— Błagamy, Sayuri-sama... Możemy odejść?
— No, Sayuri, nie bądź taka okrutna.
Spojrzała na Kankuro i w ostatniej chwili powstrzymała się przed wypuszczeniem wiązanki w jego stronę. Kretyn. Nie mógł powstrzymać się? I zignorował nawet Gaarę, który... Zerknęła na męża i nie mogła uwierzyć. On też bawił się jej kosztem!
— Nie rozumiem, czemu nie chcecie, żeby ludzie poznali twórców — zaczęła rozdrażnionym tonem, ale kiedy zauważyła, że artyści z huty skulili się pod wpływem jej słów, opanowała się. Cholera... nie mogła nawet pozwolić sobie na bycie rozdrażnioną w obecności mieszkańców. Przeklęte elity Suny. Albo przeklęty Gaara. Trudno stwierdzić, kogo w tej chwili bardziej obawiali się ci mężczyźni — żony Gaary czy członkini elit. — Nie rozumiem tego, ale nie będę was do niczego zmuszać. Możecie iść.
— Niezwykle wspaniałomyślna z ciebie osoba — mruknął złośliwym tonem Kankuro, kiedy mężczyźni wymknęli się za zasłonę.
— Nie będziesz mnie bronił? — Spojrzała oskarżycielsko na Gaarę.
— Kiedy ostatnim razem to zrobiłem, zakazałaś mi się wtrącać.
Prychnęła na widok jego rozbawionego wyrazu twarzy.
— Daj już spokój, kochana bratowo. — Kankuro patrzył na nią, bawiąc się przy okazji zwojami, które zazwyczaj miał przymocowane u pasa. — Wieczorem już mnie nie będzie, skoro muszę dogonić Temari przed stolicą, więc nawet gniewać na kogo nie będziesz się miała.
Przewróciła oczami.
— Kiedy wrócisz, dokończymy... — Zerknęła na zegarek. Dochodziła dziesiąta. — Swoją drogą szybko wam poszło wyburzanie domów mieszkańców.
— Ja tam tylko pilnowałem, żeby nikt się nie zbliżał. Braciszek znowu zgarnie pełną chwałę. Cii... — Zmarszczył brwi. — Słyszycie?
Sayuri wytężyła słuch. Rzeczywiście, coraz więcej ludzi zbierało się na tę półoficjalną ceremonię.
— Myślicie, że już...?
— Dasz radę, kochanie. — Sayuri pocałowała Gaarę w policzek. — Nie zapomnij wspomnieć o naszych artystach.
— Gaara... — Kankuro oparł się o dopiero co utworzoną aranżację i patrzył na brata w skupieniu. — Wiesz, że musisz skłamać na temat wkładu Rady? Inaczej znowu zaczną robić kłopoty. A mała wojna domowa na chwilę przed przyjazdem pierwszej od lat karawany do niczego nam się nie przyda.
— Wiem, co mam powiedzieć.
Sayuri uważnie go obserwowała. Nie wyglądał na zestresowanego. Może rzeczywiście niektóre rzeczy, umiejętności, były dziedziczne? Nie miała pojęcia, jak inaczej wytłumaczyć fakt, że przez lata żyjący raczej na uboczu człowiek nie odczuwał choćby lekkiego zdenerwowania przed przemawianiem do tłumu. Kankuro też nie miał z tym problemów. Choć nie widziała jeszcze Temari w akcji, domyślała się, że też czułaby się jak ryba w wodzie. Kwestia pochodzenia z elit, czy to jakaś rodzina urodzonych przywódców?
Otrząsnęła się z rozmyślań, kiedy Kankuro umocował nici chakry na zasłonie. Spojrzał w ich stronę i mrugnął łobuzersko. Szpaner. Nie mogli po prostu odsłonić makiety...
— Gotowy?
Gaara skinął głową i sekundę później materiał otaczający rzeźbę opadł. I piaskowy stelaż też... Najwidoczniej nie tylko Kankuro chciał uzyskać odpowiedni efekt.
Sądziła, że przyjdą sami mieszkańcy, ale wśród tłumu rozpoznała kilku członków możnych rodów. Przyszli z ciekawości czy sprawdzali, jak Gaara przedstawi nowy kierunek polityki?
— Dziękuję, że przyszliście tu wszyscy.
Choć chwilę wcześniej nadal słyszała rozmowy, wszyscy zamilkli, słuchając Gaary.
— Przez wiele lat Suna nie rozwijała się jak powinna, ale od niedawna mamy nadzieję to zmienić. Zapewne już wszyscy zauważyli, że mieszkańcy otrzymali nowe, większe domostwa, a teraz jesteście świadkami powodu, dla którego to zostało zrobione.
Na moment przerwał. Ludzie wymieniali spojrzenia i pospiesznie szeptali między sobą. Sayuri zerknęła na Gaarę. Nie, to nie trema. Dał im czas, żeby przyswoili tę informację.
— Stara Suna stanie się centrum handlowym i usługowym. Tutaj powstaną hotele, restauracje, rynki i pasaże, by zachęcać ludzi do pozostania na pustyni. Żeby zmienić obraz tego miejsca, szanowna Rada zgodziła się zająć również sprowadzeniem ziem, by mogły powstać tereny zielone, które z pewnością zachęcą podróżnych do oglądania, jak też może wyglądać miasto pustynne. Każda inwestycja będzie widoczna dla ludzi, każde drzewo sadzone będzie z myślą o poprawie wizerunku Suny, a bieżący wygląd wioski obserwować można będzie na planach. — Wskazał ręką na makietę, która przedstawiała w pomniejszonej skali wioskę. — Nasi artyści z huty szkła podjęli się trudu i stworzyli z nowego tworzywa, kryształu Suny, rzeźbę, na której widać będzie postępy prac. Bez zbędnego przedłużania, chcemy zaprezentować wam Sunę.
Jakiś mieszkaniec zaczął klaskać, a reszta dość szybko to podłapała. Ludzie z wyraźnym zaciekawieniem podchodzili do rzeźby, a kiedy zauważyli, że najbliżej stojący budynek, w którym znajdowała się kawiarnia, został zaopatrzony w schody na dach, szybko zrozumieli, w jakim celu zostały stworzone. W mgnieniu oka powstała kolejka na górę, skąd można było podziwiać w całej okazałości pracę artystów.
Sayuri uśmiechała się, słysząc głosy zachwytu, dobiegające zewsząd. W pewnym momencie Gaarę porwał jeden z członków Rady, który gratulował mu przemówienia, dziękował za wspomnienie o ich skromnym wkładzie i chciał omówić pierwsze szkice nowych przestrzeni.
Kankuro jak zwykle miał ją na oku i wspólnie obserwowali reakcje ludzi na pracę artystów.
— Sayuri-sama.
Sayuri zamarła, kiedy zauważyła zmierzającą w ich stronę żonę Kenzo.
— Doprawdy brak mi słów na to, co pani robi. Dba pani o gmin, ale nie zapomina równocześnie o tych najważniejszych członkach społeczeństwa. — Patrzyła na nią z uznaniem. — Początkowo podzielałam obawy wszystkich, co do pani osoby, ale najwidoczniej choć urodziła się pani nieszczególnie szczęśliwie, ma pani we krwi odpowiednio ukształtowany charakter.
Zrobiła krótką przerwę i uśmiechała się uprzejmie.
Sayuri miała ochotę wybuchnąć śmiechem, kiedy zrozumiała, że Kotori oczekiwała na podziękowania za te komplementy, które chyba naprawdę były wypowiedziane, żeby ją pochwalić, a nie po to, żeby wbić szpilkę. Zerknęła na Kankuro. Nie, on jej raczej nie zawiedzie i nie wywoła kłótni. Gorzej, gdyby Gaara był w pobliżu.
— Namówiłam męża, by zbiórki charytatywne były organizowane stale, raz w miesiącu.
Kotori widocznie pragnęła uzyskać jakąś reakcję z jej strony. Może by tak wykorzystać okazję...?
— Dziękuję za słowa uznania i nowe pomysły. — Skinęła głową w jej kierunku. — Ale proszę zachowywać się jak zawsze i nie tracić fortuny. Ja będę gwarantowała produkty z tej linii dla biedniejszych, Państwa mogę co najwyżej prosić o ubrania, bo… — Rozejrzała się, niby to sprawdzając, czy nikogo nie było w pobliżu. — Proszę tę uwagę zachować dla siebie.
— Ależ oczywiście!
— Planujemy połączyć przyjemne z pożytecznym. Rzemieślnicy są zdolni. — Sayuri wskazała głową na makietę Suny. — Chcemy organizować licytację najlepszych ich wyrobów i aż osiemdziesiąt procent dochodów przeznaczymy właśnie na cele charytatywne. Proszę nie tracić na pusto grosza, kiedy będzie można zyskać ozdoby odpowiadające gustom.
Kotori rozszerzyła oczy i z jeszcze większą uwagą przysłuchiwała się jej słowom.
— Ostatnio zapoznałam się ze stanem pobliskich wiosek. Sądzę, że Suna jako suweren powinna poprawić tam warunki bytowe i połowę z dochodów przeznaczymy na pomoc tamtym okolicom.
— Ma pani całkowitą rację. Jako senior musimy dbać o naszych wasali. Ale przyznam… zaskoczyła mnie pani tym pomysłem… pozytywnie rzecz jasna. — Kotori skupiła wzrok na kimś za jej plecami. — Z przykrością stwierdzam, że muszę już udać się do swoich obowiązków. Dziękuję za rozmowę, była ona niezwykle orzeźwiająca.
— Jesteś wcieleniem zła — mruknął Kankuro, patrząc na oddalającą się kobietę. — Wiesz, że już jutro całe elity będą huczeć na tę rewelację. Zachowując to dla siebie, rzecz jasna.
— Prawda? — Sayuri parsknęła śmiechem. — A oni oczywiście stawią się z dobroci serca i będą kupować luksusowe produkty z myślą o najbiedniejszych.
— Co znowu Sayuri wymyśliła?
Kankuro z wyraźną satysfakcją streścił Gaarze dopiero co odbytą rozmowę. Gaara nie wyglądał na zachwyconego, gdy usłyszał, że jej pochodzenie zostało po raz kolejny wyciągnięte, ale kiedy zrozumiał, jak to się skończyło, złość wyparowała.
— Niemal jakbyś była shinobi, kochana żono. Te działania z ukrycia... Kotori nawet nie wie, co ją trafiło.
Przewróciła oczami na jego rozbawioną minę. Westchnęła cicho.
— Musimy tu pomarudzić jeszcze z trzy godzinki…
— Wy. — Gaara spojrzał na nich złośliwie. — Musicie godnie reprezentować naszą rodzinę, ja idę stworzyć pierwszą luksusową restaurację. Bo wiecie... architekci, którzy podjęli się planowania, chcą zobaczyć jak konkretnie wygląda moja zdolność tworzenia budynków, na ile szczegółowe mogą być ozdoby i ile czasu zajmuje mi stworzenie jednego budynku. Chyba jednak zostanę budowniczym na stałe.
— To leć, mój zdolny mężu, ale za cztery godziny masz się stawić na obiedzie. Może Kira z Sasami wpadną...? A przy okazji dowiemy się, jak idą prace w hotelu, kiedy Temari nie ma… — Zamarła. — Kankuro, musimy biec do nich, żeby dać środki robotnikom i…
— Wczoraj, kiedy wyszliście — puścił im oczko — już wszystko dałem. Nie panikuj! Trochę tu posiedzimy i przygotujemy małą uroczystość…
— A mnie nikt nie zaprasza.
Odwrócili się i dostrzegli stojącego w pobliżu Hirojiego.
— Sayuri, ranisz moje wrażliwe serce. Czy ty chcesz je złamać całkiem?
— Lepiej pójdę, zanim usłyszę coś, czego będziesz żałować. — Gaara spojrzał znacząco na chłopaka. Szybko pocałował Sayuri i udał się do budynku posiadłości kazekage, gdzie najwidoczniej czekał na niego architekt.
— Czy jeżeli pocałowałbym teraz Gaarę, to tak jakbym ciebie całował? — Kontemplował Hiroji z udawanym zamyśleniem.
— Spróbuj, jak na mój gust całuje świetnie... Myślałam, że są tu twoi rodzice.
— Przecież są. — Wskazał głową na małżeństwo, krążące na dachu naprzeciw rzeźby. — Zapewne za chwilę zorientują się, że mnie nie ma i dostaną zawału. Ale o czym to ja... To mogę przyjść?
— Pewnie Hiroji. — Sayuri patrzyła na niego z ciepłym uśmiechem. — Dzisiaj mamy trochę luzu, ale następnym razem przyjdź tak… dopiero w poniedziałek.
— Dlaczego? Przecież…
— Teraz szykujemy wszystkie sklepy. Złamałam się już, bo myślałam, żebyś dał nam i sobie więcej czasu, ale postaramy się tak organizować wycieczki, żebyś miał czas na odpoczynek pomiędzy przystankami.
— Sayuri… — Westchnął ciężko. — Ze mną jest już prawie całkiem dobrze. Odkąd zrozumiałem, że moje życie nie musi polegać na kłótniach z rodzicami i zbijaniem bąków, to… nie wiem… Jakbym odzyskał albo raczej zyskał siły. Nie jestem głupcem i nie rzucałbym się z motyką na słońce, ale naprawdę… czuję, że jest już lepiej.
— To w takim razie przyjdź w poniedziałek o ósmej i zostań z nami do końca. Zobaczysz, jak wyglądają dni zwykłej pracy. Kiedyś może będziesz przy nas, jak stawiamy coś nowego albo jak wypadnie dzień wypłaty.
— Dziękuję!
— A za co nasz syn dziękuje z taką szczerością? — spytała Michiru. Nawet nie dostrzegli, kiedy wraz z mężem podeszli.
— Będę mógł obserwować pracę zakładów już od poniedziałku, matko. — Hiroji patrzył na Michiru z radością. — Wiesz, że to było moim marzeniem.
— Na pewno będziesz świetnie zarządzał — odparła kobieta, ale nie wyglądała na zachwyconą. — Myślisz, że to już odpowiednia pora?
— Zapewne wiesz, że ostudziłam jego zapędy o prawie tydzień. To już i tak cud w przypadku tak upartego osobnika. Ale… będę mieć go na oku. Jeżeli będzie coś nie tak, natychmiast odeślemy go do domu…
— Znowu mówisz, jakbym był dzieckiem — mruknął Hiroji.
— Bo osoby z takim uporem muszą być traktowane jak dzieci — wtrącił Kankuro. — Dla ich własnego dobra. Mnie Sayuri nieustannie strofuje i części zaleceń się słucham, część olewam, ale kiedy mówiła o moim zdrowiu po tej ranie, słuchałem się jej bezwzględnie i jestem w pełni sprawny. Czyżbyś jej nie ufał, Hiroji?
— Doskonale wiesz, że to nie o to chodzi... Ja od zawsze byłem traktowany z przesadą i nie wiem, kiedy ktoś histeryzuje, a kiedy rzeczywiście się martwi.
— To młodzieńcze będziesz miał jeszcze kilka dni na zastanawianie się nad tą kwestią. Teraz wracamy do domu — oznajmił Fujio. — Bardzo udane otwarcie, rzeźba prezentuje się znakomicie.
— Proszę jeszcze chwilę zaczekać. — Sayuri zatrzymała ich. — Słyszałam, że jesteś rywalką żony Kenzo…
— Aby być czyjąś rywalką, należy uznać ją za osobę równą sobie. Kotori nie zasługuje na takie miano — powiedziała Michiru lodowatym tonem.
— Tak… to tym bardziej chciałabyś się czegoś dowiedzieć, żeby nie wyjść na gorzej poinformowaną niż ona.
Na moment musiała przerwać. Michoru spojrzała na nią tak... intensywnie, z determinacją. Omal nie wybuchła śmiechem na ten widok.
— Produkty naszych artystów, co tworzą takie dzieła — wskazała na makietę Suny — będą wystawiane na aukcji. Odbywać się będą licytacje, których osiemdziesiąt procent dochodu zostanie przekazany na cele charytatywne. Mówię to, żebyście zbyt dużo nie wydawali na akcje, które Kotori chce organizować.
— Dziękuję za uprzedzenie. — Michiru krótko skłoniła się. — Czy są może propozycje nowych produktów?. Jeśli będę mogła szybciej je przetestować, jestem pewna, że przekonam męża do lepszych warunków umowy.
— Nie sądzę, aby mogły być lepsze — zaśmiała się Sayuri, ale nagle dostrzegła ich wzrok. Zarówno Michiru, jak i Fujio wyglądali na zdeterminowanych. Zerknęła na Hirojiego, który bezdźwięcznie wyartykułował bogacze i przewrócił oczami. — Naprawdę nie ma…
— Wiem ile nowych ludzi zatrudniłaś i domyślam się jak wielka będzie następna dostawa, a mimo to...
— Fujio… — Sayuri szybko mu przerwała. — Zostańmy przy starych warunkach. Ale może… zapraszam do magazynu, pokażę wam, jakie produkty są tworzone.
— Do dzielnicy przemysłowej? — upewniła się Michiru. Nie była urażona, raczej zdumiona, że ktoś jej to zaproponował.
— Jeżeli chcecie znać produkty przed trafieniem na półkę sklepową, to tak. — Sayuri już zaczęła iść, a nieco oszołomione małżeństwo, ich syn i Kankuro ruszyli za nią. Dziwne, że nie przyprowadzili ze sobą strażników. — Wiecie… już w poniedziałek będą nowe produkty.
— Czy to prawda, co mówią o tym nowym sklepie? — spytała Michiru. — Że będzie większy od sklepu Eriko?
— Zależy, co masz na myśli, mówiąc o wielkości — odparła Sayuri. — Jeżeli masz na myśli wielkość powierzchni, to raczej Eriko wygrywa, ale my będziemy mieli piętro, więc walka jest wyrównana.
— Piętro? — zdumiał się Fujio. — To ile jest tych nowych produktów?
— Oj, nie — zaprzeczył szybko Kankuro. — Wielu szczegółów nie zdradzimy, ale produkty będą na piętrze, a na parterze miejsce na odpoczynek i kasy, a także punkt na Karty Lojalnościowe.
— To bardzo mądrze przemyślany krok, te Karty — przyznała Michiru. — Nie ma połowy miesiąca, a już jestem na pułapie dwudziestu pięciu procent. Niedługo zakupy będą jedynie rozsądkiem, jak się osiągnie aż trzydzieści procent rabatu. Ale… radziłabym podnieść nieco cenę.
— Naprawdę? — Sayuri spojrzała na nią zdziwiona.
— Czy ty w ogóle… — Michiru zamarła, kiedy zrozumiała, że byli w dzielnicy mieszkalnej. — Ładnie tu — wyjąkała wyraźnie przestraszona i zaczęła iść bliżej męża. — O czym… ach tak. Czy ty sprawdzałaś wcześniej jakie są ceny takich produktów, o zdecydowanie gorszej jakości?
Sayuri zaprzeczyła ruchem głowy.
— Cztery, a może pięć razy droższe niż twoje!
— Poniekąd wiedziałam o tym. Ale ja w Sunie nie chcę nikogo oszukiwać. To jest cena mniej-więcej kosztu produkcji z niewielką marżą.
Zerknęła na Kankuro i oboje powstrzymali się od śmiechu. Bogowie… gdyby tylko ludzie znali prawdę.
— Planuję robić prawdziwe interesy z karawanami i kupcami. Te ceny są tylko dla mieszkańców Suny i ewentualnie dla klienteli detalicznej. Kupcy będą musieli słono zapłacić, bo i tak sprzedadzą z zyskiem.
— Już nasze towarzystwa przekonały się do ciebie. Ale jak przekażę im twoje słowa, to chyba w końcu uznają cię za... — Michiru szybko przerwała i spojrzała na nią z obawą.
Sayuri zarumieniła się i zignorowała Kankuro, który wyszeptał jej cicho do ucha Ołtarzyki ze złota.
— Ale… a czy jakieś jeszcze zmiany się szykują? — Fujio chyba próbował zatuszować nietakt żony. — Widzieliśmy takie budki przy aktualnym sklepie.
— Bo widzisz… Planujemy przenieść sklepy z tańszymi produktami jedynie do dzielnic mieszkalnych, a ten stary przerobić jedynie na produkty medyczne. Reszta, te pielęgnacyjne i higieniczne, zostaną przeniesione do tego większego sklepu. A ta budka… pomyśleliśmy o tym, aby w czasie, kiedy sklep jest zamknięty, ludzie mogli składać zamówienia podpisane z imienia i nazwiska, a kilka kobiet przychodziłoby wcześniej i kompletowały zamówienia. Jeżeli komuś zależy na czasie i nie lubi tracić cennych minut, po prostu wejdzie i odbierze paczkę.
— Bardzo dobrze przemyślane. Choć… ja raczej z tego nie będę korzystała zbyt często. Polubiłam atmosferę w twoim sklepie.
— To teraz wchodzimy do dzielnicy przemysłowej. — Sayuri zerknęła na dziwnie cichego Hirojiego. Ciekawe, dlaczego prawie się nie odzywał? Trudno uwierzyć, żeby tak poważnie podchodził do swojej przyszłej roli, ale w sumie słuchał ich z uwagą, w skupieniu. Cóż... będzie musiała przyzwyczaić się do jego nowego wydania. — Na razie dość pusto tu, bo tylko nasze huty, linia produkcyjna i magazyny się znajdują, ale liczymy, że w przyszłości to się zmieni.
— Mądrze zagospodarowana przestrzeń. — Fujio rozejrzał się dookoła. — Tam są huty — odgadł. — Tu linia. — Byli już bardzo blisko tego ogromnego budynku. — A magazyny pomiędzy.
— Nasze zakłady będą poszkodowane przez taka daleką odległość od huty — w końcu wtrącił Hiroji.
Spojrzała na chłopaka, ale na szczęście powiedział to, żartując. Nie miała pojęcia, co mogłaby odpowiedzieć, gdyby zarzuty były na poważnie.
— Nie ukrywam, że być może otwarcie kolejnej huty będzie konieczne w przyszłości, jeżeli nasze produkty zdobędą uznanie wśród kupców, a i inne rody zaczną się u nas zaopatrywać.
— Jak organizujesz szkolenia? — dopytywał Hiroji. — W hucie powinny raczej pracować jedynie sprawdzone osoby.
— Co miesiąc kolejna dwudziestka jest wdrażana... Jeżeli mam być szczera, zdumiałam się moimi pracownikami. — Sayuri uśmiechnęła się wesoło. — Czasami nawet za mnie myślą o niektórych sprawach. Te nowe produkty potrzebowały innego opakowania, a ci z huty sami je stworzyli. Pakowacze z kolei pomyśleli o złożeniu zamówienia w drukarni i opisy są gotowe.
— Taka lojalność… — mruknął zamyślony Fujio. — Ufasz im?
— Co masz na myśli?
— Tym pracownikom i swoim zaufanym.
— W kwestii wykonywania poleceń bez zastrzeżeń — powiedziała stanowczo. — W kwestii zaangażowania również, jedynie w kwestii pieniędzy nie do końca, bo wiem, że warunki w Sunie mogą podpowiadać głupie pomysły i dlatego wymyśliliśmy sprytne sejfiki w sklepach, żeby przypadkiem nie musieć nikogo zwalniać za drobne kradzieże.
— Rozsądnie...
Sayuri rozejrzała się, ale nikogo nie zauważyła w zasięgu wzroku, a z zewnątrz budynku magazynu pracownicy raczej nie mieli jak podsłuchać.
— O ile o produktach, nawet naszych nowych perfumach w kremie...
— Perfumy w kremie? — powtórzyła Michiru. — Jak zrobić z perfum...
— Przykro mi, to tajna informacja. — Sayuri zerknęła na Kankuro. Ta... szwagier chyba nigdy by jej nie darował, gdyby wygadała, jak często pomagał przy tworzeniu niektórych produktów. — Jak mówiłam... o ile o produktach możecie mówić każdemu, a nawet dam wam próbki, tak o tym, co jeszcze chcę zaproponować... Nie może to przedwcześnie zostać ujawnione.
— Oczywiście. — Fujio patrzył na nią z powagą. — Ręczę za moją rodzinę.
— Do Rady jeszcze ta informacja nie dotarła, shinobi przekazali ją tylko nam i wolelibyśmy, żeby tak zostało. Do Suny zbliża się karawana.
— Karawana? Ale przecież...
— To potwierdzone informacje — przerwał mu Kankuro.
— Bogowie... A Suna nadal nie jest przygotowana...
— Dokładnie. Pracujemy nad hotelem, bo od dawna żaden... reprezentatywny... nie funkcjonował w Sunie, a ważne osobowości były lokowane w domach prywatnych. Dodatkowo słyszałam, że to wasza rodzina cieszy się największym zaufaniem, jeśli chodzi o restauracje, a...
— Nie tylko — wszedł jej w słowo Kankuro. — Myślałem nad stworzeniem jakiegoś miejsca na depozyty, ale nie możemy się tym zająć, nie starczy nam doby. Możemy wręcz robić za waszą reklamę i w przypadku restauracji, i depozytów, ale jest jeden warunek.
Warunek? Patrzyła ze zmarszczonymi brwiami na Kankuro, Jaki warunek? Kiedy to omawiali, nie mieli w planach stawiania żadnych warunków... No może poza tym, żeby Fujio zobowiązał się zachować milczenie.
— Wszelkie metalowe urządzenia zostaną sprowadzone z naszej podległej wioski.
Sayuri zdumiona spojrzała na Fujio. Mężczyzna nie wyglądał na zachwyconego. Rozejrzał się dookoła, jakby byli w trakcie planowania jakiejś zbrodni.
— Jesteście pewni? To dość nierozważny...
— Jesteśmy, jesteśmy. — Kankuro uśmiechnął się wesoło. — Na początku mogę nawet robić za pośrednika. Do jutra masz czas, żeby podjąć decyzję.
Zignorował oszołomione małżeństwo i otworzył drzwi do magazynu, przepuszczając rodzinę pierwszą. Już chciała przekroczyć próg, ale Kankuro powstrzymał ją.
— Ufasz mi, Sayuri? — wyszeptał.
Dlaczego miał tak poważną minę? O co chodziło z tą całą otoczką wokół przemysłu metalurgicznego?
— Tak, Kankuro, ale...
— Nie powtarzaj Gaarze, co wymusiłem na Fujio. — Widział, że otwierała usta, ale nie dał jej dojść do słowa. — Nie myśl, że mi się to podoba. To mój brat i w wielu kwestiach ufam mu, ale to nie może do niego dotrzeć.
— Miło byłoby wiedzieć, dlaczego muszę okłamywać męża.
— Nie okłamywać... Przemilczeć prawdę do momentu złożenia zmówienia.
— Kankuro, o co w tym...
— Jeszcze nie, kochana bratowo. — Puścił jej oczko. — Jeżeli sama na to nie wpadniesz, kiedyś ci wyjaśnię, a na razie możesz udawać, że tego nie słyszałaś?
No to pięknie... Ufała Kankuro i nie myślała, żeby za plecami brata szykował jakieś świństwo, ale jeśli nie, to dlaczego Gaara nie mógł być w to zaangażowany?
— Nie martw się, Fujio dostanie swoje produkty, a ani Rada, ani Gaara nic mu nie zrobią za to zamówienie.
Dlaczego Gaara miałby...? Patrząc na Kankuro, zrozumiała, że nic więcej jej nie powie. Dlaczego uważał, że tuszowanie zamówienia przed Gaarą jest koniecznością?
— Kiedy mi to wyjaśnisz?
— W swoim czasie, kochana bratowo. Nic więcej nie dodam, ale musisz mi wierzyć na słowo, że wiem, co robię.
— Wierzę, ale...
— Twoje słowo, Sayuri. Nie wygadasz się?
— Obiecuję. — Westchnęła cicho. — Ale mam nadzieję, że nie będę tego żałować.
No no, Sayuri staje się biegła w rozmowach na poziomie damy i delikatnych manipulacjach.
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu pierwszych zdań pomyślałam, że może dostała prywatnych służących, żeby nie użyć słowa: niewolników :P
Nie wyczekiwałam Hirojiego, w końcu dość często się tu kręci, ale jego komentarz o całowaniu Gaary zdecydowanie zrobił mi dzień. Gdyby spróbował i uzasadnił to pragnieniem posmakowania ust Pierwszej Damy, dowiedziałby się pewnie co to znaczy pocałunek śmierci :P
Zakończenie rozdziału mnie zaintrygowało. Czy z tego nie wyniknie czasem jakiś zgrzyt? Trudno posądzać Kankuro o wymyślenie czegoś, co mogłoby podzielić nasze gołąbeczki, ale z drugiej strony oni żyją w tak niezmąconej niczym harmonii, że aż zaczynam się robić podejrzliwa na wieść, że Sayuri ma coś przemilczeć. Może niepotrzebnie? ;)
Czy to tego kanoniczny, czy to z tego ff, ale chciałabym zobaczyć minę Gaary, gdyby jakiś przypadkowy mężczyzna spróbował go pocałować. :D Czasami żałuję, że nie mam talentu do rysowania...
UsuńPisałam już o tym - mam problem z Kankuro (właściwie to mam problem ze swoim pisaniem, w którym co i rusz waliłam spojlerami). Trudno mi wplatać w już istniejący tekst małe podpowiedzi, ale staram się. ;) Część tajemnic Kankuro zostanie wyjawiona wcześniej, część później, ale mam czyste sumienie, że pomimo wywalenia wielu scen z perspektywy Kankuro, dałam radę dołożyć coś, co naprowadza na rozwiązanie.
Wiesz, kanoniczny Gaara mógłby mieć niezapomnianą minę nawet gdyby kobieta go chciała pocałować :D W końcu jest prawiczkiem. Od razu mi się przypomniały fanarty yaoi z Gaarą i Naruto. Brr, to przedsionek piekła!
UsuńKanoniczna orientacja seksualna Gaary, jak już wiesz, przysparza mi niezłego sajgonu w głowie. ;) Od razu przywołuję w myślach niezbite fakty, które wskazują, że tylko Naruto się dla niego liczył...
UsuńWydaje mi się, że nawet kanoniczny Gaara potrafiłby poradzić sobie z rozszalałymi fankami. W końcu było pokazane, że znosił to dzielnie. Chociaż... całować go żadna nie próbowała. ;)
A to w sumie intrygujące - Gaara jest prawiczkiem? Czy po prostu nie chciał wiązać się z kimkolwiek? Nie czytałam tego, ale ponoć w Gaara Hiden, Gaara zgodził się na ślub, tylko nic z tego nie wyszło. Daje to pewne tropy, ale nadal zbyt małe, żeby rozstrzygnąć na pewno. Może jeszcze przed śmiercią Kishimoto zdradzi ten sekret. :D
Aż sobie przeczytałam na Naruto wiki historyjkę z Gaara Hiden. Jest straszna, no nie ścierpię tego.
UsuńMoim zdaniem jest prawiczkiem, bałby się dotknąć kobietę, a i żadna by go pierwsza nie tknęła :D
Po prostu muszę to napisać- kanoniczny Gaara nie potrafiłby się zmusić do tego z kobietą, bo jak już się zmusi i zamknie oczy ukaże mu się Pomarańczowy w blasku światła. Neji mógłby mieć ten sam problem :D a jaką wymówkę ma Kankuro by zostawić Sunagakure bez dziedzica?;)
UsuńPadłam po tym pomarańczu. xD Przeklęty Naruto! Mógłby dać rudzielcowi spokój chociaż w sypialni... i jeszcze za Nejiego się wziął?! Nie daruję!
UsuńKankuro? Jeżeli bierzemy pod uwagę jego 100% kanoniczną wersję, to... przez Gaarę? Nienawidził dzieciaków przez niego, nie?
A tak swoją drogą - po co w kanonicznej Sunie dziedzic? W kanonie to i tak zostały z niej tylko tereny podporządkowane suwerenowi, jakim jest Konoha. Oglądałam trochę Boruto i jest to już naprawdę absurdalne. Twórcy mogliby przestać bawić się w iluzję wolnych wiosek i wprowadzić wszędzie rządy Konohy (opcjonalnie kraju Ognia), a inne tereny byłyby tylko prowincjami całkiem zniewolonymi przez centralną władzę.
To stąd rosnące chęci do zrównania Liścia z ziemią :D
UsuńOczywiście. :P Włożenie do jednej wioski dwóch postaci, które niemal dorównują bogom, bijuu już nie mają znaczenia, a nawet technologicznie Konoha daleko wyprzedza inne wioski, więc... po co bawić się w iluzję?
UsuńZrównam Liść z ziemią. To jedno obiecuję. xD Mam nadzieję, że latem będę miała trochę wolnego, to może dokończę jedno rozgrzebane opowiadanie, a drugie przerobię tak, żeby Konoha padła. Może nawet wymyślę coś, co nie kłóciłoby się z logiką kanonu. ;)
[Czuję się trochę jak Kato Starszy, który zwykł powtarzać: A poza tym sądzę, że Kartaginę należy zniszczyć. Pomylił się! To Konoha powinna zostać zniszczona! xD]
UsuńZaczyna mi się udzielać Twoja wrogość do Liścia, więc chętnie to przeczytam :P
UsuńO rany! Pozwoliłam sobie na tę przyjemność przeczytania rozdziału dwa razy, bo o ile początkowe rozmowy, ukryte zamiary i idealnie przemyślana manipulacja słowna to prawdziwa gratka, tak opis działań ekonomicznych i architektonicznych totalnie mnie zaskoczył! Bardzo jestem ciekawa Twojej wizji Suny i oddałabym naprawdę wiele, by można było gdzieś obejrzeć rysunek czy sam szkic całości! Ogrody, zieleń, hotele i restauracje... Nasza wioska Piasku zmienia się powoli w prosperującego giganta! Niestety ogarnianie spraw ekonomii i związanych z tym pojęć i opisów to dla mnie czarna magia i musiałam naprawdę wytężać swoje szare komórki, żeby za wszystkim nadążyć!
OdpowiedzUsuńUwielbiam tą lekkość między Gaarą, Sayrui i Kankuro. A skoro już o tym trzecim mowa... Coś się obawiam, że sielankowość znajomości rodziny Sabaku poważnie ucierpi na jego tajemniczych działaniach. W końcu Gaara zawsze odpowiednio nad wszystkim panował - skąd więc prośba o utrzymanie sekretu? Nie powiem, kuszące i nęcące, a odpowiedź dopiero za dwa tygodnie:( Tak czy siak, zarówno na tajemnice "Gosposi" i dalsze losy Sachiko czekam z zapartym tchem. Soboto przybywaj jak najprędzej! ;)
Oj, odpowiedź przyjdzie zdecydowanie później, a Sayuri wyrzuci z głowy tę sytuację. Niemniej na pewno zostanie to wyjaśnione... w swoim czasie. ;)
UsuńOch tak! Sayuri powoli uczy się jak zachowywać się przy 'elitach' Suny. Bardzo dobrze, niech sobie nie myślą że jest gorsza! x) Ale ta wstawka z końcówki... Dlaczego? Czemu Kankuro chce ukryć cokolwiek przed Gaarą? I dlaczego akurat to? Trochę się boję jego reakcji :<<
OdpowiedzUsuńAlba
To mam nadzieję, że poczujesz się odrobinę lepiej, jeśli napiszę, że cała sprawa w pełni wypłynie zdecydowanie później. :) Nie trzeba się stresować w tej chwili. :P
Usuń