sobota, 16 marca 2019

Tylko przyjaciel – Rozdział 2

Minął już miesiąc i nic nie zwiastowało jakiejkolwiek zmiany, mającej fundamentalnie zmienić życie młodego jinchuuriki. Trening, posiłek, odpoczynek, bezczynność, bezczynność, trening, posiłek... I tak w kółko. Mieszkańcy nadal obdarzali go pełnym nienawiści spojrzeniem i uciekali, kiedy tylko zbyt długo ośmielili się na niego zerkać. Rodzeństwo nadal starało się ze wszystkich sił okazać mu życzliwość. Ach, zapomniałby... Jakże mógł zapomnieć o tej wspaniałej, nieudolnej próbie zabicia go? Który to już raz? I co miał zrobić, kiedy go atakowali, do cholery? Wykrzyczeć, że mają przestać, bo chce zostać grzecznym potworem, który będzie troszczył się o wioskę?
Cóż... musiał przyznać, że to jakże cudowne przeżycie nieco naruszyło rutynę, wkradającą się w jego życie. Bo przecież... cóż może bardziej rozruszać człowieka niż walka o swoje istnienie? Zdumiał się, że udało mu się opanować i nie zabił ich, a jedynie obezwładnił. Grzeczny Gaara – 1, okrutny świat – 0. Bogowie, dlaczego nagle stał się tak sarkastyczny? Może ten czarny humor był jakąś obroną przed nieprzychylnym mu światem?
Szedł powoli uliczkami, które niespodziewanie stawały się dziwnie puste, kiedy na nie wchodził. Kiedyś, kiedy jeszcze był niepoprawnym mordercą, śmiał się w duchu z tego. Czy ci wszyscy debile myśleli, że ściany, zrobione w dużej mierze z piasku, obronią ich przed nim? Dochodził do wniosku, że gdyby zbyt szybko wszystkich ich wybił, nie miałby zabawy. Poza tym... nie chciał zabijać zwykłych ludzi, jaką radość miałby z tego czerpać. Co innego, gdyby... O nie! Znowu wpada w niebezpieczny nastrój, a tego chyba nikt nie chciał...
W końcu zdecydował się pójść do fryzjera. Nie pomylił się. Kiedy tylko przekroczył próg zakładu, dostrzegł, jak wszyscy zamierają w bezruchu i patrzą na niego ze strachem. Dla osoby patrzącej z boku, mogłoby się wydawać to nawet zabawne. Oni dosłownie zamierali podczas wykonywania swoich czynności. Nieco rozbawiony dostrzegł, jak młoda fryzjerka nadal goliła jakiegoś mężczyznę, ale nie zauważyła, że w jednym miejscu jego czaszka błyszczała już łysiną. Z niechęcią opadł na fotelu i czekał na swoją kolej.
Nagle wszyscy ożyli. Dwóch pracowników ze służalczymi minami dopytywali go, czemu zawdzięczają ten zaszczyt. No nie wiem! wykrzyczał w myślach. Chcę tu, do cholery zjeść obiad! Ale oczywiście nie powiedział tego na głos. Obawiał się, że może tak się go obawiali, że byliby gotowi spełnić jego prośbę. Poza tym nienawidził tego okłamanego tytułu, jakim go obdarzali. Gaara-sama, po co to robili? Przecież nie mieli do niego za grosz szacunku, więc po co udawać?
W końcu spokojnym głosem przedłożył im problem, dla którego zjawił się w tych zacnych progach. Został w błyskawicznym tempie obsłużony i równie błyskawicznie odszedł stamtąd, oczywiście zapłaciwszy uprzednio. Gaara miał nieodparte wrażenie, że jego tak szybkie wyjście było dla nich dostateczną zapłatą. Z cichym westchnieniem spojrzał w niebo. Powoli zapadał zmrok i znowu ujrzy te cholerne, naśmiewające się z niego...
— Patrz, jak łazisz, do cholery!
Oj, zdecydowanie nigdy nie słyszał takich słów w swoim kierunku, przeszło mu przez myśl, kiedy zbierał się z ziemi po wpadnięciu na jakąś osobę. Swoją drogą... ego jego ostatecznej obrony musiało błyskawicznie spaść, skoro nie uaktywniła się w takim momencie. Cholera! Czy było z nim tak źle, że nawet o swoim piasku zaczynał myśleć jak o żyjącej istocie? Kolejne przemyślenia przerwał widok przed nim. Dziewczyna, na którą wpadł, jeszcze nie zauważyła kto zakłócił jej spokojny marsz. Pochylała się, pospiesznie zbierając z ziemi niezliczoną ilość dokumentów, ziół i innych przedmiotów, których nazw Gaara nie znał.
— Pewnie, jasne! — mówiła nadal podniesionym głosem. — Jakiś ostatni debil musiał mi się przypałętać, a ja tak długo nad tym pracowałam! Nie wstyd ci?! — To ostatnie wykrzyczała, patrząc na niego, ale jej głos niemal zamarł, kiedy w końcu zrozumiała, kto był tym ostatnim debilem.
— Przepraszam — powiedział w końcu, gdy cisza przeciągała się w nieskończoność. Ona zamarła, patrząc na niego z przestrachem w oczach. Gaara już chciał przybrać swoją zwyczajną minę, którą zazwyczaj przybierał, kiedy ludzie uciekali od niego, ale...
— Cholera! — Nieznajoma zamiast uciec, powróciła do zbierania rzeczy, które upuściła, a w zasadzie, które on wytrącił jej z ręki...
Przez ułamek sekundy Gaara myślał, że ma omamy. Dlaczego nie uciekła? Czyżby ta praca była dla niej cenniejsza niż życie? Po kilku sekundach zebrał się i stał niezdecydowany. Powinien pomóc jej to pozbierać, ale czy ona sobie tego życzyła...? Po chwili wahania kucnął i zaczął zbierać leżące najbliżej rzeczy.
— Nie ma potrzeby.
Usłyszał jej cichy głos. To oczywiste, że pobrzmiewał w nim strach, ale też... smutek? Spojrzał na nią. Nie patrzyła w jego kierunku. Trzymała w dłoniach jakąś roślinkę i nie odrywała od niej wzroku.
— Nie nadają się już do niczego. To strasznie rzadkie zioła, które rosną tylko w jednym znanym mi miejscu, gdzie nie ma absolutnie żadnych zanieczyszczeń. Już raczej za późno, żeby je ratować.
Słysząc jej normalny ton, zamarł. Nikt jeszcze odważył się w ten sposób się do niego odezwać. Dziewczyna szybko zreflektowała się, z kim ma do czynienia. Zerwała się na równe nogi i patrzyła na niego ze strachem.
— Znaczy... nie zawracaj sobie tym głowy... Gaara... sama — dodała po chwili, zapewne nie chcąc go sprowokować.
Również wstał i nie spuszczał z niej wzroku. Jeszcze nie rozumiał, że tym spojrzeniem także przerażał ludzi, jego wzrok był doprawdy świdrujący. Zawahał się. Wiedział, że nie zmieni tym niczego, ale może...? Może gdyby tak...
— Daj.
Nie był przyzwyczajony do normalnych rozmów, nie miał nigdy okazji ich wypróbować. Po prostu wyciągnął rękę i patrzył na nią.
Dziewczyna drżącą ręką podała mu tę najwidoczniej niezwykle cenną roślinę. Z rozszerzonymi oczami patrzyła jak przybliżył rękę do roślinki, a piasek posłusznie opadał na wyciągniętą dłoń, ratując tym samym roślinę przed okrutnym losem. Kiedy podawał z powrotem zioło, jej ręce już nie drżały.
Gaara uważnie patrzył na jej twarz. Z początku wydawało mu się, że tego dnia wzrok oszukiwał go okrutnie, ale po chwili zrozumiał, że nie było to przywidzenie. Kiedy dziewczyna patrzyła na roślinkę, jej usta rozciągnęły się w niepewnym, jeszcze nie w pełni rozwiniętym uśmiechu. Ale kiedy na niego spojrzała... jej twarz promieniała, z oczu biła radość, a jej uśmiech w końcu rozwinął się całkiem.
— Dzięki! — wykrzyknęła radośnie. — Już się martwiłam, że znowu będę czekać kilka miesięcy, aż dostanę misję w tamtych stronach! — Jej oczy błyszczały, aż w końcu dotarło do niej z kim rozmawiała. Natychmiast przygasła i patrzyła na niego niepewnie.
Jednak dla Gaary... Czy ktokolwiek dziwiłby się, że nie był w stanie się poruszyć, tylko patrzył na tę niezwykłą osobę, która choć przez krótką chwilę potraktowała go jak kogoś... normalnego... jak kogoś równego sobie.
— Z-znaczy... ja... ja jestem ci bardzo wdzięczna... Gaara-sama.
— Nie.
— C-co nie? — wyjąkała. Z jednej strony stojący przed nią chłopak właśnie pomógł jej, ale... jak na bogów miałaby z nim rozmawiać? I w zasadzie po co? Może i nie była zbyt szczęśliwa, ale przecież ceniła wartość swojego życia.
— Nie tytułuj mnie tak — mruknął cicho, nie patrząc na nią. Ale... po co jej to powiedział? Czyżby liczył na cokolwiek, na choćby chwilę krótkiej rozmowy? Nie, przecież to oczywiste, że żaden człowiek nie miał najmniejszej ochoty na rozmowę z nim. To w takim razie, po co poinformował ją o tym, że nie lubił być w ten sposób nazywany? Nie rozumiał sam siebie.
Dziewczyna patrzyła na Gaarę skołowana. Właśnie dotarło do niej kilka faktów, które przeczyły znanej jej rzeczywistości. Nadal żyła. On jej pomógł. Rozmawiał z nią. Czyżby oszalała, a może jej mała roślinka miała narkotyczne właściwości? Nie, przecież by o tym wiedziała. Rozszerzyła oczy ze zdumienia, kiedy ten przerażający potwór opuścił wzrok. Gdyby był kimkolwiek innym, pomyślałaby, że stojący przed nią człowiek był niepewny i... nieśmiały? Omal nie wybuchła szaleńczym śmiechem. Jaka absurdalna myśl!
— Rozumiem — powiedziała po chwili wahania.
Gaara w końcu spojrzał na nią. Nadal nie uciekła, co chyba mógł uznać za największy sukces ostatnich tygodni.
— Jak mam cię więc nazywać?
Gaara patrzył na nią uważnie i w końcu dotarła do niego ta prawda. Przecież... on był tak upośledzony w relacjach z innymi ludźmi, że najzwyczajniej w świecie nie miał pojęcia, jak się zachować. Jego jedyna obroną przed innymi ludźmi, którą stosował od wielu lat, była agresja i chłód. A teraz... czuł się niemal nagi, bezbronny, kiedy ten bastion musiał zostać pogrzebany.
— Gaara — powiedział w końcu, nie zdając sobie sprawy jak wielka niepewność pobrzmiewa w jego głosie. Dziewczyna stojąca przed nim skinęła głową na znak, że zrozumiała. Rozpaczliwie próbował wymyślić jakikolwiek temat. Przecież nie mógł zmarnować takiej szansy, kiedy ktoś choćby przez chwilę stracił poczytalność i został z nim. — Twoje imię? — Miał ochotę zakląć. Naprawdę? Nie mógł wymyślić jakiegoś innego sposobu zadania tego pytania? Może i niezbyt często rozmawiał, ale przecież wiedział, że istnieją jakieś uprzejmiejsze wyrażenia.
— Sayuri... Sayuri Shirai. — W orzechowych oczach dziewczyny zatańczyły wesołe ogniki. Skoro zwariowała albo to on oszalał, co miała do stracenia? — Czyżbyś nie pamiętał... Gaara?
— Ja... — Chłopak spojrzał na nią i tym razem był świadom, jak niepewnie zabrzmiał jego głos. On ją kiedykolwiek spotkał? Lustrował ją spojrzeniem i nie przypominał sobie takiej sytuacji. Jedyny szczegół, na który zwrócił uwagę, to błyszcząca opaska z symbolem Suny, która przymocowana została do jej czarnych szat. Choć Gaara doskonale wiedział, że to nie po wyglądzie ocenia się przeciwnika, za nic nie mógł dopasować jej w swoich wyobrażeniach do roli shinobi, zdawała się być na to zbyt delikatna. — Ja chyba...
— Rozumiem. — Nikły uśmiech zawitał na jej twarzy, lecz równie szybko zgasł. Tym razem nie miało to nic wspólnego z obecnością byłego mordercy. Poważną twarz zwróciła ku niebu, jakby się nad czymś głęboko zastanawiała. — W sumie... to chyba oczywiste. Ciebie wszyscy znają, ale gdybyś ty pamiętał każdego napotkanego człowieka, nie byłoby to chyba zbyt normalne, nie?
Nie odpowiedział, tylko patrzył na nią, będąc w szoku. Dlaczego, do cholery, nie był w stanie wymyślić jakiejś mądrej odpowiedzi? Dlaczego nigdy nie przykładał wagi do rozmów innych ludzi? Czyżby jednak był... jak to ona określiła? Ostatnim debilem? Właśnie mijała kolejna sekunda ciszy, a on za nic nie wiedział, jak mógłby ją przerwać.
— W każdym razie dzięki za pomoc, ale chyba będę się już zbierała.
Skinął głową, bo cóż mógłby powiedzieć. W milczeniu podawał jej papiery i inne przedmioty, które udało mu się wcześniej zebrać. Nadal od niej nie odszedł, tylko obserwował jej rozpaczliwe próby pochwycenia wszystkiego w ramionach.
— Pomogę ci — powiedział w końcu, biorąc od niej część rzeczy.
Patrzyła na niego całkiem skołowana. Bogowie, jaka przyjemna odmiana. Brak nienawiści i strachu na twarzy ludzi był naprawdę cudowną odskocznią. Przynajmniej jeden człowiek...
Sayuri nadal patrzyła na niego zdumiona, ale posłusznie dała mu część rzeczy i już po chwili szli ramię w ramię w milczeniu. Nagle przeszła jej przez myśl dziwna rzecz i tym razem nie opanowała się, tylko wybuchła gromkim śmiechem.
Chłopak przystanął i patrzył na nią zdziwiony. Nie miał pojęcia co mogłoby ją sprowokować do tak szczerego, donośnego śmiechu. W końcu pochwyciła jego spojrzenie i... nie, śmiech wcale nie zamarł, nadal przyjemnie dźwięczał w jego uszach.
— Ja... p-przepraszam — wyjąkała pomiędzy salwami chichotu. Sayuri, weź się w garść! Kiedy w końcu uniosła wzrok, dostrzegła jego nic nie rozumiejące spojrzenie. Chyba powinna wytłumaczyć, dlaczego tak zareagowała. Ale jak miałaby to zrobić? A może... skoro on tak diametralnie się zmienił, to może odrobina autoironii nie zawadzi? — Po prostu... zastanawiałam się jaki masz ukryty cel, że mi pomagasz.
Gaara czekał na jakiś ciąg dalszy tej myśli, ale ona najwidoczniej skończyła. Ale co to niby...? A może po prostu do tego stopnia wycofał się ze społeczeństwa, że najzwyczajniej nie był zdolny do dostrzeżenia komizmu sytuacji. Cóż... to niewykluczone, więc chyba bardziej powinien zaufać jej intuicji. Niepewnie, nie robił przecież tego od lat, starał się, by choćby cień uśmiechu pojawił się na jego twarzy. Oczywiście, wcześniej też się śmiał, ale miał nieodparte wrażenie, że jego cyniczny albo szaleńczy uśmiech nie był zbyt dobrym wyborem. A jego zwykły, po prostu normalny uśmiech...? Czy mięśnie jego twarzy jeszcze pamiętały jak to się robi? Chyba tak. Dostrzegł, że dziewczyna patrzyła na niego jeszcze bardziej zdumiona, a po chwili i na jej twarzy zawitał miły, pełen wesołości uśmiech.
Przez kilka minut szli w milczeniu, ale nie było to już krępujące. Sayuri nie do końca wierzyła w to, co działo się wokół niej, ale przyjmowała to z możliwie jak największym spokojem. Tak... Tak po prostu spokojnie szła sobie obok najbardziej przerażającej postaci w wiosce i już niemal nie odczuwała strachu. Gaara tak po prostu pomógł jej, przecież nie było w tym absolutnie nic dziwnego...
Nie ośmieliła się zerkać na niego ukradkiem. Bo jeśli jednak to wszystko było przewidzeniem chyba musiałaby udać się na jakieś leczenie... Jego kroków też nie słyszała, ale akurat w tym nie było nic dziwnego. Był przecież doskonałym wojownikiem... Wojownikiem? Raczej psychopatycznym mordercą. Niemal przystanęła. Musiała spojrzeć na niego jeszcze raz, żeby mieć pewność. Zerknęła na niego. Rzeczywiście szedł obok niej, a w ramionach trzymał jej rzeczy. Chyba nie dostrzegł jej uważnego spojrzenia. Odetchnęła z ulgą.
Jak to jest możliwe? Jakim cudem kilka miesięcy wcześniej mordował bez litości, a teraz pomagał jej nieść rzeczy? Dlaczego? Spojrzała zamyślona w niebo, szukając natchnienia. Nie miała żadnego logicznego wyjaśnienia. Bo chyba pomysł, że wszyscy mieszkańcy, łącznie z nią, zostali złapani w genjutsu, gdzie Gaara odgrywał rolę bezlitosnego zabójcy, nie był zbyt mądry. Ale... w takim razie dlaczego pomógł jej? Poddała się, wiedząc, że sama nie rozwiąże tej zagadki.
Po kilku minutach spokojnego marszu, doszli do jej domu. Sayuri przeszło przez myśl, że chyba powinna wpuścić go do środka, ale... Nie, na to nie miała odwagi. Jemu chyba również nie przyszło to do głowy, bo na progu zatrzymał się i po prostu czekał aż odniesie rzeczy, które trzymała w ramionach na swoje miejsce, by w końcu uwolnić jego zajęte ręce. Kiedy odbierała od niego niezwykle cenne w jej oczach przedmioty, położyła je na najbliżej stojącym stoliku i odwróciła się w stronę Gaary. Ten nadal stał w progu i czekał na jej reakcję.
— Niby to przez ciebie wypadło mi to z ręki, ale naprawdę dziękuje za pomoc — powiedziała.
Gaara skwitował jej wypowiedź skinieniem głowy. Nie miał pojęcia co mógłby na to odpowiedzieć.
Dziewczyna czuła, że powinna jakoś się z nim pożegnać, ale jak? Cisza znowu stanęła pomiędzy nimi. Co miałaby zrobić? Normalnie, z kimkolwiek innym, po prostu z uśmiechem powiedziałaby Dobranoc i zatrzasnęła drzwi, ale... czy teraz też powinna tak zrobić? Jak miała się, do cholery, zachować w tej nietypowej sytuacji? Kiedy dostrzegła, że drgnął nieznacznie i chciał bez słowa zostawić ją w spokoju, spontanicznie wyciągnęła dłoń. Przez chwilę wydawało jej się, że zignoruje jej wyciągniętą rękę, ale... po chwili wahania uścisnął ją.
— Do widzenia — powiedziała drżącym głosem. Dlaczego głos jej zadrżał? Przecież chwilę wcześniej nie miała takich oporów... No tak, kontakt fizyczny, nawet tak nic nie znaczący był przerażający, kiedy to Gaara stał przed nią.
— Do widzenia.
Sayuri zdawało się, że w jego głosie wychwyciła zaskoczenie. Jakby ta sytuacja była dla niego całkowitą nowością. Chyba była naprawdę niepoprawną optymistką, bo powoli przestawała się go obawiać.

***

Gaara odszedł zaledwie kilka kroków od domu Sayuri i schował się w cieniu budynku, obserwując dziewczynę przez okno. Stała jeszcze chwilę, patrząc w miejsce, gdzie niedawno on stał. Wyraz jej twarzy trudny był do odgadnięcia z takiej odległości. Zauważył jak pokręciła głową i powróciła do swoich zwykłych zajęć.
Z zainteresowaniem patrzył, jak skrzętnie segregowała wszystkie dokumenty, zioła i inne przedmioty, ale co jakiś czas przerywała te zajęcia i wpatrywała się w zamknięte drzwi. Gaara przeklął się w myślach. Jak mógł na to nie wpaść? Dopiero teraz dotarło do niego, że mógł podtrzymać rozmowę, pytając jej, do czego służą te zioła. Najwidoczniej były dla niej ważne, więc z pewnością mogłaby o tym dość długo dyskutować. I choć jego niespecjalnie to interesowało, to przecież miałby możliwość jeszcze przez chwilę przebywać w towarzystwie drugiego człowieka, którego strach przed nim odrobinę zmalał.
A może spyta ją o to kiedy indziej? Gorzko zaśmiał się ze swojej głupoty. Kiedy indziej? Doskonale wiedział, że to nigdy nie nastąpi. Ale... przynajmniej miał świadomość, że choćby jedna osoba nie spanikowała i nie uciekła od niego jak najszybciej. Dość przyjemne uczucie. Ale może... kiedyś...? Kiedyś jeszcze raz ją spotka, a ona jedynie obrzuci go niepewnym spojrzeniem i z tym jej dziwnym, choć niewątpliwie przyjemnym uśmiechem, przywita go. Tylko tyle. Niczego więcej nie śmiał oczekiwać. Zerknął na niebo. Cóż... może chwilę wcześniej gwiazdy patrzyły w jego stronę zdumione, ale teraz znowu kpiąco obserwowały go, kiedy tak naiwnie marzył na jawie.

4 komentarze:

  1. Zmiana zajęła Gaarze kilka miesięcy (cyt."Jakim cudem kilka miesięcy wcześniej mordował bez litości, a teraz pomagał jej nieść rzeczy?"), ale uwielbiam to, jak jest uroczo nieporadny z tymi nowymi uczuciami, kiedy nawet nie wie jak podtrzymać rozmowę i czy aby na pewno powinien uścisnąć jej dłoń. Rozdział przyjemny, zachęcający. Jak zwykle mamy małą niewiadomą, która sprawia, ze chcemy czytać dalej. Skąd tym razem znają się Gaara i Sayuri? Jestem bardzo ciekawa. Chociaż to pierwowzór "Gosposi", to z mojego (czytelniczego) punktu widzenia, na obecną chwilę klimat się różni. I o ile w obydwu przypadkach Gaara chce nauczyć się uczuć, to ten w "Tylko przyjaciele" wydaję mi się być nico bardziej... przebojowy? Jeśli można tak powiedzieć o naszym Gaarze :D

    Buziaki~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię czytać i odpowiadać na komentarze, bo często mogę dzięki temu spojrzeć trochę inaczej na postaci. Nie tylko te moje wersje "Gaary", ale też kanoniczny jest inaczej odbierany przez różnych ludzi.

      Z mojej perspektywy klimat różni się głównie z tego powodu, że włożyłam Gaarę w trochę inne realia. W "Gosposi" jest zdecydowanie starszy, ma blisko dwadzieścia-jeden lat, w tym ff jest tuż po wydarzeniach z egzaminu na chuunina. Chociaż... może i jest trochę bardziej przebojowy? ;)

      Usuń
  2. Ciekawiło mnie w jaki sposób gołąbeczki się poznają. Na taką scenę chyba bym nie wpadła ;) niewątpliwie, gdyby ktoś inny wpadł na Gaarę - zawał na miejscu. Sayuri wypada naturalnie, ale też widać że ma więcej oleju w głowie niż niejeden dorosły shinobi (wiadomo czym by się skończyła paniczna ucieczka:P). Wyczuwa się że oboje są młodziutcy. Jak też to się rozwinie? Czy Sayuri sama zacznie do niego zagadywać? Już widzę te szczeny na podłodze gdy ktoś rzuca: "cześć, Gaara" na wioskowym targu. xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam trochę do nadrobienia. Z jednej strony przez prawie cały rozdział współczułam Gaarze, z drugirj bawiła mnie trochę ta jego nieporadność. Trzymam kciuki,, żeby szybko zacieśniły się ich stosunki x)

    Alba Longa

    OdpowiedzUsuń