sobota, 2 lutego 2019

Zadanie wykonane, Kazekage-sama – Rozdział 3

Gaara powoli docierał do miejsca spotkania z shinobi z Konohy. Z niechęcią myślał o swoich nowych towarzyszach. Był pewien, że kiedy dostrzegli go w Wiosce i zrozumieli, kto będzie kapitanem ich drużyny, pożałowali, że zdecydowali się na zawód shinobi.
I nagle... ta chakra... to z pewnością nie byli shinobi z Konohy. Nie takie ilości... Dyskretnie rozejrzał się dookoła. Nikogo nie widział, lecz kilkoro wyczuwał. A więc tropiciele? Podążali za nimi aż z Suny? Tylko w jakim... I już zrozumiał. To jego poszukiwali. To on był ich celem. Nie zważając na niesprzyjające okoliczności, prowadził swoją drużynę do przodu. Być może kiedy pokaże, że potrafi zachować umiar w walce i już całkiem panuje nad demonem, nie zaatakują go? Zaśmiał się gorzko w myślach. A jednak był niepoprawnym marzycielem. Tego się po sobie nie spodziewał...
I w końcu spostrzegł drużynę z Konohy. Czekali na nich po przeciwległym brzegu rzeki. Moment... Czy to...? Tak, to był Naruto i jego drużyna. Nieświadomie przyspieszył i już znalazł się tuż za wykrzykującym coś wesoło blondynem. Czy kiedyś choć trochę się do niego upodobni? Czy to możliwe, by w końcu znalazł kogoś, kto zechce stworzyć z nim więź?
Mimo niezbyt dobrego, pierwszego wrażenia, w końcu spóźnił się, a jego towarzysze uciekli gdy spostrzegli piasek wydobywający się z gurdy po tym jak blondyn rzucił w niego kamieniem... chyba w ramach jakiegoś niezrozumiałego żartu... przedstawił nowych członków drużyny, Yaokiego i Korobiego. I ruszyli na misję, która miała na celu schwytanie kilku niegroźnych, zbiegłych ninja. Co prawda jeden z nich był chuuninem, ale... Czy Gaara w swojej przeszłości nie zgniótł wielu nieustraszonych jouninów?
Nadszedł moment prawdy. Musiał zdradzić kapitanowi drużyny Konohy, Hatake Kakashiemu, tę niepokojącą informację. Ktoś za nim podążał, a tym kimś prawdopodobnie byli ludzie z Suny, choć co do tego nie miał pewności. Ku jego zdumieniu syn Białego Kła Konohy nie zrezygnował z misji, tylko z uśmiechem dodał mu otuchy. Nie licząc Kankuro i Temari to pierwsza osoba, która okazała mu odrobinę zrozumienia i sympatii.
Wewnętrzne dylematy i rozterki Gaary zostały szybko przerwane. Ruszał, wraz ze swoją drużyną, by zaatakować wroga od zachodniej strony góry. Poruszał się na czele formacji i mimowolnie słyszał rozmowę, toczącą się za jego plecami. Cóż, nie spodziewał się, by jego rodacy szybko zapomnieli o tym, jak bardzo krzywdził wioskę. Liczba ofiar jest niepoliczalna...
Nagle musiał przystanąć. Doskonale wyczuł, jak dziesiątki kunaiów leciały w stronę jego towarzyszy.
W jednej chwili wystawił rękę, a piasek zazwyczaj go chroniący, wystrzelił w stronę Yaokiego i Korobiego. Widział ich pełne przerażenia miny. Jakież było ich zdumienie, gdy okazało się, że nie zamierzał skrócić ich życia, tylko obronił.
— Wróg? — wykrzyknął Korobi.
— To tamci bandyci? — zawtórował mu Yaoki.
— Nie — mruknął cicho Gaara, na chłodno oceniając sytuację. Bandyci schowaliby się na widok shinobi, nie preferowali walki kontaktowej. To ja jestem ich celem pomyślał, wpatrując się w dziesiątki shinobi, którzy pojawili się znikąd. Ale co zrobić? Nie mógł ich przecież zabić...
Zamyślił się, stracił na moment koncentrację, a przeciwnicy byli bezlitośni. Użyli marionetek jego towarzyszy, by zapędzić go w pułapkę. Otoczony własnym piaskiem stał nieruchomo i ostatkiem sił walczył z instynktem. Poległ. W ułamku sekundy piaskowa, szponiasta łapa wystrzeliła ku dwóm, niedoświadczonym shinobi i już oczami wyobraźni widział ten zapierający dech w piersiach widok całego otoczenia spowitego w cudownej, czerwonej poświacie, ale... Resztkami woli powstrzymał piasek od zmasakrowania Yaokiego i Korobiego.
Jego umysł wrzeszczał Uciekajcie! Uciekajcie jak najdalej stąd! Bo wiedział. Wiedział, że nie da rady się opanować. Ten instynkt, tak głęboko w nim zakorzeniony, był silniejszy niż cokolwiek innego. Nie słyszał błagalnych jęków towarzyszy, nie słyszał kpiących, bolesnych uwag grupy zabójców. Liczyła się tylko jego wewnętrzna walka, którą czuł, że przegrywał. Otworzył oczy, a widok, który zobaczył w jednej chwili zabił potwora wewnątrz niego. Uciekli. Przerazili się go do tego stopnia, że uciekli z pola walki, ale cóż... Czy można im się dziwić?
Przez chwilę stał tak, myśląc o kolejnej porażce, którą poniósł w próbie porozumienia się z kimkolwiek. Kolejna... ale czy one się kiedyś skończą? Czy kiedyś ktoś spojrzy na niego inaczej niż na przerażającego jinchuuriki, potężną broń? Zdawał się nie zauważać jak marionetki coraz bardziej zacieśniają krępujące go więzy i ocknął się w jednej chwili, gdy poczuł coś, co napawało go prawdziwym strachem. Woda? To całkiem uniemożliwiało jego możliwości obrony czy ataku!
— Nie użyjesz już swoich technik — wykrzyknął zamaskowany ninja, który wyglądał na dowódcę. — Giń!
Widział dwa wyjścia. Albo da się zabić, albo po raz kolejny użyje mocy ogoniastego, jednak... Krępujące go więzy przecięte...?
— Co to...?
— Gaara! Uratuję cię! — Tysiące kopii Naruto mknęło ku niemu.
— Uzumaki Naruto? — Tylko tyle udało mu się wykrztusić. Odskoczył na pobliskie drzewo i wpatrywał się w pierwszą osobę, z którą poczuł więź.
— Nie jest sam! — wykrzyknął Korobi, który wraz z trzecim członkiem drużyny wpadł na pole bitwy. — Gaara-sama jest naszym przyjacielem, nie opuścimy go!
— Gaara-sama, przepraszamy, że pana opuściliśmy! — zawtórował mu Yaoki.
Gaara patrzył na nich w niedowierzaniu. Przyjaciel? Tak go określili? Coś w nim pękło, nie był w stanie wydobyć z siebie głosu, ani tym bardziej poruszyć się. I nagle... tyle rzeczy zdarzyło się w tym samym czasie. Po raz kolejny chwila jego nieuwagi i wszystko wyglądało tragicznie. Kopie Naruto zniknęły, a oryginał został przyciśnięty do drzewa. Yaoki i Korobi leżeli nieprzytomni, a dwójka wrogich shinobi już się nad nimi pochylała. Cholera! Co zrobić?! Kogo uratować? Zresztą... piasek cały przemoczony.
Nagły tuż przed nim rozbłysło światło. Gdy ten rażący w oczy blask przygasł, rozchylił powieki, a postać, która stanęła kilkadziesiąt centymetrów przed nim, przykuła uwagę wszystkich. Ona... Choć stała tyłem, doskonale wiedział kto to był. Jej rude włosy powiewały na wietrze jakby napędzane własnym życiem. Jej postawa mroziła wszystko i wszystkich. A wzrok... choć nie widział jej oczu, zrozumiał, że nie zmieniły się choćby odrobinę. Dało się to wyczuć po zachowaniu wrogów.
— Kolejna płotka?! — wykrzyknął z błyskiem w oku dowódca. — Zniszczyć ją.
— Daję wam możliwość wyboru. — Rozległ się spokojny, opanowany głos. Nikt, kto go usłyszał nie potrafił zachować zimnej krwi. Na twarzach wszystkich pojawiło się zaniepokojenie. — Uciekniecie teraz albo to ze mną będziecie walczyć.
W normalnych okolicznościach nie zabrzmiałoby to groźnie. Co w tym strasznego? Nastolatka wyzywała na walkę grupę zawodowych zabójców. Ale... powiedziała to ona. Gaara stanął wyprostowany i wpatrywał się w jej plecy. Kim ona, do cholery, była?! Dlaczego pojawiła się w takim momencie? Jaki cel jej przyświecał?
— Z góry informuję, że nie będę się z wami bawiła, możecie nie przeżyć moich technik.
— Widzę symbol Suny — warknął dowódca. — Chyba wiesz w jakim celu zostaliśmy tu wysłani. Jeśli on — wskazał na Gaarę, stojącego za jej plecami — pójdzie z nami, nikomu włos z głowy nie spadnie.
— Miałeś szansę — oznajmiła spokojnym, chłodnym tonem i zniknęła.
Gaara wiele razy odtwarzał w głowie ten moment, te kilka sekund, ale nigdy nie zrozumiał jak to się stało. Zaledwie ile...? Dziesięć? Może piętnaście sekund, w których nigdzie nie widział dziewczyny, a kilkudziesięciu potężnych shinobi leżało na ziemi bez życia. A pośrodku tego całego zamieszania stała ona. Spokojna, z dumnie uniesioną głową, wpatrująca się beznamiętnie w twarz dowódcy, którego przygwoździła stopą do podłoża.
— Twoi ludzie przeżyli.
Mężczyzna wpatrywał się w nią z nieskrywanym strachem.
— Twoje życie jest w moich rękach.
— Kim...?
— Nikim. — Mocniej wbiła go w ziemię, a strużka krwi spłynęła z jego ust. — Stado baranów prowadzone przez lwa jest silniejsze niż stado lwów prowadzone przez barana — powtórzyła banał, który znali wszyscy stratedzy. — Ty niestety jesteś baranem i poległeś. — Jej chłodny ton nie stopniał ani odrobinę. — Ale daruje ci życie. — Pochyliła się nad nim i wpatrywała bez mrugnięcia w jego oczy. — Darowanie ci życia jest okrutniejsze niż śmierć z mojej ręki — wyszeptała. I choć mówiła cicho każdy, nawet stojący w znacznej odległości Gaara, doskonale słyszał jej głos, który przeszywał powietrze. — Każdego dnia będziesz świadom mojej obecności. — Musnęła dłonią jego skóry. — Każdego dnia będziesz czuł mój oddech na swoim karku. — Zawisła nad nim, jakby chciała złożyć na jego ustach pocałunek. — Każdego dnia będziesz wiedział, że czyham na twoje życie... i w końcu... podarujesz mi je sam. — Chwyciła go za ubranie i postawiła do pionu. — A teraz leć powiedzieć pozostałym baranom, co miało tutaj miejsce. Niech też będą świadomi.
Gaara zamrugał kilka razy oczami i nadal nie mógł otrząsnąć się z szoku. Strach i dojmujące uczucie marności, które czuł w jej towarzystwie, nie opuściło go ani na chwilę. Kątem oka dostrzegł Naruto, który wyglądał na śmiertelnie przerażonego, a także Yaokiego i Korobiego, którzy nieświadomie chwycili swoje dłonie.
Ona nie zwracała na nikogo uwagi. Po chwili powoli uniosła wzrok ku niemu. I znowu... jej oczy... One pochłaniały cały świat. Nic innego nie istniało, tylko jej oczy, które wpatrywały się w niego ze śmiertelną powagą. Które nie mają w sobie nic z życia. Które były puste, martwe... Zadrżał ze strachu. On, potwór, maszyna do zabijania, jinchuuriki, nie mający uczuć Gaara zadrżał ze strachu. W jednej sekundzie znalazła się kilkadziesiąt centymetrów przed nim. I choć jej postawa nie emanowała już zimną furią ani agresją, nie potrafił patrzeć na nią bez zaniepokojenia na twarzy.
— Zrób z nimi co uważasz za słuszne. — Wskazała na leżących, niedoszłych zabójców.
Jej oczy... hipnotyzowały. Nie był w stanie oderwać wzroku od jej pięknych, lśniących, orzechowych tęczówek. Moment... pięknych?! Ledwo mógł poruszać ciałem, lecz skinął głową na znak, że zrozumiał. A ona... nagle znikła cała jej powaga. W jej oczach rozbłysło życie. Wesołe błyski igrały w nieskończonej głębi jej oczu. A uśmiech, który zawitał na jej twarzy wręcz okalał go swoim blaskiem.
— Do następnego, Gaara.
Już jej nie było. Kolejny raz zniknęła niczym duch, którego nie ważne jak długo by szukał, nie miał szans znaleźć.
Gaara stał tak, patrząc tępo w miejsce, z którego zniknęła. Czuł, że adrenalina rozchodziła się po jego żyłach. Ta dawka... tylu emocji nie przeżywał chyba nigdy. Jego drżące od jakiegoś czasu nogi w końcu odmówiły posłuszeństwa. Opadł na gałąź drzewa i z nadal rozszerzonymi do granic możliwości oczami wpatrywał się w to jedno miejsce. W jego głowie huczało od tysiąca chaotycznych, niedokończonych myśli, które krążyły wokół jednej osoby.
Kim ona była? Dlaczego tu przybyła? Skąd się pojawiła? Jakim cudem tak mocno oddziaływała na otaczający ją świat? Dlaczego jej wewnętrzna złość paraliżowała strachem wrogów? Dlaczego jeden jej uśmiech wystarczył, by całkiem zapomniał czego właśnie był świadkiem? Dlaczego pojawiła się w momencie, w którym zapragnął o niej zapomnieć? Dlaczego przez cały miesiąc nie dawała znaku życia? Dlaczego nadal nosiła symbol Suny? Mieszkała w wiosce? A może nie była człowiekiem?

4 komentarze:

  1. Ahaha, Gaara, Ty nie twórz homoseksualnych więzi!
    Gdyby nie te komentarze, w których pisałaś o uwielbieniu Gaary dla blondyna, może nawet nie zwróciłabym na to uwagi. Ale teraz czytanie tych wynurzeń sprawia mi niezwykłą radochę. W ogóle to gadanie o więziach w anime mnie irytowało, ale można to opisać tak, by brzmiało poważnie lub zabawnie, a nie budziło irytację. Więc temat jest wdzięczny ;) W tym przypadku pokładam się ze śmiechu, nie wiem czy to zamierzone, ale - wybacz - nie da się inaczej, gdy pojawia się Naruto i jego "Uratuję cię!"
    To bazuje na scenie z anime, prawda? Pamiętam twarze tych dwóch wychylające się zza krzaka. Nie pamiętam jednak, czy faktycznie Naruto się tam zjawił. W każdym razie ta scena jest z jednej strony przedramatyzowana (i to zszokowanie Gaary, że ktoś go nie zostawił - zwłaszcza, że jego rodzeństwo chyba zawsze brało nogi za pas, przynajmniej Temari pamiętam jako tę, która zawsze się dygała), ale z drugiej jest naprawdę cenna. I cieszy mnie, że ją przytoczyłaś. A jako wisienka na torcie Sayuri pojawiająca się niczym anioł śmierci. Kurczę... czy ona jest jakąś postacią z japońskiej mitologii? Teraz już jestem poważnie zaintrygowana.
    No, Gaara, Chyba wpadłeś. Jak dla mnie nawet ktoś tak opanowany jak on może zostać uwiedziony przez postać z innego świata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gaara homoseksualista xD W sumie, kiedy myślałam o nim i o jego ewentualnej orientacji (kanonicznej, nie w moich ff), to miałam niezły sajgon w głowie. Bo w sumie jest on całkiem pozbawiony jakichkolwiek skłonności w kanonie, a jedyną osobą, o której mówi z uczuciami, to Naruto. Dalszych przemyśleń lepiej, żebym nie przedstawiała, ale w sumie Naruto to jedyny mocny trop. Na piszczące na jego widok dziewczyny nie zwracał uwagi, olewał swoje rodzeństwo, ale Naruto... Naruto zawsze był na pierwszym miejscu :D

      Właściwie wszystkie moje ff bazują na scenach z anime. Wypełniam jedynie puste przestrzenie. Na początku chyba tak było przez brak kreatywności, ale teraz, w "Gosposi", muszę wręcz mieć takie punkty orientacyjne, bo całkiem minęłabym się z linią czasu. Nie wyobrażam sobie, żeby napisać 100 rozdziałów między egzaminem na chuunina w Sunie a porwaniem Gaary, a znając siebie, byłabym do tego zdolna, gdybym nie zwracała na te punkty uwagi. Dopiero po wojnie będę miała dowolność aż do ślubu Naruto i to... To jest to :D

      Powstrzymam się przed spojlerami, ale nie mogę zostawić Twoich domysłów bez komentarza. Tym bardziej, że nie chcę, żebyś na sam koniec się zawiodła na tym ff. Przypominam, że to wymysł dzieciaka, który na dodatek uważał, że określenia typu "A uśmiech, który zawitał na jej twarzy wręcz okalał go swoim blaskiem" są na miejscu i świadczą o mojej dojrzałości. Przerost formy nad treścią. Staram się delikatnie ostudzić Twoje oczekiwania, ale równocześnie nie zniechęcić całkiem. Ciężkie zadanie ;P

      Usuń
  2. Rozdział pełen akcji! Po poprzednich opowiadaniach nie spodziewałam się, że tak też potrafisz pisać x) Bo nawet jak jakieś elementy się pojawiały, to mało i mdło. Tutaj przeżywałam to z Gaarą. Super :* Nie przestawaj! Co to za sobota bex Sayuri i Gaary? xD

    Alba Longa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poudaję, że jestem zadufana w sobie i przyznam Ci rację. No przecież, że sobota bez Gaary i Sayuri, to sobota stracona ;) Wyobraź sobie, ile ludzi na świecie ma koszmarne soboty bez nich :P

      Usuń