Rudowłosa czuła jak mocno bije jej serce. Czy to naprawdę był Gaara? Czy właśnie w tej chwili pozbawia kogoś życia? Dlaczego nie posłuchała swoich towarzyszy? Może rzeczywiście idzie na pewną śmierć? Nie wiedziała i właśnie ta niepewność dodawała jej odwagi i pomagała iść na przód. Chciała w końcu zobaczyć kim właściwie jest Gaara.
Wolnym krokiem przemierzała opustoszałe uliczki Suny. Wiedziała, że za zakrętem ujrzy… Właśnie… co ujrzy? Przystanęła na chwilę. Czy chciała to oglądać? Wstrzymała oddech i przekroczyła zaułek. Uliczka wydawała się być pusta, ale po chwili dostrzegła dwa martwe ciała, które leżały bezwładnie w kałuży krwi. Obawiała się unieść wzrok, jednak nie po to doszła aż tutaj aby uciec. Wstrzymała oddech i uniosła wzrok. Stała jak sparaliżowana. Rozpoznała znajomą jej sylwetkę. Piasek wirował dookoła czerwonowłosego, który zbliżał się powoli do mężczyzny leżącego na ziemi. Człowiek ów błagał go, aby odszedł, lecz chłopak ignorował jego prośby. Z twarzą szaleńca zbliżał się do bezbronnego mężczyzny. Na ten widok serce Sayuri zamarło. Czy to był Gaara? Czy ten człowiek, który bezlitośnie zamordował dwie osoby to ten sam człowiek, który ją uratował, z którym tak dobrze jej się mieszkało, do którego czuła zaufanie, który… znaczył dla niej więcej niż powinien?
- Gaara... – wyszeptała rudowłosa.
Postąpiła nierozsądnie. Stanęła między ofiarą demona, a nim samym. Być może nie w dosłowny sposób, ale odwróciła uwagę czerwonowłosego od mężczyzny. Chłopak w błyskawicznym tempie unieruchomił ją, nawet na nią nie patrząc. Piasek boleśnie wbijał się w każdy fragment ciała. Dziewczyna czuła, że za chwilę spełnią się jej najgorsze koszmary. Zostanie zabita bez możliwości obrony, bez możliwości ucieczki. Tak jak we wszystkich swoich nocnych koszmarach nie może się poruszyć, nie może zrobić nic, aby uratować się. Po jej policzkach spłynęły łzy. Czy właśnie w takich okolicznościach przyjdzie jej umrzeć?
Wolnym krokiem przemierzała opustoszałe uliczki Suny. Wiedziała, że za zakrętem ujrzy… Właśnie… co ujrzy? Przystanęła na chwilę. Czy chciała to oglądać? Wstrzymała oddech i przekroczyła zaułek. Uliczka wydawała się być pusta, ale po chwili dostrzegła dwa martwe ciała, które leżały bezwładnie w kałuży krwi. Obawiała się unieść wzrok, jednak nie po to doszła aż tutaj aby uciec. Wstrzymała oddech i uniosła wzrok. Stała jak sparaliżowana. Rozpoznała znajomą jej sylwetkę. Piasek wirował dookoła czerwonowłosego, który zbliżał się powoli do mężczyzny leżącego na ziemi. Człowiek ów błagał go, aby odszedł, lecz chłopak ignorował jego prośby. Z twarzą szaleńca zbliżał się do bezbronnego mężczyzny. Na ten widok serce Sayuri zamarło. Czy to był Gaara? Czy ten człowiek, który bezlitośnie zamordował dwie osoby to ten sam człowiek, który ją uratował, z którym tak dobrze jej się mieszkało, do którego czuła zaufanie, który… znaczył dla niej więcej niż powinien?
- Gaara... – wyszeptała rudowłosa.
Postąpiła nierozsądnie. Stanęła między ofiarą demona, a nim samym. Być może nie w dosłowny sposób, ale odwróciła uwagę czerwonowłosego od mężczyzny. Chłopak w błyskawicznym tempie unieruchomił ją, nawet na nią nie patrząc. Piasek boleśnie wbijał się w każdy fragment ciała. Dziewczyna czuła, że za chwilę spełnią się jej najgorsze koszmary. Zostanie zabita bez możliwości obrony, bez możliwości ucieczki. Tak jak we wszystkich swoich nocnych koszmarach nie może się poruszyć, nie może zrobić nic, aby uratować się. Po jej policzkach spłynęły łzy. Czy właśnie w takich okolicznościach przyjdzie jej umrzeć?
***
Gaara wrócił z treningu. Jak zwykle czuł rosnącą złość. Po co ma z nimi być? Dlaczego Baki nie dostrzega bezkresu głupoty zmuszając go do pozostania z nimi? Zamaszyście zatrzasnął za sobą drzwi, chociażby w ten sposób odreaguje agresję…
- Wróciłem – powiedział cicho w przestrzeń.
Odpowiedziała mu jedynie cisza. Czerwonowłosy zdziwił się. Zwykle rudowłosa wychodziła, aby się z nim przywitać… Może została dłużej na treningu? Wzruszył ramionami i zaszył się w swoim pokoju.
Długi czas siedział niemal bez ruchu wpatrując się w coraz ciemniejsze niebo. Po jakimś czasie zaczął odczuwać niepokój. Było to dla niego zupełnie nowe uczucie. Przez całe swoje życie nie miał nikogo o kogo mógłby się martwić, ale w końcu w jego życiu pojawiła się taka osoba. Czy powinien iść poszukać dziewczyny? I co zrobi? Może ona wcale nie chce, aby jej szukał… Westchnął cicho. Zupełnie nie wiedział jak powinien postąpić.
Kolejną godzinę przesiedział w swoim pokoju zastanawiając się co zrobić. Zresztą… jakie ma możliwości odnalezienia dziewczyny? Zdawał sobie sprawę, że jest już zbyt późno, aby nadal trenowali, więc prawdopodobnie jest z którymś, z jej nowych towarzyszy. Wzdrygnął się. Nie chciał aby tak było. Nie chciał dzielić się jedyną osobą, u której odnalazł choć część swoich dziecinnych mrzonek. Akceptacja, poczucie bezpieczeństwa, czyjaś obecność, brak całkowitej samotności… te wszystkie rzeczy zagwarantowała mu Sayuri, a teraz… Poczuł narastającą złość. Teraz zapewne całkowicie zapomniała o nim, aby spędzić czas z tymi… Mocno zacisnął powieki. Musi jak najszybciej się uspokoić. Przecież dziewczyna nie jest jego przedmiotem, nie może rozkazywać jej i zmuszać do nieustannego przebywania w jego towarzystwie. Zaczął głęboko oddychać próbując się uspokoić.
Przez długi czas trwał w typowej dla niego bezczynności. Zanim pojawiła się rudowłosa potrafił kilka godzin przesiedzieć w bezruchu z jednego, prostego powodu. Nie miał co robić. Nie miał żadnej osoby, z którą mógłby porozmawiać. Nie posiadał żadnej rzeczy, która byłaby dla niego ważna, więc trwał w jednej pozycji przez wiele godzin, aby w końcu zdecydować się na jedną z trzech możliwości – pójdzie zaspokoić Shukaku, będzie zmuszony udać się na zakupy, albo ruszy na beznadziejny trening ze swoim rodzeństwem, podczas którego być może dowie się, że ruszają na misję. Tym razem było gorzej. Zdążył przyzwyczaić się do obecności rudowłosej i nie potrafił już tak długo trwać bezczynnie, po prostu… wyszedł z wprawy. Zerknął na niebo… Cholera, a jednak dość długo tu przesiedział. Zaczynało wschodzić słońce. Bezszelestnie wstał z zajmowanego miejsca i chciał ruszyć do kuchni, ale nagle coś do niego dotarło. Skoro już świta to znaczy, że Sayuri nie spędziła nocy w jego domu, więc… Poczuł się bezsilny. Co miał zrobić, gdy ją zobaczy? A może znajdzie jakieś dobre wytłumaczenie swojej nieobecności? Westchnął cicho i ruszył w stronę kuchni.
Skończył przygotowywać herbatę i już miał położyć ją na stole, kiedy zauważył karteczkę. Nie była to ta sama, którą zapisał poprzedniego dnia. Odłożył herbatę i chwycił liścik w dłonie - Wyruszam dzisiaj na pierwszą misję. Mam nadzieję, że jakoś wytrzymam z Kaito… Nie wiem konkretnie kiedy będę, Kazekage powiedział, że może potrwać kilka dni. Opowiem Ci wszystko, kiedy wrócę. Trzymaj się i do szybkiego zobaczenia. Poczuł niesamowitą ulgę. Jego obawy nie były słuszne… dziewczyna jest na misji.
Usiadł na krześle i zaczął analizować każdy fragment listu. Cóż, pierwsze zdanie jedynie wyjaśniało gdzie jest. Podczas ponownego odczytywania drugiego zdania uśmiechnął się pod nosem, to było typowe dla dziewczyny. Gaara zdążył już zauważyć, że narzeka na swoich towarzyszy, ale tak naprawdę czuje do nich coraz większą sympatię. Przez jego twarz przebiegł grymas gdy odczytywał słowo Kazekage. Ten dureń nie potrafi nawet określić, jak długo potrwa ta misja? Prychnął cicho i zaczął wpatrywać się w dwa następne zdania. Nie spodziewał się, że ktoś potrafiłby być wobec niego aż tak bezpośredni. Poza tym co znaczą słowa do szybkiego zobaczenia? Czyżby właśnie chciała, aby się szybko zobaczyli? A może znowu jest zbyt naiwny? Westchnął cicho i zaczął wpatrywać się na wschodzące słońce. Znowu to samo - bezsensowny dzień…
Kolejne dni były dla niego prawdziwą męczarnią. Nieustannie walczył sam ze sobą. Z jednej strony zdawał sobie sprawę, że rudowłosa prawdopodobnie nigdy by się nie dowiedziała o śmierci jednego z mieszkańców, ale z drugiej… Z drugiej strony zaczął poznawać zupełnie inne życie. A właściwie jego część. Nadal nie widział nic złego w swoim postępowaniu, ale zdawał sobie sprawę, że dziewczyna ma inne zdanie na ten temat… Właściwie sam przed sobą nie potrafił wyjaśnić swojego zachowania. Momentami czuł do siebie obrzydzenie, że nagle zaczęło zależeć mu na zdaniu kogokolwiek, ale… dzięki jej obecności był szczęśliwszy, prawda? Powinien więc tak długo jak da radę stwarzać pozory przed Sayuri. Już teraz był do niej do tego stopnia przywiązany, że nie chciał aby odeszła. Czerwonowłosy westchnął cicho. Odkąd się pojawiła wszystko nagle się skomplikowało, ale to dzięki niej po raz pierwszy od dawna czuł spokój. Potrafił się uśmiechać i pozbył się, gdy był przy niej, swojego chłodnego tonu. Ale teraz, kiedy jej nie ma, nie potrafił znaleźć dobrego argumentu, aby pozostać w domu.
***
Gaara przez dobrą godzinę krążył po swoim pokoju. Nie potrafił się na niczym skupić, nie potrafił na ten moment nawet przestać chodzić. Wiedział, że to się prędzej, czy później stanie. Zbyt długo zwlekał, zbyt długo nie zaspakajał Shukaku. Przez jego ciało przeszedł dreszcz, a w skroniach poczuł ostry ból. Nie, nie może dłużej oszukiwać siebie. Teraz właśnie tego potrzebował, potrzebował ofiary. Z cichym prychnięciem narzucił na plecy piaskową gurdę i wyszedł przez okno.
Szybkim krokiem przemierzał ulice Suny. Cholera… na jego nieszczęście nikogo nie dostrzegał. Przeklął cicho pod nosem. Zdawał sobie sprawę, że jeśli karze Shukaku zbyt długo czekać skończy się to uwolnieniem jego mocy. Szedł coraz szybciej, z coraz bardziej dzikim, szalonym wzrokiem spoglądał dookoła mając nadzieję, że w końcu dostrzeże jakiegoś człowieka. Po kilku minutach doszedł do zacienionej uliczki… Tak! W końcu! Zauważył, że trójka mężczyzn pochyla się nad jakimś workiem. A więc złodzieje? Jeszcze lepiej… – pomyślał sarkastycznie – dam przysługę społeczeństwu zabijając ich. Bez najmniejszego ostrzeżenia wysłał swój piasek w kierunku jednego z nich. Zanim pozostała dwójka zdążyła wstać ich towarzysz był martwy. Gaara uśmiechnął się kpiąco pod nosem. Ich przerażone miny, błagalne spojrzenie. Głuchą, nocną ciszę przerwał pojedynczy wrzask jednego z nich. Czerwonowłosy prychnął z niezadowolenia. Nie znosił, gdy ktoś zakłócał te chwile. Ale co z tego? Wysłał kolejny strumień piasku, który zamknął temu idiocie mordę. Z niemalże czcią zacisnął pięść i tak… Po raz kolejny tego wieczoru widział ten cudowny, rubinowy kolor, ten zapach. Zapomniał już jak to jest. Zapomniał, że po to właśnie żyje. Zapomniał, że sensem jego istnienia jest zabijanie. Zbyt długo zwlekał… Spojrzał na ostatniego mężczyznę. Ten przynajmniej nie wrzeszczy, nie ucieka, nie robi nic, co zwykle go denerwowało. Po prostu spoglądał na niego z przerażeniem w oczach. A jednak ludzie nie są konsekwentni. W momencie, w którym zaczął się do niego zbliżać, ten szeptał jakieś bzdury o zostawieniu go w spokoju. Co? Musiał się powstrzymać, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Miałby go teraz zostawić?
Nagle usłyszał jakiś szmer, który wydobywał się z drugiego końca ulicy. Kolejny idiota, który będzie zgrywał bohatera, aby ratować kogoś? Bzdura… Nie patrząc na nieznajomego wysłał ku niemu strumień piasku. Przynajmniej jeszcze się pobawi. Już miał zająć się tym drobnym złodziejem, kiedy usłyszał swoje imię. Zamarł z ręką w powietrzu. Bardzo powoli odwrócił się. To, co zobaczył odebrało mu zdolność do logicznego myślenia. Sayuri… Sayuri widziała to wszystko. Dziewczyna była zamknięta w śmiertelnym uścisku jego piasku. Widział jak z jej oczu wydobywają się łzy, widział przerażenie wypisane na jej twarzy. Nie potrafił wykonać żadnego ruchu. Stał z rozszerzonymi oczami i wpatrywał się w nią. Po raz pierwszy w życiu był do tego stopnia przerażony. Jak… jak to się stało? Mężczyzna wyczuł moment i w błyskawicznym tempie oddalił się od tego potwora. Dziękował wszystkim siłom, które sprawiły, że zainteresował się kimś innym i mógł ocalić swoje życie. Gaara nie zwracał na niego uwagi. W dalszym ciągu patrzył na rudowłosą. Co ma teraz zrobić? Z zamkniętymi oczami pozwolił piaskowi, aby opadł i oswobodził w ten sposób dziewczynę. Nie chciał na nią patrzeć, nie chciał widzieć jej spojrzenia. Już wiedział. Wiedział, że przekreślił wszystko. Poczuł narastającą złość. Dlaczego zawsze wszystko mu się pieprzy? Dlaczego zawsze wszystko niszczy?
- G-gaara… – Usłyszał jej głos, przerażenie, które się w nim czaiło. Syknął cicho i otworzył oczy nadając spojrzeniu najbardziej przerażający i chłodny wygląd.
- Oto czym jestem – warknął ze złością. Dziewczyna… widział to, ona była zbyt przerażona, aby cokolwiek powiedzieć, czy choćby poruszyć się. Ten sam strach, to samo przerażenie, które widział u wszystkich. – Znasz już odpowiedź.
Mierzyli się spojrzeniem. Ona przerażonym, on chłodnym. W pewnym momencie Gaara nie wytrzymał. Odwrócił się i odszedł, nie chciał dłużej czuć tego cholernego bólu i wyrzutów sumienia. Sayuri siedziała na ziemi i nie była w stanie się poruszyć. Patrzyła na oddalającą się sylwetkę czerwonowłosego. Mimo… mimo, że on tak zareagował, że prawie ją zabił… Ona nadal nie chciała, aby odchodził. Nie potrafiła w żaden logiczny sposób wyjaśnić swojego sposobu myślenia, ale nadal czuła do niego sympatię.
- Nie odchodź… – wyszeptała, choć zdawała sobie sprawę, że tego nie usłyszał. Gaara zatrzymał się. Czyżby ona…? Nie, przesłyszało mu się. Sayuri miał łzy w oczach. Dlaczego nadal chce być w jego towarzystwie? Dlaczego nadal się go nie boi? – Gaara… – Tym razem jej głos był wyraźniejszy, ale chłopak nadal nie zatrzymał się. Rudowłosa z trudem wstała i na chwiejnych nogach ruszyła za nim. Dlaczego jakaś niewidzialna siła pcha ją do niego? Przecież… to chore, to jak samobójstwo. Jej kroki stawały się coraz szybsze, coraz bardziej się do niego zbliżała, ale po co? Czy nie uzyskała już odpowiedzi? Po kilku długich chwilach dogoniła go, on nie zwracał na nią uwagi, nie chciał widzieć jej spojrzenia, nie chciał odpowiadać na jej pytania. Zamarł. Dziewczyna rzuciła mu się na szyję i zaczęła szlochać. Co to ma do cholery oznaczać? – Gaara… – Nie wiedziała dlaczego. Nie wiedziała co mogłoby to zmienić, ale przylgnęła do niego i nie chciała puścić. Sama nie rozumiała dlaczego płacze i dlaczego nie może go teraz wypuścić z uścisku. Po prostu wtuliła się w jego pierś i nie chciała odejść.
- C-co Ty? – Czerwonowłosy stał i po raz kolejny miał w głowie chaos. Przecież chwilę temu… Czuł, że dziewczyna płacze, że całe jej ciało przechodzą dreszcze. Bała się. Ale dlaczego szukała ukojenia przy nim? Przy osobie, która ten strach wywołała? Nie rozumiał też swojego postępowania, ale po raz pierwszy delikatnie, jakby była z porcelany, dotknął jej pleców. Ona zareagowała jeszcze głośniejszym szlochem. Drżącą ręką przejechał po jej plecach. Nie miał pojęcia co robić, nigdy nie znalazł się w takiej sytuacji. Rudowłosa w odpowiedzi jeszcze mocniej zacieśniła uścisk między nimi. Gaara był zszokowany. Jak wytłumaczyć jej postępowanie? Delikatnie, powoli drugą ręką objął ją w pasie. Co się do cholery właśnie dzieje? Ale nie mógł zaprzeczyć, to było… przyjemne. Nie wiedział już co myśleć. Mieć wyrzuty, że właśnie przeraził ją do tego stopnia? A może czuć ulgę, że dziewczyna jeszcze chwilę nie odchodzi od niego? Nikt go nigdy nie przytulał, on też nigdy w życiu nikogo nie objął, był przecież potworem. A potwory nie mają uczuć. Mimo to uspokajająco przejeżdżał dłonią po jej plecach. Odważył się nawet pogładzić ją po włosach. Skąd niby wzięły się u niego takie odruchy? I dlaczego zaczyna robić mu się tak przykro? Miotało nim zbyt wiele uczuć. Złość na samego siebie, strach, że dziewczyna odejdzie, przerażenie, gdy myślał o tym, że prawie ją zabił, ale teraz… Teraz czuł ulgę, że nadal przy nim trwa, że nie odeszła.
- Gaara… – Spojrzał na nią ze zdumieniem. Widział, jak uśmiecha się przez łzy. – Szkoda, że nie możesz na siebie spojrzeć… – Czerwonowłosy nie rozumiał znaczenia jej słów. Po prostu nie chciał jej teraz puścić, nie chciał przerywać tej chwili. Sayuri położyła głowę na jego piersi. Nigdy nie miał tak ciepłego spojrzenia. Chyba nadal powinna być przerażona, przecież chwilę temu… Nie, nie może o tym myśleć. Powinno się dla niej liczyć to, że przy niej nie zachowuje się tak odpychająco, że nie chciał jej skrzywdzić, że uspokoił się. – Gaara… Dlaczego tak jest?
- O czym Ty mówisz? – wyszeptał i zamknął oczy. Kiedy tylko odważył się ją objąć… Czuł taką błogość, taki spokój. Już nigdy nie pozwoli, aby bała się go.
- Dlaczego nie boję się Ciebie? Dlaczego nie chcę, żebyś odchodził? – wyrzucała z siebie te wszystkie myśli, które od tak dawna miotały się w jej głowie. – Przecież… powinnam uciec.
- Powinnaś.
- Ale nie chcę…
- Nie chcesz? – Spojrzał jej w oczy. Od zawsze widział w nich ciepło. Zrozumiał, że nie może pozwolić, żeby cokolwiek jej się stało. Stała tu… tak krucha, tak delikatna, tak ufnie wtulona w jego pierś. Mimo swojego postępowania, mimo nienawiści, która władała nim od lat, on… Nie potrafił, a może nie chciał nazwać tego uczucia, które go przepełniało, ale wiedział… Wiedział, że zrobi wszystko, żeby tylko nie odeszła, żeby wraz z nią nie odeszły te cudowne uczucia i chwile.
- Nie… – wyszeptała cicho. – Ja chcę być przy Tobie… Ale przy Tobie, nie przy tamtym człowieku, którym chwilę temu byłeś. – Sam doszedł do tego. Wiedział, że już nigdy nie pozwoli, żeby tak się go bała.
- Już nigdy… – Nie potrafił wypowiedzieć na głos swoich myśli, zbyt wiele cisnęło mu się do głowy. Sayuri widziała jego wyraz twarzy i uwierzyła mu. Uniosła się na palcach i złożyła na jego ustach nieśmiały, delikatny pocałunek. Gdy odsunęła się od niego spojrzał na nią zszokowany. Zdecydowanie zbyt wiele dzieje się w tak krótkim czasie. – Ale… Sayuri… ja… nie powinnaś. – Odwrócił wzrok. – Jestem tylko potworem, narzędziem służącym do zabijania, ja…
- Tak. – Patrzył na nią zdziwiony. Rozumiała to, potwierdziła i nadal nie odeszła? – Dla wszystkich, ale… ja patrzę nie na Shukaku, nie na maszynkę do zabijania, ja patrzę na człowieka, który się po prostu zagubił. – Nie wiedział dlaczego zrobiło mu się tak cholernie smutno. Od tak dawna nie czuł pod swoimi powiekami łez, że aż zdziwił się, że nadal potrafi do tego stopnia odczuwać. Przecież… jeszcze miesiąc temu był kimś całkowicie wypranym z uczuć. Pochylił się nad nią, oparł swoją głowę na jej ramieniu i po raz kolejny odnalazł ukojenie. To było… niesamowite.
- Chcesz tego? – Sam nie wiedział po co pyta, znał odpowiedź. – Podejmiesz ryzyko? Widzisz kim jestem.
- Ale… ja od początku wiedziałam, że to nie jest możliwe, żeby ktokolwiek był tak chłodny i zimny z natury. – Słuchał jej słów i ogarniało go poczucie bezpieczeństwa. Zapomniał, że jest przerażającym Jinchuuriki z Suny. W tej chwili był małym, pięcioletnim chłopcem, który w końcu odnalazł spokój i akceptację. – Nie wierzę, że sam się tym stałeś, ale nie musisz nic opowiadać. Nie musisz odpowiadać na żadne pytanie. Bądź po prostu taki… chociażby przy mnie – spojrzał w jej oczy. Ona nie wymagała od niego tak naprawdę niczego. Nie wymagała prawdy, wyjaśnień, ani zmiany jego postępowania. Chciała tylko zapewnienia, że dla niej, przy niej będzie inny. Ale to tak naprawdę nie wymagało z jego strony żadnego wysiłku. Już wiedział, że zrobi wszystko, aby tylko zatrzymać ją przy sobie i nie przerazić… już nigdy.
- Sayuri… Ty… widzisz, że ja od początku… – Zawahał się, czy powinien coś mówić? – Sam nie wiem dlaczego. – Przez jego ciało przebiegł dreszcz, dotknęła jego policzka. Kto inny odważyłby się na to? Czy znalazłby się ktokolwiek, kto choćby dotknąłby go? – Ale… ja… ja nie wiem co mam… jak mam… – Zdziwił się, gdy dziewczyna oderwała się od niego i stanęła u jego boku.
- Chodźmy do domu – powiedziała cicho i uśmiechnęła się. Gaara poczuł, jak wkłada swoją ciepłą dłoń, w jego. Jak zacieśnia uścisk i powoli ciągnie w stronę mieszkania. Poddał się jej całkowicie. Od początku wiedział, że choć to on jest tym potężniejszym, to tak naprawdę ona ma nad nim władzę. Wcześniej nie rozumiał tego, ale w tej chwili był już pewny. Od momentu, w którym po raz pierwszy zrozumiał, że zaakceptowała go, nie potrafiłby się jej sprzeciwić, skrzywdzić. Choć w oczach osób postronnych wyglądało inaczej. Jakby to dziewczyna podporządkowała mu się, lecz było odwrotnie. To on zmienił się przy niej, to on wykonywał każdą jej nieśmiałą prośbę. Wpatrywał się w jej twarz z czułością. Nie spodziewał się u siebie takich uczuć. Nie myślał, że kiedykolwiek spotka go takie szczęście. Ta dziewczyna… właśnie dała mu kolejną szansę, ale tym razem już jej nie zmarnuje. Ale… czy ona rozumie do kogo chce się zbliżyć? – Gaara… – Jak zwykle, gdy usłyszał, jak wypowiada jego imię, przeszedł go dreszcz. – Wydaje mi się… Może to śmieszne. – Patrzył na nią z ciekawością. – Ale czy to przypadkiem nie Ty zaczynasz się mnie bać?
Nie odpowiedział na jej pytanie. Uśmiechnął się jedynie do niej, dając tym samym odpowiedź. Miała poniekąd rację. Może… nie bał się jej, ale obawiał się o każdą jej reakcję. Obawiał się każdego jej słowa, gestu. Bał się tego, bo była to dla niego nowość, ale również tego, że może to stracić. Mocniej ścisnął jej dłoń. Dopóki będzie przy nim… będzie szczęśliwy. Po raz pierwszy w życiu ma szansę na prawdziwe szczęście.
***
Rudowłosa leżała na kanapie w salonie i wtulała się z całą mocą w pierś najstraszliwszej, najpotężniejszej broni w Sunie. Zamknęła oczy i wsłuchiwała się w każde uderzenie jego serca. Był tutaj. Mocniej przylgnęła do niego. Nadal nie rozumiała swojego postępowania, ale wiedziała, że jest szczęśliwa. Nie rozmawiali ze sobą odkąd weszli do domu. Właściwie… po raz pierwszy w życiu dziewczyna nie miała pojęcia, co mogłaby powiedzieć. Gaara co jakiś czas zerkał na rudowłosą i nie wierzył w to, co widzi. Jakim cudem… jakim prawem spotkało go takie szczęście? Jest potworem, mordercą, ale mimo wszystko dostał szansę od losu. Każdy jego ruch, gest, był niesamowicie ostrożny, delikatny. Kiedy przejeżdżał dłonią po jej włosach, kiedy gładził jej plecy obawiał się, że zbyt lekkomyślnym ruchem może wyrządzić jej krzywdę. Nie potrafił zrozumieć, jak to się stało, ale był szczęśliwy.
- Gaara… – Spojrzał na nią z delikatnym uśmiechem. Co się stało z przerażającym Jinchuuriki? – Jak to ma wyglądać?
- Nie mam pojęcia – wyszeptał zgodnie z prawdą. Nadal nie widział nic złego w swoim dotychczasowym życiu, ale skoro dziewczyna nie chce, aby wyrządzał komukolwiek krzywdę, już nigdy tego nie zrobi. A kiedy będzie przy niej? To już było dla niego jasne, będzie robił wszystko, co ona zechce, aby tylko nie stracić jej.
- To… niemożliwe. – Wzmocniła uścisk między nimi. – Jak… jak w ogóle do tego doszło?
- Nie mam pojęcia – powtórzył.
- A Ty… Ty chcesz tego? – Spojrzała w oczy czerwonowłosego.
- Sayuri… nie zmuszaj mnie do tego – mruknął cicho.
- Do czego? – Nie kryła zaskoczenia. Nie rozumiała o co mu chodzi.
- Żebym musiał wyznać Ci cokolwiek – powiedział cicho. – Ale… ja chcę… chcę żebyś coś wiedziała. – Zawahał się. Jak miałby jej przekazać wszystko, co aktualnie czuł? – Ja… po raz pierwszy w życiu jestem szczęśliwy. – Odwrócił wzrok nie potrafiąc nic więcej dodać. To wyznanie i tak kosztowało go wiele wysiłku. Sayuri spojrzała na niego z czułością i wyciągnęła rękę, aby chwycić jego twarzy. Czerwonowłosy ponownie zerknął na nią i uśmiechnął się pod nosem. Dziewczyna zadawała sobie w tej chwili jedno pytanie…
- Gdzie podział się tamten Gaara, co? – Chłopak nachylił się nad nią i spojrzał z powagą w jej oczy.
- Zabrałaś go – wyszeptał. – I teraz moje życie jest w Twoich rękach. – Nie żartował. Wiedział, że to prawda. Z momentem, w którym zdecydował się na zbliżenie do niej, ona decydowała o jego losach. Nie był kimś romantycznym to wyznanie nie miało z tym nic wspólnego. To była czysta prawda. Jeśli kiedykolwiek w przyszłości dziewczyna zdecyduje się go zostawić, on natychmiast powróci do poprzedniego sposobu życia. Jeśli zostanie z nim dostatecznie długo, być może uda mu się powrócić do normalności.
- Spora odpowiedzialność. – Ona również wiedziała, że nie żartował. Wpatrywała się w jego oczy i nie dostrzegała tam już nawet cienia chłodu.
- Gaara… – Spojrzał na nią z delikatnym uśmiechem. Co się stało z przerażającym Jinchuuriki? – Jak to ma wyglądać?
- Nie mam pojęcia – wyszeptał zgodnie z prawdą. Nadal nie widział nic złego w swoim dotychczasowym życiu, ale skoro dziewczyna nie chce, aby wyrządzał komukolwiek krzywdę, już nigdy tego nie zrobi. A kiedy będzie przy niej? To już było dla niego jasne, będzie robił wszystko, co ona zechce, aby tylko nie stracić jej.
- To… niemożliwe. – Wzmocniła uścisk między nimi. – Jak… jak w ogóle do tego doszło?
- Nie mam pojęcia – powtórzył.
- A Ty… Ty chcesz tego? – Spojrzała w oczy czerwonowłosego.
- Sayuri… nie zmuszaj mnie do tego – mruknął cicho.
- Do czego? – Nie kryła zaskoczenia. Nie rozumiała o co mu chodzi.
- Żebym musiał wyznać Ci cokolwiek – powiedział cicho. – Ale… ja chcę… chcę żebyś coś wiedziała. – Zawahał się. Jak miałby jej przekazać wszystko, co aktualnie czuł? – Ja… po raz pierwszy w życiu jestem szczęśliwy. – Odwrócił wzrok nie potrafiąc nic więcej dodać. To wyznanie i tak kosztowało go wiele wysiłku. Sayuri spojrzała na niego z czułością i wyciągnęła rękę, aby chwycić jego twarzy. Czerwonowłosy ponownie zerknął na nią i uśmiechnął się pod nosem. Dziewczyna zadawała sobie w tej chwili jedno pytanie…
- Gdzie podział się tamten Gaara, co? – Chłopak nachylił się nad nią i spojrzał z powagą w jej oczy.
- Zabrałaś go – wyszeptał. – I teraz moje życie jest w Twoich rękach. – Nie żartował. Wiedział, że to prawda. Z momentem, w którym zdecydował się na zbliżenie do niej, ona decydowała o jego losach. Nie był kimś romantycznym to wyznanie nie miało z tym nic wspólnego. To była czysta prawda. Jeśli kiedykolwiek w przyszłości dziewczyna zdecyduje się go zostawić, on natychmiast powróci do poprzedniego sposobu życia. Jeśli zostanie z nim dostatecznie długo, być może uda mu się powrócić do normalności.
- Spora odpowiedzialność. – Ona również wiedziała, że nie żartował. Wpatrywała się w jego oczy i nie dostrzegała tam już nawet cienia chłodu.
******************************
Muszę przyznać, że to w tym miejscu kończyła się historia. Jak można przeczytać w „O Blogu” większość tych krótszych opowiadań porzucałam. „Odpowiedzialność” nie jest wyjątkiem, ale w tym jednym istnieją jakieś niedokończone sprawy, które postanowiłam dla wytrwałych czytelników choćby odrobinę wyjaśnić. Uprzedzam, że epilog będzie streszczeniem kilku lat w kilku linijkach i krótka scenka.
Muszę przyznać, że to w tym miejscu kończyła się historia. Jak można przeczytać w „O Blogu” większość tych krótszych opowiadań porzucałam. „Odpowiedzialność” nie jest wyjątkiem, ale w tym jednym istnieją jakieś niedokończone sprawy, które postanowiłam dla wytrwałych czytelników choćby odrobinę wyjaśnić. Uprzedzam, że epilog będzie streszczeniem kilku lat w kilku linijkach i krótka scenka.
Dlaczego to musi być już koniec? Czytam tego bloga już jakiś czas i szczerze mówiąc to ta historia, bardziej trafiła do mojego serca niż jakakolwiek inna. Dlatego nie moge się pogodzić z jej zakończeniem.
OdpowiedzUsuńJest mi naprawdę miło, kiedy ujawnia się osoba, która czyta tego bloga. Cieszę się, że podobał Ci się ten ff.
UsuńPrzyznam, że w pewien sposób "Odpowiedzialności" jest dla mnie wyjątkowym opowiadaniem, bo pierwszym, któremu poświęciłam wiele uwagi (wcześniejsze nie nadają się do publikacji, choćbym próbowała je poprawić). Poza tym bardzo emocjonalnie do niego podchodziłam i może da się to wyczuć, czytając.
Dziękuję za przeczytanie tego ff i zapraszam na kolejne małe opowiadania, które będę się tu pojawiać.
No, no, bardzo mi się podoba;) Sceny romantyczne wyszły bardzo wyważone, z jednej strony słodkie a z drugiej widać że Gaara jeszcze się nie otworzył na uczucia. Dlatego cieszy mnie że będzie epilog z perspektywy kilku lat. Scena w której ona się do niego przytula jest mocno poruszająca, chociaż bardzo trudno mi sobie wyobrazić by Sayuri całowała go w takim momencie, przy zwłokach, to jednak uwypukla to że... Akceptuje go takim jakim jest. Stylistycznie też jest bardzo ładnie. Trochę za często używasz dookreśleń "swoim", "jego", które mogłyby się w zdaniu nie pojawiać - w końcu wiadomo że to jego gurda i jego piasek. W niektórych zdaniach swojość przeszkadza, a w innych mniej. Jestem bardzo ciekawa czy wprowadziłaś dużo zmian w tym rozdziale? Jest bardzo dobry, nie wierzę że tak pisała gimnazjalistka :D
OdpowiedzUsuńWysyp komentarzy, ale jestem bardzo szczęśliwa :)
UsuńNie wiem, czy to odpowiednie miejsce, żebym pisała tak wiele o sobie, ale chyba nie mogę od tego uciec, żeby nie wyjść na kłamcę ;) "Odpowiedzialność" nie jest pierwszym opowiadaniem, jakie napisałam w życiu. To już było po moich dwóch "arcydziełach", które nigdy się tu nie pojawią, ale może to źle, bo dzięki temu zrozumiałabyś o jakim poziomie mówimy ;) Tamte dwa powstały w pierwszej gimnazjum (jeżeli chcesz się pośmiać, daj znać - wyślę Ci tekst, ale nie odpowiadam za ewentualne urazy mózgu ;P). "Odpowiedzialność" powstała w wakacje z drugiej na trzecią gimnazjum do fragmentu z tego rozdziału "Nie patrząc na nieznajomego wysłał ku niemu strumień piasku." Zrobiłam przerwę aż do kolejnego powrotu mojej fascynacji Gaarą i dokończyłam w liceum. Bo sama rozumiesz... pisanie o erotycznych rozważaniach dzieciaków było łatwiejsze niż scena związana z uczuciami. Taką byłam szaloną nastolatką. ;)
Kolejne małe opowiadanie, które tutaj puszczę będzie jeszcze innego typu - szkielet historii napisałam w gimnazjum, ale zrealizowałam to w liceum, a teraz jeszcze staram się poprawić błędy.
Dzięki za uwagi :) Czy wprowadziłam zmiany? Tak. Językowe (nie wyszło :P), ale też wywaliłam jakieś 300 słów, bo scena ciągnęła się dalej, ale to nie miało sensu - historia została porzucona.
Nie spodziewałam się, że w tym rozdziale wszystko się skończy :( Ale przynajmniej byłaś szczera, że to nie jest dokonczone opowiadanie. Jak zawsze czepiam się jakiegoś szczegółu, to teraz napiszę, że nie raziły mnie wypowiedzi Gaary. Nie było to aż tak wymuszone albo przesadzone. Czekam na epilog :*
OdpowiedzUsuńAlba Longa.