sobota, 23 lutego 2019

Gosposia – Rozdział 18

— Równowaga… brzmi całkiem dobrze.
Sayuri nie mogła złapać oddechu. Odkąd Gaara zauważył, że bez większych problemów mógł wyprowadzić ją właśnie z równowagi i całkiem wstrząsnąć jej organizmem, robił to wyjątkowo chętnie. Czasem nawet sam nie poszukiwał spełnienia, tylko z wielką satysfakcją obserwował jej zmagania. Często mówił, że ten widok, gdy była całkiem poza kontrolą umysłu, był źródłem jego największej dumy. Ale teraz przesadził.
Wcześniej streścił jej rozmowę z Kankuro, nie pominął nawet krępującego szczegółu o podejrzeniach Temari związanych z marionetkami, i zamiast dostosować się do rady brata, zabawiał się nią chyba jeszcze bardziej zadowolony z siebie niż zawsze.
— Prawda? — wymruczał jej do ucha.
Sayuri zastanawiała się, ile razy kobieta może szczytować, zanim umrze z rozkoszy. Może powinna zwrócić mu uwagę, że jest jedynie słabą kunoichi, a nie seksualnym demonem? Zaśmiała się w myślach. Może to jest nieodkryta broń jinchuuriki? Chociaż… kiedy przywołała w myślach obraz Naruto, odrzuciła ten pomysł. To Gaara działał na nią w sposób przekraczający barierę jej zdrowego rozsądku.
— Równowaga powinna być priorytetem.
Jeszcze chwilę drażnił dłońmi jej piersi, sprawiając, że sutki stały się całkiem obolałe. Ostatecznie przerwał tę grę i powrócił do stałego już miejsca podczas wieczornych odwiedzin w jej sypialni. Leżał od ściany, na boku i patrzył na nią roześmianym wzrokiem. Powoli zaczął kreślić okręgi na jej plecach, dając możliwość powrotu do rzeczywistości.
— Naprawdę miał rację — powiedziała Sayuri, zdumiona swoim odkryciem. — Ostatnie dni… ja nie byłam w stanie myśleć o niczym innym, tylko o twoim dotyku. — Widząc jego minę, zrozumiała, że był całkiem zadowolony z jej wyznania. Zaśmiała się cicho. — To nie jest całkiem normalne, sam przyznasz.
— Gdybym znał wszelkie normy rządzące tym światem, to sądzę, że nie miałbym przynajmniej połowy problemów — powiedział wesoło i powoli zaczął przejeżdżać dłonią wzdłuż jej ciała.
To również był stały element ich rozmów. Jego miarowe ruchy stały się jej tak znane, że czasem podczas dnia miała wrażenie, że czuła jego dotyk na swojej skórze.
— Miałam pomóc ci z rozpoznaniem przeciwników. — Przypomniała sobie nagle. — I z manipulacją chakry. — Jęknęła, gdy Gaara zjechał nieco ręką zbyt nisko. Najwidoczniej nie chciał dać jej się zamartwiać, a widząc, że nie ma już zaniepokojonej miny powrócił z uśmiechem do stałej trasy. — Ty naprawdę istniejesz? — Nieświadomie zadała to pytanie i zarumieniła się, gdy zrozumiała, że jedna z jej bardzo skrywanych myśli, wymknęła się na zewnątrz. Gaara spojrzał na nią z ciekawością tak wielką, że opuściła wzrok, nie mogąc znieść jego spojrzenia.
— Co masz na myśli? — Dłonią nieco mocniej naciskał na jej ciało. Najwidoczniej dawał sygnał, że opór nic nie da.
— Czasami — nie patrzyła na niego, tylko na poduszkę, leżącą pod jego łokciem — mam wrażenie, że sobie ciebie wyśniłam. Że obudzę się i znowu będzie mnie wszystko boleć, że ciągle będę czuła panikę. — Wzdrygnęła się, przypominając sobie stan sprzed tygodni. — Słyszałam o tym, że ludzie w bardzo stresowych sytuacjach zamykają się przed bodźcami i uciekają w świat marzeń. Takie mam wrażenie, od dłuższego czasu. — Nadal na niego nie patrzyła, zawstydzona swoją otwartością. Bardzo często jej to robił. Lubił słuchać o jej przemyśleniach, sam jednak nie był tak otwarty, a Sayuri nie nalegała. Nie chciała na niego naciskać, wiedząc, że niektóre wspomnienia mogą całkiem go przygnieść.
— Sayuri…
Nie spojrzała na niego, nadal uparcie wpatrywała się w poduszkę. Zdziwiła się, nie czując żadnego ruchu, który zmuszałby ją do spojrzenia na niego. Wytrzymałą zaledwie chwilę ciszy i ciekawość wzięła górę. Zerknęła na niego. Nie patrzył na nią, tylko na jakiś nieistniejący punkt w przestrzeni. Wyglądał na zamyślonego. W końcu otrząsnął się.
— Nie jestem w stanie pojąć, dlaczego tak mnie postrzegasz.
— Bo jesteś miły, czuły, troskliwy, zawsze dbasz o wszystkie moje potrzeby, nigdy nie zrobiłeś niczego, co mogłoby sprawić mi przykrość. — Zbliżyła się do niego, pocałowała w usta i szybko wróciła do wyliczania. — Zawsze prowokujesz mnie do uśmiechu. Dajesz mi poczucie bezpieczeństwa, którego nigdy nie czułam. Przyjmujesz wszystko, co chcę zaoferować z szacunkiem. Znamy się krótko, a mam wrażenie, że poznałeś mnie lepiej niż ktokolwiek. — Ułożyła głowę przy jego piersi. — Mam dalej wymieniać? Bo jeżeli potrzebujesz komplementów mogę zarwać tę noc i może nad ranem skończę wymieniać, co mi w tobie odpowiada.
Drgnął w końcu i powrócił dłonią do przemierzania całego jej ciała. Zerknęła na jego twarz. Wyglądał na całkiem wyprowadzonego z równowagi. Czyżby nigdy nikt mu tego nie mówił? Postanowiła nie wpatrywać się w niego, dając mu czas na ochłonięcie i przyjęcie jej słów. Długi czas milczeli, a ruch dłoni Gaary był jedynym dźwiękiem w pomieszczeniu. Sayuri po kilku minutach zaczęła obawiać się jego milczenia, ale w końcu poczuła, jak Gaara przytulał ją do siebie.
— Dziękuję, że mi o tym powiedziałaś — wyszeptał cicho i nieco zacieśnił uścisk. — Nie potrafię z taką swobodą mówić o swoich wrażeniach, ale gdybym był w stanie zasnąć i wiedział, jakie to uczucie, zapewne też miałbym wrażenie, że wyobraziłem sobie ciebie.
Jego głos nadal drżał emocjami. Sayuri również objęła go ramieniem i nie wiedziała, co mogłaby dodać. Wyznanie sprzed chwili było dla niej trudne, ale właściwie nie wstydziła się go już, rozumiejąc, jak bardzo Gaara był spragniony tego typu słów. Przypomniała sobie, jak postępowała z Naruto. Właśnie w ten sposób próbowała podbudować jego samoocenę. Nieustannie nagradzała go pochwałami za każdą, najdrobniejszą nawet rzecz. Ale patrząc na Gaarę i widząc, jak wspaniałym mężczyzną był, nie spodziewała się, że także potrzebował werbalnych zapewnień. Najwidoczniej pomyliła się w swojej ocenie. Będzie musiała trochę nad tym popracować, ale może w mniej dosadny sposób, niż to teraz zrobiła. I na pewno będzie musiała dawkować komplementy, bo był całkiem wobec nich bezradny.
W końcu wypuścił ją z uścisku. Jego dłoń wróciła do swojego zadania i nadal przejeżdżał nią wzdłuż jej ciała. Sayuri wycofała się odrobinę, by móc na niego spojrzeć. Wyglądał na spokojniejszego niż chwilę wcześniej, choć emocje całkiem go nie opuściły. Kiedy ich spojrzenia się spotkały, obdarował ją chyba najradośniejszym, jak do tej pory uśmiechem. Odwzajemniła go wesoło.
— Musimy powrócić do równowagi — przypomniała sobie zgubiony wątek. — Nie wiem, jak można do niej dojść w takich warunkach… Ale może od jutra, skoro Kankuro nie ma, trochę mniej czasu będziemy spędzać w łóżku?
— Twój plan jest okrutny — wytknął jej żartobliwie, ale po chwili spoważniał. — Tak, właściwie bardzo mi zależy, żebyś sprawdziła jakie robię postępy.
— Postępy? — Zdziwiła się i patrzyła na niego podejrzliwie. — Czyżbyś urządził sobie z mojego pokoju plac treningowy?
— Ostatnio twój pokój jest najbardziej przeze mnie oblegany. — Powoli wracał do swojego zwykłego oblicza. — Nie hałasuję zbytnio, więc raczej ci nie przeszkadzam.
— Podziwiam cię, ale i dziwię równocześnie — wyznała i uśmiechnęła się przebiegle. — Jak udaje ci się być grzecznym całą noc? Gdybyś spał w moich ramionach, na pewno nie wytrzymałabym.
Zaśmiał się, słysząc jej słowa.
— Lata samokontroli — odparł wesoło, choć wiedziała, że zapewne nie było to nic przyjemnego. — Ostatnio trochę gorzej mi idzie. Nie wiem, co takiego konkretnie jest w twoim ciele. — Omiótł ją spojrzeniem i jego uwagę głównie przykuł obojczyk, któremu nie mógł się oprzeć. — Ale… Powiedziałaś kiedyś, że czujesz się jak kotka w rui.
Zarumieniła się i zaśmiała równocześnie. To wyznanie też niedawno na niej wymógł.
— To urocze i pasujące do kobiety. Nie znam odpowiednika męskiego. Jeżeli istnieje, to tak się właśnie czuję.
— Wiesz… — Postanowiła zwierzyć z jeszcze jednego przemyślenia, które było nieco zawstydzające, ale nagle zapragnęła się nim podzielić. — Nie mam już złudzeń co do tego, że świat jest okrutny, ale zaczynam wierzyć w jakąś wyższą siłę, los, jakkolwiek tego nie nazwać. — Znowu jego zaciekawione spojrzenie podpowiedziało jej, że wydusiłby z niej to wyznanie, nawet gdyby się powstrzymywała. — Kiedy miałam trochę czasu, przeanalizowałam nasze życia i gdyby zmienić choć jedną rzecz, nigdy nie wylądowałabym w twoich ramionach.
Wyglądał na zamyślonego i chyba doszedł do tych samych wniosków, bo uśmiechnął się, ale nie był całkiem radosny.
— Gdybyś nie był jinchuuriki, nie zostałbyś Kazekage. Gdybym ja z kolei nie została zdradzona przez Konohę, nie wylądowałabym tutaj.
— Równowaga.
— Równowaga — potwierdziła i z uśmiechem pogładziła po policzku. Tak, jak ona na jego, on również reagował na jej dotyk z przyjemnością wypisaną na twarzy.
— Musisz zdać raport — powiedział nieoczekiwanie.
Omal nie skręciła sobie karku, próbując jak najszybciej na niego spojrzeć.
— Nie pytałem o szczegóły, bo zdaję sobie sprawę, że to oznacza, że Konoha ma tutaj jakiegoś człowieka.
— Ma — przyznała drżącym głosem. Nie odważyła się tego wyznać, choć przecież było to logiczne.
— Jestem przekonany, że to nikt wysoko postawiony.
Potwierdziła skinieniem głową.
— Nie może więc mieć dostępu do żadnych znaczących informacji. Ty miałaś być wtyczką u mnie. Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, jak zgrabne było to posunięcie.
Zdziwiła się, słysząc równocześnie szacunek, ale i złość w jego głosie.
— Gdyby ci się to udało, mieliby źródło informacji o mnie i mojej rodzinie, a może i Radzie z pierwszej ręki. Gdybyś nie podołała zadaniu, pozbyliby się problemu.
Sayuri przeanalizowała jego słowa i zrozumiała szacunek czający się w jego głosie. To naprawdę było mistrzowskie posunięcie, bo nawet gdyby została wykryta, Suna nie miała pozycji dostatecznie silnej, by sprzeciwić się Liściowi. Mogli jedynie zabić ją w ramach kary.
— Gaara… Powiedziałeś niedawno, że jak będę chciała się z czegoś zwierzyć związanego z wioską, mogę to zrobić. Podczas… kiedy informowali mnie o misji, powiedzieli, że to dlatego, że jinchuuriki został Kazekage wysyłają tu szpiega i powiedzieli, że byłeś główną siłą podczas ataku na Konohę, że nie mogą tego zrozumieć i muszą mieć kogoś, kto pilnowałby na bieżąco sytuację… Wiem, że była akurat dobra ku temu sposobność, szukaliście akurat gosposi i wszystko wyglądało tak, jakbym to właśnie ciebie miała kontrolować, ale… Nie wydaje ci się, że gdyby ktokolwiek został Kazekage zostałabym wysłana tutaj, nawet nie w charakterze gosposi?
— Nie odpowiada im samodzielność polityczna Suny — wyszeptał. Jak bystry musiała mieć umysł, że to zrozumiała. Wątpił, by Tsunade dopuszczała ją do świata polityki międzynarodowej, więc jej odkrycie musiało być skutkiem jej zdumiewająco wysokiej inteligencji.
— Też mi się tak wydaje. — Wahanie było widoczne w całej jej postaci. — Nie może mi to przejść przez gardło, bo wychowałam się w Konoha, ale… jak już zdobędziesz bezpieczną i silną pozycję, nie stawiaj na Liść. Gdyby to Tsunade była odpowiedzialna za wszystko, nie doradziłabym ci tego. Ale niedawno uświadomiłam sobie, jak podobna jest jej sytuacja do twojej. Tylko w Liściu bardziej dbają o pozory. Ma większe możliwości, wysyła shinobi na misje, samodzielnie rozporządza szpitalem i w ogóle wszyscy mają wrażenie, że to ona rządzi. Ale kiedy próbuje się sprzeciwić, nie może tego zrobić.
Spojrzał na nią ze zdumieniem.
— Zauważyłam to tylko dwa razy. Po raz pierwszy, kiedy Naruto miał ruszyć na trening z Jirayą ponad trzy lata temu. Zarządcy nie zgodzili się, chcieli mieć Kyuubiego pod kontrolą. Tsunade naprawdę chcąca dla Naruto jak najlepiej, miała związane ręce i musiała wymyślić naprawdę dobrą intrygę, żeby udało jej się tego dokonać. Naruto przyszedł do mnie w środku nocy i pożegnał się, tłumacząc wszystko. Została mu przydzielona misja, na którą nie miał określonego czasu. Kakashi, który miał ją nadzorować, również został wtajemniczony. Wyruszyli razem, ale Naruto już nie wrócił i tylko dzięki temu, że Kakashi zaświadczył, że Naruto nie uciekł i nadal ma ważną przepustkę, nie jest traktowany jak nukenin. Myślałam wtedy, że to wesoła anegdotka, ale teraz… Kiedy drugi raz zauważyłam położenie Tsunade już wiem, że nie ma zbyt wiele do powiedzenia. Była przeciwna szpiegowaniu Suny i jak się… upiłyśmy… To chyba moja przypadłość, upijanie się z Kage — wtrąciła wesoło.
Gaara też się nieznacznie rozluźnił i szybko pocałował ją w czubek głowy.
— Powiedziała wtedy, że Homura i Koharu mogą na nią naciskać. Te jej instrukcję były po prostu słabym sposobem zagrania im na nerwach. Nie przewidziała zapewne, że mogą wysłać za mną ANBU, bo sama nie zauważyła tego, co ty. Że wysłanie mnie tutaj było też próbą pozbycia się mnie.
— Nie spodziewałem się tego — przyznał Gaara.
— Bo żeby to dostrzec potrzebne są dwie rzeczy. Informacje dotyczące napięć na linii Tsunade-starszyzna i nieco dystansu do Konohy. Wątpię, żeby ktoś z zewnątrz mógł to zauważyć. Poza tym… to przerażające… Myślisz, że… — zawahała się. Nie wiedziała, jak go spytać o tę osobę. — Twój ojciec… Czwarty Kazekage, też miał tak związane ręce?
— Nie wiem — powiedział pozornie spokojnym głosem, ale spiął się na wzmiankę o tym człowieku. — Gdybym miał taką wiedzę, dałoby mi to całkiem sporo do myślenia.
Sayuri wiedziała, że nie powinna naciskać i nie zrobiła tego, widząc, że ten temat był dla niego zbytnio naładowany negatywnymi emocjami.
— Bo widzisz… nie wiem, jak to jest w Sunie. — Nadal nie mogła całkiem swobodnie mówić o swoich przemyśleniach dotyczących Konohy. To już nie była zdrada, tylko całkowite zerwanie więzi z wioską. — Ale w Konoha wydaje mi się, że są dwie siły polityczne. Ta jawna, czyli Hokage i ta prawdziwa, czyli aktualnie wybrane osoby, chcące wpływów.
Patrzył na nią w oczekiwaniu. Znowu mówiła o czymś, czego nie chciała przed sobą przyznać.
— Wysłali mnie tutaj, bo Suna już nie musi uzgadniać tych najważniejszych decyzji z Liściem. Teraz Konoha nie jest już gwarantem i przedstawicielem na arenie międzynarodowej. Zapewne po twoim mianowaniu, musieliście ponownie oddelegować dyplomatów do odpowiednich placówek u władców feudalnych. Przedstawiciele Konohy już nie spełniają tego zadania.
Skinął głową, przyznając jej rację. Teraz to mieszkańcy wioski dbali o reprezentowanie jej.
— Nie wiem, co bym zrobiła na twoim miejscu, gdybym miała silną pozycję, ale wydaje mi się, że Rada prędzej zadba o dogadanie się z prawdziwą siłą Konohy, a nie Hokage… Kage to tylko stanowisko. Człowiek, którego można wymienić… Nie wiem, jak choćby teoretycznie miałabym rozwiązać tę sytuację, bo przecież Tsunade musi mieć o tym pojęcie, ale nadal gra swoją rolę i chyba próbuje umacniać pozycję. Musi mieć przecież dosyć tych staruchów, dyszących jej na karku. Tylko… jak miałaby się ich pozbyć? Zabójstwo nie przejdzie w opinii publicznej Liścia, Tsunade zostałaby znienawidzona i straciłaby więcej niż zyskała. O tobie i Radzie nawet nie mówię, bo chyba ruszyliby na ciebie z widłami… Nigdy nie spodziewałam się, że dojdę do wniosku, iż Kage to tylko spiżowy posąg.
Gaara zaniemówił. Patrzył na jej skupioną twarz i nie wierzył w to, co słyszy. Gosposia, genin, urocza i śliczna kobietka tak swobodnie poruszała się po annałach i ciemnych stronach polityki, że aż zrobiło mu się wstyd. W porównaniu z nią poczuł się jak nowicjusz. Myślał, że to tylko strach przed jego mocą zmuszał Radę do trzymania go w ryzach, ale kiedy ułożył sobie wszystko w głowie, zrozumiał, że mylił się strasznie. Musiał i Radzie oddać piękne zagranie. Wkładając go na to stanowisko, zacieśnili ucisk na jego smyczy, a wiedząc, że był niedoświadczony, nie dopuszczali do niczego. Gdyby nie ta rozmowa z Sayuri nie zorientowałby się, że jego pozycja nie jest pozorna jedynie dla niego, z powodu Shukaku. To każdy Kage był jedynie figurantem, ale on jeszcze przez długi czas, a może nigdy, nie zorientowałby się. Poczuł ogromny szacunek do kobiety, leżącej w jego ramionach.
— Twój umysł chyba zaimponował mi bardziej niż ciało — powiedział szczerze, nadal pod wrażeniem swojego odkrycia. — A poprzeczka jest niezwykle wysoka.
— I co z tego, że zauważyłam mechanikę polityki? Gdybym jeszcze miała na nią wpływ… Chociaż, jeżeli przyjąć moje założenia, to ten spisek… — Zastanowiła się. — Chyba na twoim miejscu odpuściłabym walkę o wpływy. Bo zastanów się… Jeżeli założyć, że Kazekage od dłuższego czasu jest jedynie figurantem, to twój wybór był jak najbardziej trafiony. Mógłbyś coś ugrać jedynie, jeżeli miałbyś pełne poparcie mieszkańców.
Musiał przyznać jej rację.
— Wybrali cię, bo spodziewali się, że nigdy do tego nie dojdzie. Ale może… pomylili się w obliczeniach. — Ta myśl spłynęła na nią niespodziewanie i aż zarumieniła się, układając sobie to w głowie. — Pomyśl… jeżeli mieszkańcy przyjęli cię cieplej niż Rada myślała, to co to oznacza?
— Muszą wykonać ruch. — Powoli nadążał za jej tokiem rozumowania.
— Musieli coś zrobić, bo inaczej nie mieliby czym szczuć mieszkańców Suny i przedstawiać, że oni jedni mają wpływ na Shukaku. Jeżeli założyli ten spisek nie po to, aby cię zabić, tylko…
— Sprowokować do jawnego zabicia kilku członków spisku…
— Mieliby znowu całkiem pewną pozycję. Mogliby nawet rozpuścić plotki, że powstrzymali cię przed dalszym rozlewem krwi. Mieszkańcy byliby wtedy w szachu strachu. Dowiedzieliby się, że bunt grozi śmiercią, a Rada panuje nad tą straszną groźbą. Ja nie wątpię, że spiskowcy chcą twojej głowy, ale Rada musi kontrolować ich ruchy, więc są jedynie wygodnym narzędziem.
— O cholera… — wyszeptał, rozumiejąc już, jak misterna była to intryga.
— Wiesz co to oznacza? — Sayuri nie miała zbyt wesołego wyrazu twarzy. — Jeżeli chcesz to wygrać, nie możesz nikogo zabić. Nie wiem, czy to w ogóle możliwe w tej sytuacji.
Gaara próbował objąć to swoim umysłem. Został zapędzony do rogu, bez możliwości ruchu. Jeżeli nie pozbędzie się spisku, niewypowiedziana groźba nadal będzie wisieć nad jego głową i jego bliskich. Jeżeli wykona jakieś stanowcze kroki, już zawsze będzie jedynie… jak to Sayuri określiła? Spiżowym posągiem… może piaskowym w jego przypadku… zbudowanym ze strachu i nienawiści mieszkańców do niego.
— Jesteś porażającą kobietą — powiedział, gdy udało mu się zebrać myśli. Spojrzał na Sayuri wyjątkowo czule. — Nie mogę uwierzyć, że Konoha się ciebie pozbyła.
— To w Sunie ujawniły się moje zdolności. — Wtuliła się w niego.
Gaara zamknął ją w swoim uścisku, rozumiejąc, że Sayuri była już zmęczona. Cholera… znowu nie pilnował się, jak powinien.
— Wracając do bardziej możliwych do zrealizowania celów. Co myślisz o pomyśle, żeby zagrać tamtej dwójce na nerwach?
— Co masz na myśli?
Sayuri stłumiła ziewnięcie, choć i to nie umknęło uwadze Gaary. Zaczął kreślić okręgi na jej plecach.
— Będziesz całkiem regularnie zdawała raporty. Dokładnie takie, jakie chciała Tsunade. Nieustannie będziesz informowała o tym, że Suna nie zmienia stosunku do Konohy, a za każdym razem przekażesz jakiś nieistotny szczegół o mnie, czy Radzie.
— Taki był od początku mój plan — powiedziała cicho do jego piersi. — Nie rozumiem tylko, co mi to da? Zresztą ANBU z Suny będzie mnie obserwować i spalę swoją pozycję.
— Technika teleportacji i zdolności sensora są dość sporym ułatwieniem. — Uśmiechnął się pod nosem. — Kiedy powiesz mi, kto jest łącznikiem z Konohy, znajdę go… albo ją… i dam znać wyładowaniami chakry na piasku gdzie jest bezpieczne miejsce, żebyś się teleportowała. Pójdziesz tam, niezauważona przez ANBU i wrócisz w ten sam sposób.
— To może się udać…
— W ten sposób nikt z Konohy za tobą nie ruszy.
Sayuri wtuliła się w niego mocniej.
— Możesz zabierać ze sobą inne osoby?
— Nie wiem, nigdy nie próbowałam zabrać kogoś przytomnego. Masz ochotę spróbować?
— To chyba dość ciekawe doświadczenie. — Zaśmiał się. — Ale nie dzisiaj — dodał szybko, wiedząc, że Sayuri byłaby gotowa natychmiast spełnić jego prośbę. — Dzisiaj masz jeszcze tylko jedno zadanie.
Spojrzała na niego już całkiem zaspanym wzrokiem.
— Nie przyprawić mnie o zawał i spać, udając, że wcale znowu nie zapomniałem o twojej potrzebie snu.
— To wydaje mi się być całkiem łatwe do zrealizowania — powiedziała w jego pierś i czule pocałowała tego wspaniałego mężczyznę.


******************************

O ile w przypadku poprzednich rozdziałów nie ma usprawiedliwienia dla błędów – była to jedynie moja wina, tak tym razem przepraszam, ale nie miałam możliwości sprawdzenia zbyt uważnie tego fragmentu. Od środy leżę przykuta do łóżka z gorączką, literki mi się plączą i nie jestem w stanie zmobilizować się do niczego.

Mam nadzieję, że tylko mi towarzyszy tak paskudne samopoczucie. Życzę miłego weekendu!



8 komentarzy:

  1. Niby tylko gadali, ale jakoś tak to robisz, że każdy wątek jest ciekawy, a ich reakcje naturalne. Poza tym bardzo podobał mi się ten fragment o komplementach #__# Padłam po tekście o zawale x) Zdrowiej szybciutkp :*

    Alba Longa

    OdpowiedzUsuń
  2. Część Kochanie! Na początek dużo zdrówka i mentalne całuski.

    Wybacz, że tak długo mnie nie było. Przegapiłam... Niemal całą historię. Uch, aż mi wstyd. W pierwszej kolejności sięgnęłam po Twojego bloga. Ostatnio chłonę wszelkie opowiadanie o Gaarze. Pamiętam, że lata temu (kiedy pierwszy raz oglądałam epizod o egzaminie na chunnina) nie mogłam oderwać od niego wzroku. Uwielbiam jego demoniczną stronę za czasów panowania Shukaku i tą delikatność i opanowanie, kiedy wyjęto z niego bijuu. Za mało go w shippuudenie i Boruto.

    Wracając do historii. "Gosposia" jest bardzo wciągająca. Nie przeszkadzało mi, że wątek romansu rozwijał się wolno, bo umiejętnie przeciągnęłaś moją uwagę fabułą. Nie byłam pewna jak rozwiążesz problem Sayuri jako szpiega i nie pomyślałam o tak prostym rozwiązaniu. Nie zrozum mnie źle, to nie było zbyt proste. Wyobrażałam sobie nie wiadomo jakie scenariusze, a nie wpadłam na pomysł zwykłej rozmowy. Ta scena skradła moje serce, bo była tak intymna i delikatna. Wybuch ich namiętności był cudowny. Podobają mi się Twoje pracę również dlatego, że nie boisz się erotyzmu. Wiele autorek, które piszą cudnie, nie odważają się opisywać scen łóżkowych i zbywają je jedynie paroma zdaniami napięcia przed samym sexsem.

    Lecę dalej! Zostały mi jeszcze dwa Twoje opowiadania. Buziaki~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Choroba powoli przegrywa batalię z antybiotykami, ciepełkiem i łóżkiem ;)

      No nie mogę się powstrzymać ;) "Za mało go w shippuudenie i Boruto", dlatego sama uśmierciłam Gaarę we własnym ff xD Ale ogólnie z ideą się zgadzam. Gaara jest jedną z postaci, które cierpią na brak czasu antenowego, a jego wygląd w "Boruto"... lepiej przemilczę.

      To cieszę się, że historia Ci się podoba. W sumie mam małą rozkminę po Twoich słowach. Nie mam pojęcia, czy odważyłabym się pisać sceny erotyczne, gdybym od początku pisała "Gosposię" z myślą o publikowaniu. Możliwe, że nie. A na pewno nie napisałabym ich tyle, ile napisałam. Mamy rozdział 18., a ja już ocenzurowałam dwie. Doszłam do wniosku, że gdybym nie wycięła ich (i jeszcze kilku w przyszłości), to ff zmieniłoby się w czysty erotyk :P

      Usuń
    2. No co ja poradzę, że nie pasował mi do fabuły xD
      Ale w przyszłości (już w innym opowiadaniu) zobaczysz go u mnie więcej ;3

      Usuń
    3. No proszę, wiesz, jak sprzedawać swój towar ;) To teraz chyba czekam bardziej na planowane opowiadanie niż to już tworzone xD

      Itachi też jest ciekawą postacią i gdyby nie fakt, że Gaara zajął moje serduszko, o podium z "Naruto" Itachi walczyłby z Nejim, Kakashim i Lee.

      Usuń
  3. No, oni to mają zdrowie :P Wstawiasz rozmowy o dość nudnych tematach"politycznych" w takich scenach, że czyta się je z wypiekami na twarzy. Kurczę, utrudniłaś Gaarze życie. Ma nie zabijać? Nie wiem, czy to możliwe, skoro pewnie planujesz tu niejeden zamach... Ciekawa jestem, jak Sayuri poradzi sobie w trudnej sytuacji. W tym opowiadaniu wydaje się całkiem bezbronna, ale to przez zajęcia, którym się ostatnio oddaje :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak w sumie próbuję przeanalizować, czy to dobrze, że czyta się o takich sprawach z wypiekami na twarzy, czy nie, ale chyba nie ma dobrej odpowiedzi. Tak poprowadziłam to opowiadanie i nie ucieknę od tego, że w pozycji leżącej są przeprowadzane poważne rozmowy ;)

      Usuń