sobota, 14 marca 2020

Sachiko czy Sayuri? – Rozdział 9

Podeszła do stołu i przejechała po nim palcem. Nic. Nieskazitelnie czysto. Gdyby tu posprzątała, podpadałoby to chyba pod jakąś chorobę psychiczną.
Rozejrzała się po salonie. Regał na książki, w którym nie było już wolnego miejsca na nowe pozycje, też wyglądał na czysty. Krzesła dookoła stołu ustawione w odpowiedni sposób. Po podłodze nie turlały się żadne tumany kurzu, a poduszki na kanapie nie miały choćby jednego zgniecenia. Przeklęta Temari i jej pedantyzm.
Usiadła na kanapie i utkwiła wzrok w piaskowym suficie. Piękny dzień na urodziny...
Dawniej nigdy ich nie obchodziła. Yuriko chyba uznała, że to rozrywka dla gminu i nie znała nawet swojej daty urodzenia. A może w kraju Ognia nie świętowano urodzin? Ale chyba daty były znane, to dlaczego ona swojej nie znała? Westchnęła cicho i przywołała w pamięci dzień sprzed ośmiu lat.
To wtedy stało się jasne, że Czwarty Kazekage został zamordowany i nie ostał się w Sunie nikt, kto mógłby ją odnaleźć w tym domu. Kiedy Kankurō, Temari i Gaara wrócili z symbolicznego pochówku, Temari zarządziła, że to koniec stanu zawieszenia.
Miała wybrać sobie nowe imię. Padło na imię ulubionej bohaterki z książek, które Yuriko pozwalała jej czytać — Sayuri. Ale to nie wystarczyło Temari. Na szybko upiekła jakieś ciasto i uznała, że to nowy rozdział ich życia, a jej urodziny. 
Sayuri parsknęła śmiechem. Choć minęło sporo czasu, nadal nie odnalazła odpowiedzi na to, jakim cudem udało jej się przetrwać te pierwsze miesiące w zdrowiu psychicznym? I jakim cudem oni przeżyli z nią? Teraz, z perspektywy czasu, zdawała sobie sprawę, jak bardzo irytująca była.
Uśmiechnęła się pod nosem i przymrużyła oczy, patrząc na zdjęcie, które stało na kredensie pod malutkim, okrągłym oknem.
Zostało wykonane tuż po tym, jak Gaara został Kazekage. Odważyli się zrobić zdjęcie wraz z nią, bo w końcu się przemogła i pozwoliła Temari pofarbować włosy. W Sunie nie było zbyt wielu rudzielców i choć prawdopodobieństwo, że ktoś pamiętałby o córce Lorda sprzed lat, było nikłe, Temari nie dała się przebłagać. Na początku ustaliła tę zasadę — bez farbowania nie ma wychodzenia z domu. I choć Sayuri niezwykle uparcie nie pozwalała na zbezczeszczanie włosów, w końcu uległa. Jak mogła nie brać udziału w tak ważnej dla Gaary chwili? Jak mogła nie iść posłuchać jego przemówienia do mieszkańców?
Nie lubiła Suny. Czuła się jak intruz, który nigdy nie zostanie zaakceptowany. Wdarła się tu lata temu oszustwem i już nigdy nie zostanie częścią tej wioski, ale oni... Nie mogła ich nie pokochać. Nie mogła nie być wdzięczna za lata wsparcia. A teraz...
Zacisnęła dłonie w pięść. Jak bardzo egoistyczna była, że zamiast cieszyć się ze szczęścia Temari, unikała jej i wolała nie myśleć o nadchodzących tygodniach? Niech przeklęty będzie Nara! Dlaczego zabierał jej przyjaciółkę?!
— Szczęście aż emanuje z ciebie, księżniczko.
Głośno zaczerpnęła powietrza i spojrzała na próg salonu. Kankurō stał oparty o framugę z rękoma skrzyżowanymi na piersi i patrzył na nią z nikłym uśmiechem.
— Wiem, że kobiety przeżywają każdy miniony rok, ale znaj moje dobre serce. Nie wyglądasz jeszcze tragicznie.
Zmobilizowała się do uśmiechu, ale nie zdążyła zrobić tego dostatecznie szybko. Kankurō zbyt łatwo potrafił ją rozszyfrować i była pewna, że tym razem też tak było. Zmrużył oczy, a uśmiech zniknął z jego twarzy.
— Co to za pociecha, skoro słowa płyną z twoich ust? — Próbowała ratować się przed przesłuchaniem, na które się zanosiło. — Jeszcze rok, dwa, a będziesz szukał młodszego modelu, żeby popatrzeć mu na tyłek... — Kiedy dostrzegła, że zmarszczył brwi, uśmiechnęła się z tryumfem. — Myślisz, że przez te wszystkie lata się nie zorientowałam?
Parsknął śmiechem, który nie sięgnął oczu. Nadal patrzył na nią uważnie.
Wzdrygnęła się, kiedy rzucił w jej stronę pakunkiem. Ledwo pochwyciła pudełko.
— Uwiecznij swoje wdzięki, póki jeszcze nie są skażone wiekiem. — Puścił jej oczko, ale nadal nie odszedł. — Temari wróciła z siedziby?
— Dziękuję za prezent — odparła. Wstała i próbowała przecisnąć się koło niego, ale nie dawał jej do tego przestrzeni. Spojrzała mu w oczy. — Zamierzasz tu stać cały dzień?
— Nie wiem. A ty zamierzasz cały dzień stroić fochy?
— Nie stroję fochów. — Nadal panowała nad głosem, ale przychodziło jej to z coraz większym trudem. — Chcę schować prezent do sypialni. To zbrodnia?
— Wiesz, że Temari nie ma teraz głowy do niczego, co nie jest związane ze ślubem.
Sayuri spięła się wewnętrznie i próbowała zapanować nad mimiką. Nie mogła mu powiedzieć prawdy. Miała gdzieś prezent od Temari. Mogłaby nic nie dostać, byleby tu została. Byleby nie ruszała do tej przeklętej Konohy. Kankurō na szczęście myślał, że była tak płytką osobą, że chodziło jej tylko o prezenty. I dobrze. Bo gdyby wiedział o jej egoizmie, znowu znienawidziłby ją. Jak na samym początku.
— Przemyśl, czy naprawdę chcesz ostatnie dni Temari w Sunie spędzać na dąsaniu się na nią. Twój wybór, księżniczko.

*** 

Sayuri patrzyła na swoje odbicie w lustrze. Nadal, po tylu latach, nie mogła przyzwyczaić się do tego brązu. Farby nie były na tyle dobre, by całe włosy równomiernie pokryć i kilka rudych pasemek przedzierało się przez ten ponury kolor. Chociaż... To nie kolor był problemem. To ona była ponura i takim wszystko widziała.
Kątem oka dostrzegła, że ekspedientki podeszły do siebie i wymieniły kilka pospiesznych uwag. Jedna z nich pobiegła na zaplecze.
— I jak?
Temari stała na niewielkim podwyższeniu przed lustrem. Sayuri spojrzała na nią i coś się w niej skręcało, kiedy patrzyła na te piękne, złote wykończenia i długi tren kimono.
— Ej, Sayuri... Wszystko w porządku? — spytała Temari zatroskanym tonem.
— Tak — odparła. — Wiesz... trochę czasu minęło, odkąd miałam coś takiego na sobie.
— Faktycznie... — Temari uśmiechnęła się pod nosem. — Ale niech cię to nie nastroi. Nie mam ochoty rozmawiać o kakemono.
Sayuri oblała się rumieńcem. Bogowie... Nie mogła nie czuć wstydu, kiedy przypominała sobie te najwcześniejsze lata.
— Przepraszam. — Temari zeszła z podestu i usiadła obok niej na kanapie. — Coś się stało? Ostatnio jesteś jakaś nieswoja.
Czy coś się stało? Absolutnie nic poza tym, że niedługo jej jedyna przyjaciółka... O cholera...
Wzięła głębszy oddech i odwróciła wzrok od Temari, patrząc w jakiś nieistniejący punkt na ścianie. Nie... Nie... Co jeśli Gaara i Kankurō w przyszłości też znajdą sobie kogoś?
— Ale blada się zrobiłaś!
Sayuri musiała przeczekać mały napad paniki. Zamknęła oczy i próbowała znaleźć normalny rytm oddechu. Trzeba jakoś wziąć się w garść, bo Kankurō miał rację. To ostatnie dni, kiedy miała Temari przy sobie i powinna je dobrze wykorzystać. A przede wszystkim nie powinna utrudniać niczego, tylko wspierać i cieszyć się jej szczęściem. Ale jak to osiągnąć?
— Życzysz sobie, Temari-sama, przymierzyć jeszcze ten strój?
Spojrzała z powrotem na Temari, która przyglądała jej się badawczo. Sayuri jakimś cudem zmusiła mięśnie twarzy do utworzenia uśmiechu.
— Spróbuj! Zobacz jaki śliczny materiał!
Widziała, że Temari się wahała. Wyraźnie miała zamiar wydusić z niej powód, dla którego ostatnio ich relacje wyglądały w ten sposób, ale równocześnie zerkała kimono trzymane przez ekspedientkę.
— Wydaje mi się, że ładniej byś w nim wyglądała niż w tym.
— Naprawdę?
— Pewnie! Niebieskie akcenty cudownie podkreślą ci oczy.
— Skoro tak mówisz...
— No ja nie wiem, czy po ślubie nie powinnaś pomyśleć nad nowym zajęciem, siostrzyczko. — Kankurō nie dość, że przyszedł spóźniony, to na dodatek nic sobie z tego nie robił. Skinął głową w kierunku ekspedientek, a do Sayuri puścił oczko. — Zawód shinobi nie przystoi statecznej żonie i w przyszłości matce.
— Po prostu nie chce ci się pomagać mi jutro z tymi dokumentami. — Temari uśmiechnęła się złośliwie. — Nie wymigasz się, Kanki.
— Ja tu się martwię o twoje pożycie małżeńskie, a ty mi zarzucasz taką podłość? — Kankurō przybrał zbolały wyraz twarzy. — Widać, że rodzina już się dla ciebie nie liczy!
Sayuri patrzyła na tę małą potyczkę słowną i uśmiechnęła się pod nosem.
Temari wstała i chwyciła się pod boki. Widać było, że uwagi brata powoli zaczynały wkraczać na niebezpieczne tory. Z kolei  jej wąsko ściśnięte usta były podpowiedzią, że za chwilę wszyscy w sklepie będą mogli liczyć na niezłe widowisko.
Kankurō zdawał się nie zwracać uwagi na te wyraźne sygnały. Uśmiechał się z tym swoim charaktery...
Tak! Powinna to uwiecznić! Wyciągnęła z torby leżącej u jej stóp kilka pustych kartek papieru, podłożyła sobie drewnianą podkładkę i chwyciła za ołówek.
Szybkim ruchem nakreśliła owal twarzy Temari. Na detale przyjdzie czas później, teraz liczyła się ekspresja! Uważnym, dokładnym ruchem odwzorowała ułożenie ust. Nie mogła popełnić błędu, bo o ile pozę ciała łatwo zapamiętywała, tak mimika nadal nastręczała jej problemów.
Nieświadomym ruchem zagryzła wargi i spojrzała na przyjaciółkę. Kilka kosmyków wymknęło się z dwóch kitek i już po chwili delikatnie zaznaczyła to na szkicu. Włosy nachodziły na linię zmarszczonych brwi. Musiała jeszcze odpowiednio wycieniować zmarszczki na czole...
Jej dłoń płynęła po kartce papieru i powoli szkic nabierał kształtów.
Oczy. To chyba najtrudniejsza część. Niemożliwa do wypracowania bez godzin ćwiczeń. Z drugiej strony rodzeństwo znała bardzo dobrze i miała wrażenie, że było to ogromną pomocą. Mogła niemal z pamięci narysować ich oczy w różnych stanach emocjonalnych. Pełne troski spojrzenie Temari, udawana powaga Kankurō i nieprzebrany spokój Gaary. Choć... w jego przypadku były pewne niewiadome, ale nadrabiała to wyobraźnią.
Udało jej się skończyć rysować twarz Temari i była całkiem zadowolona. Kiedy przeniesie to na właściwe karty, doda oczywiście strój, w jaki była ubrana i tę pozę, ale to później.
Teraz pora na Kankurō.
Kłótnia nabierała tempa, ale Sayuri nie słyszała słów. Chłonęła emocje, które gestykulacją i mimiką przekazywali.
Kankurō nie był zdenerwowany. Jedną rękę trzymał w kieszeni, a ciężar ciała opierał w głównej mierze na prawej nodze. Ramiona nie były spięte, luźno spływały wzdłuż tułowia. Łatwo to powtórzy — najczęściej tak go właśnie rysowała.
Na szczęście nie miał żadnych malunków na twarzy. Nie znosiła przekładać tych koszmarnych wzorów na kartkę. Był cholernie przystojny, kiedy pozwalał sobie na odłożenie maski wojownika, a makijażem doszczętnie niszczył swoje rysy.  Może chciał wzbudzać strach wśród podwładnych?
Rzadko miewał poważny wyraz twarzy. Kąciki ust już chyba automatycznie kierowały mu się ku górze, kiedy był pośród zaufanych osób. Przy obcych usta miał zawsze zaciśnięte. Cała jego postawa się zamykała, co przeszkadzało rozmówcom czuć się przy nim komfortowo, ale nie podczas tej kłótni. Wyraźnie bawiła go wymiana zdań z siostrą.
Ostatnie pociągnięcia i skończyła linię włosów. Teraz zostało...
— ... nie, Sayuri?
Oderwała się od rysunku tylko dlatego, że została wywołana. Nieprzytomnym wzrokiem spojrzała na Temari, która oczekiwała od niej reakcji.
— Eee... słucham?
— Też nie słyszałaś nigdy, że zabicie brata to zły omen dla małżeństwa panny młodej, nie? 

*** 

Sayuri siedziała przy stole w kuchni i w końcu pozwoliła sobie na odpoczynek. Oparła głowę o ścianę i przetarła spocone czoło. Zerknęła na piekarnik. Na szczęście ciasto nie wyglądało, jakby miało za chwilę eksplodować, co było częstym zjawiskiem, kiedy próbowała samodzielnie podjąć się tego wyzwania.
Nie narzekała na natłok obowiązków. Doskonale zdawała sobie sprawę, że Temari nie miała do niczego głowy, Gaara od długiego czasu przesiadywał całe dnie w siedzibie administracyjnej, a Kankurō zawsze potrafił wyłgać się od pomocy w domu.
Początkowo uznawała to za zadania jej niegodne. Całe życie nie była za nic odpowiedzialna, a kilkanaście służących skakało dookoła niej, jakby była pępkiem świata. Miała problem, żeby zrozumieć, że tak wcale nie było.
Uśmiechnęła się, patrząc na małe pęknięcia w kafelkach. Walczyła ze sobą, ale w końcu zachichotała cicho. Nie tylko ona miała trudności w nauce codziennego życia.
Kiedy zginął Czwarty Kazekage, wszystko się zmieniło. Padły decyzje związane z polityką zewnętrzną Suny, których nie pojmowała i nagle Gaara, Temari i Kankurō stali się niesamowicie eksploatowanymi shinobi. Nadal nie do końca rozumiała sposobu, w jaki funkcjonowały wioski, jak wyglądał zawód shinobi, ale kilka rzeczy dostrzegła bez problemu.
Temari nie miała czasu ani siły zajmować się domem. Dawniej oni również, w apartamentach prywatnych kazekage i jego rodziny, mieli służbę. Wtedy wszystko spadło na nich, a Sayuri po raz pierwszy w życiu poczuła przypływ odpowiedzialności. Oczywiście początki były trudne i najczęściej równie mocno, co pomagała, przeszkadzała, ale nikt nie mógł zarzucić jej braku zaangażowania. Kiedy Temari opuszczała Sunę, Sayuri tym bardziej chciała udowodnić, że była w stanie godnie ją zastąpić. Gotowała i Kankurō z Gaarą czasem jedli, a czasem starszy z braci przejmował ster, żeby nie zginęli śmiercią głodową, a dom nie zarósł brudem.
Czasem zdarzały się też momenty, że była sama z Gaarą i to właśnie podczas jednej z tych nielicznych chwil powstały pęknięcia w kafelkach.
Tamtego dnia była chora, ale resztkami sił ugotowała zupę w wielkim garze. Uznała, że jeżeli zrobiłaby obiad na kilka dni, wyłgałaby się w najbliższej przyszłości od gotowania. Nie przewidziała, że będzie wykończona po tym zadaniu, bo to była jej pierwsza choroba, której nie mogła przeleżeć w łóżku.

Opadła na ławę i patrzyła na garnek stojący na kuchence ze zniechęceniem. Nie mogła zebrać się w sobie, żeby przelać zupę do misek. W sumie to nie miała już ochoty na jedzenie.
 — Dzień dobry.
Gaara wszedł do kuchni i już miał zamiar usiąść przy stole, ale, zauważywszy puste miski, zawahał się i spojrzał na nią.
— Miło to wejść na gotowe, co? — mruknęła pod nosem. Była obrażona na cały świat, bo nikt nie dostrzegał jej bohaterstwa i poświęcenia w gotowaniu. — Temari ma rację, jesteście niezłymi leserami...
— Mam nalać?
Była zła, że nie dał jej dokończyć narzekać, ale z drugiej strony pozbyła się jednego obowiązku z głowy. Niechętnie przyznała przed sobą, że nie mogła dalej iść na konfrontację, skoro czegoś od niego chciała.
— To niezbyt duże poświęcenie.
Uśmiechnął się nieznacznie pod nosem, czego nie znosiła. Wolała grę w otwarte karty, jak to robił Kankurō, który nie przepuszczał żadnej okazji, żeby z niej zakpić. Gaara nigdy niczego nie komentował, jeśli nie było to absolutnie niezbędne, więc z wyrazu twarzy musiała wszystko wyczytywać, a że miał niezwykle enigmatyczną...
Podskoczyła w miejscu, kiedy rozległ się okropny hałas. Równocześnie gar z zupą upadł na podłogę, a Gaara wrzasnął wniebogłosy. Z opóźnieniem połączyła fakty, że obrona z piasku nie zadziałała w kontakcie z zupą i poparzył się.
Już wstawała. Chciała znaleźć sposób, żeby jakoś mu ulżyć, bo takie poparzenia na pewno nie były niczym miłym, a poruszenie piasku powinno doprowadzić ją do zawału, ale...
— Zniszczyłeś naszą pracę!
Gaara oderwał wzrok od zaczerwienionej dłoni i spojrzał na nią. To była jedna z nielicznych chwil, w których widziała go śmiejącego się w głos. 

Uśmiech nadal błąkał się na jej ustach, ale Sayuri zrozumiała, że to koniec krótkiej przerwy. Ciasto wyrosło i musiała wyciągnąć je z piekarnika.
Nie pamiętała, czy powinno się kroić tuż po wyciągnięciu, czy poczekać aż wystygnie. Niezdecydowana chwyciła nóż. Chwilę trzymała go w dłoni, aż w końcu doszła do wniosku, że najwyżej znowu będzie okazja do śmiechu z jej niesamowitych zdolności kulinarnych.
Usłyszała szczęk zamka, a po chwili głos Kankurō.
— Dzięki tobie nasz braciszek za chwilę będzie najbardziej kompetentnym człowiekiem od spraw cywilnych.
— To powinien być mi wdzięczny, że podnoszę jego kwalifikacje... O! — Temari przekroczyła próg kuchni. — Widzę, że nie próżnowałaś.
— W tych ostatnich dniach panieństwa powinnaś odpocząć od obowiązków domowych — odparła Sayuri i wymieniła porozumiewawcze spojrzenie z Kankurō.
— Jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz. Dam radę wychować Narę. — Temari nalała wody do dwóch szklanek i jedną podała Kankurō.
— A co, jeśli będzie odporny?
— Tak beznadziejny jak ty na pewno nie jest.
— No nie wiem. — Kankurō rozwalił się przy stole i upił kilka łyków wody. — W jakimś magazynie dla kunoichi czytałem, że na partnerów kobieta zazwyczaj wybiera jakiś wzór z dzieciństwa. Masz do wyboru mnie, Gaarę albo ojca. Sądzę, że jestem dla ciebie najlepszym wyborem.
Temari prychnęła cicho, a Sayuri przezornie stłumiła śmiech.
— A czegoś o małych shinobiątkach z penisem tam nie pisali? Kogo wybierają? Matki, siostry?
— Temari... Zazwyczaj lubię się z tobą sprzeczać, ale tylko jeżeli nie jesteś na straconej pozycji. Przejdź się po wiosce i poczytaj te nowe magazyny dla nastolatków. To nie ze mną musisz walczyć, tylko z mentalnością nowego pokolenia kunoichi, bo raczej gazety piszą, żeby się sprzedawać, co znaczy, że tytuły w stylu: Jak być wojowniczą i piękną? 10 prostych tricków albo Kiedy najlepiej skończyć zawód, żeby znaleźć sobie męża przyciągają czytelniczki.
Temari skrzywiła się.
— A co chłopcy czytają? — spytała Sayuri, niosąc w rękach tacę z pokrojonym ciastem na stół.
— Nadal w modzie są biografie znanych wojowników.
— Skąd w ogóle wiesz, co dzieciaki czytają? — Temari opadła na krześle obok Sayuri. — I co robiłeś w dziale nastolatków?
— Lubię poprzeglądać sobie magazyny i poczytać biografię słynnego kapitana oddziału zasadzkowego z czasów wojny. Cieszę się, że moja popularność nie maleje nawet poza wioską. I nawet w czasopismach kobiecych mam swoje miejsce. — Kankurō patrzył na Temari ze złośliwymi błyskami w oku. — Wiesz, że odtworzono mój profil psychologiczny i wychodzi na to, że tylko kobieta z Kiri jest w stanie mnie usidlić? Tak wynika z...
— Czy ty nie masz w ogóle wstydu? Jakiegoś wyczucia, kiedy popadasz w samouwielbienie?
— Trzeba płynąć na fali, kochana siostrzyczko.
— Zaczynam wątpić, czy dobrze zrobiliśmy, walcząc w naszym pokoleniu o stały pokój — mruknęła Temari i nałożyła sobie kawałek ciasta. — Gdyby nie to, młodzi nie mieliby głów nabitych jakimiś gównami.
— I wtedy Gaara nie musiałby robić nadgodzin z nadgodzin, żebyś mogła wyjść za mąż. — Kankurō zmarszczył brwi i zmrużył oczy. — A nie... Czekaj, czekaj... Czyżbyś podświadomie chciała storpedować swój związek, zanim się w ogóle zaczął?
— A na jakim etapie są rozmowy? Bo rozumiem, że to tylko formalności. — Sayuri celowo się wtrąciła, zauważywszy wyraz twarzy Temari.
— Konoha i Kumo doszły do porozumienia i jest tam już jedno takie małżeństwo. Z Suną problem jest stricte polityczny. — Kankurō westchnął cicho. — Temari to córka byłego i siostra aktualnego kazekage. Była zbyt blisko polityki wioski przez te wszystkie lata — dodał, widząc jej skołowaną minę.
— Ale to... Suna nie ma podpisanych jakichś traktatów, czy coś? O współpracy, sojuszu, czymkolwiek?
Kankurō parsknął śmiechem, a i Temari trochę się rozchmurzyła po pytaniu Sayuri. Ucichli, kiedy usłyszeli kroki na korytarzu.
Gaara wszedł do kuchni. Wykonał dziwny ruch, jakby chciał się wycofać, widząc ich wszystkich w jednym miejscu.
— Jeszcze nie śpicie?
— Przeproś braciszka, Temari — oznajmił Kankurō poważnym tonem. — Przez ciebie nie rozróżnia już pór dnia.
— Mów. — Temari zignorowała jego słowa. Patrzyła na najmłodszego brata i chyba nieświadomie zacisnęła dłonie w pięści.
— Oficjalnie odebrano ci prawa obywatelskie w Sunie. — Gaara potarł twarz dłonią i nieprzytomnym wzrokiem rozejrzał się po kuchni. Chwycił talerz i usiadł obok Kankurō.
— Odebrano? — wykrztusiła Temari.
— Jutro wystawię ci dokument, żebyś nie została aresztowana.
Sayuri miała wrażenie, że Gaara całkiem świadomie mówił w taki sposób, żeby możliwie jak najbardziej zdenerwować Temari. Choć jego twarz pozostała niewzruszona, odniosła wrażenie, że w duchu gotował się ze śmiechu.
Cisza trwała kilka ładnych chwil. Gaara spokojnie jadł ciasto i chyba ignorował spojrzenie Temari.
— Czyli... mogę wziąć ślub? — dopytała drżącym tonem Temari.
— Od dzisiaj nie leży to już w mojej gestii. — Gaara chwycił kolejny kawałek ciasta. — Jesteś u nas gościem i sądzę, że powinnaś szybko załatwić sobie sprawy przynależności, bo bezpaństwowcom ciężko znaleźć zatrudnienie. Ślub z Narą może ci pomóc w tej materii.
W końcu się zdradził, bo uśmiechnął się pod nosem. Kankurō, który obserwował Temari, ryknął śmiechem na widok jej miny.
Sayuri poczuła nieprzyjemne zimno na dnie żołądka. Oficjalnie już nic nie stało na przeszkodzie, żeby Temari odeszła z Suny...
— Mógłbyś mi to powiedzieć w jakiś milszy sposób. — Temari chyba próbowała zgrywać obrażoną, ale pozytywne emocje zbyt wyraźnie się w niej kotłowały, żeby dała radę kogokolwiek oszukać.
— Jak udało ci się to przepchnąć? — wykrztusił Kankurō, kiedy opanował wybuch wesołości.
Gaara wzruszył ramionami.
— Sprawa Kenzo nie została jeszcze oficjalnie zamknięta. Przypomniałem, że ludzie nadal zastanawiają się, gdzie poszły pieniądze na zaopatrzenie schronów.
Sayuri wytężyła umysł i próbowała poukładać sobie to w głowie. Co prawda rodzeństwo zazwyczaj dość swobodnie traktowało przy niej tajemnice polityki Suny, ale nadal nie obracała się w niej zbyt pewnie.
Wiedziała, że możne rody z Rady dopuściły się wielu nadużyć, ale też miały wiele sposobów na wyciszenie takich spraw. Przypadek Kenzo był inny, bo zrobił to niedbale. Pozwolił na powstanie plotek i inne rody, nie mogąc pozwolić sobie na wyciek informacji poza te hermetyczne kręgi, schowały go za kulisy oficjalnej polityki, ale jaki to miało związek ze ślubem Temari?
— Ostro. — Kankurō drgnął i rozszerzył oczy. — Zbyt ostro. Co się stało?
— Samodzielnie wydałem zgodę na ślub Temari — odparł Gaara i nalał sobie wody. — Amaru oznajmił, że mam opuścić salę, bo strona sprawy nie może brać udział w głosowaniu. Chcieli zawiesić mnie do odwołania. Wspomniałem o Kenzo i okazało się, że w kwestii Temari problem był taki, że nie może mieć przynależności do dwóch wiosek, ale nieoczekiwanie pojawiło się rozwiązanie w postaci pozbawienia Temari obywatelstwa.
Sayuri zaszumiało w uszach.
— Tępe, pozbawione kręgosłupów moralnych gnidy! — Uderzyła pięścią w stół. — Jak możesz pozwalać, żeby takie osoby rządziły Suną?! Według nas powinieneś pozbyć się ich! Gdyby to od nas zależało, nakazałybyśmy publiczną egzekucję, a ich ciała wystawiłybyśmy na rynku, żeby powstrzymać innych, którzy...
— Sayuri... — Kankurō przerwał jej i zakrył usta dłonią. — Znowu uruchomił ci się tryb księżniczki.

***********************

Trzymajcie się wszyscy zdrowo! Życzę miłego weekendu spędzonego, o ile to możliwe, odpowiedzialnie w domu. :)

12 komentarzy:

  1. Ahahah, Kankuro i jego nonszalancka postawa w połączeniu z jakże wyszukanymi komplementami poprawił mi humor. Już wiem, dlaczego nie chcesz go "uwiązać". Nie sposób byłoby stworzyć pasującą do niego kobietę :P Ma mnóstwo wad, które tylko sprawiają, że jest jeszcze bardziej uroczy, nie mam pojęcia jak mu stworzyć partnerkę, która byłaby go warta.
    Bardzo podoba mi się fragment, w którym Sayuri rysuje. Jej spostrzeżenia co do Temari są cenne, a do Kankuro... czuję jakbym sama na niego patrzyła. Myślę, że zaciśnięte usta zastępują mu maskę, gdy nie ma pomalowanej twarzy i stara się budzić respekt poważnym wyglądem, mimo że jest taki ładny z buzi.
    Widzę, że Sayuri znowu jest specjalistką w pieczeniu ciast (pewnie nie powinno mnie zaskoczyć, że jej alter ego w różnych ff musi mieć punkty wspólne). Aż się zastanawiam, czy sama lubisz piec. Ja nie znoszę, tym bardziej podziwiam jej bohaterskie wysiłki, żeby umilić życie naszym chłopcom.
    Temari jako zestresowana przyszła żona jest na swój sposób ujmująca. Gaara, zapracowany i walczący z radą... cóż, w tym momencie jest mi bardziej niż kiedykolwiek bliski. Ale i tak Sayuri w trybie księżniczki wygrywa konkurs na charakter odcinka ;) Lubię ją coraz bardziej w tym opowiadaniu. Pasuje do Gaary, nie da sobie w kaszę dmuchać i będzie podporą kazekage... w przyszłości, oczywiście ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Kankuś to chodzący ideał, a żadna kobieta nigdy nie będzie go godna. :D W sumie nie wiem. Tutaj nie planuję przypisać mu... czegoś, w co ma w Gosposi, a co moim zdaniem uniemożliwiłoby zbudowanie normalnej relacji, więc może pokuszę się o znalezienie dla niego partnerki. Ale jeżeli to nastąpi, to w trzeciej części, która na razie nie jest nawet w sferze koncepcji. ;)

      Nie, nie potrafię piec. :( Ale tak, to było małe puszczenie oczka w związku z Gosposią. W następnym rozdziale puszczę jeszcze jedno oczko związane z Odpowiedzialnością. :P

      Usuń
    2. Ojeju, co on ma takiego, co nie pozwoli mu zbudować relacji? Uzależnienie od seksu?:P

      Usuń
    3. Biedny Kankuś. :( A może uzależnienie od seksu to prawdziwy problem?! Zawsze bagatelizuje się jego problemy... :P

      Usuń
  2. Mocno gniewałam się za bezczelny spojler, ale w trakcie czytania cała złość gdzieś się ulotniła! :D

    Nie mogłam powstrzymać cisnącego się na usta uśmiechu. Uwielbiam sposób, w jaki jest rozpisana łącząca wszystkich więź. No tak po prostu i po ludzku ją czuć. Scena z artystycznymi zdolnościami Sayuri jest na ten moment moją ulubioną. Czuć jej oderwanie od burzliwej rzeczywistości, świetna robota! ^^ Pieczenie ciasta też mi się od razu skojarzyło z wczesnymi notkami z Gosposi, miły smaczek. :)

    Chyba ze wszystkich kreacji Sayuri, ta będzie na zawsze moją ulubioną. Jest mega rozczulająca tym, że wciąż siedzą w niej stare nawyki i pod wpływem emocji daje im upust, to naprawdę urocze. :D Zaskoczył mnie trochę ten duży przeskok czasowy, ale pozytywnie. Mam nadzieję, że będziemy dostawać z czasem jakieś wskazówki odnośnie jej dorastania. Zdziwiło mnie też to, że Sayu nie czuje się w Sunie dobrze. Jest to uzasadnione, ale patrząc na jej kreację w Gosposi, widzę tu dość sporą różnicę, a to jeszcze bardziej podsyca zainteresowanie. ^^

    Ja wierzę, że udałoby Ci się stworzyć idealną dla Kankuro partnerkę. Bardzo zastanawia mnie to jaka by była. :D Uwielbiam jego charakter, jawi mi się trochę jako taki zaczepialski, podjudzający, ale troskliwy braciszek. Sama bym takim nie pogardziła. A Gaara... on jak zawsze jest bezbłędny. O losie, ile ja bym dała, żeby zobaczyć go wrzeszczącego w niebogłosy nad rozlaną zupą! :D

    Standardowo - czekanie na kontynuację to będzie tortura. :<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, pojawi się kilka retrospekcji rozsianych to tu, to tam w rozdziałach. :)

      Ta... trochę boję się, czy nie namieszam tą troską Kankuro, ale zapewniam, że wszystko się wyjaśni. :D A partnerka dla niego? Nie wiem, jeszcze jak bym ją widziała. Jeżeli miałaby mieć uległy charakter, wyglądałoby to źle, że dała się zdominować. Z kolei z mocnym charakterem mogłabym przedobrzyć i ich związek wyglądałby jak kolorowa mozaika, która w świecie rzeczywistym nie miałaby prawa bytu. Ale to zmartwienie na później. ;)

      Usuń
  3. Nie no, uwielbiam to opowiadanie x) W sumie najbardziej współczuję Sachi... Ekhem! Sayuri, bo znowu straci ważną dla siebie osobę :<< Rozumiem ją z tą nienawiścią do Nary. A i tak dla mnie mistrzostwem jest ten fragment kłótni Temari i Kankuro! Uwielbiam <3

    Alba

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biedny Shika. Jego jedyną winą jest to, że odważył się pokochać kogoś. :P

      Usuń
  4. Na długi czas odpuściłam sobie czytanie i miło powrócić do ulubionych autorek. Lubię Twój styl. To jak dobra książka, przy której możesz usiąść z kubkiem herbaty i się odprężyć. Nawet nie zauważyłam, kiedy przeczytałam na nowo całą historię.

    Już na wstępie podoba mi się świat w tym opowiadaniu, bo jest prawdziwy. Mamy służących i robotników, którzy po cichu psioczą na państwo, któremu usługują. Ponadto ich niechęć nakręca pochodzenie państwa. Szukają na siłę rzeczy, do których mogą się przyczepić, a to że dziecko! jest marudne, a to że źle spojrzało. Rozumiem, że wcześniej mogli nie mieć do czynienia z ludźmi z wysoką rangą, ale czy tak samo zachowywali by się w stosunku do dzieci kogoś z Rady na przykład? Wątpię.

    Tym razem, to nie Gaara spotyka Sayuri(Sachiko) jako pierwszą, a Temari. Mała odskocznia od dotychczasowych schematów. Połączyło ich coś wyjątkowego, bo popimo początkowej niechęci nawet po latach temari wracała do rezydencji Sachiko na ich wspólne popołudnia. To ona postanowiła otworzyć jej oczy i ona ją uratowała. Ta wersja młodej Sabaku chyba podoba mi się najbardziej z Twoich opowiadań.

    Kankuro jest świetny jak zawsze. Wesołek, który lubi dokuczać. Facet, którego czasem chce się zdzielić przez głowę, a czasami mocno przytulić ;)

    Sachiko. Och, miałam z tą małą problem. Bo z jednak strony rozumiem, że wychowano ją w przekonaniu, że jest lepsza od wszystkich innych, ale czasami jej zachowanie w początkowych rozdziałach za bardzo irytowało, żeby mieć same dobre myśli. Oczywiście widzę, że był to zabieg celowy. Pomiędzy sympatią i antypatią do niej, najczęściej było mi jej żal. Mała dziewczynka z poważnego, szanowanego domu, która nie miała szansy na normalne życie. A scena z misiem schowanym za parawanem rozbiła moje serce na drobne kawałki. Myślę, że wówczas Temari czuła się podobnie.

    Nie mogę powiedzieć o Sachiko, że jest rozpieszczona. Wręcz przeciwnie, trzyma się zasad według, których wychowała ją Yuriko. Słowa Sachiko z trzeciego rozdziału naprawdę mną wstrząsnęły. Przy tym wydarzeniu chciałam jej bronić. W mojej głowie pierwsza pojawiła się myśl, czy wie o co prosi Kire, czy rozumie czym jest wyrok śmierci? Yuriko jest po części winna. Nie samego rozkazu, spowodowanego głupim sprzeciwem, ale tym w jaki sposób ją wychowała. Mogę powiedzieć, że Yuriko w moich oczach zawiodła. Chciała wychować dziewczynkę tak, jak życzyłby sobie tego władca, ale...Wyszła z tego trochę bezuczuciowa lalka. A przynajmniej taką stronę dziewczyna pokazywała.

    Każdorazowe "Przyjdź do nas przy najbliższej sposobności" mnie rozwalało. Jest w tym to wszystko, co Sachiko ukrywa przed światem. To, że jest samotna i tak bardzo pragnie kontaktu. To, że zależy jej na Temari i ma uczucia, które próbuje ukryć, żeby w oczach wszystkich być doskonałą.

    Pisałam pod pierwszym rozdziałem, że zakochałam się w relacji Twoich OC i nic się w tej kwestii nie zmieniło. Sceny z Kirą i Yuriko to czyste złoto. I w ogólnym rozrachunku nie potrafię nie lubić Kiry. Nawet jeśli jest w oczach niektórych postąpił jak skurwiel. Dla mnie działał racjonalnie i chciał uratować przede wszystkim kobietę, którą kochał. Reszta nie miała znaczenia.

    Ach, zwrot akcji z szóstego rozdziału był miażdżący! Myślałam, porównywałam możliwe scenariusze, ale jakoś do głowy mi nie przyszło zabicie Córki Lorda Feudalnego Kraju Wiatru. Myślałam raczej, że to Sachiko zapragnie normalnego życia, a nie zostanie siłą wyciągnięta z pałacu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten limit słów xd

      Całe szczęście, że znalazła na swojej drodzę Temari (przede wszystkim ją, bo reszta początkowo nie chciała jej pomóc), która zaopiekowała się Sachiko.

      O Gaarze nie napiszę dużo. Ta jego wersja jest dla mnie nadal słodką zagadką ;3

      W dziewiątym rozdziale mamy za to przeskok czasowy. Pogłębienie relacji głównych bohaterów od razu rzuca się w oczy. Możemy tylko czekać z zapartym tchem na rozwinięcie głównego wątków. Przyjemnie widzieć, że Sayuri rysuje, nawet jeśli po kryjomu. Rozumiem jej strach przed utratą Temari i resztą rodzeństwa Sabaku. Zastanawia mnie, co teraz dzieje się w jej głowie. Czy ma choć częściową świadomość sytuacji politycznej krajów itp? Wyłapałem wrogość do Konohy, ale z jakiego powodu? Oczywiście pamietam o zamardowonaej dziewczynce, ale czy to główny powód? Czy wręcz odwrotnie i to jest jedynie dodatek i chodzi przede wszystkim o porzucenie jej przez rodziców?

      Czekam na ciąg dalszy ^^

      Usuń
    2. Serdecznie dziękuję za tak wyczerpujący komentarz! :) I za miłe słowa też. ;)

      Ilekroć widzę pytania w komentarzach, waham się nad odpowiedzią - na ile to pytania kierowane do mnie, a na ile to zastanawianie się "na głos"? Może nie odpowiem wprost w przypadku tego orientowania się w sytuacji politycznej, ale też całkiem go nie zignoruję.

      Chciałam pokazać różnicę między reakcją shinobi (Kira, Temari, Kankuro) a Yuriko. Teoretycznie każdy z nich miał tę samą wiedzę, tak samo orientowali się w sytuacji, ale Yuriko żyła wyobrażeniami. Nie przeczuwała, co może się wydarzyć, bo mimo wszystko wierzyła w swojego władcę. Shinobi nie mieli złudzeń - wiedzieli, jak będzie wyglądał najbardziej prawdopodobny ciąg wydarzeń. A Sachiko? Jej rozeznanie już trochę jest widoczne, ale będzie jeszcze bardziej widoczne w późniejszych rozdziałach. No i wydaje mi się, że jej niechęć do Konohy jest usprawiedliwiona - Nara kradnie (jej zdaniem) Temari, a sama wioska jest centrum militarnym kraju, którego władcą jest jej ojciec. Ten sam, który - skoro uwierzyła w słowa Temari i Kankuro - pragnie jej śmierci.

      Napisałaś kiedyś, że przez moje komentarze zwróciłaś uwagę na niektóre sprawy w swoim opowiadaniu. Tymi tutaj też pomogłaś mi z kilkoma kwestiami. Tak po prawdzie to opowiadanie i jeszcze jedno, które pójdzie po Sachiko czy Sayuri?, jest wprawką, bo mam w głowie (a coraz bardziej rozpisaną na sceny) historię, której za nic nie chciałabym zepsuć. Trzymaj kciuki. ;)

      Usuń
    3. Już nie mogę się doczekać tego cudeńka, a widząc jak ważne jest dla ciebie, czuję że będzie dobre :D

      Usuń