sobota, 1 grudnia 2018

Odpowiedzialność – Rozdział 4

Gaara długi czas wpatrywał się w zamknięte już drzwi. Od dawna nie miał takiego chaosu w głowie. Przede wszystkim nie rozumiał sam siebie. Ta dziewczyna po raz drugi go przytuliła i po raz drugi pozwolił jej na to, dlaczego? Jej zapach nadal unosił się w powietrzu, a on otumaniony nim wpatrywał się w miejsce, w którym rudowłosa znikła. Analizował jej wypowiedzi; dała mu dobitnie do zrozumienia, że nie tylko się go nie boi, ona chyba naprawdę go… lubi? Czy to możliwe aby ktoś zignorował zagrożenie jakim jest Shukaku i starał się dostrzec tylko jego, Gaarę? Nie potrafił odpowiedzieć sobie na pytanie kim jest dla niego ta dziewczyna i czy czuje do niej jakieś pozytywne uczucia, ale musiał przyznać, że polubił jej bliskość, jej zapach, jej dotyk… Znowu się zapędza. Dlaczego nie zabił jej wtedy, na pustyni? Nie musiałby teraz odpowiadać sobie na te męczące pytania. Jednak doskonale zdawał sobie sprawę, że nie odpowiadałoby mu to. Ona w jakiś dziwny sposób zaintrygowała go, nie potrafił przestać o niej myśleć, nie potrafił ignorować tego cudownego zapachu rozchodzącego się po jego pokoju… jej zapachu. Jego spojrzenie padło na materac. Ona leżała na nim i delikatnie go gładziła. Dlaczego to robiła? Usiadł dokładnie w tym samym miejscu, co ona. Oparł się wygodnie o ścianę i zastanawiał się dlaczego rudowłosa siedziała w tym miejscu i dlaczego gładziła jego posłanie. Przejechał dłonią po materiale, był gładki… ale nie tak gładki jak jej skóra… Znowu. Znowu jego myśli zabrnęły za daleko. Czy to już obsesja?


Tym razem noc zleciała mu tak szybko jak żadna inna. Nie potrafił skupić myśli na niczym innym poza pewną rudowłosą dziewczyną, która śpi w pokoju obok. Ale przynajmniej dzięki temu czas szybciej zleciał. Spojrzał przez okno i ze zdziwieniem zauważył, że już dawno wzeszło słońce, a on to przegapił. Już od kilku lat, a może od zawsze, obserwował leniwą wędrówkę słońca ze wschodu i za każdym razem czuł się coraz gorzej, coraz bardziej pusty. Z każdym dniem coraz bardziej zdawał sobie sprawę, że tak naprawdę nie jest nikomu potrzebny, a jego życie nie ma żadnego sensu. Przypominał sobie wtedy, że przecież ma, że przecież on odnalazł już cel - ma zabijać, ma walczyć tylko dla siebie i tylko siebie kochać, ale czuł, że jest to jedynie rozpaczliwa próba zachowania sensu swojej egzystencji. Zrozumiał już w swoim krótkim życiu kilka bolesnych prawd - że istnienie bez celu i nadziei to jedynie pusta egzystencja, znalazł więc sobie jakiś, jakikolwiek cel i konsekwentnie go realizował. Zrozumiał, że każdy się go boi i nienawidzi, więc on musiał odpowiadać tym samym, aby jeszcze bardziej nie cierpieć. Westchnął głęboko. A teraz co? Jakaś osoba nieco zaburzyła jego świat, ale ze zdziwieniem zrozumiał, że jest mu z tym lepiej, a nie gorzej. Siedział tak jeszcze kilka chwil pogrążony całkowicie w świecie własnych rozważań dotyczących ostatnich zdarzeń. Dogłębnie analizował wszystkie zachowania młodej dziewczyny, a także swój stosunek do tego wszystkiego. Wciąż na nowo odtwarzał w głowie wszystkie krótkie rozmowy, gesty i spojrzenia, a czasem dodawał nawet coś więcej, marzył. Szybko odganiał od siebie takie obrazy wciąż na nowo tłumacząc samemu sobie, że nie powinien liczyć od niej na zbyt wiele. Przecież kiedy Sayuri dowie się kim on tak naprawdę jest, zmieni o nim zdanie. Los przecież zawsze odbierał mu wszystko na czym choć przez chwilę mu zależało. Kiedy słońce wznosiło się już dość wysoko ponad panoramę Wioski Piasku Gaara usłyszał szmer w przedpokoju. Postanowił go zignorować. Obiecał sobie przecież nie spoufalać się zanadto ze swoim tymczasowym (taką przynajmniej miał nadzieję) gościem. Czerwonowłosy poczuł, że zdrętwiały mu niemal wszystkie mięśnie i zdał sobie sprawę, że całą noc przesiedział w jednej pozycji. W miejscu, w którym wcześniej siedziała Sayuri. Z trudem podniósł się z łóżka i podszedł do okna. Otworzył je na oścież i zaciągnął się powietrzem, które jeszcze nie zdążyło się w pełni rozgrzać po mroźnej nocy. Nagle w pokoju rozległo się ciche, nieśmiałe pukanie.

***

Była już bardzo zmęczona wydarzeniami całego dnia, ale mimo to nie mogła zasnąć. Zwykle przed snem lubiła sięgnąć po dobrą książkę. Rozważała przez chwilę, czy nie spytać Gaary - może on by jej coś pożyczył? Po chwili namysłu stwierdziła, że byłoby to nadużycie jego gościnności, a poza tym nie chciała mu już przeszkadzać biorąc pod uwagę jej ostatnią gafę. Przez kilka godzin szukała wygodnej pozycji. Nie czuła się dobrze sama w tak wielkim łóżku. Myślała o nim. Gaara… Zdaje się stwarzać sobie własny świat i nie wpuszczać tam nikogo. A co z nią? Nie można powiedzieć, że otworzył się, jednak nie odtrącił jej, nie skrzywdził. Podświadomie czuła, że gdyby zechciał mógł zrobić z nią wszystko, że jest o wiele od niej silniejszy, lecz na razie nie wykorzystywał tego… Kilka kolejnych prób odnalezienia wygodnej pozycji, kolejne myśli o czerwonowłosym chłopaku. Jeszcze więcej pytań bez odpowiedzi. Sayuri zasnęła dopiero po kilku bezsennych godzinach.

Rudowłosą obudziły promienie słońca, które wkradały się do jej pokoju. Początkowo chciała je zignorować i pójść dalej spać, ale po kilku minutach bezcelowego wiercenia w łóżku wstała, poszła do łazienki i ubrała się w swoje nieco już zniszczone ubranie. Spojrzała w kierunku zamkniętych drzwi i zastanawiała się co Gaara robi w nocy skoro nie śpi. Czy rzeczywiście całą noc wpatruje się w gwiazdy? Chciała zapukać, wejść do niego, ale powstrzymała się. Pamiętała głupotę, którą wczoraj palnęła i wycofała się w stronę kuchni. Zastanawiała się co zrobić na śniadanie, ale zdała sobie sprawę, że powinna spytać gospodarza czy nie zechciałby czegoś zjeść. Z duszą na ramieniu podeszła pod drzwi jego sypialni i wstrzymując oddech zapukała.

- Wejdź. – Usłyszała zza drzwi. Sayuri weszła do pokoju, Gaara nie odwrócił się w jej stronę. Stał przy oknie patrząc na złotą kulę rozpoczynającą swą wędrówkę po niebie. – Tak? – Spojrzał na nią przez ramię. Dziewczyna zarumieniła się i odwróciła wzrok.

- Ja… chciałam zrobić śniadanie i…

- Kuchnia jest po lewej stronie – mruknął Gaara.

- Tak, wiem, ale… czy… czy jest coś na co miałbyś ochotę? – Czerwonowłosy spojrzał na nią ze zdziwieniem. Od ładnych kilku lat zawsze sam przygotowywał sobie posiłki, a później jadał je w samotności. Zastanawiał się też dlaczego rudowłosa nie patrzy mu w oczy. Nie wiedział jak zinterpretować jej zachowanie, ale czuł, że nie boi się go, tylko… jest zmieszana? Ale czym? Wczorajszym uściskiem?

- Niespecjalnie. – Zauważył, że dziewczyna opuściła głowę. Uraził ją tym? – Po prostu… zjem cokolwiek. Za chwilę przyjdę do Ciebie.

- Dobrze.

Sayuri opuściła pokój i weszła do kuchni. Nie miała pojęcia co się z nią dzieje. Dlaczego kiedy tylko go widzi pokrywa się rumieńcem? Dlaczego znowu będąc w jego pokoju tak łapczywie wdychała jego zapach? Otrząsnęła się z nieprzyjemnych myśli i zabrała za robienie śniadania. Po kilku minutach herbata parowała w wysokich kubkach, a na stole czekało jedzenie, tylko czerwonowłosego nigdzie nie było. Opadła na krzesło i zastanawiała się, czy powinna zacząć jeść i właśnie w tej chwili Gaara przekroczył próg kuchni. Spojrzał na śniadanie. Dziwnie się czuł - od tylu lat jadał samotnie, a teraz nagle miało się to zmienić przez osobę siedzącą przy stole. Obserwował ją. Czekała aż on zacznie jeść. Usiadł ostrożnie na krześle. Czy powinien coś teraz powiedzieć? Podziękować jej za posiłek?

- Smacznego – powiedziała cicho Sayuri.

- S-smacznego – mruknął Gaara pod nosem.

Dlaczego się zająknął? Dlaczego pod wpływem jej orzechowych oczu czuł się tak dziwnie? Przecież obiecał samemu sobie, że nie dopuści jej do siebie. Przez kilka minut jedli w ciszy, którą przerywał jedynie szczęk sztućców. Czerwonowłosy obserwował jej zachowanie. Nie przypominała wczorajszej, śmiałej Sayuri. Cały czas patrzyła na talerz i jadła ze smutną miną. Co jakiś czas zerkała na niego, ale kiedy ich spojrzenia się spotykały odwracała wzrok i rumieniła się. Dlaczego? Czy nadal była speszona wczorajszym zachowaniem? A może przemyślała sprawę dotyczącą jego demona? Nie mógł wytrzymać z niepewności, chciał się natychmiast dowiedzieć dlaczego zmieniła swoje zachowanie.

- O co chodzi? – Po raz kolejny uraczył ją swoim zimnym tonem. Sayuri słysząc go zadrżała. Przecież wczoraj wieczorem nie miał tak chłodnego głosu. Czyżby naprawdę go uraziła tym jednym, głupim słowem?

- A co ma być? – Próbowała się uśmiechnąć, ale nie wyszło jej.

- Zachowujesz się inaczej – warknął Gaara. Dlaczego? Dlaczego jej spięcie powodowało u niego agresję? Dlaczego widząc jej drżenie czuł złość? Przecież miała się go nie bać, przecież starał się być przy niej inny.

- Ja… przepraszam – wyszeptała dziewczyna patrząc na swoje ręce. Czerwonowłosy naprawdę nie rozumiał jej zachowania. Dlaczego nie potrafi spojrzeć mu w oczy? Czyżby naprawdę zaczęła się go bać? Nie odezwał się, nie zadał żadnego nurtującego go pytania, a jedynie przeszywał ją swoim zimnym spojrzeniem. Nagle zdał sobie z czegoś sprawę. Czy ona go przeprosiła?

- Za co? – Nadal miał zimny ton, ale Sayuri dostrzegła, że jego oczy już nie współgrały z głosem. Patrzył na nią zdziwiony, chyba to już niezbyt chłodne spojrzenie nieco ją ośmieliło.

- W-wydaje mi się, że wczoraj Cię uraziłam – powiedziała cicho. Gaara całą noc analizował jej zachowanie i nie znalazł absolutnie niczego, co mogłoby być niemiłe. Poza tym, czy można tak zmienić swoje zachowanie przez bycie wobec kogoś nieuprzejmym?

- Czym? – Tym razem nawet jego ton okazywał zdziwienie. Znowu, tak jak wczorajszego wieczoru, zniknął chłód.

- Ja… – Spojrzała na niego i pokryła się delikatnym rumieńcem. – Przecież… powiedziałam do Ciebie Dobranoc, a Ty nie śpisz.

Gaara po raz pierwszy od kilku lat (a może po raz pierwszy w życiu?) miał ochotę wybuchnąć śmiechem. Aż tak martwiła się, że go tym uraziła? Spojrzał na jej udręczoną twarz. Nadal była zarumieniona i chyba czekała na jego reakcję. Co miał powiedzieć? Ze zdziwieniem zauważył, że kąciki jego ust nieco drgnęły. Co ona z nim zrobiła? Po raz pierwszy od tylu lat uśmiechnął się. Nie był to jego zwykły, chłodny, nieco cyniczny, a czasem nawet psychopatyczny uśmiech. Po prostu uśmiechnął się pod nosem.

- Naprawdę myślisz, że mógłbym się o to obrazić? – Sayuri spojrzała na niego, czy… czy on się uśmiechał? Patrzyła na niego zaskoczona. On naprawdę się uśmiechnął! Również obdarzyła go nieśmiałym uśmiechem.

- Nie wiem… Wydawało mi się, że było to niemiłe zważywszy na to, że nie śpisz – odparła.

- Rozumiem… – Znowu się nieco rozluźnił. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego tak mu zależy na jej zdaniu? Dlaczego czując jej niepokój władała nim agresja, a kiedy tylko wszystko wróciło do normy on znowu poczuł się spokojny? Czy powinien teraz coś dodać? Nie wiedział co mógłby więcej na ten temat powiedzieć.

- Więc może jeśli znowu przydarzy mi się palnąć jakieś głupstwo, to przyjdę do Ciebie porozmawiać, co? – Znowu uśmiechała się beztrosko, znowu patrzyła na niego normalnie, choć jej twarz nadal pokrywał rumieniec. Czerwonowłosy naprawdę nie rozumiał dlaczego, ale wolał kiedy taka właśnie była. U nikogo innego nie dopuściłby, aby choć przez chwilę poczuł się swobodnie w jego towarzystwie, ale ona… ona była inna.

- To chyba lepsze rozwiązanie – mruknął. Dziewczyna zabrała puste naczynia i zaczęła je zmywać. Obserwował jej ruchy. Były tak płynne, pełne wdzięku, zdawała się cieszyć każdą, nawet tak prozaiczną czynnością. Jego oczy przeszywały każdy kawałek jej ciała. Początkowo obserwował jedynie twarz. Potem opuścił wzrok nieco niżej - delikatne ramiona poruszające się przy każdym mytym naczyniu, dalej jej piersi mocno opięte na nieco zbyt obcisłej bluzce. Przymknął oczy i skarcił siebie w myślach. Nie powinien o tym myśleć. Zaczął dalej ją obserwować. Płaski brzuch, kształtne biodra i… nieco szybciej przesunął wzrok ignorując niesamowicie zgrabne pośladki. Jej nogi również były zgrabne i długie. Umknął mu jeden fragment jej ciała - włosy. Jej długie, poruszające się przy każdym ruchu, piękne, rude włosy. Zamknął oczy i odtworzył sobie w pamięci to, jak wczoraj go przytuliła. Kilka jej kosmyków łaskotało jego twarz i ten zapach… znowu ogarnęło go poczucie szczęścia. Dlaczego? Dlaczego był szczęśliwy tylko dzięki jej obecności? – Dziękuję. – Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że wypowiedział to na głos. Sayuri spojrzała na niego znad wycieranego przez nią talerza. – Za… za śniadanie. – Znowu się zająknął. Miał dość tego jak ona na niego działa. Wiedział, że powinien opuścić to pomieszczenie i pójść do swojego pokoju, ale nie potrafił. Nie chciał odrywać swojego wzroku od jej twarzy. Nie chciał utracić możliwości wdychania jej cudownego zapachu.

- Nie ma za co – powiedziała z uśmiechem rudowłosa. – Raczej marna ze mnie kucharka, ale staram się.

Skinął głową nie wiedząc co powiedzieć. Dlaczego rozmowa z nią była dla niego tak trudna? Dlaczego potrafił zabić każdego bez mrugnięcia okiem, a kiedy tylko ona była w pobliżu nie potrafił się na niczym skupić? Nagle ciszę w domu przerwał krótki dźwięk dzwonka. Gaara nieco zdziwiony ruszył do drzwi. To była Temari.

- Witam Gaara – powiedziała blondynka próbując się uśmiechnąć. Jak zwykle starała się być mila i spokojna w jego obecności. Irytowało go to, przecież nie był głupi. Doskonale zdawał sobie sprawę, że boi się go, więc po co udawać?

- Czego? – spytał niezbyt przyjemnie.

- P-pamiętasz, że mieliście przyjść na trening? – Znowu próbowała nadać swojemu głosowi naturalny ton. Czerwonowłosy nie reagował. Temari przyzwyczaiła się, że zadaje mu pytania po kilka razy. Przyzwyczaiła się też, że czasami nigdy nie uzyskuje na nie odpowiedzi. – Gaara…

- Tak, pamiętam – mruknął chłodnym tonem.

- To za dwadzieścia minut na naszym placu treningowym, tak?

Skinął głową i zatrzasnął jej drzwi przed nosem. Jego dobry humor zniknął. Czy oni naprawdę zawsze będą go traktować jak małe dziecko, które ma w rękach wyjątkowo niebezpieczną rzecz? Zawsze spokojnie, ostrożnie, żeby tylko nie wywołać katastrofy. W jego oczach już lepiej być takim idiotą jak Kankuro, który czasami wdawał się z nim w pyskówki. Westchnął i ruszył do kuchni. Sayuri przerwała na chwilę wycieranie i przysłuchiwała się rozmowie. Gaara znowu miał ten niesamowicie chłodny ton. Nie… ten był jeszcze gorszy. Nigdy nie słyszała, żeby odezwał się tak do niej. To dlaczego mówi tak do siostry? Po chwili wrócił do kuchni i opadł na krzesło. Dlaczego jego twarz znowu jest taka nieprzenikniona? Skończyła wycierać i usiadła przed nim.

- To idziemy na trening, tak? – Spojrzał na nią. Znowu poczuł, że pod wpływem jej spojrzenia, jej miłego uśmiechu zaczyna się rozluźniać.

- Tak.

- Jak wyglądają treningi u was?

- Powinniśmy już wychodzić – przerwał jej czerwonowłosy. – Uszykuj się.

- W zasadzie jestem gotowa. – Spojrzał na nią zdziwiony. – Mówiłam Ci wczoraj, to wszystko co aktualnie posiadam.

- Więc poczekaj – mruknął i zniknął w swoim pokoju.

Sayuri kilka chwil przesiedziała samotnie w kuchni wpatrując się w jasno świecące słońce. Nagle stanął przed nią Gaara, miał na sobie piaskową gurdę.

- Po co Ci ta gurda? Przecież na pustyni jest chyba wystarczająco piasku – zażartowała. Gaara zamykał drzwi i zdawał się zignorować jej pytanie. Kiedy już myślała, że rzeczywiście jej nie odpowie, odezwał się.

- Ten na moich plecach jest przepełniony Chakrą – wyjaśnił.

- Rozumiem. – Przyjrzała się naczyniu. – To wiele zmienia?

- Łatwiej mi nad nim panować – mruknął pod nosem. – Jest szybszy i mocniejszy.

Dziewczyna nie wiedziała, czy czerwonowłosy ma ochotę na dalszą rozmowę z nią, więc szła w milczeniu. Zerknęła na niego, ten znowu narzucił na siebie maskę chłodu i znudzonym wzrokiem patrzył przed siebie. Sayuri zaczęła rozglądać się wokół. Z aprobatą podziwiała niezwykłe, malownicze piaskowe domki, które w blasku słońca wyglądały naprawdę niesamowicie. Z początku zdawała się tego nie dostrzegać, ale w końcu zwróciła uwagę, że każdy mijający ich człowiek odchodzi ze strachem. Uliczka była ruchliwa, lecz wokół nich było mnóstwo wolnej przestrzeni. Każdy chyba człowiek chciał jak najbardziej oddalić się od czerwonowłosego. Spojrzała na Gaarę. Nadal miał chłodny, lecz spokojny wyraz twarzy. Sayuri zaczęła zastanawiać się dlaczego ludzie aż tak się go boją. Potrafiła zrozumieć, że go nienawidzili. Wiedziała, że ludzie po prostu nie potrafią zrozumieć czyjejś odmienności, ale taki strach? Czyżby otaczający go zapach krwi nie był tylko wytworem jej wyobraźni?

4 komentarze:

  1. Sayuri opuściła pokój i weszła do kuchni. Nie miała pojęcia co się z nią dzieje. Dlaczego kiedy tylko go widzi pokrywa się rumieńcem? Dlaczego znowu będąc w jego pokoju tak łapczywie wdychała jego zapach? Otrząsnęła się z nieprzyjemnych myśl.......
    Dlaczego nieprzyjemnych?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to jest dla niej nowa sytuacja. Nowe są też emocje i wrażenia, których nie rozumie w pełni i nie potrafi się pośród nich odnaleźć. Może rzeczywiście inne słowa lepiej by to zobrazowały :)

      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Rozbawiła mnie ta scena, ona i on przez ścianę przewracający się z boku na bok w łóżkach :D Generalnie rozdział bardzo pozytywny, choć przemyślenia Gaary o tym, jak jest postrzegany były takie.. budzące współczucie. Udało Ci się w krótkich słowach pokazać, że on niby ma tę tarczę ochronną, zabijanie, ale i tak boli go odtrącenie. Scena śniadania też mi przypadła do gustu, widać jak na siebie... Ekhm, lecą, ale opisujesz to w sposób jednocześnie delikatny i sugestywny. Jestem bardzo ciekawa, jak przebiegnie trening. Coś mi się zdaje, że w sposób zaskakujący dla Sayuri..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze kiedy pisałam/piszę o przemyśleniach Gaary skupiam się na jego tragizmie i okrucieństwie, jakie otrzymał od ludzi. Dopiero po wystukaniu wielu słów na klawiaturze przychodzi kubeł zimnej wody. Kobieto! On mordował! Mimo Twojej subiektywnej oceny nie jest kryształowo czysty! Ale to racjonalne przebłyski, które (jak widać) nie wpływają na mój odbiór tej postaci. Jak już wiele razy pisałam... lepiej żebym nie skupiała się za bardzo na Gaarze, bo wychodzi na jaw moje szaleństwo ;)

      Scena o wierceniu się z boku na bok jest jedną z tych, które zostały ugrzecznione do granic możliwości. W innym przypadku pojawiłyby się tutaj seksualne fantazje godne nimfomanek, by po chwili przejść do nieporadnych wspominek o dziecięcych, niezrozumiałych uczuciach w serduszkach ;) Jako nastolatka uznawałam to za awangardowe podejście, ale czytając to niedawno po raz pierwszy od lat byłam poskładana ze śmiechu. Przed opublikowaniem spróbowałam zrównoważyć poziom groteski xD

      Dzięki za dalsze czytanie!

      Usuń