sobota, 2 lutego 2019

Gosposia – Rozdział 15

Gaara siedział dłuższą chwilę sam przy stole. Zjadł późny obiad, pozmywał po nim, nie chcąc robić Sayuri kłopotu i ponownie opadł na krzesło. Doskonale wiedział, że powinien pójść z nią porozmawiać, ale nie miał pojęcia, jak się za to zabrać. Chciał móc ją uspokoić, ale nie miał pomysłu, w jaki sposób to zrobić.
Jak na złość, kiedy Temari i jej niekończące się porady naprawdę mogły się przydać, jej oczywiście nie było na miejscu. Westchnął cicho i ruszył w stronę zarówno swojej, jak i Sayuri sypialni. Naprawdę nie wiedział co zrobić, by przekonać dziewczynę, że nie będzie wykorzystywał swojej techniki do niecnych celów. Z oddali dostrzegł, że nie zamknęła drzwi od swojego pokoju. Była tak zmęczona, że o tym zapomniała?
Stanął w progu. Sayuri siedziała skulona na parapecie i bezgłośnie szlochając, kołysała się. Bogowie… co miał zrobić? Przez długą chwilę stał przerażony, nie mogąc się poruszyć, ale ostatecznie wykonał pierwszy krok. Czuł, że miał nogi jak z waty. Niepewnie przystanął obok dziewczyny. Nawet nie zauważyła jego obecności. Wahał się. Powinien coś powiedzieć? Najchętniej by uciekł, ale wiedział, że powinien coś zrobić. Niepewnie położył dłoń na jej plecach. Podskoczyła i spojrzała na niego załzawionymi oczami. Natychmiast cofnął rękę.
— G-Gaara… Ja… ja…
— Sayuri… — mówił łagodnym, czułym tonem, którego się u siebie nie spodziewał. — Nadal uważasz, że wszystko w porządku?
— Pewnie.
Próbowała się uśmiechnąć, jednak z perspektywy Gaary wyglądało to jak grymas. Odważył się i usiadł koło niej.
— Co się stało?
— Ja… już… wszystko już…
Dostrzegł łzy, które nieustannie spływały jej z oczu. Nie opanował odruchu i delikatnie starł je z twarzy. Dziewczyna zamarła i spojrzała na niego skołowana. On również zastygł z dłonią na jej policzku. Jak u licha wpadł na taki pomysł?
Sayuri już nie drżała, tylko patrzyła na niego, jak zahipnotyzowana. Spojrzeniem szybko omiótł jej twarz i zatrzymał wzrok na ustach. Przygryzła wargę. Zanim dotarł do niego idiotyzm tego pomysłu, nachylił się i pocałował ją. Miała wilgotne wargi. Sądząc po nieco słonym posmaku, łzy również tam się dostały. Ochłonął i chciał się wycofać, ale nieoczekiwanie Sayuri chwyciła go za głowę i przyciągnęła do siebie.
Był rozdarty. Nie powinien tego robić. Absolutnie. Było to karygodne zachowanie, ale… W tej chwili racjonalność całkiem straciła rację bytu. Mocniej wpił się w jej usta i zmusił, by ustąpiła. Nie oponowała, chętnie dała mu zapoznać się z jej wnętrzem, nie oczekując nic w zamian. Gaara powolnymi ruchami zakreślał okręgi na jej plecach i kontynuował pocałunek. Ostatecznie, kiedy zmuszeni byli złapać oddech, chciał się wycofać i dać sobie możliwość przemyślenia tego zdarzenia.
— Nie… — Sayuri kurczowo chwyciła się jego piersi. — Nie idź.
Jeżeli Gaara liczył, że zachował resztki zdrowego rozsądku, pomylił się okrutnie. Stanął przed nią i nie przerywając pocałunku, chwycił w ramiona. Automatycznie zaplotła nogi na jego plecach i pozwoliła, by zabrał ją z tego niezbyt wygodnego parapetu. Przeniósł ją na łóżko, które zauważył w kącie pokoju.
Powoli, najdelikatniej jak potrafił, położył ją na posłaniu. Sayuri wygodnie się ułożyła i wplotła dłonie w jego włosy. Gaara z zachwytem patrzył w te orzechowe tęczówki, które zazwyczaj błyszczały wesoło, ale teraz były nieco zamglone. To nadal ślady łez, czy podobała jej się sytuacja, w której się znalazła?
Nie chcąc jej dyskomfortu, ciężar ciała przeniósł na dłoń, która znajdowała się tuż obok jej głowy, a drugą wodził wzdłuż linii szyi. Ponownie skupił się na pocałunku, ale po chwili przeniósł się nieco niżej. Równocześnie pieścił dłonią i ustami jej szyję, aż w końcu usłyszał to, na co tylko czekał. Sayuri jęknęła i nieco wygięła, jakby prowokując do dalszych pieszczot. Gaara przeszedł jeszcze niżej.
Czułymi, delikatnymi pocałunkami drażnił jej obojczyki, a wolną dłonią zaczął rozpinać guziki czarnej bluzki. Nie chciał jej speszyć i bardzo ostrożnie dotknął pierś przez stanik. Jej ciało dawało wyraźne sygnały, że ręka powinna znaleźć się pod materiałem. Nie odrywając się od obojczyka, który wyjątkowo go pociągał, uśmiechnął się. Powoli, nieco się z nią drocząc, przesuwał dłoń. Postanowił spojrzeć jej w oczy i upewnić się, że nie miała nic przeciwko. Wyglądała tak… szczęśliwie, pięknie, zjawiskowo… Nie znał słów, by opisać, jak wspaniale w jego oczach się jawiła. Czuł, jak jego serce zaczęło mocniej bić, gdy uśmiechnęła się do niego. Natychmiast go odwzajemnił i kiedy już miał kontynuować powolną, zmysłową grę, wyraz twarzy Sayuri zmienił się diametralnie.
Jak można tak szybko zmieniać nastrój? W jej oczach nie widział już nastroju do zabawy, nagle w kącikach stanęły łzy, usta zaczęły drżeć niebezpiecznie, a ona sama wybuchła szlochem. Romantyczny nastrój szlag trafił.
Gaara w jednej sekundzie otrzeźwiał i odskoczył od niej. Ciężko dysząc, usiadł na skraju łóżka. No to pięknie poszło pocieszanie. Cholera… czego się spodziewał? Tak niesamowita kobieta nie powinna nawet oddychać tym samym powietrzem, co taka abominacją, jaką on sam był.
Zacisnął dłonie w pięści i zbierał się w sobie, aby odejść. Jakim cudem spojrzy jej kiedykolwiek w oczy? Już drgnął, żeby wstać, ale mała dłoń chwyciła jego zaciśniętą pięść. Czuł, jak szloch wstrząsał nią do głębi. Miał wrażenie, że był świadkiem jakiegoś kryzysu emocjonalnego… Jak wielkim skurwielem był, że próbował to wykorzystać i czerpać z jej cierpienia i chwilowej niepoczytalności przyjemność? Może nie powinien przeszkadzać spiskowcom? Najwidoczniej był dokładnie takim śmieciem, za jakiego wszyscy go uważali.
Nie czuł, by miał prawo ją pocieszać, ale nie miał za bardzo do kogo zwrócić się z prośbą o pomoc, a pomysł, by zostawić ją samą, wydał mu się jeszcze bardziej okrutny niż przed chwilą.
— Gaara…
To jedno udało mu się usłyszeć spomiędzy szlochu. Miał dziwnie pustą głowę, nawet Shukaku nie wyczuwał w swoim umyśle. Całkowita pustka. Co powinien zrobić? Powiedzieć coś? Tylko jedno przychodziło mu do głowy.
— Przepraszam. — Nadal nie odważył się na nią spojrzeć. Nie po tym, co zaszło za jego sprawą. Jeżeli to możliwe, wyrzuty sumienia smagały go bardziej niż kiedykolwiek, gdy ciało zdradziło go okrutnie i sam dotyk dłoni Sayuri sprawiał, że penis boleśnie pulsował w spodniach. Jak na złość szlag go nie trafił, tylko nadal tkwił w tej chorej sytuacji.
— To ja… ja… Powinieneś mnie stąd wyrzucić… Nie powinno mnie tu być. — Drżała na całym ciele, a spazmy coraz mocniej nią wstrząsały. — Zasługuję na karę… Nie powinnam… Jestem ostatnią szmatą, śmieciem… Ja…
— Sayuri. — Tym razem spojrzał na nią, ale nie mógł dostrzec jej twarzy. Poczuł rosnącą wściekłość na samego siebie. Przez niego ona tak… Jakimi słowami miał nazwać swoje skurwysyństwo? Chciał ją wykorzystać, a ona… — Nawet nie waż się tak mówić. — Jego ton po raz pierwszy od lat był lodowaty.
— Nie powinno mnie tu być… Wy byliście tacy dobrzy… Tak… tak wspaniali — zawodziła coraz głośniej. — Zawiodłam was. Wyrzuć mnie… Zabij…
Nie wytrzymał. Wyswobodził swoją dłoń z jej uścisku i kucnął przed nią.
— Sayuri. — Chyba w końcu nieco wytrącił ją z tego marazmu, w jaki wpadła. — O czym ty mówisz, do cholery?! — Co takiego właśnie miało miejsce, że niemal błagała go o śmierć? Był tak wytrącony z równowagi, że chwycił za jej drobne ramiona i wstrząsnął nią. — O co ty mnie prosisz?!
— Wydaj mnie Radzie. — Zaczęła logicznie myśleć, a może przestała? Już i tak była skończona, nie było możliwości, żeby w takim stanie zrobiła cokolwiek sensownego. — Nie rozumiesz?!
Gaarze zajęło zaledwie ułamek sekundy, żeby połączyć fakty. Zimny dreszcz przebiegł mu po plecach, a wszystkie elementy układanki połączyły się w całość. Puścił ją i opadł na podłogę.
— Od kiedy?
— Co od kiedy?
— Należysz do spisku.
Te słowa całkiem wytrąciły ją z tego rozpaczliwego nastroju. Patrzyła na niego, nie rozumiejąc i zrobiła najbardziej absurdalną rzecz. Wybuchła histerycznym śmiechem.
Kompletnie nie rozumiał jej zachowania. Wszystko pasowało – Rada magicznym sposobem znalazła sprzątaczkę z Konohy, nie mieli nawet jak sprawdzić jej prawdziwego pochodzenia. Tak doskonale wpasowała się w jego rodzinę. Wszyscy byli nią zauroczeni, nawet nie bała się go. Wymyślili też sposób, by opuścił gardę i stworzyli bajeczkę o jej rzekomej przyjaźni z człowiekiem, którego cenił najbardziej. Wykreowali postać idealną, która nie miała prawa istnieć. Nie w jego życiu.
Ale co miał znaczyć ten wybuch emocji? Czyżby jednak nie potrafiła wypełnić zadania? Przez jego umysł przelatywała setka myśli. Zwłaszcza przerażająca była ta, że powinien się jej pozbyć. Sayuri… co miał z nią zrobić? Ale patrząc na nią, nadal zanoszącą się histerycznym śmiechem, zawahał się. Może pomylił się w swojej ocenie?
— Ja za chwilę zwariuję — powiedział cicho, mając nadzieję, że po raz pierwszy w życiu zasnął, a cała ta sytuacja nie miała miejsca.
— To świetnie się dobraliśmy. — Sayuri patrzyła na mężczyznę siedzącego na podłodze. Tak zagubionego, niepewnego i przerażonego własnym odkryciem, że coś chwyciło ją za serce. Za chwilę wbije mu nóż w plecy. Zdradzi w sposób okrutny, ale nie mogła dalej ciągnąć tej farsy. Jeszcze chwila, a naprawdę by zwariowała. — Nie Gaara, nie należę do spisku. — Patrzył na nią i wcale się nie zdziwiła, że nie wyglądał na przekonanego. Coś, co ją najbardziej zdumiało, to jego postawa. Spodziewała się agresji albo tego, że ledwo uda mu się powstrzymać od zabicia jej, ale nie… zawodu. Bo chyba tylko to miotało się w jego nadal nic nierozumiejącym spojrzeniu. Ile jeszcze krzywd w swoim życiu zniesie? Naprawdę nie chciała być kolejną przyczyną jego bólu, ale nic nie mogła na to poradzić. — Jeżeli mam być w pełni szczera, to… jestem żałosną imitacją szpiega, który nie chciał wykonać swojego zadania, ale został do tego zmuszony. Nie zdawałam raportów… bardzo się do was przywiązałam i zdradziłam swoją wioskę. Nie mogę… nie mogę używać swoich zdolności. Nie tylko spiskowcy chcą przyjść po mnie, ale też zapewne Korzenie. Nawet jeśli nie teraz, to za jakiś czas na pewno. Rozmawiasz zasadniczo z martwym człowiekiem. Taki medyczny paradoks…
— Szpieg? — powtórzył Gaara. — Konoha?
Sayuri potwierdziła skinieniem głowy.
Zaczął powoli analizować jej słowa. Sayuri szpiegiem z Konohy. Cóż… tego właśnie się spodziewał, więc nie był w aż takim szoku, jak wtedy, gdy połączył ją ze spiskowcami. Nadal nie mógł zebrać myśli, a coś, co naprawdę w tej sytuacji nie powinno, nie dawało mu spokoju. Ona nadal nie pasowała mu do tej roli. Jej intencje już od początku były szczere. Przywoływał w myślach słowa, które wypowiadała. Rzadko musiała kłamać w takim razie, a właściwie tylko raz. Kiedy upili się wspólnie z jego rodzeństwem. Parsknął śmiechem, ignorując zdumione spojrzenie Sayuri. Skłamała wprost tylko raz. Nawet pierwszego dnia, kiedy pytali ją o wszelkie szczegóły odpowiadała półprawdami albo zasłaniała się dokumentami danymi przez Hokage. Ale czy mógł wierzyć jej zapewnieniom?
Spojrzał na nią i dłuższy czas dopatrywał się jakiś niepokojących objawów. Ale… ona naprawdę wyglądała na udręczona tą sytuacją. Najwidoczniej nie jego jednego zżerały wyrzuty sumienia. Postanowił ciągnąć rozmowę.
— Dlaczego Hokage zleciła ci to zadanie?
— To nie Tsunade. To ta dwójka, o której wspomniałam.
— Homura… — Przypomniał sobie z jakim zniechęceniem mówiła o nich.
— I Koharu — dopowiedziała za niego. — Tsunade była przeciwna tej misji, ale tak jak Rada tobie, tamta dwójka mogła skutecznie związać jej ręce. Ale Tsunade… dała mi osobiste instrukcje.
— Przeżyję kolejne rewelacje?
— Bo widzisz… Tamta dwójka próbowała przedstawić mi misję w ten sposób, że w razie czego mam zapobiec ponownej zdradzie Suny. Ale nie oszukiwałam się i byłam świadoma, że jest jakieś drugie dno. To nie tak, że mogłam odmówić wykonania misji, skoro już wyjawili mi czego ma ona dotyczyć. Miałam do wyboru życie nukenina albo prawdopodobną śmierć, jeśli naprawdę spróbowałabym szpiegować. — Westchnęła. — Ale Tsunade dała mi osobiste instrukcje. Nie mam zdawać raportów w sytuacji innej niż zmiana stosunków Suny do Konohy.
Gaara przyjął jej słowa i jedna rzecz mu się nie zgadzała.
— Dlaczego myślisz, że ktoś za tobą ruszy? Przecież… z tego co mi wiadomo… Suna nie szykuje się do zmiany stosunków z Konohą.
— Naprawdę myślisz, że polowanie na ciebie przejdzie bez echa w Liściu?
W końcu zrozumiał. To z nim został spisany nowy sojusz i był on jego gwarantem, nawet jeśli tylko na papierze.
— Nie chciałam zaszkodzić tobie… wam… w tej sytuacji, która panuje wewnątrz Suny i nie składałam raportu, ale to znaczy, że zdradziłam swoją wioskę. Gaara… Ja… tak bardzo przepraszam — wyjąkała, nie mogąc znieść jego spojrzenia. — Nie wiem jak inaczej miałabym postępować, żeby zarówno zachować głowę, pomóc tobie, być lojalną wobec Konohy i Suny równocześnie. To było po prostu niemożliwe. Ale gdybym… gdybym…
Doskonale zdawał sobie sprawę w jakiej sytuacji się znalazła i był w kropce. Nie mógł ignorować faktu, że miał na swoim podwórku szpiega. A może mógł? Okazałby się wtedy najgorszym Kage w historii.
— To ty znalazłaś Kankuro? — spytał, rozumiejąc, że to jedyne logiczne wyjaśnienie tej sytuacji.
— Jestem sensorem — przyznała.
Uśmiechnął się nieznacznie pod nosem.
— To ty szukałaś mnie przez te wszystkie lata?
Skinęła głową, nawet na niego nie patrząc.
— Dlaczego?
— Ja… — Wyraźnie się zarumieniła, czym jeszcze bardziej wzbudziła jego ciekawość. — Nie byłam podczas waszego egzaminu w wiosce. — To chyba najmniejsze z wszystkich kłamstw, jakie wytworzyła. — Byłam na misji z ANBU…
— ANBU? Jaki masz stopień?
— Genin…
— Genina posłali na misję z ANBU? I na szpiegowanie do centrum militarnego obcego państwa?
— Ja nie kłamałam z moimi zdolnościami bojowymi. Co najwyżej mogłabym zabić śmiechem przeciwnika. Dlatego nigdy, przez te wszystkie lata nie zdawałam na wyższy stopień. Wątpię, że udałoby mi się przeżyć niektóre etapy.
Gaara wzdrygnął się, gdy pomyślał, że to na jego drodze stanęłaby lata temu, w konohańskim Lesie Śmierci.
— Ale zarządcy nie są głupi. Nie mogli przecież odpuścić, żeby sensor nie wykonywał zadań i do niektórych byłam niezbędna.
— Dlaczego mnie szukałaś?
— Do wioski wróciłam dopiero jakieś dwa tygodnie po egzaminie. Zazwyczaj na misjach hamuję bodźce, żeby nic mnie nie rozpraszało. Kilkanaście kilometrów przed Konohą puściłam w końcu sondę i poczułam Shukaku. Walczyłeś wtedy z Naruto.
Skinął głową i nadal czekał na odpowiedź.
— Nie wiem, czy jesteś tego świadom, ale chakra demona jest bardzo łatwo wyczuwalna. Jest… bardziej intensywna. I dla mnie była wyczuwalna przez blisko trzy miesiące po tych wydarzeniach. I jakoś… — tym razem było pewne, że nie spojrzy na niego — przyzwyczaiłam się do niej — wyszeptała.
Gaara nie mógł się nadziwić na te rewelacje. Przyzwyczaiła się do chakry Shukaku? Jak to w ogóle interpretować?
— Trudno to wyjaśnić, ale tak długo mi towarzyszyła, że czułam się niemal nieswojo, nie mając jej w pobliżu, więc postanowiłam jej poszukać. Ale to cholernie trudne, myślałam nawet, że niemożliwe, bo przecież jinchuuriki ma dwa źródła chakry – jedno aktywne, drugie uśpione. Wiedziałam jedynie gdzie jest pustynia, więc to tam szukałam i w końcu, po kilku miesiącach, znalazłam go, a potem poznałam twoją chakrę. Pomyślałam wtedy, że to jest zbyt duża odległość, żebym zapamiętała dokładnie, gdzie konkretnie mam szukać, więc to było moje ćwiczenie. Jak słabo mi szło, szukałam twojej chakry, bo łatwiej ją wyczuć. Tak jakoś… weszło mi to w nawyk. Szukanie cię — dodała widząc, że nie do końca zrozumiał.
— Szczerze? Nawet nie wiem co powiedzieć — przyznał, patrząc na Sayuri. Czym jeszcze go zaskoczy? Nie miał siły zmierzyć się z decyzją, więc kontynuował rozmowę. — Dlaczego ruszyłaś po Kankuro? — To też nie dawało mu spokoju. Jako szpieg absolutnie nie powinna się do tego mieszać.
— Jak… jak mogłabym nie ruszyć? — wyszeptała. — Wiem, co możesz sobie o mnie myśleć, ale… ja naprawdę was wszystkich… jesteście dla mnie bardzo ważni. Kiedy zaryzykowałam i po kilku dniach zaczęłam go szukać — jęknęła i chwyciła się za głowę. — Jego chakra nie istniała.
Zrozumiał, co musiała czuć w tamtej chwili. Jako jedyna znała sytuację Kankuro i, jeśli wierzyć jej zapewnieniom, wolała zaryzykować spaleniem swojej pozycji, niż pozwolić, by jego brat zginął.
— Dopiero po tym, jak już przekonałam się, że żyje zrozumiałam, że w stanie krytycznym chakra shinobi nie jest wyczuwalna. Chyba organizm nie traci energii na jej produkowanie, a…
— Moment — przerwał jej Gaara i połączył ostatnie elementy układanki. — Technika teleportacji?
— W Konoha nie wiedzą, że potrafię z niej korzystać.
Patrzył na tę drobną kobietę z ciężkim zdumieniem. Doskonały medyk, sensor i jeszcze to. Czy oni tam na pewno byli zdrowi na umyśle, że wysłali ją na dożywocie do obcej wioski? Chociaż… To powinno dawać mu pełen obraz i chyba w końcu uchwycił całość. Nie pasowała do roli szpiega, nie pasowała do roli gospodyni, bo nie była żadnym z nich. Nie mogła być szpiegiem, bo nie czuła się jak shinobi. To dlatego pozbyto się jej. Zapewne była niewygodna, bo wykonywała tyle misji z ANBU, o których stopniu tajności najlepiej świadczył fakt, że nawet niektórzy Kage nie byli informowani o wszystkich ich zadaniach.
Patrząc na nią zrozumiał, że nie była jeszcze całkiem zdeprawowana i przeżarta brakiem moralności, charakterystycznym dla shinobi. Co, jeśli niektóre jej misje ukrywano nawet przed Tsunade albo były nie do zaakceptowania przez opinię publiczną? Zapewne nie tylko on, ale też ta dwójka, o której mu wspomniała, zrozumiała w końcu, że Sayuri nie nadawała się na shinobi, że była zbyt wrażliwa i empatyczna. Jeżeli czekał ją kryzys, jak to stało się chwilę wcześniej na jego oczach, obawiali się kto też mógł być tego świadkiem. Jeżeli jego przypuszczenia były słuszne, to może miała rację, że wyślą tu w końcu swoich ludzi, by ją uciszyć?
Ponownie zaczął napełniać go gniew, ale nie skierowany na Sayuri. Bogowie… puścili ją w paszcze lwa bezbronną i chyba naprawdę mieli nadzieję, że ktoś za nich wykona brudną robotę.
— Nie żebym w tej sytuacji chciała się narzucać, ale… coś się stało?
Jej nieśmiały głos jeszcze bardziej go rozzłościł. Jakimi ludźmi trzeba być, żeby w ten sposób traktować lojalnego podwładnego? Sayuri najwidoczniej źle zinterpretowała jego stan.
— Przepraszam… naprawdę nie chciałam, żeby to tak…
— Przestań. — Nie mógł słuchać jej pełnego boleści tonu. Czuła się winna temu, że dwójka starych idiotów próbowała ją zabić. Nie zdziwiłby się, gdyby mieli plan, że to on ją dopadnie. Ale co miał zrobić, do cholery?! Nie mógł jej tu zatrzymać, ale puścić też nie mógł. Nie mógł porozmawiać o tym z kimkolwiek, bo to oznaczało dla niej stryczek. Chyba nawet nie mógł jej powiedzieć o swoich przemyśleniach. Raczej nie była gotowa usłyszeć taką prawdę. Co zrobić?! Uniósł wzrok i miał ochotę palnąć się w łeb. Sayuri posłusznie zamilkła, ale bezgłośny szloch znowu zaczął nią trząść. Siedziała pochylona i kołysała się, jakby w ten sposób miała ukoić zszargane nerwy.
— Przepraszam… ja tak bardzo przepraszam Gaara — jęczała. — Nie chciałam sprawić ci kłopotu… Ja… naprawdę… nie chciałam…
Kolejny raz tego dnia niespodziewanie silny impuls zawładnął nim. Klęknął przed nią i chwycił jej twarz w dłonie. Patrzyła mu w oczy. Taki wstyd, żal, że aż mu się serce krajało. Co miał zrobić? Zanim rozum zdołał go powstrzymać, ponownie tego dnia zamknął jej usta w swoim pocałunku. To było silniejsze niż jego wola. Całkiem nie kontrolował swoich poczynań.
Nadal była roztrzęsiona, ale z niewyjaśnionych powodów nieco rozluźniła się. Ostatecznie łagodnie wyswobodziła się z jego uścisku, ale wcale nie odeszła. Oparła swoje czoło o jego i patrzyła mu w oczy.
— Jutro.
— Co jutro? — Był rozbudzony do granic możliwości, a jej dotyk sprawiał, że nie mógł zebrać myśli.
— Jutro podejmiesz decyzję — wyszeptała cicho i tym razem to ona nieśmiało zbliżyła się do niego.
Tego było już za wiele. Czując się jak w gorączce, położył ją do pozycji, w której była wcześniej. Jego ruchy były niespokojne, nerwowe. Tym razem nie miał tyle oporu, co poprzednim razem. Nadal najłagodniej, jak w chwili obecnej potrafił, całował ją i nie pozwalał, by przejęła inicjatywę.
Sprawnie zajął się zdjęciem jej bluzki, a po chwili, której Sayuri nawet nie odczuła, stanik leżał rzucony w kącie. Powolnymi pocałunkami schodził coraz niżej, niżej… Zatrzymał się dłużej przy obojczykach, które wyjątkowo mocno zwracały jego uwagę, a dłońmi powoli zaczął masować piersi. Jej skóra, zapach, ciche jęki wydobywające się z gardła… To wszystko sprawiało, że nie mógł zachować zimnej głowy. Nieco szybciej niż zamierzał, dotarł ustami do piersi. Omiótł je spojrzeniem, a jego penis twardniał z każdą chwilą. Bogowie… tak śliczne ciało, tak bardzo chętne na obcowanie z nim. Kiedy oddechem omiótł jej sutek, Sayuri wygięła się. Najwidoczniej tak jak on, nie potrafiła zachować do końca jasnego umysłu. Gaara próbował powstrzymać się w tym miejscu, zachłannie całował jej piersi, delikatnie drażnił językiem jej sutki, ale rękoma zbyt szybko pragnął pozbawić jej spodni. Wyczuł, że ten ruch nie był zbyt dobrze przemyślany. Sayuri sprawiała wrażenie, jakby nie chciała jeszcze przerywać tej zmysłowej gry i od razu przechodzić do finału. Nic nie mógł poradzić, że był tak rozgorączkowany, ale posłusznie powrócił dłońmi na wyższe partie ciała.
— Nie…
Zerknął na jej rozanieloną twarz. Wyraz skupienia ciężko przebijał się przez te przyjemne doznania, które nią targały.
— Ty też…
— Co? — Niemal warknął. Nie mógł się opanować, nie kiedy był tak blisko niej. Sayuri chyba nie przejęła się jego tonem. Powoli usiadła.
— Te ubrania są niepotrzebne — wyszeptała i chwyciła krawędź jego bluzki.
Powoli, ledwie muskając go dłońmi po ciele, zdjęła ten zbędny element garderoby. Powoli zbliżyła się do niego i nieśmiało pocałowała w pierś. Zadrżał, ale posłusznie nie ruszał się, zrozumiawszy, że chciał być zbyt zachłanny i nie pozwalał jej na żadne działanie. Czuł dotyk na swoim brzuchu, piersi. Ręka trochę jej drżała.
— Dlaczego jesteś taki twardy?
Spojrzał na nią zdumiony. Jeszcze nie odważyła się dotknąć go, choćby przez materiał spodni.
Widząc jego niezbyt mądrą minę, Sayuri zaśmiała się.
— Ciało masz takie…
— Odsuń się.
Kiedy w końcu zrozumiał jej pytanie, chciał się odsłonić. Zrozumiał już czemu nie mógł dostatecznie nacieszyć się bodźcami. W przypadku jakiejkolwiek innej kobiety nie przyszłoby mu do głowy takie rozwiązanie, ale teraz...
Sayuri posłusznie nieznacznie się przesunęła i po chwili była świadkiem, jak z całego ciała Gaary odpada piasek i ląduje gdzieś na podłodze z cichym szmerem. Patrzyła, jak zauroczona na ten niesamowity i niespotykany widok. To najprawdopodobniej była jego zbroja, z którą się nie rozstawał. Delikatnie dotknęła jego skóry, już po usunięciu (chyba) całego piasku i uśmiechnęła się. Teraz była w stanie rozpoznać teksturę i nie była aż tak zagubiona. Zbliżyła się do niego i pocałowała w okolicach żeber. Tak… tym razem jego skóra była tak delikatna, jak jej własna. Odważyła się i jak on wcześniej nieznacznie drażniła jego sutki. Nieoczekiwanie popchnął ją z powrotem do pozycji leżącej.
Jeżeli Gaara miałby wybrać moment, w którym nie panował nad sobą przez ostatnie lata, to byłaby właśnie ta chwila. Brak tej bariery pomiędzy swoim i Sayuri ciałem doprowadziła go do szaleństwa, a łagodne doznania przyjemności, które wcześniej odczuwał, zamieniły się w niemal bolesną konieczność rozładowania.
Nie wiedział jak, po co, to pierwotny instynkt nim zawładnął i zbyt agresywnie rzucił się na nią. Nie pozostawiając złudzeń, kto był panem tej sytuacji, zachłannie wpił się w jej wargi, dłonie błądziły rozgorączkowane po niemal całym jej ciele. Nadal nie miał dość słuchania tych coraz bardziej przeciągłych i głośniejszych dźwięków, wydobywających się z jej ust. Nie potrafił się zdecydować. Z jednej strony dalej chciał ciągnąć ten moment, gdy Sayuri dosłownie topniała w jego rękach i odczuwać dziką satysfakcję, że to on do tego doprowadził. Z drugiej strony…
Szybko, z niezbyt dobrze skrywaną prędkością zszedł aż do poziomu jej talii. Nie mógł pozwolić, by dotyk był zbyt mocny, pocałunki nadal zaskakiwały delikatnością, nawet jego. Myślał, że dłużej wytrzyma, ale znowu zawiódł sam siebie.
Jednym, płynnym ruchem pozbawił jej dolnej części garderoby. Aż westchnął na ten widok. Sayuri leżała przed nim całkiem naga, bez jakiegokolwiek niepotrzebnego ubrania. Całował jej brzuch i chciał sprawdzić, czy była już gotowa, by go przyjąć. Włożył ostrożnie jeden palec w jej wnętrze i jęknął, wypuszczając ciepły strumień powietrza prosto w jej pępek. Była tak wilgotna, tak chętna by go przyjąć. Nie musiał chyba za bardzo się troszczyć o odpowiednie nawilżenie. Teraz to tylko kwestia rozluźnienia, nadal miał wrażenie, że była zbyt spięta, a przez to niebezpiecznie ciasna.
— Gaara…
Nie wiedział czy nieświadomie wyszeptała jego imię, czy może próbowała coś powiedzieć. Z równie wielką, jak chwilę wcześniej determinacją delikatnie masował jej wnętrze. Nie chciał doprowadzić jej do orgazmu, próbował jedynie pomóc się rozluźnić. Nie przestając jej całować, poruszał sprawnie palcami i już po chwili poczuł, jak jej opór słabnie.
Z tryumfalnym uśmiechem uniósł się na rękach i zerknął na nią. Wyglądała niesamowicie. Przygryzła dolną wargę i najwidoczniej nie mogła opanować reakcji swojego organizmu. Zamiast dać ponieść się doznaniom, próbowała je stłumić. O nie, tak się nie będzie bawił. Powolnymi pocałunkami zbliżał się coraz bardziej do jej twarzy. Po chwili patrzył jej intensywnie w oczy.
— Przestań myśleć — wyszeptał.
— Gaara…
Tym razem był pewien, że chciała coś powiedzieć. Pomimo niesamowitego napięcia pozwolił jej na to i jeszcze wstrzymał się z innymi ruchami.
— Ja…
Chyba nie potrafiła zebrać myśli. Cóż, on sam miał z tym problem. Wyglądała na nieco przerażoną, ale i zachwyconą. Dziwne połączenie.
— Jestem dziewicą.
I zrozumiał. Bogowie… to był jej pierwszy raz. Czy na pewno był dobrą osobą do wprowadzania jej w ten aspekt życia? Ale z drugiej strony… Nic nie mógł poradzić, że czuł jedynie niemałą satysfakcję, że to on będzie jej pierwszym partnerem, a jej ciała nie dotykał jeszcze żaden mężczyzna przed nim. Uśmiechnął się i jeszcze delikatniej niż wcześniej pocałował w te śliczne, czerwone usta.
— Zrobimy to powoli — wyszeptał jej do ucha. Nie był pewien, ale chyba jej niewyraźne stęknięcie mógł uznać za zgodę. Cały czas próbował utrzymywać z nią kontakt wzrokowy. Musiał niesamowicie panować nad sobą. Doskonale zdawał sobie sprawę, że dla kobiety pierwsze zbliżenie nie zawsze było przyjemne. Z niespotykaną dla niego ostrożnością, włożył w nią jedynie czubek penisa. Zadrżała i zamiast rozluźnić się, jej ciało odrzucało go. — Sayuri… jak nie będziesz chciała po prostu mi o tym powiesz.
— Po prostu to zrób — jęknęła, a w jej głosie nie pozostał żaden ślad, po niedawno przeżytych przyjemnościach.
— Wiesz, jakie to będzie bolesne?
Wycofał się i postanowił ponownie doprowadzić ją do stanu, jak przed chwilą. Choć całe jego ciało drżało, chcąc w końcu doczekać spełnienia, to zadbał, by było to jak najbardziej komfortowe dla niej.
Nadal z tą samą delikatnością i czułością pieścił zakamarki jej ciała. Po dłuższym czasie odważył się ponownie zbliżyć do strefy najbardziej erogennej. Tym razem pozwoliła sobie na większe rozluźnienie i mógł zacząć się w niej poruszać. Nie było to dokładnie to, o czym myślał. Nadal była zanadto spięta, a każdy jego ruch wyraźnie sprawiał jej ból, ale nie mógł już panować nad sobą.
Ta rosnąca ciasnota doprowadzała go do szaleństwa i ostatecznie spuścił się w jej wnętrzu. Opadł na jej nadal rozgrzane ciało i po chwili uniósł wzrok. Miał ochotę przekląć na widok łez. Nie potrafił zapewnić jej przyjemności. Powoli, chcąc ratować cokolwiek z tej sytuacji, zbliżył do niej i scałowywał łzy, które wypłynęły. Delikatnymi ruchami wodził dłońmi po jej ciele i próbował sprawić, by w końcu się odprężyła. Tak też się stało.
Dopiero wówczas poczuł, że nie był jej całkiem dłużny i co nigdy wcześniej nie miało miejsca, nie wyszedł z łóżka, tylko położył się obok niej, patrząc w jeszcze cieplejszy niż zazwyczaj sposób. Sayuri uśmiechnęła się do niego i ręką pogładziła jego policzek. Przymknął oczy, zadowolony z tej pieszczoty.
— Myślałam, że będzie bardziej bolało. Pomyliłam się — przerwała ciszę.
Nie odzywał się przez dłuższy czas. Co mógł odpowiedzieć na tego typu słowa? On tylko dwa razy w życiu czuł ból fizyczny i nie był w stanie określić, jak też mogła czuć się Sayuri.
— To dobrze. — Nie mógł oderwać wzroku od jej twarzy. Właściwie nigdy nie zwracał uwagi na jej atrakcyjność. Początkowo była jedynie podwładną, a potem niezastąpioną towarzyszką, ale dopiero teraz zaczął kontemplować jej urodę i był zachwycony swoimi odkryciami. Ona również mu się przyglądała. Był ciekaw do jakich wniosków doszła, ale wolał nie zadawać tego pytania. Wiedział, że to, co zrobił było nieodpowiedzialne i zapewne niedługo przyjdzie mu zmierzyć się z konsekwencjami, ale…
— Udawajmy, że jesteśmy kimś innym.
Zdziwił się i po prostu dalej obserwował jej twarz. Czaiło się w niej napięcie, ale była dość pogodna. Patrzyła na niego uważnie i z powagą.
— Na pewno nie ucieknę, ale… nie chcę być dzisiaj sobą. Nazywam się Ami. — Podała jedno z najbardziej popularnych imion. — Nie jestem szpiegiem z Konohy, który wpadł w Sunie, tylko zwykłą rolniczką, która odziedziczyła mały majątek po rodzicach i z trudem go utrzymuje.
Uśmiechnął się. Nie miał nic przeciwko zarówno jej dotykowi, który odprężał go niesamowicie ani jej wybujałej wyobraźni.
— Dzisiaj przyszedł do mnie nie Gaara, straszny jinchuuriki i osaczony przez wrogów Kazekage, tylko Daiki.
Parsknął śmiechem.
— Kim jest Daiki? — wyszeptał, zamykając oczy.
— Drwalem, który mieszka zaledwie kilka kilometrów od Ami. Często razem spędzali czas i zazwyczaj lądowali gdzieś na stogu siana.
Gaara uśmiechnął się, próbując to sobie wyobrazić.
— Głupi ten Daiki. — Otworzył oczy i zrozumiał, że pomimo dopiero co przeżytych chwil, Sayuri nie dążyła do dalszego kontaktu. Zapewne to jego wina, bo nigdy nie czuł potrzeby bliskości po zbliżeniu z kobietą. Stanowczym ruchem przyciągnął ją do siebie i otoczył opiekuńczo ramieniem. — Nie wie, że łóżko jest wygodniejsze?
— Może to Ami miała ochotę na szaleństwo? Poza tym, biedna pracuje w polu i zapewne nie ma zbyt wiele czasu, żeby zdążyć na czas i spotyka się z Daikim gdzieś w połowie drogi między ich domami.
Długą chwilę milczeli. Gaara nie miał najmniejszej ochoty na jakiekolwiek rozważania. Jego ciało było zbyt przyjemnie ciężkie, a umysł przytępiony nadal rozpamiętując chwile rozkoszy, jaką nieoczekiwanie u Sayuri znalazł. Nie chciał tego psuć, więc milczał i co jakiś czas mocniej przyciągał do ją siebie. Nie miał pojęcia, ile czasu minęło, ale w końcu Sayuri przerwała ciszę.
— Gaara… ja bardzo chciałabym być teraz Ami.
— Do jutra jesteś — wyszeptał. — Obiecałem.
— Dziękuję.
W końcu odważyła się i wtuliła w jego pierś. Ten gest całkowitego zaufania rozbroił go. Nieśmiało pogładził dłonią jej włosy. Wcale nie wyglądała, jakby miała zamiar go puścić. Leżała tak, kładąc znaczny ciężar ciała na niego i milczała przez długi czas. W końcu usłyszał jej nieco przytłumiony głos, była na granicy snu.
— Czy dzisiaj nie może trwać wiecznie?
Tak, to było i jego marzenie. Żeby ta chwila nigdy nie minęła, żeby to ciepło i targające nim emocje nie zniknęły wraz ze wschodem słońca. Jeszcze nigdy nie cieszył się tak bardzo na nadejście nocy. To oznaczało, że nadal mógł odpychać wszystkie ponure myśli.

***

Gaara nie miał wpływu na ciała niebieskie, więc w napięciu obserwował pierwsze promienie słońca, które wkradały się do pokoju Sayuri. To był wyznacznik ich urokliwej przygody. Już za chwilę miał podjąć decyzję i jeszcze nie wpadł na żaden pomysł. Spojrzał na kobietę, leżącą na nim. Po raz pierwszy od ponad tygodnia przespała noc bez zrywania się i nie krzyczała, jak to miało miejsce podczas jego obserwacji. Nadal leżała na jego piersi i nie ruszyła się choćby o milimetr. Jedną ręką objęła go, jakby chcąc zatrzymać przy sobie. Westchnął cicho.
Całą noc cieszył się tą nieoczekiwaną bliskością. Czasem bawił się jej włosami, zatapiając w nie swoje dłonie, czasem mocniej przyciągał do siebie i nie odnajdował w sobie dostatecznie dużo siły, by ją opuścić. Co miał zrobić? Poczuł, jak poruszyła się niespokojnie. Nie! Jeszcze nie był gotów do konfrontacji. Przytulił ją i złożył pocałunek w okolicach policzka. Kompletnie nie był gotów, choć miał całą noc na przygotowywanie się do tej chwili. Oszacował, że zostały jeszcze jakieś cztery… może pięć godzin, aż Kankuro przyjdzie. Tylko tyle…
Po jakichś piętnastu minutach było to dla niego pewne, że Sayuri właśnie się obudziła. Jej oddech był płytszy niż jeszcze chwilę wcześniej, a uścisk początkowo rozluźnił się, ale teraz znowu go wzmocniła. Najwidoczniej i ona nie chciała mierzyć się ze światem. Nie skomentował swojego odkrycia, tylko machinalnie gładził ją po plecach.
— Będę tęsknić za Ami.
— Też całkiem ją polubiłem — zażartował i usłyszał jej tłumiony śmiech. Jak ma podjąć decyzję?
Sayuri wyswobodziła się z jego uścisku i spojrzała w oczy. Dostrzegł tam akceptację. Zrozumiał, że przyjmie każdy jego wybór. Chciała wstać, ale powstrzymał ją i złożył na jej ustach pełen pasji pocałunek. Kiedy nie mogli złapać oddechu, Gaara położył swoją głowę na jej piersi i choć nie puścił z uścisku, wyszeptał:
— Powinniśmy się ubrać.
Sayuri mocniej przyciągnęła go do siebie.
— Powinnam poszukać swoich rzeczy.
Ale także się nie ruszyła, tylko trzymała go w swoich objęciach. W końcu, kiedy dojrzała do decyzji, wstała z łóżka i z nikłym uśmiechem podała Gaarze jego koszulkę. Sama ostatecznie zrezygnowała z tego samego stroju, co poprzedniego dnia. Nie chciała tracić czasu, pragnęła jak najszybciej odbyć tę najtrudniejszą rozmowę w życiu.
Pospiesznie, nieco skrępowana, założyła bieliznę i narzuciła na siebie luźną, szarą sukienkę. Spojrzała w kierunku Gaary, który najwidoczniej nieustannie wodził za nią wzrokiem. Nadal siedział w pozycji, w której spędził całą noc, był teraz jedynie w pełni ubrany. Nie wiedziała jak się zachować, co zrobić, ale on najwidoczniej miał pomysł. Otworzył ramiona, a ona ufnie, na pół siedząc, ułożyła się na nim.
— Powiedz mi Sayuri… — wyszeptał cicho, podejmując trudną dla niego decyzję. — Myślisz, że Tsunade wie o wszystkich misjach, jakie wykonuje ANBU?
Spojrzała na niego zdziwiona. Ich twarze dzieliły centymetry, ale tym razem musiała się powstrzymać przed jakimkolwiek nieodpowiednim ruchem.
— A skąd mam to wiedzieć?
Gaara skinął głową. Nie mógł jej wydać Radzie, naprawdę czekał ją stryczek. Nie mógł puścić do Konohy, bo i tam ostatecznie zostanie uciszona. Musiała pozostać tutaj, ale to będzie wymagało od niej nie lada umiejętności aktorskich. Co prawda wiedział, że tak jak ona wcześniej, teraz on podejmował decyzję o zdradzie wioski, ale nie potrafił zaakceptować jej śmierci. Nawet pozycja, jaką otrzymał nie była tego warta. Musiał więc uświadomić ją w kwestii decyzji Konohy, dotyczącej jej osoby. Postara się zrobić to najłagodniej, jak potrafił i zmusi, by sama doszła do wniosków. A potem… może wszystko się ułoży.
— Dlaczego to ciebie wybrali?
— Nie wiem. — Zawahała się. — Homura i Koharu… powiedzieli, że mam największe szanse na przeżycie.
Musiał zamknąć oczy, by nie dostrzegła, jaką wściekłość poczuł na te słowa.
— Dlaczego?
— Bo mogłam wyczuć chakrę Shukaku i w razie czego uciec. — Nagle dla niej samej zabrzmiało to absurdalnie. Spojrzała na Gaarę i czekała na jego słowa. Ten nadal milczał z zamkniętymi oczami. — Ale przecież… Oni nie wiedzieli, że znam technikę teleportacji. — Gaara nadal się nie odzywał. — Dlaczego? Ty coś wiesz…
— Jakie misje wykonywałaś? — przerwał jej i w końcu odważył się spojrzeć w jej oczy. — Czy zawsze znałaś wszystkie szczegóły?
Już chciała odpowiedzieć, że przecież to oczywiste, ale powstrzymała się. Ona znała jedynie cel, do którego miała doprowadzić oddziały.
— Wiedziałam jedynie, jakiej chakry mam szukać — przyznała zdumiona własnym odkryciem. Co takiego zrozumiał Gaara?
— Kto był twoim bezpośrednim przełożonym?
— Tsunade. — Tu nie miała wątpliwości.
— W strukturach ANBU — uściślił.
— Ja… nie miałam dowódcy. — To również wydało jej się podejrzane. Nigdy nie była brana pod uwagę jako część oddziału tropicieli. Zawsze miała wrażenie, że to przez jej słabe umiejętności, ale… Przecież wszechobecna biurokracja nie mogłaby na coś takiego pozwolić. Tsunade zawsze była zdenerwowana na nią, że nie rusza się z miejsca, nie rozwija i początkowo naciskała na nią ze względu na Homurę i Koharu, a potem ze względu na nią samą. Czyżby dowódcy ANBU odmawiali przyjęcia jej w swoje regularne szeregi?
— Czy odmówiłaś kiedyś wykonania misji? Albo na głos sprzeciwiłaś się woli kapitana?
Sayuri rozszerzała oczy ze zdumienia. Choć na pierwsze pytanie mogła odpowiedzieć Nie, to na drugie… Pamiętała, jak niemal porzygała się z obrzydzenia, kiedy uzmysłowiła sobie, że doprowadziła towarzyszy do jednego z laboratoriów Orochimaru i zrozumiała, że to małe, niewinne dzieci będą ofiarami ramienia sprawiedliwości Konohy. Albo ten jeden, najbardziej kontrowersyjny dla niej przypadek, kiedy ścigała mieszkańca Wioski, o którym wiedziała, że nie zbiegł.
— Zawsze wykonywałam misje — odpowiedziała powoli. — Ale… potrafiłam się sprzeciwić — wyznała. — Przyjmując moją obecną misję też próbowałam się sprzeciwić, ale — uśmiechnęła się zakłopotana — ostatecznie wylądowałam tutaj.
— W każdej sytuacji potrafiłabyś zachować milczenie?
Sayuri zastygła w jego ramionach. Nie… to niemożliwe…
— Przecież siedzę tu z tobą — wyszeptała. — To daje dość jasną odpowiedź.
Gaara widząc jej wyraz twarzy, wiedział, że właśnie wpadła na to, co on sam poprzedniego wieczoru. Delikatnie, powolnymi ruchami zataczał okręgi na jej plecach. Miał wrażenie, że w jej oczach dostrzegł panikę. Cóż… przeczeka razem z nią ten szok.
Kiedy wszystko już sobie poukładała, łzy zaczęły bezgłośnie spływać jej z twarzy. Spojrzała na niego zraniona, zdradzona.
— Chcieli się mnie pozbyć… Wiedzieli, że zawalę misję takiego kalibru.
Dostrzegł niesamowity ból w jej oczach. Czy tak właśnie wyglądał lata temu, gdy Yashamaru zniszczył jego świat?
— Po co mi to powiedziałeś? — Zadrżała. — Po co?! Mogłeś po prostu… Dać mnie Radzie, odesłać z powrotem… cokolwiek… Przynajmniej umarłabym nieświa…
— Nie pozwolę ci zginąć. Musiałaś zrozumieć w pełni, w jakiej sytuacji się znalazłaś. — Zaczął ścierać łzy, choć była to daremna praca. Zaraz nowe pojawiały się na ich miejsce. Mimo to Gaara w dziwnym skupieniu powtarzał to działanie, aż w końcu, po kilku minutach ciszy, uspokoiła się. — W tej sytuacji poinformowanie Rady skończy się twoją śmiercią. Jeżeli wyślę cię do Konohy, to także – prędzej czy później – ponownie spróbują pozbyć się ciebie. Rozumiesz to?
Skinęła głową dziwnie odrętwiała. Co w takim razie jej zostało?
— Co mam zrobić?
— Czy będziesz w stanie nadal odgrywać swoją rolę?
— Po co? I tak wszystko się wydało.
— Sayuri… nie mogę trzymać cię tutaj jako shinobi, który zdradził i został zdradzony przez Konohę. Nie mogę trzymać tu sensora, ale gosposia… To nadal jest w mojej mocy.
— Nie… Nie… Przeze mnie będziesz miał problemy. To…
— To na pewno lepsze, niż twoja śmierć — przerwał jej.
Sayuri patrzyła na jego przepełnioną spokojem twarz i nie była w stanie zrozumieć. Ryzykował wszystkim – stanowiskiem, pozycją społeczną, a może nawet i głową. Jak mogła przyjąć tak wielką szczodrość?
— Sayuri… wierzę twoim słowom. A jeżeli tak, to można powiedzieć, że wyrównuję dług.
— Dług?
— Życie za życie. Ty uratowałaś je Kankuro, ja spróbuję uratować je tobie. Ale musisz współpracować ze mną. Czy będziesz w stanie zachowywać się, jak zawsze?
— Mam… normalnie pracować? To na pewno mogę zrobić. — Nieśmiało uśmiechnęła się do niego. Gdzie się podziały napady paniki, nieregularne bicie serca, omdlenia? To wszystko zniknęło, kiedy ten niesamowity człowiek postanowił jej pomóc.
— Ale to nie wszystko. — Tym razem miał niezbyt wesołą minę. — Będziesz musiała nadal ich okłamywać.
Zrozumiała, że pod pojęciem ich kryli się Temari i Kankuro.
— Nie mogę narzucać im, by także postawili swoje życie na szali. Możesz to zrobić?
— Tak… — Powoli położyła głowę na jego piersi, a czując, że automatycznie objął ją ramieniem, uśmiechnęła się pod nosem. — Gaara… — Wyczuła, że próbował na nią spojrzeć, ale specjalnie ukryła się, aby nie dostrzegł wyrazu jej twarzy. Chciała zadać mu zbyt osobiste pytanie. — Dlaczego to robisz? Nie musisz… czuć się zobowiązany. To ja sama wpakowałam się w tę sytuację. Nie musisz mi w ten sposób udowadniać, że chcesz się zmienić albo… cokolwiek innego. Nie miałabym do ciebie żalu.
— Naprawdę uważasz, że rozumiejąc wszystko, mógłbym pozwolić komukolwiek cię dopaść?
Sayuri była zbyt zaciekawiona, by dalej się ukrywać. Spojrzała na niego. Wyglądał na nieco urażonego. Wzruszyła ramionami i uśmiechnęła wesoło.
— Rozumiem. Po prostu… muszę w to jeszcze uwierzyć. Nie widziałam dla siebie szans jeszcze wczoraj. Spodziewałam się, że jak nic jeszcze miesiąc, może dwa, a padnę na zawał. Oczywiście, o ile ANBU wcześniej by mnie nie dopadło.
— Czekaj… Wczoraj mówiłaś coś o Korzeniach. Co to konkretnie jest?
— Widzisz… Są tajne organizację jedynie z nazwy, te o których wie jedynie wąska grupa ludzi i te naprawdę tajne. Na przykład Akatsuki zaliczyłabym do tej drugiej grupy. Ale Korzenie… to oddziały ANBU podległe pewnemu szalonemu starcowi. I ta grupa zalicza się do pierwszego typu tajnej organizacji. Każdy w Konoha wie, że istnieje i każdy wie kto im przewodzi, ale Danzou ma chyba bardzo silne koneksje z Koharu i Homurą. — Nie powstrzymała się i kontynuowała. — Poza tym wyjątkowo mnie nie znosi, bo ja jedna wiem, że coś ukrywa. To nie jest możliwe, żebym czuła od niego chakrę klanu Uchiha.
— Sayuri… nie musisz teraz mówić wszystkiego o Konoha. — Westchnął. — Jeżeli kiedyś będziesz chciała zwierzyć się z czego, zrób to. Ale teraz jesteś pod wpływem emocji i chyba chcesz się odegrać, zdradzając mi tajemnice wioski.
Nie wiedziała co odpowiedzieć. Czy miał rację? Zapewne.
— Nie wiem, co powinnam czuć — przyznała. — Jestem pewna, że Tsunade nie jest w to zamieszana. Od zawsze próbowała zachęcić mnie do dalszego rozwoju i poza tym… Nie potrafię sobie wyobrazić, że to ona.
Gaara wznowił delikatne wodzenie dłonią po jej plecach, Sayuri przyjęła ten gest z wdzięcznością.
— Wątpię też, że Homura i Koharu sami wszystko zainscenizowali. Nie chcieliby chyba narażać się na gniew Tsunade.
— Jesteś pewna, że Hokage nie jest w to zamieszana? — Nie chciał pozbawiać jej złudzeń. Raczej próbował uzyskać pewność, że Tsunade nadal mógł traktować jak sprzymierzeńca.
— Tak. Po co w innym przypadku próbowałaby mnie trenować i zmuszać do pracy? — Wzdrygnęła się na wspomnienie treningu z Gaiem i jego podopiecznymi.
— Co się stało? — Chwycił dłonią jej podbródek i zmusił, by na niego spojrzała.
— Wiesz na co wpadła Tsunade?
Widząc, że Sayuri znowu ma dobry humor i jemu udzielił się ten nastrój.
— Wyznaczyła Maito Gaia na mojego tymczasowego senseia.
Gaara z uśmiechem przypatrywał się jej wesołej minie.
— Po jednym dniu uznałam jego i Lee za szaleńców i próbowałam coś wskórać w szpitalu, żeby zamknęli ich w kaftany.
Ciekawe jakież to historie będzie miała mu do opowiedzenia, skoro nie musiała niczego przed nim ukrywać.
— Dlaczego? — W dziwnym skupieniu patrzyła na jego usta, a sam zrozumiał, że nadal trzymał jej podbródek.
— Dla nich obietnica obiegnięcia Konohy tysiąc razy to nie głupi żart, tylko wyzwanie. — Mówiła nieco ciszej i zbliżyła się do niego. — A mnie ciągnęli ze sobą… miałam ciężarki i nie mogłam ruszyć się. — Oderwała wzrok od jego ust, by spojrzeć mu w oczy. — Lee musiał mnie siłą brać na trening następnego dnia.
Gaara drgnął nieco, kiedy dotknęła jego policzka.
— Może opowiesz mi kiedy indziej, jak to Lee cię brał.
Sayuri zaśmiała się cicho i nieśmiało pocałowała go.
— Kankuro wróci za jakieś dwie godziny — powiedział, kiedy udało mu się wyswobodzić z jej uścisku.
— Powinnam zrobić śniadanie — powiedziała i z uśmiechem przyjęła jego usta dziwnie skupione w okolicach obojczyka.
— Muszę iść do gabinetu — wymruczał, nadal zajęty tymi intrygującymi wypukłościami przy jej szyi.
— Musimy już wyjść. — Sayuri poczuła, że Gaara zmienia pozycję i, jak poprzedniego dnia, ułożył ją pod sobą.
— Zdecydowanie nie. — Lekko podgryzł płatek jej ucha, co spowodowało falę dreszczy rozchodzących się po jej ciele. — Powinienem wejść.
Sayuri zaśmiała się i z większą niż poprzedniego dnia swobodą odnajdowała się w sytuacji.
— Już się ubrałam.
Gaara był z tego faktu bardzo niezadowolony, chociaż… Z wprawą podwinął sukienkę i tajemnym, nieznanym Sayuri sposobem zdjął stanik.
— Drobna przeszkoda — wymruczał całując ją wzdłuż linii żeber.
Sayuri jęknęła. To było niesprawiedliwe. Ona niemal odpływała i nie mogła mu się odpłacić, bo był w pełni ubrany. Próbowała otworzyć usta i sprzeciwić się tej nierównej walce, ale szybko zamknął jej usta w pocałunku.
— Wczoraj — zadrżała, gdy szeptał jej do ucha — byłaś bardzo powściągliwa… Zastanawiam się… jak można to poprawić?
Powolnymi pocałunkami zbliżał się do jej niczym nieskrępowanych piersi. Sayuri bardzo chciała się poruszyć, zrobić coś, co i jemu sprawiłoby równą przyjemność, ale w chwili obecnej nie była zdolna do żadnych działań. Przyjmowała jego dotyk i próbowała przyzwyczaić się do tych niesamowitych doznań, które odczuwała. Miała wiele pytań, ale nie miała szans ich zadać, Gaara skutecznie odwracał jej uwagę od czegokolwiek innego niż jego dłonie i usta, nieustannie pobudzające jej już i tak niesamowicie wyczulone nerwy na całym ciele. Była bezbronna wobec takiego arsenału.
Kiedy bawił się językiem jej sutkiem, nie wytrzymała i spięła, jak struna. Po chwili czuła, jak robi się coraz bardziej miękka, plastyczna… jakby była materiałem w rękach sprawnego rzemieślnika. Kiedy pobudził jej ciało do tego stopnia, że powoli zapominała, jak miała na imię, gdzie była, poczuła, że jego palce delikatnie zbliżyły się do najbardziej wrażliwego miejsca w ciele kobiety. Oczekiwała na podobne doznania, jak poprzedniego wieczoru. Jeszcze nigdy nie czuła takiej błogości, jak w tej chwili, gdy delikatnie poruszał palcami w jej wnętrzu. I nie pomyliła się. Kiedy znowu zaczął ją stymulować, nie wytrzymała. Tym razem to nie był tłumiony jęk, wykrzyknęła coś, nie kontrolowała swojego ciała. To było niesamowite, co potrafił z nią zrobić…
Spróbowała zmusić się, by otworzyć oczy i spojrzeć na niego. Gaara patrzył na nią z zachwyconym wyrazem twarzy, widocznie tryumfował, widząc ją tak bezradną i zdaną na jego łaskę. Uśmiechnęła się, nadal rozkoszując się niedawną falą przyjemności. Czy to był już orgazm? Kiedyś słyszała, że jeśli kobieta go przeżywa, nie ma najmniejszych wątpliwości. Cóż w takim wypadku, prawdopodobnie czekało ją coś jeszcze intensywniejszego. Ale czy była na to gotowa?
Gaara najwyraźniej był przekonany, że tak, bo w dalszym ciągu poruszał w niej palcami, nieustannie całując w najróżniejszych miejscach. Albo był niesamowicie rozciągliwy, albo doświadczony. Ona sama nie wiedziała co miała robić poza leżeniem, jak kłoda. Zresztą nie miała za bardzo możliwości. Gaara nie pozwalał jej na ani chwilę wytchnienia. Kiedy poczuła, jak kolejna fala rozkoszy przechodzi przez jej ciało, wygięła się w łuk. Bogowie… co jeszcze krył w sobie ten osobnik?
Nieświadomie wykrzyknęła jego imię. Zaczęła ciężko dyszeć, nie mogąc odnaleźć odpowiedniego rytmu. Poczuła, jak Gaara ponowił wędrówkę swoimi ustami, tym razem był coraz bliżej jej twarzy. Kiedy dostrzegła jego minę, nie miała wątpliwości. Był bardzo z siebie zadowolony.
— Postaraj się rozluźnić.
— Gaara… — jęknęła. — Ja się roztopię. — Nie zwracała uwagi, jak idiotycznie zabrzmiały jej słowa. Czuła niesamowite uczucie ciepła kryjące się w jej podbrzuszu. Zaczęła się nieco przeciągać, chcąc pozbyć się tego wrażenia. To była potrzeba tak silna, że powoli traciła rozum. Dostrzegła kątem oka, jak Gaara uśmiecha się pod nosem, widząc jej zmagania. Okrutny człowiek. — Zrób coś… — Chciała warknąć, ale wyszła z tego prośba, błaganie wręcz.
— Jak sobie życzysz. — Dosłownie ułamek sekundy zajęło mu oswobodzenie swojego w pełni gotowego penisa z niezbyt wygodnych w tej sytuacji spodni.
— Gaara…
Była skrępowana, ale mimo to wiła się, nie mogła zapanować nad tym odruchem. Kiedy poczuła, że Gaara szykował się, jak poprzedniego wieczoru, zrozumiała, że przecież postanowiła być stroną choćby odrobinę bardziej aktywną. Kiedy poczuła ledwie muśnięcie na swoich narządach, zmieniła pozycję. Czuła, że ta z poprzedniego wieczoru nie była najlepiej trafiona. Spróbowała zapleść swoje nogi dookoła jego pleców. Gaara chyba wyczuł jej intencje, bo delikatnie chwycił ją za pośladki i przyciągnął bliżej siebie.
Sayuri poddała się i już po chwili poczuła, jak Gaara nieskończenie delikatnie poruszał się w jej wnętrzu. Nie było to… do końca przyjemne. Ale jak mogła sprawić, by lepiej to przeżywać? Zamknęła oczy i skupiła się na jego ruchach. Były bardzo powolne, pozwalał jej przyzwyczaić się do nich. Spróbowała poruszać się razem z nim. W końcu załapała rytm, który narzucił. A kiedy to zrobiła… powoli dyskomfort zmienił się w przyjemne doznanie. Nie wiedziała, czy to całkiem normalne, ale zdecydowanie bardziej wolała, gdy robił to palcami. Kiedy nieco przyspieszył, nie była pewna czy da radę dotrzymać mu kroku, ale kiedy już raz wpadła w jego rytm, nie sprawiało to większego problemu.
Chciała go lepiej poczuć, ale nie w swoim wnętrzu. Chciała móc go dotykać, całować, czuć przy sobie. Wyciągnęła ręce i ledwo udało jej się dosięgnąć jego pleców. Gaara posłusznie zbliżył się do niej, na moment gubiąc rytm, ale nie przestawał. Sayuri poczuła, jak zadrżał, gdy go dotknęła. Otworzyła oczy i dostrzegła, jak niesamowicie skupiony był. Zapewne próbował być równie delikatny, jak wcześniej.
Chciała coś powiedzieć, ale nie mogła wydobyć głosu. Jedynie ciężkie westchnienia wydobywały się z jej gardła. Nagle i on otworzył oczy. Nie wiedziała, co konkretnie zmieniło się, ale jego twarz stężała, a ruchy znacząco przyspieszyły. Do czegoś takiego Sayuri nie była przygotowana. Z zachwytem patrzyła, jak Gaara tracił kontrolę nad sobą. Jego ciało drżało z podniecenia, a oczy błyszczały jak w gorączce. Patrzył na nią i nie mógł oderwać wzroku. Szalone tempo nabierało na sile, a Sayuri nie mając szans się do niego dostosować, próbowała choć jemu ułatwić zadanie. Nieco wypchnęła biodra, aby miał łatwiejszy dostęp do niej i nie musiała wcale długo czekać.
Po chwili opadł na nią i poczuła, jak sperma rozchodziła się po jej wnętrzu. Całkiem przyjemne wrażenie. Nadal z niej nie wyszedł, jakby całkiem opadł z sił. Trzymał ją w uścisku. Sayuri mocniej przycisnęła go do swojego ciała, nie chcąc dać mu odejść. Czuła się wypełniona, jakby był brakującym elementem jej własnego organizmu.
— Muszę iść do gabinetu — mruknął wciąż zasapany i delikatnie pocałował jej brzuch.
— Muszę zrobić śniadanie — odpowiedziała i przeczesała dłonią jego włosy.
Leżeli tak dłuższy czas, nie mogąc zmusić się do opuszczenia tego pomieszczenia. W końcu Gaara delikatnie wysunął się z niej. Poczuła się dziwnie pusta. Ich spojrzenia się spotkały. Bardzo polubiła jego wzrok. Był pełen kotłujących się w jego wnętrzu emocji. Uśmiechnęła się i delikatnie przejechała palcem po jego czarnych obwódkach ciągnących się dookoła oczu. Przymknął powieki.
— Co mamy z tym zrobić? Czuję, jak dosłownie ciągnie mnie do ciebie.
Zaśmiał się i spojrzał na nią w wyjątkowo ciepły sposób.
— Nie powinniśmy nikomu o tym mówić — zdecydował, choć właściwie żałował tego. Chciał mieć niezaprzeczalne prawa do niej. Tak, aby żaden mężczyzna nawet nie odważył się na nią patrzeć.
— Zdaję sobie z tego sprawę. — Sayuri próbowała wydostać się z jego uścisku, ale nie była w stanie. Gaara nadal mocno ją trzymał. — Nie znoszę być tą bardziej odpowiedzialną. — Westchnęła. — Nie możemy spędzić tu całego dnia.
— Wiem. — Podniósł się i wypuścił w końcu ze swoich ramion.
— Jak zdjąłeś mi stanik? — Sayuri właśnie próbowała go założyć. Nie doczekała się odpowiedzi, więc spojrzała na niego. Gaara przypatrywał się jej ciału z wyraźnym zadowoleniem. — No? — ponagliła go.
— Normalnie — odparł, pomagając jej uporać się z ramiączkiem. Wykorzystał okazję i pocałował w okolicach obojczyka.
Sayuri westchnęła przeciągle.
— Jak mam zachowywać się normalnie, kiedy ty tak się zachowujesz? Poza tym… Kankuro zauważy coś, nie ma szans, żeby z tym jego instynktem do kobiecego libido nie połapał się.
Gaara parsknął krótkim śmiechem.
— Postaraj się.
— Gaara, my jeszcze musimy trochę… omówić obecną sytuację — zauważyła, zrozumiawszy, że właściwie poza deklaracjami nie ustalili żadnych szczegółów.
— Wieczorem — powiedział. — Skoro nie ma Temari będziesz miała okazję zobaczyć, jak zazwyczaj zachowuje się Kankuro. — Złośliwy uśmiech pojawił się na jego twarzy. — Raczej nocami będzie zajęty czymś innym, niż utrzymywaniem kontaktów z nami.

************************************

Obiecałam sobie, że uprzedzę czytelników w tym właśnie momencie. O ile wcześniej próbowałam upodobnić Gaarę do jego kanonicznej wersji, tak od tego rozdziału już całkiem mija się ze swoim pierwowzorem.

Nieco stresuję się, jak te erotyczne wątki zostaną przyjęte, ale mam nadzieję, że nie wypadły one zbyt nienaturalnie. To w sumie z mojej strony wszystko, życzę miłego weekendu!

4 komentarze:

  1. Ojej! Ojej! #__# <33 Zakochałam się w tym rozdziale! O jakiej nienaturalności piszesz?! Ale sie naczekałam na tę scenę, ale jest! Gaaruś taki uroczy <33 Chociaż na chwilę zostałam wybita z rytmu, bo nagle Gaara pozbył się piasku. Śmiechłam x) No i dobrze, że Sayuri w końcu śpi spokojnie. A jeśli tak Gaara będzie prxy niej w nocy, to może w ogóle się uspokoi ^^ Nie mogę się doczekać dalszego ciągu!

    Alba Longa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, że rozdział się podobał :) Kolejny rozdział w kolejną sobotę :D

      Usuń
  2. Jeśli musiałabym opisać ten rozdział jednym słowem wybrałabym: orgiastyczny. Naprawdę poszalałaś, żeby nasycić głód czytelniczy. Tego drugiego razu się za chiny nie spodziewałam. Ale, właściwie, od początku do końca spotykało mnie co i rusz jakieś zaskoczenie. Najpierw spodziewałam się, że skoro Gaara ją zastała w takiej sytuacji nastąpi wyznanie prawdy o szpiegostwie - poniosły ich emocje - potem jest wstrzymanie akcji i już myślałam, że nic w tym rozdziale nie będzie, co byłoby rozczarowujące, biorąc pod uwagę, jak obiecująco sprawy się rozwijały. A potem znowu zwrot sytuacji o 180 stopni ;)
    Odniosę się może do Twojego komentarza na dole: wątpię, czy będzie mi przeszkadzać, że Gaara odbiegnie charakterem od pierwowzoru. Zobaczymy ;) A co do nienaturalności to tak, zwróciłam uwagę na pewną nienaturalność w tej scenie - rozmowy na takie tematy, zdrada i groźba utraty życia, a przy okazji wybuch namiętności. Ale ludzie różnie reagują na stresujące sytuacje, a po drugie - chrzanię to, prawdopodobne czy nie. Rozdział bardzo fajnie się czytało, od początku do końca - obojętnie czy była mowa o sytuacji w wiosce i intrygach czy mowy nie było żadnej ;)
    Muszę powiedzieć, że mnie sceny erotyczne w wielu książkach i ff irytują - tzn. uważam, że lepiej nic nie zamieszczać niż napisać słabo, bo dobrą scenę lubię przeczytać. Pisałaś, że ten ff tworzyłaś w liceum, i domyślam się ingerencji po latach, ale i tak jestem zaskoczona, że scena jest tak dobra. Sceny ero w mojej opinii nie muszą 1:1 odzwierciedlać rzeczywistości, ważne żeby nie były mocno wydumane, i mają przede wszystkim budzić emocje. Więc bez dwóch zdań ta rola została tutaj wypełniona.
    Moje dwa ulubione zdania z tego rozdziału: o Gaarze pragnącym palnąć sobie w łeb i - pozwolę sobie skopiować - "Tak niesamowita kobieta nie powinna nawet oddychać tym samym powietrzem, co taka abominacją, jaką on sam był." Słowo abominacja musiałam sprawdzić w słowniku ;) Epickości tego zdania nie wyrażą słowa. Wryje mi się chyba w pamięć równie skutecznie co wiadoma scena Gaary bez gaci :P I obie te rzeczy będę wypominać, choćbym starała się powstrzymać :P
    Nawiasem mówiąc, ciekawi mnie, z kim Gaara trenował palce :D Do tej jego wersji nie pasuje mi samouk ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta karuzela - napięcie, rozluźnienie, napięcie itd. Po latach trochę to ujednoliciłam, próbowałam sprawić, żeby było to bardziej płynne niż pierwotnie. Bo pierwszy zapis, bez żadnej ingerencji... Jazda bez trzymanki, a czytelnik mógłby dostać zawrotów głowy ;)

      Tak, ingerencja w tych scenach była bardzo potrzebna. Pisałaś kiedyś coś o studium anatomii. Tak to wyglądało - mechaniczne ruchy, które właściwie mogły być opisem kogokolwiek. Ale tutaj postarałam się, żeby widać było pewien ładunek emocjonalny i takie bardziej "osobiste" (o ile tak to można nazwać) podejście i przeżycia.

      Kiedy dzieliłam mój tekst na rozdziały, miałam wielkie problemy, by zrobić to tak, żeby sceny były spójne. Przypomnę - ja nie pisałam, żeby publikować. Traktowałam to, jako ciąg scen. Bardziej jak linię niż odcinki. Kiedy musiałam to jakoś podzielić, musiałam wziąć pod uwagę, że przy takiej ilości tekstu, nie mogę pozwolić sobie na krótsze rozdziały, bo chyba nigdy bym tego nie skończyła publikować. Gdybym zrobiła to zgodnie z bardziej logicznym podziałem rozdziałów, to scena z Sayuri i Gaarą, lądującymi w łóżku, znalazłaby się chyba dopiero w 30. rozdziale ;) Może przesadzam, ale akcja naprawdę przeciągałaby się w nieskończoność.

      Gaara bez gaci... No błagam, jak to brzmi xD Jestem ciekawa, czy ktokolwiek kiedykolwiek użył jego imienia w takim zdaniu. Szanowny Kazekage, gdyby był bardziej podobny do Twojej wizji Gaary, chyba nie dałby takiej osobie zbyt długo nacieszyć się życiem :P A na pewno wybiłby jej z głowy myślenie o sobie bez portek i wspomnianych gaci ;)

      Nie Ty jedna zastanawiasz się, jakim cudem Gaara jest tak sprawny :D Sayuri też się zastanawia. Ale ta tajemnica będzie wychodzić stopniowo. Choć... tymi palcami to chyba tylko dla Sayuri aż tak się starał :D

      Usuń