— Kankuro byłby dumny, widząc naszą równowagę.
Postanowili nie spędzać czasu w łóżku i popołudniem zalegli w salonie. Kanapa nieoczekiwanie okazała się być niemal równie wygodna, co łóżko i ponownie wylądowali w swoich objęciach. Co prawda małe kroczki zostały poczynione.
Sayuri, nie mając nic lepszego do roboty, skanowała okolicę przez cały dzień, gdy Gaara był w gabinecie i powoli uczyła się chakry shinobi z Suny. Na kartkach spisywała swoje uwagi. Oddziały ANBU wysłane do obserwacji Gaary oznaczyła literką A, natomiast poszczególne osoby dostały numeryczne nazwy. Pozostałych shinobi oznaczyła pod względem poziomu chakry, dostosowując do tego miarę chakry Gaary. Było to żmudne i czasochłonne zadanie, bo każdego musiała opisać według najczęściej używanych technik, żywiołów. Po pewnym czasie zrozumiała, że właśnie sporządzała kompletną listę dostępnych shinobi, ale najwidoczniej Gaara nie miał nic przeciwko.
Podczas swojej pracy co jakiś czas zerkała na piaskowe oko, które krążyło dookoła niej.
Nie mogła powstrzymać uśmiechu, gdy przypomniała sobie małą, poranną awanturę. Choć awantura to zbyt mocne słowo. Gaara dał jasne ultimatum, że albo przestaje skanować jego chakrę i wtedy on też zostawia ją w spokoju, albo akceptuje jego wizję zapewnienia jej bezpieczeństwa, gdy nie było Kankuro w pobliżu, który najwidoczniej pełnił rolę jej strażnika. Dla niej sondowanie jego chakry było równie ważnym odruchem fizjologicznym, co oddychanie i po tej groźbie zaakceptowała jego technikę bez choćby słowa sprzeciwu.
Czasem próbowała nieco od niej uciec. Kiedy musiała skorzystać z toalety, zdając sobie sprawę z absurdalności tego dla osoby postronnej, nakrzyczała na bogom ducha winne piaskowe oko, że raczej w kiblu nie czaili się członkowie spisku, a nawet jeśli, to by ich wyczuła. Miała wrażenie, że oko drgnęło wówczas, nie do końca mogąc zachować pierwotny kształt i zrozumiała, że obserwujący ją Gaara musiał mieć niezły ubaw z jej wybuchu irytacji na martwy przedmiot. Wściekła zatrzasnęła drzwi, ale kiedy wyszła i technika nadal ją prześladowała, zaczęła się śmiać i doszła do wniosku, że zostanie panią sytuacji. Chwyciła tę irytującą gałkę oczną do ręki i maszerowała po apartamencie dumna ze swojego pomysłu. Dopiero kiedy wychyliła się za róg i dostrzegła setki latających par oczu skierowanych na nią, poddała się. Nie mogła wygrać z tym irytującym osobnikiem. Wypuściła swojego zakładnika z rąk i w tym samym momencie wszystkie pozostałe w magiczny sposób wsiąknęły w ściany lub sufit. Nie przedyskutowała tego jeszcze z Gaarą. Ogromna potrzeba wygrała i nie zdążyli jeszcze wymienić choćby zdania.
— Chyba muszę się poprawić, skoro to o Kankuro myślisz w tej sytuacji. — Gaara zaczął leniwym ruchem masować jej pierś, a ustami skupił się na obojczyku. Sayuri przekręciła się nieco na tej małej przestrzeni i ich twarze dzieliły zaledwie centymetry. Zdziwił się, widząc jej zirytowany wzrok.
— Nie możesz cofnąć tej techniki nawet teraz? — Próbowała opanować rozdrażnienie. Dopiero ułamek sekundy wcześniej dostrzegła, że nawet kiedy wszedł do apartamentu, gałka oczna nie zniknęła, tylko nadal dryfowała nad ich głowami.
Gaara nie opanował się i wybuchnął śmiechem.
— Spełniła swoje zadanie. Nic ci się nie stało — Próbował zachować powagę.
— Ja mówię na poważnie — jęknęła Sayuri. — Mogę wyczuć, czy ktoś się zbliża kiedy nie muszę już hamować swojej sondy. Myślę, że…
— Mam takie dziwne uczucie… Czyżby ktoś nadal badał moją chakrę?
Sayuri prychnęła niezadowolona.
— Ale skoro jestem w pobliżu… — Oko posłusznie zniknęło, wtapiając się w resztę piasku, leżącą na ziemi. Gaara za każdym razem ściągał z siebie piaskową zbroję, gdy byli z Sayuri sami. — To było fascynujące, obserwować cię z dwóch perspektyw.
— Biedni są ludzie, którzy muszą patrzeć na siebie, używając jednej pary oczu. — Wiedząc, że jej prześladowca zniknął, Sayuri poczuła się wolna i jej złość zniknęła.
— Zupełnie nie wiem, jak to wytrzymują. — Gaara przyciągnął ją do siebie i tym razem nie wyczuł żadnego oporu z jej strony. — Analogia z kotką całkiem do ciebie pasuje. Przed chwilą wyglądałaś, jak obrażony kociak.
— Kotki mają ruję tylko dwa razy w roku — odparowała i zaśmiała się, widząc jego minę. — Chyba, że są bardzo zadowolone ze swoich kocurów, które nie gnębią ich swoim piaskowym okiem.
— Czyli każdy samiec kota to nosiciel Shukaku... Godna pochwały postawa, że nie poddają się i stawiają bezpieczeństwo swoich kotek nad własne żądze i tylko dwa razy w roku opuszczają gardę.
Sayuri nie wytrzymała. Po raz pierwszy usłyszała tak absurdalny komentarz z jego strony i wybuchła szaleńczym śmiechem. A wyglądał na całkiem zrównoważonego człowieka.
— Zaakceptuję twoją troskę, jeśli obiecasz, że nie będziesz jej utrzymywał dłużej niż to konieczne.
Gaara patrzył na jej nadal błyszczące wesołością oczy.
— Dobrze — obiecał, choć już żałował tego. Kiedy widział Sayuri z dwóch perspektyw, jego zmysły oszalały, chłonąc ten widok. Ale najwidoczniej było to dla niej nie do zaakceptowania. Pewne kompromisy były potrzebne, więc postanowił nie sprzeniewierzać się danemu słowu.
— Zrobiłam listę, głównie skupiłam się na tych oddziałach ANBU. Ale jeszcze muszę nauczyć się tego na pamięć i… — Zamilkła. Wyglądała jakby coś do niej dotarło. — Zapomniałam…
Gaara patrzył na nią zdziwiony.
— Co się stało?
— Powinnam sprawdzać Temari i Kankuro. — Zamknęła oczy i dłuższy czas nie odzywała się. Kankuro łatwo znalazła. Już raz wyszukiwała jego chakry i szybko odkryła go kilkadziesiąt kilometrów na wschód od Suny. — Z Kankuro wszystko w porządku — poinformowała Gaarę i zabrała się za poszukiwanie Temari. To było trudniejsze. Jej nigdy nie szukała. Słabe ślady chakry wyczuła w Sunie, ale były one naprawdę nikłe. Zmarszczyła czoło, próbując skupić się jeszcze bardziej.
— Coś z Temari?
Otworzyła oczy i dostrzegła, że Gaara był wyraźnie zaniepokojony.
— Ostatni raz była tutaj miesiąc temu. Ślady chakry są strasznie słabe i mam problem, żeby ją namierzyć, ale daj mi jeszcze chwilę.
Posłusznie zamilkł, a ona ponowiła swoje poszukiwania. Minęło dziesięć minut i w końcu ją znalazła. Była…
— Dlaczego jest w kraju Wody?
Gaara spojrzał na nią zdumiony, a po chwili wybuchnął śmiechem.
— Wiesz, że właśnie rozpracowałaś coś, nad czym Rada obraduje od tygodnia? To Lord kraju Wiatru wybrał ją, nie chcąc zadawać się z kimś z gminu. Posypał trochę złotem i zabrał na trzy miesiące z groźbą, że jeżeli spytają ją po powrocie o szczegóły podróży, całkiem utnie dostawy surowców do Suny. Rada myślała, że te podróże mają coś wspólnego z wydaniem córki Lorda za mąż. Ponoć szuka sobie zięcia i zachodzili w głowę kogo wybierze.
Sayuri zbladła, rozumiejąc, że nieoczekiwanie wplątała się w mariaże najwyższych sfer.
— Twoje zdolności są niesamowite. — Gaara patrzył na nią z zachwytem. — Jesteś w stanie każdego znaleźć?
— Pięć lat temu odpowiedziałabym ci butnie, że tak, ale ten arogancki dupek… — Nadal czuła złość do Uchihy za jego postawę. — Nie wiem, co Sasuke albo Orochimaru robią, ale nie mogę znaleźć Uchihy, a chakry Orochimaru nigdy nie czułam.
— Dlaczego tak nie znosisz Uchihy? — Gaara był ciekaw każdego skrawka jej życia. Nie mógł doczekać się jej spostrzeżeń na temat najróżniejszych osób, które kojarzył z Konohy. Sayuri bardzo barwnie opowiadała o swoich przemyśleniach.
— To nie tak, że go nie znoszę… — przyznała szczerze. — Sama uważam, że lepiej mu poza Konohą.
Spojrzał na nią zdziwiony, a Sayuri westchnęła cicho.
— Naruto sądzi, że lepiej by było, gdyby Sasuke został w wiosce. Ale uważa tak tylko dlatego, że jest do niego bardzo przywiązany. Nie jest w stanie dostrzec, że Sasuke… Jego priorytety są bardzo konkretne. Na pierwszym miejscu znajduje się chęć zabicia Itachiego, potem jakieś tysiąc miejsc jest wolnych, a może na tysiąc pierwszym jest Naruto i jego przyjaźń. Kiedyś próbowałam mu to wytłumaczyć… — Uśmiechnęła się do wspomnień. — Mieliśmy taką awanturę, że odezwał się do mnie dopiero po dwóch dniach.
— Nie wyobrażam sobie, że można się na ciebie złościć.
— Naruto sądził, że jego milczenie to dla mnie najgorsza forma kary. Tak przyzwyczaiłam się do jego jazgotu, że w sumie chyba miał rację. Kiedy wyruszył na trening, to myślałam, że zwariuję, kiedy nie słyszałam nigdzie tego irytującego gnojka.
— Jesteś bardzo do niego przywiązana.
— Przez długi czas mieliśmy tylko siebie. Na początku, kiedy go nie było, potrafiłam pół dnia spędzić na sprawdzaniu jego chakry. A kiedy wyczułam, jak spada i rozumiałam, że nie mogę tego sprawdzić, bo zdradziłabym się, że znam technikę teleportacji, czułam, jak dosłownie cała drżę z niepokoju. On zawsze odrzucał moją pomoc. Mam wrażenie, że bardzo chciał mi udowodnić, że dorósł i nie potrzebuje mojej troski.
— Wiesz… — Gaara zawahał się i nie wiedział, czy nie zirytuje Sayuri swoimi przemyśleniami. — Z twoich słów wynika, że nie traktowałaś go jak przyjaciela, ale bardziej jak młodszego brata albo syna.
— Gdybyś wiedział, w jakie sytuacje potrafił się wpakować, zrozumiałbyś moją nadopiekuńczość.
Gaara poczuł bardzo mocne ukłucie zazdrości. Gdyby ktoś ofiarowałby mu troskę, gdy był dzieckiem, zrobiłby dla tej osoby wszystko, a Naruto odrzucał chęć pomocy Sayuri…
— Mam nadzieję, że tobie ona nie przeszkadza — wyszeptała cicho, przerażona swoimi myślami. — Postaram się trochę poprawić, jeśli…
— Nie — powiedział, rozumiejąc, jak bardzo cieszył się z tego, że ktoś dostrzegł go, że Sayuri traktowała go, jak normalnego człowieka. — Mi bardzo odpowiada twoja nadopiekuńczość. — Z czułością pocałował ją w skroń i spojrzał w oczy. — Czasem nawet wierzę, że jestem tym, za kogo mnie uważasz. — Zdradził część swoich przemyśleń. — Zachowujesz się tak, jakbym… jakby istniało we mnie jedynie coś dobrego. Kiedy jestem tylko z tobą, sam w to wierzę.
— Bo tak by było. Choć nie mogę cofnąć czasu i sprawdzić swoich przemyśleń, mam pewność, że gdyby nie otoczenie, zawsze byłbyś taki.
Wytrzymał jej spojrzenie i nikły uśmiech pojawił się na jego twarzy.
— Masz niesamowite właściwości. — Zaczął wodzić rękoma po jej ciele. — To, jak ci ufam, przekracza moje najśmielsze wyobrażenia. Nawet moja paranoja nie jest tak wielka, by uwierzyć, że knujesz coś za moimi plecami.
— Zdziwiłbyś się, gdybyś poznał wszystkie moje myśli. Cały czas zastanawiam się, jak jeszcze bardziej zmniejszyć twoją czujność. Mam wrażenie, że nawet… podczas seksu… jesteś czujny.
Gaara patrzył na nią oniemiały. Po pierwsze – ośmieliła się w końcu na głos nazwać czynność, której oddawali się z taką przyjemnością. Ale najważniejsze… dlaczego miała takie odczucia? Nigdy nie pozwolił nikomu na taką bliskość, jak jej. Nie żeby miał kandydatów… Ale naprawdę nigdy nie był tak rozluźniony i obdarty z jakichkolwiek form ochrony, jak przy niej. Gdyby należała do spisku, z łatwością mogłaby go dopaść. Był niemal bezbronny, gdy inny człowiek był blisko niego, a on pozbawiony był swojej zbroi. Czyżby nie zdawała sobie z tego sprawy?
— Co masz na myśli?
— Myślę, że to całkiem nieświadome — próbowała wyjaśnić. — Zawsze, kiedy… Zawsze jesteś daleko. — Nie wiedziała, jak poprawnie sformułować zarzutu. — Początkowo myślałam, że to moja nadwrażliwość daje o sobie znać, ale nawet… kiedy bardzo wyraźnie pokazuję, że chcę żebyś się zbliżył… Robisz to, ale po chwili oddalasz się. Kiedy leżymy obok siebie, jak teraz… i chciałabym dłużej — podczas tej wypowiedzi pąsowiała, jak na początku ich związku — dotykać cię, pieścić… Pozwalasz na to, ale zaraz przejmujesz inicjatywę. Nie wiedziałam, że tak drobne rzeczy mogą wyprowadzić mnie z równowagi, bo… naprawdę jestem świadoma, ile kosztuje cię takie… odsłonięcie — wyjąkała na koniec, całkiem czerwieniejąc.
— Nie wiedziałem, że… — Zawahał się. Czy naprawdę tak było? Jej dotyk powodował u niego tak przyjemne reakcje, że aż trudno mu było uwierzyć, że te zarzuty były prawdziwe. Ale nie miała powodu by kłamać. Może reagował tak intuicyjnie? Patrząc na nią, doznał poczucia odrealnienia. Jak ta kobieta leżąca obok, niego mogła czuć takie przywiązanie do potwora, którym był? Nie mógł przemóc się i zaakceptować swoim rozumem jej istnienia. Choć każdy jego zmysł podpowiadał mu, że była prawdziwa, to mózg swoje… Patrząc na to chłodno, nie miała prawa istnieć. A choćby istniała, nie miała prawa dawać mu tyle szczęścia, ile dawała. Nie zasługiwał na nie. Czasem, kiedy myślał o tych wszystkich trupach ciągnących się za nim od dzieciństwa nie wierzył, że zignorowała je. Jak mogła to zrobić? Jak mogła okazywać taką gamę uczuć mordercy? Bo inaczej siebie nazwać nie mógł. Może jeszcze potwór, koszmar, najgorszy śmieć. Ale ona… widziała pośród tych wszystkich pokręconych składników jego osobowości jedynie jego. Tego, który doznał krzywdy. Tak ogromna ufność w jego dobre zamiary rozbrajała go całkiem. Kiedy poprzedniego wieczoru nazwała cechy, które w nim ceniła, coś w nim pękło. Wymieniła każdą cechę, której nie spodziewał się nigdy u siebie znaleźć. Wydobyła z niego wszystko, co jeszcze dobrego skrywał w sobie. I mimo to nie potrafił okazać jej zaufania. Czyżby jego instynkty, o których myślał, że zniknęły, nigdy nie miały go opuścić? Wierzył jej słowom, ale dlaczego jego podświadomość nie mogła jej zaufać? — Jak miałbym to naprawić? — Było to dla niego bardzo istotne. Po raz pierwszy wprost powiedziała o tym, czego od niego oczekiwała. Zazwyczaj domyślał się, ale teraz jej potrzeba została wypowiedziana na głos.
— Sama nie wiem…
Dostrzegł jej uśmiech i zrozumiał, że jednak miała jakiś pomysł.
Zaczęła go całować, odwzajemnił jej gest, ale trzymał swoje zwykłe zachowania na wodzy. Jego ręce grzecznie obejmowały ją i nic więcej. Sayuri zaczęła wodzić swoimi dłońmi po jego ciele. Robiła to z coraz większą śmiałością. Kiedy jej dotyk zaczął robić się coraz mocniejszy i zaborczy, miał ochotę zaśmiać się i odwzajemnić pieszczoty, ale obiecał poprawę. Sayuri powoli przerwała zabawę z jego ustami i zaczęła schodzić do szyi.
Penis mu twardniał, a odruchy rzucenia na nią, kotłowały się pod płaszczykiem racjonalnego myślenia. Zaczął rozumieć, że to nie jego paranoja czy brak zaufania uniemożliwiały spokój. On naprawdę wariował, kiedy Sayuri go dotykała. Czule, delikatnie, ale równocześnie zaborczo, jakby miała do niego prawo wyłączności. Bardzo spodobała mu się ta koncepcja i dalej resztkami woli pozwalał jej na zabawy z jego ciałem. Doszła do sutków, które nieco podgryzała, naśladując jego ruchy. Ledwo wytrzymywał. Miał wrażenie, że zachowa się jak całkiem niedoświadczony prawiczek i spuści jedynie z powodu jej dotyku. Sayuri najwidoczniej nie czuła jego drżenia, bo schodziła jeszcze niżej. Kiedy dotarła do brzucha i całowała zachłannie po wyraźnych mięśniach, nie wytrzymał. Zmusił ją, by położyła się pod nim. Spojrzała na niego całkiem zaskoczona zmianą pozycji.
— Sayuri… — Ledwo udało mu się zebrać myśli. — Ja ufam ci… ufam… ale nie możesz tego robić, jeśli chcesz jeszcze kiedykolwiek… poczuć mnie w sobie.
Sayuri rozszerzyła oczy ze zdumienia, a zrozumiawszy, że orgazmy kobiety i mężczyzny różniły się od siebie i Gaara musiałby dość długą chwilę dochodzić do siebie, zrozumiała w końcu reakcje jego organizmu. Uśmiechnęła się i pocałowała jego nadal zaciśnięte usta.
— To teraz drugi zarzut.
Patrzył na nią, rozumiejąc, że oczekiwała bliskości podczas stosunku.
Jego ciało nie było tak sprawne, jak zazwyczaj. Wprowadziła w nie niespotykane dla niego poczucie drżenia i mimowolnych, przyjemnych dreszczy. Całował ją tak, jak zazwyczaj. Jego wargi nie mogły zmusić się do mocniejszego nacisku. Jego dłonie zaskakiwały delikatnością i pieszczota była w oczach Sayuri czymś ogromnie podniecającym przez swoją eteryczność. Ostatnio coraz mniej czasu zajmowało mu doprowadzenie ją do stanu, w którym byłaby gotowa na zbliżenie, ale Gaara wiedział swoje i traktował jej ciało jak swoją własną świątynię, której musiał oddawać cześć. Nigdy nie pozwolił, by te najbardziej erogenne miejsca nie zostały przez niego zauważone, dodając do nich swojego ulubieńca, obojczyk. Teraz również, pomimo niespodziewanej gorączki ciała, z szacunkiem i pełnym oddaniem oddawał się doprowadzaniu Sayuri do rozkoszy. Tym razem pilnował się i nie oddalał zbytnio od jej ciała. Były to jednak odruchy i zrozumiał, że miała rację, zarzucając mu to. Co jakiś czas unosił się nieznacznie i to ręce Sayuri dawały mu znak, że znowu to robił. Trzymała go za plecy i co jakiś czas delikatnie sprowadzała do parteru. Wiedział, że to od niego zależała bliskość ich ciał, Sayuri słusznie zauważyła, że nie miałaby siły, aby go powstrzymać, dlatego rozumiejąc, jak bardzo mu ufała, dostosowywał się do jej prośby z zacięciem szaleńca.
Kiedy ostatecznie uznał, że Sayuri była już na granicy świadomości spowodowaną jedynie jego dotykiem, uznał, że mógł przejść do najważniejszego rytuału, który wykonywał na świątyni jej ciała. Niespiesznymi, pociągłymi ruchami poruszał się w jej wnętrzu, dając całą gamę rozkoszy. Jej ciało całkiem przelewało się przez jego dłonie i jedynie ręce czujnie pilnowały jego pleców, by znowu nie uciekł. Nawet kiedy wygięła swoje ciało w łuk podczas orgazmu, jej upór wygrał z biologicznymi reakcjami i nadal go trzymała. Gaara zaśmiał się, czując się szczęśliwy, jak nigdy dotąd. Udało mu się sprawić jej przyjemność i dostosować do prośby. Przyspieszył, czując, że jego ciało zostało doprowadzone do białej gorączki. Wykonywał szaleńcze ruchy, nadal znajdując się tuż nad nią. Patrzył na jej zachwycony wzrok i jak zawsze, podczas kontaktu wzrokowego z nią, nie wytrzymał. Nigdy nie mógł znieść jej pełnego uczuć spojrzenia i szczytował odprowadzany poza granice zmysłów jej wzrokiem.
Tym razem nie powstrzymał odruchu i wycofał się znacznie. Sayuri go nie puściła i wraz z nim zawędrowała odrobinę wyżej. A to, co wydarzyło się w zaledwie ułamek sekundy, odebrało Gaarze możliwość cieszenia się z tego zbliżenia. Poczuł, jak piasek zareagował na tak mocny chwyt dziewczyny i nie pozwolił, by go zraniła. Bez jego woli odepchnął jej dłonie z pleców. Sayuri opadła na kanapę z cichym okrzykiem.
Świat stanął dla Gaary w miejscu. Czuł przerażenie, że w końcu, po tylu wspólnie spędzonych tygodniach, zrobił to. Spełniły się jego najgorsze domysły i zranił Sayuri. Minęła ledwie sekunda, a on czuł, jakby minęły setki lat, w których miał czas na zrozumienie głębi nienawiści i obrzydzenia, które czuł do samego siebie. Tylko to potrafił. Udawał, że miał możliwość dawania jej przyjemności, może nawet rozkoszy, ale w końcu odsłonił się i jak zawsze sprawiał ludziom jedynie ból. Nie mógł racjonalnie myśleć. Chwycił jej dłonie i poszukiwał ran, które powinny się pojawić. Miała szczęście, że w ogóle miała dłonie. Kiedy pomyślał, jaka moc drzemała w nim, zrozumiał, jak wielkim głupcem był, pozwalając jej na taką bliskość.
— Gaara?
Dlaczego nadal nie wyczuwa od niej nienawiści i obrzydzenia, które powinna czuć? Czyżby bała się go i nie chciała sprowokować?
— Możesz poruszać palcami? — To wydało mu się najistotniejsze. Być może uda się doprowadzić jej ręce do porządku. W końcu… sama była medic-ninja i chyba mogła spróbować to naprawić.
— Dlaczego miałabym nimi nie poruszać? — Widząc jego wzrok, przepełniony całą gamą tak negatywnych emocji, zamarła.
— Prawie urwałem ci ręce — warknął i ostrożnie badał jej dłonie.
Sayuri zrozumiała, że była świadkiem napadu paniki. Napadu paniki w wykonaniu Gaary… Spłynęła na nią okrutna prawda. Zapewne to piasek, który jedynie ranił, zabijał, niszczył przeciwników sprawił, że Gaara miał wrażenie, że ją równie mocno potraktował. A rozpoznając choć część emocji, grających w jego oczach, uzmysłowiła sobie, że wystarczyła chwila nieuwagi, jej krótkie gapiostwo, a Gaara odczuwał do siebie jedynie pogardę. Przerażenie, które również było łatwo dostrzegalne, zapewne wiązało się z tym, że ten czuły mężczyzna zakładał, że cierpiała katusze, choć w rzeczywistości jej chwilowy strach spowodowany był jedynie zaskoczeniem i niezrozumieniem tego, co się wydarzyło. Jak bardzo musiał obawiać się reakcji ludzi na swoje możliwości, skoro teraz nic nie docierało do jego świadomości?
— Całkiem sprawnie sobie radzę. — Zacisnęła dłonie w pięści. — Widzisz? — Próbowała unaocznić mu, że wszystko było w porządku.
Gaara jęknął i drżał, jak w gorączce. Patrzył na nią przerażony.
— Nie rób tak!
— Ale dlaczego? — spytała łagodnym tonem. — Przecież widzisz, że nie ma żadnej rany.
— Mogą być obrażenia wewnętrzne. — Przeraził się, chyba jeszcze bardziej niż wcześniej. Choć jego dotyk był delikatny zdawała sobie sprawę, że nie wyswobodzi rąk z jego uścisku. — Mogłem zmiażdżyć ci kości.
— Mam sprawdzić?
Panika narastała w jego oczach, kiedy skinął głową. Zielona otoczka pojawiła się dookoła jej rąk i nie znalazła tam absolutnie nic niepokojącego. No… może powinna obciąć paznokcie, ale to bardziej wzrokowa obserwacja.
— Żadna kość, mięsień, ścięgno ani naczynie krwionośne nie jest uszkodzone. — Zbliżyła się do jego piersi swoją głową, nie mogąc ręką dać mu ukojenia. Gaara nadal drżał, a jego strach był dla niej niemal namacalny. — Nic mnie nie boli — dodała i pocałowała w okolicach szyi. — Nic się nie stało.
— Mogłem cię zabić. — W końcu, jak oparzony puścił jej dłonie i odsunął na drugi koniec kanapy. Chwycił się dłońmi za głowę i cierpiał, milcząc.
Sayuri zaczęła odczuwać coraz większy niepokój. Jak miała do niego dotrzeć i pokazać, że wszystko było w porządku? Dotknęła nieśmiało jego nogi, dalej nie odważyła się przysunąć, widząc, że był w naprawdę strasznym stanie. Zaakceptował ten gest, chyba wyrwała go z jakiegoś transu, w który wpadł.
— Nie powinno cię tu być, za bardzo ryzykujesz zbliżając się do mnie. Powinnaś odejść, musisz być bezpieczna.
Nie patrzył na nią. Nie wiedziała nawet, czy ma otwarte oczy. W końcu odważyła się i podeszła do niego. Usiadła na oparciu kanapy, objęła go ramionami i zaczęła kołysać w uspakajającym geście. Gaara nadal się nie rozluźnił, ale nie odszedł. Najwidoczniej nie był zdolny do podjęcia jakikolwiek ruchu. Co takiego przeżywał, że jego reakcja była tak przesadzona? Zastanowiła się, nie przerywając swojego subtelnego kołysania. Czyżby coś podobnego zdarzyło się wcześniej? Ufał komuś, ale go skrzywdził? A może ten człowiek odrzucił go? Jak miała mu pomóc? Jakimi słowami uspokoić?
— Gaara… — wyszeptała w najbardziej łagodny, kojący sposób, jaki potrafiła. — Ja nadal tu będę… Nie możesz zmusić mnie do odejścia od ciebie. Nigdy się od ciebie nie odwrócę, nie ucieknę. — Na to słowo drgnął. Ucieknę. To najwidoczniej dotarło do jego świadomości. Poczuła, że choćby odrobinę się rozluźnił. Nie miał już mięśni napiętych, jak postronki. Może teraz miała szansę powiedzieć coś, co naprawdę go uspokoi? — Gaara… jesteś dla mnie bardzo wyjątkowym człowiekiem… Nigdy z nikim nie byłam tak blisko… Przeraża mnie możliwość, że chcesz abym odeszła od ciebie. — Nie skomentowała, że nie miała za bardzo dokąd, ale to pominęła milczeniem. — To, co się wydarzyło, to tylko głupia sytuacja, z której za kilka lat będziemy się śmiali… Nic mnie nie boli. Piasek nie zranił mnie, tylko podważył moją rękę, straciłam przyczepność i opadłam.
— Naprawdę?
Nie wiedziała co miał na myśli, ale słysząc, że jego głos nie przypominał już tego, jakby był na skraju szaleństwa, poczuła ulgę. Uśmiechnęła się i przytuliła go jeszcze mocniej.
— Zapewniam cię, że każde słowo, które powiedziałam jest prawdziwe.
Delikatnie chwycił jej dłoń, chyba potrzebując oparcia, by całkiem wrócić do rzeczywistości. Czułymi pocałunkami obdarowywała jego tył głowy, a drugą dłonią odważyła się gładzić jego ramię.
— Nie kontrolowałem tego.
Wyczuła wstyd i nadal targające nim wyrzuty sumienia w jego głosie.
— Zdaję sobie z tego sprawę. — Zaśmiała się łobuzersko. — Jak będziesz chciał odrobiny pikanterii, pozwolę ci na to głupie oko, ale błagam… Nie myśl sobie, że to cokolwiek zmienia między nami.
Nadal nie był w stanie na nią patrzeć, ale wyczuła, że uśmiecha się pod nosem.
— Za chwilę się uspokoję.
— Ale Gaara… ja nie chcę takiego pozornego powrotu do normalności — powiedziała z mocą. — Już traktujesz mnie, jakbym była ze szkła. Nie wiem, jak miałbyś być jeszcze delikatniejszy.
Chyba, aby umocnić ją w przekonaniu, że wszystko wróci do normy, chwycił ją i usadowił w zarezerwowanym dla niej miejscu na jego piersi. Choć zrobił to, dostrzegła panikę gdy ją puszczał. Szybko omiótł wzrokiem jej nadal nagie ciało, jakby szukał obrażeń.
— O tym właśnie mówiłam — jęknęła cicho, rozumiejąc, że jeżeli czegoś nie wymyśli, Gaara już nigdy nie pozwoli sobie na rozluźnienie w jej towarzystwie.
— Ale ty jesteś jak ze szkła — powiedział napiętym głosem. — Sayuri… różnica między tobą, a mną… Jedna chwila nieuwagi i…
— Ile razy traciłeś kontrolę? — zapytała go. Nie odpowiedział. — Za każdym razem, kiedy… dochodziłeś — Że też nawet w tej sytuacji wstydziła się tego typu określeń. — Jeżeli chcesz mogę szybko policzyć, ile razy tak było i nic się nie stało… Po prostu… najwidoczniej intuicyjnie czułeś, że nie powinieneś być tak blisko mnie, kiedy jesteś poza kontrolą — przedstawiła mu swoje przemyślenia. — To ja jestem zachłanna i chciałam mieć cię bliżej.
Gaara zamarł. Czyżby to była prawda? To nie mordercze instynkty sprawiały, że ją opuszczał? Czyżby jego ciało było zgodne z umysłem i pierwszą jego potrzebą, była chęć chronienia Sayuri, nawet przed sobą samym?
— Za pierwszym razem nie doceniłam cię. — Sayuri kontynuowała oczyszczające wyznania. — Nie rozumiałam, jak mocne może być to pragnienie… ta potrzeba spełnienia, ale… — Zaśmiała się i zrozumiała, że znowu musiała się otworzyć i przedstawić kolejne wstydliwe przemyślenie. — Kiedy myślę o tym, jak się zachowuję… mam wrażenie, że u mnie to prymitywna żądza, a ty jesteś tak… niesamowicie… nieludzko wręcz czuły, opanowany. Chciałam być zachłanna i nawet tą krótką chwilę zapomnienia próbowałam zagarnąć twoim kosztem. — Westchnęła. — Jestem egoistką, ale mam nadzieję, że mi wybaczysz.
— Sayuri… — Wiedział, że jakimś cudem nacisnęła czułe fragmenty w jego duszy i to, co wydawało mu się być niemożliwe do naprawienia, ponownie stało się możliwe. Delikatnie zaczął wodzić dłonią po jej ciele, jak wcześniej.
Sayuri zadrżała ze szczęścia i mocniej w niego wtuliła.
— Jakim cudem zawsze znajdujesz odpowiednie słowa?
— Mam… — Nie odpowiedziała, bo zabrzmiałoby to jak szaleństwo. Chyba pospieszyła się z tym zachęcaniem go do ponownych fizycznych kontaktów, bo całkiem wrócił do siebie, a słysząc jej zawahanie, zaśmiał się i ponowił grę swoimi niezwykle sprawnymi palcami. — Nie możesz tego ode mnie wymagać — wyjęczała mu w szyję.
— Sama mówisz, że jesteś egoistką — droczył się z nią, chcąc wyrwać z niej to wyznanie. Uwielbiał je, bo zawsze kończyły się przyjemnym wrażeniem, że i emocjonalnie była z nim bardzo związana. Za nic nie potrafił ubierać swoich myśli i uczuć w słowa, ale Sayuri robiła to za nich oboje. Najczęściej, kiedy zdradzała się z czymś, miał wrażenie, że opisywała jego własne reakcje. — Miałem ci coś wybaczyć.
— Mam takie… dziwne wrażenie, którego nie mogę w żaden sposób wyjaśnić — wyjąkała. — Kiedy cię dotykam, mam wrażenie, że… jesteś mój, ale nie dlatego, że takim cię uczyniłam. — Zadrżała i schowała w bezpiecznym zgięciu jego szyi, chcąc zniknąć, bo wiedziała, że skoro zaczęła, musiała dokończyć. — Twoje ciało… jest jak zrobione dla mnie. Kiedy mnie dotykasz też mam wrażenie, jakby ktoś stworzył mnie tylko dla ciebie. Tyle lat naprawdę myślałam, że coś jest ze mną nie tak… nigdy… nigdy nie czułam chęci zbliżenia się, nawet kiedy Kiba był mną wyraźnie zainteresowany.
Gaara przymrużył oczy, czując zazdrość tak potężną, że aż sam się przestraszył swojej reakcji. Kiedyś wydusi z niej kim był Kiba i dlaczego nigdy o nim nie wspomniała.
— To było niemożliwe, jego dotyk… odrzucał mnie. — Łzy zaczynały spływać z jej oczu. Czuła wstyd, że tak się odsłoniła, ale to nie koniec jej wywodu. — Jak ciebie poznałam… nie wiem… To nie tak, że tylko ciało masz doskonałe. Kiedy widziałam, że jesteś zły albo smutny, miotałam się z niepokoju. Myślałam, jak mogłabym pomóc. Kiedy zaczynałam rozumieć, jak ciężko ci musiało być… mam takie wrażenie, jakbym rozpoznała w tobie… nie wiem… jakby i twoja dusza była mi znana… Możliwość, że mnie odrzucisz… jeszcze nigdy… nawet jak Naruto zniknął, jak Konoha mnie zdradziła… Nie czułam czegoś takiego, jak chwilę wcześniej, kiedy prawie mnie stąd wyrzuciłeś.
Gaara zdziwił się, bo to była część jego własnych przemyśleń, które zarzucał na karb swojej niepoczytalności. Kiedy dotykał Sayuri i dostrzegał, jak każdy fragment jej ciała był doskonale do niego dopasowany, nie mógł się temu nadziwić. Kiedy jeszcze zwracała się do niego z tytułami i dostrzegł jej łzy, nie mógł się opanować i chciał w jakiś sposób pomóc, choć nigdy nie zwracał zbytniej uwagi na stan emocjonalny innych osób. Kiedy uprawiał seks z inną kobietą, było to jedynie spełnienie potrzeb ciała, a nie prawdziwa chęć. Teraz był tak wyczulony na jej potrzeby… chyba nawet bardziej niż na swoje własne. Nie spodziewał się, że taka harmonia może istnieć.
— Przynajmniej w części… powtórzyłaś moje myśli. — Musiał coś powiedzieć, bo Sayuri zacięła się i nie poruszała odkąd skończyła mówić. — Dla mnie to też było zaskoczenie, kiedy to dostrzegłem. — Uśmiechnął się i wyciągnął twarz Sayuri z jej bezpiecznej kryjówki. Patrzył na nią wesoło. — Naprawdę myślałaś, że cię stąd wyrzucę?
— Nie wiem, jak inaczej miałabym interpretować twoje słowa, że mam stąd odejść.
— Nigdy… — Zawahał się. Jak ona to powiedziała? — Nigdy nie pozwolę ci odejść. Chyba że sama będziesz tego pragnęła.
— To jesteś do mnie przywiązany. — Zmieniła nieco ton głosu, jakby miała powiedzieć jakąś groźbę. — Dożywotnio.
— Mam nadzieję, że spełnisz swoją pogróżkę.
Mocniej przytulił Sayuri i zastanawiał się, czy może rzeczywiście istniały jakieś nadprzyrodzone siły. Może, żeby uzyskać taki poziom szczęścia, jaki teraz odczuwał, była potrzebna jakaś równowaga, bo wszechświat by się rozleciał i to dlatego cierpiał przez kilkanaście pierwszych lat swojego życia. Jeżeli tak, to zacznie traktować swoje wspomnienia, jak coś cennego. Coś, co pozwoliło mu dotrzeć do Sayuri.
Ile do napisania! Rozwaliłaś mnie tą sceną z okiem x) I jeszcze ten tekst o Shukaku xD Jak zawsze mnir miałaś przy wiadomej scenie #__# Cała reszta rozdziału jest niesamowita. Fajnie się czyta o rozwoju uczuć,, zwłaszcza u Gaary <3
OdpowiedzUsuńAlba Longa
Zgadzam się z Albą-chan, scena z oczami rozwaliła system xD Sayuri myślała, że znalazła sposób na Gaarę, a tu nieoczekiwany obrót zdarzeń.
OdpowiedzUsuńUwielbiam sposób w jaki ich relacja się pogłębia. Przestraszyłam się, że Gaara za bardzo weźmie do siebie ich wypadek. Bedzie próbował ją chronić specjalnie się oddalając. Na szczęście Sayuri udało się go uspokoić.
Buziaki~
Gaara zapewne miał na to ochotę, ale Sayuri nigdy by na to nie pozwoliła ;)
UsuńCzytając ten rozdział doszłam do wniosku, że Gaara jest trochę emo... No i proszę, w toku akcji znalazło się coś co mogłoby z niego pogłębić jego ból egzystencjalny :D Nie spodziewałam się takiej sceny. szczęście że nie może się sam pociąć ;) tak bardziej serio to co my tu widzimy, hm... To jest mocniejsze niż wyznania miłości. Już współczuję każdemu kto się choćby przypadkiem zamachnie na gosposię...
OdpowiedzUsuńEmo-Gaara? O cholera, boję się Twoich przyszłych przemyśleń :P
Usuń