sobota, 29 grudnia 2018

Gosposia – Rozdział 9

— Naprawdę, Sayuri… — Temari obserwowała kobietę, która powoli rozpakowywała się. Nie wiedziała od czego zacząć rozmowę, ale wiedziała, że musi w końcu uświadomić ją w kilku kwestiach.
— Co? — Sayuri zastanawiała się, co jej chodziło po głowie. Dlaczego zdecydowała się na rozmowę bez Gaary? O czym chciała jej powiedzieć? A może miała jakieś plotki na temat spisku i nie mogła o tym rozmawiać z Gaarą, bo któryś z jej przyjaciół był w to zamieszany?
— Widzisz… zdziwiłaś mnie dzisiaj.
Sayuri zmarszczyła czoło i patrzyła na nią uważniej. Czyżby zaczęła się czegoś domyślać? Nie liczyła już ile razy zadała sobie w duchu to pytanie. Zawał, wylew, udar – tylko to może przynieść jej przyszłość przy takiej ilości stresu.
— Nie… nie powinnaś tego robić.
— Czego?
— Powiedz mi… — Temari zamknęła oczy i wzdrygnęła się nieznacznie. — Co ty tak naprawdę wiesz o Gaarze?
Sayuri przechyliła nieco głowę i patrzyła na nią zamyślona.
— Co konkretnie masz na myśli?
— Nie udawaj głupiej — warknęła Temari. Nie lubiła wracać myślami do tamtych chwil, ale musiała przecież ostrzec (nieoczekiwanie dla niej) bliską jej osobę. — Mówiłaś o pikantnych plotkach o Gaarze, powtórz je.
— C-co…? — wyjąkała speszona Sayuri. Nie sądziła, by było to odpowiednie.
— Przy większości sytuacji byłam, może nieco ci rozjaśnię obraz — mruknęła Temari z goryczą. Wiedziała, że nie powinna tego robić, że Gaara zasługiwał na coś więcej niż wymuszona uprzejmość i szacunek, ale nie mogła dopuścić do kolejnej takiej sytuacji, w której jej przyjaciółka stąpa po tak grząskim gruncie. Nie mogła dopuścić do tego, by Sayuri kiedykolwiek powtórzyła słowa, które padły tego wieczoru.
— A-ale dlaczego mam to robić?
— Może następnym razem zastanowisz się nad tym, co mówisz.
Temari patrzyła na nią stanowczo. Sayuri zrozumiała, że tej rozmowy nie uniknie. Poszukiwała w zakamarkach swojego (dziwnie pustego) umysłu jakiejś konkretnej sytuacji dotyczącej Gaary.
— Podczas drugiego etapu egzaminu na chuunina… — zaczęła ostrożnie. — Słyszałam, że w Lesie Śmierci… dość szybko ukończyliście ten etap…
— Nawet bardzo.
— Hinata… ta dziewczyna z Byakuganem… mówiła, że obserwowali waszą… walkę. — Nie miała pojęcia w jaki sposób ubrać swoje myśli w słowa, by nie zabrzmiało to obcesowo. Bo gdyby miała to powiedzieć wprost…
— Och tak, masz na myśli, kiedy Gaara w kilka sekund zabił tych z wioski Traw? — Temari udawała nonszalancje, co jeszcze bardziej potęgowało upiorność tych słów. — Doprawdy, mogłabyś się bardziej wysilić, na pewno mówią u was coś ciekawszego.
— Cóż… — Sayuri jeszcze nie do końca rozumiała do czego ma prowadzić ta rozmowa. — Rock Lee… ten od taijutsu… był w szpitalu…
— Masz na myśli to, że trafił tam po walce z moim braciszkiem, kiedy ten jeszcze nad sobą panował, czy to jak wykradł się do niego i próbował go zabić w szpitalu? — Uprzejmie dopytała Temari, a widząc, że Sayuri odwraca wzrok, zaśmiała się krótko, bez krzty humoru. — Co jest Sayuri, gdzie twoja buta?
— Nie rozumiem do czego…
— Dalej Sayuri. — Nieco uniosła głos. — Mów dalej, jakie jeszcze plotki krążą w Konoha?
— J-ja... — Nie była pewna, czy chce usłyszeć to, co Temari miała jej do przekazania, ale wiedziała, że nie wyplącze się z tej sytuacji. — Walczył z Sasuke i z… Naruto. — Doskonale pamiętała tę chakrę, która przez długi czas ciążyła nad Konohą.
— Jakaś ty grzeczna — szydziła Temari. — Mówisz o tym, kiedy Gaara uwolnił Shukaku. Widziałaś go kiedykolwiek?
Sayuri zaprzeczyła ruchem głowy.
— Och, doprawdy?
Jej cichy głos sprawił, że Sayuri nieco zadrżała.
— Powiedz mi, czy ty wiesz, w jaki sposób zabija Gaara? Widziałaś to?
— N-nie.
— Ułamki sekundy i piasek jest dookoła ciebie. Gaara nie potrzebuje ani pieczęci, ani nawet nie musi być szczególnie skupiony. Nie musi nawet pstryknąć palcem. Wiesz co jest potem?
Sayuri rozszerzyła oczy w niemym strachu. Domyślała się, ale nigdy nie dopuszczała do siebie tego typu obrazów.
— Był człowiek, a zostaje bezkształtna masa mięsa. I to tylko wtedy, kiedy nie jest w najlepszej formie. Zazwyczaj zostaje jedynie czerwona mgła, nawet centymetra kwadratowego ciała nie uświadczysz. Pstryk i z człowieka zostaje tylko mgła. Z czasem nauczyliśmy się z Kankuro stawać daleko za nim. Na pierwszych misjach przez cały czas chodziłam na czerwono. — Ponury żart, z którego chyba nikt nie odważyłby się zaśmiać. — Jak myślisz, ile razy to widziałam?
— Skąd mam wiedzieć?
Temari parsknęła krótkim śmiechem.
— No, to masz odpowiedź, bo ja też nie mam pojęcia. Gdzieś tak po trzeciej setce nawet Kankuro przestał liczyć. Powiedz mi, masz jakąś bliską osobę?
Sayuri skinęła głową.
— Jakbyś się czuła, widząc, jak z bliskiej ci osoby, została tylko czerwona mgła? Miałaś przyjaciela, a teraz nawet nie masz czego pochować, z kim się pożegnać. Ale nie to jest najgorsze. Sayuri, czy widziałaś kiedyś bijuu?
— Nigdy.
— Świetna zabawa. — Temari zacisnęła ręce w pięść. — Siedzisz bezpiecznie w schronie, nie wiesz co się dzieje. Jesteś dzieckiem i karzą ci się chować. Robisz to, bo w końcu ojciec rozkazał. Trzymasz Kankuro za rękę. — Nawet nie zauważyła, że przestała mówić bezosobowo, tylko opowiadała o swoich przeżyciach. — Nie wiecie co się dzieje. I nagle z daleka widzisz swojego brata. Małego, może sześcioletniego braciszka, który nagle przeobraża się w demona. — Oczy Temari zaszły łzami, ale nie przerwała opowieści. — Kankuro rzyga na ciebie. Próbujesz równocześnie go pocieszyć i wytłumaczyć sobie jakim cudem człowiek może stać się potworem. Nagle słyszysz huk. Ogon trafił w jedną ze ścian schronu. Ponad setka osób w ciągu następnych dwudziestu-czterech godzin ginie z tego powodu. Przez całą noc słyszysz ryki Shukaku i walkę shinobi, nawet nie wiesz, kiedy zemdlałaś, kiedy Kankuro przestał w końcu płakać... Nastaje poranek, zostajesz bezpiecznie przetransportowana do posiadłości. Nie wszyscy mieli takie szczęście. Pogrzeby odbywały się nieustannie przez następne dwa tygodnie… Ale ty wracasz. Widzisz, że Kankuro jest zielony na twarzy. Wiesz, że cię potrzebuje, więc robisz cokolwiek. Pierdoloną jajecznicę.
Chyba w końcu rozwiązała się zagadka, którą Sayuri próbowała rozwikłać – dlaczego Kankuro nie jadał jajecznicy.
— Żeby coś zjadł, żeby choć na chwilę zapomniał, żeby cokolwiek udało się uratować z tej chorej sytuacji. Rozkładasz naczynia, oboje udajecie, że jecie. Kankuro powoli się rozluźnia, nie ma już zbielałych palców, bo zbyt mocno trzymał łyżeczkę. Aż tu nagle wchodzi on, twój brat. Kankuro rzyga do swojego talerza, ty boisz się ruszyć. Gaara spokojnie zjada swoją porcję i wychodzi, nawet na ciebie nie patrząc… — Temari szybko otarła łzy, które zdradziecko wypłynęły z jej oczu. — No… Miałaś kiedyś podobne przeżycia?
— N-nie…
— Sayuri… — Temari spojrzała na nią z dość smutnym wyrazem twarzy. — Nie zrozum mnie źle. Ja naprawdę życzę Gaarze jak najlepiej. Jeśli byłaby taka potrzeba, oddałabym za niego życie. Nie zmienia to jednak faktu, że to, z czego tak sobie dzisiaj pokpiłaś… mówiłaś o Shukaku, o jego przeszłości… To nie jest dobry materiał na wesołe anegdotki. Naprawdę… potrafię już z nim żyć. Widzisz, że i Kankuro przełamał się i też w razie potrzeby stanąłby za Gaarą murem. Zresztą i Gaara zmienił się nie do poznania. Ty go znasz takim, jaki jest teraz i nie mam do ciebie o nic pretensji, ale…
— Rozumiem — przerwała jej Sayuri i spojrzała na nią z powagą. — Wierz mi, jestem w stanie to zrozumieć.
Właściwie wydawało jej się, że zrozumiała o wiele więcej niż mogłoby się wydawać. Przecież tak naprawdę podczas rozmowy nie wydarzyło się nic złego, nawet wspomnienie o Shukaku nie wprawiło Gaarę w zły humor ani niebezpieczny stan, ale… Jakie to trudne! Zrozumiała już lepiej sytuację zarówno Gaary, jak i mieszkańców Suny. Jak ktokolwiek mógłby wybaczyć mu lata strachu? Skoro jego rodzeństwo, osoby mu najbliższe, nie były w stanie w pełni tego zrobić, to jak niby mieszkańcy mieliby zapomnieć?
Z drugiej strony był Gaara, który naprawdę pragnął zmienić swoje postępowanie, ale nie miał zbyt łatwo. Na każdym kroku znajdował okrutne pamiątki po swojej przeszłości, które uniemożliwiały mu powrót do normalności.
Sayuri jako osoba, które całe swoje dzieciństwo spędziła z Naruto, doskonale potrafiła zrozumieć z czym Gaara borykał się od dziecka. Nie mowa tutaj o samym demonie – tego nie mogła zrozumieć, bo nigdy na ten temat z Naruto dokładnie nie rozmawiała. Ale cała reszta? To w jaki sposób traktowany był jinchuuriki, Sayuri wiedziała doskonale. Przecież od zawsze próbowała swojego przyjaciela ochronić przed nieprzychylnymi mu mieszkańcami. Po każdej nieprzyjemnej sytuacji pocieszała go i próbowała poprawić nastrój. Każdy jego sukces wyolbrzymiała, by miał o sobie jak najlepsze zdanie. Jak w takim razie wyglądało życie Gaary, który najprawdopodobniej nie miał żadnej bliskiej osoby? Czy mogła oceniać go tak ostro, jak robili to inni? Doskonale wiedziała, że nie była w stanie.
Zrozumiała w końcu, dlaczego Naruto tak bronił demona z Suny. Zapewne już podczas egzaminu na chuunina zrozumiał to, co Sayuri dostrzegła dopiero teraz. Westchnęła cicho i spojrzała na Temari, która przyglądała jej się uważnie.
— Temari… — Zawahała się. — Wierz mi, ja naprawdę rozumiem, co do mnie powiedziałaś i nie chcę się z tobą kłócić, bo ani nie mam na tyle mocnej pozycji, ani nie chcę cię denerwować w obecnej sytuacji. Zadałaś mi kilka pytań, opowiedziałaś co nieco i przyjmuję to do wiadomości. Ale pozwól, że teraz ja zadam ci kilka pytań, ale nie oczekuję odpowiedzi.
— To po co w takim razie mi je zadasz?
— Żebyś miała nad czym myśleć. — Sayuri uśmiechnęła się. — Dobrze… Czy Gaara od zawsze się tak zachowywał?
— Ja… — Temari rozszerzyła oczy ze zdumienia i spojrzała na dziewczynę całkiem skołowana. Co to za pytanie?
— Nie, Temari — przerwała jej. — Naprawdę nie oczekuję odpowiedzi, to są wasze prywatne sprawy i nie chce się w nie mieszać. Po prostu… odpowiedz sobie sama na te pytania i przemyśl.
Temari była zbyt zszokowana nieoczekiwanym obrotem spraw, by się przeciwstawić. Skinęła po prostu głową.
— Zakładam, że na pierwsze pytanie odpowiedź brzmi Nie. Wobec tego zastanów się, ile czasu poświęcaliście Gaarze, jak byliście młodsi. Czy zastanawialiście się kiedyś jak to jest, mieć w sobie demona?
Pierwsza seria pytań, a Temari poczuła się, jakby dostała w twarz od Sayuri.
— Próbowaliście kiedyś nie spać? Ile wytrzymacie? Dzień? Tydzień? Jak wielu miał przyjaciół za dzieciaka? Co lubił, kiedy był mały? Czego się bał? Ktoś mu pomógł zrozumieć, co to znaczy bycie jinchuuriki? W kim miał wsparcie? Ile miał lat, kiedy zabił? Co doprowadziło do tego? Czy wiesz co się wydarzyło, że pierwszy raz zmienił się w Shukaku? Nie wydaje ci się to dziwne, że wcześniej byliście puszczeni do schronu?
— Sa… — Temari miała ochotę jej przerwać po tym pytaniu. Nie wiedziała, czy była gotowa ponownie zmierzyć się z którymkolwiek z tych pytań.
— Próbowaliście kiedyś z nim porozmawiać? — ciągnęła Sayuri, doskonale wiedząc, że miała tylko jedną szansę na zmianę sposobu myślenia Temari. — Czy po tym, jak się zmienił, zmusiliście go do tłumaczeń? Zastanawialiście się, co go zmusiło do zmiany postępowania? Jak mu się teraz żyje? — To było ostatnie z pytań, jakie odważyła się zadać. Zdawała sobie sprawę, że nie powinna ważyć się na coś takiego, a patrząc na zszokowaną minę Temari była pewna, że przekroczyła granicę. — Temari… — powiedziała spokojnym, łagodnym tonem. — Ja nie jestem w pozycji, by oceniać albo jego, albo was. Nie przeżyłam nigdy tego, o czym mi opowiadałaś i nie byłam nigdy nosicielem demona, jak Gaara. Nie wiem, jak postępowałabym, gdybym znała go od dziecka. Próbuję ci tylko przekazać, że każda historia jest inna. Twoje wspomnienia na pewno nie są fałszywe, ale czy zastanawiałaś się, jak to wyglądało z innej perspektywy?
Blondynka wstała z zajmowanego miejsca i ruszyła w stronę drzwi.
— Temari, przeprasz…
— Muszę ochłonąć i przemyśleć.
Usłyszała Sayuri, nim drzwi od jej pokoju się zatrzasnęły.

***

Tej nocy nie było nawet mowy o wypoczynku wśród mieszkańców posiadłości Kazekage. Temari wyciągnęła z odmętów kuchennych szafek butelki sake i w podłym nastroju usiadła w fotelu, w kącie swojej sypialni. Nie można powiedzieć, by była zła na Sayuri. Nadal odczuwała w stosunku do niej ogromną wdzięczność za to, że uratowała Kankuro. Ponadto zaczęła postrzegać ją w zupełnie inny sposób. Zyskała w jej oczach szacunek za to, że była w stanie powiedzieć im o swoich przemyśleniach, co w sumie mogło skończyć się dla niej zgubnie. Ale zamiast obawiać się postawienia zarzutów za zdradę stanu (w końcu podejrzewała Radę o spiskowanie), ta bardziej martwiła się o nich niż o swoją głowę. Ale…
No właśnie – ale. Ta ruda małpa nieźle namieszała jej w głowie. Miała nadzieję, że swoją rozmową z Sayuri doprowadzi do tego, że będzie się bardziej pilnowała, o czym mówi w obecności Gaary. A teraz… cholera. Nie wiedziała, co tak naprawdę o tym wszystkim myśleć. Pytania, które jej zadała doprowadzały ją do obłędu. Zresztą… Czy Sayuri myślała, że nigdy się nad tym nie zastanawiała? Zawsze, w głębi duszy, obwiniała się o to, co spotkało Gaarę. Czy ta głupia dziewucha nie miała wyobraźni? Ze złością nalała sobie kolejny kieliszek wysokoprocentowego płynu i duszkiem wypiła. Doprawdy… jakim prawem zarzucała jej to wszystko? Była tylko dzieckiem. Kiedy Gaara był naprawdę mały, razem z Kankuro bawiła się z nim, opiekowała, ale w pewnym momencie wszystko się zmieniło. Ojciec zakazał im dalszych kontaktów. Co mieli zrobić? Ojciec był Kazekage, jego autorytet był nie do podważenia. Poza tym nie miała takiej wiedzy, takiego umysłu, jak teraz i nie spodziewała się, jak to wszystko może się skończyć. Ale nawet jeśli pozostaliby z Gaarą, czy to oznacza, że nie zmieniłby się w psychopatę? Czy gdyby podjęła inną decyzję – naraziła się na gniew elit (bo przecież nie tylko ojca), złamała wszystkie ograniczenia, to czy Gaarę dałoby się ujarzmić? Co miała zrobić, do cholery?!
Wściekła wyrzuciła pustą już butelkę za okno i starła łzy spływające jej po policzkach.
Czy Sayuri naprawdę była tak głupia, by sądzić, że razem z Kankuro nie zastanawiali się nad tym najgorszym dniem ich życia? Oczywiście, kiedy jeszcze Gaara był cholernie niebezpieczny jedynie przeklinali go i obwiniali za to, co się wtedy wydarzyło. Kiedy zmienił się, po nieudanym ataku na Konohę, to Kankuro zadał to pytanie – Temari, dlaczego my byliśmy wtedy w schronie? To pytanie sprawiło, że oboje mieli prawdziwą zagwozdkę. Niezależnie od tego, jak długo wymyślali choćby absurdalne wymówki, nie mogli znaleźć lepszej niż ta, że to było ukartowane. Ktoś zdecydował, że należy sprowokować Shukaku, by ten się uwolnił. Jak inaczej tłumaczyć, że większość mieszkańców była w schronach? Ale kto pociągał za sznurki? Czy ich ojciec był do tego stopnia okrutny? Czy może Rada nie dawała mu możliwości wyboru? Nie mieli jak sprawdzić tych informacji. Ojciec nie żył, a nie mieli w Radzie żadnego w pełni zaufanego człowieka, by zadawać takie pytania. Zresztą… to w oczach Rady byłoby nie do pomyślenia, że ktoś wątpił w ich nieomylność. Nie odważyli się też porozmawiać z Gaarą na ten temat. Tak, jak większość rzeczy dotyczących przeszłości, był to temat tabu. Pomimo tego, że poprawili swoje relacje, pomimo tego, że razem z Kankuro próbują mu wszystko zapomnieć, wybaczyć, to… Nie wyobrażała sobie sytuacji, w której dyskutują sobie na ten temat.
Co Sayuri sobie do cholery wymyśliła?! Jak mogła obwiniać ich o cokolwiek?! Jak wyobrażała sobie ich życie? Że mieli z górki?
Prychnęła wściekle i otworzyła kolejną butelkę.
Czy ta ruda małpa nie była w stanie wyobrazić sobie, co przeżywali? Byli przecież rodzeństwem jego. Potwora, który skrzywdził niemal każdą rodzinę w Sunie. Nie mieli znajomych, nie mieli przyjaciół przez większość życia, tylko siebie nawzajem. Każdy schodził im z drogi. Byli w końcu dziećmi Kazekage, a na dodatek ich brat prowadził takie, a nie inne życie. Nikt nie miał śmiałości choćby spojrzeć na nich.
Dopiero od kilku lat coś się ruszyło. Po rozpadzie ich drużyny, została automatycznie awansowana w strukturach militarnych (w końcu po nieudanym ataku Suna była w opłakanym stanie i brakowało w zasadzie wszystkiego, również w kadrach), to samo dotyczyło Kankuro. Powoli udawało im się zawierać znajomości z innymi shinobi czy to podwładnymi, czy to starszymi stopniem. Równocześnie widzieli, co Gaara przeżywa i starali się jak mogli, by mu pomóc.
Kiedy zwierzył się Kankuro ze swojego marzenia o tym, że chce zostać Kazekage, oboje zachowali się w porządku. Początkowo perswadowali mu wszystko, pomimo obawy o jego gniew. Potem, kiedy zrozumieli, że zdania nie zmieni, tylko w dziwny sposób chce przeżyć swoją pokutę, robili wszystko – dwoili się i troili, by wybadać nastroje w Radzie, by zmienić ich postrzeganie Gaary i w końcu odnieśli sukces, zostały zaprzestane ataki na niego. Ale nie było to łatwe zwycięstwo.
A właściwie teraz zrozumiała, że była to kompletna porażka. Co prawda Gaara osiągnął cel, ale… Już chyba nawet on sam zauważył, że był jedynie figurantem. Nic nie jest przeprowadzane tak, jak było to w przypadku każdego innego Kage. Nie było oficjalnej ceremonii – mieszkańcy dowiedzieli się niemal droga pantoflową. Głowy sprzymierzonych wiosek i krajów nie zostały zaproszone, a jedynie zawiadomione. Wszystko to śmierdziało na kilometr i dopiero po jakimś czasie Temari zrozumiała. Został wybrany jedynie po to, by mieć nad nim jak największą kontrolę. Nie mógł ruszyć się z wioski, ANBU mogło oficjalnie krążyć dookoła niego, a oparcia nie mógł szukać w nikim. Pozostali mu jedynie oni i dosłownie garstka osób mu przychylnych. Nawet wśród swoich znajomych Temari musiała unikać tematu brata. Rada nie ufała mu nawet w kwestii obsadzania ludzi do poszczególnych misji. Nikt nie miał do niego dostępu. Był niemal dosłownie zamknięty w tym budynku przed mieszkańcami.
Powoli wstała z fotela i spojrzała przez okno na uliczki Suny. Dlaczego Sayuri zadręczała ją? Przecież nie była głupia, musiała zauważyć przynajmniej część tego, o czym przez cały wieczór sama myślała. Naprawdę nie miała pomysłu. Fakt, że nadal z wielką ostrożnością traktowała Gaarę nie wynikał z nieprzychylnej opinii o nim, nie chciała też jego krzywdy. Nawet Kankuro, który do niedawna był osobą, która najbardziej go nienawidziła, zmienił swój stosunek diametralnie, chyba nawet bardziej niż ona. Musieli być czujni w jego towarzystwie, bo chwila nieuwagi, a wszystko mogło wrócić do stanu sprzed lat.
Wzdrygnęła się na samą myśl o tym strachu i stresie, który mogłaby jeszcze raz przeżywać. Czy Sayuri nie rozumiała, jak to jest żyć ze świadomością, że to własny brat w napadzie szału mógł zakończyć jej życie? Zapewne nie. Nie mogła tego zrozumieć, bo tego nie przeżyła.

***

Sayuri siedziała na parapecie w swoim pokoju i próbowała przywrócić swój umysł do stanu używalności. Była wykończona zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Po tak dużym zużyciu chakry po długiej przerwie, jej ciało dawało wyraźne sygnały, że potrzebowało wypoczynku. Ale jak mogłaby zasnąć, kiedy jej myśli pędziły jak rozszalałe?
Przede wszystkim w dalszym ciągu powtarzała w myślach rozmowę z Temari. Czy nie powiedziała za dużo? Jak się zachować, gdy następnego dnia staną twarzą w twarz? Czy nie zareagowała zbyt ostro? A może nie była obiektywna w swojej ocenie? Może jej relacja z Naruto zbyt mocno wpływała na osąd sytuacji w Sunie? Skąd niby mogła czerpać informacje, jak to wyglądało w przypadku Gaary, chociaż… Czy naprawdę aż tak bardzo się pomyliła?
W końcu, gdyby Gaara był jedynie potworem, który nie miał w sobie ludzkich uczuć, to dlaczego nagle zmieniłby swoje postępowanie? Gdyby był przesiąknięty złem do szpiku kości, to przecież nie wysilałby się i nie próbował niczego zmieniać.
Potrafiła wyobrazić sobie jego życie. W końcu Naruto miał podobnie, choć o wiele łatwiej. W Konoha ukrywany był fakt, że to on był nosicielem Kyuubiego. Jego rówieśnicy nie mieli o tym pojęcia, to rodzice wmawiali wszystkim, by się z nim nie zadawali. Nie był traktowany jak potwór, wybryk natury, był jedynie i aż odrzucany. W sytuacji Gaary, kiedy cała wioska oficjalnie wiedziała o Shukaku, było mu zapewne jeszcze ciężej. A z tego, co usłyszała od Temari i czego sama się domyślała, zrozumiała, że nie miał on nikogo, żadnej bliskiej osoby.
Z tego, co słyszała i od Naruto, i od Sakury, przynajmniej raz została wysłana za nim grupa, by go wyeliminować. Chyba mogła zakładać, że to nie pierwszy raz. Ponadto… Kwestia, której chyba każdy najbardziej się obawiał – Shukaku. Sayuri nie była w stanie sobie wyobrazić, co oznaczało posiadanie zapieczętowanego w swoim ciele demona, było to ponad jej możliwości poznawcze, ale… Pamiętała przecież jedną sytuację, w której to Naruto dał się ponieść emocjom.
Kiedy Sasuke uciekł z wioski i walczył z blondynem, ten wypuścił część swojej mocy. Zrobił to, bo był wzburzony. Czerpał chakrę demona, a ze słów samego Naruto zrozumiała, że gdyby dalej dawał się ponieść emocjom, Kyuubi mógłby przejąć nad nim kontrolę. Zakładając, że i Gaara miał taką samą pieczęć, jak Naruto, jak miała interpretować zachowanie zaledwie kilkuletniego chłopca? Czy nie mogła założyć, że ktoś sprowokował go do ostateczności? Tylko po co? Co ludzie chcieli osiągnąć, szczując go? Sprawdzali jakie miał możliwości hamowania Shukaku? Choć było to bardzo okrutne rozwiązanie, nie znajdowała innej odpowiedzi na to pytanie. Jak ktoś mógłby zakładać, że dziecko opanuje taką potęgę?
Westchnęła cicho. Nie powinna się wtrącać. Chyba niepotrzebnie sprowokowała Temari. Miała tylko nadzieję, że w końcu zrozumie, że Gaara potrzebuje czegoś innego, niż to, co do tej pory mu oferowali. Zapewne miał dość traktowania go przez pryzmat Shukaku, a te wszystkie tematy, których nikt nie poruszał, bo były uznawane za tabu… Czy ani ona, ani Kankuro nie rozumieli, że to jego codzienność? Być może i lepiej panował nad sobą, ale wątpiła, by problem Shukaku zniknął samoistnie w dniu, w którym postanowił zmienić swoje życie, albo że już nie zadręczał się wspomnieniami swoich przewinień. W sumie został sam z tymi problemami. Ale kim ona niby była, by za dzieci Czwartego rozwiązywać ich problemy? Nikim. Wróć! Ich gosposią.
Uśmiechnęła się niewyraźnie. Nawet nie gosposią. Raczej żałosnym szpiegiem, który z obawy o swoją głowę nie potrafił podjąć słusznej decyzji. Tak naprawdę powinna złożyć raport. Nawet jeśli miałaby stosować się do poleceń Tsunade, właśnie wydarzyła się rzecz, która mogła wpłynąć na przyszłe relacje Suny i Konohy. Jeżeli Gaara zostanie usunięty, jak to wpłynie na relacje tych dwóch wiosek? Przecież Tsunade nie była ślepa i głupia, i zrozumie, co mogło się kryć pod taką, a nie inną decyzją Rady. Jak się wtedy zachowa? Pozostanie ich sojusznikiem? Wypowie przymierze? A może rozpocznie wojnę, jeśli na przykład Temari i Kankuro zbiegną z Suny? Nie… tak czarnego scenariusza raczej nie powinna zakładać.
Wzdrygnęła się, bo zrozumiała, że i ona traktowała Gaarę jedynie jak pionka, którego zrzucenie z szachownicy wcale nie sprawiało jej przykrości, to konsekwencje tej decyzji potraktowała jako coś złego. Poczuła się okropnie. Nie… nie mogła dopuścić do sytuacji, w której Gaara zostanie stracony. Co mogła zrobić? Ostatecznie… ostatecznie mogła mieć go na oku i w razie prawdziwych kłopotów przenieść w bezpieczne miejsce. Ale co potem?
Opadła bezwładnie na łóżko i po raz kolejny doszła do wniosku, że jeszcze choćby ociupinka stresu więcej, a jej głowa eksploduje. Miotała się, bo wiedziała, że to była chwila, w której powinna złożyć raport. Nie robiąc tego, zdradzi swoją wioskę. Z kolei robiąc to, nie miała już najmniejszych szans na ulgowe potraktowanie, jeśli któreś z rodzeństwa się dowie. Co zrobić?!
Nie miała dylematu, którą stronę w sporze wewnętrznym Suny obrać – wybór był oczywisty i za nic nie wybrałaby spiskowców. Ale co zrobić z tą nową sytuacją – Suna czy Konoha? Poza tym… jak niby miałaby w tej sytuacji złożyć raport? Łzy spłynęły jej po policzkach, ale nie miała nawet sił, by je zetrzeć. Czy to było dobre usprawiedliwienie, czy tylko szukała go na siłę, by nie wypełnić swojej roli? Sama nie wiedziała. Nie czuła się jak mieszkanka Suny, była tutaj jedynie gościem, ale przecież strasznie przywiązała się do wszystkich swoich współmieszkańców.
Chyba nie miała nigdy lepszej przyjaciółki niż Temari. Kiedy przypominała sobie Ino, albo Sakurę… pomimo tego, że dość sporo czasu z nimi spędzała, nie czuła się z nimi całkiem swobodnie, a mając przed sobą tę upartą, żywiołową i nieco neurotyczną, twardą kobietę z Suny, czuła się naprawdę dobrze – były sobie bliskie. Nawet Kankuro, którego kobiety z Suny albo ubóstwiały, albo unikały, stał się dla niej kimś ważnym. Miło spędzała z nim czas, uwielbiała te ich przekomarzania i doceniała jego starania, kiedy robił wszystko, by czuła się w Sunie jak najlepiej.
A i Gaara, z którym miała najmniejszy kontakt, zawsze był dla niej miły i uprzejmy. Po jakimś czasie przestała nawet czuć się nieswojo w jego towarzystwie. A po dzisiejszym dniu współczuła mu bardziej niż wcześniej. Jak w tej sytuacji mogła choćby myśleć o zdawaniu raportu? Z drugiej strony…
Zimny dreszcz przebiegł jej po plecach. Co, jeśli Koharu i Homura zdecydują, że nie była już potrzebna? Są na tyle zdeterminowani, by wysłać tu oddział zabójców? Co się z nią stanie, jeśli nie będzie kontaktować się ze swoim łącznikiem? Co, jeśli jednak to zrobi, a wtedy Rada w Sunie ją odkryje? Co, jeśli…
Sayuri miała ochotę wrzeszczeć i dać upust tłumionym emocjom. Jej sytuacja była beznadziejna i nie mogła odnaleźć żadnego rozwiązania, które pomogłoby jej zarówno zachować głowę, pomóc Gaarze, być lojalną wobec Konohy i Suny równocześnie. To było po prostu niemożliwe.

***

Gaara również tej nocy nie spał, ale akurat dla niego był to stan jak najbardziej normalny. Jednak tym razem jego nocne czuwanie nie było przepełnione tymi samymi myślami, co zawsze. Zbyt dużo działo się ostatnimi czasy. Westchnął cicho i skierował swoje spojrzenie na spokojną panoramę Suny. Nadal nie mógł otrząsnąć się po szoku, jaki dzisiejszego dnia przeżył. Sądził, że po rozmowie z Temari i Sayuri nic więcej nie będzie w stanie go zaskoczyć, ale życie, rządzące się swoimi prawami, zweryfikowało jego zdanie.
Nie zamierzał podsłuchiwać, nie zrobił tego całkiem świadomie. Miał pokój bardzo blisko sypialni Sayuri, a żadna z kobiet siedzących w jej pokoju nie pomyślała o zamknięciu drzwi. Zapewne Temari, lepiej znająca jego zwyczaje, nie pomyślała nawet o tym, bo zazwyczaj nocami opuszczał budynek. Doskonale wiedziała, że czuł się tu jak w klatce i choćby nocami chciał opuścić te przeklęte mury. Sayuri z kolei zapewne nie przejmowała się tym zbytnio, widząc, że Temari nie zwróciła na to uwagi. A on wszedł do siebie, by zmienić ubranie i usłyszał wówczas stłumione głosy. Zapewne, gdyby rozmawiały o czymkolwiek innym, zignorowałby to i wyszedł nie przysłuchawszy się ich rozmowie. Ale temat dotyczył go bezpośrednio.

*

Powiedz mi
Usłyszał drżący głos siostry.
Co ty tak naprawdę wiesz o Gaarze?
Sięgał właśnie po świeże spodnie, ale jego ręka zawisła w powietrzu. Nieświadomie zaczął się bardziej przysłuchiwać.
Co konkretnie masz na myśli? — Głos Sayuri nie zdradzał, by była zdenerwowana.
Nie udawaj głupiej. Mówiłaś o pikantnych plotkach na temat Gaary. Powtórz je.
Młody Kazekage nie był w stanie się poruszyć. Nigdy nie słyszał, by którekolwiek z jego rodzeństwa rozmawiało z kimś obcym na jego temat.
C-co…? — Chyba Sayuri nie była już tak pewna, jak chwile wcześniej.
Przy większości sytuacji byłam, może nieco ci rozjaśnię obraz.
A-ale dlaczego mam to robić?
Może następnym razem zastanowisz się nad tym, co mówisz.
O czym Temari mówiła? Szybko przypomniał sobie wcześniejszą rozmowę w kuchni. Co takiego zostało powiedziane, że Temari zdecydowała się na taką rozmowę z dziewczyną?
Podczas drugiego etapu egzaminu na chuunina… Słyszałam, że w Lesie Śmierci… dość szybko ukończyliście ten etap…
Nawet bardzo.
Hinata… ta dziewczyna z Byakuganem… mówiła, że obserwowali waszą… walkę.
Gaara próbował przywołać sobie w myślach tamte chwile. Co takiego się wydarzyło, że wybrała tą właśnie historię?
Och tak, masz na myśli, kiedy Gaara w kilka sekund zabił tych z wioski Traw?
I Gaara już miał odpowiedź na swoje pytanie. A słysząc pozornie swobodny ton swojej siostry zastanawiał się, do czego ta rozmowa ma prowadzić.
Doprawdy, mogłabyś się bardziej wysilić, na pewno mówią u was coś ciekawszego.
Cóż… Rock Lee… ten od taijutsu… był w szpitalu…
Masz na myśli to, że trafił tam po walce z moim braciszkiem, kiedy ten jeszcze nad sobą panował, czy to jak wykradł się do niego i próbował go zabić w szpitalu?
Serce Gaary zaczęło bić szybciej. To była pierwsza osoba, którą postanowił zabić, a przeżyła. Nie dość, że za każdym razem, kiedy widział chłopaka, przeżywał katusze, doskonale zdając sobie sprawę ze swoich przewinień, to teraz… Co Temari chciała osiągnąć, przywołując winy, których był świadom?
Co jest Sayuri, gdzie twoja buta?
Nie rozumiem do czego
Dalej Sayuri. — Jego siostra nieco uniosła głos. — Mów dalej, jakie jeszcze plotki krążą w Konoha?
J-ja... — Sądząc po głosie dziewczyny był niemal pewien, że drży ona ze strachu. — Walczył z Sasuke i z… Naruto.
Jakaś ty grzeczna. Mówisz o tym, kiedy Gaara uwolnił Shukaku. Widziałaś go kiedykolwiek? Och, doprawdy?
Sayuri musiała zaprzeczyć. Gaara już całkiem świadomie opuścił miejsce przy szafie i podszedł bliżej drzwi.
Powiedz mi, czy ty wiesz, w jaki sposób zabija Gaara? Widziałaś to?
Gaara chwycił futrynę i zacisnął na niej dłoń.
N-nie.
Ułamki sekund i piasek jest dookoła ciebie. Gaara nie potrzebuje ani pieczęci, ani nawet nie musi być szczególnie skupiony. Nie musi nawet pstryknąć palcem. Wiesz co jest potem?
Choć Gaara wiedział, w jaki sposób ludzie go postrzegali, miał nadzieję nie słyszeć już więcej tego typu słów z ust swojego rodzeństwa.
Był człowiek, a zostaje bezkształtna masa mięsa.
Przeklął pod nosem, kiedy usłyszał cichy jęk Sayuri.
I to tylko wtedy, kiedy nie jest w najlepszej formie. Zazwyczaj zostaje jedynie czerwona mgła, nawet centymetra kwadratowego ciała nie uświadczysz. Pstryk i z człowieka zostaje tylko mgła. Z czasem nauczyliśmy się z Kankuro stawać daleko za nim. Na pierwszych misjach przez cały czas chodziłam na czerwono.
Słysząc ton Temari zastanawiał się, czy będzie ona kiedykolwiek gotowa zapomnieć. Z tego co słyszał o wybaczeniu nie mogło być mowy.
Jak myślisz, ile razy to widziałam?
Skąd mam wiedzieć?
Usłyszał krótki śmiech siostry, w którym nie kryła się choćby odrobina wesołości.
No, to masz odpowiedź, bo ja też nie mam pojęcia. Gdzieś tak po trzeciej setce nawet Kankuro przestał liczyć. Powiedz mi, masz jakąś bliską osobę? — Sayuri musiała potwierdzić, bo Temari kontynuowała. — Jakbyś się czuła widząc, jak z bliskiej ci osoby, została tylko czerwona mgła? Miałaś przyjaciela, a teraz nawet nie masz czego pochować, z kim się pożegnać. Ale nie to jest najgorsze. Sayuri, czy widziałaś kiedyś bijuu?
Nigdy.
Gaara wahał się, czy nie powinien po prostu sobie pójść. Po co miałby wysłuchiwać po raz kolejny w swoim krótkim życiu, jak bardzo był niebezpieczny. Po co mu wiedza, co tak naprawdę sądziła jego siostra, o której myślał, że była w stanie zapomnieć te wszystkie lata.
Świetna zabawa. Siedzisz bezpiecznie w schronie, nie wiesz co się dzieje. Jesteś dzieckiem i karzą ci się chować. Robisz to, bo w końcu ojciec rozkazał. Trzymasz Kankuro za rękę. Nie wiecie co się dzieje. I nagle z daleka widzisz swojego brata. Małego, może sześcioletniego braciszka, który nagle przeobraża się w demona.
Ona mówiła o tym dniu. Gaara powoli osunął się po ścianie. Na nowo przeżywał ten moment – krzyki dzieci, słowa Yashamaru, jego atak, wybuch i… Próbował się uspokoić, ale nie mógł.
Kankuro rzyga na ciebie. Próbujesz równocześnie go pocieszyć i wytłumaczyć sobie jakim cudem człowiek może stać się potworem. Nagle słyszysz huk. Ogon trafił w jedną ze ścian schronu. Ponad setka osób w ciągu następnych dwudziestu-czterech godzin ginie z tego powodu. Przez całą noc słyszysz ryki Shukaku i walkę shinobi. Nawet nie wiesz, kiedy zemdlałaś, kiedy Kankuro przestał w końcu płakać... Nastaje poranek, zostajesz bezpiecznie przetransportowana do posiadłości. Nie wszyscy mieli takie szczęście. Pogrzeby odbywały się nieustannie przez następne dwa tygodnie…
Gaara nigdy nie zastanawiał się, jak tamta chwila wyglądała w oczach osób trzecich. Dla niego był to dzień, w którym z dziecka zmienił się w potwora, ale najwidoczniej i dla mieszkańców musiała być to tragiczna chwila. Miał ochotę wybuchnąć śmiechem. W sumie każda sekunda, w której był w Sunie, musiała być dla wioski koszmarem. O czym on w ogóle myślał, że tu pozostał?
Ale ty wracasz. Widzisz, że Kankuro jest zielony na twarzy. Wiesz, że cię potrzebuje, więc robisz cokolwiek. Pierdoloną jajecznicę, żeby coś zjadł, żeby choć na chwilę zapomniał, żeby cokolwiek udało się uratować z tej chorej sytuacji. Rozkładasz naczynia, oboje udajecie, że jecie. Kankuro powoli się rozluźnia, nie ma już zbielałych palców, bo zbyt mocno trzymał łyżeczkę. Aż tu nagle wchodzi on, twój brat. Kankuro rzyga do swojego talerza, ty boisz się ruszyć. Gaara spokojnie zjada swoją porcję i wychodzi nawet na ciebie nie patrząc…
Pod koniec głos Temari zadrżał. Nie był na nią zły, nie był nawet zawiedziony. Raczej był wściekły na samego siebie, że wpadł na pomysł odpokutowania swoich win. Powinien jak najszybciej zniknąć stąd. Może w końcu ludzie z Suny uzyskają upragniony spokój. Bez koszmaru czającego się po kątach, bez konieczności oglądania demona, który niszczył tę wioskę.
No… miałaś kiedyś podobne przeżycia?
N-nie
Powoli wstał. Czy był sens słuchać tego do końca? Czy powinien usłyszeć od kolejnej osoby, jak bardzo się go obawiała? Choć wcześniej był niemal przekonany, że ich gosposia potrafiła pozbyć się strachu, to po tych rewelacjach Temari nie miał co liczyć, że nie zmieniła zdania. Poza tym powinien zastanowić się nad tym, jak tu zorganizować swoje opuszczenie wioski.
Sayuri… Nie zrozum mnie źle. Ja naprawdę życzę Gaarze jak najlepiej. Jeśli byłaby taka potrzeba oddałabym za niego życie.
Gaara ponownie przysłuchiwał się słowom siostry. Naprawdę? Nie mógł zrozumieć ludzi. Najwidoczniej już nigdy nie posiądzie tej umiejętności. Po wcześniejszych wypowiedziach Temari, był pewien, że nadal darzyła go nienawiścią, że przez ostatnie lata grała swoją rolę, nie chcąc go sprowokować… Po co więc przywoływała w rozmowie z Sayuri obraz jego jako niebezpiecznego potwora?
Nie zmienia to jednak faktu, że to, z czego tak sobie dzisiaj pokpiłaś… mówiłaś o Shukaku, o jego przeszłości… To nie jest dobry materiał na wesołe anegdotki.
W końcu zrozumiał. Nie chciała przestraszyć dziewczyny tylko uprzedzić i dać do zrozumienia o czym nie należy w Sunie mówić. Cóż… on ledwo zwrócił uwagę, że Sayuri wspomniała o Shukaku. Dla niego było to coś naturalnego, przecież demon nadal był jego częścią.
Naprawdę… potrafię już z nim żyć. Widzisz, że i Kankuro przełamał się i też w razie potrzeby stanąłby za Gaarą murem. Zresztą i Gaara zmienił się nie do poznania. Ty go znasz takim, jaki jest teraz i nie mam do ciebie o nic pretensji, ale…
Rozumiem. — Sayuri przerwała Temari. — Wierz mi, jestem w stanie to zrozumieć.
Przez dłuższą chwilę panowała cisza. Gaara nawet zastanawiał się, czy nie powinien już sobie pójść, ale był zbyt ciekaw, co też Sayuri powie. Ale czy będzie chciała cokolwiek dodawać? Stał przy drzwiach i nasłuchiwał. Nie zawiódł się.
Temari… Wierz mi, ja naprawdę rozumiem, co do mnie powiedziałaś i nie chcę się z tobą kłócić, bo ani nie mam na tyle mocnej pozycji, ani nie chcę cię denerwować w obecnej sytuacji.
O co chciała się kłócić? Nie mogła pojąć, dlaczego Temari była w stanie ignorować jego przeszłość? Co miała na myśli? Zdecydowanie nie mógł przestać podsłuchiwać.
Zadałaś mi kilka pytań, opowiedziałaś co nieco i przyjmuję to do wiadomości. Ale pozwól, że teraz ja zadam ci kilka pytań, ale nie oczekuję odpowiedzi.
To po co w takim razie mi je zadasz?
Żebyś miała nad czym myśleć. — Nastąpiła chwila ciszy. — Dobrze… Czy Gaara od zawsze się tak zachowywał?
Ja
Gaara rozszerzył oczy ze zdumienia. Skąd wytrzasnęła to pytanie?
Nie, Temari. Ja naprawdę nie oczekuję odpowiedzi, to są wasze prywatne sprawy i nie chce się w nie mieszać. Po prostu… odpowiedz sobie sama na te pytania i przemyśl.
Gaara był ciekaw jakież to pytania padną.
Zakładam, że na pierwsze pytanie odpowiedź brzmi Nie. Wobec tego zastanów się, ile czasu poświęcaliście Gaarze, jak byliście młodsi. Czy zastanawialiście się kiedyś jak to jest, mieć w sobie demona? Próbowaliście kiedyś nie spać? Ile wytrzymacie? Dzień? Tydzień? Jak wielu miał przyjaciół za dzieciaka? Co lubił, kiedy był mały? Czego się bał? Ktoś mu pomógł zrozumieć, co to znaczy bycie jinchuuriki? W kim miał wsparcie? Ile miał lat, kiedy zabił? Co doprowadziło do tego? Czy wiesz co się wydarzyło, że pierwszy raz zmienił się w Shukaku? Nie wydaje ci się to dziwne, że wcześniej byliście puszczeni do schronu?
Sa
Próbowaliście kiedyś z nim porozmawiać? Czy po tym, jak się zmienił, zmusiliście go do tłumaczeń? Zastanawialiście się, co go zmusiło do zmiany postępowania? Jak mu się teraz żyje?
Po tej serii zapadła głucha cisza. Gaara nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. Pomimo tego, co wcześniej Temari powiedziała, ona była skłonna… bronić go? Nie wiedział, czy dobrze zrozumiał jej tok rozumowania. Już nieraz zostało mu uświadomione, że nie rozumiał ludzi, ale chyba tym razem przekaz był jasny. Dlaczego… Co nią kierowało? Czy naprawdę mógł choć przez chwilę założyć, że istniała osoba, która nie patrzyła na niego przez pryzmat jego przeszłości albo na fakt, że był jinchuuriki?
Temari… — Jej ton się zmienił. Nie był już oskarżycielski, a spokojny, łagodny. — Ja nie jestem w pozycji, by oceniać albo jego, albo was. Nie przeżyłam nigdy tego, o czym mi opowiadałaś i nie byłam nigdy nosicielem demona, jak Gaara. Nie wiem, jak postępowałabym, gdybym znała go od dziecka. Próbuję ci tylko przekazać, że każda historia jest inna. Twoje wspomnienia na pewno nie są fałszywe, ale czy zastanawiałaś się, jak to wyglądało z innej perspektywy?
Usłyszał ciche poruszenie, a po chwili i kroki.
Temari, przeprasz
Muszę ochłonąć i przemyśleć.
Głos siostry dobiegał z korytarza. Nie miał szans wymknąć się niezauważenie, ale Temari nie rozglądała się. Szła prosto przed siebie, a w jej oczach szkliły się łzy.

*

Tak… ten dzień na pewno na długo zapadnie w jego pamięci. Kankuro w szpitalu, początek spisku, ale Sayuri… Czyżby aż tak pomylił się w jej ocenie? Pomimo wszystkiego, co słyszał, pomimo wyraźnych oznak przywiązania i lojalności wobec niego i jego rodziny, nadal nie mógł pozbyć się tego cholernego przeczucia, że ta młoda kobieta coś ukrywała. Ale jakim cudem nadal nawiedzały go takie myśli? Czy tego dnia nie dała dostatecznej ilości powodów, że zasługiwała na zaufanie? Czy przez cały jej pobyt tutaj nie była chodzącym ideałem pracownika i przyjaciela?
Miał ochotę zniszczyć coś, bo pomimo wszystkiego, nadal uważał, że coś było nie tak. Irytowało go to strasznie. Właśnie zjawił się człowiek będący jedną z nielicznych osób, które zaliczało się do kręgu ludzi mu przychylnych, a on nadal nie potrafił przestać myśleć o tym, że Sayuri skrywała coś przed nimi. Ale co takiego mogłaby ukrywać?
Próbował na chłodno przeanalizować tę sytuację. Co mu nie odpowiadało? Najbardziej oczywista rzecz – Konoha wysłała tu swojego człowieka. I pozornie nie miał się do czego przyczepić, w końcu sami uprzedzili, że kiedyś była shinobi. Ale dlaczego wybrali akurat ją? Przecież przez tyle lat służyła u Tsunade, a ta chyba musiałaby być ślepa, by nie dostrzec mocnych stron Sayuri. Jej medyczne ninjutsu było na wysokim poziomie, co udowodniła tego dnia. Wątpił, by Hokage miała tak wielu uzdolnionych uzdrowicieli, by szastać nimi i wysyłać jako służbę do Suny. Wątpił też, by nikt nie dostrzegł jak bystry umysł krył się w tej młodej kobiecie. Konoha potrafiła dostrzec talent w ludziach i wykorzystywać go w odpowiedni sposób.
Może dlatego ją tu wysłali? Ale co mogliby osiągnąć? Przecież sam fakt, że była tutaj nic nie znaczył. Obserwował ją aż nadto starannie i nigdy nie zauważył niczego niepokojącego. Nawet gdyby była szpiegiem, nie było szans, by przekazywała komuś informacje, zauważyłby to. Poza tym ona… musiałaby zbierać informacje. Nieraz sprzątała jego gabinet, a on za każdym razem obserwował ją, dzięki swojej technice i nigdy nie dostrzegł niczego odbiegającego od normy. Po prostu sprzątała, a nawet jeśli zostawił jakieś kartki, nie czytała ich. Jakie informacje potencjalnie mogła zbierać? O nim? To było już bardziej prawdopodobne, ale przecież o jego słabościach, czy też mocnych stronach shinobi z Konohy doskonale zdawali sobie sprawę. Co więc mogła próbować osiągnąć?
A może… i choć było to absurdalne, nie znalazł lepszego wyjaśnienia. Może naraziła się czymś Tsunade albo innym wysoko postawionym osobom. W końcu… odpowiedź na ich prośbę nie przyszła od razu, Konoha zwlekała z odpowiedzią ponad trzy tygodnie. Może szukali kandydata i jak w innych wioskach nie mogli znaleźć, a Sayuri została tu zesłana za karę? Tylko za co? Co mogłoby doprowadzić do tego, że wysyłali tu uzdolnionego medyka? Sama przecież już pierwszego dnia przyznała, że nie chciała tu przybywać. Nawet tego dnia określiła Sunę jako miejsce zesłania. Czy to było rozwiązanie jego rozterek? A może słysząc jej pełne wsparcia słowa, opuszczał gardę i dawał się podejść?
Nie miał pojęcia, ale w obecnej sytuacji musiał stłumić swoją paranoję i jej zaufać. Miała racje – była potencjalnym zagrożeniem, jeśli wpadłaby w ręce spiskowców. Ponadto od niej zależał stan Kankuro, którego medycy już nie tak chętnie będą leczyć. Zapewne rehabilitacja uszkodzonych kończyn także przypadnie Sayuri. I… Tak, zwłaszcza prywatnie, po słowach, które padły tej nocy z jej ust, chciał jej zaufać. Miał tylko nadzieję, że nie zawiedzie jego zaufania, które z takim trudem mu przychodziło.

7 komentarzy:

  1. No, no... Spośród wszystkich dotychczasowych rozdziałów w tym z pozoru najmniej się dzieje, forma rozważaniowo-refleksyjna, podana w odpowiednim momencie. Rzeczywiście są sppore zbieżności między postrzeganiem Gaary przez "twoją" i "moją" Temari. Jakie z nas pokrewne dusze! Przyznam szczerze, zupełnie się nie spodziewałam, że Gaara usłyszy tę rozmowę. I to nawet nie dlatego, że Kazekage nie wypada podsłuchiwać pod drzwiami (chyba nikt by się nie oparł... Poza tym, czy mam tylko takie wrażenie czy on cały czas stał bez spodni? Nie mogę opanować śmiechu jak o tym pomyślę, przydałaby się ilustracja :D). Podoba mi się, że Gaara po usłyszeniu takich słów na swój temat i niewątpliwym zaskoczeniu pozostaje pragmatycznie myślącym człowiekiem. Jak widać, rozum podpowiada mu, że Sayuri jest godna zaufania. A może to nie rozum tylko serce?:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że tuż po puszczeniu przez Ciebie rozdziału o rozważaniach Temari na temat Gaary, ja sama taki puściłam... To jakiś błąd w Matrixie ;)

      Kage wręcz powinien podsłuchiwać pod drzwiami, w końcu musi wiedzieć co się dzieje w całej Wiosce, a co dopiero kilka metrów od niego ;)Jak wspomniałaś o tym braku spodni... Boże! Wcześniej tego nie zauważyłam! Mógł sięgać po cokolwiek, ale nie... on musiał sięgać po spodnie xD Już nigdy nie spojrzę na tę scenę tak samo, Ty zła kobieto! Tutaj takie niesamowicie poważne rozważania, a tam za rogiem przerażający Jinchuuriki z gołą dupą podsłuchuje jak starsza siostra obgaduje go z przyjaciółką...

      Usuń
  2. Właśnie, właśnie. Potwór potworem, robi demolkę, ale już nikt nie zastanowi się nad powodem. Może jest szaleńcem, który lubi mordować, a może został zmuszony lub sprowokowany. Pieprzona, jedna perspektywa...ugh!
    Kocham styl twojego pisania! Mimo takiej ogromnej ilości słów, której jestem nadal pod wrażeniem ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Komplement na wyrost, ale przyjmuję go mile połechtana :)

      Obawiam się, że to nie najdłuższy rozdział, ale aż tak długie potworki będą rzadko ;)

      Usuń
    2. Jestem zbyt zapomnialska i zapomniałam wcześniej dodać jednego: rozmowy Temari z Sayuri. Jestem... Cóż... No nigdy nawet nie przeszedł mi pomysł takiego opisu, użytego przez Temari. Można w sumie stwierdzić, że to była ta inna perspektywa. Cholera, jestem hipokrytą! (Gaara, wybacz mi, że zbłądziłam!). Patrzyłam tylko z perspektywy Gaary, a właściwie nigdy nie pomyślałam, jak to mogło być z ich perspektywy. Bać się Gaary, obserwować jego morderstwa... Bać się o Kankurou, któremu czasem ponosiły nerwy i próbował przemówić do Gaary... Otworzyłaś mi oczy na nowe rozkminy! (w końcu trzeba mieć co robić w życiu, rozkminiać ;)).
      Czekam na więcej! Więcej rozkmin, tsh bez odbioru! ^^

      Usuń
  3. Ale fajnie było wejść do głowy każdemu! Mimo wszystko Sayuri lepiej zna Gaarę, niz jego rodzona siostra :') Ale Temari miala bardziej przerażające przeżycia... A w opisir Gosposi jest napisane, że będziesz dodawać co tydzień, albo dwa. To zawsze w sobotę? Chcębyć na bieżąco ;)

    Alba Longa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie (póki mam tyle zapasu materiału) rozdziały będą pojawiać się co tydzień, zawsze w sobotę :)

      Usuń