieć więcej przerw, ale nie do przesady. W ostateczności…
— Mów — powiedział Gaara
— Jeżeli chodzi o wodę, mogę ją zabrać w swoich zwojach. Nie wiem tylko, jak się wytłumaczysz przed Temari.
— Temari będzie tu za jakieś dwie godziny, nie?
Kankuro skinął głową po pytaniu Sayuri.
— To masz dwie godziny, żeby nauczyć mnie tej sztuczki. A jak zapyta czemu nie mówiłam nic, będę musiała skłamać, że po prostu wyleciało mi to z głowy i że to dość logiczne, że za pierwszym razem tak właśnie się zabezpieczyłam.
— Muszę skombinować ci jakiś mały zwój. Moje są dość charakterystyczne. Cholera… Będziesz miała jakąś godzinę na naukę. Coś jeszcze zostało do omówienia? Po drodze raczej nie będziemy mieli szans porozmawiać bez Temari.
Gaara zastanowił się.
— Komu możemy zaufać, jeżeli chodzi o twoje bezpieczeństwo?
Sayuri nie zrozumiała pytania.
— To dość logiczne, że nie pójdziesz z nami na posiedzenie. Ktoś zapewne cię zabierze do jakiegoś mieszkania dla nas przygotowanego.
Z lekkim żalem zrozumiała, że raczej nie będzie miała szans zobaczyć swojego domu.
— Kto może to zrobić, żebym nie umarł z niepokoju?
— Większość moich rówieśników Lee, Sakura, Ino, Chouji, Shikamaru, Neji, Ten-ten, Hinata, Kiba — Gaara drgnął nieco, ale nie skomentował — Shino, ale też do ich senseiów mam zaufanie, czyli Kakashi, Kurenai, Asuma, Gai. Shinobi z rodzin tych klanów na pewno są wierni Hokage, więc też nie ma zastrzeżeń. Ale ANBU… ANBU będzie podejrzane.
— Dobrze, więc gdyby przyszedł ktoś spoza tych ludzi…
— Nie — przerwała Gaarze. — I tak musicie pójść wszyscy. Wtedy… — Musiała zdradzić ich tajemnicę przed Kankuro. — Otworzę też ten cholerny wisiorek i będziesz lepiej słyszał.
— Zgodziłaś się na inwigilację? — zaśmiał się lalkarz. — Dobrze, że przynajmniej jest ograniczona. Nie wiem, co byś mi zrobił, gdybyś słyszał niektóre moje teksty.
Gaara parsknął śmiechem, ale szybko spoważniał.
— Nie ma teraz czasu. Idźcie uczyć się tego pieczętowania. Ja pójdę do Rady i sądzę, że już wieczorem będziemy musieli ruszać. Idź się przespać — dodał, patrząc na Sayuri.
— Aż tak się nie martw. Ostatecznie do niedawna musiałam jakoś funkcjonować na misjach. Zawsze trochę oszukiwałam.
Kankuro patrzył na nią zaciekawiony.
— Sama stworzyłam sobie pigułki żywnościowe, regenerujące i wszystkie inne. Nadal mam ich trochę, więc raczej dam sobie radę.
***
Szczęście dopisywało im aż za bardzo. Sayuri ledwo nauczyła się pieczętowania małych ilości przedmiotów i była w stanie zabrać około pięciu litrów wody na raz, w odpowiednio zabezpieczonych naczyniach, więc Temari niczego po drodze nie podejrzewała. Zresztą i Kankuro na wszelki wypadek wziął trochę. Drogę rozpoczęli w nocy, bo Rada zgodziła się na niezwłoczne wyruszenie. Nie robili problemów, by ich gosposia im towarzyszyła, a nawet zgodzili się, by tylko Kankuro i Temari pełnili rolę ochroniarzy Gaary. To wszystko było podejrzane, ale żadne z nich nie narzekało na tę swobodę.
Gaara, jak obiecał sprawiał, że podłoże nie wymykało się Sayuri spod nóg i dala radę samodzielnie poruszać się po tej przeklętej pustyni. Płaszcz chronił ją nadzwyczaj dobrze i dopiero po kilku godzinach zorientowała się, że Gaara wpadł na pomysł, by hamować ziarenka piasku dopiero wtedy, gdy były tuż przy jej ciele. Nie miała szans mu podziękować, bo w pobliżu znajdowała się Temari.
W pierwszych godzinach wędrówki przeszli zdumiewający kawał drogi i dopiero gdy świtało, Sayuri wyznała, że potrzebuje odpoczynku. Kankuro nieco z niej zaszydził, że ma nie marudzić, ale to nie Gaara, a Temari opieprzyła go za tę odzywkę.
Szybko znaleźli odpowiednie schronienie wewnątrz jakiegoś grzyba skalnego. Choć Sayuri była wykończona, nie chciała szybko zasypiać. Pragnęła nacieszyć się bliskością Gaary, ale ten szybko uśpił ją i obudziła się dopiero popołudniu dnia następnego. Najwidoczniej wędrówka wykończyła ją bardziej niż się spodziewała.
Po trzech dniach udało im się wydostać z pustyni i już czekała ich dość przyjemna droga przez tak ukochany przez nią, wiekowy las. Kiedy znaleźli się, czwartego dnia, na drodze prowadzącej wprost do Konohy, ogarnęło ją nagłe wzruszenie. Miała łzy pod powiekami, ale nie dała im popłynąć. Była świadoma, że każdy z nich zauważył ten moment słabości, ale nikt tego nie skomentował.
Czuła się okropnie, jak zawsze podczas misji. Była brudna, głodna, niewyspana i marudna. Ale marudziła w duchu, nie chcąc jeszcze bardziej psuć wszystkim nastroju. Kankuro i Gaara nadal głowili się nad tym, co też oznaczało to wezwanie. Temari milczała, a Sayuri zrozumiała, co kryło się za jej milczeniem, gdy dotarli w końcu do bram Konohy.
Aż miała ochotę uściskać Shikamaru, gdy go zobaczyła. Nie wiedziała, że tak mogła się za nim stęsknić. Rzucił jej krótkie spojrzenie i zrozumiała, że wiedział o jej położeniu.
— Rany, zmęczyło mnie to czekanie — oznajmił w swoim stylu.
Wyjątkowo uważnie go obserwowała i poczuła satysfakcję. Zdecydowanie przyglądał się Temari.
— Wyszedłeś nam na spotkanie? — spytała Temari, udając zdumienie. — Dziękujemy — powiedziała złośliwym tonem.
Sayuri wymieniła znaczące spojrzenie z Kankuro. Gaara stał za bratem. Nikt nie mógł się zorientować, że coś łączyło ją z Kage obcej dla niej wioski.
— Jest z wami czcigodny Kazekage, więc nie będę zaprzeczał.
Shikamaru już miał coś dodawać, ale Sayuri chciała przekazać, że ma z nimi dobre stosunki. To też ustalili. Temari sama to zaproponowała, bo uważała, że byłoby to dziwne gdyby traktowała ich, po tych wszystkich miesiącach, z przesadnym szacunkiem.
— No pewnie, że nie. — Sayuri wyszła przed szereg i krótko uścisnęła Narę, wiedząc, że Gaara uważnie ją obserwował. — Na pewno po mnie byś nie wyszedł, co Shika? O rany, a ty nadal z tą kiteczką. — Potargała go po tej wystającej aberracji męskiego wyglądu. — Przynajmniej to się nie zmieniło.
— Ty też się nie zmieniłaś — odparł Nara. — Nadal sprawiasz, że uważam wszystkie kobiety za zło wcielone.
— A ja mężczyzn za beznadziejne marudy — skwitowała i zaśmiali się, jakby wcale nie minęły miesiące przerwy między nimi.
— Widzę, że nieco oswoiliście się z Sayuri — zauważył ostrożnie Shikamaru.
Ale miny rodzeństwa nie wskazywały na to. Zwłaszcza Gaara był zszokowany taką wylewnością i naturalnością Sayuri.
— Właściwie nie — powiedział Kankuro, patrząc ze złośliwym uśmiechem na Sayuri. — Wyobraź sobie, że mnie nie przytula, jak wracam z misji. Trzeba to zmienić... — Zamilkł, gdy dostał szybki cios od siostry.
— To może… zaprowadzę was do Tsunade-sama, Kazekage-sama. — Pokłonił się przed Gaarą i ruszyli.
Sayuri rozglądała się, jak opętana. Prawie skręciła sobie kark, gdy chłonęła znajome jej widoki.
— Za chwilę przyjdzie po ciebie Kakashi-sensei — oznajmił Shikamaru gdzieś w połowie drogi do siedziby Hokage. — Zaprowadzi cię do miejsca, gdzie będziecie mieszkać. Nie potrzebujesz raczej przewodnika, ale chyba byłoby miło spotkać stare twarze.
Sayuri skinęła głową. Wzruszenie opanowało ją całkiem i nie ufała swojemu głosowi. Ukradkiem wyciągnęła ze swojego okropnego wisiorka zawleczkę, by Gaara miał rękę na pulsie.
— Sayuri!
Zmarła, usłyszawszy głos Konohamaru. Rzuciła przerażone spojrzenie na Shikamaru. Ten nie wyglądał najlepiej. Najwidoczniej tego małego gnojka nie wzięli pod uwagę. Szybko odwróciła się w stronę potomka Trzeciego, który zatrzymał się parę metrów przed nią.
— Sexy no jutsu! — Zmienił się w nagą, cytatą babę. — Nauczyłem się czegoś jeszcze, Sayuri-sama — powiedział uniżonym tonem.
Policzki Sayuri płonęły ze wstydu.
— Harem no jutsu! — Kilkanaście jego zboczonych replik patrzyło na nią sugestywnie. — Jestem lepszy niż braciszek Naruto? Powiedz!
Nastąpiła chwila ciszy absolutnej. Nikt nie zareagował. Bez słowa patrzyli na te wyginające się panny, patrzące na nich, jakby chciały ich dosłownie pożreć. W końcu Sayuri pierwsza otrząsnęła się z szoku. Szybkim krokiem podeszła do Konohamaru i walnęła go w głowę. Techniki zostały przerwane.
— Zamorduję Naruto, że uczył cię takich rzeczy — wycedziła przez zęby i ręką zmusiła Konohamaru do pokłonu. — Stoisz naprzeciw Kazekage, ratuj honor klanu Sarutobi.
Konohamaru zamarł, gdy usłyszał jej słowa. Spojrzał na ludzi towarzyszących Sayuri i na moment zaniemówił. To byli oni! Ci przerażający ludzie sprzed lat! Zadrżał i nieświadomie cofnął się o krok.
— P-przepraszam Kazekage-sama — wyjąkał, a po chwili wyrwał się z uścisku Sayuri i uciekł.
Shikamaru wyglądał, jakby miał zawał. Temari nadal nie otrząsnęła się z szoku. Kankuro wyraźnie śmiał się w duchu, a Gaara patrzył na Sayuri i również powstrzymywał śmiech.
— Tak wygląda moja wspaniała wioska, otwarta na wszystkich — powiedziała Sayuri, próbując żartem poprawić atmosferę.
— Tu jesteś Sayuri.
Usłyszała głos Kakashiego.
— Wiedziałem, że Konohamaru pierwszy cię znajdzie. Ale nie spodziewałem się, że przeszkodzi. Najmocniej przepraszam, Kazekage-sama. — Pokłonił się przed Gaarą, który nadal miał problem, by wyartykułować choć słowo bez wybuchu śmiechu. — A teraz porywam cię.
Potargał ją po włosach i bardziej wyczuła, niż zobaczyła jego uśmiech. Ta maska była denerwująca.
— Potem Shikamaru odprowadzi wszystkich do odpowiedniego mieszkania.
Pociągnął ją za łokieć. Sayuri nie protestowała. Kiedy oddalili się od rodzeństwa, syknęła cicho:
— O Konohamaru nie pomyśleliście?
— Lee miał go pilnować — mruknął Kakashi i puścił ją. — Zapewne nieźle mu się oberwie. Co powiesz na ramen?
— Nie jestem Naruto — wytknęła mu. — Ale… jeśli chcesz, to chętnie wezmę na wynos i chodźmy do tego mieszkania, żeby spokojnie porozmawiać.
— Jeżeli Gaara się zgodzi, możesz na czas waszego pobytu tutaj zamieszkać u siebie.
I znowu – bardziej wyczuła jego uśmiech.
— Nie będzie to chyba zbyt dobrze widziane.
W milczeniu poszli do ulubionego baru Naruto, Ichiraku-ramen i wzięli porcję na wynos. Potem szybkim tempem udali się do mieszkania. Musiała przyznać, był to jeden z bardziej reprezentatywnych apartamentów. Postarali się przypodobać Gaarze.
— Mów.
Milczenie przerwał Kakashi. Patrzył na nią uważnie tym swoim jednym okiem. Jak miała przed nim kłamać?
— Nie jest źle — odpowiedziała. Właściwie pod niektórymi względami było wręcz rewelacyjnie. — Wszyscy są całkiem mili.
— Najwidoczniej dopuścili cię do siebie.
— Obserwowałeś nas od wejścia? — zdumiała się.
— Nadal nie mogę przyzwyczaić się, że tak łatwo mnie rozszyfrowujesz. — Kakashi zaśmiał się.
Wielokrotnie wspólnie wykonywali misje odkąd Naruto niemal uciekł z wioski. To wtedy zaczęła zwracać się do niego tak bezpośrednio.
— Powiedz mi… jak sobie radzisz z tą sytuacją?
— Nie czuję, abym była w stosunku do nich bardzo nieuczciwa…
— Właśnie widzę — przerwał jej Kakashi.
— Dlatego powiedziałam, że bardzo… — westchnęła cicho. Jak tutaj czuć się swobodnie, kiedy Gaara wszystko słyszał. O cholera… Gdyby Kakashi używał Sharingana, wiedziałby o technice Gaary zamkniętej w wisiorku. Zresztą cały klan Hyuuga… Cholera, nie mogła teraz naprawić tego błędu, bo to byłoby podejrzane, gdyby zauważyli różnicę. Być może ktoś uzna, że Gaara sprawdza ją. Cóż… to nie byłoby nic dziwnego, zapewne zdają sobie sprawę z ostrożności shinobi z Suny. Ale musiała zareagować, bo Kakashi mógłby pomyśleć, że właśnie wpadła. — Ale zanim przejdziemy do rozmowy, to… Gaara jest bardzo ostrożny.
— Nie spodziewałem się niczego innego — przyznał Hatake i zaczął jeść.
— Mam wisiorek, w którym stworzył technikę trzeciego oka.
Mężczyzna zamarł.
— To miło…
— Sprawdziłam już, jak to działa. — Musiała kłamać, ale i mówić prawdę. Jak na początku swojej przygody w Sunie, ale wioski jej się pomyliły... — Nie słyszy, co się dzieje dookoła mnie, ale widzi zarysy. Tego jestem niemal pewna. Dlatego zachowuj się naturalnie.
— Jak to się stało, że przyjęłaś to szkaradztwo?
— Musiałam być pijana — odparła ze śmiechem, a widząc jego zdziwiony wzrok, musiała się wytłumaczyć. — Oni… są naprawdę mili i czuję się paskudnie.
— Zastanawiamy się, czym podpadłaś Koharu i Homurze — wyznała jej Hatake. — To nie jest normalne, żeby tak zdolnego sensora wysyłać gdzieś na dożywocie. Masz jakiś pomysł?
— Nie wiem… Mam wrażenie, że oni po prostu od zawsze mnie nie znosili. Poza tym nie wiem, czy Danzou nie maczał w tym palców — dodała, patrząc na niego znacząco. Być może uda jej się wyciągnąć coś od niego.
— Z tego co wiem, nie ma takich możliwości, jak kiedyś. — Zastanowił się. — Ale to nie oznacza, że Korzenie mają się źle… Sayuri, jeśli myślisz o Danzou... Masz wrażenie, że chcą się ciebie pozbyć?
— Nie wiem czy fizycznie. Ale z wioski już usunęli.
— Cholera, a w Sunie nie masz jak się bronić. — Kakashi wyglądał na zmartwionego. — Sayuri… w razie czego, gdyby ktoś po ciebie posłał ANBU, za nic nie ufaj oddziałom z Konohy. Pal sześć misję, stosunki są do odratowania, ale nie twoje życie. Jeśli będzie taka potrzeba, Tsunade na pewno znajdzie jakieś rozwiązanie dogadania się z Gaarą. Nie możesz ryzykować.
— Dzięki, ale… zwróć na to Tsunade uwagę. Bo dopiero po pierwszym szoku zrozumiałam, że to naprawdę podejrzane. Dlaczego pozbywaliby się sensora i medyka? Nie chcę zabrzmieć butnie, ale już tyle razy słyszałam, że moje umiejętności to unikat… Dlaczego więc rezygnują z moich usług i wysyłają do miejsca, gdzie nie mam możliwości na choćby mierne szpiegowanie?
— Też wydało mi się to bardzo podejrzane. — Kakashi patrzył na nią uważnie. — Nie wiem, jak zacząć to z ciebie wyciągać, ale chyba wiesz, że nie przyszedłem tu tylko dla towarzystwa. Wyjątkowo niechętnie chcesz coś zdradzać na ich temat.
— Bo naprawdę ich polubiłam, całą trójkę — mruknęła. — Od początku wiedziałam, że nie będę rozwijała swoich możliwości i moje raporty nie będą zbyt ciekawe. Wiesz, że zdałam tylko jeden raport?
— Nie… — Kakashi wyglądał na zdziwionego. — Nie było żadnego raportu.
Sayuri zakrztusiła się makaronem.
— Co?!
— Nie dostaliśmy nic… Wykryli Asawę?
Sayuri myślała gorączkowo.
— Nie, to niemożliwe — wyjąkała. — Ale może… nie wiem… Może czuje, że w chwili obecnej nie może dalej nic przekazać.
— W chwili obecnej? — naciskał Kakashi.
Sayuri zrozumiała, że właśnie teraz musiała zdać ten cholerny raport.
— W Sunie tworzony jest ruch oporu przeciw Gaarze. Spiskowcy starają się zbuntować mieszkańców, ale nie wiem zbyt wiele ponad to. Nie dopuszczają mnie do wszystkich tajemnic. A to zrobili… — zarumieniła się — bo chcieli, żebym miała się na baczności.
— To trudne.
Spojrzała na niego.
— Wiem, ale nie zapominaj, że nadal jesteś mieszkanką Konohy.
Spuściła wzrok, nie mogąc znieść jego spojrzenia. Zdrajca...
— Tak właśnie bym powiedział, gdybym cię nie znał. Nie potrafisz być shinobi. Sayuri… jak ty sobie poradzisz? Przecież widzę, jak się miotasz między lojalnością do Konohy i do Suny. Wiem, że Tsunade nie kazała ci składać szczegółowych raportów, ale nadal wyglądasz, jakbyś miała ochotę wybuchnąć.
— Radzę sobie alkoholem. — Próbowała zabrzmieć wesoło. — Poza tym… to patowa sytuacja. Zdradzę Konohę, Korzenie mnie zabiją. Zdradzę się w Sunie, ktoś mnie zabije. Zbiegnę, to nawet Tsunade nie da rady mnie wybronić. Ale od niedawna… zdradzam ich i czuję się, jak ostatni śmieć.
— Gdybym miał ci coś doradzić… Raczej nie wiąż już swojej przyszłości z Konohą. Tak długo, jak Koharu i Homura tu są, nie masz szans na powrót. A złego diabli nie biorą… Raczej spróbuj ułożyć sobie życie tam.
— Chyba tak właśnie będę musiała zrobić.
— Sayuri, a powiedz mi… — Kakashi zawahał się. — Ja wiem, że to nie jest moja sprawa, ale mam takie wrażenie, że ty już po części próbujesz to robić.
— Co masz na myśli?
— Coś się zmieniło w tobie.
Patrzył na nią tym jednym okiem. Udało jej się wytrzymać jego spojrzenie.
— Ciężko to opisać, ale mam wrażenie, że jesteś spokojna. Nie mam na myśli nerwów o twoją sytuację i walkę z sumieniem. Bardziej… jakbyś na jakimś głębszym poziomie odnalazła spokój. Nigdy cię takiej nie widziałem, zawsze sprawiałaś wrażenie, jakby czegoś ci w życiu brakowało.
— Może poszukiwałam wcześniej idealnego miejsca zamieszkania. Znasz mnie – piasek, upał, wiatr to moje idealne połączenie.
Kakashi nie zabawił długo u Sayuri. Zapewne miał ważniejsze rzeczy na głowie, a od niej miał zebrać tylko raport. Nie zatrzymywała go.
Usiadła na parapecie i wpatrywała się w swoją wioskę. Bogowie… ile wspomnień nagle się odezwało. Z tej perspektywy widziała dokładnie dom swój i Naruto. Ta rozpadająca się rudera nadal stała i miała się dobrze. Szybko oderwała wzrok od tamtego miejsca, nie chcąc pogrążyć się w bolesnych rozmyślaniach i zaczęła skanować otoczenie.
W samym domu nic nie znalazła. Na pewno żadna technika podsłuchująca nie została użyta ani inne metody, jak chociażby robaki klanu Aburame. Sprawnie pozamykała wszystkie okna, wiedząc, że rodzeństwo będzie chciało porozmawiać w domu na temat związany z obradami i chciała dać im komfort nie bycia podsłuchanym.
Zaczęła skanować dalszy obszar. Ktoś z Bayakuganem wyraźnie wpatrywał się w to miejsce. Cholera… nawet jeśli niczego nie usłyszą, będą widzieć, a to oznacza…
Jęknęła. Nie będzie mogła choćby dotknąć Gaary.
Akcja ruszyła! Kojarzę te fillery i jestem ciekawa, w jaki sposób to ugryzłaś. Scena z Konohamaru… nie wiem, ile razy będę pisać, ale naprawdę lubię Twoje poczucie humoru wpasowane w universum albo sytuację x) Jestem ciekawa czy ShikaTema pojawi się u Ciebie. No i przede wszystkim, jak sobie Sayuri i Gaara poradzą w tej tragicznej sytuacji?! x) Bez dotyku?! Chyba umrą x)
OdpowiedzUsuńAlba Longa
Jeżeli pamiętasz te fillery tak trochę dokładniej, to zrozumiesz, że z linią czasu miałam problem (no cholera, oni teleportowali się z Suny do Konohy i z Konohy do Suny w kilka godzin!).
UsuńBiedactwa uschną z tęsknoty :P
Haha, Sayuri jest naprawdę niewyżyta, liczyła na bzykanko z Kazekage w czasie politycznej delegacji? ;) Cieszę się, że mamy zmianę scenerii, fajnie poczuć trochę atmosfery "konohy" po przytłaczającym klimacie pustyni. Kakashi się jawi tuta tak ludzko, że jestem w szoku. I czekam na Naruto ;) Nie mam pojęcia, co to za fillery, bo większości nie oglądałam - będe mieć niespodziankę w rozwoju wydarzeń.
OdpowiedzUsuńPatrząc na to, w jaki sposób oboje się zachowywali dotychczas, obraz niewyżytej Sayuri raczej nie zaskakuje :D
UsuńNaruto... Szybko przejdę do innego tematu ;) Te fillery zaskoczyły mnie, bo to była taka mini-saga z Gaarą w roli głównej. Rzadko pojawiał się na ekranie, więc te odcinki były miodem na moje serce :D
Ożesz, tyle mnie ominęło. Które to odcinki?
UsuńShippuuden 394-413. Jest tam też rozbudowany wątek Lee i Nejiego, to chyba tym bardziej nie będziesz narzekać :D
UsuńNo i celibat. Co zrobisz, jak nic nie zrobisz? Od samego początku rozdziału pomyślałam, że zaraz coś przerwie tą sielankę, ale nie wyszło źle. To znaczy zobaczymy co dalej się wydarzy, ale wejście do wioski przyjemnie się czytało. Zwłaszcza scenę z Konohamaru i rozmowę z Kakashim. Mam ważnie, że teraz Sayuri może czuć się nieco gorze - może jej być ciężej być rozdartą miedzy wioskami. Wiem, że Suna na "propsie" i Gaara numero uno, ale te, nawet drobne, wyrzuty sumienia mogą na nią wpłynąć.I właśnie! Ta cholerna starszyzna. Od samego początku mnie zastanawiało dlaczego pozbywają się sensora. Naprawdę myślałam, że to ze względu na przywiązanie z Tsunade, ale teraz już sama nie wiem. No i ten zaginiony raport? Ktoś tu ostro miesza.
OdpowiedzUsuńSorki za chaotyczny komentarz xD
Buziaki~
Muszę przyznać, że nie byłam pewna, czy sprawa zaginionego raportu będzie aż tak czytelna. Trudno mi ocenić, czy niektóre sugestie nie są zbyt szczegółowe - ja znam to opowiadanie na pamięć :P Na pewno kiedy przyjdzie rozwiązanie, przypomnę o jakim raporcie mowa ;)
Usuń