sobota, 20 kwietnia 2019

Gosposia – Rozdział 26

Sayuri odżegnywała sen. Cholera… Gaara miał rację, że to całkiem okropne. Powinna móc nie spać, jak on. Ile w ciągu całego życia więcej czasu by z nim spędziła?
Przygotowywała późne śniadanie. Tak ustalili dzień wcześniej, by Temari mogła zjeść w miarę świeży posiłek. Ale ta czynność była tak prozaiczna, okrutnie wręcz zwyczajna w porównaniu z jej nocnym przeżyciem. Gaara na szczęście się nie zorientował, a ona z przyjemnością podjęła się jednego, ważnego zadania. Sprawi, że uwierzy, że jest człowiekiem. Chciała podjąć się jeszcze jednego. Przekonać go, że nie musiał udawać, że tak mało orgazmów mógł przeżyć, ale tu nie wiedziała, jak działać, bo zdradziłaby się ze wszystkim.
Kankuro spoglądał na nią, uśmiechając się pod nosem. Już raz skomentował jej stan i zauważył, że braciszek musiał się nią nieźle nacieszyć w nocy, skoro była taka zmęczona. Błogosławiła wtedy swoją przezorność, że zaproponowała Gaarze rozwiązanie z wisiorkiem, który nadal straszył wyglądem, ale dawał mu możliwość umiarkowanego kontrolowania jej otoczenia. Zapewne nie słyszał słów brata.
— Ile jeszcze? — Kankuro kilka razy zadał to pytanie tego poranka.
Sayuri skupiła się.
— Będzie tu za jakieś dwie minuty.
— Wspaniale — westchnął. — Pamiętasz, jak masz zareagować?
Ćwiczyli jedną scenę. Temari na pewno zada pytanie o jego panienki, więc żeby nie wzbudzić podejrzeń, że Sayuri to nie oburzało, ale też, żeby nie narobić mu kłopotu, wymyślili bardzo sprawny plan.
— Pamiętam… Weszła do budynku. — To też będzie utrudnienie. Nie będzie mogła mówić o swoich obserwacjach ani… wielu innych kwestiach. — Schody — powiedziała tylko i wróciła do przygotowywania herbaty.
— Cześć!
Kankuro wystudiowanym ruchem uniósł głowę, a Sayuri odwróciła się w jej kierunku. Temari uśmiechała się do nich.
— Witam siostrzyczko. — Lalkarz z żalem skonstatował, że to koniec tej wspaniałej, trzymiesięcznej przygody. Już widział niezadowolony wzrok Temari.
— Jak bardzo hasał?
Sayuri uśmiechnęła się w duchu. Zakładali się, kiedy Temari zada to pytanie. Kankuro jak zawsze przejrzał drugiego człowieka. Gaara zakładał, że Temari spyta o to, kiedy wróci na obiad, by bardziej podręczyć lalkarza. Sayuri myślała, że może, jak będą same. Ale Kankuro… Kankuro powiedział, że nie wie tylko czy to będą pierwsze jej słowa, czy może chociaż się przywita. Cóż… przywitała się.
— C-co? — wyjąkała Sayuri.
— Nie kryj go, tylko gadaj. — Temari usiadła przy stole. — Zdążył już zatoczyć kółeczko?
— Jesteś dla mnie okrutna. — Kankuro patrzył na nią z udawanym żalem.
— Ktoś musi, w końcu rzadko która kobieta może ci się oprzeć, ale nie ze mną te numery! — Potargała go po włosach, co w jej przypadku oznaczało, że tęskniła za nim. — No, Sayuri?
— Przecież… — Spojrzała, jak zaplanowali, niepewnie na Kankuro.
— Daj spokój, przecież nie będzie się na ciebie złościł.
— Z-znalazłam tylko szminkę. — Spróbowała się zarumienić. Co prawda w myślach powtarzała wyjątkowo sprośny żart, który padł poprzedniego wieczoru, ale Temari widziała jedynie rumieniec.
— Tak dobrze się krył? — Patrzyła na brata z uznaniem. — Teraz nie będzie ci tak łatwo — powiedziała z satysfakcją.
— Wyższa poprzeczka, to większa radość z sukcesu, kochana siostrzyczko. — Jego uśmiech był szczery. Może trochę brakowało mu Temari, choć zapewne już za kilka godzin będzie zdumiony swoją głupotą.
— Wspomnisz moje słowa, że będziesz żałował, jak żadna nie będzie chciała potraktować cię na poważnie. — Spojrzała na Sayuri. — Ładnie wyglądasz. Zdradzisz mi jakich kosmetyków używasz? Mam w końcu czas, żeby zająć się sobą po tej cholernej misji.
Sayuri nie mogła odpowiedzieć, że to wpływ jej najmłodszego brata sprawiał, że jej twarz dosłownie błyszczała szczęściem i dlatego ostatnio wyglądała lepiej.
— Jak chcesz, mogę dopasować do ciebie odpowiednią mieszankę ziół. — W Konoha nie mówiła, że to było możliwe, bo jak nic, zleciałoby się do niej pół wioski. Ale dla jednej Temari mogła spróbować. Ta spojrzała na nią zachwycona.
— Naprawdę?
Sayuri skinęła głową.
— Bogowie… taka gosposia to skarb.
Kankuro zaśmiał się, ale dostatecznie szybko ukrył to kaszlem. Nadal uważał, że najgorsze problemy będą z Gaarą. Jeśli Temari wyleci z czymś takim...
— I jeszcze wpadłam w porę śniadania… Coś późno.
— Ostatnio Gaara wychodzi później i wraca wcześniej z gabinetu — oznajmiła Sayuri, żeby przetestować, czy mogła mówić o nim bez wyraźnych sygnałów jej organizmu, jak bardzo za nim tęskniła. Temari chyba nic nie zauważyła. — Będziesz musiała się przyzwyczaić trochę do zmiany pór posiłku, ale wczoraj… — Spojrzała wymownie na butelki ładnie poukładane pod ścianą. Co prawda leżały tam od kilku dni, ale stanowiły niezłą wymówkę.
— Rozumiem… Ale się stęskniłam. Tam wszyscy byli tak sztywni, że bałam się, że umrą z powodu kija w tyłku. A jedzenie… zapomnij, że cię kiedykolwiek odeślemy.
Tym razem Kankuro opanował się, ale próbował wyobrazić sobie minę Gaary na tego typu komentarze. Sayuri bez mrugnięcia podawała do stołu i po chwili jedli w ciszy. Ostatecznie to Temari ją przerwała.
— A jak sytuacja tutaj? Oszczędzili Gaarę?
Lalkarz próbował się uśmiechnąć, ale Sayuri wzdrygnęła się. Cholera… jak nic się zdradzi.
— No nie mówcie, że coś na poważnie.
— Nie. — Pospieszył z odpowiedzią Kankuro. — Po prostu… Rada ostatnio podjęła dwie uchwały… dość mocno ograniczają mu ruchy…
I tak, w opisie Temari bieżącej sytuacji, minęło im kilka godzin. Sayuri krzątała się po apartamencie z kilku powodów. Po pierwsze – musiała rozładować stres. Po drugie – za każdym razem, jak słyszała wypowiadane przez nich imię ukochanego mężczyzny nie opanowywała do końca ani rozanielonego wzroku, ani uśmiechu. Po trzecie – nie mogła już bez grymasu słuchać o spisku.
W końcu powoli przychodziła pora obiadu. Sayuri nieco drżały ręce na myśl o tym, że za chwilę go zobaczy, a nie będzie mogła jak zazwyczaj podbiec do niego, rzucić się w jego ramiona i skraść pocałunku. Ostatnio nawet przy Kankuro tak się zachowywali. Ten trochę się z nich podśmiewał, ale widać było, że nadal trzymał za nich kciuki. Ale teraz…
Kiedy rozkładała posiłek, poruszył się. Usiadła, jak zawsze w tym samym miejscu, a on jak zawsze powinien usiąść koło niej. Czy da radę? Rozpaczliwie zwiększyła moc sondy, jakby dosłownie chciała go wycisnąć. Musiał poczuć różnicę. W końcu wszedł. Ona o tym wiedziała, ale udawała, że jadła.
— Temari?
Kiedy usłyszała jego zdumiony głos, spojrzała na niego… Bogowie… na zawołanie potrafił narzucić na siebie tę maskę opanowania. Zrozumiała już, że nienawidziła jej z całego serca.
— Witam.
Sayuri, wyczulona na najdrobniejszą rzecz związaną z Gaarą, usłyszała ledwie wyczuwalne napięcie w jej głosie i wściekła się. Kankuro dyskretnie kopnął ją pod stołem. Gaara to wyczuł i spojrzał nie do końca opanowany na Kankuro, a furia wisiała na dnie jego oczu. Ale z nich zgrana trójka.
— Znowu wyczułeś mój obiad? — zaśmiała się, zanim Temari zdążyła cokolwiek zarejestrować. Spojrzał na nią i wyraz jego twarzy musiał pozostać obojętny. Nawet kiedy uśmiechnął się do niej, był to ten okropny uśmiech, który nie dosięgał oczu.
— Ostatnio poprawiam się w tym zakresie. — Jego ton był obojętny. To była naprawdę straszna sytuacja.
— W ogóle z tego, co widzę ucywilizowałaś trochę tych dwóch dzikusów.
Kankuro śmiał się półgębkiem, Gaara przybrał wyraz uprzejmego zdumienia, a Sayuri na szczęście mogła zareagować naturalnie – zdziwiła się. Kiedy Gaara przechodził obok niej… Bogowie, jej ciało tak go pragnęło, że to było aż bolesne… Usiadł… Czuła dreszcze, jak miałaby go nie dotknąć po tylu godzinach rozłąki? On chyba poczuł to samo, bo po chwili zorientowała się, że jej nogi zostały owinięte piaskiem. Tak, jak ona swoją sondą czuła go, tak najwidoczniej on wpadł na taki sam pomysł. Uśmiechnęła się w myślach.
— Nie rozumiem — powiedziała.
— Kankuro grzecznieje, Gaara sam zauważa pory posiłków… Cuda.
Próbowali wyglądać na rozbawionych.
— Jak misja? — spytał Gaara, ale po chwili zreflektował się. — Nie musisz mówić, gdzie konkretnie byłaś, tylko ogólnie…
— Martwiłeś się o mnie?
Wszyscy zrozumieli, jaki błąd popełnił. Gaara być może wcześniej również martwił się o nich, ale zachowywał to dla siebie, nigdy nie wyrażał tego słowami.
— To… miłe. — Temari nie wiedziała, jak zareagować, ale po chwili uśmiechnęła się do Gaary. — Nie mogę zdradzić szczegółów.
Wszyscy siedzący przy stole, za sprawą Sayuri, doskonale wiedzieli gdzie była, ale milczeli.
— Jedyne, co powiem, to że nasz wielki Lord to kawał idioty. Sądzę, że tego nie było w ustaleniach szczegółów misji.
Przez chwilę wszyscy jedli w milczeniu. Gaara i Sayuri prowadzili między sobą grę. To było dość dziwne, ale i ekscytujące. Ona co jakiś czas mocniej otulała go swoją sondą, a on poruszał piaskiem wzdłuż jej nogi. To ryzykowne, bo nie miała spodni, tylko sukienkę i ktoś mógłby to dostrzec, ale dopóki wszyscy siedzieli przy stole, mógł to robić bez krępacji.
— I co, znalazłaś sobie kandydata na męża? — Kankuro próbował zachowywać się jak zawsze. — Nadal mam nadzieję, że narodził się ktoś, kto cię stąd zabierze.
— Żebyś mógł urządzić tu burdel?
Cholera… Wymienili między sobą szybkie spojrzenia i zachowali kamienny wyraz twarzy. Nie śmiej się… Nie śmiej się… rozkazywała sobie w myślach Sayuri. Robaczany burdel! Nie wytrzymała, parsknęła śmiechem, zaraz dołączył do niej Kankuro, a Gaara wiedząc, że rzadko na trzeźwo się śmiał przy Temari, zakrył twarz dłońmi i próbował maskować wydawane odgłosy.
— Co was tak wzięło?
— Bo… ostatnio burdel kojarzy nam się z czymś innym — wyjaśnił Kankuro. — To nie będzie dla ciebie zapewne aż tak śmieszne, ale… Sayuri, może opowiesz?
— Jasne… — Próbowała opanować chichot i zaczęła. — Kojarzysz takiego Shino z Konohy?
— Ten z klanu Aburame?
— Tak, ten od robali… Kiedyś wypiliśmy trochę…
Temari spojrzała na nią z pobłażaniem.
— Opowiadałam o nim i o moim lęku przed owadami… I tak jakoś, w tym pijackim bełkocie, narodziła się taka myśl… On ma tam w swoim ciele samce i samiczki, nie? Powiedz mi… rozmnażają się w nim?
Temari patrzyła na nią trochę skołowana, a po chwili wybuchła śmiechem.
— Widzę, że to tak spędziło się tyle czasu. Ale teraz koniec beztroski, wszystko wraca do normy.
Nie odezwali się, że już dawno to sobie uświadomili.
— Naprawdę tęskniłam za wami. A powiedzcie mi, bo w sumie jak wyjeżdżałam, to był najbardziej palący problem, a chciałam poczekać na ciebie z tym pytaniem. — Spojrzała na Gaarę. — Wymyśliliście już, co z tym sensorem?
— Rozmawialiśmy na ten temat — odparł Gaara swoim obojętnym tonem. — Od lat to czuję i powoli dochodzę do wniosku, że to niekoniecznie musi mieć jakiś związek.
Kankuro uśmiechał się, wyraźnie rozbawiony sytuacją, ale miał łatwiej, bo siedział obok Temari, która nie widziała jego twarzy. Sayuri nie miała tak łatwo i wpatrywała się w Gaarę, a że musiała przy tym zachować pokerową twarz myślała, że oszaleje. Jaki on piękny. Wcale nie odmienny, nie piękny przez swoją unikalność. Po prostu… mężczyzna jej marzeń… Szybko otrząsnęła się i z ulgą zrozumiała, że Temari też patrzyła na Gaarę, więc nie dostrzegła jej rozanielonej miny. Za to Kankuro… Widać było jego równoczesne rozbawienie i złość.
— Gdyby ktoś chciał mojej głowy, na pewno szukałby sposobu i ostatecznie dołączyłby do spisku. To zagrożenie próbuję eliminować i właściwie nie wychodzę stąd. Więc nawet jeżeli moje przypuszczenia nie są słuszne i rzeczywiście mają po swojej stronie sensora, to po co im on, jeśli i tak każdy zna moją pozycję?
— Słusznie — przyznała Temari i ziewnęła. — Ja chyba muszę się przespać… Bogowie, własne łóżko. — Powoli wstała od stołu i spojrzała na nich z uśmiechem. — Jak tylko Konoha będzie chciała zabrać stąd Sayuri, to chyba utworzymy jakiś front.
— Będę walczył w pierwszej linii o jej ciasta — zaśmiał się Kankuro, wiedząc, że reakcje pozostałej dwójki znacząco odbiegły od normy.
Gaara zacisnął pięść, a Sayuri nie zaśmiała się razem z nimi, tylko blado uśmiechnęła. Temari chyba nic nie zauważyła i poszła do swojej sypialni.
Gdy tylko zniknęła im z oczu, Gaara chwycił Sayuri, położył ją sobie na kolanach i przywarł do jej ust. Piasek z jej nóg szybko opadł na podłogę. Całował ją z pełną zachłannością. Opanowali się, kiedy usłyszeli cichy chichot Kankuro.
Gaarze przeskoczyło coś w głowie.
— Kopnąłeś ją! — warknął wściekły. Złość nadal go nie opuściła, tylko trzymał ją na wodzy, czekając, aż będzie mógł się wyładować.
Sayuri spojrzała na lalkarza, który nie wyglądał na ani trochę przestraszonego, raczej nadal rozbawionego ich gwałtowną reakcją.
— To powstrzymaj to swoje cudo, bo wściekła się i musiałem doprowadzić ją do porządku.
Gaara zawahał się. Nadal był zły, ale coś takiego mógł bratu wybaczyć. Nie zauważył tylko, dlaczego Sayuri miała się wściekać, samej reakcji też nie dostrzegł, ale w sumie… nie patrzył na nią za bardzo. Już i tak ledwo utrzymywał tę obojętność na swojej twarzy.
— Na co się wściekłaś? — Patrzył na nią z czułością.
Sayuri miała dość trudne zadanie. Trzymała się jego chakry, jak topielec wyciągniętej dłoni, sprawdzała Temari, która rzeczywiście poszła do swojej sypialni i jeszcze musiała prowadzić rozmowę, myśląc o własnej sypialni, w której mogliby tyle robić…
— Odezwała się do ciebie niemiłym tonem.
Gaara zrozumiał, że Sayuri naprawdę zrobiła się przewrażliwiona na jego punkcie, bo Temari od zawsze tak do niego mówiła, ale nigdy wcześniej jej to nie przeszkadzało.
— Postaram się… trochę bardziej nad sobą panować.
— Trochę? — Kankuro patrzył na nich cały czas rozbawiony. — Moje gołąbeczki… gdyby Temari była bardziej wypoczęta, zauważyłaby twoje maślane oczka. — Uśmiechnął się do Sayuri. — Z tobą było lepiej, ale jak powiedziała o wyjeździe Sayuri do Konohy… To najpoważniejsze błędy.
— Dziękuję, że panowałeś nad sytuacją — mruknął Gaara. Oparł się o plecy Sayuri i patrzył na brata znad jej ramienia. — Następnym razem zrób to delikatniej — dodał, na nowo przypominając sobie wybuch wściekłości, gdy niemal poczuł cios na własnej skórze. Co prawda nigdy nie czuł czegoś podobnego, ale Sayuri…
— Musnąłem ją. Jesteś przewrażliwiony.
— Myślałem, że ty ostatni będziesz chciał testować moją samokontrolę. — Patrzyli sobie w oczy, ale w końcu Kankuro wybuchnął śmiechem, a Gaara i Sayuri do niego dołączyli. Gdyby Temari to słyszała chyba dostałaby zawału.
— Skoro według mojej siostrzyczki marnuję sobie życie, to cóż to za strata? Dobrze… To żeby Temari się nie zorientowała, szybko wszystko pozmywaj i lećcie do sypialni, bo za chwilę naprawdę będę świadkiem bardzo… bardzo pouczającej sceny — szydził z nich, ale robił to z ciepłym uśmiechem. — Poza tym… mam wrażenie, że zazwyczaj jesteście u Sayuri. Przenieście się raczej do ciebie.
Gaara po raz nie wiadomo który zastanawiał się nad umysłem brata, ale nadal nic mądrego nie wymyślił.
— Do twojej sypialni raczej nie odważy się wejść.
— Kankuro… To dobrze mieć rodzeństwo. — Kiedy chciał zdradzić swoje uczucia do niego, robił to właśnie w ten sposób.
Lalkarz uśmiechnął się.
— Nawet ja tak myślę. — On zazwyczaj odpowiadał w ten sposób, również przekazując swoje przemyślenia.


*********************************************

Nic się nie zmieniło od Bożego Narodzenia, nadal jestem beznadziejna w składaniu życzeń. Zdrowych i spokojnych świąt!

2 komentarze:

  1. Pierwsze spotkanie z Temari przebiegło bez wiekszych problemów. Mam jednak dziwnie wrażenie, że kiedy bedzie w lelszej formie, to w końcu zacznie coś podejrzewać. Boję sie, że bedzie przy tym wieksza drama.

    Wesołego jajka! ;>

    OdpowiedzUsuń
  2. Przy Temari nie będzie takiej swobody x) Biedny Gaara, on już się odezwać dobrze nie może, żeby nie padały na niego oskarżenia ^^' Nie będę składała spóźnionych życzeń, bo to byłoby chyba dziwne, ale mam nadzieję że wypoczelas, a jeśli nie, to życzę Ci tego w weekend majowy! I mam jeszcze jeden rozdzialik do nadrobienia, lecę czytać :*

    Alba Longa

    OdpowiedzUsuń