sobota, 16 marca 2019

Gosposia – Rozdział 21

Czas, który mieli, gdy Kankuro nie było w posiadłości, okazał się być wyjątkowo krótki, ale i niezwykle cenny. Nie musieli pilnować każdego swojego kroku, gestu. Cieszyli się swoją obecnością bardziej niż to wypadało. Sayuri trochę żałowała, że dawali się puścić takiej fantazji, bo jak mogła sprzątać meble, na których oddawali się swoim żądzom z taką pasją? Nie wiedziała, jak w przyszłości wytłumaczy się Temari, że rumieni się na widok wiekowej toaletki stojącej w korytarzu, albo na widok kuchennego stołu… i tego w salonie… na widok komody, blatu kuchennego, połowy łazienek, większości ścian, a nawet schodów. Bogowie… będzie chodziła cała czerwona, bo nadal nie była zbyt śmiała, chociaż na pewno poczyniła pewne postępy.
Myślała, że z czasem napięcie seksualne i paląca potrzeba bliskości Gaary będzie słabnąć, a nie wzrastać. Cóż… myliła się, ale też cieszyła ze swojej pomyłki. Poznanie go było największym błogosławieństwem, jakie ją w życiu spotkało.
W końcu zdała też raport Asawie, który był barmanem w biedniejszej części Suny. Poszło tak gładko, jak tego spodziewał się Gaara. Sayuri mimochodem przekazała informację podczas zamawiania drinka i wymknęła niezauważona przez nikogo. Wróciła do Gaary i powtórzyła słowo w słowo, co powiedziała i było to zgodne z ich wcześniejszymi ustaleniami. Mówiła jedynie o tym, że Suna nic nie szykowała na Konohę, że był tworzony ruch oporu przeciw Kazekage. Tym sposobem mieli nadzieję pozbyć się ewentualnych agresorów z Liścia.
Każdego dnia uczyła się chakry shinobi z Suny na pamięć i powoli udawało jej się odgadywać, jakie mają dyżury ci ludzie z ANBU. Kilka razy dziennie sondowała stan Temari i Kankuro, ale nie odnajdywała nic niepokojącego. Gaara zaczął też polegać na jej umiejętnościach i pomagała mu każdego dnia, przynajmniej przez półgodziny dziennie, szkolić się. Sayuri cieszyła się, że w końcu przełamał swój opór przed pokazywaniem i mówieniem jej o swoich umiejętnościach. Jakby nie obawiał się już jej reakcji.

***

Siedzieli przy stole w kuchni i nie mieli zbyt wesołych min. Tego dnia ich beztroska musiała zniknąć, bo Kankuro wracał. Co prawda każde z nich cieszyło się, że był w dobrym stanie, a zważywszy na spisek, to nawet lepiej, że wrócił jak najszybciej, ale… To koniec ich porywów namiętności. A przynajmniej w kontekście obszarów. Pozostały tylko ich sypialnie. Albo pustynia… w sumie to całkiem spory obszar.
Sayuri przygotowała ulubioną kolację Kankuro i upiekła jedno z jego ulubionych ciast. Była wdzięczna Gaarze, że nie skomentował tego ani słowem i pozwolił jej cieszyć się powrotem swojego brata bez zazdrości. Po chwili usłyszeli kroki na schodach.
— Jak bardzo tęskniłem! — wykrzyknął na progu i wbrew oczekiwaniom Sayuri rzucił się nie na nich, tylko na jedzenie z niemal łzami w oczach. — Przynajmniej dwa razy miałem majaki z głodu i wyobraziłem sobie twoje ciasto. Tak! — wrzasnął, widząc brzdąca i spojrzał na Sayuri z wyraźnym podziwem. — Pokocham cię, jak siostrę, jeśli nigdy nie kopniesz tego tam — niedbale pokazał na Gaarę, który był wyjątkowo rozbawiony wylewnością Kankuro — w dupę i zostaniesz z nami na zawsze. Co ja mówię, jesteś lepsza niż Temari. Adoptuję cię.
— Może sprawdzę jego stan psychiczny? — Spojrzała wesoło na Gaarę, który wzruszył ramionami.
— Nie jestem medykiem, ale wydaje mi się, że to wrodzone.
Kankuro nie przejął się jego słowami, tylko dosłownie zażerał frykasami Sayuri. W oszałamiającym tempie ogołocił stół z niemal wszystkiego. Rozwalił się wygodnie na krześle i spojrzał na Sayuri z błaganiem w oczach.
— Proszę, poratuj swojego ulubionego szwagra sake.
Sayuri zaśmiała się i poszła po kilka butelek. Znając ich możliwości na tym się nie skończy.
— Jedynego nie-szwagra — uściśliła.
Kankuro drgnął, wyraźnie chciał coś powiedzieć, ale powstrzymał się i niczego nie skomentował.
— Zapomniałem o profanacji stołu — powiedział z wesołym błyskiem w oku, gdy nalał już wszystkim kolejkę. — Czegoś jeszcze powinienem unikać?
— Twoje wścibstwo nie zna granic, prawda? — Gaara patrzył na brata rozbawiony.
— Jeżeli powiedziałbym ci, że byłem tu — pokazał na środek stołu — z Yumi i brałem ją, aż leciały iskry… — Rzucił szybkie spojrzenie Sayuri i przeprosił bezgłośnie za swoją wulgarność, mimo to kontynuował. — Nie wiem, czy miałbyś coś przeciwko wyobrażeniom Yumi, ale moja parszywa gęba raczej nie dałaby ci spokoju do końca życia. — Parsknął śmiechem na widok miny Gaary. — Działa odpychająco na wyobraźnie, co?
— Jeśli będę chciał się wstrzymać, już wiem co sobie przywołam w myślach. — Gaara najwidoczniej całkiem przełamał się do brata. Był równie rozluźniony, co przy Sayuri.
— Nie musisz dziękować. — Lalkarz miał jakąś jeszcze uwagę, ale ją powstrzymał. — Dobrze… napijmy się.
Przez blisko trzy godziny opróżnili sporo buteleczek sake. Dobry humor ich nie opuszczał, a Kankuro i Gaara po raz pierwszy ścierali się w nieustającej bitwie na słowa. Sayuri zrozumiała już co Gaara miał na myśli jakiś czas temu. Naprawdę przyjemnie oglądało się takie widoki.
Kankuro opowiedział coś w kilku zdaniach o misji, ale szybko powrócił do swobodnych rozmów, w których momentami szły tak ostre i pełne pikanterii komentarze, że Sayuri kilka razy się zarumieniła, dziwiąc w duchu, że jest z jednym z tych dwóch mężczyzn. Z drugiej strony cieszyła się widząc, że przynajmniej z jednym członkiem swojej rodziny Gaara miał naprawdę dobre relacje. Postanowiła, że kiedyś spyta go o jego rodzeństwo, ale na to przyjdzie jeszcze czas.
— Dobrze… pożartowaliśmy, pojedliśmy i całkiem sporo — Kankuro spojrzał na porozrzucane wszędzie butelki sake — wypiliśmy. To teraz czas na przesłuchanie. — Westchnął cicho. — Co macie mi do powiedzenia?
— Sądzę, że wydarłeś z naszej prywatności więcej, niż to potrzebne — odparował Gaara.
— Ukrywacie coś. — Najwyraźniej był całkiem poważny. — I gdyby miało to związek z waszym… mam nadzieję dla waszego dobra… płomiennym romansem, pominąłbym to milczeniem. Ale tu chodzi o coś innego.
— Co masz na myśli? — Gaara patrzył na brata zdziwiony. Dopiero niedawno odkrył, jak dobrym był obserwatorem. Jego zdolność do odkrywania tajemnic była przerażająca.
— Nie wiem. — Kankuro zawahał się. — Wydaje mi się, że ma to jakiś związek z Sayuri. — Zerknął na nią wyjątkowo uważnie. — Zastanawiałem się… to musi być coś mocnego. Była taka przerażona przez jakiś. Mam wrażenie, że kiedy poszedłeś ją pocieszyć, pochwycił was nieoczekiwany zryw romantyzmu, spowodowany zbyt dużą dawką emocji i Sayuri pękła. Ty pomogłeś jej i dlatego jest spokojniejsza.
Gdyby Sayuri mogła, chciałaby wejść do głowy Kankuro i dowiedzieć się, jakie tajemnice skrywał jego mózg, że był w stanie tak dobrze interpretować ludzkie zachowania.
— Nie umniejszam oczywiście skali waszych uczuć, ale wydaje mi się, że to było wyzwalaczem.
— Kankuro… — Gaara wyglądał, jakby całkiem zatracił zdolność mówienia patrząc na brata z szeroko rozszerzonymi oczami.
— Tak? — spytał niezwykle z siebie zadowolony lalkarz.
— Nie drąż. — W końcu Gaara opanował swoje zdumienie i spojrzał na brata z naciskiem.
— To nie jest coś, co mogę ignorować — odparł Kankuro stanowczo.
Po raz pierwszy tego wieczoru atmosfera wyglądała naprawdę niebezpiecznie. Sayuri zrozumiała, że Gaara niezwykle się o nią troszczył i nie była w stanie przewidzieć jego reakcji. Chwyciła, po raz pierwszy przy kimś innym, jego dłoń.
— Wydaje mi się, że Kankuro naprawdę się martwi — powiedziała, patrząc na Gaarę.
Zrozumiał, że przesadził ze swoją reakcją. Choć nie skrzywdziłby brata, wiedział, że był bardzo wyczulony na punkcie bezpieczeństwa Sayuri i nie wiedział, w jaki sposób potoczyłby się ten wieczór, gdyby nie jej interwencja.
Sayuri spojrzała na Kankuro, który wyglądał na trochę zaskoczonego, ale i rozbawionego faktem, że tak dobrze radziła sobie z furią brata, która pojawiła się na dnie jego oczu, a teraz zniknęła bez śladu.
— Jestem… w sytuacji bez wyjścia — powiedziała szczerze.
Gaara przeklął pod nosem, rozumiejąc, że tajemnica nie zostanie zachowana.
— Zawsze jest jakieś wyjście — oznajmił Kankuro spokojnie.
— W tej sytuacji to jedynie… granie roli.
Sayuri opowiedziała całą historię, na nowo przeżywając swój wstyd. Po blisko pół godzinie, kiedy opowiedziała o wszystkich szczegółach, przemyśleniach, do których doszli wspólnie z Gaarą, zamilkła i patrzyła na Kankuro w oczekiwaniu.
— Mam… mętlik w głowie — przyznał. — A sake wcale nie pomaga. — Zaśmiał się. Wiedział, że był wyjątkowo czujnie obserwowany przez Gaarę, który wyraźnie czekał na jego reakcję. — Dobrze. Załóżmy teraz czarny scenariusz. Pójdę do Rady i wszystko powiem, jaka będzie wasza reakcja?
— Opuszczam Sunę.
Sayuri spojrzała na Gaarę ze zdumieniem. Nigdy nie powiedział jej tego.
— Sayuri nie może wrócić do Konohy, a nie wyobrażam sobie, żeby była całkiem bez ochrony.
— Dobrze… — Kankuro uśmiechnął się pod nosem. — W końcu wyduszę z ciebie, że to dobrze mieć rodzeństwo. Pomogę wam, ale z góry uprzedzam, że popełniliście jeden, dość poważny błąd.
Patrzyli na niego w oczekiwaniu.
— Zdanie raportu było tym błędem. Wiem, że chciałeś zniwelować możliwość ataku na Sayuri, ale to był błąd. Teraz Sayuri musi przynajmniej raz na dwa, trzy miesiące zdawać ten raport, a gdyby nigdy tego nie zrobiła… Po pierwsze dałoby to możliwość sprawdzenia tych starych pryków z Konohy. Po drugie, oznacza to, że w razie wykrycia tego całego Asawy są dowody obciążające Sayuri, jeżeli będą jacyś świadkowie. Po trzecie… ostatecznie jej raporty będą absurdalne, a tak długa nieobecność w Liściu wzbudzi niepokój wśród tamtej dwójki i tak, czy inaczej mogą podjąć jakieś kroki, ale tym razem bez ostrzeżenia.
— To dobrze mieć rodzeństwo — powiedział Gaara nieswoim głosem, próbując zażartować.
— Dziękuję. — Kankuro zaśmiał się. — Dobrze… ale błagam, od teraz jakiekolwiek kroki wspólnie analizujmy, bo nie chcę stracić tych ciast. Chociaż… śliczna głowa Sayuri też nie jest mi całkiem obojętna. — Puścił do niej oczko. — Ale jest jeszcze jedna, chyba nawet bardziej paląca kwestia.
— Co? — wyjąkała Sayuri.
— Wiem, że zapewne i wy zakładaliście, że to nigdy się nie wyda, ale Temari… ona naprawdę nie może o niczym wiedzieć. — Westchnął cicho. — To nie tak, że jej nie ufam, ale ona jest nieprzewidywalna i wyjątkowo neurotyczna. Jeżeli założyła, że może całkiem zaufać Sayuri, a okaże się, że ją okłamała, jej zdolność do racjonalnego myślenia szlag trafi. Nie wiem… może za jakieś dwadzieścia, trzydzieści lat przyjmie to spokojnie, ale przez najbliższe dekady… Wątpię, żeby dała się udobruchać.
— Wydałaby mnie? — Sayuri nawet nie zakładała takiej możliwości. Sądziła po prostu, że milczeniem chroniła ją, a nie, że nie mogła jej zaufać.
— Nie znasz jej tak dobrze — powiedział całkiem poważnie Kankuro. — Ona ma… wyjątkowo wyczulony instynkt kontroli wszystkiego. Gdyby sobie założyła, że podczas spaceru po pustyni nie ma być burzy piaskowej, choćby miała zginąć z wycieńczenia, machałaby tym swoim wachlarzem do skutku. Jeżeli zaufała swoim instynktom, że jesteś godna zaufania i usłyszałaby takie rewelacje, że jesteś szpiegiem z Konohy, jej mózg by się przegrzał i nie wiem, co by zrobiła. Spróbowała samodzielnie wyrzucić za szmaty, zabić cię, oddać Radzie, rzucić na pożarcie skorpionom, naprawdę nie wiem. Jak myślisz, czemu mi się zawsze obrywa?
Sayuri nie miała pojęcia, więc bezradnie potrząsnęła głową.
— Bo założyła sobie lata temu, że jestem jej młodszym bratem, który będzie miał poukładane w głowie, dobrą żonę, gromadkę dzieci i z którym na starość popołudnia spędzałaby wraz z rodzinami na grze w sugoroku. — Zaśmiał się. — Jak na razie nie jest to jeszcze jej stan furii, bo nadal mam szansę zdobyć to, co założyła sobie, że zdobędę, ale mój sposób prowadzenia się prowadzi ją do dość logicznych wniosków, że raczej tak się nie stanie i co najwyżej raz na jakiś czas wpadnę pijany z butelką sake w ręce, poudaję że lubię jej małe potworki i ucieknę. Tak przynajmniej wydaje mi się, że widzi moją przyszłość, jeśli nie spełnię jej oczekiwań. Choć ja uważam, że nie będzie aż tak czarna — załagodził nieco swoją wypowiedź.
— Nie może się dowiedzieć o naszych relacjach — powiedział Gaara z całą świadomością swoich słów.
— To sądzę, że prędzej by przełknęła, bo jeszcze nie znalazła ci konkretnej kobiety. Na szczęście pośród wszystkich jej wad, naprawdę się o ciebie troszczy, tylko… Nie zaakceptuje Sayuri, jeśli powiecie jej całą prawdę. Nawet jeśli opanowałaby się, nie wiem… albo wyprowadzi się, albo nie da żyć Sayuri. A to jest najlepszy możliwy scenariusz.
— Nie chciałam tak…
— Daj spokój. — Kankuro przerwał Sayuri. — Gdyby cię tutaj nie wysłali, byłbym trupem — powiedział, gdy dotarła do niego prawdziwość tych słów. Gdyby nie była sensorem, gdyby nie znała techniki teleportacji i medycznego ninjutsu, najpewniej zginąłby gdzieś na pustyni. — Ale nie trzymaj mnie już w niepewności i pokaż te raporty. — Próbował odwrócić uwagę wszystkich od tych najpoważniejszych problemów. — Nie uwierzę, że jesteś w stanie określić, jaką kto ma zdolność na podstawie chakry.
Po chwili Sayuri zniknęła im z oczu, a Kankuro wykorzystał jej nieobecność i patrzył na brata poważnym wzrokiem.
— Tylko raz zadam to pytanie. Warto? — Widząc jego niezbyt zorientowany w temacie wzrok, dodał: — Ryzykować wszystko, położyć swoje życie i stanowisko na szali, relacje z rodziną?
Gaara patrzył na niego w skupieniu.
— Warto.
— Jeśli kiedyś coś takiego znajdę, wydaje mi się, że się ustatkuję — zażartował Kankuro.


4 komentarze:

  1. Niespodziewanie krótko, ale ile treści! Spodobał mi się opis Temari. Nie może być równie łatwa do udobruchania jak Kankuro;) ciekawi mnie, na ile on ma rację co do siostry, na pewno trochę trzeba będzie poczekać żeby się przekonać. Ale to ostatnie zdanie? Nie obiecuj, Kanki, nie obiecuj! Wiem, że Ty go widzisz jako niepoprawnego bawidamka, ale może kiedyś ci się odmieni ;) dla mnie on się nadaje na statecznego ojca rodziny i męża, może nie romantycznego ale wiernego i opiekuńczego :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I Ty, Brutusie? Wiem, że rozdział nie jest najdłuższy :( Naprawdę nie znoszę tego, że muszę krzywdzić Kankuro i wywalać jego przemyślenia. Nigdy nie zauważyłam, że to ta postać wali mi spojlerami we wszystkich fragmentach, w których rozmyśla. Kiedyś mu to wynagrodzę ;)

      Usuń
  2. Hmm, jeśli się nad tym zastanowić, to coś w tym jest. Temari oczywiście jest dość despotyczna i lubi wszystko kontrolować, ale nigdy nie zagłębiałam się w jej charakter jakoś głęboko. Próba przejęcia kontroli wydaję się całkowicie racjonalnym posunięciem u takiej osoby w obliczu nieoczekiwanych wydarzeń, które są poza jej nadzorem. Nawet całkowite odcięcie, przekreślenie osoby, której się ufało i to nie względu na zdradę samą w sobie, a chybioną ocenę. Oczywiście zdaję sobie sprawę jak to jest z kanonem w ff'ikach, to tylko moje luźne przemyślenia.
    Takie ukazanie blondynki jest dla mnie jak najbardziej na plus. Nie wszystko może iść prosto, zgodnie z planem. Niemniej, wszystko się wyjaśni w swoim czasie ;3

    Buziaki~

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam sposób w jaki przedstawiasz rozwój relacji Gaary i Sayuri <3 Kankuro jak zawsze wypadł niesamowicie! Troszkę później wpadnę na najnowsze rozdziały! :*

    Alba Longa

    OdpowiedzUsuń