sobota, 9 lutego 2019

Zadanie wykonane, Kazekage-sama – Rozdział 4

Gaara nadal nie mógł całkiem otrząsnąć się z szoku, który nieprzerwanie czuł. Choć minęło kilka miesięcy od powrotu z misji, nadal o niej myślał. Nadal nie mógł przestać myśleć o tej chorej i niezrozumiałej sytuacji, której głównym bohaterem była ona.
Dlaczego nikt nic o niej nie wiedział? Kiedy pokrótce opowiedział Temari i Kankuro o tamtym dniu, oboje wyglądali, jakby zobaczyli ducha. Nie mogli uwierzyć, że dziewczyna znowu się pokazała. Z nowymi pokładami energii przetrząsali każdy zakamarek Suny.
Tym razem Gaara nie dołączył do poszukiwań. Kiedy na własne oczy ujrzał możliwości rudowłosej, zdał sobie sprawę, że poszukiwania nie miały najmniejszego sensu. Ujawni się tylko wtedy, gdy będzie miała na to ochotę. Ale to nie zmieniało faktu, że nie mógł przestać o niej myśleć i powoli zdawał sobie sprawę, że stała się jego obsesją.
Każdej nocy siedział w tym samym miejscu – dość blisko mieszkania dziewczyny. Choć wiedział, że nigdy nie ujrzy jej w oknie, po prostu chciał być w pobliżu. Przymykał wtedy oczy i zatapiał się we wspomnieniach, które mimo upływu czasu nie traciły na wyrazistości. Jej aura, potęga przyćmiewała wszystko. Zaledwie kilkanaście sekund starczyło, by cały oddział poległ pod wpływem jej mocy. Ale nie to najbardziej go intrygowało.
Jej oczy... nie spodziewał się, że te puste oczy mogą tak diametralnie się zmienić w zaledwie ułamek sekundy. Kiedy tylko wskoczyła na gałąź, na której stał, jej oczy emanowały życiem. Igrały wesołe błyski, których nic nie było w stanie przygasić. I ten wzrok skierowany był ku niemu. Ku równie jak ona bezlitosnej i morderczej maszyny. W zaledwie ułamek sekundy zmieniła swoją postawę i to... to bardzo dziwnie oddziaływało na niego. Czy poza niepokojem czuł się dziwnie przyjemnie w jej towarzystwie? A kiedy zwróciła ku niemu swój uśmiech, świat stanął dla niego w miejscu. I nawet w tej chwili, mimo upływu czasu, na wspomnienie tego uśmiechu czuł, jak jego wnętrzności okala jego odblask. Jak cała jego istota była w nim zanurzona. To wspomnienie... czy kiedykolwiek o tym zapomni?
Ze złością zrozumiał, że nie pamięta jej całego wyglądu. Nie pamiętał co miała na sobie, jak wyglądała jej twarz. Kiedy przymykał własne ślepia, widział tylko te dwie rzeczy. Jej mieniące się blaskiem orzechowe tęczówki i ten promienny, urzekający pięknem uśmiech.
Nagle coś do niego dotarło Do następnego, Gaara. Czy to znaczyło, że jeszcze kiedyś mu się ukaże? Że nadal go obserwowała? Dlaczego, do cholery, była tak pełna tajemnic?! Przeszedł go dreszcz, gdy zrozumiał jak działa na niego wyobrażenie o następnym spotkaniu. Dlaczego tak bardzo na nie liczył? Co znaczyła dla niego ta nieznajoma dziewczyna? Dlaczego patrząc na nią, miał wrażenie, jakby znał ją całe życie, choć przecież spotkali się ledwie parę razy, a jej sekrety były dla niego tak samo nieznane i nieodkryte, jak parę miesięcy wcześniej? Nawet nie wiedział, jak miała na imię!
Westchnął cicho i położył na dachu budynku. Nie mógł z nikim podzielić się swoimi przemyśleniami. Przede wszystkim... nikt mu nie uwierzy albo nie zrozumie. Bo jak wytłumaczyć tę patologiczną, niechcącą zniknąć więź, którą mimowolnie wyczuwał między nimi? Jakimi słowami opisać jej zachowanie? Jak miałby wyjaśnić, że wiedział iż ten uśmiech był skierowany jedynie dla niego? W jaki sposób miałby wytłumaczyć, dlaczego z takim wytęsknieniem oczekuje następnego spotkania, które nie wiadomo kiedy nastąpi? Tak.. wiedział, że nie potrafił tego zrobić. To po prostu było niemożliwe. Ta specyficzna więź, połączenie, jaki między nimi istniało było przeznaczone tylko dla nich.
A teraz? Co mu pozostało? Mógł jedynie udawać, że żyje swoim życiem i prze do przodu, choć tak naprawdę czuł, że od jakiegoś czasu żył jedynie w tych chwilach, w których o niej myślał.

***

Rudowłosa dziewczyna nie zmieniła swego postanowienia. Obserwowała Gaarę i coraz bardziej zatracała się w przekonaniu, że decyzja, którą podjęła, była najlepszą w całym jej życiu. Zmienił się. Widziała jak na misji walczył sam ze sobą, by nie skrzywdzić swoich towarzyszy. Wiedziała, że tak głęboko zakorzenione w nim instynkty, nie znikną podczas jednej chwili, ale dał radę. Odkąd wrócił z Konohy nie zabił nikogo. Poza tym jednym razem nie widziała w jego oczach niczego niepokojącego.
Zaśmiała się w duchu. Stary głupiec. Choć to on, Kazekage, wyznaczył zasady okrutnej gry, to Gaara ją wygrał. Zgniótł i zniszczył przeciwnika, choć nie miał o tym pojęcia. Wprawił w zdumienie wszystkich. Można powiedzieć, że i ona miała w to swój wkład, bo przecież nie zgładziła go, ale... w takim stylu wygrał jedynie dzięki sobie. Czwarty, mimo dumnie powtarzanych słów, że nigdy nie mylił się w ocenie wartości drugiego człowieka, poległ. Przegrał sromotnie. A dziewczyna miała nadzieję, że mimo swojej śmierci obserwował, co się działo w życiu doczesnym. Że widział jak wielką klęskę poniósł. Bo nie docenił przeciwnika. Bo nie widział przez tyle lat, że jego najmłodszy syn, przerażający potwór, potężna broń to także człowiek. A zasoby ludzkie zawsze były niewiadomą w każdej, najlepszej nawet strategii, a on o tym zapomniał. Zapomniał, bo był zbyt głupi i zbyt mocno wierzył we własną nieomylność.
Każdego dnia obserwowała jego poczynania. Czasem ruszał na misję z nową drużyną, czasem przez kilka tygodni nie ruszał się z wioski i trenował. A ona... co to za dziwne uczucie, które nie chciało zniknąć? Patrząc na to, jak z każdym dniem jego moc wzrasta, czuła... niepokój? Ale dlaczego, do cholery? Przecież nie zagrażał już nikomu i dobrze o tym wiedziała. Dlaczego więc czuła się niespokojnie, gdy wzrastał w siłę? Dlaczego to dziwne uczucie nie mogło jej opuścić?
Patrzyła już niemal każdej nocy na niego. Siadywał blisko jej mieszkania. Czyżby podświadomie chciał zmniejszyć dystans jaki ich dzielił? Czy i on poczuł tę niemożliwą do zerwania więź? Czy... czy to była tylko więź? Każda, nawet najbardziej błaha myśl, znajdowała drogę ku niemu. Każde, najgłupsze rozmyślenia prowadziły do niego. I choć widziała jakim strachem go napawała, nie mogła przestać myśleć o wyrazie jego twarzy, kiedy postanowiła pokazać mu to głęboko skrywane człowieczeństwo. Kiedy uśmiechnęła się do niego... jego mina była niemożliwa do zidentyfikowania. Przestało igrać na jego twarzy zaniepokojenie, tylko... Właśnie. Co to było? Ten krótki, ulotny wyraz jego twarzy, wspomnienie o tym momencie sprawiało, że jej serce biło szybciej. Ale dlaczego? Czyżby i on postanowił wtedy ukazać jej swoje drugie oblicze? Bo choć zmienił się, jego twarz w stosunku do innych była niezmienna, spokojna, opanowana, a wtedy? Ta cała gama uczuć... czy tylko dla niej były one przeznaczone?
I w końcu zrozumiała, dlaczego tak dziwnie i niespokojnie czuła się, gdy widziała, jak chłopak stawał się coraz potężniejszy. Zrozumiała, dlaczego napawało ją to taką niepewnością i strachem. Powoli, choć jeszcze nie teraz, ale coraz bliżej widziała koniec takiego obrotu spraw. Przestanie być mu potrzebna. Jeszcze chwila, jeszcze trochę, a jej moc będzie bezużyteczna. Być może i nigdy jej nie doścignie, ale i tak obroni się przed wszystkimi przeciwnikami. Co jej wtedy pozostanie? Wtedy jej obserwacje chłopaka przestaną mieć jakikolwiek sens, a tego... tego stracić nie mogła. To by oznaczało ponowny powrót do punktu wyjścia. Do momentu, w którym nie miała po co żyć, żadnego celu…
Westchnęła cicho, obserwując skąpaną w blasku gwiazd postać. Jeszcze trochę, a straci i tę namiastkę życia.

***

Gaara nie mógł wymazać jej ze swojego umysłu i już nawet nie próbował. Powoli przyzwyczaił się, że zawsze przez jego świadomość przewijały się te specyficzne oczy i uśmiech. Jakby już zawsze miały mu towarzyszyć. Napawało go to optymizmem, choć z drugiej strony doprowadzało do skraju szaleństwa. Dlaczego tylko ona miała prawo wybierać moment ich spotkań? Dlaczego tylko ona decydowała o tym, w jakich okolicznościach ich drogi ponownie się skrzyżują? To było dla niego niezrozumiałe. Przecież i on powinien mieć prawo do wyboru. Być może chciałby wcześniej ją zobaczyć, niż ona sobie tego życzyła. Ile już w końcu... Dwa, trzy miesiące nie dawała znaku życia? Dlaczego pojawiała się i znikała niczym eteryczna istota? Dlaczego nie pozostawiała po sobie żadnego śladu, który ułatwiłby jej odnalezienie?!
I tak Gaara spędzał całe noce, a czasem i dnie na rozmyślaniach. Jego umysł wrzał od niepojętych myśli. Wrzał, ponieważ nie miał żadnych informacji o niej. Bo mimo tego, że tak bardzo chciał, nie mógł się do niej zbliżyć. Powoli przestawał dostrzegać to, jak bardzo się zmienił i jak ludzie zmieniali się w stosunku do niego. Przestał patrzeć z nikłym uśmiechem na kłócące się przy nim rodzeństwo, przestał zauważać nieśmiałe uśmiechy innych ludzi skierowanych do niego. Jakie to wszystko miało znaczenie? Przecież... ona... ona go pochłonęła i dobrze o tym wiedział, choć nie miał na to wpływu.
Zazwyczaj rozważania kończyły się w jego głowie, ale tego dnia... tej nocy nie mógł już tego znieść. Patrzył oszalałym, doprowadzonym do nieuniknionego obłędu wzrokiem na jasno świecący księżyc w pełni. Tak... to przez to nie mógł znieść myśli o niej. To ta pora miesiąca sprawiała, że jego umysł zdawał się płonąć.
Zeskoczył z dachu budynku i szybkim krokiem zmierzał ku najodleglejszej części Suny. Cóż... może był wariatem, ale doceniał to, co udało mu się osiągnąć i nie chciał tego stracić pod wpływem impulsu. Udał się do miejsca, które kiedyś w przypływie szału zniszczył. To tam uwolnił moc Shukaku. I choć minęło wiele lat od tego zdarzenia, nikt nie miał śmiałości odbudować tej części Suny. Ludzie pozostawili to, jako przerażającą pamiątkę przypływu jego szału. Jakie inne miejsce nadawało się lepiej tej nocy do ponownego uwolnienia swojego długo skrywanego pierwiastka szaleństwa, którego ignorować już nie mógł?
Stanął pośrodku ruin i wpatrywał w niebo. Tak... czyżby zapomniał, co chciał osiągnąć, przychodząc tutaj? Ale jakimi słowami wyrazić wszystko to, co chciał przekazać. Wybrał to miejsce, bo od dawna miał ochotę po prostu wykrzyczeć wszystko, co tak długo w sobie dusił…
— Gdzie jesteś?!
Jego głos odbił się echem po pustych, martwych, doszczętnie zniszczonych uliczkach. Stąd nikt go nie słyszał. Tutaj mógł wyładować swoją frustracje w krzyku. I choć nigdy tego nie robił, jego głos był zawsze spokojny, tym razem wylewał to, co tak długo w nim wzbierało.
— Gdzie jesteś?! Jakim prawem to ty decydujesz o wszystkim?!
Rozglądał się w porywie szaleństwa we wszystkie strony, jakby miał ją dostrzec.
— Dlaczego mnie wtedy nie zabiłaś?! Co chcesz przez to osiągnąć?! Jaki masz w tym cel?! Dlaczego już nie słuchasz jego rozkazów?! — wykrzyczał pierwszą falę pytań, które zatruwały jego umysł. — Dlaczego pojawiłaś się kilka miesięcy temu?! Dlaczego twoje oczy mnie pochłaniają?! Skąd czerpiesz swoją moc?! Co to jest za cholerne połączenie między nami?!
Jego wzrok błyszczał szaleństwem, piasek wirował dookoła niego, a nowa fala pytań wydobyła się z jego ust.
– Dlaczego mnie obserwujesz?! Dlaczego tak skrzętnie ukrywasz wszystko wokół siebie?! Dlaczego wtedy mnie uratowałaś?! Dlaczego nie zabiłaś nikogo, choć przecież chciałaś?! GDZIE JESTEŚ?!
To był jego kres.
Emocje, które nim targały znalazły ujście, a on opadł bezwładnie na kolana. Ta chwila całkiem go zniszczyła, wyprała z całej energii. Trzymał drżące ręce na piasku i nie był w stanie się poruszyć. Emocje, które nim targały gdy był przy niej albo myślał o niej, całkiem go wyniszczały, nie dawały możliwości do powolnego poznania ich, tylko od razu pochłaniały całego.
Długo nie poruszał się. Bo po co? Co mógłby tym osiągnąć? I nagle.. jakiś cień poruszył się na piasku, a on wpatrywał się w niego, nie unosząc głowy. To śmieszne. Widział jakąś marę, ulotną grę piasku i od razu miał nadzieję, że to ona. Ale co miał do stracenia? Już i tak był wariatem, szaleńcem, byłym psychopatą, więc co mu szkodziło i tym razem podążyć za swoim obłędem? Uniósł wzrok i dostrzegł wyraźny cień rzucany przez nieznajomą postać. Jego spojrzenie ślizgało się po wielu zniszczonych budynkach, aż w końcu dostrzegł to... Stała tam.
Stała tam. Tylko ta myśl waliła się, niszcząc i burząc wszystko, co znajdowało się w jego umyśle. Stała tam. A on wpatrywał się w nią. Właściwie nie widział nic konkretnego. Jedynie jej zarys. Stanęła w takim miejscu, gdzie wydawać by się mogło, że tuż za plecami miała ogromną tarczę księżyca, to on oświetlał jej zarys. Teraz dokładnie widział jakiej była postury. Niezwykle niska, filigranowa, a jednak... jednak z wyraźnie widocznymi krągłościami. Zarumienił się pod wpływem tej myśli. Ale... dlaczego stanęła w takim miejscu? Nie był w stanie dostrzec jej twarzy, a oczy, o których tyle miesięcy marzył, znajdowały się poza jego zasięgiem. Już otwierał usta, żeby zachęcić ją do rozmowy, jednak…
— Gaara!
Odwrócił się na dźwięk swego imienia. To Temari wraz z Kankuro biegli ku niemu.
— Coś się stało, Gaara? Wydawało nam się, że krzyczałeś!
Ale chłopak już jej nie słuchał. Pospiesznie zerknął w tamto miejsce i... Coś ciężkiego opadło mu na samo dno żołądka. Już jej nie było, zniknęła. Znowu zniknęła, pozostawiając po sobie jedynie nieuchwytne wspomnienia.
— Gaara?! – Temari uniosła głos, chcąc przykuć uwagę najmłodszego brata.
— Czego? — warknął tonem, którego nie używał od miesięcy. Był tak bliski spotkania z nią... a oni mu w tym przeszkodzili. W naprawdę ostatnim momencie zdusił w sobie chęć zamordowania swojego rodzeństwa. Dlaczego zjawili się w takim momencie, do cholery?!
— My... my tylko usłyszeliśmy twój głos... — wyjąkał niepewnie Kankuro. Dawno nie widział tych błysków w oczach brata. Na ich szczęście szybko się uspokoił. — Wydawało nam się... pewnie się przesłyszeliśmy…
— Dobrze słyszeliście. Musiałem sobie pokrzyczeć.
Po tym niecodziennym wyznaniu opuścił ich i powoli kierował się w stronę stałego miejsca spędzania nocy. Może dziewczyna zrozumie jego tok rozumowania i sama zjawi się u jego boku? W końcu... raz przyszła.

***

Rudowłosa obserwowała tę scenę z mieszanymi uczuciami. Na początku zdziwiła się, widząc Gaarę, pojawiającego się w tym miejscu, ale kiedy zaczął krzyczeć... Tak wiele bólu mu sprawiła? Czyżby naprawdę tak bardzo zależało mu na odpowiedziach? Ale... przecież nie mogła mu ich udzielić. Na większość pytań po prostu nie miała odpowiedzi, a na niektóre... Na niektóre bała się odpowiadać. Bo gdyby zaczęła... Nieważne jak silna i toksyczna więź ich łączyła. Wiedziała, że wyjawiając prawdę, zniszczyłaby ją. Ale z drugiej strony... skoro tak mu zależało na ponownym spotkaniu, może powinna mu je umożliwić? Zresztą, co mogło się stać, jeśli choć przez chwilę by porozmawiali? Jeśli będą obok siebie bez tych niesprzyjających okoliczności, które zawsze towarzyszyły im spotkaniom.
Kiedy widziała, jak padł na kolana, powoli wyszła ze swojej kryjówki i wolnym, uważnym krokiem stanęła w widocznym dla niego miejscu. W skupieniu obserwowała go. Dlaczego się nie podnosił? Czyżby coś mu się stało? Nie... to przecież niemożliwe. I w końcu... widziała to jak w zwolnionym tempie. Unosił powoli głowę, a jego wzrok był coraz bliżej. Jeszcze chwila... moment... a ją dostrzeże. I co wtedy? Zawahała się. Co wtedy? Powinna do niego podejść? Zacząć wyjaśniać wiele spraw?
Obserwowała w ciszy jego twarz. Powoli zagościła na niej ulga i to niemożliwe do zidentyfikowania uczucie, które już raz u niego widziała. Co to było? Dlaczego patrzył na nią w tak szczególny sposób?
Już chciała zejść, podejść bliżej, gdy nagle znikąd pojawiło się jego rodzeństwo, a ona spanikowała. Ponownie ukryła się w niewidocznym dla ich oczu miejscu. Co ją podkusiło? Przecież nie powinna z nim rozmawiać. Bo... bo gdyby to zrobiła, wiedziała, że musiałaby zdradzić wiele, zbyt wiele grzechów z przeszłości.
Jego wybryki? Co one znaczyły? Gdyby usłyszał choćby połowę informacji na temat jej misji, z pewnością sam zrezygnowałby z dalszych kontaktów.
Ludzie patrzyli na niego i uznawali, że przelał morze krwi. Wiec jakimi słowami określić to, ile ona krwi przelała? Ocean? A kiedy dotarło do niej, że ich kontakty nie były możliwe, zrozumiała, że musiała go uwolnić z tej więzi. Z tego dziwnego połączenia, które oboje czuli. Tylko jak? Obiecała sobie, że nie podejdzie do niego z własnej woli... Więc chyba pozostało jej czekać na sytuację, w której będzie zmuszona się ujawnić.

4 komentarze:

  1. W porównaniu z poprzednim ten rozdział stoi w miejsvu. Ale w sumie to fajnie, że poznałam sposób myślenia Gaary. Podziałaś na wyobraźnię tym opisem ruim xd I co Sayuri musiała zrobić, że ma o sobie takie zdanie? No nic to, trzeba czekać x)

    Alba Longa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest właśnie urok, a może przekleństwo publikowanych ff - trzeba czekać na ciąg dalszy :P Wiem coś o tym :D

      Usuń
  2. No, no. Prawdziwa femme fatale z tej bohaterki .Mnie się ten rozdział, w którym mało jest zdarzeń ale dużo przemyśleń, podoba. Myślę, że pojawiły się w dobrym miejscu. Emocjonalnezachowanie Gaary niby jest poza postacią, ale wiadomo, że nikt nie jest jednowymiarowy - dlatego, mimo początkowego zaskoczenia jego "obsesją", przekonałaś mnie. Poza tym podoba mi się kontrast w jego zachowaniu w samotności i wobec innych - "Musiałem sobie pokrzyczeć". Wyobrażam sobie ich miny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy czasem ma taki dzień, że po prostu musi sobie pokrzyczeć :P

      Przyznam, że jestem ciekawa Twojej reakcji na komentarz Alby pod "Gosposią" ;) Nie do końca rozumiem, cóż w Tobie takiego jest, że wzbudzasz respekt i tak niecodzienne komplementy nie chcą wylądować przy Twoich opowiadaniach. Jesteś tak niesamowita, że ludzie Cię chwalą na innym blogu :P Zdradź mi swój sekret :D

      Jeśli mam być szczera, rozwaliła mnie tymi porównaniami ;) Ale w bardzo pozytywnym sensie.

      Usuń