Po raz pierwszy mam do napisania coś, co jest istotniejsze od samej treści rozdziału. Już tłumaczę. Cały rozdział to właściwie mój mały eksperyment. Pisałam zawsze do szuflady i chciałam pobawić się w przedstawienie myśli Gaary. Teraz, kiedy publikuję tę moją grafomanię, muszę liczyć się z tym, że powinnam puszczać nie tyle eksperymenty, co przemyślane fragmenty. Wiele z „Gosposi” wyleciało przed publikacją, ale to, co poniżej przeczytacie, jest integralną częścią historii i nie było szans wywalić tego. Jeszcze przynajmniej dwa razy bawiłam się w takie eksperymenty, ale tamtych fragmentów mogę się pozbyć i inaczej poprowadzić niektóre części fabuły, i tu powstaje moja prośba do Was. Jeżeli możecie, to napiszcie, czy przemawiają do Was takie sceny. Uszanuję zdanie czytelników. :)
Mam też drugą prośbę i przy okazji wytłumaczę, skąd w „Gosposi” z czasem pojawi się włoski akcent. W późniejszych rozdziałach będzie można poznać postać o imieniu Enzo. Historia tego imienia jest typowa dla mnie, czyli roztrzepanie. Początkowo nazywał się Kenzo, ale przecież już był w „Gosposi” bohater o takim imieniu. Niby mogłam to zostawić, przecież i w życiu codziennym zna się mnóstwo ludzi o tym samym imieniu, ale nie chciałam, żeby akurat ta dwójka miała takie same imiona. Nie wpadłam na inne, więc roboczo wywaliłam pierwszą literkę i postanowiłam, że kiedyś nadam tej postaci inne personalia, ale... Kurcze, to już był Enzo! Poszperałam w internecie i istnieje takie imię (o czym nie miałam pojęcia). Cóż... można uznać, że to jakiś włoski imigrant. :D Jak można się domyśleć, mam problemy z nadawaniem japońskich imion, a zaczynam być na takim etapie historii „Gosposi”, że są mi potrzebne cztery imiona męskie i jedno damskie, i pomyślałam sobie, że może ktoś chciałby zostać matką chrzestną (lub ojcem!) tych postaci. Jestem otwarta na propozycje. :)
Na koniec chciałam podziękować trzem osobom, które tak niezmordowanie towarzyszą mi w przygodzie z blogiem. Anonim Alba Longa, Kareena Surabiku i Sayuri7. Naprawdę nie spodziewałam się, że kogoś zainteresuje moja „twórczość” na tyle, że poświęci swój czas i napisze komentarz, a tu proszę! Naprawdę dziękuję za wsparcie.
**********************
Mam też drugą prośbę i przy okazji wytłumaczę, skąd w „Gosposi” z czasem pojawi się włoski akcent. W późniejszych rozdziałach będzie można poznać postać o imieniu Enzo. Historia tego imienia jest typowa dla mnie, czyli roztrzepanie. Początkowo nazywał się Kenzo, ale przecież już był w „Gosposi” bohater o takim imieniu. Niby mogłam to zostawić, przecież i w życiu codziennym zna się mnóstwo ludzi o tym samym imieniu, ale nie chciałam, żeby akurat ta dwójka miała takie same imiona. Nie wpadłam na inne, więc roboczo wywaliłam pierwszą literkę i postanowiłam, że kiedyś nadam tej postaci inne personalia, ale... Kurcze, to już był Enzo! Poszperałam w internecie i istnieje takie imię (o czym nie miałam pojęcia). Cóż... można uznać, że to jakiś włoski imigrant. :D Jak można się domyśleć, mam problemy z nadawaniem japońskich imion, a zaczynam być na takim etapie historii „Gosposi”, że są mi potrzebne cztery imiona męskie i jedno damskie, i pomyślałam sobie, że może ktoś chciałby zostać matką chrzestną (lub ojcem!) tych postaci. Jestem otwarta na propozycje. :)
Na koniec chciałam podziękować trzem osobom, które tak niezmordowanie towarzyszą mi w przygodzie z blogiem. Anonim Alba Longa, Kareena Surabiku i Sayuri7. Naprawdę nie spodziewałam się, że kogoś zainteresuje moja „twórczość” na tyle, że poświęci swój czas i napisze komentarz, a tu proszę! Naprawdę dziękuję za wsparcie.
**********************
To były ostatnie tygodnie swobody. Temari miała niedługo wrócić i choć wszyscy czuli ulgę i spokój, że wszystko z nią w porządku, to z drugiej strony… Zaburzy ona niedawno uzyskaną radość w posiadłości. Zżyli się ze sobą tak bardzo i tak bardzo docenili uroki mieszkania w trójkę, że trochę żałowali powrotu Temari. Gaara musiał ustalić z Sayuri i Kankuro plan działania. Kankuro ofiarnie przyjmował zadania i obiecał pomóc zajmować czymś Temari przynajmniej w niektóre popołudnia, bo zorientował się, jak wiele czasu schodziło Gaarze i Sayuri sam na sam.
Doszli do wniosku, że aby Temari miała zorientować się, że coś było nie tak, Sayuri będzie brała wolne każdego tygodnia, gdy i Gaara będzie miał wolne. W ten sposób nabierze podejrzeń i porozmawia z Kankuro, który naprowadzi ją na odpowiedni trop. Nie mogli dopuścić do sytuacji, by dowiedziała się o tej feralnej misji Sayuri, bo wtedy lawiny wydarzeń nie dało się przewidzieć.
Kolejną rzeczą, której bracia nieco żałowali było powściągnięcie języków. Poczuli ze sobą taką więź, że to naprawdę było aż przykre, że musieli powracać do stanu sprzed miesięcy. Ale Temari mogłaby zrobić się bardziej podejrzliwa, gdyby zauważyła zbyt wiele odchyłów od normy. Kankuro nawet zażartował, że powinni wysłać ją na kolejną długoterminową misję, ale kiedy nikt się nie zaśmiał i nawet on nie poczuł wesołości, zrozumiał, że to naprawdę przerażające, że Sayuri wpasowała się lepiej w tę rodzinę niż rodzona siostra.
Temari nie mogła pojąć, że coś nie szło zgodnie z jej planem i próbowała zapanować nad wszystkimi. Sayuri dawała atmosferę swobody i wesołości, której tak każdemu z rodzeństwa brakowało. Chociaż kochał Temari i był do niej przywiązany, zrozumiał, że ta jej upierdliwość stawała się nie do zniesienia.
Sayuri bardzo dokładnie określała na jakim etapie powrotu była Temari i doskonale wiedzieli dzień wcześniej, że nazajutrz, w godzinach południowych, powinna się zjawić. Kankuro z chęcią wykorzystywał ostatni wolny wieczór. Gaara z pewnym uznaniem, ale i rozbawieniem dostrzegł dwa kobiece cienie przemykające wieczorem do jego sypialni. Nie zdradził jednak nic przed Sayuri, która zapewne nie dałaby jego bratu żyć. Nadal nazywała go sekciarzem, który opętywał niewinne kobiety, choć nie robiła tego na poważnie. Tak samo, jak Kankuro na poważnie nie oskarżał jej o demoralizację młodszego braciszka. Robił to od jakiegoś czasu, gdy zrozumiał, że to tak Temari wytłumaczy sobie zastany stan rzeczy.
Ostatniej nocy Sayuri nie mogła zasnąć. Początkowo rozmawiała z Gaarą, ale z czasem stało się to dla niej uciążliwe. Była wykończona i nie miała siły choćby poprawnie formułować zdań albo sondować jego chakry. Udawała sen, nie chcąc zanadto martwić Gaary, który przejąłby się jej stanem lękowym i może naprawdę wymusił na Radzie kolejną misję dla Temari. Sayuri bała się przyznać, jak bardzo obawiała się tej konfrontacji. Czy uda jej się zachować pozory? Co jeżeli wszystko się wyda? Nie… nie mogła tak się zadręczać.
Jedyną rzeczą, która ją uspokajała była dłoń Gaary, którą cały czas miarowo zataczał okręgi na jej nagich plecach. Czyżby to robił przez całą noc? Właściwie… nigdy nie zastanawiała się, jak to jest, nie spać nigdy. Zapewne gdy był młodszy było to uciążliwe, a nawet straszne, że nie miał jak uciec od okrutnego dla niego świata. Ale teraz? Chyba jednak wolałby spać, ale nie miała pewności. Któregoś dnia go o to spyta. W końcu… czekało ich wiele wspólnych dni.
Choć chciała, nie mogła zasnąć i po prostu leżała sobie cichutko, z lekko otwartymi oczami.
— To chyba mogę zacząć…
Sayuri zdziwiła się. Gaara wiedział, że nie spała?
— Gdzie ja wczoraj skończyłem…? Ach tak, obiecałem sobie, że dzisiaj opowiem ci o mojej największej obawie i dlaczego tak bardzo nie znoszę samego siebie.
Poczuła jak delikatnie ją przytula, a ręka zakończyła wędrówkę po jej ciele. Co to miało znaczyć?
— Jak zawsze… na początku czuję się trochę głupio, że szepczę tak sam do siebie, ale… w sumie to bardziej do ciebie, ale ty śpisz… Nadal dość dziwne, ale chyba zauważyłaś już moja poprawę.
O cholera… myślał, że spała! Powinna się zdradzić? Ciekawość wzięła górę i postanowiła dalej udawać sen. W sumie z jego perspektywy nie widział jej nadal otwartych oczu, więc nie powinno być trudno.
— Od tylu tygodni ćwiczę mówienie o swoich odczuciach do ciebie, że w dzień wychodzi mi to coraz lepiej… To chyba musisz przyznać… Ostatnio nawet w końcu wprost odpowiedziałem, że cię kocham. To było… trudne. Wiem, że to prawda, ale nadal ciężko mi mówić o takich rzeczach, nawet do ciebie… Nigdy nie wyobrażałem sobie, że będę miał do kogo mówić takie rzeczy… Jesteś moim cudem... Zanim cię spotkałem… żyłem w strasznym świecie… Tak strasznym, że przez lata miałem po prostu ochotę przestać istnieć. Potem wymyśliłem sobie głupi sposób pokuty… Jakby bycie Kazekage mogło cokolwiek naprawić… Ale nieoczekiwanie naprawiło, bo zjawił się najwspanialszy szpieg z Konohy, który zatrząsnął moim życiem w posadzkach. Tak, jak Yashamaru wiele lat temu obdarł mnie z człowieczeństwa, ty je odnalazłaś… To naprawdę niesamowite. Mam wrażenie, że to jakieś zrządzenie losu… Jakim cudem mógłbym przypadkiem znaleźć osobę o takich cechach, jakie masz ty? Przyznasz sama, że to mało prawdopodobne – znaleźć kobietę, która nie bałaby się ani mnie, ani Shukaku, która byłaby tak niesamowicie pogodna i pełna ciepła, która miałaby dokładnie takie zdolności jak ty i która byłaby w stanie uratować życie mojego brata. Właśnie… Kankuro… za niego też chcę ci podziękować. Czuję różnicę i to cholernie wyraźną pomiędzy moimi uczuciami do ciebie i do niego, ale… mam wrażenie, że i do niego czuję coś podobnego… coś na kształt miłości, ale… to trochę wstydliwe. Przynajmniej dla mnie, bo nigdy nie traktowałem go jak brata… Zazdroszczę mu jego wspomnień, chciałbym pamiętać, z jaką łatwością przychodziło mi kiedyś przebywanie w jego towarzystwie. Ale dzięki tobie przynajmniej wiem, że tak było. Mam dowód na to, co ty zapewne podejrzewałaś od początku – że ja naprawdę nigdy nie byłem potworem, tylko takiego mnie stworzono. Dziękuję ci… Dziękuję ci za tak wiele rzeczy, że nie byłbym w stanie ich spamiętać.
Mówił cicho, szeptał i ledwo mogła usłyszeć jego głos. Czuła się tak, jakby weszła do jego głowy. Powinna się odezwać, ale jakoś nie mogła. Zazwyczaj to on zmuszał ją do wyznań, sam rzadko potrafił o czymś aż tak otwarcie mówić, ale ostatnio… Kiedy o tym pomyślała, naprawdę mówił coraz więcej. Czyżby to przez te ćwiczenia?
Jego cichy sposób mówienia nie ułatwiał zadania, a tak długie przerwy, jakie wykonywał pomiędzy niektórymi zdaniami były dość męczące, ale zachwycona chciała słuchać dalej.
— Ale miałem mówić dzisiaj o konkretnych rzeczach… Tak przynajmniej łatwiej mi zapamiętać, o czym już wcześniej ci opowiadałem. Dzisiaj postanowiłem, zgodnie z moim nastrojem spowodowanym powrotem Temari, mówić o rzeczach nieprzyjemnych… Bo i o takich rzadko ci mówię… Ale jak mógłbym zasmucać tak wspaniałą osobę? Chociaż… ja tak naprawdę wiem, że mógłbym opowiadać ci o wszystkim, a ty byś mnie wysłuchała… Nigdy nie miałem takiej możliwości i bardzo chętnie z tego korzystam… Jak jesteś świadoma i nieświadoma… Dobrze… To teraz moja największa obawa… W sumie to złe określenie… Niepasujące, bo boję się wielu gorszych rzeczy, jak choćby to, że w końcu cię skrzywdzę…
Wzdrygnął się, co Sayuri mocno poczuła. Nagle zdała sobie sprawę, że nie wyczuwała czegoś bardzo dla niej ważnego. Już chciała sondować jego chakrę, ale w ostatniej chwili powstrzymała się. Jak spała nie robiła tego, więc jeżeli nie chciała się zdradzić, musiała to powstrzymać. Bogowie… to było prawie niemożliwe! To naprawdę stawało się jej odruchem bezwarunkowym. Ale powstrzymała się, bo dalej chciała słuchać o jego przemyśleniach, które miał nadzieję w przyszłości jej przekazać.
— Albo tego, że umrzesz… Z jakiegokolwiek powodu… Najgorsza byłaby świadomość, że to ja cię zabiłem… chyba wtedy po prostu oddałbym swoje ciało do użytku Shukaku i próbował już nigdy więcej nie zaistnieć… To bardzo upierdliwe – nie móc się samemu skrzywdzić… A wierz mi, wielokrotnie próbowałem odebrać sobie życie i wtedy…
Musiała panować nad sobą, nie może nawet drgnąć. Ale jak nie reagować, kiedy słyszała się tak okropne rzeczy, jak jego śmierć?!
— Wtedy myślałem, że to przekleństwo, ale teraz rozumiem… Musiałem jeszcze ciebie spotkać, żeby móc zadecydować… Wracając… Boję się wielu rzeczy, ale ta… obawa jest tak intensywna, że aktualnie wyprzedza wszystkie pozostałe, nawet jeśli są one bardziej przerażające… A może ja jestem zbyt wstydliwy przed sobą, żeby przyznać, że to zazdrość…? — Zaśmiał się cicho. — Tak też może być… Nie uciekając już od tematu, wystarczy jedno słowo, a właściwie imię… Kiba…
Sayuri zdumiała się, Kiba?
— Kim jest Kiba, do cholery?!
To powiedział głośniej niż wszystkie pozostałe zdania razem wzięte, prawie podniósł głos.
— Jakim prawem… dotykał cię… Co takiego z nim robiłaś? Mówiłaś, że ja jestem twoim pierwszym, ale czy ze wszystkim? To on skradł twój pierwszy pocałunek? A może jedynie dotknął, musnął twojej skóry? Choć… to i tak zbrodnia nie do wybaczenia.
Sayuri miała ochotę wybuchnąć śmiechem na tę skrytą scenę zazdrości. A tak się z niej śmiał, że była zazdrosna!
— Próbuję sobie przypomnieć, który to Kiba… Na pewno musi być z Konohy… Ostatnio opowiedziałaś mi o kolejnym mężczyźnie z Konohy… Mam więc pewność, że to nie ten Shino… Ale kto inny? Pamiętam mało osób, a poznałem zaledwie skrawek twoich znajomych… A może był starszy? Przecież poznałem głównie naszych rówieśników… Wiesz… — Choć był wytrącony z równowagi, zaśmiał się cicho. — Chciałem nawet porwać się na coś… szalonego. Chciałem spytać Kankuro, kim jest ten cały Kiba, ale… Nie dałby mi chyba żyć… Ale ja muszę się w końcu dowiedzieć, bo chyba zwariuję. Kim jest Kiba? Dwa razy o nim wspomniałaś i nie dałaś żadnego szczegółu… Mam czuć się niepewnie? Dlaczego nic wam nie wyszło? A może tylko próbowałaś uśpić moją czujność? Już nigdy nie będę się śmiał z twojej zazdrości… To bardzo… intensywne uczucie… Ale zapewne gdybyś nie spała, właśnie teraz miałabyś rozbawioną twarz… zapewne po chwili dotarłoby do ciebie… Czemu wcześniej cię o niego nie spytałem? Cóż… nadal mam pewne… nie wiem, obawy...? paranoję...? że jeżeli dostrzeżesz zbyt intensywne negatywne emocje we mnie, przestraszysz się… Ja wiem, że tak by nie było, ale… Jak Kankuro kiedyś określił swój lęk przed Shukaku? Że on w głowie wie, że się już nie obawia, ale ciało tak… Ja chyba czuję coś podobnego. Wiem, że… nie odwrócisz się ode mnie, ale… ten lęk, który skrywam gdzieś na dnie mojej świadomości, nadal istnieje… Jak mogłoby cię zabraknąć? Nie jestem w stanie znieść tej myśli… Moje ciało by obumarło, a umysł w końcu stanąłby na skraju szaleństwa, jak wielokrotnie wcześniej, ale tym razem wykonałby ten ostateczny krok… Bogowie… kocham cię tak mocno, że samo mówienie o tym daje niesamowite efekty… Tak… chyba dość o Kibie, nie uważasz? To teraz przechodzimy do kolejnego punktu… Dlaczego nadal nie mogę siebie zaakceptować… O ile o Kibie zapewne niedługo na jawie usłyszysz, to ten temat… Nie wiem, kiedy będę mógł zwierzyć ci się z tego… Domyślam się, jak silne jest twoje uczucie i gdyby odwrócić sytuację, gdybyś to ty miała mi mówić o choćby najdrobniejszej wadzie… Nie wiem, czy wytrzymałbym słuchać tego…
Sayuri wzmocniła swoją czujność postanawiając, że nie zdradzi się niczym. Skoro przez długi czas miała o tym nie usłyszeć, musiała się skoncentrować i zmusić swoje ciało do prawie niemożliwego. Do braku reakcji, gdy ktoś rani Gaarę. Nawet jeśli był to on sam.
— Mam nadzieję nigdy tego nie słyszeć, tylko… nasze sytuacje są tak różne! Czego ty mogłabyś naprawdę nienawidzić w sobie? Zbyt doskonałych piersi? Zbyt fantastycznego poczucia humoru? Zbyt wyrozumiałej postawy? Nie wiem… jak to Kankuro mówi? Kobiety każdą swoją drobna wadę zmieniają w katastrofę, więc zapewne coś znajdziesz, ale ja… Ja nie muszę szukać zbyt intensywnie w zakamarkach swojego umysłu przynajmniej setki, jak nie tysięcy rzeczy, za które naprawdę się nie znoszę… Ta najbardziej oczywista… Jestem mordercą. Nawet jeśli nie potworem, to mordercą na pewno… Zabiłem tyle osób… Nie wiem, czy liczba dobiegła do tysiąca, a może przekroczyła już dawno, ale… to niewyobrażalne, nawet dla mnie… Nie znoszę zatłoczonych miejsc, bo wtedy widzę, ile mniej więcej osób to taki tłum… mam nawyk liczenia ludzi wtedy i… to przerażające… Czasem naprawdę nie mogę znieść tej myśli… Ile trupów ciągnie się za mną? Wiesz… kiedyś pomyślałem sobie, jakim cudem nie czujesz tego odoru, ale… Ty mnie kochasz, potrafisz to zignorować, bo uważasz, że mam to za sobą… Ja też chcę w to wierzyć, ale to kolejna rzecz, której nie znoszę w sobie… Nie jestem siebie pewien… Nie tego, że zabiję. Bo to wiem, że prędzej, czy później zrobię… Choćby żeby chronić ciebie albo Sunę… To nie jest dla mnie aż tak przerażające… Najbardziej przerażająca jest dla mnie myśl, że znowu wpadnę w szał… Najgorszy mój błąd, to dalsze treningi. Jak mogę dalej wzrastać w siłę, skoro już teraz mało jest osób, które by mnie powstrzymało? Ile tym razem zabiję osób, zanim się opanuję? Skoro jestem potężniejszy, to ile? Pół Suny? Ta myśl… ta myśl mnie już zawsze będzie prześladować, bo to nie Shukaku szepczący mi do ucha, tylko moje drugie oblicze… Te, które ukrywam przed tobą jak mogę. Staram się nic nie mówić, bo nie chcę twojego współczucia... O ile w innych sytuacjach pragnę go, tak tu… Jak możesz mi współczuć, że nadal jestem gdzieś… pod płaszczykiem świadomości… demonem w ludzkiej skórze? Tylko teraz lepiej to kontroluję… Niby nie popełniłem żadnego błędu od blisko pięciu lat, ale to nadal we mnie tkwi… Przeszkadza funkcjonować… Wtedy, kiedy chciałaś mojego zbliżenia podczas seksu… To właśnie ta myśl odebrała mi zdolność racjonalnego myślenia… Co jeśli ją zabiłem, wyrwałem ręce, rozszarpałem dłonie na kawałki, a nawet tego nie zarejestrowałem? Taka potęga nie powinna istnieć. Wiem, że istnieją ludzie ode mnie potężniejsi, ale… ich sposób zabijania wymaga choćby odrobiny wysiłku… Temari miała racje, kiedy ci o mnie opowiadała… Ja czasami nie muszę myśleć, żeby kogoś zabić… Tak bardzo nienawidzę tego w sobie… Chciałbym w pełni, ale tak naprawdę… rozluźnić się przy tobie. Czasem mi się to udaje, ale zaraz potem przychodzi zimny prysznic. Jak mogłem tak zaryzykować? Lata samokontroli, która legła w gruzach, odkąd cię spotkałem… Ale potem patrzę w twoje oczy i wierzę ci… wierzę, że jestem już całkiem normalnym człowiekiem… Wiem, że przez swoją relację, od najmłodszych lat z Naruto masz jakieś pojęcie, co to znaczy być jinchuuriki… Ale niektórych rzeczy nie możesz pojąć. Jak mogłabyś? Ja nie jestem normalny… nigdy nie będę… Więc teraz kolejne punkty, które są ze sobą związane i nawet nie potrafię wymienić ich z osobna. Jestem jinchuuriki, a to… to wykradło mnie ze świata normalnych ludzi na tak wielu płaszczyznach, że nie wiem jakim cudem ty mnie postrzegasz, jak człowieka… Tu już nie chodzi tylko o moją sytuację, ale o to… jak to jest być kontenerem na demona… Shukaku to mały problem tylko wtedy, gdy leżę w twoich ramionach albo ty w moich… Wtedy nie jestem jinchuuriki, jestem Gaarą… Człowiekiem, który pragnie bliskości z tobą… Ale najnormalniejsze zapewne dla innych rzeczy są u nas inne… Chociażby nasze ciała… Zapewne zauważyłaś, jak szybko Naruto się regenerował. Czy to jest normalne? Kiedy patrzyłem jak leczysz Kankuro… Taka rana sama zagoiłaby się na moim ciele w kilka dni, bez pomocy medyków… Nie jesteśmy może nieśmiertelni, niezniszczalni, ale… na pewno nie mamy takich samych ciał, jak ludzie… Rozumiem lęk innych przed nami, jak można zaakceptować coś takiego? Ale ty… i znowu… ty nas traktujesz właśnie jak ludzi, choć nimi nie jesteśmy. Nie wiem, czy zwróciłaś na jeszcze inną rzecz uwagę… akurat tutaj ci uwierzę, że mogłaś nie mieć o tym pojęcia, ale nasze ciała pod różnymi aspektami szybko się regenerują… Czy ty myślisz, że nawet tak oszałamiająca osoba, jak ty byłaby w stanie zmusić mnie do tylu zbliżeń, gdybym był zwykłym człowiekiem? Na pewno nie… Czasem, podczas samotnych nocy widziałem, jak działa ciało mężczyzny i różni się od mojego… Ale próbuję choć trochę udawać przed tobą, że choćby w tym aspekcie jestem normalny… Jesteś tak skora do poświęceń, że zapewne dawałabyś sobie niemożliwe do zrealizowania cele… To… nie jest tak, że zaraz po stosunku z tobą jestem gotowy… choć to dziwne, bo wcześniej, z innymi kobietami byłem… ale wystarczy zaledwie ile? Może nie sprawdzałem tego zbyt dokładnie… ktoś inny zawraca moją głowę w takich sytuacjach.
Pocałował ją czule w czoło, a jego ręka zaczęła błądzić po jej plecach.
— Może minuta? I znowu jestem gotów… Ale nie postępuję z tobą w ten sposób… Zapewne, jeżeli kiedyś na jawie zwierzę się z tego, zrozumiesz co mam na myśli. Zawsze próbuję dać ci tyle przyjemności, ile jesteś w stanie przyjąć, a potem sam zabieram część dla siebie. Poza tym… to dość wstydliwe dla mnie, bo wcześniej mogłem robić prawdziwe maratony, ale z tobą u boku… to naprawdę nienormalne, ale wystarczy, że poruszam się w tobie i widzę twój wzrok, nie wytrzymuję… Jeśli kiedyś zastanawiałaś się, dlaczego mam zazwyczaj zamknięte oczy, to daję ci teraz powód. Przy tobie zachowuję się, jak prawiczek z zespołem nadpobudzenia.
Zaśmiał się i mocniej przyciągnął ją do siebie.
— Jak ty to robisz? Nawet podczas snu sprawiasz, że jestem szczęśliwy… To ostatnia rzecz, o której ci wspomnę, że nie znoszę w sobie, bo niedługo obudzisz się w moich ramionach i będę miał kolejny wspaniały dzień, więc muszę się spieszyć… Właściwie opowiem ci o dość… nietypowej… bo dość mało spośród innych dostrzegalnej wadzie. Chociaż to już w sumie przeszłość. Na tym polu wygrałaś, ale chyba powinienem uświadomić ci sukces. Wcześniej… nienawidziłem swojego wyglądu. Ciało to jedno, tutaj już zawsze będę odmieńcem. Ale wygląd… wygrałaś. Wcześniej… nie mogłem znieść, że tak się wyróżniam… Ta blada skóra, choć mieszkam dosłownie na środku pustyni… okropna blizna i te czarne cienie dookoła oczu… Nawet nie wyglądałem normalnie, ale ty sprawiłaś, że przestałem to dostrzegać. Tyle razy… z taką szczerością i entuzjazmem komplementowałaś mnie, że przekonałaś do swojego szalonego zdania… Jak to mówisz? Jestem niezwykle atrakcyjny. Uwierzyłem ci, bo jak miałoby mi się nie podobać coś, na co patrzysz z takim zachwytem? Byłbym okropny, gdybym się z tobą kłócił o to… Powoli wstaje słońce, moje kochanie… Ty wiesz co to oznacza, prawda? Za chwilę otworzysz oczy i spojrzysz na mnie z miłością, a ja po raz kolejny uwierzę w twoje nieświadome kłamstwo, że jestem człowiekiem. Bo jak mogłabyś kochać potwora? Nawet ty nie byłabyś w stanie, choć twoja empatia… czasem mnie przeraża. To może następnej nocy opowiem ci o tym, czego się boję? Wymienię wszystko, choć część zapewne pokryje się z dzisiejszymi wyznaniami. A teraz poćwiczę coś dla mnie naprawdę ważnego… Zapewne już zauważyłaś, że te ostatnie chwile nocy spędzam na tym, że próbuję opisać, co do ciebie czuję, jakie to wrażenie i w ogóle wszystko, co z tobą związane… To… to napełnia mnie prawdziwym szczęściem. Uwielbiam o tym myśleć. To naprawdę straszne, niesamowite, jak różnią się moje obecne, nocne przemyślenia, od tych sprzed choćby kilku miesięcy… Wiesz, że nawet kiedy mówiłaś do mnie Kazekage-sama, kiedy jeszcze nie dostrzegłem ideału siedzącego zaledwie kilka metrów ode mnie… już wtedy zmieniłaś moje myśli? Wcześniej… wcześniej myślałem tylko i wyłącznie o mojej okropnej przeszłości i nienapawającej optymizmem przyszłości. Naprawdę, tylko te myśli mnie zajmowały… może jeszcze czasem jakieś sprawy bieżące. Ale potem pojawiła się gosposia… Nie wyznałem ci tego jeszcze… w sumie nawet nie wiem dlaczego, więc zapewne niedługo to zrobię… ale ja od początku wiedziałem… może bardziej domyślałem się, że jesteś szpiegiem… Zachodziłem w głowę – jak to jest możliwe, że nie zdradzasz się z niczym, a co gorsza, jak jesteś wspaniała… Może wtedy nie do końca tak to formułowałem, ale to miałem na myśli… Potem znów… kiedy broniłaś mnie przed Temari, nie mogłem zrozumieć – jakim cudem istniejesz? Widzisz? Nawet wtedy tak myślałem… A potem… potem uratowałaś, wyleczyłaś mojego brata… Znów – myślałem, że to cud… Twoje pojawienie się w Sunie było dla mnie cudem… A potem… resztę historii dobrze znasz, bo często do niej wracam podczas naszych nocnych pogawędek… To, w jaki sposób mną zawładnęłaś… jeśli nie wierzysz, to oświadczam, że tak właśnie jest… fascynuje mnie do teraz. Jak taka mała, bezbronna kobieta może kontrolować taką potęgę, abominację, jak ja? Skąd czerpie siły? A potem przypominają mi się słowa Yashamaru… Tak, to miłość. Wierzę ci, bo z takim oporem opowiedziałaś mi o tym. Gdyby było inaczej, zapewne zarzucałbym ci kłamstwo, ale… to było tak szczere, tak urocze, że nawet taki paranoik, jak ja ci uwierzył… Wierzę ci też z innego powodu… twoje ciało, reakcje twojego organizmu na moją bliskość… nadal nie nacieszyłem się tym w pełni. Kocham cię tak mocno, że kiedy nocami, jak teraz… nie mogę patrzeć w twoje oczy… czuć twojej obecności objawiającej się w sondowaniu mojej chakry… musiałem dać sobie jakieś ujście dla targającego mną uczucia i zacząłem mówić… Szepczę ci tak do ucha… Nie mogę uwierzyć, że odblokowałaś we mnie takie pokłady romantyzmu, którego nigdy nie dostrzegałem u siebie. Trochę przeraża mnie coś… w jaki sposób, nawet ciało jinchuuriki, ma znieść taką kumulację uczuć? Kiedyś wspomniałem ci o tym… ale ja naprawdę mam wrażenie, że w końcu wybuchnę z tego powodu. Jesteś jedynym dobrem, jakie mnie w życiu spotkało… Nie mam na myśli innych dobrych rzeczy… Mam na myśli, że ty jesteś wyzwalaczem tego pozostałego dobra… I minęła kolejna noc… tym razem znowu było mi ciężej nie obudzić cię i choć przez chwilę widzieć twojego spojrzenia… Jak dam sobie radę dzisiaj? Albo jutro? Albo za miesiąc… Tak, jestem egoistą, bo chcę cię całą zagarnąć, ale staram się pamiętać o twoich potrzebach, choć ta potrzeba snu… Jest chyba najokrutniejszą. Ale już za kilkanaście godzin znowu wpadniesz w moje ramiona, a ja znowu opowiem ci jakieś historie… A teraz… chyba lepiej zamilknę, bo jeszcze przedwcześnie usłyszysz coś, co jeszcze chcę poćwiczyć.
Pocałował ją w skroń i zgodnie z obietnicą zamilkł.
Sayuri zastygła i nie była w stanie określi czy to jawa, czy sen. Powstrzymała łzy wzruszenia. Tak… tak niesamowity człowiek… właśnie człowiek, nigdy nie uwierzy, że było inaczej… kochał ją. Mówił do niej z takim uczuciem, miłością już chyba na stale wypaloną w jego głosie podczas tego szeptu, że nie mogła myśleć. On tak co noc do niej mówił? Zdradzał jej wszystko, a ona spała? Od kiedy to trwało? Nie wiedziała nawet jak zareagować. Początkowo chciała pod koniec jego przemowy uzmysłowić mu, że słyszała wszystko, ale teraz wydawało jej się to okropnym uczynkiem. Był tak… nie miała słów, aby go opisać. Zrozumiała o czym mówił. Tak zapewne nawet ciało jinchuuriki miało jakiś limit wytrzymałości.
Ale nadal nie podjęła decyzji. Co zrobić? Nie mogła chyba go uświadomić, a przynajmniej nie teraz, nie przez kilka najbliższych lat, a może… Szaleńczy plan powstał w jej głowie. Może co jakiś czas, raz na kilka tygodni będzie powstrzymywała się od snu? Byle tylko posłuchać czegoś takiego raz jeszcze. To było niesamowite, z jaką łatwością przychodziło mu zwierzanie się, gdy spała. I mówił to w taki sposób, jakby była całkiem świadoma jego słów. Ale całkiem się rozanieliła, gdy zrozumiała coś. On to ćwiczył i już naprawdę widziała efekty. Czasem mówił do niej podobne rzeczy, tylko nigdy nie tyle na raz. Poza tym… chciała posłuchać kiedyś jedynie dobre przemyślenia, a te … spróbuje je kiedyś przeanalizować, ale teraz, kiedy była w stanie euforii nie mogła. Miała ochotę przytulić go albo zrobić cokolwiek innego, by czuł jej miłość, by odnajdywał kolejne powody do zrozumienia, że naprawdę był człowiekiem, choć tego nie dostrzegał.
Przeraziła się, gdy zrozumiała, że nie wiedziała, jak się obudzić. On na pewno dostrzegł, w jaki sposób to się odbywało. Na pewno się zorientuje… Co zrobić? Panikowała, bo skoro zamilkł, to oczekiwał, że niedługo się obudzi… Czy zawsze budziła się w ten sam sposób? A może… jak mogłaby sfałszować swój sen? Zastanowiła się i wpadła na niezbyt dobry, ale możliwy do zrealizowania plan.
Skupiła się na swoich odczuciach, na tym wspaniałym mężczyźnie, przy którym spędzała każdą noc i dzień swojego życia i poczuła wzruszenie… Łzy powoli spływały z jej twarzy i w końcu drgnął. Zapewne wyczuł, że płakała. Przyciągnął ją do siebie mocniej i pocałował czule w czubek jej głowy. Szlochała coraz bardziej, a on ją coraz mocniej przytulał. W końcu zmusiła swoje ciało do gwałtownego poruszenia. Zapewne tak się nie budziła, ale tak wyobrażała sobie gwałtowną pobudkę.
Uniosła się na ramionach i rozejrzała rozkojarzonym wzrokiem. W końcu spełniła swoje dwie najważniejsze potrzeby z tej nocy. Spojrzała na niego i puściła w końcu sondę. Wyglądał na zmartwionego.
— Co się stało?
— To było tak… mocne — wyjęczała mu w szyję. — Gaara ja chyba naprawdę zwariowałam.
Zaśmiał się i przytulił jeszcze mocniej.
— Dlaczego tym razem?
— Nie wiem… naprawdę nie wiem. — Choć słowa wypowiadała z wyrachowania, drżenie jej organizmu było prawdziwe. Tak zawsze się czuła w jego pobliżu. — Po prostu… myślę, że naprawdę wariuję z uczuć do ciebie. — Zaśmiała się przez łzy i postanowiła opowiedzieć swój zmyślony sen. Czasami opowiadała mu o snach, choć rzadko miała okazję, bo rzadko miewała sny. Najlepsze marzenia senne miała na jawie, z nim. — Śniło mi się… po prostu siedziałam z tobą i patrzyłam na ciebie i tak się wzruszyłam… Nie wiem, co będzie następne, może zawał?
Śmiał się i tulił ją do siebie. Na pewno tej nocy opowie jej o tym, w jaki sposób naprawdę to przeżywał, ale ona będzie spać.
— To może ograniczymy nasze kontakty?
— Nie! — Wyrwała się z jego uścisku i patrzyła na niego z prawdziwym przerażeniem. — Tego na pewno nie przeżyję. Nie wiem, jak mam zebrać się do stawienia czoła kolejnej pełni, a ty mi mówisz o ograniczeniu kontaktów?!
Patrzył na nią z czułością i pocałował ją w czoło.
— Masz rację. — Spróbował uspokoić ją kreśleniem okręgów na plecach. — Ja chyba też nie przeżyłbym ograniczenia.
Ale to już wiedziała. Usłyszała w jego głosie tej nocy i poczuła w dotyku.
Dziękuję kochana za wspomnienie o mojej nikczemnej osobie~
OdpowiedzUsuńW żadne sposób mi nie przeszkadza taki sposób prowadzenia rozdziału. Udawanie, ze nie ma kogoś w pobliżu lub jest pogrążony we śnie to motyw stary jak świat używany nie tylko w ff'ikach, ale książkach i filmach. Niekiedy to droga na skróty, ale w przypadku Gaary wydaje mi się jak najbardziej trafna. Nie jest przecież zwyczajną osobą, która, mimo starań i treningów, od tak mówi o swoich odczuciach. Wydaję mi się, że trafiłaś w punkt. Jedyne, co mi nie pasowało, to za duża ilość wielokropków w jego rozmyśleniach. Rozumiem, że chciałaś w ten sposób zaakcentować pauzy lub urwane myśli, ale mnie osobiście gryzło to w oczy. Jestem ciekawa jak potoczy się fabuła, kiedy Temari zawita ponownie do wioski.
A teraz imiona. Powiem Ci, ze trafiłaś pod właściwy adres! Swego czasu szukałam imion japońskich do historii, która została zapomniana. Chyba nie byłam wtedy gotowa na tworzenie OC. Każde imię w języku japońskim coś znaczy. Niekiedy można się tym nawet bawić zestawiając te samie brzmienie imienia, ale używając innych znaków kanji itp, ale w to nie będziemy się bawić, bo nie mam takiej wiedzy. Pytanie, czy chcesz, żeby brzmiało ładnie, czy ma jego znacznie ma mieć jakaś glebie. Pozwolę sobie podać parę przykładów.
Fumiko - dziecko najcenniejszego piękna
Haruka - dystans
Hitomi - źrenica oka. Imię to nadawane jest zazwyczaj dziewczynkom z pięknymi oczami.
Jun - imię dla obu płci znaczące "posłuszny".
Kaori - zapach tkania (dziwne znaczenie, ale imię brzmi bardzo ładnie)
Maiko - tańczące dziecko
Michiko - piękne, mądre dziecko
Nanami - siedem mórz
Natsumi - piękne lato
Tsubaki - kamelia
Yuzuki - blady księżyc
Męskie:
Akira ;> - czysty
Arata - świerzosć
Atsushi - pracowity
Daichi - wielka mądrość
Hachirou - ósmy syn
Hideki - wspaniała okazja,
Isamu - odwaga,
Kaito - latać nad oceanem, wydaję mi się bardzo poetyckie ze względu na znaczenie, sama chyba użyje go w przyszłości, ale chętnie się podzielę, bo jest suuuper~
Katsuro - syn zwycięstwa
Keiichi - pierwszy syn kwadratowego klejnotu xD
Mamoru - obrońca
Nobuo - wierny człowiek
Satoshi - mądry
Shinobu - cierpliwość
Sora - niebo (imię dla obu płci)
Tatsuya - asertywny smok
Yasuo - zdrowy człowiek
Yuuto - odlecieć
No to tyle chyba, jak będziesz potrzebować więcej, to mogę jeszcze poszperać.
Buziaki~
Wcale nie uważałam, że odkryłam coś niesamowitego, pisząc ten rozdział xD Zwyczajnie chciałam poeksperymentować z tym motywem i na szczęście na razie nie ma negatywnych głosów.
UsuńDomyślam się, że te wielokropki mogą drażnić, ale gdybym ich nie użyła, można by mieć wrażenie, że Gaara mówił te wszystkie kwestie, których odczytanie na głos zajmuje maksymalnie 20 minut, przez kilka godzin :P
Ooo! No to mam ściągawkę. Serdeczne dzięki! Część z tych imion już mam użytych w "Gosposi" (Nanami, Nobuo, Hideki), a część w innych opowiadaniach (Maiko i Mamoru), ale z pozostałych chętnie skorzystam. Wiedziałam, że każde imię ma znaczenie, ale nigdy nie zwracałam na to większej uwagi przy doborze. Tłumaczenie Keichii rozłożyło mnie na łopatki i chyba z niego skorzystam, wiedząc co znaczy xD
Jeszcze raz dzięki!
A nasze "Sayuri" oznacza kwiat lilii ^^
Usuńp.s. sorry za spam, ale słownik w tel bardzo dziwnie przekształcił nasze imię xD
Miałam się wyrwać z wieloma pomysłami, ale ta lista zrobiła wrażenie. Osobiście kibicuję"Hitomi", znam to słowo, ale nie wiedziałam, że jest też imieniem. Generalnie podobają mi się japońskie imiona na H. Himawari przoduje, ze względu na znaczenie i zdrobnienie "Hime" nadaje się dla bohaterki romansu. Jako że jest ściągnięte z mangi trudno je traktować jako propozycję. Polecam Aimi. Z męskich Hiroki i Satoru. Lubię też imię Shoma, ale nie że względu na nie tylko łyżwiarza, który je nosi ;)
UsuńI oczywiście Hikari - światło. Przesłanie oczywiste dla każdego kto zna czarodziejkę z księżyca ;)
UsuńChyba postąpię tak samo, jak z wyborem liceum. Spiszę wszystkie opcje na kartkach i wylosuję :P
Usuń@Kareena hahahha, starałam się. Swojego czasu miałam wielkie plany na pewne OC, ale nic z tego nie wyszło. Jednak zachowałam dokument z imionami. Notabene, wybrałam same najciekawsze ;>
UsuńPrzedstawiłaś to jak wielkie osiągnięcie i może nawet coś nieprzyjemnego,, a dla mnie to coś fantastycznego, że mogę Ci towarzyszyć :*** Robię to z przyjemnością! Zastanawiałam się nad czymś i chyba w końcu zrozumiałam. Początkowo myślałam, że może tak krytycznie podchodzisz, bo chcesz komplementów (trochę pokrętne myślenie x)), ale teraz rozumiem - Ty serio myślisz, że to co piszesz jest słabe. Ogarnij się kobieto, ja jestem zachwycona! 'Gosposia' jest w czołówce fików, które czytałam, a reszta też sprawia przyjemność, inaczej bym tego nie czytała. Trochę pewności siebie, nawet jeśli jakiś eksperyment się nie spodoba, to trudno, całości to nie psuje :) A ten dzisiejszy rozdział świetny, zwłaszcza ostatnie zdanie jakoś mnie rozczuliło :3 Przez włoskiego imigranta w Sunie dostałam napadu śmiechu. Może zaproponuje imię Kira? Wiem, że mało oryginalne, ale jakoś je lubię x)
OdpowiedzUsuńAlba Longa
Dzięki za miłe słowa :) Sama lubię imię Kira i już jest w użyciu. Też byłam rozbawiona, jak odkryłam, że Enzo jest imieniem włoskim, ale nie zmienię już tego. Z mojej perspektywy Enzo to Enzo i nazwanie go np. (korzystając z propozycji Sayuri7) Daichim, byłoby zbrodnią ;)
UsuńNie spodziewałam się po Sayuri takiego wyrachowania xD Ten rozdział to dość zaskakujący i całkiem przyjemny przerywnik w fabule. Przynajmniej ja go tak traktuję. Nie sądziłam że można napisać tak długi monolog Gaary i nie przynudzać. Na dodatek nie irytowałam się mimo że Gaara wrócił do swojego samobiczującego tonu ;) i czekałam czy pojawi się moje ulubione słowo :D (notabene "Gosposia" przyszła mi ostatnio z pomocą, bo miałam ochotę zbluzgać pewną osobę, która jest dużo starsza ode mnie i choćby z tego powodu nie wypada mi sięgać po wulgaryzmy - abominacja jest wystarczająco treściwa). zdanie o Gaarze liczącym ludzi w tłumie zrobiło na mnie wrażenie, bo... Nigdy nie przyszłoby mi to do głowy. A jest całkiem przekonujące i wymowne. Nie inspirowałaś się wyznaniami seryjnego mordercy?;)
OdpowiedzUsuńChciałabym zobaczyć minę osoby, którą nazwałaś abominacją xD Zapewne niezapomniany widok.
OdpowiedzUsuńNiestety nie wpadło mi w ręce nic na temat seryjnego mordercy liczącego ludzi w tłumie. Masz na myśli jakiś konkretny tytuł? Chętnie przeczytam/obejrzę :) Choć w sumie... to musiałoby być dość trudne, bo zazwyczaj seryjni mordercy to socjopaci i nie odczuwają wyrzutów sumienia, a Gaara ma taki nawyk właśnie z ich powodu, niemniej chętnie przeczytałabym coś na ten temat ;)