sobota, 9 lutego 2019

Gosposia – Rozdział 16

Sayuri przygotowywała śniadanie. Miała ochotę nucić coś pod nosem albo wręcz śpiewać na głos. Od dawna nie czuła takiego spokoju, a na wspomnienie wieczoru albo poranka rumieniła się mimowolnie. Musiała opanować te reakcje.
Po chwili stół był zastawiony jak zazwyczaj. Nie mogła przecież wzbudzić podejrzeń Kankuro. Stała przy blacie i od niechcenia kroiła warzywa.
Tak naprawdę nie miała ochoty na jedzenie. Coś, na co miała ochotę, brało właśnie prysznic. Poza tym… to nie wypadało, żeby tak się zachowywała, jak jakiś… wyjątkowo płodny królik. Niestety nic nie mogła poradzić na to, że jej myśli nieustannie krążyły dookoła tych tematów. Nie spodziewała się, że Gaara mógł okazać się tak… namiętnym i doświadczonym kochankiem. I znowu, zarumieniła się.
Próbowała przeanalizować sytuację. Chyba dobrze oceniła, że nie miał zbyt wielu znajomych. To jakim cudem znajdował kobiety? Wątpiła, żeby korzystał z burdeli, zresztą nie wiedziała nawet, czy był jakiś w Sunie. Skąd czerpał doświadczenie? Jak na zawołanie poczuła jego oddech na szyi, a po chwili jego usta zbliżyły się do jej obojczyków. Co on miał z tymi obojczykami?
Nadal ją całował, kiedy się obróciła. Nie przerywał pocałunku nawet wtedy, gdy próbowała odepchnąć go od siebie. Nagle zdała sobie sprawę z jego siły. Spróbowała zmobilizować się, aby go odepchnąć, ale równie dobrze mogłaby poruszać skałę. Zaśmiał się cicho z jej nieudolnych prób oswobodzenia się.
— Znowu jesteś nieśmiała? — wyszeptał jej do ucha.
— Mieliśmy udawać, że nic nas nie łączy — przypomniała mu, choć oddech ją zdradził i doskonale widział, jak bardzo jej to odpowiadało. — Nie przypominam sobie, żebyś witał mnie tak od zawsze.
— To mieliśmy bardzo złe zwyczaje.
Sayuri w końcu zrozumiała, co jej nie pasowało tego poranka. Gaara… zmienił się. Żaden grymas nie pojawił się na jego obliczu ani razu nie próbował wyglądać na obojętnego. Po prostu… był sobą, bez żadnych masek, które nakładał na siebie.
— Kankuro może tu w każdej chwili przyjść — przypomniała mu. Gaara patrzył na nią, a skoro był tak blisko, nie mogła racjonalnie myśleć. Nie wiedziała nawet jakim cudem udało jej się poprawnie sformułować zdanie.
— Poszukaj go — rozkazał.
Miała pustkę w głowie, gdy patrzył na nią z tak bliska.
— Gdzie? — wyjąkała, nie rozumiejąc, czego od niej oczekiwał.
— Skąd mam wiedzieć? To ty jesteś sensorem.
Nadal nie mogła zmobilizować się do żadnego zadania, kiedy Gaara był tak blisko. W końcu, będąc nieco zawiedzioną, że choć przez chwilę nie będzie go widzieć, zamknęła oczy i spróbowała odszukać Kankuro. Podskoczyła, gdy wyczuła jego obecność.
— Wchodzi do budynku.
— Zazwyczaj się spóźnia… Ale dzisiaj musi być wcześniej.
— Upierdliwe rodzeństwo — powiedziała z przesadą i szybko wróciła do krojenia warzyw.
— A żebyś wiedziała…
Gaara usiadł przy stole. Sayuri w błyskawicznym tempie dokończyła przygotowania i już po chwili usiadła obok niego. Wiedziała, że to zły wybór. Nadal niesamowicie sugestywnie działała na nią sama jego obecność, ale nie miała wyjścia. Jeżeli chciała udawać, że nic się nie zmieniło, powinna usiąść koło niego. Bogowie… doskonale czuła jego obecność każdą komórką swojego ciała. Spróbowała wykorzystać zdolności sensora. Gaara drgnął nieco i spojrzał na nią rozbawiony. To działanie sprawiło jej choć odrobinę ulgi. Nie miała najmniejszego zamiaru przerywać sondowania jego chakry.
— Cześć!
Oboje spojrzeli w stronę lalkarza.
— Czyżbyś już zapomniała o moim brutalnym pięknie?
Sayuri zakrztusiła się pitą właśnie herbatą. O cholera, zapomniała o jej małych potyczkach słownych z Kankuro. Gaara lekko poklepał ją po plecach, co w tej chwili było torturą. Wyjątkowo sprawnie przemyślaną. Zapewne była to kara za sondy, których nie przerwała.
— Słyszałem, że kobiety mdleją na mój widok, ale żeby umierały z zachwytu… — Wyszczerzył się. — Muszę nieco zmniejszyć swój urok.
— To twoje ego nie dało mi wziąć oddechu — odparowała. — Ledwo wszedłeś i od razu na mnie naparło.
— Jesteś pewna, że to ego, a nie feromony?
Była to co najmniej dziwna sytuacja. Nie mogła spojrzeć na Gaarę, ale zastanawiała się, jaką może mieć minę.
— Jeżeli po spotkaniu z Yumi nadal tryskasz feromonami, to tylko jej współczuję.
— Tę rundę wygrałaś — oznajmił Kankuro i spojrzał na brata. Przechylił nieco głowę i zmrużył oczy.
Sayuri szybko podążyła jego wzrokiem. Już coś zauważył? Ale jakim cudem? Gaara nie wyglądał podejrzanie, właśnie słodził herbatę, a czując spojrzenia na sobie, zerknął na brata.
— Co?
— Nie… Nic. Zastanawiałem się, czy może chciałabyś znowu pójść na tę oazę.
Zdziwiła się, słysząc tę propozycję.
— Myślisz, że możemy sobie na to pozwolić?
— Właśnie zastanawiałem się, w jaki sposób można by sprawdzić ich reakcję — wytłumaczył swój plan. — To nie jest nic podejrzanego, już raz cię tam zabrałem. Bardziej… jeśli nas puszczą, to po prostu się tam udamy, po drodze jest zbyt dużo najróżniejszych shinobi i nikt nie ośmieli się nas zaatakować. Ale jeżeli nie pozwolą wyjść poza Sunę… da nam to trochę do myślenia, jak daleko sięga spisek.
Sayuri zastanowiła się. Był to dobry plan, tego zarzucić Kankuro nie mogła, ale nie wiedziała czego oczekiwałby od niej Gaara, siedzący obok i nie mogący w żaden sposób zareagować, jeśli nie chciał się zdradzić.
— Ale nie możemy być zbyt długo — powiedziała w końcu, gdy cisza przeciągała się w nienaturalny sposób. — Jeżeli mieliby wykonać jakieś kroki, to mogą skorzystać z twojej nieobecności. — Kankuro przyznał jej rację skinieniem głowy. — Ale też z drugiej strony nie możemy po prostu wyjść i wrócić, bo od razu jakiś obserwator mógłby zrozumieć, że jedynie testujemy na ile możemy sobie pozwolić.
— Droga w jedną stronę, zwykłym tempem zajmuje jakieś dwie godziny. Posiedzimy tam z godzinkę i wrócimy. — Wzruszył ramionami, ale zaraz uśmiechnął się złośliwie. — Mam nadzieję, że po drodze nie zemdlejesz z wrażenia możliwości obcowania ze mną.
— Co cię dzisiaj tak wzięło? — To naprawdę było podejrzane, nawet jak na Kankuro.
— Bo zachodzę w głowę i nie rozumiem, co ugryzło wtedy Temari — wyjaśnił, zabierając się za jedzenie. — Żadna z was nie powiedziała o co chodzi, że nagle ona szczuła cię mną, a ty wspomniałaś tego całego Shikamaru.
Sayuri uśmiechnęła się, przypominając sobie, w jakich okolicznościach po raz pierwszy padły te zarzuty.
— Tajemniczy uśmiech pojawił się na twojej twarzy. — Widząc jej zdziwione spojrzenie, parsknął śmiechem. — Jedynie informuję.
— Temari była wtedy na kacu. Trochę droczyłam się z nią, bo u nas dwie naczelne plotkary zauważyły, że Shikamaru podejrzanie chętnie chce być waszym przewodnikiem, ilekroć jesteście w Konoha… Nie zauważyłeś?
— A myślisz, że to na niego zwracałem uwagę?
— No… był waszym przewodnikiem za każdym razem i chciałam trochę zdenerwować Temari tymi rewelacjami. Ona odpowiedziała, że Shikamaru prędzej na ciebie leci, bo z nią się tylko kłóci. I wtedy powiedziałam… coś w stylu… że oczywiście ma rację, bo przecież jaki facet patrzyłby na nią, kiedy na wyciągnięcie ręki ma brutalne piękno w twojej postaci.
— Tylko tyle? Żadnych fajerwerków, wyznań, nic? Ranisz mnie. — Zaśmiał się i szybko napił herbaty. — Uważaj na Temari — podpowiedział dobrodusznie. — U niej wszystko zaczyna się od jakiejś myśli i nie spocznie, póki czegoś nie zrealizuje.
— To zdążyłam zauważyć. — Sayuri przełknęła kilka kęsów wiedząc, że powinna coś zjeść. Nie miała na to najmniejszej ochoty, bo cały czas czuła niemal bolesne drżenie ciała, ale nie wyglądałoby to zbyt normalnie, gdyby nic nie zjadła. — Ale co masz na myśli?
— Już zarzuciła tekstem, że widzi cię jako bratową. — Uśmiechnął się półgębkiem. — Chwila nieuwagi, a staniesz na ślubnym kobiercu, tak tobą zmanipuluje. Zastanawiam się tylko, który z nas będzie ofiarą jej kolejnego planu.
— Jesteście już dużymi chłopcami, chyba możecie się jej sprzeciwić w obliczu takiej tragedii, jak ślub ze mną.
— Jesteś w niezłej formie. Drugą rundę poddaję walkowerem. — Kankuro dopił herbatę. — To szykuj się, za jakąś godzinę spróbujemy się stąd wyrwać.

***

— I jak się udała podróż? — spytał Gaara złośliwym tonem.
Sayuri leżała czując, że jej ciało było przyjemnie ociężałe. Tego dnia udała się z Kankuro do oazy i miała okazję choć przez chwilę obcować z namiastką zieleni, do której była przyzwyczajona. Nieustannie sondowała Gaarę i jego najbliższe otoczenie, postanawiając, że w razie niebezpieczeństwa zareaguje, choćby miała stracić głowę. Na szczęście nic podejrzanego się nie wydarzyło.
Wrócili wraz z Kankuro do posiadłości i jak co dzień mierzyli w walce na słówka. Upiekła ciasto biszkoptowe, które zaniosła Gaarze, jeszcze w czasie jego pracy. Kiedy weszła do gabinetu, nawet nie patrzyła na niego, tylko szybko położyła naczynie na biurku i zniknęła, zanim zdążyła rzucić się na niego. Działał na nią cholernie mocno.
Kankuro, jak poprzedniego wieczoru, postanowił opuścić domowników i udać na nowe podboje. Sayuri siedziała nieco osamotniona, ale w końcu w progu jej sypialni stanął Gaara. Zanim choćby zdążyli wymienić powitania, już leżeli nago na łóżku. Nawet nie zarejestrowała momentu, w którym się rozebrali, albo w którym Gaara leżał na niej. Czas zdecydowanie nie był jej sprzymierzeńcem. Leniwym ruchem pogłaskała rękę, którą ją obejmował i zrozumiała, że powinna w końcu odpowiedzieć, a nie zatapiać się w marzeniach.
— Nic się nie wydarzyło po drodze.
— Jak tam Kankuro?
Poczuła, jak po raz pierwszy pozwala sobie na nieco mocniejszy gest. Jego pieszczoty były delikatne i czasem zastanawiała się, jakim cudem mógł być tak czuły. Jeszcze chwilę temu ledwo czuła jego dotyk. Równocześnie przytulał ją i dawał przestrzeń, a teraz… Na całej długości pleców czuła jego pierś, brzuch… Znowu odleciała, a powinna coś odpowiedzieć.
— Chyba lepiej z nim — odpowiedziała nieco zamyślona. — Nie sądzę, żeby dłużej potrzebował rehabilitacji. — Usłyszała jego cichy śmiech. Nie zrozumiała, co takiego powiedziała, więc spróbowała odwrócić głowę w jego kierunku, ale Gaara powstrzymał ją leniwym pocałunkiem.
— Dlaczego tak szybko wróciliście?
Kolejne dość zastanawiające pytanie. Ale odpowiedź była, przynajmniej w jej oczach, oczywista.
— Kiedy nie ma Kankuro ani Temari, zostajesz całkiem sam. Nikt cię nie wesprze w razie ataku.
Trzymał głowę niebezpiecznie blisko jej szyi, więc poczuła jak się uśmiechnął.
— Naprawdę o to się martwisz?
Chciała na niego spojrzeć, ale nadal jej nie pozwolił. Pocałunkami zmuszał do pozostania w tej pozycji. Tym razem nie dała za wygraną. Wiedziała, że możliwość ruchu zależała jedynie od jego dobrej woli. Nie miała szans samodzielnie wywalczyć czegokolwiek. W końcu ustąpił i pozwolił, by na niego patrzyła. Nie miała pojęcia, skąd się wzięły jego pytania. Chciała dać mu jasną odpowiedź, w jaki sposób na niego patrzyła. Dotknęła dłonią jego policzka i nieśmiało poruszała opuszkami palców po twarzy. Jak zazwyczaj przymknął oczy i wyglądał na niezwykle zadowolonego z jej dotyku.
— Gaara… Choćbyś był najpotężniejszym człowiekiem na ziemi, ja i tak martwiłabym się o ciebie. Mówiłam ci już, że wszyscy tutaj staliście się dla mnie bardzo ważni. Jak miałabym się o ciebie nie martwić, skoro to twojej głowy chcą?
— To tak miał z tobą Naruto przez te wszystkie lata? — spytał cicho i w końcu na nią spojrzał. Był rozluźniony i powolnymi ruchami zaczął gładzić ją wzdłuż linii ciała. W tę i z powrotem…
Sayuri naprawdę musiała się skupić, by móc odpowiadać.
— Jakoś nie przypominam sobie, żebyśmy w ten sposób spędzali czas. — Jęknęła cicho, gdy dotarł dłonią do jej piersi.
— Wiesz co mam na myśli.
Zrozumiała, że ta pieszczota była karą za niedomyślność. Widział, że miała ochotę na rozmowę, więc ukarał ją brakiem możliwości zebrania myśli.
— Nie — odparła szczerze i spojrzała na niego zdziwiona.
— Jestem dla ciebie tylko znajomym — próbował wyjaśnić swoje przemyślenia, widząc, że Sayuri naprawdę nie zrozumiała jego pytania. — Nie jinchuuriki, tylko Gaarą.
— A co ma do tego Shukaku? — Była naprawdę zdziwiona jego spostrzeżeniami. — To z tobą tu leżę, nie z nim — dodała żartobliwie.
Gaara wpatrywał się w nią intensywnie, jakby doszukiwał się kłamstwa, ale chyba nie znalazł żadnych, obciążających ją dowodów.
— Nadal nie mogę uwierzyć, że jesteś tak rozluźniona w moim towarzystwie — wyszeptał.
Sayuri miała nieodparte wrażenie, że to były jego częste przemyślenia.
— Jeszcze nigdy się z czymś takim nie spotkałem. Wybacz, ale nadal jestem pod wielkim wrażeniem tego odkrycia. — Przejechał dłonią wokół jej małżowiny usznej, a Sayuri wygięła się pod wpływem jego dotyku i cicho jęknęła. Zaśmiał się i przerwał pieszczotę. — To niesamowite.
Jego głos był wypełniony emocjami, uczuciami, których Sayuri nie rozpoznawała. Wiedziała jedynie, że był zachwycony jej reakcjami.
— Nie myśl, że uwierzę, że jestem twoją pierwszą. — Odważyła się powiedzieć. — Jestem przekonana, że inne kobiety tak samo reagowały na twój dotyk.
Jego wzrok nieco spochmurniał, ale nie przerwał dotyku, który sprawiał jej taką przyjemność. Sayuri nadal na niego patrzyła, kiedy ten odwrócił wzrok i wyglądał na zamyślonego, ale już nie zachwyconego swoimi przemyśleniami, jak chwilę wcześniej.
— Gaara? — Nie wiedziała, czy nie uraziła go czymś.
— Nie reagowały tak samo — powiedział w końcu — bo nigdy tak ich nie dotykałem. Naprawdę myślisz, że… leżałem tak obok nich i rozmawiałem?
Nie zrozumiała go, była nieco zagubiona tymi słowami.
— Sayuri, one przychodziły, bo… sam tego nie rozumiem… — mruknął bardziej do siebie. — Były ciekawe czy jinchuuriki zachowuje się dokładnie tak samo, jak inni mężczyźni? Traci kontrolę? Zmienia się w demona? Różne rzeczy słyszałem.
Nadal wodził ręką po jej ciele, ale Sayuri nie cieszył ten dotyk. Tak intymna… tak wspaniała rzecz, jak współżycie z drugim człowiekiem zostało u niego sprowadzone do poziomu pokręconego eksperymentu niewyżytych idiotek.
— Nie wiem, czy lubiły ból albo kręcił je strach. Ciężko powiedzieć, ale nie postępuję z tobą tak samo, jak z nimi. — Spojrzał w końcu w jej oczy i zdziwił się, widząc łzy.
— Przepraszam — wyszeptała i wtuliła się w niego. — Nie powinnam zadawać tego pytania. Przepraszam. — Mocniej go przytuliła, chcąc okazać swoją skruchę. Zataczał okręgi na jej plecach, a Sayuri zastanawiała się czy przypadkiem nie wytworzył się już u niej odruch bezwarunkowy. Kiedy to robił, uspakajała się jak na zawołanie. Uśmiechnęła się, będąc w niego wtuloną i mamrocząc w jego pierś, spytała: — Możemy udawać, że nie zadałam tego pytania?
— Jak sobie życzysz.
— To niezbyt taktownie i inteligentnie zmienię temat. — Nadal napierała na niego swoim ciałem, nie chciała oddalać się od niego, choćby o centymetr. — Mieliśmy porozmawiać o mojej obecnej sytuacji.
— Zastanawiałem się nad tym — przyznał i w dziwnym skupieniu obserwował tył głowy Sayuri. Czyżby aż tak zawstydziła się swoją ciekawością, że nadal chowała się przed nim? — Dzisiaj całkiem nieźle sobie poradziłaś.
— Kankuro był wyjątkowo nieznośny.
Zaśmiał się, gdy poczuł jak Sayuri łaskocze jego pierś swoim oddechem.
— Spojrzał na ciebie dziwnie. Zastanawiam się czy już wie.
— Nie wiem po czym mógł to rozpoznać.
— Potem jeszcze bardziej, niż zwykle próbował mnie zawstydzić. — Nie dawała za wygraną.
Gaara uśmiechnął się, przypominając sobie ich małą potyczkę.
— Całkiem nieźle sobie poradziłaś — powtórzył pochwałę i pogładził ją po włosach. Najwidoczniej Sayuri dojrzała do konfrontacji ze światem, bo nieco odsunęła się od niego, by móc spojrzeć mu w oczy.
— Nie sprawiało mi to przyjemności. Nie wiem, czy tego sobie życzysz. — Patrzyła na niego w napięciu, oczekiwała reakcji.
Gaara zaśmiał się i znowu zaczął wędrować dłonią po jej ciele.
— Potraficie zrobić przyjemne widowisko. Nie pamiętam, kiedy w naszym domu było tyle śmiechu, wesołości. Nie chcę tego tracić — wyznał. — A Kankuro taki już jest. — Wzruszył ramionami. — To aż dziwne, że nie próbował… — Nagle dość niepokojąca myśl pojawiła się w jego głowie i spojrzał na Sayuri z mocą.
— Nigdy nie zrobił nic niestosownego — powiedziała ze spokojem. — Kiedy tak Temari mnie nim straszyła, nie powiem, trochę się… zaniepokoiłam. Ale nigdy nie zrobił niczego dwuznacznego w moim kierunku. — Parsknęła śmiechem. — Nawet przez chwilę myślałam, że jestem jakaś wybrakowana.
— Mam nadzieję, że pozbyłem cię tych złudzeń. — Z przyjemnością nachylił się i zaczął całować ją po obojczyku. Te malutkie i w gruncie rzeczy urocze wypukłości doprowadzały go do szaleństwa. Nie rozumiał, dlaczego tak sfiksował na ich punkcie. Jeszcze nigdy, u żadnego człowieka, nie zwrócił na nie uwagi, ale u Sayuri nie mógł się od nich oderwać. Po dłuższej chwili, kiedy dziewczyna nie mogła złapać oddechu i coraz głośniej dyszała, reagując na jego namiętność, Gaara oderwał się od niej z uśmiechem przepełnionym samozadowoleniem. — Skoro jedną sprawę sobie wyjaśniliśmy, co jeszcze chciałabyś omówić? — Zadowolony z siebie obserwował, jak Sayuri próbowała doprowadzić się do porządku i zebrać myśli. Naprawdę zaczął uwielbiać wpływ jaki miał na nią. Nigdy nie spodziewał się, że jego dotyk może być dla kogokolwiek przyjemny, ale najwidoczniej Sayuri miała inne zdanie na ten temat, bo nadal leżała, nie mogąc racjonalnie myśleć.
— Jak mam ci pomóc? — To w końcu wyjąkała, próbując przestać myśleć o jego ciele, znajdującym się tak blisko niej.
— Co masz na myśli? — Był szczerze zaciekawiony jej pytaniem. Wolnym ruchem dłoni zaczął kreślić okręgi na jej plecach. Już zauważył, że ten ruch sprawiał, że robiła się spokojniejsza. Może niedługo odkryje więcej takich miejsc, dzięki którym będzie mógł kontrolować jej reakcje.
— No… skoro już wiesz, że jestem shinobi… Chyba nie będzie to nic niewłaściwego, jeżeli postaram się coś ugrać.
— Ale co chcesz zrobić? — Był przerażony możliwością wykorzystania jej do jakichkolwiek celów związanych z walką ze spiskowcami. Była zbyt bezbronna, by choćby przez chwilę mógł pomyśleć, że mógł jej użyć.
— Sama nie wiem… Myślisz, że jest dużo sensorów w Sunie? Takich, którzy wyczuliby, że ich sprawdzam?
— Znam tylko trzech, w tym siebie. Poza mną i Matsumoto — Sayuri przypomniała sobie kobietę, która była obecna na przesłuchaniu — jest jeszcze jeden. Aktualnie znajduje się na misji. Matsumoto nie powinna się poznać, a Keiji… — Zastanowił się. — Ma trochę inne zdolności niż ty, więc wątpię, żeby coś poczuł. Ale co chcesz zrobić? — Nie mógł wyrazić zgody na nic, co choćby odrobinę zahaczało o niebezpieczeństwo. Za nic nie pozwoli jej zaryzykować.
— Muszę tylko trochę poćwiczyć, ale sądzę, że będę w stanie w końcu poznać chakrę wszystkich.
Gaara spojrzał na nią zdumiony, Sayuri zaśmiała się cicho.
— W Konoha, kiedy nieustannie puszczałam sondy, znałam chakrę każdego shinobi. Nawet jeśli nie znałam ich imienia, to doskonale potrafiłam dopasować twarze do chakry. Tutaj też mogę spróbować się tego nauczyć i w razie gdybym poczuła coś niepokojącego, dam ci znać.
To nie było ryzykowne, na to mógł wyrazić zgodę, a zważywszy na jej wyraźną chęć wspierania go, nie mógł całkiem krępować jej ruchów. Doskonale zdawał sobie sprawę, że mogła być zbyt narwana, jeśli będzie sprzeciwiał się wszystkiemu. Wątpił, by pozbyła się wszystkich manier, związanych z shinobi z Konohy, a byli oni słynni z nieprzewidywanych działań, jeśli czuli, że ich towarzysze byli zagrożeni. Uśmiechnął się, kiedy zdał sobie sprawę, że to dla niego Sayuri była skłonna ryzykować.
— Dobrze — powiedział w końcu i obserwował jej zachwyconą twarz. Chyba naprawdę cieszyła się z możliwości działania. — Ale tylko… — Nie przewidział jednego. Sayuri była naprawdę popędliwa i naprawdę zdeterminowana, by uchronić go przed niebezpieczeństwem.
— Mogę zwłaszcza ANBU sprawdzić. — Planowała na głos.
Zamilkł i z uśmiechem pozwolił jej martwić się o niego.
— Potrafię określić z jakich technik korzystają.
Tego Gaara nie przewidział. To w ogóle możliwe?
— Znaczy… nie znam nazw ani zastosowania ich technik, ale mogę określić z jakiego żywiołu korzystają albo jakie charakteryzuje ich jutsu. Na przykład Chouji i jego klan mają tę charakterystyczną cechę zwiększania wielkości ciała i to daje się odczuć w chakrze — mówiła z coraz większym przejęciem. — Daj mi kilka dni, a powiem ci wszystko o tych z ANBU, których wyczuwam w pobliżu. Poziom chakry też, tylko ciężko będzie mi to przekazać…
— Sayuri… — Uśmiechnął się, widząc jej zmartwioną minę. — Naprawdę bardzo pomogłabyś mi samym…
— Bardziej potrafisz określić, jaki zasób chakry masz ty, czy Shukaku?
Zdziwił się jej pytaniem. Chwilę myślał nad tym zagadnieniem. Chakra Shukaku i jego własna były ze sobą nieco połączone, najwidoczniej Sayuri musiała to dostrzec i dlatego o to spytała.
— Wydaje mi się, że moja jest za bardzo zależna od chakry Shukaku — odpowiedział powoli, z wahaniem. — Ale jego chakra nie jest mi całkiem znana. Nie potrafię określić jaki to konkretnie poziom, więc wydaje mi się, że potrafiłbym określić mniej-więcej poprawnie mój zasób chakry.
— Przeciętny shinobi ma około jednej piątej twojej chakry.
Gaara nieco zdziwił się, słysząc to. Był świadom, że potęga Bijuu była ogromna, ale nie wiedział, że aż tak wpłynęło to na jego organizm. Sayuri widząc jego zdumioną minę, zaśmiała się.
— W przypadku Naruto mogę mówić o jednej szóstej. Potrafisz dobrze się nią posługiwać?
— Chakrą? Nie wydaje mi się, abym miał z tym problem. — Nie przekonał Sayuri. Wyglądała, jakby intensywnie nad czymś myślała. Nie wytrzymał i pocałował ją w usta. Ta początkowo odwzajemniła pocałunek, ale po raz pierwszy była w stanie zapanować nad sobą. Patrzyła na niego ze skupieniem.
— Zrób coś piaskiem.
— Po co?
— Za chwilę wyjaśnię.
Gaara poczuł, że jej sonda jeszcze szczelniej niż przez cały dzień, zacisnęła się dookoła niego. Zdziwiony uniósł dłoń, a drobinki piasku zalegające na podłodze, posłusznie poruszyły się w górę, tworząc cienką linię. Przerwał i był zaintrygowany wyrazem twarzy Sayuri, która nie wyglądała na zadowoloną.
— Spróbuj jeszcze raz, ale tym razem bardziej się skup.
Zaśmiał się cicho rozumiejąc, że wygląda to jakby pobierał trening u Sayuri. Absurdalna myśl. Posłusznie uwolnił swój umysł od niepotrzebnych myśli i ponowił czynność sprzed chwili. Tym razem Sayuri uśmiechała się, wyraźnie zadowolona ze swojego odkrycia.
— Kto cię uczył podstaw?
— Podstaw? — powtórzył i zrozumiał, że miała na myśli jakiś trening przygotowawczy przed poznaniem prawdziwych technik. W jego przypadku nie było o tym mowy. Sam intuicyjnie wiedział, jakie ma możliwości. — Nie uczyłem się podstaw.
— Naprawdę? To w sumie wiele tłumaczy. Wiesz, jakie niebotyczne ilości chakry zużyłeś, żeby poruszyć tym piaskiem?
— Zdziwiłam się, że nie domyśliłeś się, że masz więcej chakry niż zwykli shinobi. Najwidoczniej nie próbowałeś nigdy lepiej panować nad nią, skoro jesteś sensorem i nie byłeś tego świadom. Postaram się wyjaśnić to, jak Kakashi Naruto.
Uśmiechnął się pod nosem i przygotował do pobrania nauk.
— To, ile chakry Naruto zużywał, żeby stworzyć choćby jednego klona, pozwoliłoby, na przykład mi, stworzyć około… może nawet dziesięciu. Ale to dlatego, że ja doskonale poznałam charakter i naturę chakry. Jeśli porównać Naruto do przeciętnego shinobi, wystarczyłoby na około pięć klonów. Jeżeli potrafiłby manipulować swoją chakrą tak, jak ja, to stworzenie choćby tysięcy klonów, wymagałoby zaledwie ułamka jego chakry.
Gaara był zachwycony jej odkryciem. Nigdy nie wyczuł, by jego manipulacja chakrą wymagała poprawy. W tej sytuacji znalazł coś, w czym mógł się szkolić. Miał wielkie opory przed tworzeniem nowych technik, doskonale wiedząc, jak śmiercionośne mogłyby być. Ale to…
Spojrzał na kobietę nadal leżącą w jego ramionach i rozprawiającą z rozpalonymi policzkami na temat jego potencjału. Uśmiechnął się pod nosem. Nawet nie pomyślała, by bać się jego mocy. Pocałował ją w czoło i przerwał w końcu monolog. Spojrzała na niego nieco zawstydzona.
— Przepraszam, zapewne zdajesz sobie…
— Możesz mnie kontrolować? Nie wiem, jak miałbym poprawić to manipulowanie chakrą. — Na początku była zdziwiona, a potem pełen zachwytu uśmiech pojawił się na jej twarzy.
— Oczywiście. — Znowu mówiła, jak rasowy sensor. — To trochę, jak z pismem. Jeżeli nauczysz się pisać niewyraźnie, wpadnie ci to w nawyk. Ale jeśli będziesz się starał, to możesz nieco poprawić charakter swojego pisma. Na początku to trudne, ale do naprawienia. — Uśmiechnęła się promiennie, wiedząc, że naprawdę mogła mu się przydać jej obecność w Sunie. W końcu jej wzrok zrobił się trochę bardziej poważny. Opadła i ponownie wtuliła się w niego z mocą. — Postaram się zrobić wszystko, co tylko mogę.
Gaara nie wiedział, jak przyjmować słowa wsparcia. Rozczuliła go jej postawa. Ponownie zaczął kreślić okręgi na jej plecach, ale zbyt rozochocone dłonie zaczęły sięgać niżej niż powinny. Już po chwili pieścił jej pośladki. Sayuri drgnęła, a on z uśmiechem przyjął te dreszcze, które wyczuł na jej ciele. Pocałował ją w czubek głowy, a Sayuri przylgnęła do niego jeszcze dokładniej niż chwilę wcześniej i zaczęła całować jego ramiona. Nie wiedział, co polubił bardziej – jej reakcję na jego dotyk, czy też może jej pieszczoty. Nadal wyczuwał jak nieśmiała była, ale nie wynikało to ze strachu, była po prostu bardzo niedoświadczona, a on z zachwytem pozwalał jej odkrywać swoją seksualność.
Przypomniał sobie, jak tego poranka zmusiła go, by zmienił trochę pozycję i próbowała dopasować się do sytuacji. Dopiero uczyła się wszystkiego, ale już zdążył zauważyć, że była niezwykle pojętną uczennicą. Mruknął z zadowoleniem, gdy pocałowała go u nasady szyi. Nie mógł pozwolić, by tylko on doznawał takich wrażeń. Sprawnie wyswobodził się z jej uścisku i nadal leżąc bokiem, obcałowywał całą jej twarz. Delikatnie, ale równocześnie zachłannie. Sayuri rozluźniła się i wtopiła ręce w jego włosy. Wywołało to u niego falę ciepła.
Jej ciało nieustannie dawało mu dowody akceptacji i chęci bliskości. Choćby słowa kłamały, ciało było doskonałym polem obserwacji. Ale w jej przypadku zarówno słowa, jak i reakcje organizmu były spójne – nie miała go dość i pragnęła być blisko niego. Było to wspaniałe odkrycie i nadal nie nacieszył się nim w pełni. Po krótkiej chwili przerwał i dał jej moment na ochłonięcie.
Nadal miał ochotę na kolejne tego dnia zbliżenie, ale nie był w stanie określić, co czuła Sayuri. Była zbyt zmęczona? A może potrzebowała odpoczynku? Nie… lepiej, żeby to ona dała mu sygnał. Położył się grzecznie i powrócił do poprzedniej pozycji. Chcąc dać jej ukojenie od targających nią doznań, ponownie wykorzystał odkrytą już broń. Wolnym ruchem kreślił okręgi na jej plecach, a Sayuri powoli powracała do normalnego stanu.
— Gaara…
Uśmiechnął się pod nosem i patrzył na nią. Widział, że chciała coś powiedzieć, ale nagle zmienił jej się wyraz twarzy.
— Ty… — Opuściła wzrok i zarumieniła się. — Lubisz, jak tak mówię?
— Moje imię?
Skinęła głową, nadal na niego nie patrząc.
— Bardzo to lubię. Wiele razy słyszałem, jak ludzie je wypowiadają. Najczęściej byli przerażeni albo przepełnieni nienawiścią, ale ty… — Jego uśmiech i ciepłe spojrzenie przybrało na sile. — Mówisz je tak, jakbyś chciała, bym do ciebie przynależał.
— Bardzo tego chcę. Ale wątpię, że mam dostatecznie dużo siły, żeby zatrzymać cię przy sobie.
— Tym nie zawracaj sobie głowy. — Pocałował ją w czoło. — Na twoim miejscu bardziej martwiłbym się o to, co zrobić, jeśli nie będziesz chciała mnie w pobliżu.
Sayuri zaśmiała się i jeszcze mocniej do niego przylgnęła, dając dowód na to, że to o czym mówił nie było dla niej groźbą, a obietnicą.
Leżeli wtuleni w siebie do tego stopnia, że choćby włosa nie dało się między nich wcisnąć. Sayuri bardzo polubiła tę bliskość i intymność, która wytworzyła się pomiędzy nią, a Gaarą. Nie miała ochoty analizować swoich uczuć ani tego jak bardzo skomplikowane to było, zważywszy na fakt, że był on Kazekage i pochodził z najwyższych elit Suny. Przypomniała sobie inny fragment rozmowy z Temari, o której wspomniała Kankuro tego poranka. Za wysokie progi. Tak… ale najwidoczniej dla Gaary nie miało to znaczenia.
Dłuższy czas rozkoszowała się jego bliskością, ale powoli, subtelnie, pojawiła się znajoma potrzeba rosnąca w jej podbrzuszu. Jego bliskość wywoływała u niej reakcje, których się po sobie nie spodziewała. Nie wiedziała czy to całkiem normalne, że nadal nie miała go dość po tych kilku zbliżeniach, które w przeciągu zaledwie dwudziestu czterech godzin przeżyła. Czy mogła dać mu znać, że pragnęła poczuć go w sobie? Ale jak to zrobić?
Za nic nie odnajdowała w swojej głowie odpowiednich słów, a potrzeba rosła. Za chwilę znowu będzie się wiła, jak kotka w rui. Może powinna sama zacząć działać? Ale jak? Odsunęła się od niego nieznacznie. Niezbyt wprawnie starała się znaleźć dłonią jego penisa. Skoro on nie miał oporów, ona też powinna spróbować się ich pozbyć. W końcu znalazła jego przyrodzenie. Początkowo zdziwiła się własną śmiałością, więc nie wiedziała, co robić, ale w naturalnym odruchu nieco przeciągnęła w górę i w dół członka. Gaara spiął się, a jego penis stwardniał w jej dłoni. Zdumiała się, odkrywając, jak szybko mogła go pobudzić. Kiedy ponownie chciała wykonać jakiś ruch, Gaara najwidoczniej przebudził się z letargu. Przewrócił ją na plecy i patrzył na nią błyszczącymi oczami.
— Czyżbyś mnie potrzebowała? — Był wyraźnie zadowolony, że wykonała pierwszy krok.
Sayuri na chwilę zapomniała o własnym pożądaniu i przyciągnęła go do siebie zmuszając, by całym ciężarem ciała położył się na niej.
— Zawsze — wyszeptała.
Gaara znieruchomiał w jej ramionach, ale niedługo później ponownie był gotów do działania. Jeżeli myślała, że kiedykolwiek będzie miała dość jego ciała, teraz dawał jej wyraźny znak, że to tylko głupia mrzonka. O ile to możliwe, jego pocałunki były jeszcze czulsze niż te, którymi obdarowywał ją wcześniej. Jak w ogóle potrafił tego dokonać? Jego dłonie poruszały się powoli, a ich dotyk nie mógł być mocniejszy niż muśnięcie wiatru. Traktował ją z taką uwagą i ostrożnością, że topniała natychmiast. Własny popęd wydał się czymś prymitywnym, gdy czuła jego dotyk. Kiedy wędrował ustami po jej ciele, niezależnie ile razy to robił, najdłużej zatrzymywał się przy obojczyku. Tym razem też tak było. Jego usta zabawiały się kosztem jej zdrowych zmysłów.
Próbowała powstrzymać swoje reakcje, ale nie mogła. Zaczęła coraz głośniej jęczeć i straciła kontrolę nad własnym ciałem. Zaczęła ocierać się o niego, wykonywała rozpaczliwe próby samodzielnego rozładowania się, czego nie była nawet świadoma. Poczuła, jak oderwał się od jej obojczyków i zaśmiał cicho do jej ucha.
— Ciekawe, czy jutro znowu będziesz taka śmiała. — To był w tej chwili cios poniżej pasa. Jego głos i ciepły oddech doprowadzały ją do prawdziwego szaleństwa.
Gaara chyba poczuł, jak mocno na nią działał, bo szybciej niż zazwyczaj zmierzał coraz niżej. Dłuższą chwilę poświęcił jedynie jej piersiom, ale kiedy wykrzyknęła z całą mocą jego imię, gdy ledwo dotknął jej sutka, zrozumiał, że Sayuri naprawdę potrzebowała rozładowania. Jeszcze za wcześnie, by mógł droczyć się z nią w ten sposób, najpierw musiała nabrać doświadczenia, by mógł prowadzić z nią takie gry.
Uśmiechnął się zachwycony, czując, jak na każdy jego dotyk Sayuri reagowała jękiem, a kiedy próbował oddalić się nieco od niej, jej ciało samo go poszukiwało i rozpaczliwie potrzebowało rozładowania.
Włożył dwa palce w jej wnętrze, a Sayuri zaczęła drżeć, jakby wpadła w jakiś trans. Choć wiedział, że nie powinien, obserwował jej zmagania zafascynowanym wzrokiem. Jeszcze nigdy nie była tak blisko orgazmu, jak w chwili obecnej. Zawahał się i ostatecznie postanowił dodać jeszcze odrobiny pikanterii. Nigdy nie robił tego żadnej kobiecie, więc nie wiedział, jak Sayuri mogła na to zareagować, ale widząc jej wilgotne wnętrze, tak nabrzmiałe, nie opanował się i zbliżył się do jej warg twarzą.
Pierwsze ruchy języka w jej wnętrzu sprawiły, że Sayuri niemal miotała się po łóżku. Uśmiechnął się do swoich przemyśleń i z pełną premedytacją zepchnął ją z granicy świadomości. Kiedy fale rozkoszy całkiem ją porwały, oderwał się od tej jakże przyjemnej czynności. Jej drobne ciało wygięło się, drżała. Niekontrolowane jęki i inne odgłosy dobiegały z jej gardła i jedynie jego imię było rozpoznawalne wśród innych dźwięków. Uśmiechał się z satysfakcją i powolnymi ruchami dłoni wzdłuż jej nóg próbował pomóc jej w zrozumieniu, co miało miejsce. Powoli jej ciało uspokajało się, a oddech odnajdował odpowiedni rytm. Zagubiona poszukiwała go wzrokiem, a gdy w końcu ich spojrzenia się spotkały, widział tam ślady niedawno przeżytej ekstazy, ale też niezrozumienie, odrealnienie. Niemal natychmiast zamknęła oczy.
— Gaara… — wyjęczała. — Jak… co…
Uśmiechał się przebiegle, gdy zbliżył własną twarz do niej. Powoli całował jej usta i dopiero po chwili poczuł, że była zdolna do choćby najlżejszego ruchu.
— Gaara… — jej głos był pełen dopiero co przeżytej rozkoszy. — Przepraszam, ja…
Nie wytrzymał. Zaśmiał się w głos, słysząc jej słowa.
— Wydaje mi się, że to całkiem normalna reakcja.
— Całkiem odleciałam. — Nadal nie mogła pojąć jakim cudem mogła przeżyć coś tak cudownego. Potrafił zrobić z nią, co zechciał. Jej ciało nadal dążyło do niego, choć już nie tak agresywnie. Potrzebowała jego dotyku, jak powietrza. Niepewnie otworzyła oczy. Najpierw zerknęła na Gaarę, który przypatrywał się jej z wyraźnym zachwytem, ale coś, co sprawiło, że jej serce zamarło, to drobinki piasku krążące tuż nad nim. Miała ochotę wyciągnąć do nich rękę, ale glos rozsądku storpedował ten pomysł. Miała mocne przeczucie, że Gaara nie będzie zachwycony tym odkryciem. Najprawdopodobniej nie był całkiem świadomy tego zjawiska. Oderwała wzrok od tych pięknych, mieniących się drobin i spojrzała na mężczyznę, który delikatnie przejeżdżał dłonią po jej nogach w stałym rytmie, jakby chciał wprowadzić nieco spokoju do jej nadal rozdygotanego ciała. — Dziękuję.
— To już lepiej brzmi. — Zaśmiał się i ostrożnie położył obok niej, nadal patrząc na nią z dumą posiadacza.
Sayuri zrozumiała, że być może ona sama była poza granicami świadomości, ale Gaara… Próbowała ponownie dotrzeć ręką do jego penisa, ale ten przejrzał jej zamiary i chwycił jej dłoń w delikatnym uścisku.
— Nie jestem może ekspertem w kwestii zmęczenia ani snu, ale na pewno potrzebujesz teraz odpoczynku.
Najpewniej miał rację, sama czuła, jak jej powieki drgają niebezpiecznie bliskie natychmiastowemu zamknięciu, ale nie chciała sprawić mu zawodu. Z uporem próbowała dotrzeć do niego, nie miała nawet siły artykułować swoich zamiarów.
Gaara westchnął cicho i z wprawą zamknął w swoim uścisku, nie dając już najmniejszych szans na wyswobodzenie się.
— Twoja empatia jest dla ciebie niebezpieczna — zażartował i wygodniej ułożył Sayuri na swojej piersi.
— Jesteś wspaniały. — Że też spośród wszystkich myśli kłębiących się w jej głowie, akurat ta jedna wydostała się z jej ust. Chciała mu dziękować, zapewniać, że mogą dalej kontynuować zabawę, że może zrobić co tylko zechce, bo nigdy nie odwdzięczy się za te chwile ekstazy, które całkiem zaburzyły jej świat. Gaara zaśmiał się w jej włosy.
— W takim razie musimy wymyślić nowe słowo, jak też ciebie opisać… Śpij już.
To była ostatnia chwila, którą udało jej się zapamiętać, bo zasnęła niemal natychmiast, wsłuchując się w miarowe bicie jego serca.
Gaara nie mógł uwierzyć, czego właśnie był świadkiem tego dnia. Tyle emocji w nim buzowało, że gorączka trawiąca ciało, zdawała mu się być małym problemem. Sayuri dała mu tyle dowodów przywiązania, emocjonalnej więzi, fizycznej potrzeby… Jakim cudem to właśnie jego wybrała sobie jako towarzysza? Jednego był pewien – nie był tego godzien. Nie potrafił nawet dostrzec, jak zmęczona była. Będzie musiał nad tym popracować, nie mógł przecież przeciążać jej organizmu. Sam nie wiedział, jak działało ciało normalnego człowieka. On był jinchuuriki i to w dodatku demona, przez którego nie odczuwa potrzeby snu. Jeżeli pragnął jej towarzyszyć, będzie musiał nauczyć się, jak powinien z nią postępować. Była zbyt chętna do poświęceń. Jeszcze dosłownie dwie minuty temu próbowała porwać się na zbyt dużo, byle tylko mu dogodzić. Zerknął na jej plecy, które unosiły się i opadały w rytm głębokiego oddechu. Musiała być skrajnie wyczerpana. Przeklął cicho pod nosem.
Nie mógł się dłużej oszukiwać, że to właśnie najbardziej zaprzątało jego umysł. Łagodnym ruchem zaczął wodzić dłonią po jej plecach. Sayuri… Aż przymknął oczy, gdy zdał sobie sprawę, że samo myślenie o niej powodowało ponowne fale niedawno przeżywanych emocji. Jakim cudem wstrząsnęła jego światem? Zjawiła się tutaj, uratowała Kankuro i chyba jego także. Nie wiedział, jak dałby radę bez jej wsparcia. I nie miał wcale na myśli ostatnich dni. Choć te były wyjątkowo niezwykłe, to również wcześniej jej obecność pomagała mu.
Czasem drobną uwagą poprawiała mu humor, gdy jeszcze zwracała się do niego zgodnie z etykietą, czasem jej troska, objawiająca się w postaci skrytej przed wzrokiem Kankuro blachy ciasta, sprawiała, że nie rzucił tego stanowiska w diabły. A później rozmowy z nią doprowadziły ostatecznie do tego, że przemógł się i spędzał z nią, i swoim rodzeństwem coraz więcej czasu. Nie miał dość jej towarzystwa. Wtedy czasem kołatała mu się w głowie myśl, że żałuje, że Sayuri sypia, bo chętnie przegadałby z nią całe noce. Cóż… teraz może nieco zmieniłby czynność, ale przecież chodziło o to samo. Jej obecność koiła jego nerwy, a uczucie bycia całkiem przez nią zaakceptowanym, rozgrzewała przyjemnie. Czy była świadoma, jak ważną osobą dla niego się stała? Zapewne nie. Uśmiechnął się pod nosem i zaczął zabawę z jej włosami.
Pojawiła się chyba w najlepszej i najgorszej możliwej chwili w jego życiu. Najlepszej, bo lepiej panował nad tą gorszą stroną swojej natury. Był niemal całkiem pewny, że nie wpadnie w szał i nie będzie mordował przypadkowych osób, znajdujących się dookoła niego. Przez jego ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz, gdy zdał sobie sprawę, co mogłoby się stać, gdyby zjawiła się w jego życiu te sześć lat temu. Nie… nie mógł zadręczać się takimi obrazami, bo by zwariował. Jego Sayuri musiała być bezpieczna, inaczej oszalałby z niepokoju. Zdumiał się, gdy zauważył ten dodatkowy zaimek. Jego? Czy na pewno miał prawo do niej? Sama mówiła, że chciała, aby do niej przynależał i już tak było. Zawładnęła nim w sposób, którego nie rozumiał, ale z którego się cieszył. Czy i on mógł rościć sobie do niej prawa? Tego nie był pewien, ale chciał kiedyś stać się takim człowiekiem, który mógłby zrobić to bez żadnych zastrzeżeń.
Z drugiej strony trafiła do Suny w naprawdę paskudnym okresie. Spisek, który powstał, sprawiał mu ogromne problemy. Nie tylko on, ale też jego rodzeństwo i Sayuri zrozumieli, że pozostali sami na placu boju. Nawet jeżeli w Sunie istnieli ludzie, którzy byli mu przychylni i stanęliby po jego stronie, nie miał jak tego sprawdzić. Każdy był potencjalnym przeciwnikiem. Na dodatek Rada zamknęła go w tym budynku, jak w twierdzy. Przeraził się, gdy zrozumiał, od jak dawna nie wychodził z posiadłości. Cóż… niby mógł stąd wyjść, ale nie chciał tego robić, gdy kręciło się dookoła tylu członków ANBU wyszkolonych najpewniej w jednym celu. Poza tym… łagodny uśmiech pojawił się na jego twarzy i pocałował śpiącą Sayuri w czubek głowy. W ramionach miał coś tak cennego, że perspektywa choćby dożywotniego pozostania w tym budynku, wydawała mu się śmiesznie mało znacząca, gdy to ona miałaby mu towarzyszyć.


6 komentarzy:

  1. Kilka razy pisałam i kasowałam to co chcę przekazać. Chyba lepiej tego nie ugryzę xD
    Ff o Gaarze czytałam daawno temu. W czasach onetu. I wtedy spotkałam opowiadania niejakiej Anzu. To było jak niebo i ziemia, ale przestała publikować i już nie mogłam wrócić do tych onetowskich. To bylo jakoś w 2013? Od tamtego czasu miałam przerwę do grudnia poprzedniego roku i znalazłam Twoje. No nie wierzę po prostu. Wiem, że poza 'Gosposią' pozostałe są raczej słabe, ale w porównaniu do tych onetowskich... Skojarzyłaś mi się z Anzu i trzymam kciuki, żebyś nie skończyła jak ona. A potem poszłam do Kareeny i znowu szok. Aż dwa tak rewelacyjne opowiadania ? Czemu trochę wcześniej nie wróciłam do fików o Gaarze? Może przed nią trochę wstydzę się, ale do Ciebie mam śmiałość napisać takie słowa.
    Mam wrażenie, że mogłybyście napisać o tym, jak Gaara robi kupę, a ja i tak czytałabym to z ciekawością. Kareena zapewne dodałaby temu dostojeństwa i walnęła retrospekcję jak do tego doszło,, najlepiej z perspektywy innej osoby. Ty wtrąciłabyś jakieś żartobliwe uwagi i miałabym wrażenie, że jestem tam razem z nim. Poza tym maiałabym przypuszczenia że ten szczegół coś znaczy i czekałabym na rozwiązanie zagadki (jak w tym rozdziale ta dziwna mina Kankuro). Naprawdę uwielbiam wasze opka, choć to Twoje mnie bardziej fascynuje, bo Gaara jest taki inny. Jezeli poczujesz się urażona za ten gówniany przykład (i Kareena, jeśli tylko zwróci uwagę na ten komentarz) to przepraszam, ale nue miałam pomysłu na lepszy.
    To chyba pierwszy i ostatni raz, jak walę tak długi komentarz, ale naprawdę podobają mi się Twoje ff. A od poprzedniego rozdziału jeszcze bardziej xP

    Alba Longa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierz mi, tak jak Ty kilka razy pisałaś komentarz, tak ja kilka chwil zastanawiałam się, co odpowiedzieć.

      Chyba kojarzę opowiadania o Anzu i Gaarze. Jedno na pewno, bo utkwiło mi w pamięci zdanie Gaary, że musi się pokłonić niebu, kiedy nawiązywał do koloru oczu Anzu.

      Naprawdę nie wiem, co napisać. Na pewno nie obrażę się za to porównanie ;) Ale może powstrzymam się od opisywania takich czynności moich bohaterów :P Chyba pozostaje mi podziękować za tak pozytywną opinię :)

      Jestem wdzięczna za każdy komentarz, a jeśli jeszcze dzielisz się opinią o mnie, moich opowiadaniach, a nie tylko o rozdziale, to tym milej się to czyta :)

      Usuń
    2. Podepnę się. Myślę że żaden autor by się nie obraził o taką analizę, nieważne na jakim przykładzie by ona nie była ;) Miło jest gdy czytelnik zwraca uwagę na styl i niuanse, miło też wiedzieć, że pisze się coś charakterystycznego ;)
      Rozdział trzyma poziom. Czyżby nasza Sayuri zaczęła traktować Gaarę przedmiotowo? Z Gosposi robi się nimfomanka ;) A tak poważniej,bardzo podoba mi się zarówno to, co się dzieje, jak i sposób opisu. Pod względem języka opowiadanie jest coraz lepsze, a przecież czyta się je przyjemnie od 1 rozdziału. Podoba mi się, jak przedstawiasz relację Sayuri i Gaary. Fascynacja fizyczna, relacja niby u podstaw przyjacielska, ale scena jest naprawdę romantyczna i widać kiełkujące silniejsze uczucie... Aww, wydaje mi się że jeszcze nie czytałam tak dobrego przedstawienia początków miłości. Mnie by to nie wyszło, bum i już zakochani. Chylę czoła i nie mogę się doczekać dalszego rozwoju sytuacji. PS: cóż takiego dostrzegł w minie Gaary Kankuro? Jestem bardzo ciekawa xx

      Usuń
    3. "Bum i już zakochani"?! Możliwe, że pomyliłam Cię z autorką "Opowieści z Wioski Piasku", ale tam na pewno nie ma "bum i już zakochani". :P Z tego, co udało mi się zaobserwować, Gaara i Sunami walczą z emocjami już od momentu dzieciństwa (dość naciągane), a przynajmniej od 11 rozdziału pierwszej serii (nie uznawaj mnie za osobę niezrównoważoną, że pamiętam, kiedy u Ciebie była scena erotyczna, ale cóż poradzić, mam pamięć do takich momentów), jeśli uznać seks za początek ich wspólnej przygody, a mamy 19 rozdział drugiej serii i nadal nie było "bum", nie mówiąc już o "zakochani". Tak tylko musiałam sprostować, a za opinię dziękuję :D

      Swoją drogą odkąd Alba wstawiła ten komentarz, zastanawiam się, jak mogłabyś napisać scenę o robieniu kupy w pełen "dostojeństwa" sposób :P Może podejmiesz się wyzwania? ;)Byłabym aż nazbyt chętna, by przeczytać o Szanownym w Twoim wydaniu, w tej dość niezwykłej w ff sytuacji ;)

      Usuń
    4. haha, mogłam się spodziewać, że się nie zgodzisz z moją opinią. Ale moim zdaniem u Ciebie rozkwit uczucia wychodzi ładniej, ponieważ nie muszą walczyć z emocjami, po prostu fajnie opisałaś etap, w którym jest fascynacja, ale na miłość jeszcze za wcześnie ;) Co do wyzwania, zmilczę, bo nic mi nie przychodzi do głowy :P Co do komentarza spod drugiego ff, czytając komentarz Alby po pierwsze było mi bardzo miło, po drugie jeszcze bardziej głupio, że wciąż nie skończyłam ostatniego rozdziału Suny ;)

      Usuń
    5. Wydaje mi się, że to, w jaki sposób stworzymy Gaarę, determinuje jego możliwość do budowania trwałych relacji (wiem, odkrycie roku 2019 należy się mi). W liceum byłam bardzo wkurzona, że Gaary nikt nie bierze pod uwagę, jako faceta, który nadaje się do związków i chciałam mu stworzyć taką możliwość. Musiałam się trochę nagimnastykować, jakby tu przebrnąć przez całą jego osobowość, wspomnienia itd., żeby nie pozostała mi postać tylko z imienia, i po której nie byłoby widać żadnego związku z Gaarą. Tak też doszłam do "Gosposi". Efekty tego będą widoczne trochę później, ale jak na próbę stworzenia takiego a nie innego Gaary, jestem całkiem zadowolona. Bo nawet jeśli to trochę naciągane, udało mi się zachować spójność :D

      Trzeba zatrudnić Albę do motywowania Cię :P Ja też czekam z niecierpliwością, bo jest to jeden z tych ff, w których zakończenie (jakie by nie było) całkiem mnie zaskoczy. Zaskoczy mnie i pozytywne, i negatywne zakończenie. Jeśli to będzie "żyli długo i szczęśliwie", będę zaskoczona, bo i Sunami, i Gaara trochę się pogubili, ale możliwe, że to porwanie trochę poukłada im w głowach. Jeżeli zdecydujesz się na negatywne (nawet nie chcę sobie wyobrażać jakie), to też na pewno będę zbierać szczękę z podłogi ;)

      Usuń