Czerwonowłosy siedział przy stole i zacisnął ręce na kubku, aby opanować ich drżenie. Znowu nie mógł otrząsnąć się z szoku, jaki wywołał nagły uścisk dziewczyny. Jej włosy, jej zapach znowu były tak blisko, znowu był niesamowicie szczęśliwy i spokojny. Zdał sobie sprawę, że polubił jej uściski, jej bliskość. Dlaczego ona tak na niego działała? Chyba po raz setny zadał sobie to pytanie i nie potrafił znaleźć odpowiedzi. Czuł nawet, że jego spojrzenie i ton są nieco cieplejsze niż zwykle. Dlaczego? Czy naprawdę zależało mu na niej? Przez kilka minut rozmyślał na temat rudowłosej, aż w końcu pojawiła się w kuchni. Znowu do jego nozdrzy napłynął jej cudowny zapach.
- Możemy już iść? – spytała nieśmiało.
Gaara jedynie skinął głową. Kiedy wyszli na ulice Sayuri milczała. Zastanawiał się, czy boi się do niego odezwać. W sumie był jej wdzięczny, nie lubił przebywać w towarzystwie kogokolwiek innego, a otaczający go ludzie wystarczyli, aby na powrót nałożył na siebie zimną maskę, którą zdejmował jedynie wtedy, gdy byli sami.
- Nie wiem jakim cudem się tu nie gubisz – wyrwało się rudowłosej. Czuła, że nie powinna się odzywać, gdy są na zewnątrz.
- Mieszkam tu od urodzenia. – Znowu miał chłodny ton.
Sayuri zerknęła na niego, miał nieprzeniknioną twarz. Czyżby rzeczywiście jedynie w jej towarzystwie nieco się rozluźniał? Zastanawiała się dlaczego tak jest. Co wydarzyło się wcześniej, że właśnie taki się stał? Przecież to nie było możliwe, aby ktoś od urodzenia był tak chłodny. Po kilku minutach doszli do dużego, piaskowego budynku z kolistym dachem. Czerwonowłosy przekroczył próg i prowadził ją wieloma korytarzami, aż w końcu przystanął przy dużych, dębowych drzwiach.
- To tutaj – mruknął.
- Gaara, czy mogę mieć do Ciebie jeszcze jedną prośbę? – Patrzył na nią w oczekiwaniu. – Poczekasz tu na mnie? Z pewnością zgubię się w drodze powrotnej. – Posłała mu nieśmiały uśmiech. Czerwonowłosy skinął głową i stanął pod przeciwległą ścianą.
Sayuri zapukała, Kazekage nakazał jej wejść.
- Zamknij drzwi – powiedział mężczyzna znad stosu papierów. Rudowłosa wykonała jego polecenie. – Obserwowałem Twoje walki. Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem.
- Dziękuję. – Na jej twarz wdarł się rumieniec.
- Przemyślałaś już, czy zostajesz? – Nie odrywał się od dokumentów, które właśnie przeglądał.
- Ja… w zasadzie nadal nie zdecydowałam. – Spojrzał na nią uważnie na chwilę przerywając czytanie. – Znaczy… wydaje mi się, że chciałabym tutaj pozostać, ale nie wiem, czy nie sprawie kłopotu i czy w ogóle nadaję się na shinobi…
- Z pewnością – powiedział Kazekage powracając do pracy. – Masz spore możliwości, a Twoje medyczne ninjutsu już teraz jest imponujące. Jedynym problemem może okazać się znalezienie drużyny, ale wydaje mi się, że zjawiłaś się w odpowiednim czasie. – Spojrzała na niego zdziwiona. – Akurat jedna z grup ninja mniej-więcej w Twoim wieku straciła jednego członka. Mogłabyś do niej dołączyć. – Sayuri milczała, nie wiedziała co powiedzieć. Kusiło ją aby pozostać, ale miała wątpliwości.
- Rozumiem, że jeśli zdecyduję się tu zostać nie mam możliwości odejścia. Byłabym wtedy traktowana jako zbiegły ninja, tak?
- Oczywiście. Decydując się tu pozostać będziesz traktowana jak każdy mieszkaniec Suny.
- Dobrze. – Zastanawiała się, czy podjęła słuszną decyzję. Nigdy nie pozostała w żadnym miejscu dłużej niż kilka miesięcy, a teraz decyduje się zostać shinobi Wioski Piasku. Czy to przez Gaarę? Czy aż tak bardzo chciała z nim pozostać?
- W takim razie cieszę się. – Kazekage obdarzył ją uśmiechem. – Zostaniesz geninem, wiesz co to, prawda? – Rudowłosa skinęła głową. Mężczyzna schylił się, wyjął coś z szuflady i po chwili wystawił do niej rękę z ochraniaczem z symbolem Suny. Dziewczyna niepewnie chwyciła go w ręce. – A teraz kwestia Twojego zakwaterowania… odpowiada Ci Twoje tymczasowe mieszkanie? – Lustrował ją spojrzeniem. Zdawał sobie sprawę, że od jej odpowiedzi zależy naprawdę wiele. Gaara już od dwóch nocy nikogo nie zabił. Jeśli ona miała taki na niego wpływ, to chciał to wykorzystać.
- Tak – odpowiedziała po chwili Sayuri.
- To dobrze… – mruknął pod nosem Kazekage, pod wpływem jej spojrzenia pospiesznie dodał: – Na razie borykamy się z dość sporymi kłopotami zarówno finansowymi, jak i… – westchnął – wieloma innymi. Ale z pewnością w przyszłości znajdę Ci coś odpowiedniego.
- Dziękuję. – Dziewczyna ze zdziwieniem zauważyła, że mężczyzna zaczął całkowicie ignorować jej obecność i zabrał się za pisanie. Zastanawiała się, czy powinna odejść, ale nie otrzymała pozwolenia. Kazekage po kilku chwilach oderwał się od papierów i zauważył, że rudowłosa nadal jest w jego gabinecie.
- Coś jeszcze? – spytał zdumiony.
- N-nie…
- Możesz odejść… aha, jeszcze jedno. – Sayuri zatrzymała się z ręką na klamce. – Jutro, koło piętnastej przyjdź na plac dziesiąty. Zapoznasz się tam ze swoją drużyną.
- Dobrze.
Wyszła z gabinetu i napotkała wzrok czerwonowłosego. Wyciągnęła ku niemu rękę z ochraniaczem. Gaara patrzył na niego przez chwilę i nagle to do niego dotarło - ona tu zostaje. Nie wiedział dlaczego, ale poczuł ogromną ulgę. Czyżby naprawdę aż tak mu zależało na jej obecności?
- Zostaję tu…
- Rozumiem – mruknął i zaczął prowadzić ją w stronę wyjścia z posiadłości Kazekage. Sam zastanawiał się dlaczego powiedział tylko tyle. Ale co miał jej powiedzieć? Że cieszy się z tego? Tak, to chyba była prawda, lecz nie potrafił powiedzieć tego na głos.
- Ale to oznacza, że nadal będę Ci siedzieć na głowie. Nie sprawię Ci tym kłopotu?
- Nie mam nic przeciwko.
Wyprowadził ją z budynku. Na dworze zaczynało się ściemniać. Jakiś mężczyzna ze stosem papierów zderzył się z nimi kilka metrów przed drzwiami.
- Uważajcie jak chodzicie! – wydarł się zza dokumentów. Wychylił głowę, aby spojrzeć na kogo wpadł i zamarł. Gaara jedynie posłał mu chłodne spojrzenie i minął go bez słowa. Sayuri podążyła w ślad za nim.
Czerwonowłosy starał się uspokoić. Naprawdę nienawidził tych spojrzeń. Ten wzrok prześladował go od dzieciństwa. Od zawsze był znienawidzony i odepchnięty, ale nadal nie był w stanie przyzwyczaić się do tych spojrzeń. Zresztą czy ktokolwiek by potrafił? Czy ktokolwiek byłby w stanie przywyknąć do całkowitej samotności, alienacji i nienawiści? Zerknął na rudowłosą. Wyraz jej twarzy nie wyrażał strachu, czy choćby niepokoju. Kiedy poczuła na sobie jego wzrok spojrzała na niego i… uśmiechnęła się. Poczuł ulgę, nadal jej do siebie nie zraził i wydawało mu się, że nawet nie zwraca już szczególnej uwagi na ludzi otaczających ich. Po chwili doszli do domu, Gaara ruszył do kuchni z zamiarem zrobienia herbaty, a Sayuri poszła do swojego pokoju rozpakować rzeczy. Wyciągnęła wszystkie na swoje łóżko i podeszła do szafy. Zdumiała się - na półkach leżały stare, mocno zakurzone ubrania. Zastanawiała się co z nimi zrobić. W końcu doszła do wniosku, że powinna zapytać Gaarę .
- Gaara, możesz tu przyjść? – zawołała. Czerwonowłosy zamarł. Miał wejść do jej pokoju, do starego pokoju Yashamaru. Wziął uspokajający oddech i ruszył w stronę dziewczyny. Po chwili wahania przekroczył próg i stanął w bezruchu. Nasuwały mu się setki wspomnień związanych z tym miejscem. Przymknął oczy i starał się opanować drżenie. – O, już jesteś. – Rudowłosa odwróciła się do niego i posłała mu delikatny uśmiech. – Coś się stało? – spytała widząc jego dziwne zachowanie.
- Nie – odpowiedział krótko i otworzył oczy. Dziewczyna stała przy otwartej szafie. – Po co mnie wołałaś?
- No bo… tutaj są jakieś rzeczy. – Wskazała na półki. – I nie wiem co mam z nimi zrobić… są Ci potrzebne?
- Nie. – Westchnął… a do czego by mu były? Żeby jeszcze bardziej zadręczać się wspomnieniami? – Wyrzuć je.
Rudowłosa skinęła głową i zabrała się za wyciąganie starych ubrań. Przez kilka minut męczyła się z tym, ale w końcu wszystkie wylądowały w worku. Odwróciła się, aby zabrać swoje rzeczy. Zauważyła, że Gaara nadal był w jej pokoju i obserwował ją. Kiedy dostrzegł, że zauważyła go nieco się zmieszał. Sam nie wiedział dlaczego tu został. Po prostu lubił ją obserwować, ale nie chciał być na tym przyłapany.
- Zrobić Ci herbaty? – spytał, aby przerwać ciszę, która nastała po tym jak został nakryty.
- Jasne – powiedziała z uśmiechem.
Czerwonowłosy ruszył w stronę kuchni. Myślał, że będzie gorzej, ale na szczęście zdołał się opanować. Wspomnienie Yashamaru - jedynej osoby, która choć przez chwilę wydawała mu się ważna były naprawdę bolesne. Nie chciał wracać do tamtych chwil. Przeklinał siebie, że zaufał komukolwiek i ofiarował mu swoje serce, swoje uczucia, a on bez chwili wahania pozbawił go wszystkiego. Nawet miłości do matki. Usiadł na krześle i zatopił się w myślach. Doskonale pamiętał jak bardzo była dla niego ważna, jak bardzo uwielbiał patrzeć na jej zdjęcie. Tak, kochał ją, a przynajmniej tak mu się wtedy wydawało. Zastanawiał się, czy Sayuri też go skrzywdzi. Na swoje nieszczęście zdał już sobie sprawę, że skoro nie chce zabijać przy niej, to musi być dla niego kimś ważnym. Pamiętał, że jako dziecko również martwił się, że Yashamaru będzie widział w nim potwora jeśli kogoś skrzywdzi. Ale czy ta dziewczyna naprawdę ma być dla niego kimś ważnym? Zna ją przecież dopiero dwa dni, ale już zdążył się do niej przyzwyczaić, a może nawet polubić. Dlaczego tak było?
Westchnął i wstał, aby zalać herbatę. Jego niezbyt wesołe myśli zakłóciła Sayuri która weszła do kuchni i opadła na najbliżej stojące krzesło. Wzięła do rąk kubek i w milczeniu wpatrywała się w zachodzące słońce. Po chwili ponownie poczuła na sobie jego wzrok, spojrzała mu w oczy. Nie tylko jego ton, ale również spojrzenie nieco się ociepliły. Czy to naprawdę dzięki niej?
- Jak myślisz, dlaczego Temari tak się uparła abym poszła z nią na zakupy? – spytała rudowłosa znad parującego kubka.
- Nie mam pojęcia – mruknął Gaara.
- Ale… to chyba Twoja siostra – powiedziała ostrożnie dziewczyna.
- To nie znaczy, że muszę ją znać. – Pamiętał, że jako dziecko bardzo pragnął ich poznać, ale szybko dali mu do zrozumienia, że nie traktują go jak brata. – Kto Cię trenował?
- Mnie…? – Sayuri była zaskoczona nagłą zmianą tematu. – W zasadzie… sama próbowałam, a później utrzymywałam się zatrudniając w mniejszych Wioskach jako… hm… jakby to nazwać… – Patrzył na nią uważnie. – Bo widzisz, większe Wioski czasami nie przyjmują misji od małych, prowincjonalnych osad, a ja z chęcią je wykonywałam.
- Sama nauczyłaś się tak walczyć? – Był zdziwiony.
- No w sumie tak… – Zarumieniła się. – Nie miałam nikogo, kto mógłby mnie uczyć…
- To po co zaczęłaś trenować? – Naprawdę go to zaciekawiło. On po prostu od zawsze miał być narzędziem służącym do walki. Potworem, który miał być przydatny dla Wioski.
- W zasadzie nigdy nie myślałam, żeby opuścić Wioskę, w której mieszkałam jako dziecko. – Zerknęła na niego. Po raz pierwszy okazywał szczere zainteresowanie tym, co mówiła. – Kiedyś za bardzo oddaliłam się od domu. Przez kilka dni nie mogłam znaleźć drogi, aż w końcu napotkałam jakiegoś shinobi… był chyba z Konohy. Pomógł mi wrócić do domu. To było dla mnie niesamowite…
- Co?
- Skakał po drzewach – powiedziała z uśmiechem, Gaara wyglądał na zaskoczonego. Co w tym niezwykłego? – Dla mnie, osoby która nigdy nie widziała shinobi, a jedynie o nich słyszała o nich, to było naprawdę niesamowite. Spytałam go jak to robi. Odpowiedział mi, że kumuluje Chakrę w stopach… w ogóle wytłumaczył mi podstawy wszystkiego. Kiedy odszedł sama zaczęłam trenować chodzenie po drzewach, ścianach, wodzie… Ludzie z wioski się ze mnie śmiali… Nikt tam nie był ninja, liczyła się jedynie praca na polu albo przy bydle – mruknęła zawstydzona. Przecież on nie poznał takiego życia i czuła się trochę nieswojo opowiadając mu o tym. – Ale dzięki mojemu nieco przekornemu charakterowi im bardziej oni się nabijali, tym bardziej ja chciałam im udowodnić, że zrobię z siebie shinobi. Odeszłam stamtąd i zaczęłam podróżować, poznawać techniki… a potem wykonywałam już drobne misje.
- A Twoi rodzice? – Nie wiedział dlaczego aż tak zainteresowała go jej historia.
- Nie pamiętam ich… zginęli jak miałam dwa lata.
- Przepraszam. – To zdarzyło mu się pierwszy raz od bardzo dawna, przeprosić kogoś. Ale naprawdę poczuł się głupio, że zadał jej takie pytanie.
- Nic się nie stało – mruknęła zerkając za okno. – Naprawdę nie mam z nimi żadnych wspomnień, więc nie ma mnie co boleć. Chociaż… czasami żałuję, że nic nie pamiętam.
- A kim byli tamci ludzie, z którymi walczyłaś? – Sayuri nie mogła się przyzwyczaić do prędkości zmienianych przez niego tematów.
- Nie mam pojęcia kim oni byli. Sama nie wiem skąd mnie znali. Powiedzieli jedynie, że przydam im się jako medyk. Ale chyba nie wzbudzili mojego zaufania, bo próbowali mnie zaciągnąć siłą po tym jak im grzecznie odmówiłam.
- I nie pamiętasz kim byli, jak wyglądali? – Przeszywał ją wzrokiem.
- N-nie… Nawet walki nie pamiętam dokładnie… a w zasadzie w ogóle. Nie wiem jakim cudem udało mi się uciec… oni byli naprawdę potężni.
Siedzieli dłuższą chwilę w milczeniu. Oboje zatopili się we własnych myślach. Po twarzy Sayuri jak zwykle błąkał się delikatny uśmiech. Czerwonowłosy zastanawiał się skąd u niej tyle radości i spokoju. Czuł, że jej nastawienie wpływa na niego kojąco. To już trzeci dzień w Wiosce, kiedy nikogo nie zabił, można powiedzieć nawet, że nie miał na to ochoty. Zdecydowanie wolał siedzieć z nią w domu i móc wpatrywać się w jej twarz, wdychać jej zapach. Sam nie rozumiał swojego zachowania. Poddał się i pozwolił jej do siebie zbliżyć. Nawet teraz, kiedy milczeli czuł spokój, jakby sama jej obecność pozwalała mu się odprężyć. Nie chciał przerywać tej chwili. Od tak dawna był całkiem sam i nagle do jego życia weszła ta dziewczyna i już sporo namieszała. Obawiał się, że w końcu swoim zachowaniem zrazi ją do siebie, ale skąd miałby wiedzieć co jest odpowiednie? Co mówić, aby nie odstraszyć jej?
- Możemy już iść? – spytała nieśmiało.
Gaara jedynie skinął głową. Kiedy wyszli na ulice Sayuri milczała. Zastanawiał się, czy boi się do niego odezwać. W sumie był jej wdzięczny, nie lubił przebywać w towarzystwie kogokolwiek innego, a otaczający go ludzie wystarczyli, aby na powrót nałożył na siebie zimną maskę, którą zdejmował jedynie wtedy, gdy byli sami.
- Nie wiem jakim cudem się tu nie gubisz – wyrwało się rudowłosej. Czuła, że nie powinna się odzywać, gdy są na zewnątrz.
- Mieszkam tu od urodzenia. – Znowu miał chłodny ton.
Sayuri zerknęła na niego, miał nieprzeniknioną twarz. Czyżby rzeczywiście jedynie w jej towarzystwie nieco się rozluźniał? Zastanawiała się dlaczego tak jest. Co wydarzyło się wcześniej, że właśnie taki się stał? Przecież to nie było możliwe, aby ktoś od urodzenia był tak chłodny. Po kilku minutach doszli do dużego, piaskowego budynku z kolistym dachem. Czerwonowłosy przekroczył próg i prowadził ją wieloma korytarzami, aż w końcu przystanął przy dużych, dębowych drzwiach.
- To tutaj – mruknął.
- Gaara, czy mogę mieć do Ciebie jeszcze jedną prośbę? – Patrzył na nią w oczekiwaniu. – Poczekasz tu na mnie? Z pewnością zgubię się w drodze powrotnej. – Posłała mu nieśmiały uśmiech. Czerwonowłosy skinął głową i stanął pod przeciwległą ścianą.
Sayuri zapukała, Kazekage nakazał jej wejść.
- Zamknij drzwi – powiedział mężczyzna znad stosu papierów. Rudowłosa wykonała jego polecenie. – Obserwowałem Twoje walki. Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem.
- Dziękuję. – Na jej twarz wdarł się rumieniec.
- Przemyślałaś już, czy zostajesz? – Nie odrywał się od dokumentów, które właśnie przeglądał.
- Ja… w zasadzie nadal nie zdecydowałam. – Spojrzał na nią uważnie na chwilę przerywając czytanie. – Znaczy… wydaje mi się, że chciałabym tutaj pozostać, ale nie wiem, czy nie sprawie kłopotu i czy w ogóle nadaję się na shinobi…
- Z pewnością – powiedział Kazekage powracając do pracy. – Masz spore możliwości, a Twoje medyczne ninjutsu już teraz jest imponujące. Jedynym problemem może okazać się znalezienie drużyny, ale wydaje mi się, że zjawiłaś się w odpowiednim czasie. – Spojrzała na niego zdziwiona. – Akurat jedna z grup ninja mniej-więcej w Twoim wieku straciła jednego członka. Mogłabyś do niej dołączyć. – Sayuri milczała, nie wiedziała co powiedzieć. Kusiło ją aby pozostać, ale miała wątpliwości.
- Rozumiem, że jeśli zdecyduję się tu zostać nie mam możliwości odejścia. Byłabym wtedy traktowana jako zbiegły ninja, tak?
- Oczywiście. Decydując się tu pozostać będziesz traktowana jak każdy mieszkaniec Suny.
- Dobrze. – Zastanawiała się, czy podjęła słuszną decyzję. Nigdy nie pozostała w żadnym miejscu dłużej niż kilka miesięcy, a teraz decyduje się zostać shinobi Wioski Piasku. Czy to przez Gaarę? Czy aż tak bardzo chciała z nim pozostać?
- W takim razie cieszę się. – Kazekage obdarzył ją uśmiechem. – Zostaniesz geninem, wiesz co to, prawda? – Rudowłosa skinęła głową. Mężczyzna schylił się, wyjął coś z szuflady i po chwili wystawił do niej rękę z ochraniaczem z symbolem Suny. Dziewczyna niepewnie chwyciła go w ręce. – A teraz kwestia Twojego zakwaterowania… odpowiada Ci Twoje tymczasowe mieszkanie? – Lustrował ją spojrzeniem. Zdawał sobie sprawę, że od jej odpowiedzi zależy naprawdę wiele. Gaara już od dwóch nocy nikogo nie zabił. Jeśli ona miała taki na niego wpływ, to chciał to wykorzystać.
- Tak – odpowiedziała po chwili Sayuri.
- To dobrze… – mruknął pod nosem Kazekage, pod wpływem jej spojrzenia pospiesznie dodał: – Na razie borykamy się z dość sporymi kłopotami zarówno finansowymi, jak i… – westchnął – wieloma innymi. Ale z pewnością w przyszłości znajdę Ci coś odpowiedniego.
- Dziękuję. – Dziewczyna ze zdziwieniem zauważyła, że mężczyzna zaczął całkowicie ignorować jej obecność i zabrał się za pisanie. Zastanawiała się, czy powinna odejść, ale nie otrzymała pozwolenia. Kazekage po kilku chwilach oderwał się od papierów i zauważył, że rudowłosa nadal jest w jego gabinecie.
- Coś jeszcze? – spytał zdumiony.
- N-nie…
- Możesz odejść… aha, jeszcze jedno. – Sayuri zatrzymała się z ręką na klamce. – Jutro, koło piętnastej przyjdź na plac dziesiąty. Zapoznasz się tam ze swoją drużyną.
- Dobrze.
Wyszła z gabinetu i napotkała wzrok czerwonowłosego. Wyciągnęła ku niemu rękę z ochraniaczem. Gaara patrzył na niego przez chwilę i nagle to do niego dotarło - ona tu zostaje. Nie wiedział dlaczego, ale poczuł ogromną ulgę. Czyżby naprawdę aż tak mu zależało na jej obecności?
- Zostaję tu…
- Rozumiem – mruknął i zaczął prowadzić ją w stronę wyjścia z posiadłości Kazekage. Sam zastanawiał się dlaczego powiedział tylko tyle. Ale co miał jej powiedzieć? Że cieszy się z tego? Tak, to chyba była prawda, lecz nie potrafił powiedzieć tego na głos.
- Ale to oznacza, że nadal będę Ci siedzieć na głowie. Nie sprawię Ci tym kłopotu?
- Nie mam nic przeciwko.
Wyprowadził ją z budynku. Na dworze zaczynało się ściemniać. Jakiś mężczyzna ze stosem papierów zderzył się z nimi kilka metrów przed drzwiami.
- Uważajcie jak chodzicie! – wydarł się zza dokumentów. Wychylił głowę, aby spojrzeć na kogo wpadł i zamarł. Gaara jedynie posłał mu chłodne spojrzenie i minął go bez słowa. Sayuri podążyła w ślad za nim.
Czerwonowłosy starał się uspokoić. Naprawdę nienawidził tych spojrzeń. Ten wzrok prześladował go od dzieciństwa. Od zawsze był znienawidzony i odepchnięty, ale nadal nie był w stanie przyzwyczaić się do tych spojrzeń. Zresztą czy ktokolwiek by potrafił? Czy ktokolwiek byłby w stanie przywyknąć do całkowitej samotności, alienacji i nienawiści? Zerknął na rudowłosą. Wyraz jej twarzy nie wyrażał strachu, czy choćby niepokoju. Kiedy poczuła na sobie jego wzrok spojrzała na niego i… uśmiechnęła się. Poczuł ulgę, nadal jej do siebie nie zraził i wydawało mu się, że nawet nie zwraca już szczególnej uwagi na ludzi otaczających ich. Po chwili doszli do domu, Gaara ruszył do kuchni z zamiarem zrobienia herbaty, a Sayuri poszła do swojego pokoju rozpakować rzeczy. Wyciągnęła wszystkie na swoje łóżko i podeszła do szafy. Zdumiała się - na półkach leżały stare, mocno zakurzone ubrania. Zastanawiała się co z nimi zrobić. W końcu doszła do wniosku, że powinna zapytać Gaarę .
- Gaara, możesz tu przyjść? – zawołała. Czerwonowłosy zamarł. Miał wejść do jej pokoju, do starego pokoju Yashamaru. Wziął uspokajający oddech i ruszył w stronę dziewczyny. Po chwili wahania przekroczył próg i stanął w bezruchu. Nasuwały mu się setki wspomnień związanych z tym miejscem. Przymknął oczy i starał się opanować drżenie. – O, już jesteś. – Rudowłosa odwróciła się do niego i posłała mu delikatny uśmiech. – Coś się stało? – spytała widząc jego dziwne zachowanie.
- Nie – odpowiedział krótko i otworzył oczy. Dziewczyna stała przy otwartej szafie. – Po co mnie wołałaś?
- No bo… tutaj są jakieś rzeczy. – Wskazała na półki. – I nie wiem co mam z nimi zrobić… są Ci potrzebne?
- Nie. – Westchnął… a do czego by mu były? Żeby jeszcze bardziej zadręczać się wspomnieniami? – Wyrzuć je.
Rudowłosa skinęła głową i zabrała się za wyciąganie starych ubrań. Przez kilka minut męczyła się z tym, ale w końcu wszystkie wylądowały w worku. Odwróciła się, aby zabrać swoje rzeczy. Zauważyła, że Gaara nadal był w jej pokoju i obserwował ją. Kiedy dostrzegł, że zauważyła go nieco się zmieszał. Sam nie wiedział dlaczego tu został. Po prostu lubił ją obserwować, ale nie chciał być na tym przyłapany.
- Zrobić Ci herbaty? – spytał, aby przerwać ciszę, która nastała po tym jak został nakryty.
- Jasne – powiedziała z uśmiechem.
Czerwonowłosy ruszył w stronę kuchni. Myślał, że będzie gorzej, ale na szczęście zdołał się opanować. Wspomnienie Yashamaru - jedynej osoby, która choć przez chwilę wydawała mu się ważna były naprawdę bolesne. Nie chciał wracać do tamtych chwil. Przeklinał siebie, że zaufał komukolwiek i ofiarował mu swoje serce, swoje uczucia, a on bez chwili wahania pozbawił go wszystkiego. Nawet miłości do matki. Usiadł na krześle i zatopił się w myślach. Doskonale pamiętał jak bardzo była dla niego ważna, jak bardzo uwielbiał patrzeć na jej zdjęcie. Tak, kochał ją, a przynajmniej tak mu się wtedy wydawało. Zastanawiał się, czy Sayuri też go skrzywdzi. Na swoje nieszczęście zdał już sobie sprawę, że skoro nie chce zabijać przy niej, to musi być dla niego kimś ważnym. Pamiętał, że jako dziecko również martwił się, że Yashamaru będzie widział w nim potwora jeśli kogoś skrzywdzi. Ale czy ta dziewczyna naprawdę ma być dla niego kimś ważnym? Zna ją przecież dopiero dwa dni, ale już zdążył się do niej przyzwyczaić, a może nawet polubić. Dlaczego tak było?
Westchnął i wstał, aby zalać herbatę. Jego niezbyt wesołe myśli zakłóciła Sayuri która weszła do kuchni i opadła na najbliżej stojące krzesło. Wzięła do rąk kubek i w milczeniu wpatrywała się w zachodzące słońce. Po chwili ponownie poczuła na sobie jego wzrok, spojrzała mu w oczy. Nie tylko jego ton, ale również spojrzenie nieco się ociepliły. Czy to naprawdę dzięki niej?
- Jak myślisz, dlaczego Temari tak się uparła abym poszła z nią na zakupy? – spytała rudowłosa znad parującego kubka.
- Nie mam pojęcia – mruknął Gaara.
- Ale… to chyba Twoja siostra – powiedziała ostrożnie dziewczyna.
- To nie znaczy, że muszę ją znać. – Pamiętał, że jako dziecko bardzo pragnął ich poznać, ale szybko dali mu do zrozumienia, że nie traktują go jak brata. – Kto Cię trenował?
- Mnie…? – Sayuri była zaskoczona nagłą zmianą tematu. – W zasadzie… sama próbowałam, a później utrzymywałam się zatrudniając w mniejszych Wioskach jako… hm… jakby to nazwać… – Patrzył na nią uważnie. – Bo widzisz, większe Wioski czasami nie przyjmują misji od małych, prowincjonalnych osad, a ja z chęcią je wykonywałam.
- Sama nauczyłaś się tak walczyć? – Był zdziwiony.
- No w sumie tak… – Zarumieniła się. – Nie miałam nikogo, kto mógłby mnie uczyć…
- To po co zaczęłaś trenować? – Naprawdę go to zaciekawiło. On po prostu od zawsze miał być narzędziem służącym do walki. Potworem, który miał być przydatny dla Wioski.
- W zasadzie nigdy nie myślałam, żeby opuścić Wioskę, w której mieszkałam jako dziecko. – Zerknęła na niego. Po raz pierwszy okazywał szczere zainteresowanie tym, co mówiła. – Kiedyś za bardzo oddaliłam się od domu. Przez kilka dni nie mogłam znaleźć drogi, aż w końcu napotkałam jakiegoś shinobi… był chyba z Konohy. Pomógł mi wrócić do domu. To było dla mnie niesamowite…
- Co?
- Skakał po drzewach – powiedziała z uśmiechem, Gaara wyglądał na zaskoczonego. Co w tym niezwykłego? – Dla mnie, osoby która nigdy nie widziała shinobi, a jedynie o nich słyszała o nich, to było naprawdę niesamowite. Spytałam go jak to robi. Odpowiedział mi, że kumuluje Chakrę w stopach… w ogóle wytłumaczył mi podstawy wszystkiego. Kiedy odszedł sama zaczęłam trenować chodzenie po drzewach, ścianach, wodzie… Ludzie z wioski się ze mnie śmiali… Nikt tam nie był ninja, liczyła się jedynie praca na polu albo przy bydle – mruknęła zawstydzona. Przecież on nie poznał takiego życia i czuła się trochę nieswojo opowiadając mu o tym. – Ale dzięki mojemu nieco przekornemu charakterowi im bardziej oni się nabijali, tym bardziej ja chciałam im udowodnić, że zrobię z siebie shinobi. Odeszłam stamtąd i zaczęłam podróżować, poznawać techniki… a potem wykonywałam już drobne misje.
- A Twoi rodzice? – Nie wiedział dlaczego aż tak zainteresowała go jej historia.
- Nie pamiętam ich… zginęli jak miałam dwa lata.
- Przepraszam. – To zdarzyło mu się pierwszy raz od bardzo dawna, przeprosić kogoś. Ale naprawdę poczuł się głupio, że zadał jej takie pytanie.
- Nic się nie stało – mruknęła zerkając za okno. – Naprawdę nie mam z nimi żadnych wspomnień, więc nie ma mnie co boleć. Chociaż… czasami żałuję, że nic nie pamiętam.
- A kim byli tamci ludzie, z którymi walczyłaś? – Sayuri nie mogła się przyzwyczaić do prędkości zmienianych przez niego tematów.
- Nie mam pojęcia kim oni byli. Sama nie wiem skąd mnie znali. Powiedzieli jedynie, że przydam im się jako medyk. Ale chyba nie wzbudzili mojego zaufania, bo próbowali mnie zaciągnąć siłą po tym jak im grzecznie odmówiłam.
- I nie pamiętasz kim byli, jak wyglądali? – Przeszywał ją wzrokiem.
- N-nie… Nawet walki nie pamiętam dokładnie… a w zasadzie w ogóle. Nie wiem jakim cudem udało mi się uciec… oni byli naprawdę potężni.
Siedzieli dłuższą chwilę w milczeniu. Oboje zatopili się we własnych myślach. Po twarzy Sayuri jak zwykle błąkał się delikatny uśmiech. Czerwonowłosy zastanawiał się skąd u niej tyle radości i spokoju. Czuł, że jej nastawienie wpływa na niego kojąco. To już trzeci dzień w Wiosce, kiedy nikogo nie zabił, można powiedzieć nawet, że nie miał na to ochoty. Zdecydowanie wolał siedzieć z nią w domu i móc wpatrywać się w jej twarz, wdychać jej zapach. Sam nie rozumiał swojego zachowania. Poddał się i pozwolił jej do siebie zbliżyć. Nawet teraz, kiedy milczeli czuł spokój, jakby sama jej obecność pozwalała mu się odprężyć. Nie chciał przerywać tej chwili. Od tak dawna był całkiem sam i nagle do jego życia weszła ta dziewczyna i już sporo namieszała. Obawiał się, że w końcu swoim zachowaniem zrazi ją do siebie, ale skąd miałby wiedzieć co jest odpowiednie? Co mówić, aby nie odstraszyć jej?
***
Kilka godzin później Sayuri leżała już w swoim łóżku i po długiej obserwacji swoich ukochanych gwiazd zapadła w niespokojny sen. Gaara, jak każdej nocy nie spał. Już przyzwyczaił się, że od pewnego czasu wszystkie jego myśli zajmuje rudowłosa… Nie rozumiał dlaczego tak jest, dlaczego pozwolił jej się zbliżyć i dlaczego ona tego chciała. Im dłużej roztrząsał tę sprawę tym mniej rozumiał, a już zwłaszcza swojego postępowania. Co było w tej dziewczynie, że nie potrafi przy niej zabić? Wcześniej często wyobrażał sobie twarze swoich następnych ofiar, napawał się myślami o strachu, dzikim strachu malującym się na twarzach wszystkich ludzi, którzy ośmielili się stanąć mu na drodze. Błagali go o litość, a on? On jedynie bezlitośnie zaciskał ręce i pozwalał piaskowi masakrować ich ciała, a cóż się potem działo…? Krew, przepiękna rubinowa ciecz była naprawdę cudownym finałem przedstawienia. Przez chwilę przez jego myśl przebiegł obraz rudowłosej w takiej właśnie chwili. Zadrżał. Musiał jak najszybciej uciszyć demona, który podpowiadał mu ten obraz. Zdawał sobie sprawę, że zbyt dużo czasu minęło odkąd kogoś zabił, więcej nawet niż się tego spodziewał Kazekage. Gaara nie pozbawił nikogo życia od ponad dwóch tygodni, wcześniej był na misji i nie miał ku temu okazji. Wraz z rodzeństwem nie zatrzymywali się w żadnej Wiosce, nie byli zmuszeni też z nikim walczyć, więc Shukaku był coraz bardziej niespokojny. Czerwonowłosy bardzo często w takich sytuacjach pozwolił mu przejąć kontrolę nad swoimi poczynaniami, ale teraz nie mógł do tego dopuścić. Za ścianą leżała Sayuri. Była zbyt blisko, aby mógł sobie pozwolić na tak lekkomyślne zachowanie.
Przeklął pod nosem, dlaczego do cholery ojciec kazał jej tutaj zamieszkać? Skoro zależało mu na jej zdolnościach, to dlaczego narażał ją na takie niebezpieczeństwo? Gaara wstał z materacu i zaczął nerwowo krążyć po pokoju. Czuł się jak w pułapce. Nie może teraz dopuścić demona do swojej świadomości, musi go uspokoić, ale zdawał sobie sprawę, że zrobi to jedynie wtedy, gdy kogoś zabije. Nie mógł też opuścić mieszkania i po prostu znaleźć jakiegoś samobójcę przemierzającego uliczki Suny o tej porze. Nie miał gwarancji, czy po tak długiej przerwie będzie w stanie zadowolić się jedną osobą, a co jeśli…? Nie… Choć nigdy się tym nie przejmował, tym razem nie chciał dopuścić do siebie myśli, że mógłby uwolnić moc Shukaku… Dlaczego do cholery ona jest tak blisko? Przez kilka minut zadawał sobie to pytanie i nie znajdował odpowiedzi. Sam nawet nie zauważył kiedy, ale nagle znalazł się pod drzwiami do sypialni rudowłosej. Przez chwilę był zdezorientowany, kiedy on się tutaj znalazł? Wahał się. Przecież nie może tak po prostu wejść do jej sypialni… Chociaż w sumie, dlaczego nie? Przez chwile analizował czy powinien to zrobić i mimo, iż zdawał sobie sprawę, że raczej nie jest to najmądrzejszym rozwiązaniem wyciągnął rękę ku klamce i uchylił nieco drzwi.
Dłuższą chwilę stał w progu i przypatrywał się zarysie rudowłosej. Leżała odwrócona do niego plecami i nie mógł dostrzec jej twarzy. Wykonał kilka kroków i usiadł na parapecie. Stąd doskonale widział jej oblicze. Noc była bezchmurna, więc jasno świecący księżyc wpadał do pokoju i oświetlał twarz Sayuri. Gaara przypomniał sobie, jak obserwował ją w szpitalu, wtedy po raz pierwszy przeszło mu przez myśl, że ktoś może być ładny. Siedział w bezruchu przyglądając się dziewczynie. Ze zdziwieniem zauważył, że miała bardzo niespokojny sen. Zwykle gdy widział śpiących ludzi zdawali się być oni całkowicie odprężeni, zrelaksowani, a ona? Widział jak zaciska pięści na kołdrze, jak mocno zagryza wargi i jak często przez jej ciało przechodzą dreszcze. Dlaczego? Im dłużej ją obserwował tym ona coraz częściej drżała, coraz mocniej przygryzała wargi… Doznał szoku - z jej oczu potoczyły się łzy. Dlaczego płacze przez sen? Po jakimś czasie usłyszał szloch wydobywający się z ust rudowłosej. Siedział tak i zwyczajnie nie wiedział co zrobić. Powinien ją obudzić? Zanim choćby zaczął analizować możliwe opcje Sayuri raptownie usiadła na łóżku z szeroko otwartymi oczami i wpatrywała się w jakiś niewidzialny punkt na ścianie. Gaara wstrzymał oddech. Jak jej wytłumaczy swoją obecność? Kilka chwil panowała cisza, a czerwonowłosy czekał na słowa dziewczyny. Jednak ta nic nie powiedziała, tylko uparcie patrzyła na ścianę. Po chwili opadła na łóżko i jakby nic się nie wydarzyło, ponownie zapadła w sen. Gaara przypatrywał się jej z niepokojem. Czy to było normalne zachowanie? Nie był może ekspertem w kwestii snu, ale chyba rzadko ludzie tak się zachowują, prawda? Nie wiedział co ma zrobić. Miał wielką ochotę pozostać w jej sypialni, czuł tutaj większy spokój, ale zdał sobie sprawę, że nie będzie wiedział jak się zachować, jeśli dziewczyna zauważy jego obecność… Z cichym westchnieniem opuścił parapet i ruszył w kierunku swojego pokoju.
Przeklął pod nosem, dlaczego do cholery ojciec kazał jej tutaj zamieszkać? Skoro zależało mu na jej zdolnościach, to dlaczego narażał ją na takie niebezpieczeństwo? Gaara wstał z materacu i zaczął nerwowo krążyć po pokoju. Czuł się jak w pułapce. Nie może teraz dopuścić demona do swojej świadomości, musi go uspokoić, ale zdawał sobie sprawę, że zrobi to jedynie wtedy, gdy kogoś zabije. Nie mógł też opuścić mieszkania i po prostu znaleźć jakiegoś samobójcę przemierzającego uliczki Suny o tej porze. Nie miał gwarancji, czy po tak długiej przerwie będzie w stanie zadowolić się jedną osobą, a co jeśli…? Nie… Choć nigdy się tym nie przejmował, tym razem nie chciał dopuścić do siebie myśli, że mógłby uwolnić moc Shukaku… Dlaczego do cholery ona jest tak blisko? Przez kilka minut zadawał sobie to pytanie i nie znajdował odpowiedzi. Sam nawet nie zauważył kiedy, ale nagle znalazł się pod drzwiami do sypialni rudowłosej. Przez chwilę był zdezorientowany, kiedy on się tutaj znalazł? Wahał się. Przecież nie może tak po prostu wejść do jej sypialni… Chociaż w sumie, dlaczego nie? Przez chwile analizował czy powinien to zrobić i mimo, iż zdawał sobie sprawę, że raczej nie jest to najmądrzejszym rozwiązaniem wyciągnął rękę ku klamce i uchylił nieco drzwi.
Dłuższą chwilę stał w progu i przypatrywał się zarysie rudowłosej. Leżała odwrócona do niego plecami i nie mógł dostrzec jej twarzy. Wykonał kilka kroków i usiadł na parapecie. Stąd doskonale widział jej oblicze. Noc była bezchmurna, więc jasno świecący księżyc wpadał do pokoju i oświetlał twarz Sayuri. Gaara przypomniał sobie, jak obserwował ją w szpitalu, wtedy po raz pierwszy przeszło mu przez myśl, że ktoś może być ładny. Siedział w bezruchu przyglądając się dziewczynie. Ze zdziwieniem zauważył, że miała bardzo niespokojny sen. Zwykle gdy widział śpiących ludzi zdawali się być oni całkowicie odprężeni, zrelaksowani, a ona? Widział jak zaciska pięści na kołdrze, jak mocno zagryza wargi i jak często przez jej ciało przechodzą dreszcze. Dlaczego? Im dłużej ją obserwował tym ona coraz częściej drżała, coraz mocniej przygryzała wargi… Doznał szoku - z jej oczu potoczyły się łzy. Dlaczego płacze przez sen? Po jakimś czasie usłyszał szloch wydobywający się z ust rudowłosej. Siedział tak i zwyczajnie nie wiedział co zrobić. Powinien ją obudzić? Zanim choćby zaczął analizować możliwe opcje Sayuri raptownie usiadła na łóżku z szeroko otwartymi oczami i wpatrywała się w jakiś niewidzialny punkt na ścianie. Gaara wstrzymał oddech. Jak jej wytłumaczy swoją obecność? Kilka chwil panowała cisza, a czerwonowłosy czekał na słowa dziewczyny. Jednak ta nic nie powiedziała, tylko uparcie patrzyła na ścianę. Po chwili opadła na łóżko i jakby nic się nie wydarzyło, ponownie zapadła w sen. Gaara przypatrywał się jej z niepokojem. Czy to było normalne zachowanie? Nie był może ekspertem w kwestii snu, ale chyba rzadko ludzie tak się zachowują, prawda? Nie wiedział co ma zrobić. Miał wielką ochotę pozostać w jej sypialni, czuł tutaj większy spokój, ale zdał sobie sprawę, że nie będzie wiedział jak się zachować, jeśli dziewczyna zauważy jego obecność… Z cichym westchnieniem opuścił parapet i ruszył w kierunku swojego pokoju.
No, no... Sporo rzeczy przyszło mi do głowy podczas czytania tego rozdziału. "Nie mam nic przeciwko temu" w ustach Gaary to prawie jak wyznanie lubię cię:P bardzo fajna była scena ich rozmowy, pokazuje, że zbliżają się do siebie emocjonalnie. W kolejnej scenie aż się wystraszyłam że demonek popełni jakąś zbrodnię :P jak on sobie teraz poradzi z Shukaku, nie mam pojęcia. Natomiast gdyby Sayuri coś się stało i zeznałby przed sądem, że leżała do niego plecami, a on oglądał jej twarz w świetle księżyca chyba by się nie wybronił xP. Rzuciła mi się w oczy nieścisłość, bo ostatnio mam nowe hobby - zagadki kryminalne. Gaara nadawałby się do analizy psychologicznej, ale obawiam się, że niejeden kryminolog zjadłby na tym przypadku zęby. Bardzo mnie ciekawi, czy on jakoś zapanuje nad chęcią zabijania czy jej ulegnie... Notabene chłopak ma rację, Kazekage sporo ryzykuje zostawiając mu współlokatorkę za ścianą. Obawiam się, że Rasa nie znalazł dziewczynie idealnej drużyny. I czegóż od niej chcieli ci shinobi na pustyni? Już 6 rozdział, a pytań coraz więcej. Nie mam pojęcia czego się spodziewać po następnym. Zakładam, że poznamy drużynę Sayuri, ciekawe czy długo pożyją ;)
OdpowiedzUsuńGaara przed sądem?! Właśnie doszłam do wniosku, że chyba w jeszcze żadnym czytanym przeze mnie ff ani tym bardziej w kanonie nie wyjaśnili pewnej drobnej sprawy. Gaara był mordercą! (no olśnienie lvl 1000+) Jakim cudem nie pociągnęli go do odpowiedzialności? Choćby czysto formalnej? Wiadomo, że ludzie raczej srali przed nim ze strachu, ale to przecież aż się prosi, żeby zostało to wytłumaczone.
UsuńWielu rzeczy nie napiszę, bo to spoilery, ale już uprzedzę, że niektóre sprawy nie zostaną wyjaśnione do samego końca. Jak pisałam w "O blogu" - porzucałam te opowiadania. W przypadku 3/5 udało mi się zakończyć to dość sensownie, bo i zbyt wiele do wyjaśniania nie było. Jedno jest kompletne i pomimo pewnych owianych tajemnicą kwestii, są one logiczną konsekwencją niemożności wyjaśnienia ich. Ale na pierwszy ogień puściłam ff najmniej dopracowany kompozycyjnie. Historię mam w swojej głowie i wiem jak potoczyłyby się losy bohaterów. W pewien sposób ostatni rozdział będzie takim w połowie urwanym zdaniem. Chciałam nawet zabrać się za gruntowną poprawę tego ff (czyt. napisania od początku), ale wtedy chyba nigdy nie zostałoby to opublikowane. Waham się, czy dać możliwość po prostu zadania pytań od osób zainteresowanych, czy jednak zebrać się w sobie i napisać krótkie streszczenie wszystkiego i ewentualnie jedną scenę. Tak w sumie byłoby najbardziej sprawiedliwie wobec czytelników, ale napisanie tego będzie katorgą. Streszczenie czegoś, co miało się wydarzyć w 10/15 rozdziałach... Lubię wyzwania, ale nie wiem, czy temu podołam xD
W mojej opinii możesz zostawić jak jest i czekać na pytania od widzów. Co będę chciała, sama sobie dopowiem, a o resztę będę męczyć :D
UsuńNajprawdopodobniej nie jestem najbystrzejszym człowiekiem na świecie, bo dopiero teraz dotarło do mnie, że ludzie raczej nie czytają mi w myślach i nie mogą wręcz zadać odpowiednich pytań, żeby wyjaśniły się nieścisłości.
UsuńUsiadłam, podjęłam walkę i napisałam małe streszczenie. Dotknęłam każdej kwestii i dopiero dzięki temu będzie można zadać jakiekolwiek pytania. Przyznam, że wykończyło to moje zwoje mózgowe ;)
Jestem po lekturze obu ff i muszę przyznać, że to jakoś mi nie do końca odpowiada. Gaara jest w takim wieku i łatwo panuje nad sobą? Rozumiem, że inaczej nie dało się tego poprowadzić, ale... sama rozumiesz X) Poza tym nie mam zarzutów. Całkiem milo sie czytało.
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, że dodałaś komentarz (zgaduję, że jesteś kobietą. Chyba na tego typu blogach jest przewaga płci pięknej).
UsuńTrudno nie zgodzić się z zarzutem, ale gdyby w pierwszym rozdziale Gaara zabił Sayuri, nie miałabym o czym pisać xD A czy tak do końca będzie panował nad sobą? To się jeszcze okaże ;)