sobota, 14 grudnia 2019

Gosposia – Rozdział 54

Wrzuciłam rozdział w stanie prawie surowym, ale mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Miałam zdecydowanie większą ochotę na podzielenie się w tym tygodniu czymś innym niż kolejna część Gosposi, ale jak to tak? Nie opublikować w sobotę? ;) Pod rozdziałem właściwym znajdziecie krótką opowieść o bezczelnym złodziejstwie. Zapraszam.


**************************

Następnych kilka tygodni upłynęło w szalonym tempie. Temari latała jak poparzona po wszystkich przedsiębiorstwach należących do ich rodziny. Chciała być wszędzie i wszystko zrobić. Raz nawet obsługiwała klientów, kiedy jedna z ekspedientek zachorowała.
Enzo i Kira skupili się głównie na odnalezieniu odpowiedniego architekta, a kiedy znaleźli… wszystko potoczyło się lawinowo. Gaara po odbębnieniu swoich obowiązków figuranta, codziennie spotykał się z architektem. Początkowo mężczyzna był przerażony rolą, którą miał pełnić, ale ostatecznie dali radę współpracować. Wypracowali jeden model domu, którym miały zostać obdarowane wszystkie rodziny w Sunie.
Zakłady na szczęście mogły funkcjonować przy pomocy Temari, a pozostali zajęli się bardziej palącą kwestią. Musieli przygotować schematy nowych dzielnic. Każdy szczegół był przygotowywany z pełną starannością, a Gaara, zgodnie z zaleceniami Sayuri, tworzył piaskiem małą makietę.
Nadszedł dzień, w którym podjęli decyzję, by wszystkie plany przedstawić Radzie. Kankuro po raz kolejny naciskał, żeby to Sayuri przemawiała. Zignorował zdumione spojrzenie Temari i jedynie zauważył wesoło, że ich bratowa zdobyła doświadczenie w walce z Radą, kiedy toczyła bój o otwarcie zakładów.
— Powodzenia — mruknął Kankuro, kiedy stanęli przed ogromnymi drzwiami, za którymi kryła się sala obrad.
— Nic się nie martw. — Temari spojrzała na Sayuri z żelazną stanowczością. — Jeżeli będą robili problemy, zajmę się nimi.
Sayuri nie miała co do tego żadnych wątpliwości.
Kankuro bez pukania otworzył drzwi. Niektórzy członkowie Rady uśmiechnęli się pod nosem na jej widok, ale zaraz zerknęli zdumieni na lalkarza, który wciągnął do środka wielki stół z zasłoniętą makietą.
— Dzień dobry. — Sayuri miała nadzieję, że po tych kilku miesiącach zyskała pewność siebie. Nie mogła wyglądać na niepewną w ich towarzystwie.
Po sali rozległ się szmer, kiedy padły w jej kierunku ciche słowa przywitania.
— Dzisiaj również chciałabym zabrać głos. Przedstawię pewien pomysł.
— Pani poprzedni, Sayuri-sama, ledwo udało nam się zrealizować, a już ma pani kolejny — zauważył z uśmiechem Yura — Cóż tym razem zostaje poddane pod obradę? Pokój na świecie?
Niektórzy zaśmiali się i większość patrzyła na nią dość przychylnie. Nawet Kenzo, najwyraźniej pod wpływem żony, nie był już od wstępu niemiły, ale nie dało się ukryć, że obserwował ją z wyuczoną, uprzejmą miną. W jego spojrzeniu nadal kryła się niechęć.
— Cóż mogę zrobić ze światem, skoro w Sunie nadal nie jest dobrze? Ale… można wiele poprawić i to chcę zaproponować.
— Cóż chce pani poprawić?
— Przestrzeń Suny. Tym razem wymogę na moim mężu obietnicę czegoś, jeśli dostanę od rodów gwarancje.
— Jakież to gwarancje i za co?
To Kenzo okazał się znowu być jej oponentem. Może jeszcze nie otwartym, ale miała pewność, że to jego będzie musiała przekonać, by prace mogły ruszyć. Jego poplecznicy bez zastanowienia podążą za nim, a reszta członków Rady być może samodzielnie zaakceptuje nowe pomysły.
— Zapewne doszły do was słuchy, jakie warunki są proponowane pracownikom w moich zakładach.
— Szczodrość jest zrozumiała przy takich przychodach — zauważył złośliwie jeden z przydupasów Kenzo… Jak on miał? Mamoru? Chyba tak.
— Jeżeli zgodzicie się spełnić moje warunki przy pracownikach sezonowych, można wcielić w życie… Pewne usprawnienia w Sunie… Nie mam na myśli takich samych warunków jak w moich zakładach — dodała szybko, widząc ich miny. — Chodzi mi o samą pensję, bez premii.
Wyglądali na zszokowanych, może nawet na oburzonych, że odważyła się dyktować im warunki.
— Z pełnym szacunkiem…
— Dodatkowo proponuję, że to ja zajmę się zakładami tkackimi i mleczarskimi. Dzięki temu zyskacie pewność zarobku, jeśli chodzi o wpływy z dostaw mleka i wełny.
Widziała, że nie przekonała ich. To na pewno za mało, żeby ci najbardziej przeciwni jakimkolwiek zmianom ustąpili. Ale może przy makiecie…
— Zajmę się opłacaniem pracowników w Sunie i stworzeniem miejsc pracy, propozycje dla rodów na pewno będą korzystne. — Zawahała się. Powinna powiedzieć to wprost? W sumie nie miała nic do stracenia. — Ale to nie jest moja prawdziwa propozycja, to jedynie… wstęp do prawdziwej oferty.
Dopiero kiedy to powiedziała, nastroje trochę się zmieniły. Kilku mężczyzn, w tym Baki i Yura, od początku wyglądali jedynie na skupionych na jej słowach, ale teraz nawet Kenzo i jego poplecznicy, patrzyli na nią z umiarkowanym zainteresowaniem. Dobrze. Przykuła ich uwagę, więc mogła przejść do sedna.
— Suna jest przeludniona.
Dała im chwilę czasu na przetrawienie tej informacji. Nie musiała długo czekać na reakcję. Paru mężczyzn parsknęło śmiechem na jej słowa.
— Ostatnio oskarżyła nas pani o biedę — powiedział jeden z nich. Wyglądał, jakby walczył ze sobą o zachowanie powagi. — Teraz o przeludnienie. Zapewniam panią, Sayuri-sama, że żaden obecny tu członek Rady nie ma z tym nic wspólnego.
Uśmiechnęła się uprzejmie.
— Zdaje sobie z tego sprawę i nie odważyłabym się o to nikogo oskarżyć, ale… — Zerknęła na makietę. — Proponuję zmienić nieco oblicze Suny. Właściwie… jeśli wszystko wypali, Suna zasadnicza, czyli ta właśnie część, będzie bardziej reprezentatywna niż wioska Chmur.
Oj, podziałała na ich wyobraźnię. Nie musiała już dłużej zastanawiać się, kiedy zaprezentować makietę.
— Dziękuję za uwagę — mruknęła złośliwie pod nosem. — Kankuro…
Mężczyzna przyjechał ze stołem bliżej, a Temari ściągnęła materiał i oczom wszystkich ukazała się makieta.
— Za chwilę poproszę, żebyście podeszli i sprawdzili, ale może najpierw trochę opowiem o naszym pomyśle. Suna, ta obecna, stałaby się jedynie miejscem zamieszkania możnych i elit.
Sądząc po minach, połknęli haczyk.
— Stworzone zostaną dwie dodatkowe dzielnice. Jedna dla mieszkańców, druga na zakłady. Dzięki temu mur wokół Suny rozrósłby się do ogromnych rozmiarów… Nawet z tej perspektywy widzicie, jak mogłyby zostać utworzone koszary, są zaznaczone nawet miejsca na balisty. Z zewnątrz stałaby się to twierdza trudna do zdobycia, jedynie powietrzem dałoby się przedrzeć.
— Na razie ptaki nie są naszymi wrogami — zauważył żartobliwie Baki.
— Militarne plusy już mam nadzieję, że zauważyliście. Więc będę to omawiała od zewnętrznych warstw. Pierwsza to miejsce na zakłady. Te obecne i te przyszłe. Można na balkonach drugiej ściany tworzyć zielarnie i samemu… na te luksusowe produkty — podkreśliła, nie chcąc, żeby pomyśleli, że pospólstwo będzie miało jakąkolwiek korzyść ze zmian — uprawiać rośliny. Dostawy z rąk Fujiego nadal byłyby potrzebne na eksport i dla biedniejszych mieszkańców.
Nie mogli uciąć wszystkich dostaw od Fujiego, bo jeszcze straciliby sprzymierzeńca, a i nie wszystkie rośliny dało się hodować w Sunie. Klimat był przeszkodą ciężką do przeskoczenie w przypadku większości ziół.
— Resztę produktów tworzyłoby się z importu do zakładów przetwórskich, a nasze hodowle i plony z nowych ziem na bieżące potrzeby, by mieć dla wszystkich najlepszą jakość. Dodatkowo huty zostaną tam stworzone i być może starczy środków z moich linii produkcyjnych na próbę otworzenia przemysłu ciężkiego. Każdy mój zakład działałby na takich samych zasadach. Trzydzieści procent czystego zysku do kasy wioski.
— Nadal zaskakuje nas pani gestem — powiedział Kenzo, świdrując ją spojrzeniem.
— Mnie nie zależy na prywatnych zyskach, a na poprawie życia w Sunie… — odparła. — Czyli zewnętrzna część została omówiona. Proszę zwrócić uwagę, że nadal mamy do wykorzystania ogromne ilości przestrzeni, jeśli w przyszłości coś jeszcze uda się zaplanować.
Zerknęła na Gaarę. W końcu odważyła się to zrobić. Obawiała się, że nie zachowa odpowiedniego wyrazu twarzy, ale chyba były to obawy na wyrost. Zdecydowanie rozluźniła się i kiedy znowu spojrzała na członków Rady, zniknęło całe napięcie.
— Dobrze… Teraz strefa mieszkańców. Domy zostałyby im udostępnione za darmo, a także stworzonych zostanie mnóstwo pustych, na przyszłe pokolenia. Nie ma tu się nad czym rozwodzić, sami mogliby zagospodarować przestrzeń na jakieś festyny czy place zabaw dla dzieci.
Te informacje rzuciła od niechcenia, z lekceważeniem. Chciała, żeby uwierzyli, że najbardziej zależało jej na tej zasadniczej części.
— I ostatni punkt. Wewnętrzna część. Mur byłby wyższy, można zakupić ziemię od jakichś wiosek i stworzyć ogrody. Domy po mieszkańcach się wyburzy i postawi reprezentatywne budynki. Hotele, przestronne targowiska, restauracje… To mogą wykupić możni i do kasy wioski co roku wpłacać niezbyt wysoką sumę za budynek, zaledwie — wymieniła sumę. Na szczęście nikt nie wyglądał na niezadowolonego. — Z czasem… może marmurem się je ozdobi?
Z satysfakcją obserwowała, że cholernie mocno działała na ich wyobraźnie. Niektórzy co chwilę zerkali na makietę, jakby już chcieli zobaczyć, jak mogłaby wyglądać Suna, gdyby pozbyli się mieszkańców.
— Ale już tłumaczę, dlaczego to wszystko… Na razie szlaki handlowe nie są szczególnie uczęszczane, bo nie było po co. Teraz jakość naszych produktów już jest komentowana poza krajem Wiatru. Dochodzą mnie słuchy, że kupcy powoli zbierają się i chyba zaczną podejmować trud, by przejść przez pustynie specjalnie dla nich… Co jeśli zobaczą tak rewelacyjne warunki? Jaka wiadomość pójdzie w świat?
— Że warto tu przyjeżdżać — wykrztusił Kenzo całkiem omamiony takimi możliwościami. Zapomniał chyba nawet, że nie powinien otwarcie okazywać, że pomysły rodziny Kazekage przypadły mu do gustu.
— Dokładnie — przyznała uprzejmie Sayuri. — Pytanie tylko, czy Suna w takim stanie, w jakim jest w chwili obecnej, zachwyci podróżnych?
— Doskonale zna pani odpowiedź — odparł chłodno Kenzo. Najwyraźniej przypomniał sobie o swojej roli…
— To może… sprawdzą panowie makietę i wstępne plany?
Nastąpiło poruszenie.
Sayuri odeszła i wymieniła z rodzeństwem rozbawione spojrzenia. Naprawdę… jak dzieci. Dali im kolejną zabawkę, by byli mniej czujni w innych kwestiach.
— Jak pierwsze wrażenia?
— Kiedy prace mogą ruszyć? — spytał Yura.
— To od was zależy — spojrzała na nich twardo. — Chcę mieć na piśmie, że pracownicy sezonowi otrzymają takie wynagrodzenie, o jakie się ubiegam.
— To jest pani stawką? — Zdziwił się najstarszy członek Rady. — Za taki pomysł…
— Jeżeli pracownicy otrzymają takie stawki, jakie ja w Sunie proponuję, mój mąż rozpocznie pracę choćby zaraz.
Mężczyźni wymieniali między sobą spojrzenia. Chyba całkiem zapomnieli, że Gaara był również Kazakage, ale w tej sytuacji było to Sayuri na rękę.
— Proszę zaczekać…
Nie minęło piętnaście minut, w czasie których rodzina Kazekage stała z boku i z szyderczymi uśmiechami obserwowała rozmawiających półszeptem członków Rady, a Sayuri otrzymała dokumenty potwierdzające ich rozmowy.
W końcu Kenzo przypomniał sobie o pewnej skromnej osobie.
— Od jutra, Kazekage-sama, możesz skupić się na tym zadaniu. Oddelegujemy…
— Nie ma takiej potrzeby — przerwał mu Gaara. — Wydaje mi się, że sam sprostam temu wyzwaniu.

***

Świętowali w posiadłości. Jak zawsze w kuchni. Wcześniej Temari, ignorując przerażone spojrzenie Kiry, poszła do Sasami, która nadal nie mogła nic wiedzieć o planach, więc świętowali w bardziej kameralnym gronie.
— To się porobiło… — Kankuro rzucił złośliwe spojrzenie Sayuri. — Nikt nie rozpozna Suny po tych wszystkich zmianach. Jesteś z siebie zadowolona?
— Teraz wszyscy będą zadowoleni — mruknęła. — I elity i mieszkańcy.
— Pewnie, że mieszkańcy będą zadowoleni. Widziałem ten dom. — Kira spojrzał na Gaarę. — Naprawdę? Aż pięć sypialni?
— Nie są one zbyt duże. — Gaara wzruszył ramionami, ale zaraz pocałował siedzącą na jego kolanach Sayuri. — Nie mam pojęcia, jak to zostanie przyjęte, bo wszystkie inne…
— Nawet nie ważcie się myśleć, że to będzie coś zbyt małego albo… niedoskonałego. — Enzo wyglądał równocześnie na złego i rozbawionego. — Szyby mieszkańcy powoli wykupią w hucie, bo i teraz nadal tego brakuje.
— Ściana będzie wyższa — zauważył Gaara. — Piasek nie będzie chyba stanowił zbyt wielkiego utrudnienia, jeśli będą otwarte…
— Ale zimno w nocy już tak — przerwał mu Kira. — No nie myślcie, żeby to wykupić. Tu nie chodzi już o… — zawahał się — waszą zbytnią szczodrość czy cokolwiek innego, tylko o to, aby oni sami uwierzyli, że małymi kroczkami mogą samodzielnie zmieniać swoje życie. Danie wszystkiego bez wysiłku nie będzie dobrym rozwiązaniem.
— Rozumiem. — Sayuri westchnęła cicho. — Chcę zaryzykować.
— Z czym?
Rzuciła Gaarze uspakajające spojrzenie.
— Powiedziałam Radzie, że niedługo możemy spodziewać się tutaj tłumów…
— Poniekąd to sprawdzona informacja — powiedział Kankuro. — Te produkty, które kupił Kiroto… — Przerwał i zachichotał cicho. — Z naszych informacji wynika, że zanim udało mu się dotrzeć do portu, pozbył się połowy produktów. A ten twój pomysł, żeby na butelkach dawać symbole Suny… Ułatwia nieco zadanie z odnalezieniem. Na razie słyszałem tylko o jednej karawanie, która minęła nasz punkt graniczny na pustyni. Ale to dość spora grupa i nie będą tu zbyt wcześnie. Przy samej oazie mogą spędzić nawet do tygodnia, jeśli nie są przyzwyczajeni do pustynnych warunków. Ale wracając… Jak chcesz zaryzykować?
— Zatrudnić ogromne ilości ludzi. Już stworzyłam nowe receptury. Jedna szczególnie ważna… Na kaca.
— To będzie hit i u nas, i w tej drugiej dzielnicy — powiedział wesoło Enzo.
— Myślałam, żeby liczbę pracowników na linii zwiększyć do okrągłego tysiąca.
Mężczyźni wyglądali na zszokowanych.
— Magazynierów i pakowaczy musiałoby też być odpowiednio dużo. Musisz powiadomić ojca, że plany huty są potrzebne na zaraz…
— Już są prawie gotowe — przyznał Enzo. — Ale na hutę…
— Środki nie są problemem. To już chyba wiesz. — Gaara spojrzał na mężczyznę z nikłym uśmiechem.
— Wiem… Ale pracowników huty nie może przybywać w ogromnych ilościach, bo muszą być porządnie przeszkoleni.
— Z tego też zdaję sobie sprawę. Pomyślałam o dwóch hutach. Jedna dostatecznie duża, żeby mogła pomieścić starych pracowników i drugie tyle nowych, ale to już twój ojciec będzie musiał ustalić, jakie konkretnie ilości. A druga mniejsza, do wprawiania się nowych pracowników. Starsi stażem zostaliby podzieleni na dwa zespoły. Część poszłaby po prostu pracować do tej większej huty, a pozostali do tej mniejszej. Kazuma opowiadał mi trochę, jak to wygląda i sądzę, że nowi pracownicy mieliby tydzień adaptacyjny, na zapoznanie się z pracą, kolejne dwa na rozpoczęcie pracy pod okiem kierowników i jeżeli dadzą sobie radę, zostaną przyjęci do większej huty, gdzie też starzy pracownicy mieliby na nich oko. Bez pośpiechu, żeby ludzie byli porządnie wyszkoleni.
— To dobry pomysł — przyznał Enzo. — Ja jak się tego wszystkiego uczyłem i przyjmowałem swoją funkcję, zajęło mi to dwa tygodnie. Miesiąc… będzie odpowiedni, żeby mieć całkiem sprawnie przeszkolonych ludzi.
— Dodatkowo w naszej dzielnicy… — Sayuri zawahała się. — Bogowie… nie wiem, która jest nasza dzielnica.
— Obie — powiedział z uśmiechem Kira.
— To w dzielnicy dla mieszkańców trzeba uruchomić trzy sklepy z naszymi wyrobami. Jeden na artykuły higieniczne i medyczne, drugi na środki pielęgnacyjne do poprawiania urody, a trzeci na przyszłość, na wyroby naszych artystów…
— Myślałem też, żebyście określili mi ile sklepów, restauracji potrzeba. — Gaara spojrzał na Kirę i Enzo. — I w jakich miejscach mają powstać.
— Bogowie… mamy tydzień na zagospodarowanie przestrzeni. — Kira westchnął cicho. — Ale my… mamy z wami do pogadania.
Sayuri wymieniła z mężem i szwagrem zdumione spojrzenia.
— Z czystego zysku idzie trzydzieści procent do kasy wioski, a siedemdziesiąt na wypłaty przyszłym pracownikom…
— Nie da się raczej zmniejszyć tej kwoty do kasy — powiedziała zmartwiona Sayuri.
— Nie o tym chcę mówić. — Kira zarumienił się. — Razem… razem z Ruchem uznaliśmy, że to nie przystoi, abyście nie mieli dochodów. Dwadzieścia procent niech idzie do was. — Zauważywszy, że chcieli się odezwać, szybko dodał: — Pięćdziesiąt procent… ja widzę jakie sumy są przechowywane w skarbcu… Na pewno wystarczy na przyszłość.
— Ale nam nie jest to potrzebne — odparł Kankuro. — Jak chcesz mogę cię zabrać na rundkę po wszystkich trzech skarbcach, wejdziemy do każdego pomieszczenia, a potem oprowadzę cię po sypialniach i kiblach.
— Nie chodzi o to, że uważamy, że jakoś specjalnie biedniejecie — mruknął Enzo. — To… każdy coś z tego ma. Nawet ta głupia Rada…
— Co powiesz na inne rozwiązanie? — Gaara wyraźnie walczył ze śmiechem. — Dziesięć procent na nas. Drugie dziesięć na Ruch. Nie wiem, czy dotrzymacie tempa mojej siostrze, ale możecie pomyśleć o jakiś placach zabaw, skupie drewna na stragany. Możecie stworzyć jakieś miejsce, gdzie organizowane byłyby małe przyjęcia, zaopatrzenie zdolnych ludzi w instrumenty… Cokolwiek. Wypłatę otrzymujecie na cele prywatne. Te środki byłyby przeznaczane na dobro wspólne… Taka kasa zapomogi na tę drugą dzielnicę.
— Czy wy… nawet ty. — Kira spojrzał na Gaarę z wyrzutem. — Nie możecie choć raz być tacy, jak sobie założyliśmy? Można rodzina powinna chcieć się dalej bogacić.
— My się wzbogacamy o członków rodziny. — Sayuri parsknęła śmiechem na widok ich min. — To myślicie, że powinnam zatrudnić te około… dziewięćset osób więcej na linię, sklepy, magazynierów, a szkolenia do huty organizować co trzy tygodnie?
— Rada ma już w dupie ile my mamy, kiedy przekalkulowali ile oni otrzymają. — Kankuro uśmiechnął się złośliwie. — Choć… Grobowiec będzie już teraz lepiej zamykany, bo do nich nie mam zaufania za grosz. Co myślicie, żeby ten budynek, co jest teraz linią produkcyjną, przerobić na hotel? Oni by się do ostatniej sekundy nie zorientowali. Przecież pracownicy i tak tam wchodzą i wychodzą, ale moglibyśmy zabrać niektóre ozdoby z Grobowca, przyrządzić luksusowe apartamenty… Może nawet jeden cały poziom dla Lorda, niektóre tańsze, ale nadal krzyczące o bogactwie. Oni by się osrali, widząc, że ludzie chcą u nas pracować, a widząc nasz poziom, zadbaliby i o inne hotele.
— Cała rodzina to geniusze zbrodni. — Kira rzucił Kankuro rozbawione spojrzenie. — Myślę, że to przejdzie.
— I mnie się tak wydaje. Bogowie… — jęknęła Sayuri. — My na papierze będziemy mieli tyle przedsiębiorstw, a to Ruch zaczyna bardziej o to dbać.
— Sayuri — Enzo spojrzał na nią z poważnym wyrazem twarzy. — Ludzie uwierzyli tobie, potem twojej rodzinie, a dopiero od niedawna wierzą naszemu słowu. My jako Ruch możemy, co najwyżej, doglądać już ruszoną działalność. Sami nie moglibyśmy nic zrobić od podstaw. Nie zależy nam na sławie, a wręcz by to przeszkodziło. Jeśli któreś z was będzie oficjalnym właścicielem, my… skoro już zapoznaliśmy się z mechaniką prowadzenia interesu… możemy tego pilnować. Liczymy tylko na wasze pomysły i sporadyczne zjawianie się w zakładach. Jedyna rzecz, której sami nie zrobimy to te ewentualne licytacje najładniejszych ozdób. — Uśmiechnął się pod nosem. — To sądzę, że Temari najlepiej by poprowadziła.
— Ta… moja siostrzyczka miałaby do tego żyłkę. — Kankuro chwycił butelkę z sake. — To w sumie… plany są ustalone. — Szczodrze nalał do kieliszków. — Od jutra ruszamy… a właściwie mój braciszek… z budową, więc następną okazję do urżnięcia się będziemy mieli dopiero za kawał czasu. Nasze zdrowie!


****************************

Gotowi na krótką historię? Zaczynamy!

Czwartkowy wieczór postanowiłam spędzić na korekcie rozdziału. Wszystko szło po mojej myśli: kilka akapitów sprawdzonych, herbatka parowała w kubku, a kot mruczał na kanapie i domagał się pieszczot. Sielanka.

Bez znaczenia jest to, jakim cudem natrafiłam na tę stronę, ale kiedy to zrobiłam, już wiedziałam, że nici z poprawy rozdziału Gosposi. Opanowała mnie furia. To bardzo delikatne określenie i nie będę przytaczać słownictwa, którego użyłam, gdy to zobaczyłam. W opowiadaniach nie stronię od przekleństw, ale jestem pewna, że niektórym uszy by zwiędły, gdyby usłyszeli ten potok bluzgów, więc możliwie cenzuruję tę relację. Jeżeli jakaś kurwa się znajdzie, z góry przepraszam.

Na grupie facebookowej Świat Naruto można znaleźć różne treści, a wśród nich opowiadania, które być może niektórzy z Was kojarzą. Noszą nazwy: Gosposia, Zadanie wykonane, Kazekage-sama, Tylko przyjaciel, Opiekun. Brzmią znajomo? Bo mi, kurwa, tak!

Chronologicznie prześledzę losy moich ff na kartach tej grupy. Wszystko zaczęło się od tego posta: [Uprzedzam, że poniżej znajdziecie wielki spam zdjęć. Na szybko zrobiłam screeny wszystkiego, żeby nikt nie mógł zaprzeczyć, że coś takiego nie miało miejsca.]


Piękne, prawda? Ktoś chce rozpocząć tworzenie opowiadania o Gaarze, więc powinnam gratulować takiej osobie i ją wspierać, nie? Oczywiście, że nie! Po co samodzielnie coś tworzyć, kiedy można przywłaszczyć pracę innej osoby! Kilka screenów na potwierdzenie mojej wersji (podpisy są oczywiście mojego autorstwa).

Nawet kursywy w odpowiednim miejscu nie ma! Wkład własny, że hej!

Dzięki temu zauważyłam niedociągnięcie stylistyczne, którego do tej pory nie dostrzegłam. Dziękuję! <3
Ten fanart tak mnie chwycił za serce, że prawie odpuściłam... iks de

... ale kiedy zauważyłam ten, doszłam do wniosku, że nie można sprawy odpuścić.
Ja wszystko rozumiem. Nawet kradzież. Serio. Ale jednego nie zrozumiem... Dlaczego Sayuri, reprezentowana przez tę niewiastę, ma ochraniacz Suny?! I dlaczego jest shinobi?! Protip dla przyszłych plagiatorów: kiedy już zabieracie czyjąś pracę, dopracujcie dopasowywanie obrazków, bo autor oryginału pogryzie!
Tak dużo pracy! Biedaczka! :( No oczywiście, że nie ma czasu na napisanie opowiadania! Sami rozumiecie, nie? Bo jeszcze bidulka musiała pobuszować po moim blogu, żeby poszukać malutkiej inspiracji...
Uroczy Gaaruś! Ale ja nie o tym... Epilog Opiekuna...
... został nagrodzony serduszkami! A moje serduszko pęka, kiedy na to patrzę. :((((

Wiecie, co jest największym ciosem prosto w moje już popękane serduszko? Nawet Sayuri została mi ukradziona! Nie tylko w formie skopiowanych opowiadań, ale też jej postać, moja OC, która jest jedną, jedyną wybranką mojego Gaary.

Każdy obrazek z tej galerii jest splunięciem mi w twarz. I kto to, kurwa, jest Gaary?! Ja pierdole... No po prostu, kurwa, no nie...
Rzygać mi się chcę, jak na to patrzę...

Na szczęście nie straciłam pogody ducha, a humor niemal natychmiast odzyskałam, kiedy coś zauważyłam. Prawie pękłam ze śmiechu.

XDDD Nie wiem, może i właściciel tej strony rzeczywiście coś napisał, bo nie sprawdzałam wszystkich postów, ale jeżeli jest pisarzem dzięki moim opowiadaniom... Dupa mi prawie odpadła ze śmiechu. xD


Wyrzuciłam z siebie część frustracji. Mam ochotę jeszcze trochę nabluzgać, ale daruję Wam czytania tego. 

Skontaktowałam się z administratorem tej strony i powiem Wam, że moje (najwidoczniej niedostatecznie rozwinięte) zdolności poznawcze nie pozwalają mi zrozumieć, jak bardzo ludzie mogą być butni, pewni siebie i pozbawieni pokory czy choćby skrupułów. Choć miałam wielką ochotę na wrzucenie screenów z prywatnej rozmowy, odpuszczę sobie, bo jednak ja posiadam odrobinę taktu i w gruncie rzeczy nie chcę, żeby nagle spłynął wielki hejt na tę personę. Napiszę jedynie, że nie doczekałam się nawet zwykłego Przepraszam ze strony tej osoby. Naprawdę. 

Ostatecznie dałam ultimatum: albo pod każdym postem z moimi rozdziałami znajdzie się link do mojego bloga, a w osobnym poście wyjaśni całą sytuację, przepraszając mnie, albo ma usunąć wszystkie posty. Czas ma do niedzieli. Nie mam pojęcia, czy ktokolwiek poczuł choćby irytację, czytając o tej sytuacji, ale jeśli tak i jeśli ktoś miał pomysł, żeby zgłosić poszczególne posty, proszę, wstrzymajcie się do niedzieli. 

To tyle ode mnie. Mi miły weekend został odebrany, ale Wam jak zawsze życzę miłego weekendu! :)


22 komentarze:

  1. zagryzłabym, tym bardziej,że mogę tylko podejrzewać ile kosztował cię pracy ten blog... mam nadzieję,że karma dopadnie tą osobę. Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta osoba powinna być szczęśliwa, że była daleko ode mnie, kiedy to zauważyłam. ;)

      Dziękuję za komentarz!

      Usuń
  2. Cześć, mam nadzieję, że wszystko się pomyślnie wyjaśni, a jeśli potrzebujesz jakiegoś wsparcia lub pomocy od NSO to możesz na nas liczbyć. Powodzenia! Rid

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tracę nadzieję, ale postaram się sama jakoś to rozwiązać. Niemniej dziękuję za słowa wsparcia i będę miała z tyłu głowy Twoją sugestię. Jeszcze raz dziękuję!

      Usuń
  3. Eh, kiedy przeczytałam że na końcu "będzie krótka opowieść" domyśliłam się, o co chodzi, bo niestety w internecie i blogosferze problem kradzieży cudzej twórczości wydaje mi się niestety istnieć na dużą skalę (trudno to wychwycić). Pomijając kwestię uczciwości, trzeba być naprawdę małym człowiekiem, żeby zrobić coś takiego.
    Moim zdaniem cały profil kwalifikuje się do zgłoszenia jako oszustwo, bo polega na publikowaniu cudzych prac (głównie obrazków) bez podawania źródła. Facebook miał to zacząć ścigać, nie wiem na ile przywiązują wagę do takich rzeczy, ale zawsze podjąć interwencję, więc tam napiszę zgłoszenie. Jeśli ta osoba Cię obraziła w pw chyba też można to zgłosić ze screenami.
    Wracając do myśli z początku, nie myślałam jednak, że to jest kradzież na taką skalę. Nie przywłaszczyła sobie jednego opowiadania tylko "przykleiła" się do Twojego bloga i podbiera regularnie przedstawiając jako swoje. Co za menda. Ja uważam, że takie rzeczy robią tylko nieszczęśliwi ludzie, więc karma z pewnością już ją dopadła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie obraziła mnie bezpośrednio. Ciężko to opisać bez screenów, ale na moją pierwszą wiadomość odpisała "Dobrze, dziękuję za informacje."

      Przyznam, że mnie zatkało. Za jaką informację mi dziękowała?! [Uświadomiłam ją, że kradła ode mnie? Myślała, że inspiracje zsyłał jej Bóg? Cierpi na wielość osobowości?] Poczułam się jak idiotka, a dopiero później dotarło do mnie, że ona do samego końca nie widziała niczego złego w swoim postępowaniu. Wręcz chciała wzbudzić we mnie współczucie. Napisała nawet, że nie może edytować postów (nie znam się na Facebooku i nie mam pojęcia co to znaczy, bo na bana mi to nie wygląda) i dlatego na razie niczego nie zmieni. Tak szczerze, to gówno mnie to obchodzi. Wiedziała jak kraść, więc powinna wiedzieć jak to odkręcić.

      Też zwróciłam uwagę na te obrazki, komiksy itd. To jak proszenie się o zgłoszenia.

      Cóż, miała czas do niedzieli, więc niedługo zacznę działać.

      Usuń
    2. Opublikowałam post jako gość na jej stronie. Teraz zaczynam zgłaszać wszystkie posty z moimi ff i dam link do rozdziałów właściwych w komentarzu.

      Może masz rację, zgłoszę też profil, jeżeli to nie przyniesie skutku.

      Usuń
  4. To się robi śmieszne. Zablokowała mi możliwość publikowania postów i komentarzy. Pozostaje mi zgłosić wszystkie rozdziały i jej profil. A wystarczyło przeprosić...

    Jeżeli ktoś ma ochotę pomóc mi w tym (jestem raczej słaba w Facebooka), z chęcią przygarnę każdą pomoc. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurcze... ale tragedia, serio! :/ Nie wiem, jak ludzie mogą zrobić takie świństwo! Oczywiście post wrzucę niebawem na MZ.

    Pozdrawiam,
    Magiczny Zbiór

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję! Już widziałam, że kilka osób napisało negatywną ocenę i wiem, że niektórzy pozgłaszali. Naprawdę, jestem niezmiernie wdzięczna za każdą pomoc. :)

      Usuń
  6. Cześć Kochana. Rozdziału jeszcze nie czytałam, ale pisałam notkę na NSO i zauważyłam, co tam napisałaś. O Jezusieńku, przykro mi strasznie. Też zgłosiłam funpage i skomentowałam posty. Trzymaj się. Plagiat to niestety coś, przed czym trudno się bronić. Można tylko działać po sprawie, tak jak teraz. Naprawdę, taka osoba nie zasługuje nawet na jedno dobre słowo. Z tych postów widać, że to jakiś niespełna rozumu dzieciak (patrz ortografia nawet w zwykłych opisach, bochater itp), ale to nie może być wymówka. Będziemy z Tobą. Tak obrzydzę tej cholerze postowanie, że się więcej nie pojawi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę dziwię się sobie, bo miałam opory przed skrzywdzeniem jej, ale po krótkim namyśle... nie. Próbowałam po dobroci. Byłam cierpliwa. Dałam aż trzy dni i sprawa mogła całkiem ucichnąć, ale nie chciała się ukorzyć i przeprosić.

      Też początkowo myślałam, że to jakaś młoda osóbka, jakiś dzieciak, ale czasem pisała coś o powrotach z pracy, więc po prostu tępa dziewucha / kobieta.

      Widziałam, że już parę osób działa w komentarzach i recenzjach. Serce rośnie, jak na to patrzę. :) <3

      Usuń
  7. Czytelniczką na pewno nie pozostanę (nie znam uniwersum), ale obok czegoś takiego nie można przejść obojętnie. Weszłam tu przez Magiczny Zbiór i trochę mnie zatkało. Profil oczywiście zgłoszony. Nie znam Naruto, ale jestem prawie pewna, że w sumie żadna z rzeczy, która została opublikowana na tamtej grupie, nie należy do ałtoreczki... Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
  8. O nie... Chyba udzielił mi się Twój nastrój i mam ochotę kogoś zagryźć. Powstrzymam się od komentowania tamtej zołzy. Wszyściutko pozgłaszane za chwile będzie. To żałosne, gardzę nią bardzo.

    Alba

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się unikać oceniania tej osoby, bo od razu załącza mi się tryb pełen agresji i przekleństw. Lepiej nie pisać kilku słów za dużo. Dołączam do pogardy. ;)

      Usuń
  9. Kurde, co za bezczelność! :/ Mam nadzieję, że wszystko zostanie dobrze załatwione i najlepiej, jakby cała ta strona została usunięta! Trzymaj się, słońce!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że Facebook nie jest zbytnio zainteresowany tego typu sprawami. :(

      Dziękuję za miłe słowa! :)

      Usuń
  10. Obiecałam sobie przed czwartkiem napisać właściwy komentarz, więc czas nagli ;) A więc - kto by pomyślał, że w Sayuri jest odrobina zmysłu manipulacji. Ładnie podeszła "możnych". Rozbawiło mnie to zdanie o "skromnej" osobie, na którą zwrócili uwagę. Gaara jest ostatnio na uboczu wydarzeń, ale jak coś powie to konkretnie (jak w przypadku podziału procentów). To zgodne z jego charakterem, ale z boku wygląda jakby żona nim kręciła. Zresztą, czyż nie ma w tym trochę prawdy i prawdopodobieństwa? Czytałam kiedyś opinię, że w związku z reguły rządzi ta osoba, która nie dominuje w łóżku, widzę pewną zgodność :D Sayuri w ostatnich rozdziałach robi na mnie coraz lepsze wrażenie - niby cicha, chwilami wydawała się zahukana, ale jak czegoś chce potrafi to osiągnąć. A A Kankuro i reszta... normalnie rodzina filantropów :D Gaara jest urzekający, wręcz zakochuję się w tej jego gosposiowej wersji. To, że jest taki wyważony i przyjemnie się czyta sceny z nim wynagradza fakt, że póki co jest figurantem i trzeba zaczekać aż... mam nadzieję, weźmie całe to możne towarzystwo za mordy. Ach, chciałoby się go jak najwięcej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta zmiana Gaary jest najtrudniejsza do opanowania, bo jakoś musi do tego dojść, więc szukałam najbardziej prawdopodobnej wersji. Wydaje mi się, że wcześniej zbytnio kombinowałam, a odpowiedź powinna być dla mnie jasna od początku. :P

      Ta teoria z dominacją w związku... pasuje :D Pytanie tylko, czy jest to naturalna kolej rzeczy, czy Gaara sam do tego doprowadził. :P To już wie tylko sam Szanowny. ;)

      Usuń
  11. Jezu, czytam Gosposię już drugi raz, wcześniej jakoś pominęłam kwestię tego plagiatu, chciałam od razu przejść do następnej noty. Dzisiaj patrzę, czytam i krew się we mnie gotuje!
    Jak można być tak bezczelnym, tak za przeproszeniem intelektualnie upośledzonym, by kraść godziny cudzej pracy i jeszcze wypisywać, że och jakim to się jest zajętym. Czysta zgroza. Ja na Twoim miejscu, droga Sayuri, nie zostawiłabym na takiej osobie suchej nitki i zgłosiła stronę. Społeczeństwo za pewno by na tym nie straciło, a i osoba odpowiedzialna może wreszcie by poszła po rozum do głowy i trochę przemyślała swoje durne zachowanie.

    Czy sprawa w taki czy inny sposób została w końcu wyjaśniona i rozwiązana?Jeżeli nie to chętnie przyłączę się do ruchu oporu i pomogę w odzyskaniu Twojej pracy, bo kiedyś też padłam ofiarą plagiatu i wiem jak to jest.

    Moje zdanie o swoich opowiadaniach już znasz. Kiedy tylko w przerwie między wykładami mam wolną chwilę, to zawsze tu zerknę, nadrabiając takie, czy inne opowiadanie. Uwielbiam Twój styl kreowania historii i chyba nigdy nie będę miała go dość<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgłosiłam wszystko, zgłosiłam profil, napisałam recenzję i widzę, że dużo osób zrobiło to samo, ale strona nadal wisi. Facebook najwidoczniej ma to w głębokim poważaniu.

      Tyle dobrego, że autorce chyba się głupio zrobiło i nie publikuje już. ;)

      Usuń